Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Od stycznia tego roku razem z chłopakiem mieszkam w Niemczech. Najpierw mieszkanie…

Od stycznia tego roku razem z chłopakiem mieszkam w Niemczech. Najpierw mieszkanie zapewniała nam firma, potem, gdy złożyliśmy CV do innej, sami wynajęliśmy lokum.

Po przeprowadzce zaczęliśmy kompletować zestaw mebli. W sobotę (tak z miesiąc temu) pojechaliśmy do Ikei, aby nabyć krzesła.
W ten sam dzień poznaliśmy naszego sąsiada - Węgra.

Po złożeniu krzeseł okazało się, że jedno się kołysze. Kiedy opierało się na nim ciężar, krzesło chybotało się na nóżkach, stukając.
Po chwili także usłyszeliśmy stukanie. Jednak nie wiedzieliśmy, czy to przypadek, czy ktoś stuka do nas. Chłopak oparł się jeszcze raz o krzesło, które stuknęło, a potem odstawił je do biurka i poszedł szukać jakiegoś kawałka kartonu, żeby póki co to zniwelować.

Dwie minuty później rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
Otworzyłam. Mężczyzna przedstawił się jako nasz sąsiad z dołu i powiedział, że nasze stukające krzesła przeszkadzają mu.

Odpowiedziałam, okej, przepraszam, nie wiedzieliśmy. Sprawa zakończona, poszedł sobie.

Zanim kupiliśmy filcowe podkładki (krzesła zakupione wieczorem w sobotę, podkładki we wtorek/środę), przyszedł jeszcze raz i rozkazał nam przestać szurać krzesłami. Raz zostawił list po polsku (koledzy mu przetłumaczyli). Coś w stylu: Polak, Węgier dwa bratanki, nie szurajcie krzesłami, nie chcę być złośliwy, itp. Po zakupieniu podkładek przestał przychodzić.

Myśleliśmy, że to koniec. A to dopiero się zaczęło.

W następnym tygodniu w poniedziałek dzwoni domofon. O 5 rano. Zerwałam się, by odebrać. Myślę "ki czort" o tej godzinie przychodzi do nas. Ale w domofonie cisza.
Nic, pewnie pomyłka. Wróciłam spać.

Wtorek to samo.

Środa spokój.

W czwartek odwiedziny sąsiada.
"Możecie przestać skakać po podłodze i drzeć się? Nie mogę spać".
Odpowiadam mu zdziwiona: nie skaczemy, nie krzyczymy, ba, nawet nie rozmawiamy za dużo. (Gramy na komputerze, każdy we własną grę i raczej sobie nie przeszkadzamy).
Mamy przestać, bo on nie może spać.
Tym razem lekko zdenerwowana, odpowiedziałam: dobrze, przepraszam, będziemy ciszej.

Od tej pory, kiedy Węgier uznał, że jesteśmy za głośno, przychodził i dzwonił do naszych drzwi dzwonkiem albo domofonem. Przeważnie z rana o 5, kiedy wychodził do pracy.

Kiedy kolejny raz zignorowaliśmy go rano, przyszedł po południu i pokazał mi kartkę: 20:00-6:00 i mówi: nie chodzić, nie rozmawiać. I poszedł, zostawiając mnie zaskoczoną.

(Co do nas: nie skaczemy, nie krzyczymy. Jesteśmy naprawdę cicho. Jedynym naszym przewinieniem jest chodzenie do toalety w nocy. Serio, pewnego dnia wstałam, poszłam do łazienki, usiadłam i za chwilę słyszę stukanie kijem od szczotki w sufit.)

Pewnej soboty przyszedł i powiedział, chodź na dół do mnie, a niech twój chłopak chodzi po mieszkaniu. No dobra.
Weszłam i słucham... słucham... Rzeczywiście słychać delikatne "tup tup". Musiałam zrobić dziwną minę, bo zaczął warczeć: "w nocy jest głośniej, dużo głośniej. Nie mogę spać, przestańcie chodzić".
Tak, tak. Jasne. Nie będziemy. Najwyżej nauczymy się latać.

Od tej pory po prostu wyciszaliśmy domofon na noc i był względny spokój. Do dzisiaj.

O północy poszłam do toalety. Dzisiaj 4:50 - dzwonek (zapomnieliśmy wyciszyć). 3 minuty do drzwi u nas, kolejne 3 domofonem na dole. Gdy wróciliśmy z pracy, pofatygował się osobiście.

Miałam już dość jego nachodzenia, więc otworzyłam drzwi i mówię:
(Ja) - Słucham, co tym razem?
(Węgier) - Wczoraj o północy...
Przerwałam mu.
(J) - Tak, poszłam do łazienki.
(W) - Trzeba tak hałasować?!
(J) - Poszłam do łazienki, jak normalny człowiek.
Wzruszyłam ramionami. I tym go bardzo zdenerwowałam.
(W) - Co wzruszasz ramionami?!
(J) - Chodzę normalnie, nie robię nic złego. Do widzenia.
Zamknęłam drzwi, a ten zaczął się dobijać. Walić, dzwonić i krzyczeć "halo, haloooo".
Mój chłopak nie wytrzymał. Zwykle mu nie otwierał, bo nie za dobrze umie niemiecki. Tym razem się pofatygował, otworzył drzwi i powiedział "WAS?".
Gościu zaczął się wycofywać, mówiąc:
- Ostatni raz tu byłem, a byłem 11. Następnym razem przyjdę z kartką, że już tu nie mieszkacie.
Pogroził, że pójdzie do naszego wynajemcy (prawdopodobnie wynajmuje od tej samej spółdzielni, co my). I już tu nie mieszkamy.
Zanim zniknął, odkrzyknęłam z wnętrza mieszkania, że jeżeli jeszcze raz będzie nękał nas dzwonieniem o 5 rano, to pójdę na policję. Następnie napisałam maila do pana, z którym podpisywaliśmy umowę o najem i czekam teraz na odpowiedź. Niestety było już za późno, żeby zadzwonić.

I trzymam Węgra za słowo, że już więcej nie pojawi się przed naszymi drzwiami.

Niemcy sąsiad zagranica.

by NieUmiemPisac
Dodaj nowy komentarz
avatar digi51
12 14

Bardziej niemiecki niż Niemcy. Mi jeszcze nigdy żaden obcokrajowiec w Niemczech nie robił problemów, za to wszędzie mi się trafiał psychiczny sąsiad Niemiec, który chce ustawiać cały blok po swojemu.

Odpowiedz
avatar NieUmiemPisac
2 2

@digi51: Z moich obserwacji wynika, że w tym bloku (i nie tylko, ogólnie na tej ulicy) mieszkają przeważnie obcokrajowcy: Polacy, Czesi, Węgrzy, przeróżni Azjaci. To takie bloki pracownicze, tak bym nazwała. Mieszkania na jedno kopyto, układ w bloku - jedno trzypokojowe, cztery kawalerki. Napisałam niżej, że mieszkaliśmy wcześniej drzwi obok, właśnie w takiej trójce. Nikt nigdy nie przyszedł, ale także nie dawaliśmy powodów do tego. Zastanawia mnie, czy nawiedza też sąsiadów obok, jak słuchają muzyki, albo oglądają telewizję.

Odpowiedz
avatar Naa
3 3

@NieUmiemPisac: Może powinniście z chłopakiem popytać sąsiadów, czy i im ten Węgier nie próbuje mówić, ile im wolno? Każdy męczy się osobno, a razem pewnie byście mieli większą siłę przebicia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 15

Uświadomcie go, że istnieje coś takiego jak stopery do uszu.

Odpowiedz
avatar Naa
8 8

@Farellka: No dokładnie. A jeśli boi się, że nie usłyszy budzika, niech sobie kupi taki, który również błyska światłem, albo niech odsypia zaległości po południu, po powrocie z pracy. Ewentualnie niech się przeprowadzi na najwyższe piętro, i wtedy nikt mu nad głową chodzić nie będzie.

Odpowiedz
avatar NieUmiemPisac
4 4

@Naa: Właśnie problem jest taki, że to my jesteśmy na najwyższym piętrze, a on pod nami. Mieszkamy tu od września, a wcześniej dosłownie drzwi obok. Nikt nigdy nie robił problemów. Facet pewnie przyzwyczaił się, że nikt nad nim nie mieszka i ma ciszę. Ale wychodziłoby na to, że nigdy nie mieszkał w bloku, jeżeli przeszkadza mu odgłos chodzenia.

Odpowiedz
avatar Naa
4 4

- Może się przyzwyczaił do ciszy. - Może ma pecha mieć wyjątkowo dobry słuch, albo słyszeć w szerszym paśmie, niż większość ludzi (infradźwięki niosą się dużo dalej i głośniej, niż zwykłe dźwięki, i jak ktoś je słyszy, to ma ciężkie życie, a z kolei ultradźwięki okropnie wwiercają się w uszy). - Może, skoro wychodzi o piątej, zaczyna pracę bardzo wcześnie, i wstaje np. o czwartej, więc jest wiecznie niewyspany (a może po prostu ma daleko). - Może izolacja dźwiękowa między tymi mieszkaniami jest wadliwa. - Może faktycznie mu się klepki poprzestawiały (choćby tylko z niewyspania). Ale: Skoro mu zależy na ciszy, mógłby - no, po pierwsze kupić te zatyczki do uszu! - Gdy zorientował się, że dźwięki z góry mu przeszkadzają, mógł zaproponować Wam, żebyście się z nim zamienili na mieszkania (póki dopiero się urządzaliście, pewnie nie byłoby problemu, a on miałby ten upragniony spokój). - Porozumieć się z właścicielem mieszkania (budynku?), i porozmawiać o możliwości założenia jakiegoś dodatkowego wyciszenia (nie mówię, że to opłacalne, i że w ogóle byłoby bardzo prawdopodobne, ale skoro mu zależy, powinien spróbować). - Odsypiać zaległości po pracy (z zatyczkami!). - Przeprowadzić się do innego budynku, może bliżej pracy, albo po prostu zmienić pracę, skoro ta narzuca mu tryb życia, z którym wyraźnie jest mu źle. Przecież nie jest przyklejony do budynku, jest dorosłym człowiekiem w kraju, gdzie nie ma niewolnictwa, i to zależy od niego (a pewnie są i inne sposoby, które teraz nie przyszły mi do głowy). Tymczasem jego sposób reagowania na sytuację nie ma nic wspólnego z tym, czego można by się spodziewać po dorosłym, odpowiedzialnym człowieku. On w ogóle nie próbuje rozwiązać problemu od swojej strony, i chyba nawet nie chce dostrzec, że Wy żyjecie normalnie, nie robiąc nic złego. Jedynie żąda, żeby rzeczywistość dostosowała się do niego - mnie się to kojarzy z rozpuszczonym czterolatkiem, który wrzaskiem terroryzuje rodziców w sklepie, żeby mu kupili zabawkę. Jego chyba zawsze ustępowali, wiec zaczął rozszerzać metodę na inne dziedziny, i stosuje ją nadal... Niezależnie od tego, w jakich godzinach u Was obowiązuje cisza nocna, złośliwe wydzwanianie o piątej rano na pewno jest przekroczeniem zasad - ja bym to zgłosiła, choćby na policję i do właściciela mieszkania. Bo póki tylko ustępujecie, on się rozbestwia.

Odpowiedz
avatar E4y
22 22

– Pani przestanie tłuc tymi krzesłami! – Co? Nie słyszę bo szuram krzesłami! – Krzesłami przestanie szurać! – Pan przyjdzie później, teraz nie słyszę bo krzesła szurają.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

Dlatego my, jak zmienialiśmy mieszkanie, to szukaliśmy czegoś na parterze. Udało się i z tym mamy spokój. Ale na poprzedniej chacie też mieliśmy jaja z agresywnym sąsiadem-pijakiem.

Odpowiedz
avatar Soulsick1988
11 11

Nie wiem jak jest z ciszą nocną w Niemczech, ale według polskiego prawa jedynym który łamał prawo i zakłucał spokój był on (dobijanie się i dzwonienie przed 6 rano) co do waszego "hałasowania" to zwykle jest to ściśle określony zakres decybeli, jak mówisz policje wezwij, jak taki narwany to jeszcze poproś żeby panom policjantom pokazał tak jak tobie jak jest "głośno" to mu powiedzą żeby się w czoło puknął to może go przytemperuje.

Odpowiedz
avatar NieUmiemPisac
6 6

@Soulsick1988: Z tego, co czytałam zasady ciszy nocnej zależyą od rejonu zamieszkania w Niemczech, spółdzielni, zwyczajów, ponieważ gdzieniegdzie potrafi być od 20:00 nawet do 6:00. Normalnie także od 22:00 do 6:00. A bywa że istnieje "cisza dzienna" od 13:00 d0 15:00. Czytałam także, że Niemcy są na to bardzo wyczuleni, przestrzegają tego mocno i potrafią przyjść i powiedzieć, żeby np. nie odkurzać o 14:00. Całe życie mieszkałam w bloku (9 piętro). Jestem już przyzwyczajona do wszelakich odgłosów (kichanie, rozkładanie łóżka, ciche głosy, otwieranie/zamykanie drzwi) i jest to dla mnie najzwyczajnie w świecie normalne. A ten pan chyba po raz pierwszy mieszka w bloku. Albo jest cholerykiem. Albo wariatem. :)

Odpowiedz
avatar Naa
4 4

Tak naprawdę i w Polsce to od 22 do 6 to prawo zwyczajowe, i sprawa umowy - niektóre osiedla przesuwają sobie te godziny, np. na 23 do 7. Ale czym innym jest niehałasowanie, a czym innym trwanie w bezruchu i milczeniu przez 10 godz i nie robienie niczego, łącznie z niekorzystaniem z toalety, żeby żadnego szmeru nie wydać. Są granice idiotyzmu.

Odpowiedz
avatar bazienka
2 4

@Naa: tak naprawde w Polsce cisza nocna to relikt PRL, w prawie karnym nie ma o ym wzmianki, jest tylko " zaklocanie miru domowego", niezalezne od godziny

Odpowiedz
avatar greggor
7 9

Zamiast debila od razu usadzić, to się przed nim płaszczyliście, bo krzesła stukają. I macie za swoje.

Odpowiedz
avatar NieUmiemPisac
0 6

@greggor: Tak, głównie ja się płaszczyłam. Chciałam być miła i nie kłócić się z gościem, ale okazuje się, że pan Węgier jest nieco.. nienormalny, bo dyskutować się z nim nie da.

Odpowiedz
avatar falcion
1 1

@NieUmiemPisac: Po 2-3 wizycie już można było poznać że coś nie zaskakuje w tej jego główce. Po 5 chyba wypadało urządzić akcje w stylu jedno otwiera drzwi a drugie chluszcze wiadrem zimnej wody i dopytuje czy już ochłonął. Należy rozmawiać ale jak ktoś z uporem maniaka nie przyjmuje wiadomości, a tylko stawia żądania to trzeba zmienić sposób przekazu.

Odpowiedz
avatar AsianGirl
4 4

Też mnie taki nachodził. Raz się trafiła pracowita zima - robiliśmy po 5-6 dni w tygodniu, na weekendy przeważnie wyjeżdżaliśmy, wieczorami przed kompem. Mało kto nas odwiedzał, mało kto łaził po klatce. Przez bite dwa miesiące cisza w mieszkaniu jak makiem zasiał, więc myśleliśmy, że sąsiad da nam spokój. I tak przylazł, wymyślił coś innego, co przez poprzednie dwa lata w ogóle mu nie przeszkadzało. Taki typ człowieka.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
6 6

To nie był żaden Węgier, tylko napewno wągier, a wągry powinno się conajwyżej wycisnąć, a nie wdawać z nimi w jakieś niepotrzebne dyskusje, czy pertraktacje, tym bardziej, że wcale nie jest bratankiem Polaka. W mieszkaniach czynszowych istnieje prawie zawsze pisemny porządek domowy t.zw. HAUSORDNUNG, obowiązujący (nie bez wyjątków). To nie jest żaden kodeks karny, tylko regulamin, do którego powinno się stosować (ale niekoniecznie). Sąsiad może nam najwyżej naskoczyć, albo zaskarżyć do budki telefonicznej. Najwidoczniej szajba mu odbiła, trzeba mu szybko i wyraźnie pokazać, gdzie raki zimują.

Odpowiedz
avatar Bryanka
3 3

My tak mieliśmy z młodą Angielką mieszkającą nad nami. Ciągle napieprzała kijem w podłogę, albo darła się "shut up!" poprzeplatane wyzwiskami. W sumie to inni sąsiedzi też mieli z nią problemy. Nie dało się z nią porozmawiać, bo jak nas widziała to uciekała. Nawet niespecjalnie wiedzieliśmy jak wyglądała. Pewnego dnia zaczęła się tak rzucać gdy odkurzałam mieszkanie po południu. Cóż było zrobić, zostawiłam włączony odkurzacz i wyszłam po zakupy. Na godzinę :D

Odpowiedz
avatar NieUmiemPisac
0 0

@Bryanka: Nie mam odkurzacza :(

Odpowiedz
avatar Naa
1 1

@Bryanka: Zrozumiała?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 października 2017 o 13:47

avatar Bryanka
1 1

@Naa: Nie, ale mimo wszystko miałam satysfakcję :D

Odpowiedz
avatar fanalegwana
6 6

Miałam kiedyś taką nawiedzoną sąsiadkę pod sobą. wystarczyło szurnąć taboretem w kuchni ( w ciągu dnia!)a już trzaskała miotłą w sufit. Cierpliwa ze mnie bestia ale przyszedł czas, że czara się przelała. Od tamtej pory wyglądało to tak: mój przypadkowy szur-> jej pukanie w sufit i z mojej strony reakcja błyskawiczna:tyle ile jej stuków x2 nawalałam mocno taboretem w podłogę. Szybko przestała stukać i niedługo po tym wyprowadziła się.

Odpowiedz
Udostępnij