Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Kasjerka w monopolowym chyba za bardzo wczuła się w swoją rolę. Tatko…

Kasjerka w monopolowym chyba za bardzo wczuła się w swoją rolę.

Tatko posłał mnie po piwo marki Kuflowe - nie wiem jak można to pić, ale jak sobie zażyczył to rzecz święta.

W wyżej wymienionym piwie lubuje się również Maryśka - osiedlowa żulietta (ale o tym za chwilę).

Stanęłam grzecznie w kolejce, a gdy nadeszła moja kolej poprosiłam o ów napój bogów.

Co powiedziała pani za ladą?

- Jak Kuflowe to wiem już dla kogo (miała na myśli Żuliettę M). Nie sprzedam.

Nie miałam ochoty na żarty, więc ostrzejszym tonem upomniałam paniusię, że nie jej zakichany interes dla kogo to kupuję, mam skończone 25 lat oraz dowód osobisty do wglądu, jeżeli jest potrzeba okazania takowego.

Podziałało.

Z fochem wypisanym na twarzy nabiła towar na kasę i ciężko obrażona podała kwotę do zapłaty. Baaaa - usłyszałam,iż jestem PRZEMĄDRZAŁA...

A ja się zastanawiam nad jednym - czy to, że ktoś może ma ochotę wypić tańsze piwo czyni go posłannikiem żuliett, które są wywalane ze sklepu z wiadomych względów?

No chyba nie.

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Rak77
12 20

"poprosiłam o owy napój bogów" - zaimek wskazujący odmienia się przez liczby, rodzaje i osoby. Kiedyś miałem gotowca do wklejenia ale już mi się nie chce szukać.

Odpowiedz
avatar Lypa
7 17

Nie ma w języku polskim słowa "owy".

Odpowiedz
avatar Rak77
5 7

@rodzynek2: zaimek wskazujący ów - rodzaj męski (nigdy owy) owa - rodzaj żeński owo - rodzaj nijaki (nigdy owe) Nagminnie stosowany w sposób nieprawidłowy i często nadużywany. Jego zadaniem jest wyróżnić spośród grupy. W innym przypadku powinno się użyć zaimka ten/ta/to Polszczyzna jest językiem fleksyjnym, więc wyrażenia odmienne powinniśmy bezwzględnie odmieniać. Zaimek ów jak przymiotniki ma formy rodzaju, liczby i przypadka i jak przymiotnik składniowo dostosowuje się do wyrazu określanego (ów dom, owi znajomi, owo miejsce, owej dziewczyny)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 13

@Minny_Jackson: Żulietta Maryśka kręci się pod monopolowym non stop. Mogła zostać zauważona przez szklane drzwi. Szczerze - Kuflowe piłam JEDEN raz,i myślałam,że puszczę pawia.Co kto lubi. Jak ojciec chciał i dał finans na to - jego biznes.

Odpowiedz
avatar Minny_Jackson
1 1

@HermionaGranger: Dla mnie dziwna była reakcja sprzedającej, więc Żulietta musiała nieźle nawywijać skoro nie chce sprzedać tego akurat piwa innym klientom, szczególnie gdy ta kręci się przy drzwiach. :P

Odpowiedz
avatar rodzynek2
4 4

@Minny_Jackson: Może aż tak nie znam się na tych przepisach dt sprzedaży papierosów i alkoholu nieletnim. Ale z Twojego komentarza wynika, że właściwie to strach sprzedawać alkohol komukolwiek, bo, a nuż, zaniesie "towar" nieletnim i można stracić koncesje i niezłe kary zapłacić.

Odpowiedz
avatar Armagedon
11 11

@rodzynek2: Dokładnie. A jeśli chodzi o przepisy. Kasjer nie jest odpowiedzialny za to, że osoba dorosła kupiła alkohol (lub papierosy) dla małolata, natomiast jest za to odpowiedzialny ów dorosły. I - przyłapany - ponosi za to odpowiedzialność karną.

Odpowiedz
avatar Armagedon
6 6

A z jakich "wiadomych względów" żulietty są wywalane ze sklepu? Bo w moim osiedlowym KAŻDY kto ma pieniążka i chce dokonać zakupu jest obsłużony. I nie widzę powodu, dla którego miałby nie być. Poza tym: "Art. 135 Kto, zajmując się sprzedażą towarów w przedsiębiorstwie handlu detalicznego lub w przedsiębiorstwie gastronomicznym, ukrywa przed nabywcą towar przeznaczony do sprzedaży lub umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia sprzedaży takiego towaru, podlega karze grzywny." Więc jeśli żulietta jest trzeźwa i ma czym płacić - nikt nie ma prawa wywalić jej ze sklepu, lub odmówić obsługi. Tym bardziej, że żulietty - oprócz tego, że piją - to również jedzą. A już to, dla kogo klient kupuje piwo, gorzałę, albo papierosy - gówno powinno sprzedawcę obchodzić. CHYBA ŻE wie dokładnie, że to dla nieletnich co czekają pod sklepem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

@Armagedon: Miałam na myśli bycie pod wpływem oraz.. no zapach wiadomo czego. Poza tym Maryśka wystaje pod monopolowym i żebrze namiętnie - a to o papierosa a to o 50 groszy.

Odpowiedz
avatar Armagedon
6 6

@HermionaGranger: Czyli uważasz, że gdybyś FAKTYCZNIE kupowała to piwo dla żulietty - to już ekspedientka miałaby prawo ci go nie sprzedać?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 7

@Armagedon:Po pierwsze - jeszcze mi tak nie odwaliło,żeby kupować piwo Maryśce. Po drugie - jak widzisz, postawiłam się babie za ladą i powinno ją to gunwo obchodzić komu kupuję to nieszczęsne Kuflowe - o czym ją poinformowałam. Dowiedziałam się,że jestem przemądrzała. Yhym,ta jasne. Po prostu nie boję się mieć własnego zdania i nigdy nie będę siedziała jak mysz pod miotłą.

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
3 3

@Armagedon: To ja się podepnę i opowiem co się wczoraj w nocy i w dzień poprzedzający u mnie działo. Sobota święto, więc ruch spory, przed wejściem do sklepu stanął se pan żul i każdego kto wchodził zaczepia. Koleżanka najpierw grzecznie, później coraz mniej grzecznie wygania, ten wraca jak bumerang. W końcu mężowi koleżanki, który przyszedł ją "odebrać", udaje się żula przekonać, że sobie nie życzymy (a raczej klienci nie życzą) takiego nagabywania. Ja przyszłam na noc, koleżanka mnie o perypetiach z żulem poinformowała. Wyszła z mężem do domu, nie minęło dziesięć minut, a pan (o zapachu jaki roztaczał jeszcze będzie akapit) się w moich drzwiach zmaterializował, zdaje się zauważył, że silniejszy argument (mąż koleżanki) zniknął ;) no i zaczepia klientów. Wychyliłam się przez okienko i mówię tak: "Panie, jeszcze raz zobaczę, że zaczepiasz pan klientów, to nic tu więcej nie kupisz, ani żadnej butelki nie oddasz". Nie mijają dwie minuty, kolejny klient zaczepiony. Udało się żulowi coś ugrać, chce piwo. No nie, coś chyba mówiłam. On jest klient i płaci. OK, to jak tak, to wzywaj pan policję, zobaczymy, czy dostanę mandat za odmowę sprzedaży. Poszedł, za chwilę klient mu to piwo kupił. Kilka godzin spokoju, zamknęłam drzwi, sprzedaję przez okienko. Obsługuję jednego klienta, zrobiła się kolejka, zauważam, że pan żul ludzi w kolejce o "pisiont groszy" molestuje. Za chwilę, jak się kolejka skończyła, podchodzi po piwo. NIE. Następni klienci kupują piwo dla pana żula "czemu mu pani nie sprzedaje?". Tłumaczę, że stoi i nagabuje każdego, kto przychodzi, ludzie sobie nie życzą. "Ach, no tak, rozumiem." Kilka minut później, następny klient, przyjęłam zamówienie, poszłam nabić, podchodzę do okienka, żeby przyjąć zapłatę i słyszę, jak klient gdzieś w bok mówi "...tylko tu przeszkadzasz". Wydałam towar i resztę, klient poszedł, ja się wychylam i co widzę? stoi żul trzy metry w bok od wejścia i sobie piwo pije. No sorry, ale teraz to już na niego nakrzyczałam, że wypad sprzed mojego sklepu, nie będzie mi przed wejściem chlać (dla niezaznajomionych z tematem, jak ktoś pije przed sklepem, to, jeśli się trafi nadgorliwy patrol policji, może to skutkować nawet utratą zezwolenia na sprzedaż alkoholu - bardzo małe prawdopodobieństwo, ale zawsze. Teoretycznie powinnam za każdym razem wzywać policję jak zauważę). Jeszcze się ze mną kłócić próbował... Najwyraźniej "teraz to sobie u mnie nagrabiłaś" (sic!). W końcu polazł w cholerę. Obiecany akapit o aromacie ;) Opisywany pan przebywał wewnątrz sklepu może ze dwie minuty. Wietrzyłam tak z pół godziny (później już mi się za zimno zrobiło), wypsikałam chyba z pół odświeżacza powietrza, jeszcze z godzinę później czułam zapaszek pozostawiony przez żula, pomimo przebywania cały czas na sali sprzedaży, więc teoretycznie powinnam się "przyzwyczaić". Co do samej nuty zapachowej, to napiszę tak: Wigilia była dwa tygodnie temu. Ten pan chyba od Wigilii trzymał w kieszeniach zapas karpia, bo walił po prostu zgniłą rybą. Czy duże prawdopodobieństwo, że, jeśli podejdę do lady w czasie kiedy taki pan przebywa po jej drugiej stronie, to zwyczajnie puszczę na tę ladę pawia, to jest wystarczający powód do odmowy sprzedaży? Wy byście wzięli pieniądze z ręki takiego człowieka? Jeszcze jedno. Zysk z piwa kupionego przez żula - 15 groszy. Usłyszeć od ludzi, którzy właśnie zostawili u Ciebie ponad trzy stówy, że więcej tu nie przyjdą, bo tu śmierdzi - bezcenne. Za wszystko inne... ;) P.S. Nie mam Kuflowego, więc to na pewno nie u mnie akcja z historii :) Proszę o zauważenie, że nikomu, oprócz głównego bohatera, sprzedaży nie odmówiłam. edit: Jeszcze tylko chciałam dodać, odpowiedź na niezdane pytanie: czemu nie wezwałam policji? Bo wiem z doświadczenia, że nic by nie zrobili i jeszcze mieliby do mnie pretensje. Na mandat (za spożywanie w miejscu publicznym) dla takiego szkoda papieru, a zabrać by go nie zabrali, bo na wyposażeniu masek gazowych nie mają.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 stycznia 2018 o 0:52

avatar Baobhan_Sith
0 0

Pani sprzedająca zamiast być ekspedientką ma ambicje na zostanie wróżką.

Odpowiedz
avatar popielica
-1 1

@Baobhan_Sith: "pani jest totalnie wróżką" :D if U know :D

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
0 0

@Baobhan_Sith: Wszystkie ekspedientki to wróżki. - Piwo! - Jakie? - To pani nie wie?! ;)

Odpowiedz
Udostępnij