Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dziś o kupowaniu mieszkania słów kilka... Będzie długo, bo wczoraj mnie krew…

Dziś o kupowaniu mieszkania słów kilka... Będzie długo, bo wczoraj mnie krew zalała i muszę się wygadać. Historia piekielna chyba z obydwu stron, my bijemy się w pierś, byliśmy głupi i gdyby nie to, że mieszkanie jest naprawdę przepiękne, a i czas nas gonił, to do transakcji by nie doszło, bo ostrzegawczych lampek było od cholery. Na potrzeby historii ludzi od których mieszkanie kupiliśmy nazwę roboczo Byłymi Właścicielami (BW). Historia w pigułce (zaczęła się w ostatnim tygodniu stycznia 2017):


-nie ma negocjacji ceny, jest, jaka jest, jak nie pasi, to nara;
-przy ustalaniu szczegółów kupna BW sami proponują zaliczkę w umowie przedwstępnej, jednak sami mamy tą umowę przygotować, bo to w końcu nam zależy;
-przesyłamy wersję roboczą do wglądu, dzwonią BW i mówią, że drobny błąd, bo tam powinien być zadatek, a nie zaliczka, ale spoko, bo to to samo. Na nasz sprzeciw, że wiemy, jaka jest różnica odpowiedź jest jedna - im się w takim razie przejęzyczyło, miał być zadatek i albo się zgadzamy albo nara;
-oryginalnie propozycja BW byłą taka, że podpisujemy akt notarialny, oni dostają kasę i mieszkają w mieszkaniu do września, w ramach rekompensaty dostaniemy 1000 miesięcznie za wynajem (Poznań, mieszkanie 3 pokojowe, prawie 80m2). Podziałał tylko argument, że powiększy nam się rodzina i taka opcja nie wchodzi w grę;
-odbiór mieszkania - ma być napisane, ze 30 kwietnia. Koniec i kropka. Jeśli nawet będą gotowi wcześniej to i tak ma być 30 bo tak. Oczywiście kasa jak najszybciej, może być nawet w lutym;
-umowa przedwstępna podpisana razem z aneksem co w mieszkaniu zostaje. Trochę nas dziwiło, że zabierają plafony, żyrandole i karnisze, no ale ok, zgodziliśmy się;
-dostarczyliśmy listę dokumentów potrzebnych dla nas do załatwienia kredytu, z drugiej strony narzekania, że trzeba się będzie z pracy urwać i jak to tak (sami mieli na to mieszkanie kredyt, więc wiedzieli z czym to się je);
-załatwiali wszystko w takim tempie, że nasze procedury ruszyły na początku marca (umowa podpisana na początku lutego), oczywiście trzeba było po wszystko do nich jechać w tylko im odpowiadającym terminie;
-nadchodzi kwiecień, mówimy, że kredyt przyznany i szukamy notariusza, mąż dostaje po kilka telefonów dziennie, czy już;
-notariusz był na tyle spoko, że obiecał przesłać wzór aktu jak otrzyma wszystkie potrzebne dane, nie zgadniecie kto znowu nawalił i wszystko wstrzymywał...;
-dostosowaliśmy się co do dnia podpisania aktu, zapraszamy na 9. BW z pretensjami, że znowu się trzeba z pracy zwalniać i oni chcą na 8. Tłumaczymy, że notariusz pracuje od 9, niestety trafiamy w mur, po drugiej stronie dzikie zdziwienie, dlaczego notariusz nie może przyjść do pracy chociaż pół godziny wcześniej;
-pierdyliard telefonów, że miał być wzór a nie ma! (dostarczyli dane tak, że ostatecznie wzór dostaliśmy na dzień przed podpisaniem);
-na podpisaniu dowiadujemy się, że lustro z korytarza jednak zostaje, chcieli je zabrać, ale prewencyjnie przykleili je do ściany tak mocno, że nie umieją go ściągnąć bez uszczerbku;
-przychodzą, siadają, chcą kawę, po czym 10 minut wszyscy słuchamy jaka niedobra kawa, oni to mają zajebisty ekspres w domu, tam to dopiero jest kawa;
-na odczytaniu aktu zgrzyt i awantura, dlaczego oni mają płacić za wykreślenie ich hipoteki z księgi wieczystej. Mąż tłumaczy, że to ich hipoteka i że tak się przyjęło, tak samo jak przyjęło się, że wynagrodzenie notariusza opłaca kupujący. Nope, ściana, założyli ręce na piersiach i nie, oni tego płacić nie będą i koniec. Padło nawet 'mi nie przeszkadza, że ta hipoteka tam jest', ogólnie siedzą i mówią, że albo my to bierzemy na siebie, albo nic nie podpisujemy. Notariusz zażenowany wychodzi, próbujemy jeszcze coś tłumaczyć, ale ostatecznie z koniem się kopać nie będziemy, zapłacimy tą stówę. Są podpisy, jesteśmy umówieni na odebranie mieszkania (nie, nie ma mowy o chociaż dzień wcześniej), ufff...;
-grzecznościowo umawiamy się, że do września informujemy o poleconej korespondencji, wiadomo, nie zawsze uda się zmienić wszystkie adresy od razu;
-nauczeni doświadczeniem, redagujemy protokół zdawczo odbiorczy, jednak z braku drukarki piszemy go ręcznie. Umówieni jesteśmy na 16, bo tylko taka godzina im pasuje. O 14 telefon, że oni już i czy możemy już przyjechać. Jasne, że nie mają protokołu, przecież my tacy zorganizowani, oni się nie musieli o nic martwić wcześniej to założyli, że to też zrobimy. Foch, że przyjedziemy o 16, bo muszę ten cholerny protokół napisać;
-mieszkanie w lekkiej ciemności, bo powykręcali większość żarówek, po mieszkaniu biegają dzieci wrzeszcząc 'domek, domek'. Jak zobaczyłam w jakim stanie jest mieszkanie, myślałam, że się rozpłaczę. Wiadomo, że na rynku wtórnym trzeba się liczyć z odświeżeniem, ale tu z odświeżenia zrobił się spory remont. Otóż Janusz Biznesu wszystko wieszał na kołki, a, że nie umiał wywiercić na nie dziury, to wszystkie ściany w mieszkaniu były w mini kraterach, z których żałośnie dyndały wcześniej wspomniane kołki. Pozabierali z domu wszystko, co tylko dało się wyrwać, łącznie z listwami, kołkami blokującymi drzwi przed uderzeniem w ścianę, wyrwali nawet haczyki z drzwi w łazience pozostawiając nam dwie wyrwy z którymi nic się nie da zrobić. Pokój dzieci zdewastowany, ściany popisane, dzieci radośnie obdrapują palcami framugi. Dowiadujemy się jeszcze, że zepsuła się słuchawka w prysznicu, ale to tam stówa to se kupimy... Teraz zachowałabym się inaczej, ale wtedy opadło mi wszystko, chciałam już tylko, żeby sobie poszli, podpisaliśmy co trzeba i czekaliśmy jeszcze na jeden dokument z ich strony;
-obraza majestatu, bo poprosiliśmy, żeby ten jeden raz to oni nam coś dostarczyli;
-hitem remontu okazały się okna. Janusz tak bardzo chciał przyoszczędzić, że okna uszczelnił oklejając brudne framugi zwykłą taśmą klejącą. Wyczyszczenie tego i zdrapanie całej taśmy zajęło nam dwa dni...;
-zgodnie z wcześniejszym ustaleniem sprawdzam od czasu do czasu skrzynkę, trafił się jeden polecony, zostali poinformowani;
-przyszedł wrzesień, powiększyła nam się rodzina, był moment, że przez miesiąc żadne z nas do skrzynki nie zaglądało. Ostatecznie doszliśmy do wniosku, że umówieni byliśmy na listy do września, więc wybrałam się na pocztę i wszystko co przyszło potem odesłałam do nadawców, a polecone wracały sobie same. Mąż kilka razy wpadł na BW, zdawkowe cześć i lecieli w drugą stronę. Aż do wczoraj.

Dostaję maila, czy jest jakieś awizo, bo oni czekają na ważne dokumenty (przypominam, mamy styczeń, mieszkanie kupione w kwietniu). Odpisuję zgodnie z prawdą, że awizo nie było w ostatnim czasie, no i że tak jak się umawialiśmy od września wszystko jest odsyłane. Dostaję odpowiedź pełną jadu, czemu nikt ich nie powiadomił, oni czekają i w ogóle! Przypomniało im się we wrześniu i dopiero wtedy adres zmienili (nie, nie poinformowali nas, że coś takiego się może zdarzyć, jak mijali mojego męża, też nic nie mówili).

No i coś we mnie pękło i piekielnie odpisałam odnosząc się do cytatu z podpisywania aktu, że mi te listy i awiza od września absolutnie nie przeszkadzały w skrzynce. Jak wrzucałam ich odpowiedź do spamu, mignęło mi coś o gówniarzach bawiących się w dorosłych.

Nie ogarniam, jak można wyżywać się na kimś za własne zaniedbanie... Gdyby mi zależało na jakiejś przesyłce, to bym codziennie była na poczcie, zwłaszcza że to było to samo osiedle, albo chociaż dała znać... Widać dla niektórych dorosłość to znalezienie jeleni, którzy będą robili wszystko za nich, a oni będą siedzieć jak paniska i dyktować warunki. Plus z tego wszystkiego jest jeden, raczej kontaktu z ich strony już nie będzie :)
Przepraszam, że tak długo, ale musiałam się wygadać, już mi lepiej :)

poznań; kupno_mieszkania

by Korpomama
Dodaj nowy komentarz
avatar 33333
20 22

"Trochę nas dziwiło, że zabierają plafony, żyrandole i karnisze, no ale ok, zgodziliśmy się" .... a co w tym takiego dziwnego , ja pierwszy raz słyszę ,że kupujący żąda zostawienia takich rzeczy. Zdziwiłabym się jakby wykręcili włączniki , ale żyrandol , albo karnisz ?

Odpowiedz
avatar Korpomama
10 18

@33333: dla mnie to była nowosc, sprzedawalam i kupowalam wczesniej mieszkanie i wszystkie tego typu rzeczy zostawaly. Jesli to normalne zachowanie, to oddaje honor w tym punkcie :)

Odpowiedz
avatar vonKlauS
8 10

@33333: ale żeby haczyki w łazience z drzwi wyrywać dewastując je?

Odpowiedz
avatar Jorn
12 20

OK, niektóre (nawet większość) z opisanych tu zachowań sa pikielne, ale co jest złego w tym, że odmawiają negocjacji ceny? Albo, że zabierają żyrandole? Albo, że nie chcą przyspieszyć przekazania mieszkania?

Odpowiedz
avatar Habiel
13 21

@Jorn: Jednak jak kupujesz mieszkanie to chcesz w nim mieszkać jak najszybciej, więc takie przeciąganie jest piekielne według mnie tym bardziej, że w Poznaniu za 1000 zł to czasem wynajmuje się jeden pokój, a nie całe mieszkanie. Ale jak strony ustaliły, tak mają.

Odpowiedz
avatar szafa
0 0

@Habiel: Dokładnie. Normą jest na rynku wtórnym, że osoba sprzedająca mieszkanie kupuje kolejne i potrzebuje na to trochę czasu. Moi rodzice dwukrotnie sprzedawali mieszkanie i zawsze mieli parę miesięcy po sprzedaży na przeprowadzkę. Też nie widzę piekielności, zwłaszcza że koniec końców przecież się zgodzili na Waszą opcję.

Odpowiedz
avatar pasia251
31 35

Sprzedający piekielni, ale wy im na to pozwoliliście. Jak bezwolne baranki ustępowaliście w każdym kolejnym punkcie, zapłaciliście za wszystko i jeszcze nie odezwaliście się słowem na przekazanie wam mieszkania w gorszym stanie niż było umówione.

Odpowiedz
avatar Korpomama
15 19

@pasia251: zgadzam sie i posypuje glowe popiolem, dalismy sobie wejsc na glowe a usprawiedliwialismy to ciaza i tym, ze mieszkanie jest naprawde piekne. Teraz ze swojej strony postapilibysmy zupelnie inaczej, ale juz po ptokach, wiec mamy pod tym wzgledem pretensje tylko do siebie.

Odpowiedz
avatar vonKlauS
8 10

@pasia251: pozwolili, bo co mieli zrobić? Jak negocjować z kimś którego argumentacją jest "nie, bo nie". Jak zmusić ich by wzięli na siebie wypis z hipoteki?

Odpowiedz
avatar afr0dyzjak
3 5

@vonKlauS: Nie o sam wypis z hipoteki chodzi, ale sąsiadka wyrżnęła ich na każdym kroku, aż dziwne, że dorośli ludzie nie spisali protokołu po wizytacji w mieszkaniu na podstawie stanu faktycznego. Na wszystko się godzili, dosłownie, jak baranki prowadzone na rzeź. To jest przykre. Nie jest wytłumaczeniem, że ciąża i mieszkanie piękne - tu chodzi o grubą kasę, że aż dziw, że ani razu lampka się nie zapaliła, tylko brnęli w to ślepo dalej... I jeszcze tak bardzo zaufać obcej sąsiadce, na słowo, no bożeż ty mój.

Odpowiedz
avatar Garrett
10 14

A ja myślałem, że wezmą zadatek, później będą wszytko przeciągać w nieskończoność i blokować co się da, żebyście nie dostali kredytu z powodu zbyt późnego dostarczenia dokumentów. Po czym odstąpią od umowy i wystąpią o zwrot zadatku w podwójnej wysokości :)

Odpowiedz
avatar imhotep
4 4

@Garrett: Też po przeczytaniu o zadatku i przeciąganiu z ich strony procedur zdziwiłem się, że nie przeciągnęli na tyle, by dostać go w podwójnej wysokości.

Odpowiedz
avatar jass
6 6

Abstrahując od wszystkiego innego, nie rozumiem czemu nie mogli po prostu ustawić przekierowania korespondencji na poczcie. O ile nic się nie zmieniło to można je ustawić jednorazowo maksymalnie na rok (potem można odnowić) i kosztuje to zawrotne 5zł albo jakoś podobnie. Dla mnie to była jedna z pierwszych rzeczy do załatwienia przed przeprowadzką, to przecież znacznie łatwiejsze i bezpieczniejsze niż powierzanie swoich listów obcym ludziom...

Odpowiedz
avatar Tranquility
8 10

@jass: Sadzac po tym jak byli wlasciciele zalowali 100zl na wypisanie z hipoteki, gdzie faktycznie za to placi sprzedajacy, to mysle, ze nawet 5zl za przekierowanie by ich bolalo. Taki typ czlowieka. Woleli miec "przekierowanie" zs darmo...

Odpowiedz
avatar jass
1 1

@Tranquility: Może i racja, chociaż i tak się dziwię, że woleli zaufać obcym osobom, tym bardziej po tych wszystkich numerach które im wycięli... Szczerze mówiąc o ile umowa dotycząca korespondencji nie była nigdzie zawarta na piśmie to na miejscu Autorki po tym cyrku bez wahania wrzucałabym wszystkie ich polecone do zwrotów, niech sobie sami radzą...

Odpowiedz
avatar aklorak
9 9

Ja mieszkanie kupiłam 6 lat temu i do dziś przychodzą listy na byłych właścicieli. Początkowo informowałam, potem wrzucałam do skrzynki z informacją, że adresat nie mieszka już pod tym adresem, ale odkąd usunęli skrzynkę na listy w miejscu mojej pracy, to już nie bawię się w takie uprzejmości. Najlepsze, że przychodzi korespondencja z ZUS, do którego niejednokrotnie odesłałam już korespondencję.

Odpowiedz
avatar afr0dyzjak
-4 8

Jestem w szoku, że ktokolwiek podpisał umowę "na gębę", bez sprawdzenia stanu faktycznego mieszkania. Zbyt poważna kasa, żeby podejść do sprawy tak... naiwnie i infantylnie. Z jednej strony aż mi Was żal, z drugiej - cieszcie się, że przynajmniej mieszkanie macie, bo mogła Was jeszcze trochę poprzeciągać i narobić większego burdelu, w tym finansowego doprowadzając Was do dołka, bo "byłam w ciąży i takie piękne mieszkanie".

Odpowiedz
avatar Korpomama
8 8

@afr0dyzjak: tu sie nie zgodze, nikt nic na gebe nie podpisywal, akt notarialny byl podpisany jeszcze zanim sie wyprowadzili, a bez aktu nie ruszy kredyt. Protokol byl spisywany w pol ciemnosci, tak naprawde wiekszosc rzecxy wyszla w swietle dziennym nastepnego dnia. Jesli chodzi o przeciaganie, to nie do konca kumam czemu w ogole to robili, bo mieli ogromne parcie na kase...

Odpowiedz
avatar xyRon
6 6

Jeśli idzie o dziury w ścianie, to nie jest to takie ciężkie do naprawienia. Kupujemy troszkę gipsu, wyrywamy stare kołki, gipsujemy, wyrównujemy, a na koniec malujemy. W zależności od liczby dziur to góra dzień pracy (łącznie z malowaniem - najlepiej wałkiem teleskopowym, bo nie trzeba drabiny wtedy).

Odpowiedz
avatar LoonaThic
0 0

Sporo z tego dałoby się uniknąć - wynajmując pośrednika :) Zupełnie inaczej ludzie gadają z osobami, które wiedzą dokładnie co i jak a nie z osobami które nie ogarniają tematu. Mówię całkiem szczerze - zupełnie inny stosunek jest do osób trzecich - nie ma miejsca na uprzejmości, konwenanse czy olewanie. Kwota prowizji w takim wypadku to zazwyczaj 1% wartości sprzedaży za to zupełnie inne wrażenia. A na takich sprzedających to własnie trzeba lekkiego bata, bo po dobroci to nic nie wskóracie.

Odpowiedz
Udostępnij