Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Piekielnych czytam od dawna, ale dopiero teraz postanowiłem przelewać piekielności, które mi…

Piekielnych czytam od dawna, ale dopiero teraz postanowiłem przelewać piekielności, które mi się przydarzyły. A zatem oto pierwsza historia, która zdenerwowała mnie do granic możliwości. Będzie o pracodawcach, a jakże.

Na początku tego roku podjąłem pracę w firmie sprzedającej swoje produkty w internecie. Nazwy podawał nie będę, nie jest ona istotna, poza tym nie chcę nikomu robić antyreklamy. Umowa na 3 miesiące na zlecenie - standard. Praca również lekka łatwa i przyjemna dla kogoś, kto lubi to co robi. Wynagrodzenie standardowe jak na start - nie za dużo i nie za mało. I tak płynął czas, człowiek robił swoje, były nawet zachwyty, że robię dużo więcej niż kierownictwo by się spodziewało. Nie piszę tego po to, żeby się chwalić. Po prostu robiłem to co lubię, zatem udawało się przekraczać normy, które kierownictwo ustalało na dany okres. Można by powiedzieć: żyć, nie umierać prawda? Właśnie guzik prawda.

Pod koniec okresu umowy zlecenie zacząłem się dopytywać o przedłużenie umowy. W odpowiedzi słyszałem, że tak, oczywiście, omówimy to w stosownym czasie. Owy stosowny czas jednak nie następował, a umowy nowej jak nie było tak nie było. Ba! Nie było nawet negocjacji co do dalszej współpracy oraz wynagrodzenia.

No i tak się złożyło, że kilka dni przed upłynięciem umowy kierownik przywołał mnie do siebie na omówienie szczegółów dalszego zatrudnienia. W tym miejscu muszę dodać, że kierownik - człowiek młody, z pasją i bardzo w porządku, jednak nie miał zbyt dużego wpływu na to co się będzie działo z jego działem, ponieważ wszystkie kluczowe decyzje zapadały jeszcze ponad nim. Ale do rzeczy.

Przyszedł czas rozmowy o warunkach umowy o pracę. Wszystko ładnie, pięknie, warunki finansowe przedstawione przeze mnie zostały zaakceptowane, więc fajnie, prawda? Ano jak się okazuje wcale nieprawda. W pamięci z tamtej rozmowy powinno było mi pozostać jedno zdanie, ale jakoś nie zwróciłem na nie szczególnej uwagi (możliwe, a wręcz pewne jest to, że kierownik też nie wiedział jakie plany kryją się za tym zdaniem):
- Słuchaj Marian, wiesz, nie musisz się tak spieszyć z tymi zadaniami, bo i tak włączenie naszego działu na rynek planowane jest na połowę przyszłego roku, a może nawet na końcówkę.

Jeszcze wtedy nie wiedziałem co się kryje za tym stwierdzeniem. W każdym razie, szczegóły dogadane, ja zadowolony, bo będę dalej pracował i zarabiał na życie. Pozostało czekać na umowę i jej podpisanie.

I tak siedzę sobie i pracuję, czekam na umowę i czekam. I doczekać się nie mogłem. Okres umowy zlecenie dobiegł końca, a nowa umowa nie podpisana. Powiedzie pewnie teraz: "Ale Marian, przecież mogłeś nie przychodzić do roboty, bo formalnie tam nie pracowałeś, gdyż z końcem umowy zlecenia ustał twój obowiązek pracy." I macie rację, ale ja nie jestem służbistą i nie biorę wszystkiego tak na poważnie i skrupulatnie. Miałem przecież dogadaną umowę tylko nie dostałem jej jeszcze do podpisania.

No i minęły sobie dwa tygodnie jak pracowałem bez umowy i dostaję wezwanie do kierownika. Myślę sobie: "Jest! wreszcie nowa umowa!" Ta... Jeśli lubicie zgadywanki to możecie sobie pozgadywać co dostałem na tym spotkaniu. Tak jest! Nie nową umowę, ale wypowiedzenie. Kierownik (jak już wspomniałem super człowiek, ale niestety praktycznie nic od niego nie zależało w kwestiach personalnych i za nic go nie winię) przekazuje mi (a potem również mojej koleżance na tym samym stanowisku), że niestety firma musi nasz dział zawiesić i musimy się pożegnać. Podsuwa mi też wypowiedzenie.

Ale zaraz zaraz. Przecież ja tak jakby pracowałem dwa tygodnie na czarno? Otóż według kierownika, jego zwierzchnicy wymyślili sobie, że przecież te dwa tygodnie, które przepracowałem bez umowy to może być mój okres wypowiedzenia! Genialne prawda? Kasy nie trzeba płacić i firma zadowolona. Na szczęście Kierownik miał na tyle oleju w głowie, że pomógł mi w tym momencie jak tylko umiał gdyż... posiadał moją nową umowę o pracę. Wystarczyło ją tylko podpisać i wchodziła w życie. Mówi do mnie:
- Niestety w kwestii samego zwolnienia nic nie mogę dla ciebie zrobić, bo dział zamykają (albo zawieszają - jeden pies w zasadzie), ale mam radę. Nie podpisuj tego wypowiedzenia, bo ono jest do umowy zlecenie. Mam twoją nową umowę, podpisz ją, a ja pójdę do swojego przełożonego, żeby załatwił wypowiedzenie do tej nowej.

Jak powiedział, tak uczyniliśmy, dzięki czemu ja zyskałem trochę grosza więcej. I to mógłby być koniec tej historii ze szczęściem w nieszczęściu, ale końcem nie był.

Ze mną pracowała również inna dziewczyna. Nieco młodsza, mniej wykwalifikowana, toteż pensję miała odpowiednio niższą. I co się okazuje? Również dostała wypowiedzenie, ale nie wyrzucili jej z firmy. Ot, dostała propozycję pracy w Biurze Obsługi Klienta za dotychczasową pensję. Wk... zdenerwowałem się, bo dlaczego ona, a ja nie? Ja wiem, że BOK to nie jest szczyt marzeń, tym bardziej, że już kiedyś kilka lat w BOKu pracowałem w innej firmie, ale przynajmniej miałbym jakąś tam pensję, a w międzyczasie szukał sobie nowej roboty. No cóż.

Później dowiedziałem się, że dostała pracę, gdyż jej szanowny rodziciel jest kumplem prezesa. Zagotowało się we mnie naprawdę i wtedy już nie żałowałem tego, że firma się mnie pozbyła. I żeby nie było, że tylko narzekam. Atmosfera w pracy była naprawdę świetna, wszyscy się lubiliśmy z innymi pracownikami, tylko zarząd oraz prezes nie za bardzo chyba wiedzą jak postępować z ludźmi i jak prowadzić firmę. Na koniec dodam, że mój były kierownik niedługo potem sam dostał wypowiedzenie, o czym nie miał pojęcia nawet jego bezpośredni zwierzchnik. Fajna firma nie ma co!

Serdecznie Was pozdrawiam i obyście nie mieli takich przebojów z pracodawcami jak ja.

by PanMarian
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar boom_boom
6 14

To chyba logiczne, ze ktoś znajomy dostanie posadę w prywatnej firmie niż jakiś leszcz z ulicy. :)

Odpowiedz
avatar Visenna
5 7

@boom_boom: on już też był znajomy, pracował tam, więc "leszczem z ulicy " nie był.

Odpowiedz
avatar didja
20 20

Nie rozumiem. Jakie wypowiedzenie do umowy zlecenia? Zlecenie się kończy, umowa automatycznie się rozwiązuje z dniem jej zakończenia, tj. zakończenia zlecenia. Twoja "niesłużbistość" de facto jest naruszeniem prawa, bo po zakończonym zleceniu nie masz żadnego stosunku prawnego z tą firmą, więc nie masz prawa podejmować w tej firmie żadnych działań. A Twoi szefowie to już nawet nie janusze biznesu, ale przygłupy biznesu. Po zakończonej umowie zleceniu mogli Cię zwyczajnie wykopać z firmy z ww. powodów. Oczywiście, mam świadomość, że i Ty, i oni łamaliście prawo, bo to nie było w praktyce żadne zlecenie, tylko normalnie świadczona praca, prawnie wymagająca podpisania umowy o pracę. I od kiedy to w okresie wypowiedzenia nie należy się pensja? A największe brawa należą się Twojemu bezpośredniemu kierownikowi, który rozumnie i legalnie podpisał z Tobą umowę o pracę. A w gratisie masz wskazówkę: jeżeli podpisano z Tobą umowę na czas nieokreślony i za kilka dni dostajesz wypowiedzenie, bo dział się zamyka, to migiem z tym do sądu pracy. Masz szansę nie tylko na przywrócenie pracy, ale i ładne odszkodowanie (wprowadzono Cię w błąd, Ty już nie zdecydowałeś się na inną ofertę, wiedząc, że będziesz pracował tutaj).

Odpowiedz
avatar pasia251
17 17

Ta cała historia nie trzyma się kupy. Myli ci się umowa o pracę z umową - zleceniem. Jakim cudem ktoś mógł wypowiedzieć jakąkolwiek umowę po jej zakończeniu???

Odpowiedz
avatar Miryoku
11 13

Różne bajki już na tej stronie wymyślali, ale żeby wmawiać ludziom jakieś okresy wypowiedzenia po zakończeniu umowy zlecenie, to już niezłą wyobraźnię trzeba mieć. Na przyszłość polecam nie pisać bajek na tematy, na które nie ma się pojęcia.

Odpowiedz
avatar PanMarian
-5 9

To czy się znam czy nie to nie determinuje tego czy mogę to opisać czy nie. Ja przedstawiłem to w taki sposób jaki zostało mi to przedstawione przez firmę. Niczego nie wymyśliłem, ale nikt oczywiście nie każe wam w to wierzyć.

Odpowiedz
avatar Miryoku
5 9

@PanMarian: Oczywiście, że zmyślasz. Gdyby chcieli Cię wywalić od razu, to by Cię wywalili od razu, bo po skończonej umowie nie ma żadnego wypowiedzenia. Jakby chcieli Cię oszukać na kasę, to wypowiedzenie też nie ma nic do tego - stawka na wypowiedzeniu jest taka sama, jak była przed wypowiedzeniem. Więc albo zmyślasz, i to zupełnie bez pojęcia, albo Twoja pracowa sytuacja mogła być zupełnie inna od tej, którą opisujesz, tylko najwyraźniej nie ogarniasz, jakie masz prawa, obowiązki i w ogóle co się wokół Ciebie dzieje. Bo nie wiem, jak można być dorosłym, pracującym człowiekiem i nie wiedzieć, co to wypowiedzenie.

Odpowiedz
avatar PanMarian
-4 8

Oszustwo miało polegać na tym że nie podpisałym nowej umowy z datą wsteczną czyli dniem z którym kończyła mi się zleceniówka. Czyli pracowałem bez umowy 2 tygodnie nie dostając przy tym za to wynagrodzenia. Gdybym nie dostał od kierownika umowy o prace to nie dostałbym żadnej kasy za te 2 tygodnie. I to jest sedno problemu.

Odpowiedz
avatar Miryoku
5 7

@PanMarian: I gdybyś tak napisał historię, to pewnie bym Ci uwierzyła, ale Ty wolałeś nazmyślać jakieś bajki o wypowiedzeniu, które nijak się mają do tego, o czym piszesz.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
-2 2

@Miryoku: Mało widziałaś... I dobrze dla Ciebie. Sama znam przypadki wypowiedzenia przy zleceniówce. I nie mylą mi się pojęcia, ani nic. To, że coś jest niezgodne z prawem, nie oznacza, że nie istnieje ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

Istnieje coś takiego jak stosunek pracy DOMNIEMANY. Jeśli skończyła Ci się umowa a na następny dzień ktoś ciebwpusci na zakład i przydzieli pracę to tak jak by przedłużył Ci umowę. Ja jeśli jest taka możliwość też wolę zatrudnić córkę kolegi niż obcego faceta.bSzczegolnie do działu obsługi klienta. Może ta koleżanka jest ładniejsza od Ciebie?

Odpowiedz
avatar PanMarian
-1 1

Dział obsługi klienta jest telefoniczny więc nie wiem co ma w tym przypadku uroda do rzeczy. Pozantym brawo dla Ciebie. Czy gdybys mógł to zatrudniłbyś córkę znajomego mimo że nic by nie umiała zamiast kogoś obcego ale z doświadczeniem w tej materii?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@PanMarian: Może pannica ma milszy głos, szybko się uczy i jest inteligentniejsza? Pracodawca bierze wiele czynników pod uwagę. Ty chciałeś przeczekać aż czegoś nie znajdziesz, może pracodawca o tym wiedział?

Odpowiedz
avatar PanMarian
0 0

Nie sądzę że wiedział. Oni raczej cięli etaty jak sie da, bo nie tylko nasz dział ucierpiał, ale też inne zostały mocno okrojone z kadry pracowniczej, także tym bardziej nie rozumiem zatrudniania kogoś przy cięciu wydatków tym bardziej że dziewczyna dostała pensje taką samą jak miała w poprzednim dziale.

Odpowiedz
Udostępnij