Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mieszkam i pracuję na Wyspach. Firma, w której pracuję zajmuje się projektowaniem…

Mieszkam i pracuję na Wyspach.

Firma, w której pracuję zajmuje się projektowaniem urządzeń do fabryk samochodowych, procesu produkcji itd. Pracuję tam już około 7 lat, nie mogę narzekać. Kilka osób przyszło, kilka odeszło. Historia będzie o piekielnym pracowniku, z ostatniego naboru.

To gówniarz. Ma 22 lata, zaraz po szkole. Przyszedł, posłuchał rad starszych, zadawał pytania, w sumie geniuszem nie jest, ale sobie radził. Popracował 6 miesięcy, dostał stały kontrakt. Ochota do roboty trochę mu przeszła, zaczęło się 25-minutowe siedzenie w kiblu kilka razy dziennie, nic to, nie tylko on to robi, da się wytrzymać.

Pewnego razu wybrał się chłop na wakacje na Karaiby. Żeby nie przepłacać, pojechał na Dominikanę, tanio podobno i też fajnie. Może i tak jest, ale kiedy wrócił, okazało się, że stracił 15 kilo przez rzyganie i sranie, bo złapał jakiegoś bakcyla i trzymało go przez 3 tygodnie. Facet normalnie ważył 75 kilo i przy prawie 2m wzrostu przypominał bardziej stracha na wróble, wyobraźcie sobie jak wyglądał gdy ważył 60 kilo.

Poszedł do lekarza, sprawdzili mu flaki, wyszło że zapalenie ma jakieś. Wszyscy współczuliśmy, bo nie jesteśmy psycholami. Poszedł do szefowej, ona ludzka kobitka, pozwoliła mu jeść przy pracy coby trochę ciała odzyskać, on ścisła dieta, kurczak, ryż, KMINEK (słoik na tydzień, jak to pachnie to wiecie). I się zaczęło.

W ciągu miesiąca odzyskał trochę wagi, po dwóch miesiącach wyglądał prawie normalnie, po trzech zupełnie normalnie. Zaczęły się Happy Meale z Maca, naprzemiennie z ze zdrowym ryżykiem i kurczaczkiem, 3 razy dziennie. Wiecie jak bardzo rozprasza osoba jedząca jedzenie z mikrofali w cichym, niewielkim biurze? BARDZO. Zawłaszcza mnie. 3 razy dziennie, cały rytuał. Wstaje. Idzie do lodówki. Wyciąga kurczaczka, deseczkę, kroi kurczaczka, bo przecież nie będzie się wysilał i gryzł, dodaje do ryżyku, ciap, ciap, miesza dokładnie, bardzo, bardzo dokładnie. I do mikrofali. Na minutę, potem wstaje i idzie zamieszać. Kolejna minuta. Potem niesie to do biurka, dodaje kminku (zapach skarpetek po wuefie - tak to dla mnie pachnie), ciap, ciap trzeba pomieszać.

I je. Powolutku, widelec, nożyk, niby pracuje (telekinetyczne oczywiście, bo obie rączki zajęte), troszkę na telefon spoziera i je. Oczywiście niemiłosiernie zgrzytając tymi sztućcami o talerz (NIENAWIDZĘ tego dźwięku). I je z otwartą gębą. Mam ochotę go zabić. 3 razy dziennie. A już totalne walenie w ch*ja to to, że gość robi sobie przerwy o 12:30 na jedzonko (o 13:00 mamy 30 min przerwy), o 13:25 wstaje i przygotowuje sobie kolejne jedzonko i je do 14:00-14:10, a potem o 16:25 kiedy o 17 kończymy robotę. Każdy posiłek trzeba popić, najlepiej wodą. Z butelki. Plastikowej. Pomiętej. I zamiast przechylić ją i poczekać aż woda wleci do gęby to on SSIE. A butelka strzela.

Mówiłem mu 5 razy żeby tego nie robił, dzisiaj kiedy znowu zaczął pić, po moim komentarzu obruszył się, że przecież on nic nie poradzi bo tak jest jak się wysysa wodę z plastikowej butelki. Bez słowa poszedłem do szafki i wyciągnąłem szklankę i walnąłem ją przed nim na blat. Chyba zrozumiał że są inne sposoby picia. Tzn. lobie tak myśleć. Bo pewnie zrobi to znowu jutro.

A my mamy zapie*dol i nadgodziny, bo gówniarz odkrył pomysł na to jak się nie narobić.

biuro

by Betelgeuse
Dodaj nowy komentarz
avatar Armagedon
27 31

No cóż. Sytuacja nie jest prosta, przyznaję. Małolat otrzymał przywieje, z których sam nigdy nie zrezygnuje. Będzie z nich korzystał, dopóki mu ich ktoś nie odbierze. Wiesz co? Ja bym chyba jednak spróbowała porozmawiać z tą szefową (a może i resztą zespołu) sprawę stawiając otwarcie. Ryzykujesz, co prawda, że zyskasz opinię zawistnika, malkontenta i starego upierdliwca całkiem pozbawionego empatii (zwłaszcza, jeśli żarcie, aromaty, strzelania i zgrzyty przeszkadzają głównie tobie), ale może to ryzyko warte jest zachodu? Zaproponuj, żeby młody przyniósł opinię lekarską na temat stanu swoich flaków i konieczności ryżowo-kurzęco-kminkowej diety w ściśle określonych porach. Dodatkowo uświadom pryncypałkę (bo może tego nie widzi), że chłopczyk - oprócz pożywiania się w pracy - w zasadzie robi niewiele więcej, więc ktoś to musi zrobić za niego. W dodatku w warunkach mocno niekomfortowych, lub w nadgodzinach. Powodzenia.

Odpowiedz
avatar Aris
-3 13

@Armagedon: a jeśli nic nie pomoże, to zostaje wyposażyć się w stopery do uszu albo muzykę na słuchawkach.

Odpowiedz
avatar Armagedon
14 14

@Aris: Można. Tylko to nie eliminuje konieczności wyręczania młodego w jego robocie, niestety.

Odpowiedz
avatar katem
3 7

@Aris: Albo poszukać innej pracy. Skoro w tej 8 godzin to udręka, nie ma innego wyjścia.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
7 19

Witam kolegę z innej konstelacji ;-) Obijanie się w pracy i robienie sobie dodatkowych przerw, szczególnie kosztem reszty zespołu, jest jak najbardziej piekielne. Co do kminku. Ciekawe, jak niektórzy ludzie potrafią opisywać zapachy. Mnie zapach kminku, szczególnie mielonego, kojarzy się z potem, takim prosto spod pach po intensywnym wysiłku. Natomiast zapach kminku w połączeniu z zapachem świeżo wypieczonego chleba przyprawia mnie niemal o olfaktoryczny orgazm. Za to zapach zbyt długo noszonych skarpet ma dla mnie owoc, który nazywa się durian. W krajach, w których on występuje nie wolno go wnosić do hoteli, budynków użyteczności publicznej i środków transportu. To chyba o czymś świadczy. Następna sprawa - dźwięk sztućców na talerzu. Wybacz, ale wygląda na to, że masz paranoję. Domyślam się, że koleś nie jeździ celowo widelcem po talerzu, a denerwujące cię dźwięki to odgłosy generowane podczas normalnego spożywania posiłku. Miałem kiedyś do czynienia z osobą, która robiła mi karczemne awantury, gdy tylko swoim nietoperzym słuchem wychwyciła najmniejszy dowód na zetknięcie się widelca lub noża z powierzchnią talerza. Kilka razy (będąc zaproszonym na obiad) spożywałem go na... papierowym talerzu, takim jednorazowym używanym na piknikach. Rodzina tej osoby posiadła umiejętność krojenia schabowego w powietrzu.

Odpowiedz
avatar Balbina
16 16

@Fomalhaut: T może być paranoja ale dla tego że od trzech miesięcy są te same dżwięki,o tych samych porach. Nie możesz pewnie się oprzeć przed spoglądaniem na zegarek że zaraz się zacznie.O niczym już nie myślisz tylko o siorbaniu,zasysaniu i stukaniu o talerz. I jeżeli do tej pory nikt nie jadł to było względnie cicho a teraz dochodzą odgłosy jakich nie było. Każdego by szlag trafił nawet świętego.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 10

@Fomalhaut: Mój maż nie lubi dzwieku sztućców na talerzu, można jeść, kroić nadziewać bez skrobania o talerz, jakoś się nauczyłam

Odpowiedz
avatar Armagedon
13 13

@Fomalhaut: Różne osoby na różne dźwięki reagują alergicznie. Większość, na przykład, nie znosi pisku szyby tartej styropianem. Albo patelni skrobanej nożem. A mnie przyprawia o ból zębów dźwięk przecinanego nożem szarego papieru. Jeśli autor ma podobne reakcje na odgłos stukania, czy szorowania sztućcami po talerzu - musi to być dla niego tortura. Choć innym może nie przeszkadzać.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

@Armagedon: Nie mogę znieść dotykania i dzwięku mąki ziemniaczanej! Koszmar

Odpowiedz
avatar GlaNiK
5 5

@Armagedon: Ja nie znosiłem pisku styropianu pocieranego o styropian. Do momentu aż znalazłem pracę gdzie taki dźwięk występował prawie bez przerwy przez cały dzień. Na szczęście udało mi się jakoś przywyknąć, ale zdaje sobie sprawę, że nie zawsze się da.

Odpowiedz
avatar leprechaun
0 0

@Armagedon: Ja nienawidzę odgłosu piłowania paznokci / piaskowania czegoś papierem ściernym. Samego uczucia piłowania / piaskowania nienawidzę tak, że kiedyś darłam papierem farbę z okien i mimowolnie się co parę ruchów otrząsałam. ;) Jak ktoś zaczyna piłować przy mnie pazury, to cała cierpnę i najchętniej bym uciekła. Do szału doprowadzają mnie ludzie, którzy piłują szpony publicznie - czasem nachodzi mnie ochota, żeby przy takiej osobie ściągnąć buty, skarpetki i zacząć publicznie obcinać pazury, albo nie wiem, grzebać w zębach... ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 13

Współczuję! Wszystko w tej historii jest piekielne, ale najbardziej ten dzwięk zasysanej plastikowej butelki i ciamkanie! Obu nie znoszę!

Odpowiedz
avatar bloodcarver
5 29

Ogólnie sytuacja słaba, ale część twoich zarzutów to czepialstwo. Sztućce zgrzytają o talerz? No zgrzytają. Od wieków zgrzytały i pewnie jeszcze przez wieki zgrzytać będą, taki urok metalu i ceramiki. Większość ludzkości nie ma z tym problemu a ty nagle tak? I wydziwianie z piciem z butelki? Wszyscy, jak widzę, piją jak ten chłopak. Nikt nie pije w sposób jakiego ty nagle wymagasz. Więc może zacznij od siebie, wylecz swoje odchyły albo nie wiem, kup sobie słuchawki czy coś? Z odchyłem na temat kminku będzie gorzej. Ale znów - to twój odchył. Od piętnastego wieku jak nie wcześniej kminek jest używany w Europie. Jest obecny we wszystkich kuchniach europejskich. A tobie nagle odbija na jego punkcie.

Odpowiedz
avatar katzschen
5 15

Bzdury! Sztućce dotykają talerza, to raczej logiczne, ale zgrzytac nie muszą. Łatwo te 2 dźwięki rozróżnić, drugi powoduje osoba która się tymi sztuccami nie umie za bardzo posługiwać. To samo z butelką, ciekawe że ja nie znam nikogo, kto by sciskal ją w trakcie picia i zasysał, więc nie, nie jest tak że wszyscy tak piją. A inna sprawa, że gdyby chłopak wykonywał jedną z tych czynności i to tam, gdzie należy - w kuchni czy stołówce - to nikt by się go nie czepiał. A jak robi to kilkanaście razy dziennie, to trudno to spokojnie znieść. Empatia!

Odpowiedz
avatar katem
5 13

@bloodcarver: Weź pod uwagę jeszcze to, że wrażliwość autora na owe dźwięki wydawane przez współpracownika zwiększana jest jeszcze przez to, że kojarzą mu się podświadomie z koniecznością dodatkowego darmowego zasuwania za tą osobę. Ponadto - wciąż obecne zapachy jedzenia działają negatywnie (i też podświadomie) na możliwości koncentracji. Czy jesteś sobie w stanie wyobrazić siebie pracującego w garkuchni (taką 'atmosferę" zapewnia imów chłoptaś) ? Jesteś w stanie pracować, gdy ci coś ciągle śmierdzi ? Ja nie. I doskonale autora rozumiem. Dlatego, gdyby się nie udało załatwić z przełożoną, zwolniłabym się.

Odpowiedz
avatar Balbina
1 9

@bloodcarver: Czepialstwo? Więc zaproś kogoś, niech siądzie koło Ciebie jak pracujesz. Niech wyciąga jedzenie i je w Twoim towarzystwie. (Kiedy Ty wychodzisz np do stołówki żeby zjeśc) Niech ciamka,siorbie,może jeszcze beka?I tak trzy miesiące. No ciekawa jestem jak długo wytrzymasz. Tym bardziej że to jest jedyny pracownik który to robi.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
2 4

@bloodcarver: Nie znam ani 1 osoby, która pijąc wodę z butelki ją wysysa. Widząc pijących ludzi nie pamiętam kiedy widziałem żeby ktoś wodę wysysał z butelki.

Odpowiedz
avatar xlendi
6 6

@bloodcarver: ale to sie wszystko w biurze dzialo a nie w KFC... kminek moze i jest obecny we wszystkich kuchniach europejskich ale w biurach jest jednak rzadko spotykany...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 7

Mam nadzieję, że zwróciliście uwagę niekulturalnemu współpracownikowi? On może być nieświadomy faktu, że komuś przeszkadza. Miałam w lodziarni dziewczynę, która oblizywała palce. Reszta dziewczyn była oburzona, każda jedna mi się skarżyła na Olę. W końcu przydybałam winowajczynię i powiedziałam, żeby tego nie robiła. Przestała od razu, nawet nie zaprotestowała. Co więcej - twierdziła że jej nikt wcześniej nie upomniał, a ona sama nie pomyślała. No tak, a obgadane miały ją wszystkie. Kwestia zwykłej komunikacji?

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
0 4

@Candela: Bojku, ja jak pracowałam w barze, przygotowując drinka i jakieś ozdóbki (owoce te sprawy), też nieświadomie oblizywałam palce (za barem, przy klientach!). Dopiero miny zszokowanych współpracowników i szefowej uświadomiły mi, że coś jest nie tak. A ja nawet nie ogarnęłam tego.

Odpowiedz
avatar xlendi
5 5

Ja to mialam takiego ancymona, ktory lubowal sie w Nutelli - 15 minut wyskrobywal jej resztki z najwiekszego sloja, halasujac niemilosiernie - rzecz dziala sie rowniez w miejscu pracy. Ja rozumiem, ze czlowiek musi przekasic w ciagu dnia, ale biuro to nie prywatna chalupa, tak?

Odpowiedz
avatar leprechaun
2 2

@xlendi: Mi zdarzyło się siedzieć w pracy obok faceta, który lubował się w...konserwach na ciepło z mikrofalówki. Tzn. nie podgrzewał tego bezpośrednio w puszkach, tylko wywalał do miseczki, a potem maczał w tym bułki. Nie ma to jak kalkulowanie różnych wymiarów, gdy dookoła aż szczypią w oczy opary mikrofalówkowego tuńczyka, śledzi, mielonki, tzw. gulaszu angielskiego... Jak kiedyś lubowałam się w mięsie ze słoika (taki wek, mięcho zalane tłuszczem i galaretką, na studiach sama robiłam i ratowało mi to życie), tak po tamtym gagatku nawet nie spojrzę na jakąkolwiek konserwę, a zapach ryb z puszki przyprawia mnie o mdłości (a generalnie ryby kocham).

Odpowiedz
Udostępnij