Jestem dumnym właścicielem krzyżówki agroturystyki z pensjonatem i hotelem dla koni.
Rezerwacje przyjmujemy telefonicznie lub poprzez stronę i wpisujemy w stosowny program, przyjęcia gości dokonuje ta osoba, która aktualnie szwęda się w okolicach "recepcji", za którą służy bar. Przeważnie jest to moja Żona, jednak, jak pisałem powyżej, nie ma monopolu na ich witanie.
I cóż, dzisiaj rano, do głównego budynku, a dokładnie do jadalni, zwabiły mnie w trybie ekspresowym dzikie wrzaski i łomotania.
Włażę i widzę naszych stałych gości - Panią Iksińską oraz Pana Iksińskiego, którzy zioną w siebie nawzajem huraganowym ogniem.
Gdzie palec diabła?
Każde z nich, niezależnie od siebie i w tajemnicy przed drugim, przyjechało z "osobą towarzyszącą"...
za linią przed którą zawracają bociany
Byli aż tak głupi, że do zaprzyjaźnionego pensjonatu przyjechali na "skok w bok"?
Odpowiedz@Littlefingers_Throat: Ale to bardzo dobrze świadczy o pensjonacie - warunki, dyskrecja... no właśnie, chyba za duża dyskrecja :D
OdpowiedzNie ma tak tępych małżeństw. Przykro mi. Ktoś za to płaci, nie mogą obydwoje być amebami umysłowymi. Nikt nie zamawia pokoju w ulubionym hotelu żony, nie kupuje kondomów w sklepie osiedlowym etc etc.
OdpowiedzSuper! Scenariusz do romansidła już masz, zaraz.... A jest monitoring????
Odpowiedz@Fahren: taka scena w każdym filmie jest godna Oscara, poniweaż jest odegrana naturalnie. P.S. Panie "prowadzący" dla mnie morał jest jeden. Po co zdradzać partnera?
Odpowiedz"To nie tak jak myślisz kotku..."
Odpowiedz