Mamy z moim P. znajomego - uwielbiał zawsze gotować, uczy w jednej z lepszych szkół gastronomicznych. Wychowywaliśmy się razem (niewielka różnica wieku; on starszy), kontakt korespondencyjny zachowany, więc jako że oboje jesteśmy w rodzinnym mieście - spotkanie musi być.
Znajomy brał udział w jednym z popularnych programów kulinarnych (tytułu nie podam). Odpadł w PÓŁFINALE.
Obroty restauracji, w której pracuje - ot, zwykła restauracja dla zwykłych ludzi (kolega na co dzień zajmuje się czymś innym) - SPADŁY.
Dlaczego?
No bo tu pan odpadł, ja widziałem! W półfinale odpadł! To ja takiego gówna nie będę jadł!
Wiem, że zgłosił się na własne życzenie, dla sprawdzenia się i w ogóle. Ale ja tam bym chciała dostać jedzonko od kogoś, kto doszedł tak daleko (a nie oszukujmy się, w niektórych programach, mimo grania pod publiczkę, znajdują się naprawdę doświadczeni ludzie, którzy oceniają potencjał kucharzy).
Szef nie zwolni kolegi z pracy, wręcz przeciwnie, zachęcił go, by rozwinąć zwykły lokal na nieco wyższy poziom (mimo że obroty spadły).
Ale przeciętny "polski-nosacz" i tak powie, że go okradli, bo ugotował mu pan, który odpadł, bo on w telewizji widział.
gastronomia ludzie konkursy
"polski-nosacz" to prawie masło maślane ;)
Odpowiedz@zmywarkaBosch: Nosacze są zazwyczaj sundajskie :)
OdpowiedzA potem Halyna, nie idziemy za drogo.
OdpowiedzW moim mieście również jest chłopak, który brał udział w programie kulinarnym i odpadł jako ostatni. Po programie zyskał masę klientów, chociaż jedzenie zawsze miał pyszne, a przepisy autorskie. Widać, że popularność zdobytą w programie wykorzystał, by podnieść jakość w swoim bistro. Dlatego uważam, że dobre jedzenie samo się obroni. Zadowolony klient wróci i przyprowadzi znajomych. Chyba, że ktoś idzie do telewizji tylko po to, żeby później odcinać kupony od sławy.
OdpowiedzA mnie się zawsze wydawało, że chodzi do tych restauracji, w których smakuje nam jedzenie i ceny są dla nas akceptowalne.
Odpowiedz@rodzynek2: Masz rację, ale wytłumacz to np. ,,chytrej babie z Radomia'' albo Januszowi, który pół godziny gotuje jajka, maca łyzką a jeszcze twarde. Dobre jedzenie i sposób podania sam się obroni. Jestem w branzy, kocham to robić a satysfakcja z zadowolonego klienta - ogromna.
OdpowiedzWiesz, z jednej strony pewnie, że takie "ą, ę" jest żałosne, ale z drugiej jak już ludzie wydają swoje pieniądze, to chyba mają prawo decydować co będą jeść, a czego nie, prawda? ;)
Odpowiedz@Bevmel: ale zakładanie z góry, że "nie pójdę bo odpadł to pewnie słabo gotuje" jest poebane. :D klienci, którzy chodzili nadal chodzą, a że kolega pracuje w malutkim miasteczku pełnym tych słynnych Januszów i Grażyn (głównych "skandujących", którzy pewnie nawet tam wcześniej nie byli) więc rzadko kiedy zdarza się-tym bardziej w okresie jesienno-zimowym ktoś nowy.
Odpowiedz@mabmalkin: Jest poebane. Ale nadal są to ich pieniądze, ich podniebienia, ich decyzja i, ostatecznie, ich strata ;)
OdpowiedzLudzie... Niesamowite. Żeby zobaczyć kucharza w restauracji trzeba mieć szczęście albo się wybitnie o to postarać. Dajmy na to, że widział go 30 sekund. Rozpoznał gościa, którego widział przez 15 minut w tv. Mało tego! Poszła taka fama, że spadły obroty xdd
Odpowiedz@fenek: a może jego szef zwęszył okazję życia i podniósł w lokalu ceny. Wyszedł z założenia, że na "znaną twarz" klienci będą walić drzwiami i oknami, ale się przeliczył.
Odpowiedz@fenek: Ja raczej myślę, że szef się tym chwalił wszem i wobec, pewnie jakiś dyplomik czy informację wywiesił w restauracji. Może też w samym programie mówili, gdzie gościu gotuje?
Odpowiedz@fenek: nie jest tylko kucharzem, ale czasem zastępuje kelnerkę. Dlaczego, co i jak to nie wiem, nie wdrożył mnie w ich system pracy.
Odpowiedz@mabmalkin Prośba - przed myślnikami stawiamy spację, podobnie jak ja to zrobiłam w swoim komentarzu. ;) Zapis taki- jak tutaj nie jest prawidłowy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 listopada 2017 o 22:14
@Ascara: wybacz, na ogół odpisuję "na szybkości" z telefonu i nie dbam o takie szczegóły jak spacja przed myślnikiem. Ale - postaram się poprawić ;).
OdpowiedzI słusznie, bo po co do miernoty iść, który odpadł?
Odpowiedz