Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W nawiązaniu do historii użytkowniczki Iksowate (#80769) o piekielnej siostrze i jej…

W nawiązaniu do historii użytkowniczki Iksowate (#80769) o piekielnej siostrze i jej psie.

Osobiście nie widzę sensu w posiadaniu psa konkretnej rasy, jeśli nie ma być "psem pracującym", jestem fanką kundelków, którymi schroniska są przecież wypełnione po brzegi.

Oczywiście, jeśli ktoś chce mieć jakiegoś konkretnego psa, stać go na niego i będzie się nim prawidłowo zajmował- nie widzę nic w tym złego. Jednak chyba każdy spotkał się z przynajmniej jednym przypadkiem z poniższych.

1) Kupowanie psa, bo jest śliczny (albo po prostu modny).

Pies w typie husky siedzący całymi dniami w mieszkaniu i wyjący godzinami. Beagle z wielkimi brzuchami szorującymi po chodniku podczas kilkuminutowego spaceru. Amstaf, który osiągnął już wymiary dorosłego psa, ale robi co chce, "bo jest jeszcze młody". Bernardyny, owczarki w stylu Lassie i inne duże psy, które skończyły na łańcuchu, bo "jednak nie nadawały się do mieszkania".
Ogólnie psy kupione "bo kiedyś ktoś na osiedlu takiego miał", "bo znajomej szwagra koleżanki się suka oszczeniła", "bo dzieci takiego chciały". Psy niewybiegane, sfrustrowane, ogólnie fizycznie zaniedbane i niewyszkolone.

2) "Ta rasa jest łagodna", czyli klątwa labradorów

Z jednej strony piekielni właściciele, tacy jak siostra Iksowate, którzy nie układają psów, bo "ta rasa jest taka, siaka i owaka" i nie trzeba nic z nią robić. Powalająca logika. Na tej samej zasadzie dziecku lekarzy chirurgów na roczek powinno się kupić zestaw skalpeli zamiast klocków. Przecież "ma dobre geny" i instynktownie będzie wiedziało, jak się zachować.

Z drugiej piekielność dla właścicieli psów, które są uznawane za mądre i łagodne. Spróbujcie wytłumaczyć MaDce, że "piesio" może zrobić sieczkę z jej dzieciaka. Ona wie lepiej- przecież oglądała Komisarza Aleksa/śledzi na Instagramie profil ze słodkimi labradorami/widziała w telewizji, że to mądre.
Nieważne, że psiak ma oprócz słodkich oczu komplet zębów, pazury i często masę pozwalającą przewrócić człowieka.

Skoro już wspomniałam o masie...

3) Świnka morska na sznurku

Skrzyżowanie Cerbera, diabła tasmańskiego i szarańczy, zazwyczaj tak małe, że dachowiec mógłby to przynieść w zębach zamiast myszy. Właściciele to często mix dwóch wyżej opisanych piekielnych.
Ile znacie dobrze wychowanych yorków albo pinczerów? Sporo ludzi uważa, że jeśli siedzący pies nie dosięga głową do kolan dorosłego człowieka, nie trzeba nic z nim robić.
Ogólnie nie boję się psów, ale w ten weekend prawie obaliłam powiedzenie "wyżej d**y nie podskoczysz", kiedy rzucił się na mnie potwór w skali mikro. Właściciel odciągnął psa, jednak na oko silny facet musiał się postarać, żeby go opanować. Dowiedziałam się później, że ma go jakieś 2 lata.
Serio? Przez dwa lata nie można nauczyć psa, żeby nie rzucał się na ludzi? Wiem, gdyby mnie dopadł, to prędzej ja bym go przypadkiem zabiła kopniakiem w samoobronie, niż on mnie zagryzł, ale jednak dziabnąć mógł. Nie wiem ile razy w życiu pies mnie wystraszył, ale tylko raz zrobiło to bydlę wielkości kaukaza. Zawsze mi później szkoda tych psiaków, bo z jakiegoś powodu atakują, więc pewnie się boją.

Na koniec przydługiego wywodu, równie przydługi apel z przykładem.
Nie patrzcie na psa przez stereotypy. Skoro mój mieszaniec rasy uznawanej ogólnie za niebezpieczną z nie wiadomo czym (na dodatek z trudną przeszłością) dzięki odpowiedniemu podejściu jest kochaną kluchą, to równie dobrze zaniedbany labrador może wam odgryźć pół twarzy. Każdy pies jest inny, a piekielny jest zawsze właściciel, nie zwierzę. Warto o tym pamiętać, zbliżają się święta i znowu wiele zwierzaków stanie się nieudanymi prezentami.

psy właściciele_psów

by Alschi
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Mavra
14 14

Masz rację. Pies niezależnie od rasy(lub mieszanki kilku w sobie) powinien być uczony, wiedzieć co wolno a co nie. Tak samo z kwestii niewybiegania, tuczenia psów. Zal patrzeć jak widać psiaka który aż zwie się do biegania albo jest tak spasiony, ze brzuchem szoruje po ziemi i ledwo sie rusza. Ludzie często nie przemyślą jakiego chcą psa, na jakiego właściwie mogą sobie pozwolić. Pies to nie zabawka a członek rodziny, któremu trzeba sporo czasu poświęcić. Ba wcześniej wiedzieć jak go okiełznać nawet gdy waży tylko 2 kg

Odpowiedz
avatar Naa
4 14

Święta prawda, każde słowo! ...I właśnie dlatego osoby o nastawieniu "mam prawo bać się psów, chociaż nic o nich nie wiem, i będę z tego prawa korzystać!" będą Ci tu sypać minusami. Nie przejmuj się, i tak masz rację.

Odpowiedz
avatar Alschi
11 11

@Naa: Podejrzewam, że mój wpis z wielu innych powodów (których jako autorka nie widzę) zasługuje na minusowanie. Rozumiem ludzi bojących się psów, tak jak napisałam sama wystraszyłam się w ten weekend czegoś yorkowatego. Dopóki nie używają swojego strachu jako pretekstu do krzywdzenia psa (nie mówię o samoobronie, tylko np. truciu zwierząt), mogę im tylko współczuć. Tak samo ja mam prawo bać się pszczół, ale nie podkładam ognia pod pasieki.

Odpowiedz
avatar Naa
5 7

@Alschi: Dokładnie o to mi chodzi - bo są tacy, którzy gdyby bali się pszczół, nie psów, to by ten ogień podkładali. Ci, którzy widzą w psach bezmyślne potwory, nie lubią słyszeć, że można je wychować, ani że one też mają uczucia, czy potrzeby. Czasem to wręcz wygląda, jakby lubili "mieć za złe", a psy jedynie stanowiły pretekst ;(

Odpowiedz
avatar szafa
2 2

@Naa: Ale niby czemu? Ludzie boją się psów właśnie przez właścicieli, więc skąd miałyby być minusy?

Odpowiedz
avatar kosimazaki
0 0

@Naa: my takich omijamy. szerokm lukiem. sporo jest jednak piekielnych wlascicieli bezsmyczowcow pt "on nic nie zrobi" jakby ciezko bylo psa przywolac..

Odpowiedz
avatar mijanou
9 9

Ja myslę, że wiele zła i nieporozumień bierze się z treści punktu 1. Jesli jakaś rasa psia/kocia jest aktualnie modna (pamiętacie te biedne chiwawy noszone w torebkach przez inteligentne inaczej ubrane na rózowo panny ?) to ludzie się nie zastanawiają, czy mają warunki odpowiednie dla wybranej rasy psa/kota oraz czy mają czas by poświęcać go na wybieganie Husky'ego czy codzienne wyczesywanie sierści persa. Ważne jest by mieć takiego samego psa/kota jak ma Kowalska spod 10. No i te dobermany,rottweilery to przecież +100 do lansu na dzielnicy. Tylko potem taki rycerz w ortalionowej zbroi, z obowiązkowym kołczanem prawilności za pasem nie bardzo wie, jak ze swoim psem postępować bo pies go nie słucha lub warczy i zaczyna się kupowanie kolczatek, szarpanie psa i metalowe kagańce na mordzie. Tacy ludzie nie powinni opiekować się nawet drobnoustrojem a co dopiero ssakiem. Ja z kocich mód pamiętam modę na egzotyki (chyba nawet trwa). A potem zdziwienie, że kot dostaje egzemy po pożarciu biedronkowej karmy (dowcipnisie mówią o niej, że jest mielona razem z budą), że kot wymaga pielęgnacji, kąpieli od czasu do czasu (przy użyciu szamponu dla kota a nie dla człowieka) i że w ogóle trzeba go szczepić.

Odpowiedz
avatar Alschi
9 9

@mijanou: Za dzieciaka mieszkałam na osiedlu, na którym zapanowała moda na terierowate z trójkątnym łbem. Na wieczorne spacery musiał z naszym kundelkiem wychodzić ojciec, bo rycerze ortalionu robili ze swoich zwierzaków maszynki do atakowania innych psow. Szkoda mi tych pokracznych cielaków, bo wiem, że mogłyby być wspaniałymi rodzinnymi psami. Z resztą ze dwa-trzy lata temu miałam sytuację, że młody amstaf do mnie doskoczył z niezbyt miłymi zamiarami. Ponieważ był na smyczy, a ja wtedy miałam już wspomnianą w opowieści kluskę (właśnie jakiś bliżej nieokreślony mix amstafa), to zamiast się wystraszyć odezwałam się do niego przyjaźnie. Pies natychmiast zmienił nastawienie i dopiero to był sygnał dla jego właściciela w dresach, żeby go ode mnie odciągnąć. Potem usłyszałam za plecami pisk psa, najprawdopodobniej dostało mu się za to, że zamiast mnie zjeść postanowił się jednak zaprzyjaźnić...

Odpowiedz
avatar kosimazaki
0 0

@Alschi: terierowate z trójkątnym łbem - swietne psy(charakter <3!), ale jak mediamarkt - nie dla idiotow. niestety idioci ciagna do tych psiakow jak magnes :( "postanowił się jednak zaprzyjaźnić" zanim w nich czlowiek tego nie zepsuje one wlasnie takie sa - garna sie do czlowieka, uwielbiaja towarzystwo (z psami roznie bywa, dlatego nacisk na socjalizacje) Ile znacie dobrze wychowanych yorków ze 4 - slownie cztery. "I przy okazji, czy jest wersja dla kotów? " gdzies w internetach widzialem torby na kota ulatwiajace obsluge a ze sprawdzonych patentow - rekawice spawalnicze...

Odpowiedz
avatar Dziewczynazmarcepanu
10 12

Oj, jak wiele prawdy jest w tym, co piszesz wiem doskonale, gdyż pracuję ze zwierzętami - jestem weterynarzem. Powiem tak: 1. Dobrze wychowane psy, jakie spotkałam przez ostatni rok, to można na palcach jednej ręki policzyć i pewnie jeszcze zostanie. 2. Jak przychodzą pańcie z małymi psami to czasami mamy ochotę ciągnąć słomki o to, który z obecnych lekarzy ma się zająć takim psem. Małe gryzą najczęściej, właściciele nie potrafią ich opanować i jak na złość nie idzie przekonać do założenia klinicznego kagańca (z czym nie ma problemu, jak agresją wykazują się większe psy). 3. Ilość pacjentów ze schorzeniami wynikającymi z braku wiedzy o rasie albo ogólnej ignorancji właścicieli - niezmiennie powala. Kilka razy musiałam ratować psy, które zostały nakarmione czekoladą. Co właściciele na informację, że czekolada jest trująca? "No my wiedzieliśmy, że to truje. ALE PIMPUŚ CHCIAŁ". Problemy skórne z powodu złej pielęgnacji, problemy z uzębieniem, problemy z układem trawiennym... można wyliczać bez końca. Naprawdę brakuje świadomych właścicieli czworonogów.

Odpowiedz
avatar Evergrey
8 8

@Dziewczynazmarcepanu: I mimo tego, że coraz więcej jest ludzi świadomych, to dalej się czasami czuję jak kosmitka kiedy rozmawiam z kimś i mówię o potrzebach swojego psa. O bieganiu, wąchaniu, polowaniu czy choćby głupim gryzieniu. O tym, że różne psy mają różne potrzeby żywieniowe to już nie wspominam... Do dziś pamiętam zdziwienie sąsiadki jak jej powiedziałam, że karmy dla swojego psa szukałam pół roku. "A to on nie je Puffi z biedronki?" A najgorsze jest to, że ci ludzie to nie są jacyś zwyrole, którzy się świadomie nad tymi zwierzętami znęcają. To są ludzie, którzy kochają swoje psy i jednocześnie NIC nie wiedzą o ich potrzebach.

Odpowiedz
avatar Alschi
4 4

@Dziewczynazmarcepanu: Odnośnie punktu 2. ciekawi mnie, jaka jest argumentacja przeciwko zakładaniu takich kagańców na czas wizyty? I przy okazji, czy jest wersja dla kotów? Żaden pies, jakiego mieliśmy w rodzinie nie sprawiał zbytnio kłopotów u weterynarza, za to kot, który ogólnie jest bardzo łagodny w stosunku do ludzi, zamienia się u weterynarza w dziką bestię.

Odpowiedz
avatar Dziewczynazmarcepanu
4 4

@Evergrey: Niestety ludzie myślą trochę na zasadzie: "na wsi się kiedyś trzymało na łańcuchu przy budzie - teraz w mieszkaniach chowane, to jak w niebie mają". Często ludzie, szczególnie ci starszej daty, nie zastanawiają się nad tym, że żeby zwierzak był naprawdę zdrowy i cieszył się długim życiem, to trzeba czegoś więcej niż pełna micha żarcia i krótki spacer dwa razy dziennie. @Alschi: Ludzie uważają, że ich psy nie gryzą. Bo one przecież są takie małe i spokojniutkie, cukiereczki paniusi i ojojojojo takie rozkoszne. Co z tego, że malec - zdenerwowany i często przerażony - szczerzy zęby tak, że nie tylko zęby można podziwiać ale i stan dziąseł. Ludzie są przekonani, że ich pies nie pogryzie weterynarza, a jak ktoś ma obawy to głupi jest i najwyraźniej się nie zna. Jeśli chodzi o koty, to istnieją kagańce dla kotów. Chociaż tutaj często bardziej problematyczne są pazury. Jak trafi nam się taki koci diabeł to staramy się jakoś unieruchomić delikwenta nie robiąc krzywdy. Czasami się oczywiście nie uda i trzeba się liczyć z kilkoma zadrapaniami ale często sami właściciele kotów są znacznie bardziej świadomi tego, że ich pupil może jakąś krzywdę zrobić. Może to dlatego, że koty generalnie uchodzą za bardziej grymaśne w obyciu.

Odpowiedz
avatar Iras
1 1

@Alschi: Wersja kagańca dla kotów istnieje. Zrobiona jest z materiału, uniemożliwia gryzienie i zasłania też oczy. Chociąz przy wybitnie agresywny kocie ciężko założyć. Zazwyczaj leiej sprawdza się zwinięty ręcznik wokół szyi - uniemożliwia odwinięcie się, a trzyma się go z kilkoma palcami w miejscu "połączenia", żeby kota nie przyduszać.

Odpowiedz
avatar 4525882ulasok
1 1

@Iras: Gorzej,jeśli takiej kociej trzykilowej, walczącej o życie bestii trzeba pobrać krew... Ja- sześć szwów na nadgarstku, Weterynarz nr1 charakteryzacja na twarzy a la Bruce Lee, nasza pani Doktor(szalenie kulturalna, spokojna i elegancka pani) rzucająca ciężkimi ..urwami w trakcie łapania latających próbówek z krwią. Normalnie KillBill albo Dexter w lecznicy. A kocicę trzeba było siłą ściągać z szafek, bo się wpiła OBCIĘTYMI pazurkami... I wtedy wniesiono kaftan bezpieczeństwa (dla pobierających kocią krew :) ). Okazało się, że pobieranie krwi może być względnie sprawne i bezkrwawe dla otoczenia. Inna sprawa, że moja Wiedźma poczuła się zgwałcona i poza tym, że (znowu) była wirtualna odmówiła też picia, więć kroplówki, weterynarz, i bawiliśmy się coraz bardziej...No, ale to inna bajka. A na codzień Kotka jest słodkim, rozmruczanym, przytulaśnym,troszkę nieśmiałym ale kochanym kiciulcem a nawet kiciulinką

Odpowiedz
avatar 4525882ulasok
1 1

Żeby nie było- ostrzegałam, że Ptyśka jak się boi jest nieobliczalna. Jednak Wet nr1 (a przy okazji kierownik placówki) to on nam pokaże, że on nie takie krwie pobierał. No. To go moja dziewczyna poedukowała. Pazurami po pysku. @4525882ulasok:

Odpowiedz
avatar kosimazaki
1 1

@Dziewczynazmarcepanu: "sami właściciele kotów są znacznie bardziej świadomi tego, że ich pupil może jakąś krzywdę zrobić." starszy pan przyszedl do weta z kociskiem w kontenerze i 2ma parami wyzej wspomnianych rekawic spawalniczych..jedne dla weta drugie dla niego - wet poprosil by jedna para rekawic zostala w gabinecie "Ludzie są przekonani, że ich pies nie pogryzie weterynarza, a jak ktoś ma obawy to głupi jest i najwyraźniej się nie zna. " taa.. a do kompletu zbyt pewny siebie mlody wet i nieszczescie gotowe :(

Odpowiedz
avatar Evergrey
7 7

@fenek: Serio nie widzisz piekielności sytuacji opisanych przez autorkę? Rozejrzyj się. Zobacz ile psów cierpi przez niedouczenie właścicieli. Jeśli choć jedną osoba zastanowi się nad tym co robi dzięki takiej historii to będzie sukces.

Odpowiedz
avatar Alschi
4 4

@fenek: Po prostu podczas czytania historii Iksowate przypomniało mi się naprawdę sporo historii z ostatnich powiedzmy 2 lat, które postanowiłam z grubsza uogólnić. Każda z nich była w moim odczuciu piekielna.

Odpowiedz
avatar fenek
-5 7

@Alschi: no więc jeżeli coś z grubsza uogolniasz i zapisujesz w taki sposób to tworzysz tekst nie pasujący do profilu strony. Za regulaminem; jedna historia na raz. Historia. Konkretni bohaterowie, problem, sytuacja.

Odpowiedz
avatar Evergrey
2 4

@fenek: Jakoś póki co przeszkadza to tylko tobie. Poza tym wielu ludzi opisuje tu jakieś zjawiska, czasem po kilka na raz. Forma historii zależy od autora i nikomu nic do tego. Nie podoba ci się to daj minusa i jedź dalej.

Odpowiedz
avatar fenek
0 2

@Evergrey: po pierwsze nie, nie tylko mi. Patrz np komentarz poniżej. Po drugie jest regulamin. Po 3 fakt, że ludzie coś robią nie świadczy o tym, że to jest ok. A po 4 po to są komentarze żeby się wypowiadać. Również niepochlebnie. Jak będę chciał to zminusuje i zjadę dalej, a jak będę miał ochotę to skomentuje.

Odpowiedz
avatar katem
1 1

@fenek, Papa_Smerf: Popisać sobie możecie, ale i tak nikt was na poważnie nie bierze. I wasze dwa minusy rewolucji nie zrobią i nie zmuszą pozostałych użytkowników do ścisłego przestrzegania regulaminu w waszej jedynie słusznej interpretacji.

Odpowiedz
avatar fenek
0 2

@katem: ale tu nie ma miejsca na twoją interpretację. Przeczytałeś w ogóle, grzybku, regulamin? A to, że stado baranów nie posłucha jest dość oczywiste. Nikt nawet na to nie liczył (:

Odpowiedz
avatar Iras
5 7

@Papa_Smerf: Tylko, że piekielność to nie tylko historie - to co jest tu opisane JEST piekielne. Dla każdego, a najbardziej dla zwierzęcia, któremu debilizm właściciela niszczy tak naprawdę życie.

Odpowiedz
avatar Alschi
1 1

Krytykę odnośnie formy wpisu przyjmuję, w przyszłości postaram się pisać krócej, a konkretniej. :)

Odpowiedz
avatar aegerita
7 7

Bardzo mądry wpis, chylę kapelusza. Od siebie bym może tylko dodała, że kupowanie rasowego psa ma jakiś obiektywny sens - dla ludzi mało elastycznych i dla tych niedoświadczonych w wychowaniu futrzaka. Nie oszukujmy się, pewne dopasowanie człowieka i psa jest ważne dla komfortu psychicznego obu stron, a większość ludzi nie chce i/lub nie potrafi pójść na kompromis z psem. Sęk w tym, że są bodaj tylko dwa sposoby na wcześniejszd poznanie charakteru i wyglądu psa, którego bierzemy pod opiekę: 1. Kupno szczeniaka w porządnej hodowli. Rasa dość dokładnie określa zarówno wygląd, jak i główne popędy, ogólne cechy charakteru i temperamentu. Co do szczegółów osobowości - dobry hodowca powie wiele już o 8-tygodniowym szczeniaku. 2. Adopcja dorosłego psa z domu tymczasowego. Wiedza, jakiego psa sprowadzmy pod swój dach, jest dla wielu ludzi bardzo ważna, i to jeszcze rozumiem. Natomiast rzeczywiście zupełnym idiotyzmem jest wybieranie zwierza pod kątem wyglądu, bez zwracania uwagi na psychikę. Ludzie! Do wyglądu można się przyzwyczaić, do wielkich różnic w charakterze już nie bardzo... Przykład: Jak (prawie) każdy ja też mam swoją wizję, jak powinien wyglądać pies. Duży, w typie wilka/szpica, najlepiej czarny, ew. szary. No i z przypadku mam takiego jasnorudego kurdupla (18kg) z wyłupiastymi oczami, brzydkiego jak noc listopadowa ;-). No i co, z czasem się pokocha nawet straszydło. Ale do jego osobowości nie przyzwyczaję się nigdy ani on do mojej, czasem naprawdę mam go dość. Nie oddam oczywiście, wzięłam raz na zawsze i ma dużo lepiej niż miał na łańcuchu, ale jednak rozumiem, że nie każdy ma siłę użerać się przez kilkanaście lat z psem, który do niego całkiem nie pasuje. Tyle że o tym się oczywiście myśli przed, a nie po kupnie/adopcji.

Odpowiedz
avatar leprechaun
3 3

@aegerita: Ja po "przerobieniu" (jak to strasznie brzmi, jakbym kiełbasę z nich robiła) kilku psów w ramach skrzyżowania domu tymczasowego z ośrodkiem szkoleniowym* + trzech przygarniętych biedach szczerze powiedziawszy potrzebuję wytchnienia. Obecnie nie mam żadnego sierścia, a następnego będę brać z hodowli - mojego od dziecka wymarzonego, flegmatycznego niufka. ;) Bestyjka będzie posłuszna jak w reklamie psiego zaklinacza. ;) Adopcja i pomoc poszkodowanym przez życie zwierzakom jest szlachetna i potrafi być naprawdę cudowna, ale można również się wykończyć psychicznie (a o tym się publicznie nie mówi, same ochy i achy, jakie pomaganie jest cudowne). Ja po byciu domem tymczasowym marzę o psie, który: nie będzie naprzemiennie wymiotywał lub miał biegunkę (dorosły pies z kompletnie rozpieprzonym układem trawiennym, zanim doszliśmy z wetem do tego, co mu jest, spędziłam urocze 4 miesiące ciągłego mycia podłóg i prania psiego wyra, bo biedak potrafił obudzić się w środku nocy i zaraz zhaftować), nie będzie w ramach "rozrywki" ciągnąć o żywot na smyczy, uciekać, gonić rowerzystów i próbować rzucić się pod auto (wściekle niewybiegany mieszaniec husky, który potrafił wykaraskać się z niemalże każdej uprzęży, obroży i patentu, pomogło halti i 12km spaceru dziennie), nie będzie rzucać się w furii na inne psy (czteroletni mieszaniec bez jakiejkolwiek socjalizacji) oraz nie będzie roznosić domu z powodu lęku separacyjnego, kiedy człowiek wyszedł na 10 minut odebrać pocztę (malamut trzymany przez 4 lata na betonowym backyardzie...). Nie liczę osieroconych szczeniaków, które trzeba było karmić co 2h w nocy, bo tutaj włączył mi się jakiś dziwny instynkt macierzyński i nawet z nimi spałam na psim wyrku czasami. :D Piękne wyrosły. Nie hejtujmy więc ludzi, którzy świadomie (podkreślam, ŚWIADOMIE) biorą psa z hodowli. To nie musi być podyktowane widzimisię czy kwestiami wyglądowymi. Może ktoś po prostu, po latach zajmowania się mieszańcami z ADHD, chciałby odpocząć przy jakimś flegmatycznym leniuchu? :) *Braliśmy do domu po jednym psie i w tych w miarę kontrolowanych warunkach powoli, systematycznie przepracowywaliśmy traumy z przeszłości, uczyliśmy czystości, biegaliśmy do weta itd. Dopiero, kiedy wypracowane były problemy z np. agresją czy lękiem separacyjnym, sierściuch szedł do adopcji. Dzięki temu odsetek wracających do fundacji czworonogów był minimalny. :)

Odpowiedz
avatar Habiel
1 1

@aegerita: Zgadzam się! Mi się podobają bardzo bullteriery, ale że nigdy psa nie miałam (nie licząc chwil, gdy opiekowałam się psem wujków) to na niego szybko się nie zdecyduję. Za ciężka rasa jak na kogoś niedoświadczonego. Zapewne jeśli kupię pierwszego psa to będzie dog niemiecki, bo podobno ma koci charakter tj. jak się go wybiega to potrafi przespać resztę dnia na kanapie. I zdaję sobie świadomość, że to rasa, która potrzebuje dużego nakładu finansowego ze względu na dolegliwości jakie towarzyszą tej rasie, a także dużo kontaktu z właścicielem, dlatego raczej będę go już miała, gdy całe życie będę miała już ułożone.

Odpowiedz
avatar Zmora
1 1

@aegerita: Co do jedynki: Nawet wzorzec rasy nie przygotuje człowieka na wszystko. Biorąc zwierzaka ZAWSZE trzeba być elastycznym. Nie ma innej opcji. Pies nigdy nie będzie identyczny jak w opisie, zresztą te opisy są czasem ogólne. Nasza wzorcowa sunia jest rasy inteligentnej i ostrożnej, więc powiedziane jest, że trzeba ją do wszystkiego przyzwyczajać, najlepiej za młodu. Ale w tym opisie nigdzie nie stoi, że to może się objawić klaustrofobią i strachem przed ruszającymi podłogami połączonym z dziwnym darem obserwacji. Przykład A: u mojej babci w bloku są dwie identyczne windy, mniej więcej metr od siebie. Prawą pies jechał kilkanaście razy, lewą ledwie kilka razy. Efekt: Pies boi się lewej windy znacznie bardziej. Przykład B: Na osiedlu mojej babci jest wiele identycznych bloków i wszystkie maja identycznie rozstawione i wyglądające windy. Tych wind pies się boi najbardziej, bo ich nie zna, mimo że są identyczne do babcinych, a u babci jesteśmy raz na ruski rok, więc aż dziwne, że sunia pamięta która winda jest która. Przykład C: jedziemy z psem na Węgry na wakacje. Pierwsze kilka dni pies się zachowuje na spacerach normalnie. Jednego dnia przypadkiem pies staje na luźnej klapie studzienki kanalizacyjnej, ta sie rusza, więc pies odskakuje w popłochu. Przez następne dwa tygodnie (tj. do końca wyjazdu) pies chodzi zygzakiem, omijając WSZYSTKIE studzienki kanalizacyjne (nawet te, których wcześniej się nie bała), tak na wszelki wypadek. Czyli ogółem wzorzec się zgadza, tyle że naszego psa nie przyzwyczaja się do jeżdżenia windą, a do jeżdżenia tą jedną, jedyną, konkretną windą, a przy innej windzie trzeba zaczynać od nowa. Znaczy, problemu z wejściem nigdzie nie ma, bo psina nam ufa, tylko trzęsie się jak galareta. Juz nawet nie wspomnę o takich rzeczach, że pies może mieć alergię lub różne przypadłości (moja sunia ma alergię na białko i jej futro wychodzi od złej karmy i od samego mięsa), na które wzorce rasy mogą nie przygotować.

Odpowiedz
avatar aegerita
0 0

@Zmora: Ależ wiem. Dlatego piszę, że rasa pozwala w przybliżeniu określić zarówno wygląd, jak i charakter, nie że gwarantuje produkt jak spod prasy... Wolę twarde psychicznie psy - takie, które mają własne zdanie, ale na które w razie potrzeby można huknąć bez obawy, że zaraz zaczną się mnie bać. Więc logiczne, że nie dogadałabym się dobrze z borderem czy Saarlosem; za to z rottkiem pewnie tak. Wiadomo, nie ma gwarancji, ale wysokie prawdopodobieństwo to już plus. Trzeba by mieć wyjątkowego pecha, żeby trafić na niezainteresowanego pracą z człowiekiem ON-ka, leniwego amstaffa czy szczekliwego niufka ;-) Z ciekawości: co masz za stwora, myśliwca jakiegoś?

Odpowiedz
avatar GythaOgg
2 2

@aegerita: haha, ja też miałam wizję swojego przyszłego psa - suka, duża (jak golden czy blablador), najlepiej czarna. Mam małego rudego psa. No i mam i go kocham i co zrobisz jak nic nie zrobisz :)

Odpowiedz
avatar kosimazaki
1 1

@aegerita: leniwego amstaffa wiekszosc z nich (a przynajmniej te ktore maja zapewniona solidna dawke ruchu sa wybiegane i wyspacerowane) to kosmiczne lenie.. jak nie wierzysz sproboj wywlec takiego stwora na spacer jak lezy na mieciutkim poslaniu a pora jest (jego zdaniem)zbyt wczesna :) Saarlosem tozto wilkopies! przy nich to szczegolnie warto podpytac posiadaczy o zycie z wilkopsem ;)

Odpowiedz
avatar aegerita
0 0

@kosimazaki: Momenty lenistwa ma każdy, wiadomo, ale to jednak teriery, więc swoją porcję energii uwolnić muszą, to tylko miałam na myśli :-) O wilkopsach conieco wiem. Moje wielkie i jedyne "rasowe" marzenie to wilczak czechosłowacki (bo Saarlosy są za delikatne psychicznie). To pewnie nigdy nie dojdzie do skutku, za dużo bied w schroniskach i na łańcuchach. Ale pomarzyć zawsze można. Zresztą może kiedyś...

Odpowiedz
avatar kosimazaki
1 1

@aegerita: "momenty" :) odpowiednio wymeczone na spacerze w domu zamieniaja sie w mistrzow gnusnienia i wylegiwania sie tudziez ozdobe kanapy/fotela;) wilczaki poznalem dwa. specyficzne sa. nie do konca bym pasowal do tego typu piesa.. (nie moj typ gabaryt/psychika)

Odpowiedz
avatar Zmora
0 0

@aegerita: Nie, pasterski psiak. Zarówno z opisu jak i z zachowania. Tervueren konkretnie. I nasza psina nie jest strachliwa. Ba, ona ma charakter wybitnie dominujący. Uwielbia wszystkich ustawiać do pionu, a obce psy generalnie traktują ją jak księżniczkę. Mimo, że stada owiec nie ma, to z zadania pilnowania i obrony naszej rodzinki spisuje się znakomicie. Jest ostrożna wobec obcych (ale tylko ludzi, bo wie, ze z psami pozwalamy jej sobie poradzić samej), ale to standard dla tej rasy. A jakby na nią krzyknąć to prędzej warknie w odpowiedzi (nauczona jest by nie warczeć, ale tylko prezentuję jej preferencje) niż zacznie się bać. Ew. jeszcze może zacząć podskakiwać z radości, że się nią zainteresowano (co tam, że interesowano się nią dwie sekundy temu). Ale co ja poradzę, że cholera trafiła nam się z klaustrofobią? Nie, psi psycholog jej nie diagnozował, ale treserka wyraziła swoją opinię, w między czasie łapiąc się za głowę. Bo jak inaczej nazwać sytuację psa, który wyraźnie boi się ciasnych pomieszczeń, a do budy wejdzie na trzy łapy przy maksymalnym zachęceniu (czwarta łapa zawsze na chodniku na zewnątrz)? Naprawdę nie wiem, czemu tak ma. Miała tak odkąd pamiętam, a wzięliśmy w wieku szczenięcym. U hodowcy też psiaki miały podwórze, więc nie wiem, czy to trauma, czy tak o. Ale dobrze, że do nas trafiła, bo my mamy przestronny dom i podwórko, więc nie ma żadnych problemów. Zresztą inteligentka nam się trafiła. Wyraźnie można zobaczyć ile ona myśli, ile opcji rozważa. Mama zawsze się śmieje, że miała kiedyś głupiego psa, który miał tendencję uciekać i wskakiwać do fontanny, z której potem nie mógł wyjść. Nasza psina zawsze rozważa dokładnie. Zawsze musi wiedzieć, gdzie wszyscy członkowie stada są. Do wody po schodkach pierwsza nie wejdzie, bo ma problemy z oceną głębokości przez wodę. A już zdecydowanie jak głupia do fontanny nie wskoczy, mimo że wodę uwielbia. Jak my wejdziemy pierwsi, by pokazać, że woda jest np. tylko do kostek, to już nie ma problemu. Ale do jeziora sama chętnie wchodzi, bo do jeziora nie ma schodków, więc cholera wie, że zauważy jak nagle będzie za głęboko (my akurat nie mieszkamy w pobliżu żadnego zbiornika wodnego, więc psina jezioro widziała tylko na wakacjach, więc w sumie niespejalnie miała okazję się przekonać, że w sumie umie pływać). Słowo "ostrożna" ją dobrze opisuje. A ruchomym podłogom (typu winda, autobus, krzywa studzienka kanalizacyjna, deska jako podjazd dla wóżków itp.) zwyczajnie nie ufa i jak ma możliwość ominąć, to zapamięta i będzie omijać do końca życia. Tak na wszelki wypadek. Zawsze mnie zastanawiało do jakiego stopnia psi mózg jest w stanie sformułować myśl "A co jeśli podłoga się pode mną zarwie?". Fascynujące.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 grudnia 2017 o 13:05

avatar STheO
2 2

Ten tekst porusza ważny problem, problem bezdomnych "prezentów". Byłam przez czternaście lat matką yorka, który siadał, czekał, aportował, dawał głos i łapkę. Teraz jestem matką dwóch adoptowanych kotów, które potrafią siedzieć na ramionach jak papugi. Dziękuję Ci za tę historię, to ważne by ludzie zrozumieli, że zwierzę to odpowiedzialność.

Odpowiedz
avatar kosimazaki
1 1

"masę pozwalającą przewrócić człowieka." 25 kilo rozpedzonego psa z zaskoczenia sprawia ze circa 90 kila faceta lezy na glebie w przypadku starszych ludzi czesto gesto konczy sie na zlamaniach zanim puscicie swoje torpedy ze smyczy nie zaszkodzi sie rozejrzec..

Odpowiedz
Udostępnij