Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracowałem swego czasu w oddziale geriatrycznym dla osób chorujących psychicznie. Szpitale w…

Pracowałem swego czasu w oddziale geriatrycznym dla osób chorujących psychicznie. Szpitale w ogóle są społecznie usankcjonowaną przechowalnią na starsze osoby (tzw. babka świąteczna - odstawiamy babci leki i z ciśnieniem 200/140 wieziemy na SOR, a potem siup na narty, odbiór po Nowym Roku). Oddział psychogeriatryczny jest po tym względem sto razy gorszy, bo dziadki znacznie bardziej uciążliwe dla rodziny, więc i pokusa pozbycia się większa. A przy tym z jakichś względów niektórzy uznają, że mogą się pozbyć ich na stałe:

1) Pacjentka z otępieniem wystawiona przez córkę na balkon, karetka, szpital. W szpitalu babcia spokojna jak aniołeczek. Córka wyparowała, po kilku tygodniach się zjawiła i odmówiła odebrania mamy, twierdząc, że nie ma jak się zaopiekować. Skonfrontowana z faktem, że mama leżała po różnych szpitalach z krótkimi przerwami przez pół roku, więc chyba emerytury się trochę nazbierało i można wynająć opiekunkę, albo miejsce w domu pomocy społecznej - wrzask, foch i trzaśnięcie drzwiami. Sami sobie odpowiedzcie na pytanie, co się stało z emeryturą. W dodatku córka mieszkała w mieszkaniu babci

2) Rodzina babciuni nie odbiera telefonów, kobitka w szpitalu kilka miesięcy bez potrzeby. Poszła informacja, że babcia zostanie dostarczona do domu wtedy, a wtedy. Na miejscu pomoc społeczna, policja. Córka nie wpuściła matki do mieszkania, syn mieszkający po sąsiedzku oświadczył, że on jedzie do pracy i nie ma czasu. Wreszcie okazało się, że babciunia mieszkała w małej komóreczce na posesji, którą syn z łaską otworzył. Był środek zimy. Policjant kupił babci opał z własnej kieszeni i nagrzał komóreczkę. Tak biedaczka została.

Można powiedzieć, że pewnie te starsze osoby pewnie traktowały swoje dzieci źle i teraz im się odpłacają. I często to racja, ale niestety jest też mnóstwo przypadków, gdy po prostu były zwykłymi rodzicami - ani złymi, ani dobrymi. Mimo to na starość są traktowane jak szmata. Dobra rada na koniec: nie przepisujcie przedwcześnie mieszkania na dzieci, to się marnie kończy.

szpital

by ~Grumkin
Dodaj nowy komentarz
avatar Iza30
26 30

Przykre ale znam problem z drugiej strony. Moj ojciec przez 3 lata opiekował się swoją matką. Mieszkał z nią, mył, zmieniał pieluchy, karmił itp i jeszcze chodził do pracy. Jak babcia zmarła to było tylko uczucie ulgi bo ojciec był już prawie wrakiem psychicznym. Nie kazdy jest stworzony do takiej opieki i dzieci nie powinny sprawować takiej opieki osobiscie. Zapewnić jak najbardziej. Z drugiej strony powinno być więcej domów starości czy opieki.

Odpowiedz
avatar Balbina
22 22

@Iza30: Jak jest taka osoba chora w domu to mówi się,że cała rodzina choruje. Współczuję i wiem co to znaczy.Kto przez to nie przeszedł nie ma prawa się wypowiadać i dawać złotych rad. Moja znajoma musiała rzucić pracę żeby zająć się matką a teraz jest na utrzymaniu męża bo nie ma prawa do emerytury. Jak matka zmarła to już była w takim wieku że nikt nie chciała jej zatrudnić.

Odpowiedz
avatar mijanou
14 14

@Iza30: Przkre, ale prawdziwe. Cierpliwy,usmiechnięty, lagodny, terminalnie chory leżący pacjent to jest mit. Taki chory z reguły aniołem nie jest i to też jest zrozumiale bo nie w pelni już odpowiada za swoje zachowanie. Rodzina opiekująca się takim chorym jest tak samo godna współczucia, jak sam chory.Nie znaczy to, że babcię czy dziadka należy zostawiać w szpitalu czy wystawiać na mróz ale drażnią mnie ludzie, których osobiście ten problem nie dotknął a oceniają/potępiają rodzinę, że ta ma najnormalniej dość po pewnym czasie. Ulga po śmierci takiego chorego (pomieszana ze smutkiem związanym z jego odejściem, co też jest naturalne) jest jak najbardziej zrozumiała. A "babki świąteczne" są częstym zjawiskiem od wielu lat bo odkąd pamiętam moja mama (lekarz) wspominała o tym i okreslała takich pacjentów tą nazwą.

Odpowiedz
avatar Bryanka
3 5

@Iza30: Odkąd wyjechałam z Polski moja mama powtarza mi, że jest samotna, nikt jej szklanki wody na starość nie poda, umrze sama jak palec, itp. To są bzdury na kiju, bo nie jest stara, świetnie jej się rozwija kariera zawodowa, życie towarzyskie też. To jest taka jej próba manipulacji, która sprawia, że z niepokojem myślę o przyszłości. To jej gadanie już teraz powoduje u mnie duży stres, a co będzie za te 20-30 lat?

Odpowiedz
avatar PluszaQ
10 12

Odniosę się do tej dobrej rady na koniec. Tak się szczęśliwie składa, że do 10 lat od sporządzenia aktu notarialnego o przepisaniu własności na dzieci/wnuki/etc, poprzedni właściciel, czyt. osoba przepisująca, może akt cofnąć bez ponoszenia żadnych kosztów. W rzeczywistości wygląda to tak, że taka starsza osoba, po przepisaniu, jeśli jest traktowana jak szmata, może iść z jakąś zaufaną osobą do notariusza, cofnąć cały akt, wymeldować resztę domowników i zarządzić eksmisję. Fakt, faktem, zdarza się to niezwykle rzadko, ale jest jak najbardziej możliwe do zrobienia

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
8 8

@PluszaQ: Bywa też tak, że dalsza rodzina, nie mająca kontaktu ze starszą osobą na co dzień, przyjedzie w odwiedziny, urobi taką babcię albo dziadka, podsunie papiery do podpisania albo zaprowadzi do notariusza, a potem znika aż do momentu przejęcia spadku. Bo na odległość jest pięknie. Żadnych problemów, niesnasek, spięć, tylko same ochy i achy jak się widzą przez kilka dni, a potem każde idzie w swoją stronę.

Odpowiedz
avatar bazienka
-5 29

Oczywiscie to przykre i wspolczuje gleboko. Ale zadaj sobie pytanie- czy chcialabys przebywac z osoba chora psychicznie? Z demencja, otepieniem, starczymi humorami? Non-stop? Bez odpoczynku? Bez przerwy? I dlatego moi bliscy wiedza, ze jesli stane sie warzywem lub zachoruje ja demencje/alzheimera czy inna tego typu "przyjemna" chorobe, maja mnie wyywiezc tam, gdzie to legalne, i zrobic eutanazje. nie chce byc dla nikogo ciezarem.

Odpowiedz
avatar fenek
1 25

@bazienka: ty pleciesz takie androny czasem, że jak na moje już powoli możesz myśleć o takim rozwiązaniu. Gdyby ciebie miała trafić jeszcze jakaś choroba to szczerze współczuję osobie, która miałaby się tobą zajmować.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
16 16

@bazienka: Dla nikogo nie jest to przyjemne, ale od tego właśnie są wszelkiego rodzaju domy opieki i opiekunki by zajmować się takimi osobami i odciążyć rodzinę. To całe odstawianie chorych babć i dziadków to konsekwencja piętnowania oddawania starszych do takich przybytków.

Odpowiedz
avatar mijanou
6 6

@bazienka: Obawiam się, że to będzie niemożliwe, bo nawet w krajach, w których eutanazja "na życzenie" jest legalna wymagana jest świadoma decyzja pacjenta a w przypadku, gdy pacjent ma ograniczoną poczytalność nikt takiego "assisted suicide" nie przeprowadzi gdyż nie może być mowy o świadomej decyzji.

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 1

@mijanou: to napisze sobie to teraz, notarialnie, jaki problem? jest to moja SWIADOMA decyzja w momencie, kiedy te swiadomosc jeszcze mam niezmienna od lat

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
11 19

Nie byłbym aż taki krytyczny wobec rodzin. Ciężko oceniać, jak się widzi wszystko z zewnątrz, a nie mieszka z nimi. Wtedy bywa zupełnie inaczej. To, że ktoś był normalnym, kochającym rodzicem, nie oznacza, że na starość też taki jest. Może się zmienić w złośliwego starca, który uprzykrza innym życie, a między obcymi zachowuje się jak aniołek. Znam to z autopsji, więc wiem, co mówię. Oczywiście część dzieci to zwykli egoiści, ale niektórzy po prostu nie dają rady. Ciężko to ocenić, jak ogląda się to z boku i nie jest z nimi na co dzień. Uważam, że powinna być taka możliwość, żeby taką starszą osobę bez przeszkód oddać na parę tygodni w roku do szpitala czy Domu Opieki po to, żeby zwyczajnie odpocząć. Nie chodzi mi o pozbywanie się kogoś na święta, tylko o to, że opiekun też powinien mieć prawo do odpoczynku. Wyobraźcie sobie, że przez kilka lat pracujecie bez żadnego urlopu. Niezbyt przyjemnie, prawda? A opieka nad starszą osobą to często właśnie zajmowanie się kimś 24/h z przerwami na sen (bywa, że krótkimi) przez kilka lat, codziennie. I tak sobie żyjecie niedospani, bez dnia wolnego, bez chwili wytchnienia. Także nie oceniałbym tak pochopnie i nie wrzucał wszystkich do jednego worka.

Odpowiedz
avatar Balbina
21 21

@pasjonatpl: Moja babcia miała udar i została sparaliżowana do tego utrata mowy.Były to lata 70-te więc zero czegoś takiego jak pampersy. Pieluchy tetrowe i cerata coby łóżko nie zgniło po tygodniu. Dwa pokoiki.Spałyśmy z mamą na zmianę żeby choć jednej nocy któraś mogła się wyspać.Brat mamy się wypiął. Miał 4 pokoje ale powiedział ze jego dzieci nie będą patrzyły na starego,chorego człowieka (10 i 12 lat) Karmienie,mycie jak to u chorego człowieka. Raz wujek zgodził się przyjechać i spać z mamą w jednym pokoju i wstać do niej w nocy.Ona płakała a on tak chrapał że obydwie spać nie mogłyśmy więc go matka pogoniła. Jedyną życzliwą osobą była lekarka ze szpitala kolejowego(babcia była żoną kolejarza) ze jak przyjeżdżała na kontrolę i widziała nasze oczy to brała babcię do szpitala. Pod pretekstem wykonania rutynowych badań. Po dwóch tygodniach przywożono babcię a my w tym czasie mogłyśmy się wyspać i odpocząć. Oczywiście sąsiedzi twierdzili że znęcamy się i ją głodzimy bo było słychać jęczenie.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
11 13

@Balbina: Naprawdę współczuję. I właśnie dlatego uważam, że taki odpoczynek powinien być zapewniony ustawowo, a nie tylko dlatego, że trafiliście na życzliwą lekarkę. To powinien być, że się tak wyrażę, zasrany obowiązek państwa. Łatwo jest gadać o wartościach rodzinnych, jak samemu nic się nie poświęca. Reszta rodziny się wypięła, co jest raczej standardem (zasłyszane od paru znajomych, którzy byli w podobnej sytuacji), ale mogę się założyć, że już po śmierci twojej babci niejeden gadał, jak to się nią opiekował. A co by było, jakby na miejscu tej lekarki była jakaś inna, która miałaby was w tyle? Niestety wiele rodzin ma do czynienia właśnie z takimi konowałami i po paru latach byliby wrakami.

Odpowiedz
avatar Balbina
5 5

@pasjonatpl: Moja sąsiadka mieszkała z mamą w poniemieckim domu typu bliżniak. Dom był własnością jej mamy.Z czasem pani podupadała za zdrowiu więc córka zajmowała się nią wraz z mężem.No i dopadła starszą panią demencja wraz z alzheimerem. Cała rodzina się wypięła-hasło ty masz dom to się zajmuj. Pani Babcia(tak ją nazywałam) miała siedmioro rodzeństwa,była najstarsza,praktycznie je wychowała. Nikt nie pomógł,nawet na weekend żeby mogli sobie odsapnąć. Długo to trwało,babcia żyła 96 lat,zajmując się nią nie dbali o siebie.I co? Po trzech latach po jej śmierci sami odeszli jeden po drugim.Rak był już w takim stanie że walka była krótka.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@Balbina: Rozumiem, ale jej rodzeństwo, przynajmniej te w kolejności 2,3,4 samo pewmie nie było młodzikami..

Odpowiedz
avatar Balbina
5 5

@Day_Becomes_Night: Różnica pomiędzy nimi dochodziła do 20 lat więc jej najmłodsza siostra była niewiele starsza od jej córki. Pamiętam jak Pani Babcia była już w stanie poważnym i ta jej siostra przyszła w odwiedziny. Siedziały na ogrodzie,moja sąsiadka wstała żeby zrobić kawę. A ta zerwała się i poleciała za nią żeby tylko nie być sam na sam z siostrą. Tak naprawdę nie trzeba wiele.Można posiedzieć,przypilnować dwie,trzy godziny żeby osoba zajmująca mogła odsapnąć.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 8

Nie wierzę,że policjant i opieka społeczna pozwolili starszej,schorowanej osobie wrócić do takich warunków.Dlaczego nie została interwencyjnie zabrana do DPSu? Przepiy się zzmieniły? Za moich czasów,mieliśmy kilku pacjentów z interwencji. Pana z Alzhaimerem który wiał z domu i w letnich ciuchach i skarpetach śmigał po wsi przy kilkustopniowym mrozie i śniegu,jego dzieci w tym czasie były w pracy a staruszek zostawał sam w domu. Pijaka który żył w rozpadającej sie melinie i leżał poobiajny po wpi..lu od kompanów oraz jedną zaniedbaną staruszkę. To co robił ten syn podchodzi pod znęcanie się. Nie chcę i nie mogę w to uwierzyć.

Odpowiedz
avatar Bubu2016
0 2

"W dodatku córka mieszkała w mieszkaniu babci" - a nie matki aby?

Odpowiedz
avatar Doombringerpl
2 2

Mam "Babkę świąteczną" oddam w dobre ręce na święta :) A tak na poważnie. Moja matka od... Właściwie od kiedy pamiętam, czyli ponad 30 lat jedzie na psychotropach z powodu nerwicy i wywołanej przez mojego wspaniałego ojczulka, depresji. Dodatkowo ma nadciśnienie. Wszystko leczone farmakologicznie. Przez 20 lat brała jeden lek na uspokojenie i przez ok. 15 lat drugi na nadciśnienie. W tym roku, około miesiąc temu leki przestały spełniać swoje zadanie. Skoki ciśnienia, stany lękowe, nawrót depresji. Lekarz rodzinny zmienił mamie leki na nadciśnienie, a psychiatra na uspokojenie. Niestety lek uspakajający z tamtych lat był mocno uzależniający. Efektem jest to, że matka raz trzęsie się jak osika, jest jej zimo, boli ją każda kość, a za chwile jest zlana potem. Z duszą na ramieniu wychodzę z domu do roboty. Do tego leki na nadciśnienie nie działają do końca jak trzeba, a pogoda obecnie i ciśnienie nie sprzyjają. W efekcie matka, mierząc ciśnienie w takim stanie, jeszcze bardziej się nakręca ze strachu. Jutro idziemy do rodzinnego po poradę co robić i do psychiatry. Być może będę musiał skorzystać wysłać matę do szpitala przez SOR jak nic się nie zmieni, ale ja z kolei nie wyobrażam sobie świat bez niej. Tak więc może być to pierwszy rok, gdzie święta będą dla mnie kolejnym normalnym dniem z dodatkową ilością obowiązków w domu, które robiła moja rodzicielka podczas mojego pobytu w pracy... Dlatego nie potrafię zrozumieć ludzi, którzy pozbywają się własnych rodziców, jak niechcianych zwierząt, żeby samemu się dobrze bawić. Niestety w większości przypadków rodzice sami są sobie winni. Dali się wykorzystywać, nie wymagali konsekwentnie pomocy przy codziennych pracach, a teraz mają owoce takiego wychowania. Brak szacunku, własny interes na pierwszym miejscu i pozbywanie się rzeczy bezużytecznych, które sprawiają kłopoty. Ludzie źle traktowani w młodości, prędzej zrobią rodzicom krzywdę w zemście a nie będą ich porzucać w taki sposób. To domena ludzi stabilnych emocjonalnie, wyrachowanych, bez sumienia.

Odpowiedz
avatar leprechaun
2 2

Z jednej strony oddawanie bliskich na całe miesiące do szpitala to świństwo. Z drugiej, z własnego doświadczenia muszę powiedzieć, że nie ma żadnej pomocy dla osób zajmujących się ciężko chorymi, zniedołężniałymi krewnymi. Moja prababcia, przecudowny człowiek, przez ostatnie 8 lat życia chorowała na Alzheimera. Przez pierwsze 3 lata było ciężko, ale jeszcze do przeżycia; potem nastąpił gwałtowny skok i w zasadzie z dnia na dzień prababcia całkowicie straciła kontakt z rzeczywistością. Długa i smutna historia, bo kobieta mentalnie cofnęła się do okresu II Wojny Światowej i cierpiała potwornie, codziennie "dowiadując się na nowo", że jej mąż zmarł na froncie... Cała rodzina opiekowała się nią 24/7, dom zabezpieczony na wszelkie sposoby, pilnowanie w nocy, przebieranie, pieluchy itd. Potem doszło jeszcze karmienie i podawanie leków na siłę, bo odmawiała i biła tego, kto akurat próbował ją nakarmić / podać leki. Im gorzej z nią było, tym większa była jej agresja (nie dziwię się). Przez cały ten czas pisaliśmy dziesiątki próśb i podań o przyznanie nam dochodzącej pielęgniarki (żeby chociaż podać leki w formie zastrzyku) czy jakiejkolwiek innej formy wsparcia (do DPSu nie chcieliśmy oddać, nawet, gdyby było miejsce). Ani razu nie dostaliśmy odpowiedzi pozytywnej. Wszyscy się na nas wypięli i udawali, że problem nie istnieje. Happy endu nie ma. Syn prababci, który miał największy wkład w opiekę nad nią, z powodu ciągłego stresu, przepracowania i zaniedbywania siebie dostał udaru (jest połowicznie sparaliżowany), a rok później zawału. Prababcia zmarła z powodu awarii rozrusznika serca, bo nie dało jej się już operować (w chwili śmierci miała 98 lat). To smutne, ale wszystkim ulżyło, a obecnie nikt nie wspomina tej wspaniałej kobiety inaczej, niż poprzez pryzmat piekła, które jej i nam zgotowała choroba.

Odpowiedz
avatar xbabsi
0 0

Znam taka historię. Moja ciocia lat 80 kilka, mieszkała na takiej typowej wsi. Krówki, byczki, kury. Mieszkał tam również jej syn z rodzinką. Reszta dzieci, a miała ich sporo, rozjechala sie po okolicznych miastach za praca itp. Miała również wnuczki i wnuków. Oddala im wiec pół swojego skromnego domu. Mówiąc pół mam na mysli to, ze obi wyremontowano sobie prawie cały dom a jej zostawili jedna mała komoreczke bez toalety. I nawet nie udostępnili jej swojej. Wiec starsza schorowana kobieta musiała lato zima chodzic do wychodka. Nikt nawet do niej nie zachodzil wciąga tygodnia zapytać jak sie czuje i czy w ogole żyje. Pełno wnuków i prawnuków. Zeby ktoś jej kupił kawałek syznki i chleb musiała prosić sąsiadów. Raz na czas inne dzieci przyjeżdżaly robiły jej zakupy, prosili, zeby oddali jej chociaz do użytku toaletę, ale jak grochem o ścianę. A domu sie już zrzekli na rzecz brata, więc mieli g**** do gadania niestety. Szkoda tylko bo kobiecina była ro rany przyłóż. Na szczescie, dla niej,Ciebie juz jest w oeoszym świecie i odpoczywa.

Odpowiedz
Udostępnij