Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem na 3. roku studiów. Wydawać by się mogło, że już otaczać…

Jestem na 3. roku studiów.

Wydawać by się mogło, że już otaczać mnie będą ludzie dorośli. Szczególnie, gdy ze 100 początkowych osób pozostało nas ponad 30. Jednak postawa Oli (imię zmienione) cały czas temu przeczy. Ola przeniosła się do nas z WARSZAWY (z dużych liter, bo cały czas to podkreśla w rozmowach). Z różnic programowych część już zaliczyła, część stwierdziła, że weźmie na warunek. Ola jest też alfą i omegą, a więc w sumie nikt nie wie, po co jej studia. Jest prawnikiem, lekarzem, politykiem oraz fizykiem w jednym. Inni nie mają pojęcia. A jeśli ona nie wie, to zawsze ma znajomego, bądź jej mama ma o danym zagadnieniu pojęcie. Ola również jest oszczędna, bo po przeprowadzce, wraz z jej rodzicami, pod miasto obok miejscowości, w której studiujemy, oszczędza na wynajęciu mieszkania, a my wszyscy robimy źle, bo wynajmujemy. Z takim opisem Oli mogę zacząć właściwe epizody.

1. Integracja.

Na początku każdego roku akademickiego z grupą staramy się gdzieś wyjść. Wiadomo, nie każdy może wpaść, bo nie odpowiada mu termin albo coś. Nie naciskamy. Ola, gdy została zaproszona na taki wypad, odpowiedziała, że ona nie pójdzie, bo nie ma jak wrócić do domu po godzinie 23. Odparliśmy, że możemy ją odprowadzić na ostatni pociąg, jeśli chce z nami pójść i boi się wracać sama na pociąg. Spytała się, czy dalej pójdziemy się bawić. Odpowiedzieliśmy, że owszem, bo planowaliśmy iść do klubu. W takim razie odparła, że ona nie przyjdzie, bo ominie ją zabawa, a my po jej odprowadzeniu jako koledzy powinniśmy skończyć imprezę. I żeby była jasność - nie zaproponowaliśmy jej noclegu u żadnego z nas, chociaż znalazłoby się miejsce, bo znaliśmy ją wtedy jakieś 1,5 tygodnia, czyli była mimo wszystko obca. No ale cóż, ogarnęliśmy imprezę sami, ktoś wrzucił zdjęcie na fejsa. Pod zdjęciem komentarz od Oli "Fajnie się beze mnie bawicie :*”. Wiedzieliśmy już, że z Olą będzie ciekawie.

2. Różnice programowe.

Jako, że miała do nadrobienia przedmiot X, który zdaliśmy w 3. semestrze, to prosiła nas o książki. Wyjaśniliśmy jej, że książek żadnych nie mieliśmy, bo wszystko dostawaliśmy na wykładach. Ona również, tak jak my wcześniej, dostała skrypt z pytaniami od prowadzącego, które gdyby tylko chodziła na zajęcia, opracowywałaby na bieżąco. Jak się okazało - nie chodziła ona na wykłady, bo myślała, że uda jej się nadrobić z książki i wykłady były na 8 rano, a ona takiego dojazdu nie miała (co było oczywistym kłamstwem). Potem zaczęła prosić o notatki. Zaśmialiśmy się, że nic za darmo, ale ktoś jej poradził, żeby odszukała w plikach grupy na fejsie, bo wrzucaliśmy sobie opracowane pytania. To był chyba za duży wysiłek, bo była obrażona za to, że kazaliśmy jej płacić.

3. Święta i wolne.

Tak wyszło, że niektóre przedmioty nam się już skończyły i zarówno w środę, jak i czwartek mieliśmy mieć łącznie 4 przedmioty. Ustaliliśmy z prowadzącymi, że chcemy to odrobić i mieć wolne do Trzech Króli. Wszyscy się zgodzili. Raz mieliśmy przyjść wcześniej przez następne 3 zajęcia, raz zrobiliśmy maraton. I pojawił się problem ćwiczeń obowiązkowych, z których zaliczenie jest na obecność. Prowadząca zaproponowała, żebyśmy zostawali po zajęciach po godzinie i odrobili to, co mieliśmy w ciągu dwóch tygodni. Wszyscy się zgodzili. Nawet Ola. Jednak na świętach będąc, widzimy jej post na grupie, w którym mówi, że ona jednak chce mieć te ćwiczenia normalnie 3 stycznia i napisała już do dziekanatu w tej sprawie. Dobrze, że ktoś w dziekanacie był racjonalny i wiedząc o tle sytuacji, postanowił napisać do starosty grupy z informacją, że zapoznali się z naszym mailem (który poszedł zaraz po tym, jak Ola wstawiła na fejsa swojego posta) i że zajęcia będą tak, jak ustaliliśmy z prowadzącą.

4. Ogólne współżycie społeczne.

Na porządku dziennym od Oli usłyszysz:
-"Boże, jak ja się dzisiaj nie wyspałam. Musiałam wstać o 5 rano, żeby przyjechać na te zajęcia" <Gdy dzieli ją od miasta 15 km>.
-"Ej, a dlaczego nikt mi nie powiedział, że dzisiaj jest kolos?" <gdy kolokwia zapowiedziane są przez wykładowce co tydzień>.
-"Mogę notatki?" <po godzinie siedzenia na zajęciach i patrzenia w telefon, zamiast notowania>.
-"A starczy mi ECTS-ów, jak nie zdam X? Czy będę musiała już powtarzać?" <nie wiem, ile ECTS masz i się na warunkach nie znam, bo ich nie miałam>.
-"A ja uważam, że PiS to okropna partia" <gdy dosłownie 5 minut wcześniej w dyskusji zachwalała reformę sądownictwa, bo "ktoś się wziął za tę klikę" i 500+>.
-"Ona nie wie gdzie jest ulica X, bo ona mieszkała w Warszawie;
Ona nie wie gdzie jest ten konkretny punkt ksero, bo ona w Warszawie miała pod blokiem;
Ona nie lubi jeździć pociągiem, bo metro w Warszawie jest lepsze" <tu pasuje cokolwiek, bo i tak zaraz będzie "bo w Warszawie”>.

Tak że często dorosłość jest tylko cyferką w dowodzie, co Ola udowadnia mi i całej grupie co chwilę.

studia

by ~studentkazwielkiegomiasta
Dodaj nowy komentarz
avatar Zmora
10 18

"Boże, jak ja się dzisiaj nie wyspałam. Musiałam wstać o 5 rano, żeby przyjechać na te zajęcia" <Gdy dzieli ją od miasta 15 km> Huh, pytanie tylko czym dojeżdża i na którą te zajęcia. Moja rodzinka mieszka 20 kilometrów od miasta (od centrum), a siostra na 8 do szkoły wstaje o 5 rano, bo dojazd jest tak masakryczny, że łatwiej sobie oczy wydłubać i na ślepo iść piechotą. No, ale ona dojeżdża pociągiem podmiejskim (nie SKM czy inne badziewie, tylko zwyczajna kolej) i do tego ma jakąś wewnętrzną potrzebę tapetowania się co rano (ale obecnie większość kobiet makijaż przed wyjściem nakłada, a wydaje mi się, że siostra się i tak w miarę szybko uwija).

Odpowiedz
avatar Carima
19 21

@Zmora: Ja w liceum miałam beznadziejny dojazd do szkoły. 25km do szkoły, autobus 8km od domu :) Wstawałam o 5:30, o 6:15 mama podrzucała mnie do miasteczka na autobus (jeździła do pracy na 7, ale w innym kierunku i musiała nadrabiać kilometry), czekałam do 6:45 na autobus i 7:40 byłam pod szkołą. Nawet jak lekcje od 11... Wracałam do domu najwcześniej koło 16:00 bo jeszcze ktoś (najczęściej mama kończąca pracę o 15) mnie musiał odebrać z przystanku. Jak kończyłam wcześniej lekcje to szłam sobie na zakupy. Jak później - to wracałam i o 18 czasami. Nauczyłam się czytelnie pisać w trzęsącym się autobusie, spać w autobusie i spać w świetlicy przed lekcjami. "Ja to proszę pana, mam bardzo dobre połączenie..." Ale sama sobie wybrałam to liceum z tym profilem i musiałam się przemęczyć :D

Odpowiedz
avatar Limek
8 12

@Zmora: no tak, ale autor stwierdzil, ze "to zla kobieta jest", wiec logika sie wylacza w tym momencie.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
3 7

@Carima: Wow, jestem pod wrażeniem wytrwałości :) Technikum, które sobie wybrałem miałem jakieś 400m od domu :) Nie pamiętam w której klasie, ale na 1 lekcje, zaczynała się o 7:10, wstawałem zazwyczaj około 7:25.

Odpowiedz
avatar Habiel
3 7

@Zmora: Ja akurat znam analogiczną sytuację do opisanej z historii. Mam koleżankę z miasta oddalonego o ok. 1h pociągiem od uczelni. Dojazd ma bardzo w porządku- od 5 rano do 7-8 wieczorem pociąg co godzinę. I też słyszałam marudzenie, że ona musi wstawać o 5 rano żeby zdążyć i się nie wysypia. Albo że my na miejscu powinniśmy przychodzić na ranne zajęcia, bo w końcu nas wiąże tylko komunikacja miejska i możemy wstać nawet 30 minut przed zajęciami i zdążymy. Zajęcia mamy zazwyczaj na okolice 9 rano. Dopiero ukróciłam jej marudzenie stwierdzeniem, że jak się jej nie podoba dojeżdżanie to może się wyprowadzić od rodziców i wynająć gdzieś pokój.

Odpowiedz
avatar Zmora
3 7

@Habiel: Nie nazwałabym pociągu co godzinę porządnym dojazdem. Znając życie taki pociąg jest w okolicach pełnej godziny, a jak wiadomo na uczelnię od tego pociągu też dojść trzeba (nawet jeśli uczelnia jest tuż obok, to jednak to jest kilka minut). Czyli pociągiem o ósmej już można być spóźnionym na te 9. Czyli trzeba jechać pociągiem o 7. Jeszcze dojście na stację, śniadanie, prysznic, tapeta, bóg wie co, trochę wyolbrzymienia i spokojnie można to do 5 rano rozciągnąć. Oczywiście, marudzenie i mówienie innym jak to oni mają lepiej, więc powinni robić więcej, jest całkowicie niewskazane. Ale nie wmawiaj mi, że dojazd pociągiem jest normalnie porównywalny z dojazdem komunikacją miejską. O ile ktoś nie wybrał sobie szkoły na kompletnie innym końcu miasta niż mieszka, to komunikacja przedstawia więcej opcji i jest szybsza od dojazdu pociągiem z zadupia.

Odpowiedz
avatar Habiel
-2 2

@Zmora: Dojeżdżałam do LO oddalonego o ponad 20 km, więc wiem z czym się dojazdy łączą. I miałam jeden autobus do o 7 rano i dwa lub trzy z (zależy jak kończyłam lekcje). Nie marudziłam nikomu, że muszę wstawać o 6 rano. I twierdzę, że dojazd co godzinę jest bardzo dobrą opcją. Szczególnie gdy studenci za pociąg płacą wręcz groszowe sprawy.

Odpowiedz
avatar Molochor
3 3

@Zmora: Dojazd co godzinę =/= godzina dojazdu. Ale fakt, jeden przejazd na godzinę to nie jest dobry dojazd, zwłaszcza jak na warunki studenckie (raz, że zwykle studiuje się w dużych miastach, dwa, że zajęcia często są rozrzucone po całym dniu). Natomiast jak się chce korzystać z wygód własnego mieszkania, to trzeba iść na kompromisy - np. we Wrocławiu można sobie mieszkać w akademiku i mieć na uczelnię 4-5 przystanków tramwajem, gdzie tramwajów jeździ 4 i ze 2 autobusy do tego, a można wynajmować pokój/mieszkanie w imię lepszych warunków gdzieś dalej od centrum i się wozić w mniej komfortowy sposób. Też czasem wstaję chwilę po 5 żeby dojechać na zajęcia na 7.30 - szczęśliwy nie jestem, ale można przeżyć. No i jak się tak ma co rano, to się chodzi spać o 9 czy 10 i jest się wyspanym, proste.

Odpowiedz
avatar leprechaun
1 1

@Zmora: W mojej "metropolii" dojazdy są tak fenomenalnie rozplanowane, że pasują tylko emerytom i może jeszcze bezrobotnym (pod warunkiem, że nie muszą zbyt często po urzędach biegać). Uczniowie i ludzie pracujący są natomiast w zimnej, bladej rzyci. :/ Najczęściej bardziej opłacalnie wychodzi przejść / przejechać na rowerze te 8-9km, niż z wielkim trudem próbować jakoś połączyć swój rozkład dnia z kosmicznym rozkładem jazdy autobusów. Problem zaczyna się w momencie, kiedy nie ma takiej możliwości, bo np. latem po przejechaniu 9km na rowerze człowiek jest mokry jak szczur, więc dla wszelkich osób pracujących biurowo / w obsłudze klienta jest to problem. Nie ma też gdzie zostawiać bezpiecznie rowerów, a wszystko, co u nas nie jest przykręcone do podłoża, znika w mgnieniu oka. -_-

Odpowiedz
avatar BORCH
0 2

@Zmora: A ja to do szkoły miałem pod górkę i w śniegu do pasa nawet w lipcu i sierpniu :)

Odpowiedz
avatar GlaNiK
5 9

@xyRon: Myślę, że zmieni dla PiS. Będą mogli "chronić" swoich. Co wcale nie znaczy, że obecne sądy też tego nie robią.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

Znam takich. ...u was na prowincji...., ...bo u nas w stolicy..., u nas w wawie..., a w indeksie miejsce urodzenia: Ustrzyki Górne ;)

Odpowiedz
avatar lenalena
9 11

W naszej Wsi pewni ludzie zakupili dom. I każda, każdziuteńka rozmowa z facetem zaczyna się lub kończy: -Bo u nas, we Wrocławiu... Najczęściej w sklepach, po narzekaniach na cenę, jakość, wygląd, słychać jak to we Wrocławiu jest lepiej, szybciej, ładniej... Aż jakaś babka w sklepie nie wytrzymała: -To wy...aj pan spowrotem do Wrocławia!

Odpowiedz
avatar Garrett
8 8

Najbardziej rozśmieszyło mnie drugie zdanie :)

Odpowiedz
avatar BORCH
0 0

Zawsze twierdziłem, że cyferka w dowodzie oznacza pełnoletniość a nie dorosłość !!

Odpowiedz
avatar SmutneSprawy
0 2

Czyli masz notatki, ale nie ma nic za darmo? Musiałeś się strasznie napracować Skoro odpowiedzi podyktował wam prowadzący na wykładzie. Sory, ale serio śmieszą mnie takie teksty. Dziewczyna widocznie zakładała, że nauczy się z podręcznika, a tu okazało się że to jednak śmieszny przedmiot, z którego materiał ogranicza się do 30 godzin wykładu. Ale oczywiście nikt z was nie da jej notatek, bo przecież trzeba samemu chodzić i pisać. Studiuję dwa kierunki i zauważyłam ciekawą zależność. Jeśli na danym przedmiocie masz do opanowania podrecznik 600 stron plus wykłady,na których nie jest przerobiona nawet 1/5 materiału - zawsze znajdzie się grupa 10 osób które opracują wspólnie skrypt i udostępnią na fb/mailu. Kiedy napiszesz na ogólnym forum i poprosisz o notatki, zawsze ci ktos cos wrzuci. drugi kierunek - uczelnia ma bardzo niski poziom, ale przyjmuje studentów na potęgę. Materiał na egzamin jest śmieszny. Obejmuje np. 30 stron z wykładu. Z wykładu, który jest co roku taki sam. Nikt, absolutnie nikt nie da ci notatek, bo nie ma nic za darmo. On poświęcił swój czas na ich robienie i chodzenie. tym sposobem wielu studentów chodzi na wszystkie wykłady i narzekają, że na nic nie mają czasu, bo wykłady sa w takich ciezkich godzinach. Być może gdyby, nie okazywali się małymi chamami, to dostali by cześć notek od osób którym ten wykład zwyczajnie godzinowo pasuje w plan. Sami mieli by zaoszczędzone pół dnia.

Odpowiedz
Udostępnij