Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mój kot wychował się w rodzinie z dwójką dzieci i należy do…

Mój kot wychował się w rodzinie z dwójką dzieci i należy do rzadkich egzemplarzy, które je lubią. Lubi być noszony, głaskany, do tego nie jest agresywny - jeśli ma dość głaskania, to się odsuwa lub odskakuje, tylko w ostateczności "atakuje" rękę, jednak bez zadrapań czy ugryzień do krwi.

Był u mnie brat z córeczką, a mała kotem się zachwyciła. On ją też polubił. Niedawno zaszczyciła mnie telefonem bratowa z propozycją adopcji Mruczka, bo "Zosia ciągle o nim mówi". W końcu jak zajdę w ciążę i tak kota będę musiała się pozbyć (ach, te mity na temat kotów i ciąży), więc jej zdaniem robią mi przysługę. Poza tym tak ciężko o tak miłego kota, ja nie mam dzieci, więc powinnam oddać swojego i adoptować innego, nawet jeśli okaże się totalną bestią. A że jestem przywiązana? Przecież to tylko kot, nie człowiek, więc szybko mi przejdzie.

Po tym, co jej odpowiedziałam, bratowa prawdopodobnie się więcej nie odezwie. I dobrze.

Rodzinka

by Gaja_Z_czekolady
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
24 24

Polać Ci. Cóż więcej mogę napisać.

Odpowiedz
avatar Althing
25 25

Zgaduję, że bratowa obsmaruje Cię na tle rodziny, że młoda płacze i rozpacza bo nie może mieć kota, a Ty okrutna maszkara nie chcesz dać dziecku odrobiny szczęścia.

Odpowiedz
avatar kitusiek
17 17

@Althing: Oczywiście że może mieć - schroniska są pełne kotów, a ogłoszeń "oddam kota" jest tak wiele, że można spokojnie wybrać kota pod kolor trzeciego palca od lewej w prawej tylnej łapce. W moim mieście jest wolontariat, który dzień w dzień ma jakieś nowe koty - kiedy po miesiącu czy dwóch wrzucają ogłoszenie o możliwej adopcji, dokładnie opisują charakter kota - w tym momencie mają chyba 7 "lubiących dzieci, domagających się głaskania, niedrapiących i niegryzących ludzi" małych kotów. Oczywiście chętnych na przygarnięcie brak - nie wiem dlaczego, ludzie uważają te koty za "zepsute" czy co?

Odpowiedz
avatar mru
22 22

@kitusiek: z podejściem bratowej to lepiej żeby ona nawet patyczaków nie miała. Po tygodniu kot wróci od takiej z nerwicą i wtedy naprawdę trudno będzie znaleźć mu dom.

Odpowiedz
avatar Gaja_Z_czekolady
20 20

@Althing: Pewnie naśle na mnie moją babcię, a Zosi prababcię. Mała jest jedyną prawnuczką, więc oczko w głowie staruszki. Bratowa próbowała z moją mamą, ale ta popukała się w głowę i powiedziała, że na pewno nie będzie do mnie dzwonić w sprawie "adopcji Mruczka", bo to głupota, a kotów w schronisku dość.

Odpowiedz
avatar mijanou
5 5

@kitusiek: jak ten wolotariat poważny to nie odda kota byle pierwszemu-lepszemu bo zwierzak to nie cukierek a zobowiązanie na kilkanaście lat. My mamy takie osiedlowe kocie miasteczko, w tym też kilka kotów na DT (dom tymczasowy) ale zanim oddamy komuś kota na DS (dom stały) to staramy się choć poważny wywiad przeprowadzić. Inaczej kot może ponownie trafić do kotkowa, jeśli ktoś ma takie podejście do zwierząt jak bratowa Autorki ('to tylko kot'). Dlatego @mru ma 100% racji: lepiej, żeby niektórzy ludzie nie posiadali zwierząt bo nie zasługują na nie.

Odpowiedz
avatar kitusiek
4 4

@mijanou: I nie oddają - po jednego z kotów zgłosiło się 5 osób i żadna z nich nie spełniła ich wymagań. Procedury zawiodły tylko raz, kiedy jakaś babka zignorowała nakaz pójścia z kotem do weta trzy razy co dwa tygodnie - obowiązkowe leczenie. Skończyło się na tym, że oddała kota wolontariatowi, załatwiając kotu dodatkowo zapalenie pęcherza. A tak chyba wszystkie adopcje pomyślne - wolontariat podobno jest w stałym kontakcie ze wszystkimi ludźmi, którzy wcześniej przygarniali od nich zwierzęta. A co do 'to tylko kot' - równie dobrze można powiedzieć 'to tylko dziecko' - jeżeli ktoś kotem nie chce się zająć jak normalnym stworzeniem (co wymagające nie jest - 5 minut trzy razy dziennie wystarczy do nakarmienia i posprzątania kuwety z dosłownie odrobiną głaskania czy zabawy), to w jaki sposób ma się zajmować dzieckiem, na które przez pierwsze lata trzeba zwracać uwagę prawie cały czas? Pomijam już kwestię odpowiedzialności za jego wychowanie.

Odpowiedz
avatar mijanou
1 1

@kitusiek: no to naprawdę odpowiedzialni i poważni ludzie działają w tym kocim wolontariacie, szacun. Co do Twojego pytania o "zepsute" koty to postaram się wyjaśnić, jak to działa. Jest kilka rodzajów ludzi przyjmujących koty: 1.Kociarze, czyli tacy, którzy autentycznie kochają koty i nie wyobrażają sobie bez nich domu (taka ja, na przykład). Takim ludziom nie zależy na rasie, wyglądzie kota a po prostu na jego dobrostanie (odpowiednia karma, weterynarz, sterylizacja, ewentualne leczenie) i zdobyciu jego kociej "miłości" i zaufania. I jak wezmą kota to już na dobre i na złe. 2. Podążający za modą. Bo modne jest posiadanie danej rasy kota. Raz jest to moda na persy, innym razem na devony czy inne egzotyki. Jeden z moich kotów jest rasowy (kot tajski, lub syjamski starego typu) bo zakochałam się w tej rasie (mój eks facet miał takiego. Faceta nie ma ale miłość do "syjamów" mi została bo w przeciwieństwie do niego to fantastyczne stworzenia są). Tacy ludzie, gdy chcą się pozbyć "kociego kłopotu" raczej szukają mu nowego domu (no chociaż tyle) lub próbują odsprzedać by choć w części odzyskać kasę, którą za kota wyłożyli. Takie koty są rzadko eksmitowane. 3. Ludzie, którzy są intelektualnie niesprawni. Czyli tacy, którzy biorą słodkiego kotka bo dziecko chce lub pod wpływem chwilowej emocji a potem są zdziwieni, że kotek rośnie, sika, jeść mu trzeba dawać (lub ewentualnie są zdziwieni, że po biedronkowej karmie kot choruje), drapie meble, wspina się po firankach itp. Nie sterylizują także zwierząt i są zdziwieni, że wypuszczona luzem kotka wraca ciężarna. I to takie koty z reguły są wyrzucane, wywożone, podrzucane nam nocą w pobliże kocich budek. Nie kosztowały ani grosza, więc nie żal wyrzucić (no taka logika). Nic dziwnego, że te eksmitowane koty są po różnych przeżyciach (ja się zawsze dziwiłam, dlaczego jeden z moich przygarniętych znajdków uwielbia chipsy i czekoladę. Według przypuszczeń weterynarza, gdy kot był mały to właśnie takimi rzeczami mógł być karmiony, więc uważa chipsy i czekoladę za rodzaj karmy mimo, że dostaje posiłki wartościowe i zbilansowane. Mogło tak być, bo pamiętam, ze gdy podawałam mu mieszankę mleka dla osieroconych kociąt to nie bardzo wiedział, czym jest mleko lub karma dla małych kociąt). Takie eksmitowane koty wymagają jednak cierpliwości i pewnego doświadczenia w postępowaniu ze zwierzętami. Oczywiście, nie są "zepsute" ale trochę rozumiem ludzi, którzy wahają się przed przyjęciem dorosłego kota "po przejściach". I lepiej nie brać takiego zwierzęcia, jeśli się nie ma pewności co do swojego doświadczenia czy sił, niż wziąć a potem fundować mu kolejną traumę poprzez kolejną eksmisję.

Odpowiedz
avatar jass
10 12

Zwierzę to członek rodziny, nie wiem jak w ogóle można wpaść na pomysł takiej "adopcji", a co dopiero mówić o niej głośno...

Odpowiedz
avatar bromba69
40 42

To zaproponuj jej, że to ty zaadoptujesz Zosię, żeby mogła mieszkać z kotkiem :) W końcu to "tylko" dziecko. A bratowa zrobi sobie nowe :)

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 11

@bromba69: to samo mi na mysl przyszlo jednak nie tylko ja jestem zlym czlowiekiem ;)

Odpowiedz
avatar Peppone
22 26

Zgaduję, że odpowiedziałaś, że może oddać Ci Zosię, bo jest taka miła i dobrze ułożona i będzie mogła być z kotkiem. Przecież to tylko dziecko, nie kot, więc szybko jej przejdzie. A sierocińce są pełne dzieci do adopcji.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
-5 7

@Peppone: Komentarz wyżej mówi o tym samym. Po co powielać?

Odpowiedz
avatar Gaja_Z_czekolady
13 13

@Peppone: Odpowiedziałam, że takie inteligentne dziecko, jak Zosia (mała jest mądra) nie zasługuje na taką głupią matkę i powinna dostać inną.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 5

@BlueBellee: pewnie byl refleksja po przeczytaniu historii, bez czytania komentarzy, mi tez sie to zdarza @Gaja_Z_czekolady: no tak, w koncu wiele kobiet nie moze miec dzieci...

Odpowiedz
avatar Gaja_Z_czekolady
6 6

@bazienka: To nie ma nic do rzeczy z dzietnością. Pomysł mojej bratowej był durny, więc ją podsumowałam odpowiednio. Może nawet, nazbyt obraźliwie. Tu nie ma głębszej filozofii;)

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@Gaja_Z_czekolady: wiem, za daleko poszlam z ironia

Odpowiedz
avatar BlueBellee
1 1

@bazienka: Może się zdarzyć, rozumiem. Z tym, że często też widuję takie sytuacje na innych portalach, nawet gdy są trzy krótkie komentarze, które nawet odruchowo się powinno objąć wzrokiem. W takim wypadku powinno się zrobić tak, jak akurat Ty tutaj, czyli odpowiedzieć na istniejący już komentarz i dodać coś od siebie. Z tym, że to tylko moje zdanie i chciałam poznać inny punkt widzenia ;)

Odpowiedz
avatar mijanou
14 16

@paski: No nie bardzo, koty trudno znoszą zmiany miejsca. A jeśli dochodzi do tego brak "swojego człowieka" w nowym miejscu to dla kota totalna trauma.

Odpowiedz
avatar Gaja_Z_czekolady
13 15

@paski: Mój kot to nie czajnik albo miska, którą można oddać i zwrócić, jeśli się nie sprawdzi. To członek mojej dwuosobowej gromady domowej (ja i kot), domownik, oczko w mojej głowie, a oczka z głowy się nie oddaje i basta. Dla kota coś takiego to trauma i potworność niewybaczalna. Plus, to mój wygrzewacz nóg i się nie dzielę.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
10 10

Proste rozwiązanie - sprzedać dziecko na pniu, albo oddać do adopcji, przygarnąć jakiegoś innego, wdechowego kota, jest niewątpliwie tańszy i sprawia przeważnie mniej problemów, a radości kupę (mój cieszy mnie już od ponad 20 lat).

Odpowiedz
avatar mijanou
6 8

Mam cztery. Każdy kochany i żaden nie do oddania. Brawo Ty!

Odpowiedz
avatar Peppone
0 0

@BlueBellee - otworzyłem tę historię w osobnym oknie i zostawiłem sobie do skomentowania ''na później''. Przed dodaniem komentarza nie odświeżyłem.

Odpowiedz
avatar vilumisiek
0 0

Gaja czy możesz mi podać choćby prywatnie fb bratowej? :D

Odpowiedz
avatar muszyca
0 0

Niech bratowa odda bachora bo przecież się nue przywiązała

Odpowiedz
avatar burninfire
-3 3

Co do kotów i ciąży to nie są jakieś mity. Koty przenoszą drobnoustroje toksoplazmozy, która jest baardzo ale to baardzo zła dla kobiet w ciąży. Jeżeli nie szczepisz ani nie odrobaczasz kota no to faktycznie lepiej go komuś oddać i zacząć szczepić i odrobaczać. Pamiętam jak byłam z psem u weta, w gabinecie była starsza babka z kotem (drzwi były otwarte) i była wielce zdziwiona jak wet zapytał kiedy kot był odrobaczany i szczepiony "paani ale to domowy kot, przecież nigdzie nie wypuszczam to po co". Są tacy idioci niestety...

Odpowiedz
avatar jonaszewski
2 2

@burninfire: Żeby złapać toksoplazmozę, trzeba mieć kota nosiciela, który zrobi kupę do kuwety, którą Ty nie wcześniej niż po 24 godzinach wyjmiesz z kuwety gołą ręką w taki sposób, żeby pasożyt przylepił Ci się do ręki, a Ty ją potem obliżesz. To już większym zagrożeniem są jagódki z ogródka.

Odpowiedz
Udostępnij