Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Parę dni temu usłyszałam dowcip życia. Choć może nie powinnam się śmiać,…

Parę dni temu usłyszałam dowcip życia. Choć może nie powinnam się śmiać, skoro była to rzecz powiedziana całkowicie na poważnie...

Zapytałam pewną osóbkę - dalekie kuzynostwo, dziesiąta woda po kisielu - dlaczego wręcz niewolniczo przesiaduje ze swoim sześcioletnim dzieckiem w łazience i pilnuje je za każdym razem, kiedy dziecko bierze kąpiel?
W tym miejscu polecam mocno czegoś się złapać, bo mnie odpowiedź niemalże zwaliła z krzesła pod świąteczny stół. ;)

Odpowiedź bowiem brzmi: ŻEBY SIĘ DZIECKO NIE UTOPIŁO. "Bo to przecież ułamek sekundy, poślizgnie się, upadnie na buzię i się utopi!". Sześcioletnie dziecko. We własnej wannie. I nie, nie mam tutaj na myśli wchodzenia i wychodzenia (wiadomo, wypadki chodzą po ludziach, można się przewrócić). Mam na myśli namolne gapienie się na dzieciaka, kiedy SIEDZI w wannie, bo a nuż nagle zacznie się topić. To samo tyczy się prysznica, pod którym dzieciak również siedzi, bo bezpieczniej. Bogata, literacka wyobraźnia niestety zawiodła mnie w tym momencie, ponieważ nie jestem w stanie sobie wykoncypować, jak można się utopić, siedząc pod własnym prysznicem...

Cud, że dziecko może samo do toalety chodzić. Jeszcze się poślizgnie i utopi w klozecie! Albo zeżre je chupacabra - prawdopodobieństwo wszystkich tych wydarzeń jest moim zdaniem porównywalne. ;)

madka i inni nienormalni rodzice

by leprechaun
Dodaj nowy komentarz
avatar onna
7 13

"Bogata, literacka wyobraźnia (...)" - cóż. Może owa Pani nieco przesadza z kontrolą, ale obśmiewająca niewiara w absurdalnosc domowych wypadków jest również absurdalna ;)

Odpowiedz
avatar lemongirl
9 13

Żona znajomego kąpała sześcioletniego syna, zadzwonił telefon, więc po niego wyszła. Dzieciak się musiał się poślizgnąć czy coś, się podtopił i kolejny rok spędził w śpiączce w klinice Budzik. Teraz powoli odzyskuje świadomość, ale nie mówi, nie chodzi, powoli uczy się siedzieć, nie je samodzielnie. Prawdopodobnie już nigdy nie będzie w pełni sprawny.. Nie znając tej historii pewnie też by mi się to wydawało nadmierną opiekuńczością, ale teraz trochę inaczej na to patrzę...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 grudnia 2017 o 15:21

avatar leprechaun
-2 10

@lemongirl: Wspomniana osóbka jest w ogóle tak nadopiekuńcza, że przebywanie w jej pobliżu (i dziecka) doprowadza mnie do białej gorączki. Ja nie mówię, żeby dziecko wrzucić do wanny i lecieć na zakupy. ;) Chodzi mi o to, że np. zaraz za drzwiami łazienki stoi komputer (taka dziwna konstrukcja domu), można śmiało zostawić drzwi do łazienki otwarte i np. wypełniać jakieś papierki do roboty. Czy choćby siedzieć z dzieciakiem i malować sobie paznokcie. Ale wgapianie się prawie bez mrugania przez pół godziny non-stop jest cokolwiek dziwne dla mnie... Zwłaszcza, że skoro gówniarz jest już na tyle ogarnięty, żeby kraść matce telefon i uciekać z nim na ulicę (wyzywając przy tym każdego, kto się nawinie), to moim zdaniem jest również dostatecznie samodzielny, żeby się kąpać bez nazdoru. Ale może ja jakaś dziwna jestem i zostawanie samodzielnie w szpitalach jako dzieciak zrypało mi pojęcie tego, jakiej samodzielności można oczekiwać od sześciolatka.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@leprechaun: Akurat kąpiel uważam, że w wieku 6 lat powinna odbywać się pod nadzorem i to stałym, dziecko ma rózne pomysły, zacznie wstawać, wywali się i rozbije głowę. Na temat wulgaryzmów to wina matki i nie nadopiekuńczość a zaniedbania wychowawczego

Odpowiedz
avatar Trepcio
2 4

@leprechaun: Powiem Ci tak. To, że ja w wieku 4-5 lat jeździłem sam po okolicy na rowerze, do tego czasem strzelaliśmy do siebie z łuków... W wieku lat 7 za stanu wojennego biegałem miedzy metą a szkoła podstawową (do której powinienem chodzić, ale byli tam skoszarowani żołnierze bo może "Ursus ruszy"), i nosiłem w jedną stronę butelki z bimbrem a w druga kilogramowe puszki z tuszonką (przebicie 400 procent) - i dalej nie czuję się wykorzystany? Jak mając lat osiem szedłem o 3:30 w kolejkę pod mięsny - to byłem nawet happy. Wyciągałem sobie książkę, ktoś mi zawsze coś słodkiego dał, a jak wróciłem do domu to było "Zostaw go! 5 godzin w kolejce stał") Ale ja wtedy czułem, że coś ode mnie zależy.

Odpowiedz
avatar KIuska
3 3

@leprechaun: Moja mama też się tak wgapiała we mnie i w mojego brata. Na całe szczeście. Patrząc na to jakis pomysly mieliśmy mogę śmiało stwierdzić, że jedna samotna kąpiel mogłaby się skończyć tragedią. Osobiścoe to bym wolała kąpać się z mamą siedzącą obok niż z otwartymi drzwiami od lazienki. A tak w ogóle to w czym ci ta matka przeszkadza? To twoje dziecko? Bije je? Zaniedbuje? Dręczy? Głodzi? Ty swoje dziecko będziesz wychowywać jak tylko zapragniesz, jej też na to pozwól.

Odpowiedz
avatar Armagedon
0 2

@maat_: Pod nadzorem - jak najbardziej. Ale jeśli odbywa się to tak jak opisuje autorka, czyli, że matka dosłownie nie spuszcza dziecka z oka przez pół godziny - to jednak wygląda to trochę na paranoję. Być może ma jakąś traumę, albo uraz z dzieciństwa dotyczący wody? Zwłaszcza, jeśli w innych sytuacjach zachowuje się normalnie. @leprechaun: Moim zdaniem ta twoja "dziesiąta woda po kisielu" wcale nie jest piekielna, tylko ma zwykłego świra, i to - zdaje się - w tym jednym punkcie. Myślę, że - skoro dziecko jest chłopcem - siłą rzeczy, "wyrośnie" z niego już niedługo (ze świra, oczywiście, nie z chłopca).

Odpowiedz
avatar leprechaun
0 2

@Trepcio: Ja całe dzieciństwo do 7 roku życia spędziłam połowicznie w szpitalach (głównie samodzielnie, bo rodzina w pracy), połowicznie samopas na polach i w lesie, poza wielokrotnie poobcieranymi kolanami i łokciami nie zrobiłam sobie żadnej krzywdy. A wcale nie siedziałam jak trusia na ławeczce, tylko pływałam w stawie, biłam się z innymi dzieciakami na kije, strugałam pierdoły z drewna scyzorykiem itd. Później sama chodziłam do i ze szkoły, też nic sobie nie zrobiłam, nie miałam pomysłów typu "rzuć się pod auto, będzie zabawnie!". ;) @Kluska: No niestety obchodzi mnie to, bo ta osóbka od pół roku mieszka z nami pod jednym dachem w naszym wielgachnym domu kilkupokoleniowym (komplikacje rodzinne, dłuuuga historia). Nie rozumiem więc tego, że z jednej strony nie spuszcza się dziecka z oka, bo może się: utopić w wannie, oparzyć letnią herbatą, zadławić na śmierć bananem, dziecko nie może się też samo ubierać, rozbierać, broń Boże zbliżać się do jakichkolwiek sztućców (choćby łyżeczki do herbaty) itd. A z drugiej strony jest pełne przyzwolenie na to, żeby z potwornym wrzaskiem biegało po domu (raz już spadło ze schodów, dwa razy przyrąbało łepetyną o żeliwny kaloryfer), ssało markery (nie wiem w ogóle, skąd ten pomysł), wchodziło bez kontroli na wszelkie możliwe strony internetowe, uciekało matce na ulicy prosto pod auta, samo sobie dozowało słodycze (= kompletny brak umiaru), samo decydowało o tym, czy chce myć zęby (?!)... Oczywiście każde zwrócenie uwagi w obecności madki kończy się dziką awanturą. Co ciekawe, dziecko zostawione wyłącznie pod naszym nadzorem, z rozszalałego diablika zmienia się w anielątko... Widać czuje respekt. @Armagedon: Mojej dziesiątej wodzie po kisielu jakieś pół roku temu szajba odwaliła tak, że mogłabym sagę o tym napisać. Nagle z całkiem rozsądnego rodzica zmieniła się w szalejące maDko-tornado. Nazywam to "odpieluszkowym zapaleniem mózgu z długim okresem inkubacji".

Odpowiedz
avatar Armagedon
0 2

@leprechaun: No widzisz, miałam rację. Po prostu dostała świra. Zastanawia mnie tylko, czemu tak NAGLE? Łatwo powiedzieć "długi okres inkubacji", ale może przeoczyłaś jakiś "katalizator", który tego świra uaktywnił? W końcu nic nie dzieje się bez przyczyny. Jeśli byłaby taka od początku - rzekłabym, że niemowlę rozum jej odebrało. Ale jeśli po kilku latach normalnego zachowania nagle dostała szajby - to z całą pewnością coś jest nie tak. Nie chcę ani straszyć, ani pouczać, ale w taki - mniej więcej - sposób objawiają się początki schizofrenii. Albo poważnej depresji. Ja bym tego nie lekceważyła i nie tłumaczyła niespodziewanym napadem piekielności.

Odpowiedz
avatar leprechaun
0 2

@Armagedon: Katalizatorem był rozwód z mężem (dlatego też póki co mieszka z nami). Rozwód i pełną opiekę nad dzieckiem dostała bardzo szybko, bo po miesiącu (dwie rozprawy), ojciec widuje dzieciaka tylko co drugi weekend. Mimo to kobiecie totalnie odwaliła szajba i teraz mamy festiwal "wynagradzania traum", jak ona to nazywa. Co niestety objawia się z jednej strony właśnie nadopiekuńczością, a z drugiej pozwalaniem dziecku na totalną, absolutną, rozp*ździelniczą samowolkę... Cierpimy my, cierpi ona, moim zdaniem cierpi też pozbawione jakiejkolwiek rutyny dziecko. Ja tam nie mam żadnych traum związanych z sytuacją rodzinną, w której dorastałam (a była ona znacznie, znacznie gorsza - jeden alkoholik terroryzujący cały dom). No ale co ja mogę wiedzieć, ja to ponoć jestem "czołgiem" i nic mnie nie rusza, a "dzisiejsze dzieci są delikatniejsze". A poza za tym wiadomo - "nie masz dzieci, to nie rozumiesz!". ;)

Odpowiedz
avatar KIuska
-2 2

@leprechaun: "Cale dzieciństwo do 7 roku życia" kocham <3 bardziej idiotycznego połączenia już nie ma. Jedno wyklucza drugie.

Odpowiedz
avatar leprechaun
0 2

@KIuska: Miałam na myśli [Dzieciństwo przedział do siódmego roku życia] (zbiór 1), a po nim (zbiór 2): [Dzieciństwo przedział powyżej siódmego roku życia]. Rozdzielam to ze względu na to, że ukończenie siedmiu lat było przełomem w leczeniu mnie i mogłam choć trochę odpocząć od ciągłgo przebywania w szpitalach. :) Ale przyznaję, zabrzmiało to debilnie, ot - taki skrót myślowy. :)

Odpowiedz
avatar Limek
3 5

Oj, kolezanko, arogancka jestes. Ale to chyba mlodosc przmlemawia tym glupawym, zadufanym w sobie glosem. Nie sadze, bys miala dzieci, ale jak juz bedziesz miec, zareczam zmienisz spiewke. Gdy zobaczysz, jak szybko i latwo dzieciak moze wykombinowac sytuacje zagrazajaca zyciu, zrozumiesz. Gdy zobaczysz, jak szybko moze stac sie wypadek, zrozumiesz. I na koniec, wg. statystyk, pierwsza przyczyna smierci dzieci sa wypadki w domu.

Odpowiedz
avatar leprechaun
0 2

@Limek: Wbrew pozorom mam częsty kontakt z dziećmi, bo sporo moich przyjaciół się "odzieciło". Żadne z dzieci / rodziców nie jest takim szajbusem, co owa dziesiąta woda po kisielu i jej latorośl. Opisałam to dokładnie w odpowiedzi na komentarze powyżej twojego komentarza, nie będę więc tutaj się powtarzać. :) Rozumiem, że dzieci muszą być nadzorowane, to jest oczywista oczywistość. Ale czy przy okazji za tym nadzorowaniem nie powinno iść jakieś tłumaczenie, jakieś zasady? Bo tutaj nie ma nic z tych rzeczy, gówniarz wyczynia rzeczy 10x bardziej ryzykowne, niż kąpiel, a matka zamiast tłumaczyć, to tylko podąża jak cień i usuwa zagrożenia... Myślę, że sześcioletnie dziecko powinno już wiedzieć, że nie wbiega się pod samochody, nie próbuje grzebać w garnku na kuchence wyższej od siebie oraz nie powinno się no nie wiem...tańczyć w tej wannie? Ciężko mi sobie wyobrazić, co mogłoby doprowadzić do podtopienia się w 5cm wody, bo jako dziecko nie miewałam takich odpałów. Wkurza mnie podejście matki i szczerze współczuję nauczycielom, którzy za rok dostaną "pociechę" pod swoje skrzydła. Czteroletni syn mojego znajomego jest kompletnym przeciwieństwem tego małego diablika, a w końcu dwa lata to spora różnica między dziećmi. Tylko że znajomy tłumaczy, tłumaczy, jeszcze raz tłumaczy, i konsekwentnie egzekwuje. Nie musi więc ciągle drżeć ze strachu o to, czy dziecko właśnie dla zabawy nie próbuje rozmontować kontaktu... W dodatku, co chyba jest nie do pomyślenia dla owej madki, syn mojego znajomego rozumie podstawowe normy społeczne. Tak, czteroletniemu dziecku da się wytłumaczyć, że darcie japy i zrzucanie towarów z półek NIE jest akceptowalnym zachowaniem w sklepie! Tymczasem coraz częściej słyszę, że dziecko sześcio, ośmio, dziesięcioletnie "nie rozumie, że tak nie wolno" - tutaj właśnie mamy taki przypadek. Moim skromnym zdaniem jest to robienie na siłę z dziecka idioty oraz opóźnianie jego usamodzielnienia się.

Odpowiedz
Udostępnij