Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mnóstwo historii pojawia się o biednych porzuconych zwierzęciach i okrutnych ludziach. Tylko…

Mnóstwo historii pojawia się o biednych porzuconych zwierzęciach i okrutnych ludziach. Tylko moi drodzy, nie każdy ma ochotę, warunki i pieniądze by przygarniać podrzutki. W ciągu tylko pół roku podrzucono nam : ciężarną kotkę,która powiła czworo potomstwa, w toku sąsiedzkiego dochodzenia wyszło od kogo owe kociaki są. Wielokrotne prośby i przynoszenie im ich zwierząt nic nie dawały, wracały jak bumerang. Nie mogłam spokojnie wyjść na swój własny ogród z dzieckiem, mieć rozłożonego leżaka czy zostawionej otwartej piaskownicy, by czegoś nie zasikały albo nie zniszczyły, dodatku te potworne miauczenie w środku nocy pod oknami. Poprosiłam teścia o pomoc i wywiozł gdzieś koty albo w pracy rozdał, nie interesowało mnie to. Przypałętał się kolejny znajda w ciągu 2 tygodni od czystki. Dzwonimy do schroniska. Nie wezmą, bo nie mają miejsca, mamy zapewnić mu dom tymczasowy i dodać ogłoszenia a oni ewentualnie się odezwą za 6 miesięcy, jeśli nam się nie uda. Tym razem mąż odwiózł kota daleko od domu. Miesiąc później, kolejny kot. Podrzucony, bo słyszeliśmy miauczenie już w nocy pod drzwiami domu. Kolejny telefon i kolejna odmowa. I powiedzcie mi z jakiej racji ja mam ponosić odpowiedzialność za czyjeś zwierze? Psy zabiera Straż miejska bez zbędnych pytań a koty już ich nie interesują. Aż się boję kolejnej wiosny i lata, znowu będziemy wywozić czyjeś podrzutki. Nie lubię kotów i naprawdę nie mam zamiaru ich karmić, szczepić, pielęgnować. Mąż również nie zamierza. Czy naprawdę muszę każdemu tłumaczyć po kolei, że jak czegoś nie lubię to nie zostawię i nie chcę być do czegoś zmuszana? Powoli widzę tutaj taką okrutną nagonkę. Właściciele kotów powinni je sterylizować a nie podrzucać sąsiadom za płot. W końcu rozstawię trutki na ogrodzie, bo jaki mam inny wybór? Ciągle jeździć z kociarnią, tracić czas i paliwo?

Koty podrzutki sąsiedzi

by Daeneris94
Dodaj nowy komentarz
avatar bloodcarver
23 39

To nie trzeba pytać, tylko zawozić do schroniska, zostawiać pierwszej osobie która tam pracuje, w tył zwrot i do widzenia. I niech się sami martwią. Ewentualnie zostawiać straży miejskiej na podobnej zasadzie. Z kolei jak wiedzieliście czyje to były koty, trzeba było sprawę zgłosić zwyczajnie na policję.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 61

Dziwne, że ktoś Ci coś podrzuca, skoro mają świadomość tego, co robisz. Mi niejednokrotnie podrzucono zwierzę. Nie wywoziłam ich i nie zostawiałam na pastwę losu. Robiłam im zdjęcia i wrzucałam ogłoszenia na olx, do lokalnych gazet itp. Zwierzak po max dwóch tygodniach znajdował nowy dom. Pewnie, że straciłam trochę czasu i pieniędzy. Ale to, moim skromnym zdaniem, jest adekwatna zapłata za niebycie sku***synem. Przynajmniej nie dręczą mnie wyrzuty sumienia. PS Wywożąc zwierzaka podrzucasz komuś taką samą świnię, jaką ktoś podrzucił Tobie.

Odpowiedz
avatar MaryLynn
10 50

Ale w sumie z jakiej racji ktoś ma tracić tyle czasu i energii na uzeranie się z ludźmi skoro to nie jej zwierzęta a podrzutki? Masz czas i chęci? Super. Ale inni mieć nie muszą a jednak problem rozwiązać trzeba. Może podaj adres skoro dla Ciebie to nie problem tracić prywatny czas na cudze problemy :)

Odpowiedz
avatar gggonia
21 25

@Candela: Jeśli ktoś komuś podrzuca kota, to raczej ma go juz w dupie i nie interesuje go co się z nim stanie.

Odpowiedz
avatar Iras
4 44

@Candela: Chociaż zazwyczaj się z toba nie zgadzam - to tu jest inaczej. Autorka historii jest tu w takiej samej kategorii mend, z której siedzą ci co wywalają zwierzęta,...

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
-1 21

@Iras: ciekawe jak wy byście znosili podrzutki co dwa tygodnie. U mnie podejrzewam pies by im dawał popalić. Rozumiem autorkę, nie każdy ma chęci żeby naprawiać czyjeś błędy. Candela mądra, bo miała podrzutka dwa tygodnie i potem znajdowała mi dom. Ale ten kot przez te swą tygodnie musi zjeść, gdzieś się załatwiać a to kosztuje.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 15

@mlodaMama23: Jeżeli nie będziesz kota karmić, głaskać, to sobie pójdzie w inne miejsce. Nie mam pojęcia, jak autorka zatrzymuje te zwierzaki na swojej posesji. Taka mnie naszła myśl, że nikt jej nic nie podrzuca, tylko po prostu koty sąsiadów swym kocim zwyczajem łażą jej po podwórzu, robią kupę do piaskownicy gzdyla, a autorka szuka wśród piekielnej społeczności aprobaty do trucia zwierzaków.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
4 58

Jak czytam wypociny ludzi tobie podobnych to cieszę się niezmiernie, że taka nagonka jest. Ja pie*dolę. Wkurzasz się, że zwierzęta podrzucają a sami je wywozicie i porzucacie(!) jak śmieci. I jeszcze trutkę planujesz zostawić? A co ci ten zwierzak zrobił, że chcesz mu krzywdę zrobić? To jego wina, że ma właściciela, który jest szmatą? Zamiast je wywieźć do schroniska, zgłosić na policję (no skoro właściciel porzuca to chyba coś jest nie tak, czyż nie?) to zachowujecie się dokładnie jak ci debile traktujący zwierzęta jak zabawki. Już w ogóle pomijam, że "gdzieś daleko" koty wywozicie i porzucacie "gdzie popadnie", ale do schroniska już nie. Brawo. Nie ma co. Normalnie wzór do naśladowania. Mam nadzieję, że ktoś z waszej okolicy pójdzie po rozum do głowy i zarówno was jak i wszystkich tych właścicieli od siedmiu boleści zgłosi i zostaną wyciągnięte z tego chorego postępowania konsekwencje.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
5 31

@Imnotarobot: Przecież pisała że schronisko odmawia a służby się nie interesują, to czemu piszesz "Zamiast je wywieźć do schroniska, zgłosić na policję"?! Po pierwsze nie Policja a Straż Miejska ma to w obowiązkach, po drugie właśnie autorka ZGŁASZAŁA na SM.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
4 24

@antuan: @bloodcarver: Nie no faktycznie, lepiej być śmieciem i wywalić kota gdzieś daleko byle gdzie, ale podjechać do schroniska i im zwierzaka wcisnąć lub pod nim zostawić to już nie można żeby jakąś szansę miał, nie? Bo po jednym telefonie odmówili... Lepiej niech się zwierzak męczy. Prawnie też mogli to rozwiązać i zgłosić debili porzucających zwierzęta na policję, ale nieee... Lepiej marudzić i zwierzaki wyrzucać tak samo jak oni. Szczęście, że chociaż psy SM zabiera bo pewnie i je by wywalili do lasu i jeszcze przywiązali. Szkoda, że kociaki już tyle szczęścia nie mają. Więc owszem, przeczytałam ze zrozumieniem, ale najwyraźniej jestem jedną z nielicznych, która widzi tu hipokryzję i brak chęci i uporu by oddać zwierzaka. Ale chęci już nie brakowało by wywieźć gdzieś daleko. O mnie się nie bój, zwierzakom staram się pomagać, ale może też dlatego, że nie jestem szmatą co traktuje żywe zwierzęta jak gó*no i wyrzuca je byle gdzie. Niestety, to jest trud, ale lepsze to niż męczenie niewinnego zwierzaka. Trucie kotów jest karalne tak samo jak ich porzucanie. Więc, owszem w tym przypadku bardzo łatwo. Prawo niektóre rzeczy znacznie upraszcza. Dlatego cała ta gromada porzucających cwaniaków powinna zostać zgłoszona.

Odpowiedz
avatar Wilczyca
6 18

@Imnotarobot: Zgadzam się. Moim zdaniem zachowanie zaprezentowane w historii jest po prostu chore :/

Odpowiedz
avatar Balzakowa
11 33

Nie wiem, czy Ci koty podrzucają, czy same przychodzą. Niektóre lokalizacje przyciągają koty jak magnes. Bardzo Cię proszę, nie zniżaj się do poziomu sku*wysyństwa. Wiem, ze przytuliska, schroniska często bronią się rękami, nogami przed dodatkowym kłopotem. Straż miejska zgłoszenie musi przyjąć. Takie są przepisy. I nie dotyczy to tylko psów. A swoją drogą ciekawe, że jak się powie że pies/kot rasowy, to straż w pół godziny jest, a do kundla za trzecim zgłoszeniem przyjechali :)

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-1 21

@Balzakowa: "Straż miejska zgłoszenie musi przyjąć. Takie są przepisy." taaa jasne. A potem sceny typu "Nie mamy pańskiego płaszcza, i co pan nam zrobisz?". Samo muszenie i przepisy kota nie złapią i nie wywiozą.

Odpowiedz
avatar cassis
4 48

Zapewne ludzie mnie tu zminusują, ale uważam że jeśli zwierzę nie znajdzie w schronisku domu w pól roku powinno być usypiane i tyle. Schroniska są przepełnione. Domy tymczasowe także. A pseudohodowli jest jak grzybów po deszczu... i nikt się nie kwapi do ich zamykania. Dlaczego? Bo prawo kuleje! Gdyby były faktyczne kontrole hodowli, schronisk i WŁAŚCICIELI - nie byłoby problemu. Mało tego - moim zdaniem - jeśli nie masz zwierzęcia RASOWEGO Z RODOWODEM - powinien byc obowiązek kastracji. OBOWIĄZEK. Maksymalnie do skończenia przez stwora pół roku. Całą wiosnę i lato w moim mieście można kota i psa wysterylizować za darmo. Zazwyczaj brak chętnych "no bo jak to tak kotka męczyć, sunię dzieci pozbawiać?!" No tak to tak, qurwa mać, że nie ma już gdzie tego przychówku upychać! I żeby nie było - mieszkałam z rodzicami w domku na przedmieściach. Kocham zwierzęta. Ale w czasie najgorszej epidemii podrzucania mieliśmy 9 kotów dorosłych, w tym dwie kotne kotki, 11 psów, pięć myszy, kameleona, kilka królików i dwa szczury. Tylko jeden pies był NASZ. Reszta podrzutki. Całe lato zeszło na sterylizowaniu ich, wożeniu do miasta żeby było za darmo i znajdowaniu domów. Uwierzcie mi - poszła na to fura kasy, czasu i nerw. Od tamtego lata był od matki zakaz "ratowania" znajd. W razie co - mieliśmy z braćmi obowiązek odstawić do schroniska. Tym niemniej - pomysł trucia kotów to sQrwysyństwo czystej wody i jakiś problem psychiczny, "droga Ałtoreczko".

Odpowiedz
avatar Iras
11 13

@cassis: Usypianie po pół roku to przesada. Do schronisk i fundacji często trafiają zwierzęta po przejściach - gdzie doprowadzenie psa, czy kota do normalności, albo nawet zdiagnozowanie, wyleczenie itp. po prostu trwa. Ważne jest tu podejście pracowników i dyrekcji. Miałam okazję pracować w dwóch schroniskach - państwowym i fundacyjnym. Państwowe ogólne warunki miało w teorii dobre - więcej miejsca, więcej możliwości zachowania czystości, alejki wyłożone kostką itp. itd. tyle, że pracownicy w większości ograniczali się do "dać żarcie, sprzątnąć i do domu". Wszystko niby dobrze zabezpieczone, ale zdarzały się zagryzienia, czy sytuacje, że jeden pies drugiemu odgryzł łapę czy ogon (sąsiadujące boksy). W fundacyjnym z kolei - ogólne warunki nie wyglądały wybitnie. Błoto, brak środków, dziurawy wąż ogrodowy, nie sięgający wszędzie, niektóre psy w klatkach itp. ALE w przeciwieństwie do państwowego - pogryzienia - rzadkość - w ciągu 20 lat, raptem zdarzył się raz przypadek przeciągniecia ogona, zagryzień - brak. Pracownicy są w stanie powiedzieć coś na temat każdego psa, a wiele z psów zostało przez nich zresocjalizowanych. Psy, które są w klatkach- są kilka razy dziennie wypuszczane, a jako podłoże mają np. kołdry. - a żeby było ciekawiej - w państwiwym schronisku też był budynek z klatkami - tyle, że wmontowanymi w podłoże - o połowę mniejsze, a legowisko z plastiku, bez nawet ręcznika. Ale to te w fundacyjnym są "be".... Wizualnie faktycznie państwowe wygląda lepiej - warunki są tam jednak gorsze. Na początek należy tu zmienić prawo. Obowiązek kastracji/strelyki - jak najbardziej. Tylko tu też pojawia się kwestia, że bywają do tego przeszkody - dla wieku 6 miesięcznych psów, czy kotów również jest to zbyt wcześnie. Przede wszystkim powinny być kary za rozmnażanie zwierząt nierasowych i jeszcze wyższe kary za tworzenie fikcyjnych związków, które wydają imitacje rodowodów.

Odpowiedz
avatar paski
11 17

@cassis: Usypianie zdrowego zwierzęcia tylko dlatego, bo miał pecha urodzić się u bezmyślnych ludzi albo na ulicy, jest bezduszne. Natomiast w kwestii sterylizacji popieram jak najbardziej, gdyby wprowadzić taki obowiązek od dziś, w ciągu kilku(nastu) lat w zasadzie pozbylibyśmy się problemu schronisk uginających się od niechcianych, opuszczonych zwierząt.

Odpowiedz
avatar cassis
-1 9

@Iras: pół roku dla psa i kota na sterylke to aż nadto. Matka miała hodowle jamników szorstkowłosych , FCI, rodowody, takie zabawy. Wet w domu bywał częściej niż moje babcie. Wiem, co mówię. Pies powinien być sterylizowany ZANIM spłodzi bachory a nie po tym. A juz roczny pies czy kot potrafi miec za sobą np. dwa mioty młodych... Najpóźniwejszym i bezwzględnym terminem zapisanym w prawie powinna byś sterylizacja po pierwszej cieczce / rui. tylko znów - jaka gwarancja, ze debilny właściciel dopilnuje zwierzęcia w trakcie i nie będzie z tego młodych? Cała Ameryka Północna przeprowadza sterylizację własnie przed ukończeniem pół roku.

Odpowiedz
avatar cassis
6 8

@paski: duszne czy bezduszne... a jakie masz inne pomysły? Tych zwierząt nikt nie chce. Całe życie w schronisku? Pieniądze na to lecą, zwierzętom wcale tam nie jest super. DT tez generuja problemy, jak chocby zaburzenia z powodu częstych zmian otoczenia u psów... Jaki masz lepszy plan? Znam przypadki psów które urodziły się w schronie, wegetowały w nim po 15 lat i tam zdechły. Bez dnia w domu. Fakt, że nakaz sterylki wykończyłby w zarodku problem po pewnym czasie... ale do tego czasu co?

Odpowiedz
avatar paski
5 7

@cassis: "Jaki masz lepszy plan?" Na ten moment nie mam żadnego pomysłu, oprócz ewentualnego szerzenia świadomości społecznej na temat pseudo-hodowli i zachęcania ludzi do przygarnięcia znajd ze schroniska zamiast kupowania kolejnego "psa w typie...". Ale na to też trzeba funduszy i wsparcia dla ludzi przygarniających psa, żeby nie skończyło się jeszcze gorzej (ktoś weźmie pieska ze schroniska bo myśli, że taki to już pewnie odchowany, ułożony, a tu niespodzianka...). Takiego planu, który rozwiązywałby problem szybko i małym kosztem a przy tym nie krzywdziłby żadnego zwierzęcia ani człowieka niestety nie mam (a uwierz mi, że bardzo bym chciała coś wymyślić!) "Znam przypadki psów które urodziły się w schronie, wegetowały w nim po 15 lat i tam zdechły." I tu należy spytać jakim prawem? Zwierzę trafiające do schroniska powinno być w zasadzie natychmiast wysterylizowane, dopuszczanie do sytuacji w której schroniskowe zwierzęta zaczynają rozmnażać się miedzy sobą jest.. nie nazwę tego bo mnie tu zbanują.

Odpowiedz
avatar kierofca
-2 4

@Iras: Kary za rozmnażanie psów nierasowych z definicji uniemożliwiają stworzenie nowej rasy. Każdy kot czy pies powinien mieć chip wpisany do publicznej bazy. Jeśli go brak to powinien być traktowany jak bezdomny, a jeśli właściciel sobie przypomni/uda się ustalić że zwierz jego to kara finansowa + prace użyteczne społeczne w schronisku. Z sierściuchami chyba jest kłopot bo jacyś "mądrzy" miłośnicy kotów wymyślili koty wolnożyjące (i nie chodziło o Ryśki). Niby kto ma za nie odpowiadać ? Do mnie też te szkodniki przychodzą, wiem ile kosztuje karmienie trzech sierściuchów bo tyle ostatnio karmi moja miłośniczka kotów. Sterylizacja ich to też chyba stówa czy dwie za ogon (nie pamiętam bo to ze dwa lata temu było). Jako bonus zjadanie piskląt gratis (w jednym roku udało się przekonać sierść że żółte kuleczki nie są do jedzenia, w drugim tylko piórka z pyska wystawały jak Tomowi z kreskówki gdy zjadł Tweetego ;) )

Odpowiedz
avatar healthandsafety
17 31

Moja siostra rowniez nie pomaga znajdom. Z prostego powodu - jej corka ma mocne uczulenie na siersc. Wiec kazdego takiego podrzuconego kota (mieszka praktycznie na odludziu) przegania miotla (nie bije ich). Po kilku pogonieniach koty nie wracaja, a po psy wzywa miejska, zawsze podajac, ze bardzo sie boi, bo pies agresywny. Co sie dzieje z domowymi kotami popedzonymi w pole? Trudno powiedziec, moze sobie radza, moze nie. Ale siostra nie moze narazac corki na uduszenie sie.

Odpowiedz
avatar Wilczyca
6 6

@healthandsafety: No i chyba to przeganianie wydaje się skutecznym i niewymagającym sposobem pozbycia się problemu niechciany kotów. Przecież niedokarmiane raczej nie będą tam przychodzić w nieskończoność. A wydaje się mniej negatywny w skutkach niż wywożenie ich gdzieś do lasu :/ Zakładam, że te przegonione przez Twoją siostrę mają szansę gdzieś sobie znaleźć jakieś schronienie na "swoim" terenie.

Odpowiedz
avatar aegerita
3 3

@healthandsafety: No i to jeszcze zrozumiałe (to o przypisywaniu agresji każdemu psu trochę nie w porządku, no ale niech będzie, fobia nie wybiera), ma prawo nie pomagać. Jeśli ktoś chce i może poświęcać swój czas oraz pieniądze na działalność charytatywną to super, ale to jest dobra wola, nigdy obowiązek. Dopóki zwierzaków nie krzywdzi - ok. Trochę obok tematu: nie ma czegoś takiego, jak alergia na sierść. Jak już, alergia jest na ślinę, pot i inne wydzieliny gruczołów, mocz itp. To tak żeby wiedzieć, z czym się ma do czynienia. Polecam spróbować odczulania, dla dobra alergika. Nie da się odizolować od świata, a przy silnej alergii człowiek nie będzie mógł normalnie nawet pójść do parku, odwiedzić kolegi czy podróżować autobusem, bo wszędzie psy i koty. Warto spróbować poprawić komfort życia.

Odpowiedz
avatar nasturcja
0 0

@aegerita: Jak się ma alergię tylko na jeden alergen to można spróbować ale jak się ma tego kolekcję (a z reguły tak jest) to niestety po pierwsze nie poprawi ci to znacząco komfortu bo zostaje cała reszta a po drugie alergia zaraz się odnowi. Niestety ale czasami nawet alergolog rozkłada ręce i poleca izolacje od otoczenia bo to jedyna rzecz która ma sens w dłuższym okresie czasu.

Odpowiedz
avatar aegerita
0 2

@nasturcja: Każda alergia jest inna, tu nie ma sztywnych reguł, więc nie wiesz, czy by nie pomogło. Ale nie, jasne, najlepiej nie próbować, tylko usiąść i płakać...

Odpowiedz
avatar nasturcja
0 0

@aegerita: najlepiej pójść do alergologa. Ale nie walczyć w wiatrakami jak widać, że nie ma o co.

Odpowiedz
avatar Elewator
16 32

Do pomocy kotom nikt cię nie zmusza, ale wykładanie na nie trutki to już grube przegięcie.

Odpowiedz
avatar Iras
15 33

@bloodcarver: Dla autorki i każdemu, kto ma takie pomysły realną i o wiele lepszą alternatywą, byłoby samemu tą trutkę zeżreć. Od razu by się podniósł ogólny poziom empatii i inteligencji na świecie.

Odpowiedz
avatar Kismet
10 26

Zabawne, że jak pojawia się historia o porzucaniu zwierząt to znakomita większość widzi piekielność takich działań. A tu kobieta robi dokładnie to samo, z tą tylko różnicą, że jakaś menda podrzuciła jej pierwsza, a większość ludzi zdaje się nie widzieć problemu. Oto jak obejść system - daj sobie zwierzaka podrzucić i możesz go później potraktować jak śmiecia i też porzucić i nie dotknie was lincz. Ba! Nawet możecie te koty truć i się do was nie przyczepią. Tylko pamiętajcie! Wpierw to wam muszą kota podrzucić. Tylko wtedy możecie bezkarnie zwierzaka wywalić do lasu lub zabić.

Odpowiedz
avatar Gohondieli
-4 22

@Kismet: Uważam, że jest spora różnica między wyrzuceniem SWOJEGO zwierzęcia, za które ŚWIADOMIE WZIĘŁO SIĘ ODPOWIEDZIALNOŚĆ, a niechęcią do zajmowania się jakimkolwiek obcym zwierzem, szczególnie jeśli masz w domu małe dziecko i nie wiesz czyje to zwierzę jest, czy zdrowe/chore, czy przypadkiem nie jest agresywne. Ja na przykład obcego zwierzęcia bym do domu nie wzięła, nie tylko dlatego, że nie mam warunków i pieniędzy, ale też z tego powodu, że boję się wszystkiego co sięga mi wyżej niż do połowy łydki i nie ma obok właściciela. Co do samej historii - uważam, że trucie jest przesadą, aczkolwiek jestem w stanie zrozumieć, że dom/ogród autorki to nie jest zwierzyniec, a autorka i rodzina mają dość znajdowania szkodników na swoim terenie. Znałam ludzi, którzy byli w podobnej sytuacji. Co ważne - mają synka, obecnie chyba 8-letniego, który jest upośledzony i panicznie boi się kotów. Służby nie pomogły, schroniska nie pomogły, ludzie z fejsbukowych grup i forów internetowych zareagowali linczem, bo "dziecko można przyzwyczaić do kotka". Znajomi mieli dość, zainstalowali kamery (normalne, działające, a nie atrapy), a na ogrodzeniu wywiesili informacje, że teren jest monitorowany i jeśli złapią kogoś na porzucaniu zwierząt, przekażą materiał policji. Dopiero to pomogło.

Odpowiedz
avatar Kismet
9 17

@Gohondieli: Nie ma różnic. W jednym i drugim przypadku ludzie zachowują się karygodnie bo świadomie skazują zwierzaki na cierpienie. Tylko tyle, że w drugim przypadku ktoś wpierw zwierzaka podrzucił i tym się zasłaniają. "Bo oni tak zrobili pierwsi!" i dawaj kota do lasu jak śmiecia, bo "nie ma innego wyjścia". To jest żywy organizm a nie zabawka i nie ważne czy ktoś podrzucił czy nie, jak do cholery jasnej można je tak potraktować?! Autorka zrobiła dokładnie to samo, zachowała się równie źle jak "podrzucacze". W tej chwili to tylko wymówki by usprawiedliwić działalność godną pogardy. Jak sama napisałaś, a także inni, możliwości rozwiązania sprawy były. Jak się chce to się znajdzie. Ale trzeba było chcieć. Autorce się nie chciało. Mogli spróbować i tak koty zostawić pod schroniskiem. Zawsze lepsza alternatywa niż do lasu. Jak na razie to lincz tutaj jest na ludzi co nazwali to sku*wysyństwo po imieniu. A że bywa lincz na ludzi na FB? To opinia jakichś fanatyków ma przeszkodzić w byciu dobrym, empatycznym człowiekiem, a nie mendą, która wywala kota do lasu? I nie wiem nawet jak można usiłować zrozumieć babę, która chce świadomie truć koty. Nie dość, że okrutne to jeszcze głupie, bo przecież jest to karalne. Dla mnie to porównywalne do dziada co przykleja żyletki do drabinek na placu zabaw bo dzieci się za głośno bawią albo niszczą mu grządki. Piekielnych czytałam od dawna i aż mnie zemdliło widząc, że użytkownicy, którzy wydawali mi się rozsądnymi ludźmi, nie widzą rażącej hipokryzji autorki ani problemu z wyrzucaniem i truciem kotów. A to tylko dlatego, że ktoś je wcześniej podrzucił. Jak niewiele trzeba by zmieniła się opinia o tych samych czynnościach. Smutne. Przestaje mnie już dziwić, że niektórzy pouciekali z tego portalu. Takie historie ładnie pokazują jaki jad siedzi w ludziach i jak złe uczynki nagle stają się ok, gdy zmienia się malutki szczegół.

Odpowiedz
avatar Gohondieli
1 7

@Kismet: My się chyba nie rozumiemy. Przecież nie napisałam "autorko, dobrze robisz, rób tak dalej", a jedynie, że jestem w stanie zrozumieć, że autorka ma dość niechcianych zwierząt w swoim ogrodzie, tym bardziej, że te zwierzęta sprawiają jej spory problem, np. sikają na rzeczy jej dziecka. Na dłuższą metę to naprawdę wykańcza. Irytuje mnie strasznie, że wiele osób uważa wręcz za obowiązek autorki, żeby się tymi zwierzętami zająć. To NIE JEST obowiązek obcych ludzi, a jedynie ich dobra wola. Nie oni brali do domu kotki czy tam pieski, nie oni brali na siebie odpowiedzialność za zwierzęta, BO OD POCZĄTKU TEGO NIE CHCIELI, a z niektórych komentarzy (np. Habiel to napisała wprost) wynika, że co z tego, jak jest oswojone (wszystko jedno czy porzucone, czy samo przyszło) to bezwzględnie trzeba się zająć, bo jak to tak, zwierzaczkowi nie pomóc. Serio, ktoś sobie oswoił i teraz ja mam się zająć, bo tak? Poza tym to wcale nie jest takie proste. Szukanie domu trwa (na takim olx ogłoszenia czasem wiszą tygodniami), w schronisku zwierząt nie przyjmą, służby nie reagują, jedyną opcją są tak naprawdę jakieś stowarzyszenia, fundacje i tego typu rzeczy, ale i one nie zawsze reagują natychmiast (tak jak pisałam poprzednio, są ludzie, którzy nie pomogą, a jeszcze będą kazali kota przygarnąć i ch*j z tym, że dziecko się boi z domu wyjść, przecież dobro kotka najważniejsze - część z użytkowników mogłaby im podać dłonie). A zanim zareagują to pewnie według Was należałoby jeszcze dać kotkom domek, jedzonko i cholera wie, co jeszcze. A nie każdy ma czas, chęć i środki. Swoją drogą, jakby przegoniła kota miotłą zamiast wywieźć to mniej by go skrzywdziła według Ciebie? Nie jestem za tym, żeby truć jakiekolwiek zwierzęta, napisałam, że to przesada. Nigdy nie pozwoliłabym się nad zwierzęciem znęcać, ale też żadnego obcego bym nie wzięła (chociaż takie latające luzem czasem dokarmiam) i nie uważam, że dobro zwierzęcia jest ważniejsze niż dobro moje, dziecka czy kogokolwiek z mojej rodziny. Ale przesadą są też komentarze niektórych użytkowników obrażające autorkę (np. komentarze SirVimesa czy Bananowej). Wiele rzeczy można powiedzieć w inny sposób, omijając wyzwiska. Ale nie, po co, ktoś źle potraktował słodziego kotecka, trzeba go zjechać na całego. Co z tego, że autorka chciała kota oddać do schroniska, że dzwoniła po służby. To właśnie te instytucje zawaliły, nie ona. No na litość boską, opanujcie się trochę ludzie, bo to się robi żałosne i zdecydowanie nie wygląda jak dyskusja prowadzona przez dorosłe inteligentne osoby, a raczej jak kłótnia dzieciaków z poprawczaka.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 grudnia 2017 o 0:15

avatar Allice
-3 15

Tak łatwo oddać kociaki chętnym? Jak przybłąka mi się kolejna kotka z małymi do szopki to napiszę na priv żebyście znaleźli mi chętnych. Dodam że kilkadziesiąt kilometrów od jakiegokolwiek większego miasta gdzie znajdzie się może jakaś grupa pomagająca zwierzętom. Bo próbowałam, zostałam z dwoma półdzikimi kotami w tym kotką która bardzo nie lubiła ludzi za to inne koty przeciwnej płci aż zanadto.

Odpowiedz
avatar nasturcja
-4 6

@SirVimes: Akurat koty są intruzami (gatunkiem inwazyjnym nierodzimym) a ich liczebność sprawia, że realnie zagrażają zagrożonym gatunkom (głównie ptakom i nietoperzom). Z punktu widzenia ekologii to absolutnie i wyłącznie szkodnik. Trucie to absurdalny pomysł jednak mówienie, że koty to nie intruzi to niebezpieczna ignorancja. Każdy dziko chodzący kot powinien zostać odłowiony i zamknięty. Nasz kraj nie jest nawet w pobliżu ich naturalnego środowiska.

Odpowiedz
avatar KIuska
0 0

@Daeneris94: Ja nie lubię ludzi, mogę cię zabić jak wejdziesz na teren mojego podwórka i usprawiedliwiać się tym, że mi manna nie spada z nieba, a ty gniotłaś mi trawę? NIE, to nadal będzie zabójstwo i nadal będzie złe.

Odpowiedz
avatar CatGirl
9 19

Chyba jesteś nienormalna, skoro tak się zachowujesz! Brak słów.

Odpowiedz
avatar popielica
11 17

Nie każdy musi lubić zwierzęta i przygarniać bezdomne, system nawala, że ktoś taki nie może po prostu zgłosić porzucenia. Co nie zmienia faktu, że jesteś wyzuta z empatii.

Odpowiedz
avatar Crook
6 8

Dziwnie wygląda to podrzucanie kotów, bo wszak taki kot łatwo wróci do swojego opiekuna. Dlaczego więc podrzucone koty nie wracają do domów, a siedzą u ciebie? Wszak żadna siatka czy płot nie stanowią przeszkody nawet dla niektórych psów, a co dopiero dla kotów? Może jest tam coś, co je wabi? Zachowanie, jakie opisujesz jest bardzo nietypowe... A ja radziłabym ci: jeśli lubisz psy, to spraw sobie jakiegoś fajnego zwierzaka lub dwa, niech mieszkają w ogrodzie lub w domu, ale jeśli będą dużo przebywać na terenie to żaden kot tam nie wejdzie (a jak wejdzie to szybko ucieknie). I nie chodzi o agresywne psy - nawet łagodny, radosny burek odstrasza koty - mam to u siebie.

Odpowiedz
avatar Habiel
13 23

Bardzo dobry przykład dla dziecka. Nie podoba Ci się coś- otruj. Zawadza Ci i przeszkadza? Otruj. Oby Ci się to nie odbiło czkawką, gdy będziesz niedołężna, a dziecko- hehe, otruję starą matkę, bo po co się zajmować problemem. Podejście, że to nie mój problem, jest wręcz zajebiste. Jesteś człowiekiem, jesteś odpowiedzialna za coś co jest oswojone. To się nazywa humanitaryzm. Nie pasują Ci koty w ogrodzie? Zasadź zioła, które je odstraszają, kup psa. Ogarnij zraszacze, bo woda też koty odgania. W ostateczności załóż pastucha i już. Jest tyle sposobów, a nie trucie niewinnych istot. I piszę to ja, która w pewnym momencie życia miała pod opieką kotów 11 plus 2 psy, które należały do sąsiada, a on miał je tak głęboko gdzieś, że były chodzącymi szkieletami. Dałam radę to ogarnąć. I ani jednego zwierzęcia nie wyrzuciłam dalej do lasu, ani nie otrułam. I trzy- wiesz, że koty są od sąsiada? TOZ i uprzejmie donoszę, że sąsiad rozmnaża zwierzęta, a potem je wyrzuca, co jest przestępstwem ( przestępstwo znęcania się nad zwierzętami określone w art. 35 ust. 1 a ustawy z dnia 21.08.1997 r. o ochronie zwierząt). A w przypadku tego co ty robisz, licz na to, że masz sąsiadów podobnych do ciebie i że nie zrobią "uprzejmie donoszę" na twoje praktyki wywożenia zwierząt, albo trucia ich.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 19

Dawno żaden autor nie był tak piekielny, jak autorka tego wyznania.

Odpowiedz
avatar aegerita
13 23

Ech, i znowu tłumaczyć jak dziecku... Nie lubisz kotów - no i dobrze, nie ma obowiązku lubienia. Nie chcesz przygarniać podrzutków - całe szczęście, bo skoro nie lubisz, męczyłabyś się zarówno Ty, jak i kot. Nie chcesz karmić, szczepić, pielęgnować - to tego nie rób, nikt nie zmusza i nie robi nagonki. Natomiast że chcesz ZABIĆ KOTA, BO MIAUCZY Ci pod oknem - to już patologia i zwyrodnienie moralne. I przestępstwo. Czy to naprawdę takie trudne? Nie lubisz -> Nie bierz do domu, nie dotykaj, nawet nie patrz, jak tak Ci przeszkadza. Ale NIE ZABIJAJ. Jak już chcesz coś zrobić z problemem podrzutków, nie truj kotów. Otruj sąsiada, który rzeczywiście powoduje problem, podrzucając koty. Ale na to pewnie nie masz jaj, nie? Jasne, łatwiej się znęcać nad słabszymi.

Odpowiedz
avatar Bananowa
8 22

Przykro mi ale jesteś głupią k...., która nie ma serca. Spokojnie skoro uczysz dzieci, że można zwyczajnie wyrzucić żyjące stworzenie, bo Ci spadnie włos z głowy by napisać ogłoszenie to Ciebie też wyrzucą na starość. Mam przynajmniej taką nadzieję.

Odpowiedz
avatar Lucario
3 7

@Bananowa: ja też. Dawno mi się krew tak nie zagotowała. Zwykłe bydle.

Odpowiedz
avatar gggonia
-3 13

To jeszcze tak dodam, że zadziwia mnie naiwność ludzi, że znalezienie nowego domu zwierzęciu to hop siup i bezproblemowo. Powiedzcie to w przepełnionych schroniskach, fejsbukowych grupach które linczują każdego kto chce oddać zwierze lub wiszących tygodniami ogłoszeniom na olx. Ok, w duzym mieście mozę jako tako szansa wzrasta, ale w małej....

Odpowiedz
avatar MaryLynn
0 8

Bo to jak z walką o zakaz aborcji... Urodzić musisz a co się potem z dzieckiem dzieje każdy ma w dupie bo istnienie narodzone jakoś traci na znaczeniu. Tu autorka też chce się pozbyć problemu i jest lincz, ale nikt nie zaproponuje realnej pomocy np. finansowej czy przy znalezieniu domu. Ot, taka specyfika charakteru, która nakazuje skrytykować, ale nie zaangażować się w problem, który ich nie dotyczy. Czyli każdy ma to tak naprawdę w dupie, ale to autorce się obrywa: )

Odpowiedz
avatar Habiel
-1 9

@gggonia: @MaryLynn: Z taką różnicą, że tutaj są już narodzone stworzenia. Nikt nie wymaga od autorki, aby jeździła z kotami do weta na sterylki aborcyjne (co mogła zrobić w przypadku cieżarnej kotki, ale nie chciała to nikt jej nie zmusza), ani karmiła, ani zajmowała się nimi. Wystarczy, że wybije sobie z głowy durny pomysł ich trucia. Ja zaproponowałam jak przepłoszyć zwierzęta bez szkody dla nich i autorki. I z resztą, jak pisałam wcześniej, skoro wie, kto jej te koty podrzuca, to niech złoży na prokuraturę zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa jakim jest znęcanie się nad zwierzętami (tak, porzucenie w to się wlicza). Ja nie lubię małych dzieci, ale nie wymagam od innych, aby je otruli, bo chodzą mi pod blokiem, albo dzielą ze mną windę. I tak, dzieci to nie zwierzęta itd, ale przecież biologicznie rzecz biorąc, wszyscy jesteśmy zwierzętami. I tylko rozum i humanitaryzm względem drugiej jednostki odróżnia nas od innych gatunków, co w przypadku autorki, która chce skazywać na okropną śmierć zwierzęta, jest sprzeczne z ideą bycia człowiekiem.

Odpowiedz
avatar MaryLynn
-3 9

Przypuszczam, że to robiła właśnie. Zakładam, że żadne neutralne metody nie dały oczekiwanego skutku stąd też tak radykalny pomysł wynikający z bezsilności. Wątpię, że autorka żadnej z tych łagodnych metod już nie wypróbowała.. Prosiła o pomoc kilka instytucji i każda się na nią wypiela. Rady typu zawieź do weterynarza nie biorą pod uwagę tego, że musi stracić czas i pieniądze na paliwo żeby to zrobić. Już pomijając ze nie wiem co za różnica komu je podrzuci. Weterynarz też człowiek i też nie musi mieć na tyle czasu wolnego żeby kota gdzieś ulokować a do tego czasu się nim zajmować.

Odpowiedz
avatar fat_amy
-4 12

A ja bardzo dobrze autorkę rozumiem i nie potępiam - fajnie, że jesteście wszyscy takimi obrońcami zwierząt, że aż niemiłe słowa się tu sypią co do autorki, ale nie każdy ma czas, środki i przede wszystkim obowiązek zaopiekować się podrzuconymi zwierzakami. Jeżeli nikt inny nie chce pomóc, ani schroniska, ani Straż Miejska, co wtedy? Naprawdę wszyscy możecie podać swoje adresy i niech autorka Wam podrzuca jej podrzucone zwierzaki, ciekawa jestem czy na pewno postąpicie tak jak opisujecie.

Odpowiedz
avatar Lucario
3 11

Powinnaś zamknąć mordę, zamiast dodawać tutaj tę historię i jeszcze się w niej chwalić, że wywozicie gdzie popadnie zwierzęta. Dobrze, że na takich śmieci jak Ty jest nagonka. Powinnaś zostać porządnie zgnojona. Możesz nie lubić zwierząt, ale to żywe istoty a Ty swoim postępowaniem pokazujesz, jakim gównem jesteś. Piękny przykład dajesz dzieciom "nie chcesz zwierzaczka" jedź i wy**erdol w las, przecież to tylko głupie zwierze. Bezduszne bydle

Odpowiedz
Udostępnij