Historia podobna do #80510
Znajomy ma syna, który od dziecka gra w piłkę nożną, odkąd tylko osiągnął wymagany wiek do przyjęcia do trampkarzy, został zapisany do lokalnej drużyny i tam grał przez kilka lat. Z ogromnym powodzeniem.
Jednak z powodu pracy, znajomy musiał się przeprowadzić wraz z rodziną ponad 300 kilometrów dalej. Poczekali, aż ukończy szkołę podstawową i się przeprowadzili. Młody musiał oczywiście odejść z klubu, ale z planem na dalszą grę już w nowym miejscu.
W naszym mieście jest kilka klubów dla dzieci, ale jest również szkoła, która ma swoją drużynę piłkarską, która nie uczestniczy w szkolnych rozgrywkach, tylko w normalnych ligowych.
Znajomy pojechał do tej szkoły zapisać syna. Tam został zapewniony, że tak, oczywiście, są miejsca w drużynie, fajnie, że grał wcześniej itd. Dzieciak został zapisany.
Zaczął się rok szkolny.
Młody wrócił do domu strasznie smutny, bo nie został przyjęty do drużyny.
Na drugi dzień znajomy wziął wolne i poszedł z nim, dowiedzieć się, dlaczego.
No i tutaj trener i nauczyciel WF-u powiedział, że on pierwszaków nie przyjmuje, bo oni w tym roku walczą o mistrza i puchar i nie ma czasu na zajmowanie się nowymi.
Dyskusja trochę trwała, ale trener był nieugięty. Znajomy poszedł do dyrektora, który go zapewniał, że syn zostanie przyjęty. Ten rozłożył ręce i powiedział, że decyzja należy do trenera.
Znajomy nie był sam, było też kilku innych pierwszaków, którzy zostali odprawieni z kwitkiem.
Z rozmowy ogólnie wynikło, że mogą zacząć od drugiego roku, ale może im być ciężko się dostać, bo skoro wcześniej nie grali, to mają rok stracony, więc trener pewnie wybierze młodszych.
Gdzie tu jakikolwiek sens? Nie wiem.
Nie pomogło też to, że syn znajomego grał już kilka lat w klubie, bo w klubie może każdy grać, więc to w sumie nic niewarte.
Cóż, znajomy machnął ręką. Synek został na lekcje, a znajomy poszukał klubu w okolicy.
Oczywiście nie miał z tym problemu, bo takich szkółek jest kilka.
Pojechał z młodym, tam oczywiście spotkali się z pełnym profesjonalizmem. Trener nawet zadzwonił do wcześniejszego klubu młodego, żeby porozmawiać z wcześniejszym trenerem o tym, w jakim kierunku młody się rozwijał, o jego słabe i mocne strony itd.
Jak sam ten trener powiedział, oni są po to, żeby młodzi się rozwijali, bo kiedyś mogą zdobyć nam mistrzostwo świata, a nie po to, żeby od początku zniechęcać młodych z powodu żądzy zdobycia trofeów.
Młody oczywiście został przyjęty, bardzo szybko wskoczył do podstawowego składu i znów mógł grać.
Jak pewnie wiecie, czasami "zemsta" przychodzi w odpowiednim momencie. Jak wspomniałem, szkolna drużyna uczestniczy w normalnych ligowych rozgrywkach. Tak się złożyło, że w tej samej lidze jest klub młodego.
Tutaj nie będę się rozpisywał, 13:2, 6 bramek młodego oraz utrata miejsca zapewniającego udział w mistrzostwach województwa, o które tak bardzo walczyła szkoła.
W następny dzień szkolny trener przyszedł do klasy młodego ze słowami: "O 16 trening, nie spóźnij się”.
Jak wielkie było zdziwienie trenera, kiedy ten odmówił, bo ma gdzie grać.
Przez jakiś czas na WF-ie "nauczyciel" się trochę wyżywał na młodym, ale po wizycie znajomego dał sobie spokój.
szkoła sport
Nic tak bardzo nie cieszy, jak karma z taka klasą, jak w tej historii!
OdpowiedzLubię historie z happy end,więc plusik :)
OdpowiedzChyba do pełni szczęścia brakowało opier....nia trenera-WFisty, przez dyrektora za dobór zawodników. W "prawdziwym i profesjonalnym" klubie taki trener najprawdopodobniej straciłby pracę za taki numer.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 listopada 2017 o 13:45
Trener to idiota. Jak szkoła może mieć osiągnięcia przy takim podejściu?
OdpowiedzByła ostatnio prawie taka sama historia o nauczycielce tańca.
Odpowiedz@takatamtala: i podejrzewam, że trafi się jeszcze niejedna podobna. Ostatecznie bycie ch**em jest dość typowe w naszym społeczeństwie.
Odpowiedz@takatamtala: Zazwyczaj tak jest, że pojawi się historia, która cieszy się powodzeniem to zaraz pojawiają się podobne. Ktoś przeczyta i pomyśli "O, też tak miałem" i leci.
OdpowiedzNiestety, parę już opinii słyszałem, że wszelkie szkoły o nacisku sportowym to bardziej hodowle niż cokolwiek innego - kuzynka uwielbia pływać i na prawdę ma do tego pasję ( znajdzcie nastolatkę wstającą z własnej woli o 5 rano by przed szkołą udać się na basen trenować) postanowiła więc razem z koleżanką z drużyny pływackiej udać się do szkoły o profilu sportowym, moja kuzynka się dostała, jej koleżanka niestety nie? Powód? Po dokładnym zmierzeniu, zważeniu i zbadaniu została odrzucona gdyż jej stopy są 10-15 mm za krótkie...
Odpowiedz@Soulsick1988: Miałam praktyki w szkole sportowej. Mimo sporego doświadczenia w pracy z młodzieżą to tam tragedia, nigdzie nie spotkałam tak rozpieszczonych, małych (przepraszam) gnojków przekonanych o swojej cudowności :/ A nauczyciele jeszcze gorsi :(
Odpowiedz@Soulsick1988: A jaki one mają tak naprawdę sens? Traci się na poziomie nauczania, bo przecież te dzieci chcą być sportowcami, więc po co im nauka? Nie wierzę, że w takich szkołach treningi są spersonalizowane, a po co ktoś ma tracić czas na obowiązkowym wfie, gdzie jest albo za łatwo, albo za ciężko jak może iść do klubu sportowego i zapisać się do grupy na swoim poziomie? Koleżanka chodziła do takiej szkoły (nie powiedziałabym nawet, żeby miała jakieś szczególne sportowe uzdolnienia) i nagle z trójkowej uczennicy (chodziłyśmy wcześniej razem do szkoły) stała się piątkową (nie, nie sądzę, że nagle ją olśniło). Lata minęły, jesteśmy dorośli, a ona nie biega zawodowo :)
Odpowiedzsuper dla mlodego, ze w klubie znalazl ogarnietego trenera co temu wszkolnemu rpzeszkadzalo go wziac, trenowac, zobaczyc jaki chlopak ma poziom- przeciez jakby byl poczatkujacy, to moznaby go nie wziac do skladu podstawowego i tyle, a ciaglosc treningu by byla
Odpowiedz