A propos historii o Heniu "Przydasię"...
Moja matka. Skąpa jako tako nie jest, ale występuje u niej coś co można nazwać chorobliwą oszczędnością. Dotyczy to głównie produktów spożywczych.
Terminy ważności? Na co to komu. Coś spleśniało? Pleśń odkroić, reszta się nada... Koszmar - cichaczem wywala się często niektóre rzeczy, które leżą od nie wiadomo kiedy...
Czasami jednak matka potrafi przebić samą siebie.
Mamy w piwnicy DUŻĄ zamrażarkę. Zdarza się, że żeby coś konkretnego wydłubać, trzeba coś innego wyjąć - i tak się kiedyś przydarzyło z paczką surowego schabu - taki kawał pakowany próżniowo. Sęk w tym, że schab sturlał się w kąt i został zapomniany...
Paczuszka byłą szczelna, więc nie było czuć, że coś się rozkłada. Gdy schabik został odnaleziony był ni mniej, ni więcej - czarny.
Prawidłową reakcją, byłoby tu wywalenie tego, bez odpakowania. Ale nie. Schabiku szkoda. Może trochę zepsuty, ale dla psów się nada! Matka odpakowała, odkroiła co czarniejsze fragmenty, a resztę ugotowała... Smród w domu panował przez dwa tygodnie. Przez pierwsze kilka dni do swojego pokoju wchodziłam na wdechu, bo inaczej groziło to pawiem - a wąchałam już niejedną obrzydliwą rzecz.
Koniec końców psy smacznego papu z kilkutygodniową padliną nie dostały. Cichaczem - jak zwykle, zostało wszyściutko wylane do szamba.
Bo szkoda mięska... TFU!
Może lepszą formą oszczędności byłoby kupowanie takich ilości, żeby dało się to na bieżąco zjeść, zamiast chomikować, a potem zapominać i wyrzucać? Ja rozumiem, że poprzedniemu pokoleniu - wychowanemu w czasach socjalizmu - czasem z trudem przychodzi zrozumienie, że czasy się zmieniły i w sklepach towar jest na bieżąco, więc można co dzień czy dwa kupić nowe rzeczy, a nie trzeba robić zapasów jak na wojnę, ale tak jest już od jakiegoś ćwierćwiecza, więc był czas się przyzwyczaić i dostosować oraz zmienić nawyki...
Odpowiedz@timo: A skąd wiesz kiedy będzie wojna?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 listopada 2017 o 13:20
@timo: A dopuszczasz możliwość, że komuś nie chce się jeździć codziennie do sklepu po kawałek chabaniny na obiad, szczególnie, gdy ma do tego sklepu kawał drogi? Może też, woli mieć w chałupie większy zapas jedzonka w razie dłuższej choroby, na przykład, lub nagłego najazdu gości, lub w razie niespodziewanej utraty gotówki, lub pracy. A jeśli jeszcze rodzina jest liczna i wszyscy mięsko lubią - nie widzę problemu.
OdpowiedzUświadamiać, że to złe i dalej praktykować wywalanie cichaczem.
Odpowiedz@PrincesSarah: Wszelkie próby uświadamiania matki spełzły na niczym. Przy tej akcji z mięsem niby udało się uzyskać "dobra, wyrzucę" w praktyce i tak zrobiła swoje. @timo duża zamrażarka jest przede wszystkim ze względu na mięso dla zwierząt. To, że raz zdarzyło się komuś coś przeoczyć, nie oznacza, że zdarza się to ciągle. Po to jest zamrażarka by w razie potrzeby nie latać do sklepu - szczególnie gdy ten jest sporo oddalony.
Odpowiedz@Iras: A weźcie ją tak raz nakarmcie zepsutym mięskiem, niech się pochoruje...
Odpowiedz@niezalogowana: weź przestań... mamuśka potrafi wsuwać rzeczy tak stare, że niemalże cywilizację rozwijają... Gdyby owe mięsko tak nie cuchnęło, sama by je zjadła.
OdpowiedzCytuję moją babcię: Lepiej się rozchorować niż by miała się zmarnować. Z dżemu wyrzucała pleśń i jadła dalej,to samo z chlebem. Nawet jak było coś skwaśniałe lekko to zjadła. Ale wychowała się w biedzie więc to można zrozumieć.
Odpowiedz@Balbina: też wychowałam się w biedzie, a nie wyobrażam sobie narażać swojego zdrowia i życia by żreć coś rozkładającego się, czy zapleśniałego. ;/
Odpowiedz@Lucario: Nie porównuj się do kogoś kto urodził się w 1905 (już nie żyje) przeżył dwie wojny.I sam nie jadł tylko dał dzieciom. A tak nawiasem kiedy babcia umarła w domu to zrobili jej sekcje. I lekarz skomentował że nigdy nie widział tak zdrowych organów wewnętrznych.
Odpowiedz@Balbina: powozenia w sciaganiu plesni i jedzeniu dzemu jablkowego, od tego mozna umrzec @Lucario: taaa zjesz cos zepsutego, a potem na kiblu 2 dni biegunka i wymioty naraz, leki i uzupelnienie elektrolitow wyjdzie drozej niz splesnialy posilek, srednia oszczednosc i to tylko w przypadku optymistycznym, kiedy nie masz zagrozenia zycia
Odpowiedz@bazienka: A do kogo te życzenia? do mnie? a czy ja powiedziałam że tak robię?Opowiadałam o mojej babci a nie o sobie. Kobieto opamiętaj się trochę tym szafowaniem tekstów. Jak czytam te Twoje złote myśli to śmiać mi się chce.
OdpowiedzSchabik wam się sturlał, biedactwa. Jakby mi się tak schabik sturlał- kiedy jeszcze mieszkałam u rodziców, jako dziecko- a potem ojciec by go znalazł, to by chyba ataku apopleksji dostał. A po ataku, jakby go już odratowali, to słabym głosem leżąc na łożu boleści opier...ił by mnie, za marnowanie jego ciężko zarobionych pieniędzy, ciężko zarobionych pieniędzy mojej matki i ich życia które spędzają w robocie żebyśmy mogli jeść ten schabik. I za marnowanie życia świni na koniec. Potem dołączyłby do tego opowiadanie o dwóch kulkach. Idzie ono mniej- więcej tak: dali idiocie do ręki dwie kulki. Jedną zgubił, drugą zepsuł i teraz nie ma nic bo jest idiotą. A gdyby się jeszcze dowiedział, że opisuje w internecie, jak mi się schabik sturlał, to bym pewnie mieszkała w piwnicy w miejsce tej lodówki.
Odpowiedz@takatamtala: Myślę, że dramatyzujesz. Gdyby tatuś miał w DUŻEJ zamrażarce tyle mięska, że żeby wyciągnąć coś spod spodu - musiałby najpierw wyjąć kilka zamrożonych porcji i odłożyć na bok, sam by nie zauważył, że mu kawałek zafoliowanego schabu gdzieś zniknął. No a potem, jak by się już - po kilku tygodniach - gdzieś znalazł spleśniały, to i tak trudno byłoby dociec KOMU się sturlał i kiedy dokładnie. Apopleksji raczej by nie było. Zresztą schab mocno przereklamowany jest. Ani specjalnie drogi, ani specjalnie smaczny. Dostępny zawsze w każdym sklepie i w każdych ilościach. Ale o taką, na przykład, polędwicę wołową sama bym się wkurzyła. Tyle, że mrożenie wołowej polędwicy - to czysta profanacja.
Odpowiedz@takatamtala: Nie żyjemy w czasach, gdy schab, czy nawet kaszanka są na wagę złota i przemycane, niczym papierosy, czy narkotyki... To jedno. Drugie - schab ów nieszczęsny akurat kupiłam ja, za własne pieniądze, płacąc za niego zawrotną sumę około dychy - a prawdopodobnie mniej, ze względu na jakąś promocję, czy coś. Komu uciekł? nie wiadomo i jakoś nie zamierzam szuka osoby winnej, by jej czynić wyrzuty z powodu zmarnowania kawałka mięsa. Jedyne, czego tu szkoda, to tego, że ten kawałek był kiedyś zadem świni i pod tym względem został zmarnowany. Inna sprawa, że na co dzień straty w sklepach są nieporównywalnie większe. Wołowego w zamrażarce mam tylko mielone i to co się dla psów kupuje (ochłapy po 5 złociszy za kg)
Odpowiedz@Iras: Wiesz, właściwie jedyny wniosek który można wyciągnąć z dwóch powyższych wypowiedzi- oraz z braku jakiegokolwiek zażenowania z zaistniałej sytuacji w twojej historii- jest taki: nie szanujecie jedzenia. I to prowadzi do ciekawej konkluzji a właściwie pytania: Skoro schabik uciekł, tzn. nie położyliście go na stole. Bo by stuknął spadając. No wiec co? Kładziecie jedzenie na podłodze?!!! Na podłodze w piwnicy?!!! Ja rozumiem że zafoliowane- ale jednak na podłodze. No i jak tak leżał na tej podłodze- przecież sam się nie przesunął. Pewnie ktoś go trącił. Pewnie nogą. Bo ręką by zauważył. No więc nogą. Yesukrystemiłosierny. Ale cóż- nie szanujecie jedzenia.
Odpowiedz@Armagedon: Tatuś ma zamrażarkę, na zamrażarce listę mrożonek z datami zamrożenia. Doskonale wie co tam jest.
Odpowiedz@takatamtala: Nie masz pojęcia jak wygląda piwnica u mnie, ani okolice wokół zamrażarki. Powiem tyle, że nie jest to pomieszczenie z myszami, szczurami i wychodek dla bezdomnych. Nie wiem gdzie zostały położone rzeczy wyciągnięte, nie wiem jak wyglądało zaginięcie mięsa, nie wiem kto nie zauważył, że coś zostało na zewnątrz itp. itd. A przede wszystkim - nie ma to żadnego znaczenia. Stało się. Pieczonego schabu nie będzie - trudno. Przeżywasz to, że u mnie zmarnował się kawałek mięsa, jak mrówka okres. Czy nie szanujemy jedzenia? Nie wiesz tego. "Tatuś ma zamrażarkę, na zamrażarce listę mrożonek z datami zamrożenia. Doskonale wie co tam jest. " A czy tatuś mieszka sam? A jeśli nie - to czy codziennie wszystko wyciąga, by sprawdzić z listą? Powodzenia w przypadku, gdy w domu mieszkają 4 osoby, zamrażarka ma pojemność 500 litrów, z czego 3/4 zawartości to mięso dla psów. OJEJ, cóż za zbrodnia! Trzymamy psią karmę razem z naszym jedzeniem!
Odpowiedz@Iras: Nie przeżywam, że zmarnował się kawałek mięsa, tylko, ze obrabiasz matce dupę publicznie i że nie masz szacunku dla jedzenia. O trzymaniu żarcia dla psów w zamrażarce nic nie pisałam więc pluj tu do kogo innego. A jak na osobę, która mieszka w tym domu to jakoś wyjątkowo mało wiesz. Nie wiesz np. czy stołu nie ma przy zamrażarce? Czy jest gdzie to co się wyciąga odłożyć? A ty gdzie odkładasz to co z niej wyciągasz? Też nie wiesz? Weź wyprowadź się z domu, naucz się planować własny budżet, to może zaczniesz SZANOWAĆ JEDZENIE, BO NA RAZIE WYCHODZI NA TO, ZE TO DLA CIEBIE ZBITEK SŁÓW. W moim rodzinnym domu tez mieszkają 4 osoby. A sens listy polega na tym, Że się z niej rzeczy wykreśla.
Odpowiedz@takatamtala: Przeżywasz to, przeżywasz. Jak ci tak żal tego schabu, to mu zrób kapliczke ku pamięci. Nie tyle obrabiam publicznie dupę matce, co opowiadam coś co się wydarzyło - a było to ugotowanie kilkutygodniowej padliny i chęć nakarmienia tą padiną psów. Nigdzie nie napisałam, że nie wiem co stoi obok zamrażarki - napisałam, że TY tego nie wiesz. Jedyne o czym napisałam, że nie wiem to okoliczności w jakich mięso pozostało poza zamrażarką. Co za różnica, gdzie jest kładzione, to co się wyciąga - czy na podłogę, czy gdziekolwiek. Nie ma to żadnego znaczenia, - tak samo jak nie jest niczym dziwnym, że jak się czegoś konkretnego szuka, to wyciąga się inne rzeczy - a w momencie gdy poszukiwana rzecz jest gdzieś na dnie - to tych rzeczy jest sporo. Mój budżet niech cię nie obchodzi - istnieje i jest dla mnie wystarczający. Również do tego by wywalić coś, gdy się zepsuje. Szacunek do jedzenia nic tu nie ma do rzeczy i żadna lista by tu nie pomogła skoro wyciągnięta do zużycia została zupełnie inna rzecz, a schab zaginął podczas dokopywania się do niej. A co do budżetu - skoro u ciebie taka bieda panuje, że jest stworzona lista na zamrażarce, a ciebie zepsucie się mięsa u kogoś, kogo na oczy nie widziałaś, tak bardzo boli to polecam zmianę pracy. Sama na pewno nie będę z powodu kawłka mięsa zawodzić, rwać sobie włosów z głowy, czy się biczować.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 listopada 2017 o 17:02
@Iras: nie ma sensu nic tłumaczyć tej osobie i tak nie dotrze. Szkoda klawiatury :)
Odpowiedzmocno wspolczuje, moja kolezanka miala babcie, ktora wyrzucala jej zapraszanie gosci, bo zuzywaja wode (na herbate i do mycia kubkow), herbate, papier toaletowy przychodzilo sie do Kamy z wlasnym kubkiem i papierem...
OdpowiedzKiedyś na poligonie przylazł do mnie kucharz. - Panie dowódco - problem jest - Znaczy? - Bo mrożoną wołowinę przysłali. - No i? - Panie dowódco, ale tusze mają na dupach nabity stempel: 1949...
Odpowiedz@Monoslad: Eee tam. Jak znaleźli gdzieś w lodowcu zamrożonego mamuta, który tam przeleżał kilka tysięcy lat, to - po rozmrożeniu - okazało się, że jego mięsko jest świeżutkie i nadal nadaje się do spożycia.
OdpowiedzKiepska zamrażarka. Jeśli chłodziłaby faktycznie do przynajmniej -18 st.C to taki schab mógłby dłuuugo poleżeć i co najwyżej wysechłby (jeśli opakowanie byłoby nieszczelne), ale z pewnością nie zaśmierdziałby się w niej i pieski nie miałyby nic przeciwko jego zjedzeniu. Sprawdzone doświadczalnie.
Odpowiedz@katem: No wiesz. Schabik sturlał się w kąt, ale nie zamrażarki, jak sądzę, tylko piwnicy. Powiedzmy - pomiędzy zamrażarkę a ścianę. A że mięska w zamrażarce dużo było, to - po pierwsze, ktoś przeoczył, że schabik się sturlał, a po drugie, wszyscy zapomnieli, że on tam w ogóle był. Więc nikt go nie szukał.
Odpowiedz@katem: jest ustawiona na bodajże 22, albo 27 - nie pamiętam dokładnie. I nie chodzi o to, że schabik w niej się zepsuł - tylko, jak napisał Armagedon sturlał się gdzieś za nią i sobie w ciepełku "dochodził" przez prawdopodobnie 2 -3 tygodnie sądząc po stanie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 listopada 2017 o 23:59
Moja babcia też tak ma... Potem narzeka, że rzadko ktoś do niej przyjeżdża, a w domu po prostu śmierdzi zepsuty jedzeniem (które gotuje i daje psom), lodówki lepiej nie otwierać... Oczywiście tłumaczenia na nic. Wydaje mi się, że ona ma osłabiony zmysł węchu.
Odpowiedz@Jon: U mnie było tak samo(ale to już matka) Kupowała jakieś resztki mięsne, jakieś żołądki i wkładała do garnka do gotowania dla psów i zapominała. Po dwóch dniach samo wychodziło z garnka ale ona nic nie czuje. Przesadzam..Powolny zanik zmysłu węchu i smaku. A teraz alzheimer.
Odpowiedz@Balbina: Współczuję ciężkiej choroby u matki. Dla celów edukacyjnych napomknę, że dość często pierwszym objawem rozwijającej się choroby Alzheimera jest właśnie upośledzenie węchu. Warto to wiedzieć.
OdpowiedzApropos kwestii "szkoda wyrzucić" - na historię trochę za krótkie, więc tu. Jakis czas temu z matką pojechałyśmy do Niemiec pewne sprawy pozałatwiać. Byłyśmy tam kilka dni. Ostatniego dnia - już po wyjściu z hostelu, a do autobusu kilka godzin - siedziałyśmy w parku. Mamuśka wyskrobała skądś kanapkę sprzed wyjazdu. Nie - nie zjadła jej. Zaczęła nią karmić... szczura :D
Odpowiedz