Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Sytuacja miała miejsce kilka dni przed Świętami. Na wstępie chciałabym nadmienić, iż…

Sytuacja miała miejsce kilka dni przed Świętami.

Na wstępie chciałabym nadmienić, iż z wykształcenia jestem technologiem żywności. Obecnie studiuję na II roku studiów doktoranckich, w jednym z większych miast Polski.

Skuszona reklamami znajdującej się w moim miejscu zamieszkania Biedronki, o tym, jak chętnie przyjmą oni studentów do pracy na stanowisku sprzedawca-kasjer*, postanowiłam zadzwonić pod numer telefonu podany na ogłoszeniu. Nikt nie odebrał.

Następnego dnia rano telefon.
Pani: Dzień dobry, moje nazwisko Anna Piekielna, dzwonię z głównej placówki marketu spożywczego Biedronka, nasz system odnotował, iż wczoraj dzwoniła Pani pod nasz numer rekrutacji nowych pracowników.
Ja: Tak, jestem zainteresowana pracą dla studentów w miejscowości Z.
P.: To świetnie! W tej Biedronce ciągle brakuje kasjerów. Pani się jeszcze uczy, tak?
J.: Tak, jestem doktorantką.
P.: Yyyyy... Czyli ma Pani wykształcenie wyższe, tak?
J.: Tak.
P.: Jaki tytuł dokładnie?
J.: Magister inżynier.
P.: Yyy, tak... Dziękuję Pani bardzo, oddzwonimy wkrótce.

Nie oddzwonili.

Szanowni Piekielni, jeśli kiedykolwiek będziecie sobie chcieli dorobić pracując na kasie, najlepiej nie przyznawajcie się do posiadania wykształcenia wyższego, a już broń Boże, do robienia doktoratu.

* Jako doktorantka dostaję stypendium doktoranckie, około 1,5k na miesiąc, jednak po dołożeniu się do wszystkich domowych wydatków, czasami zdarza się, że braknie mi gotówki. Stypendium projakościowego (za wybitne osiągnięcia w nauce) nie posiadam, gdyż nie chce mi się ciągle jeździć na różne konferencje czy przygotowywać co tydzień nową publikację. Kocham pracę na uczelni, badania i zajęcia ze studentami- mojego doktoratu naprawdę nie zamieniłabym na nic innego, bo wreszcie czuję, iż znalazłam swoje miejsce na Ziemi. Jednak praca naukowa on rana do wieczora naprawdę potrafi być męcząca.

sklepy

by Dekadencja
Dodaj nowy komentarz
avatar SirCastic
35 39

Tak mi się przypomniało : W mieszkaniu matematyka zepsuł się kaloryfer. Matematyk wezwał hydraulika. Ten przyszedł, chwilę popukał, postukał i zreperował kaloryfer. Matematyk bardzo zadowolony z szybkiej i skutecznej usługi zapytał o cenę. Kiedy hydraulik podał cenę, matematyk złapał się za głowę: - Panie, ale to połowa mojej pensji. - To gdzie pan pracuje? - spytał hydraulik. - Na uniwersytecie, jestem matematykiem. - Eee... nie warto. Niech pan przyjdzie do nas. Sam pan widział - trzeba tylko trochę popukać, postukać, a zarobi pan 3 razy więcej niż teraz. Tylko kiedy będzie się pan zgłaszał do pracy, to niech pan poda wykształcenie podstawowe, bo u nas wyższe nie jest najlepiej widziane - poradził hydraulik. Matematyk zrobił tak , jak mu radził hydraulik. Zadowolony, bo zarabiał teraz trzy razy więcej, postukał, popukał i nie miał żadnych problemów. Żyć nie umierać... Ale pewnego dnia wyszło zarządzenie o podwyższaniu kwalifikacji. Matematyk musiał pójść na kurs dokształcający. Na zajęciach prowadzący mówi: - Zobaczmy, co pamiętacie z matematyki. Jaki jest wzór na pole powierzchni koła? Do odpowiedzi został wywołany matematyk. Podszedł do tablicy. Niestety, zapomniał wzoru, więc zaczął go wyprowadzać. Zapisał jedną tablicę, drugą i wyszło mu: -πr2. Ten minus mu się nie podobał, zaczął więc wszystko od początku, ale otrzymał ten sam wynik. Rozejrzał się po sali z nadzieją, że ktoś mu podpowie. A cała grupa szepcze: "Zmień granice całkowania, zmień granice całkowania"

Odpowiedz
avatar plokijuty
5 11

@SirCastic: W innym kawale było, że mama szukała dla Jasia pracy. Tylko był pewien problem. Rzecz dzieje się na jakiejś budowie. -Szukam dla Jasia pracy. -A co Jasio skończył? -Podstawówkę. -Jest od razu jako murarz. 4000 na rękę. Mama tłumaczy przyszłemu szefowi, że to za dużo i Jasiu przepije. I tak schodzili sobie do coraz niższych zarobków. W końcu mama Jasia pyta: -Czy nie macie czegoś za 800 złotych? -Proszę pani, żeby Jasio mógł pracować za 800 złotych to by musiał skończyć studia.

Odpowiedz
avatar paski
18 22

Hmmm, jeśli po doktoracie wiążesz swoją przyszłość z dalszą karierą na uczelni to może jednak warto postarać się o to stypendium za osiągnięcia naukowe?

Odpowiedz
avatar Dekadencja
6 12

@paski: W tej chwili priorytetem jest dla mnie opanowanie języka angielskiego do perfekcji, bo bez tego ani rusz. :)

Odpowiedz
avatar paski
4 10

@Dekadencja: Rozumiem :) No to powodzenia.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 grudnia 2017 o 17:42

avatar Dekadencja
4 8

@paski: Dziękuję. :)

Odpowiedz
avatar jasiobe
-1 13

@Dekadencja: " W tej chwili priorytetem jest dla mnie opanowanie języka angielskiego do perfekcji " Jak już opanujesz do perfekcji, rozważ może wyjazd... do UK na przykład.1300 GBP netto na początek ma ( z lekka ) inną siłę nabywczą niż 1300 PLN netto. Piszę to z pełną świadomością, na przykładzie kogoś.... kogo dobrze znam ;)

Odpowiedz
avatar Dekadencja
5 7

@jasiobe: Jest coś takiego jak postdoc, to roczny pełnopłatny staż za granicą dla osób, które właśnie zdobyły tytuł doktora. Może się skuszę. ;)

Odpowiedz
avatar jasiobe
0 4

@Dekadencja: Może się skuś, ale.... bardziej na " full time " ;)

Odpowiedz
avatar Bevmel
0 0

@jasiobe: Tak, ale wez pod uwage, ze w UK zwykle codzienne zakupy tez nie kosztuja tyle, co w Polsce, a 1300 GBP to nie sa zadne pieniadze...

Odpowiedz
avatar Dekadencja
9 13

@mrkjad: Publikuję. Ale zrobienie badań to nie jest kwestia tygodnia, czasem nawet nie miesiąca.

Odpowiedz
avatar BlackAndYellow
13 15

@mrkjad: przyjacielu, niektóre badania mogą trwać nawet i rok, wszystko zależy z jakiej dziedziny są prowadzone te badania

Odpowiedz
avatar mrkjad
1 3

@mrkjad: Ja to wszystko wiem, bo sama jestem doktorantką. Skoro ty nie masz projakościówki to oznacza, że ktoś inny na twoim roku ma, czyli jednak da się publikować. Patrzę na to z własnej perspektywy: przez rok dziadowałam, pisałam i jeździłam na konferencje, żeby dostać pierwsze stypendium - później utrzymanie go, kiedy miałam stały dochód było już łatwiejsze. Inna rzecz, że uważam, że systematyczne angażowanie się we własną dziedzinę i jej naukowa społeczność jest szalenia ważne, choć - być może - patrzę na to z perspektywy mojej wąskiej specjalności. I co najważniejsze: trochę się czepiam, ale doskonale zdaję sobie sprawę, że taka sytuacja jest przede wszystkim winą niedoskonałego systemu, a nie twoją. Powodzenia! :)

Odpowiedz
avatar Painkiler
0 0

@mrkjad: Kwestia tego co kto bada na roku, bo są badania "szybsze" i bardziej "chodliwe" publikacyjnie i taka osoba zgarnie dofinansowanie. Osobną kwestią jest system publikacyjny, który w mojej ocenie jest o kant tylnej części ciała rozbić, bo więcej w nim "poklepywania po plecach" niż samego przekazania danych.

Odpowiedz
avatar dorota64
8 12

Miałam trochę podobnie. Jestem na bezrobociu, dorabiam na czarno. Perspektywa etatu i pewnej pensji mnie skusiła. tak pytali o wiek +50, i o wykształcenie też. Mam mgr UJ niestety no i brak odzewu.Zastanawialam się czy to wiek czy wykształcenie. Przynajmniej tyle, że do sprzątania na czarno nie wymagajaCV i papierów

Odpowiedz
avatar krzyssp
-1 1

@dorota64: masz magistra a piszesz jak osoba z podstawówki. Wstyd.

Odpowiedz
avatar kitusiek
9 9

Pytanie - co im przeszkadza wyższe wykształcenie? Że niby jak ma wyższe, to te 3k brutto nie będzie pasować i po tygodniu jazgot, że nie po to studia kończy, żeby teraz za grosze pracować? Na uczelni dostaje mniej. Spróbuj iść bezpośrednio do kierownika Biedronki - może on coś zdziała. W sumie nie za bardzo wiem co by mógł zrobić (poza "płaczem", że ludzi brak, a chętnych nie chcą zatrudnić), ale myślę, że da to więcej niż historia na Piekielnych ;) Swoją drogą - od jakiegoś czasu ciekawiło mnie co wg Biedronki oznacza "elastyczny grafik, dostosowany do potrzeb" - czy ktoś z czytających wie coś na ten temat? Rzeczywiście można sobie dostosować godziny pracy czy to po prostu pięknie brzmi?

Odpowiedz
avatar Dekadencja
9 13

@kitusiek: Słyszałam, że po prostu żaden kierownik nie chce, żeby pracownik miał wyższe wykształcenie od niego. Znam jedną osobę z tytułem dr, której kolega powiedział, żeby się do wykształcenia nie przyznawała, bo w Carreforze czy Biedronce pracy nie znajdzie. Przekonałam się o tym na własnej skórze. A co do grafików, jeśli jesteś zatrudniony jako student, to możesz sobie dostosować go tak, jak chcesz.

Odpowiedz
avatar majkaf
4 6

@Dekadencja: myślę, że może chodzić ròwnież o to, że z doktoratem nikt nie będzie chciał pracować w takim miejscu (co raczej nie jest dziwne) i mogą obawiać się, że przy pierwszej okazji uciekanie do innej pracy (a oni może poniosą jakieś koszty zwiazane z wyszkoleniem takiej osoby). Oczywiście student również docelowo nie będzie pracowal w Biedrze, ale razej do końca studiów się nie zwolni. Takie moja przypuszczenia.

Odpowiedz
avatar Izura
5 7

@kitusiek: Pracowałam dwa dni w biedrze. Elastyczny był, dla kierownika.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
2 2

@kitusiek: Wydaje mi się, że nie chodzi o wykształcenie, a o liczbę osób na dane stanowisko. I zapewne ten "elastyczny grafik" też jest zależny od miejsca pracy. U koleżanki w robocie raczej ok, ale jeśli serio Cię to ciekawi mogę dowiedzieć się więcej.

Odpowiedz
avatar Bryanka
2 4

Nie mam wyższego wykształcenia, ale miałam dosyć podobną sytuację jeszcze będąc w Polsce. Aplikowałam do pewnej firmy, spełniałam podane przez nich kryteria. Zadzwonił do mnie pan i zafiksował się na jedną, jedyną rzecz z mojego CV - biegły angielski. Tylko to go interesowało, dopytywał gdzie się nauczyłam. Gdy wyjaśniłam skąd znam język, to reakcja była podobna - "yyy, oddzwonimy". Nie oddzwonili :P

Odpowiedz
avatar hibiskus
5 9

A przypadkiem nie chodziło o to, że chcieli studenta bo z tym wiążą się ulgi dla pracodawcy (albo raczej mniejsze koszty)? A doktorant to trochę taka świnka morska ze starego kawału - ani nie do końca student ani nie pracownik uczelni. I może po prostu nie wiedzieli co oznacza Twój status, więc nie chcieli ryzykować.

Odpowiedz
avatar KaktusStefan
5 9

@hibiskus: podejrzewam, że dokładnie o to chodziło. Doktorant to nie to samo co student. Co innego, gdyby w ogłoszeniu była mowa o "osobie uczącej się", ale jeśli szukają studentów to jestem zaskoczona zdziwieniem Autorki.

Odpowiedz
avatar Dekadencja
1 7

@KaktusStefan: Tak czy siak, w obu przypadkach oferowali umowę o pracę, zarówno dla studentów, jak i "normalnych" kasjerów, więc myślę, że nie chodziło o zniżki.

Odpowiedz
avatar hibiskus
4 6

@Dekadencja: Pracodawcy chcą zatrudnić studentów, bo mają z tego powodu zysk w postaci niższych kosztów pracy Z tego powodu godzą się na elastyczny czas pracy i dostosowują grafik do potrzeb takiego pracownika. Obie strony zyskują. W przypadku "normalnych" pracowników pracodawca ma wyższe obciążenia z tytułu kosztów pracy, ale i dyspozycyjnego pracownika (zakładamy oczywiście pełen etat i umowę o pracę) - nie musi do niego dostosowywać grafiku. Znowu - ma z tego korzyść. W przypadku doktoranta - nie ma niższych kosztów pracy, ale też musi się do takiej osoby dostosować (bo doktorat to obowiązki na uczelni - uczestniczenie w zajęciach, prowadzenie zajęć no i przede wszystkim własna praca badawcza). Więc gdzie tutaj zysk pracodawcy?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 grudnia 2017 o 20:52

avatar Dekadencja
2 10

@hibiskus: Ok, więc nie prościej było odpowiedzieć, że doktorantami nie są zainteresowani? To chyba prawda, że "oddzwonimy" to najładniejszy synonim do słowa "sp***dalaj".

Odpowiedz
avatar hibiskus
3 11

@Dekadencja: Nie spełniałaś wymagań - aplikowałaś jako studentka, a studentką nie byłaś. Mogli się zgodzić, ale nie musieli. No cóż, ja do "oddzwonimy" zawsze sobie dokładam "oddzwonimy, jeśli będziemy zainteresowani Pani kandydaturą" co pozwala mi oszczędzić mnóstwa rozczarowań :) Doszukujesz się dyskryminacji ze względu na zbyt wysokie wykształcenie, a tutaj po prostu - nie spełniałaś stawianych przez nich wymagań.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
0 2

@hibiskus: student studiów doktoranckich to jak najbardziej student. Jeśli nie ukończył 26 lat, to pracuje na takich samych zasadach jak student na magisterce.

Odpowiedz
avatar hibiskus
0 0

@Grejfrutowa: nawet zgodnie z literą prawa nie jest studentem. jest uczestnikiem studiów III stopnia (wykładnia mnisw)

Odpowiedz
avatar MyCha
6 12

Ja się w ogóle nie dziwię, że nie chcą na tego typu stanowisku kogoś z dużo za wysokim wykształceniem. Ja mając do wyboru między doktorantem, a osobą po zawodowce to pewnie najpierw porozmawiałabym z tą po zawodowce. Mniejsze prawdopodobieństwo, że się zwolni przy pierwszej okazji, a ulg na studenta i tak nie ma. Czy tylko ja uważam za chore, że magister inżynier przyszły doktor szuka pracy na kasie? Autorka powinnam móc dorobić sobie w zawodzie aby studentom móc coś powiedzieć z doświadczenia. Ten rynek pracy jest dziwny. Może korepetycje? Tytuł doktoranta powinien kogoś skusić na takie lekcje.

Odpowiedz
avatar didja
4 4

Jak zauważyła Samantha - chodzi o ubezpieczenie. Do 26 r.ż. nie płaci się ZUS za studenta. Przy czym z doktoratem jest problem, bo ZUS lubi się upierać, że skoro ktoś ma magistra, to nie podpada już pod studenta. Poza tym studentowi można zapłacić mniej w pierwszej pracy, a Ty jako doktorantka masz szansę nie być już pracową dziewicą :).

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
1 1

@didja: pracowałam w miejscu, gdzie zatrudnionych było wielu studentów, w tym studiujących doktorantów i nikt nie miał problemu do 26 roku życia.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
-2 12

Jestem oburzony dyskryminacją osób z wyższym wykształceniem. Kiedy jesteśmy w aptece, mówimy "pani magister". Uważam, że tak samo należy się zwracać do kasjerek w Biedronce i sprzedawców w McDonaldzie.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
-2 2

@Fomalhaut: zatrzymałaś/eś się w latach 90. Nikt już tak nie mówi do osób sprzedających w aptece.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
2 4

Jeśli szukają studenta, to chyba oczywiste jest, ze chodzi o to, że ma on już składki opłacone? Bo chyba nie myślisz, że chodzi o wspieranie młodzieży? Zależne jest, to też od miasta, bo "u mnie", pewnie by Cię z pocałowaniem ręki przyjęli. Bo non stop szukają. Ale może u Ciebie w mieście mają dość pracowników i szukają tych z opłaconymi składkami na dodatkowy etat. Moja koleżanka ma wyższe (nie kulturoznastwo itd. - dopisek dla trolli), a w biedrze jakoś robi. Da się? Da. Tylko trzeba czytać ogłoszenia. Ja się jakoś nie zgłaszam tam, gdzie np. ludzi z grupą chcą. I nie piszę potem w necie, że mnie nie chcieli, bo grupy nie mam. Ps. Powodzenia z doktoratem ;)

Odpowiedz
avatar Papa_Smerf
4 8

Praca na uczelni to nie tylko badania i zajęcia ze studentami. Pracownik naukowy (nie tylko doktorant) powinien również właśnie jeździć na konferencje i publikować swoje badania. Od tego zależy pozycja pracownika na uczelni (a zatem szansa na dostanie grantów), jak i samej uczelni w rankingu. Poza tym ideą badań jest dzielenie się nimi z innymi pracownikami. A nie da się tego robić bez konferencji i badań. Poza tym, naprawdę wolałabyś pracować w Biedronce zamiast postarać się podzielić się swoimi badaniami w publikacjach i dostać stypendium "projakościowe"? "Jednak praca naukowa on rana do wieczora naprawdę potrafi być męcząca."- to kiedy chciałaś pracować w Biedronce, skoro pracujesz od rana do wieczora na uczelni?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 8

1."Magystry"zaraz po nauczeniu się pracy kasjera - zmienią pracę 2. Komunikacja z resztą personelu bywa często kłopotliwa - tak wykształcenie zmienia światopogląd 3. Kierownik mając wykształcenie niższe niż podwładny nie czuje się komfortowo 4. Jako osoba wykształcona zobaczysz, rozpoznasz i wytkniesz błędy kadry zarządzającej, szczególnie te nie zgodne z prawem, o których wszyscy wiedzą, że "tak ma być - bo tak"

Odpowiedz
Udostępnij