Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia usłyszana od znajomej. Ma ona córkę, która w zeszłym roku poszła…

Historia usłyszana od znajomej.

Ma ona córkę, która w zeszłym roku poszła do pierwszej klasy podstawówki. Szkoła jak szkoła, z dobrą opinią, szczycąca się m.in. tym, że wspiera swoich uczniów w rozwijaniu ich zainteresowań - co przekłada się na bogatą ofertę zajęć pozalekcyjnych różnego rodzaju. Znajoma ucieszona, bo jej córka (powiedzmy Kasia) uwielbia taniec, od roku uczęszczała już na zajęcia z gimnastyki artystycznej, teraz chciała jakieś zajęcia już stricte taneczne. Po przejrzeniu na stronie szkoły wszystkich kółek zainteresowań znajoma znalazła (wśród innych) taką informację:

Kółko taneczne - zajęcia w (powiedzmy) poniedziałek w godz. 13.00-14.00. Prowadząca - Anna Piekielna. Zajęcia przeznaczone dla uczniów klas I -VI.

Ucieszona, poszła w najbliższy poniedziałek wraz z Kasią na aulę, na której odbywały się zajęcia. Były trochę przed czasem, dzieci jeszcze nie było, ale była już pani Piekielna. Rozmowa miała następujący przebieg:

(Z)najoma
(P)iekielna

Z - Dzień dobry, chciałam zapisać córkę na kółko taneczne.

P - Dzień dobry, tak, jest jeszcze kilka miejsc. Do której klasy chodzi córka?

Z - Kasia zaczęła teraz pierwszą klasę.

P - A nie, nie, nie! Pierwszaków nie przyjmuję!

Z - Dlaczego??? Na stronie szkoły jest informacja, że te zajęcia są dla dzieci już od pierwszej klasy, więc czemu nie mogę zapisać córki?

P - No teoretycznie kółko taneczne jest dostępne również dla pierwszoklasistów, ale ja nie przyjmuję! My mamy tu wysoki poziom, zdarza nam się jeździć na zawody, na tych zajęciach dzieci naprawdę ciężko pracują, to nie jest jakaś zabawa dla pierwszaków!

Z - Rozumiem. Tylko że Kasia wie, jak wygląda porządny trening, od roku uczęszcza na zajęcia z gimnastyki artystycznej i wie, że to, co potem tak ładnie wygląda na występach, osiąga się ciężką pracą i godzinami ćwiczeń. Na pewno da radę nawet przy ostrym tempie, a taniec kocha i te zajęcia będą dla niej przyjemnością. Poza tym skoro nie przyjmuje pani pierwszoklasistów, to dlaczego na stronie jest błędna informacja?

P - Oj no tłumaczę pani, że teoretycznie pierwszaków też przyjmuję, ale to musi być naprawdę utalentowane dziecko.

Z - Oczywiście jak każda matka uważam, że moje dziecko jak najbardziej JEST utalentowane... Kto decyduje, czy dziecko może się zapisać?

P - No ja.

Z - W takim razie czy mogłaby pani sprawdzić jej umiejętności? Dzieci jeszcze nie ma, Kasia może coś zatańczyć, pokazać kilka rzeczy, które juz umie, będzie pani mogła zdecydować.

P - Nie. Mówiłam, nie przyjmuję pierszaków!

Znajoma zwątpiła w tym momencie w logikę i zdrowy rozsądek u pani Piekielnej, stwierdziła że z koniem nie będzie się kopać i machnęła ręką na całe to kółko taneczne - niestety z lekkim żalem, bo w jednym pani piekielna miała rację, zajęcia były na naprawdę wysokim poziomie, kółko "uświetniało" swoimi pokazami liczne lokalne imprezy, dziewczęta jeździły na zawody itp. No ale jak nie to nie, trudno, znalazła dla Kasi jakieś zajęcia taneczne w prywatnej szkole tańca i zapomniała o sprawie.

Kilka miesięcy później Kasia przyszła do niej z prośbą - otóż w jej szkole funkcjonowało coś takiego, jak lokalna wersja Mam Talent. Każdy uczeń tej szkoły mógł zgłosić się do występu w dziedzinie, która go interesowała - zaśpiewać, zatańczyć, powiedzieć wiersz, zagrać na jakimś instrumencie, odegrać jakąś scenkę. Kasia poprosiła o zgłoszenie jej do szkolnego Mam Talent, bo ona by chciała zatańczyć. Znajoma zgłosiła ją, wykupiła dodatkowo kilka indywidualnych lekcji tańca, instruktorka ułożyła dla Kasi fajny układ taneczny, zawierający dodatkowo trochę elementów gimnastyki artystycznej ładnie wplecionych w taniec, wszystko zapięte na ostatni guzik. Potem tydzień prób w szkolnej auli, dopasowanie podkładów muzycznych, wyćwiczenie kolejności "kto po kim" i nadszedł TEN DZIEŃ.

Rodzice i dzieci zebrane w auli. Występy na różnym poziomie, ale raczej na dość dobrym. Każde dziecko (lub zespół) zapowiadane nie tylko imieniem i nazwiskiem, ale i kilkoma ciepłymi słowami. Wreszcie występ Kasi. Na scenę wychodzi najpierw pani Piekielna i zapowiada Kasię Iksińską, najmłodszą, super utalentowaną tancerkę, podporę i ozdobę prowadzonego przez panią Piekielną kółka tanecznego...

szkoła

by ~znajomaznajomej
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar BlueBellee
34 38

A znajoma nie mogła pójść np. do dyrekcji? Bo podejrzewam, że to było "widzimisię" tej pani. Niech się nie dziwi, że takie są efekty "nie kopania się z koniem" czy wprowadzanie w życie powiedzenia "bądź mądrzejszy i ustąp głupszemu" (jak dla mnie to drugie, to oksymoron).

Odpowiedz
avatar SirCastic
40 44

...na co natychmiast wychodzi Mama ze sprostowaniem

Odpowiedz
avatar Iceman1973
21 21

@SirCastic: Dokładnie to samo pomyślałem. Ja bym tak zrobił.

Odpowiedz
avatar Naa
27 31

@BlueBellee: @SirCastic: No przecież ta matka nie chciała od pierwszej chwili zadzierać z nauczycielami. Przy postawie, jaką zaprezentowała Piekielna, pięciu groszy bym nie dała, że nie odegra się na dziecku, nie spróbuje nastawić przeciw niemu i innych nauczycieli - przecież widać, że zasady u niej stoją na dużo niższej pozycji, niż własna ambicja. Ale przyznam, że tego przedstawienia przez nią Kasi jako własnej wychowanki, to już bym jej nie darowała...

Odpowiedz
avatar gggonia
9 13

@BlueBellee: mało tu było historii gdy nauczyciele potrafili nastawić wszystkich uczniów przeciw dziecku? Nawet jakby matka poszła wojować i mała się dostała to nie sądzę by później były to dla małej miłe zajęcia a tylko mogłyby ją zniechęcić do hobby. Natomiast po takiej prezentacji, już iść się kłócić może bo dziecko nie ma nic wspólnego z kółkiem i nie byłaby skazana na nękanie z ich strony, bo nie chodzi z nimi na wspólne zajęcia czyt. nie jest skazana na ich towarzystwo.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
11 11

@gggonia: ale na nauczycielkę jest. I pewnie, przyzwalajmy na takie traktowanie. Przyzwalajmy też na gwałty, morderstwa i kradzieże. Bo tak już jest. Wiem, że skala nieporównywalna, ale no bez jaj. Ps. Może teraz mniejsze przewinienie: jak Cię pani w mięsnym oj**ie, to też nic nie powiesz, bo do tego sklepu blisko, a ona jeszcze napluje, no i 5 złotych, to przecież nic takiego? Sorry, ale jak wdepniesz w gówno, czasem jednak warto wytrzeć buta, zamiast ćwierkać ;)

Odpowiedz
avatar Iceman1973
1 5

@BlueBellee: Wszystko zależy od danej sytuacji. W pewnych sytuacjach warto się postawić ale są też sytuacje zupełnie podobne gdzie nie warto jak to się potocznie mówi "parzyć ryja". Nie byłaś przy tym, nie widziałaś... nie mędrkuj.

Odpowiedz
avatar no_serious
3 3

@Iceman1973:Ale chyba ma prawo komentować i wyrażać swoje zdanie. Idąc Twoim tokiem myślenia może powinniśmy przestać komentować historie, bo nie byliśmy przy tym i nie widzieliśmy..

Odpowiedz
avatar Naa
12 12

@no_serious: Oczywiście, że nie chodzi o to, żeby przestać komentować, natomiast niekoniecznie te komentarze muszą ocierać się o trolling. "...Przyzwalajmy na takie traktowanie. Przyzwalajmy też na gwałty, morderstwa i kradzieże..."? - naprawdę wszystkiemu jest winna matka Kasi? (Dobrze, że mamy XXI wiek, chociaż zarzut rzucania uroków odpadł z zestawu ;p ) Prawda jest taka, że (i tu już piszę i do Ciebie, @BlueBellee ), że matka Kasi postąpiła MĄDRZE, nie wszczynając wojny na nieznanym terenie, gdy nie wiedziała, ile właściwie może osiągnąć, i jak daleko jest gotowa posunąć się strona przeciwna, ani kto w razie problemów stanie po jej stronie, a kto opowie się przeciwko niej. Zapewniła córeczce zajęcia taneczne gdzie indziej, więc dziecko mogło nadal rozwijać swoje zdolności, i miało szansę być w szkole "tą dziewczynką, która tak ładnie tańczy", a nie "tą małą, której matka od pierwszego dnia awanturuje się u dyrektora". Mam nadzieję, @bluebelle, że nawet, jeśli we własnych sprawach rzeczywiście jesteś tak bojowa, jak twierdzisz, to zdołasz pohamować się, gdy będzie chodziło o dobro kogoś mniejszego, słabszego, kogo losy będą zależały od Twojego postępowania - na przykład o dobro Twojego dziecka. Nie zawsze natychmiastowe rzucanie się do walki jest najlepszym rozwiązaniem. - Przy tym IMO gggonia ma rację, nawet "wciśnięta" na siłę na zajęcia Kasia raczej by się tam dobrze nie bawiła, Piekielna może by się do niej przekonała, a może na niej odgrywała. - Poza tym interwencja u dyrektora nie musiała wcale być skuteczna - o składzie zespołu tanecznego decyduje jego prowadzący - i tak być powinno! (gdyby miał decydować kto inny, to dopiero byłoby pole dla setek piekielności...). Anna Piekielna miała pełne prawo nie przyjąć Kasi do zespołu - niesprawiedliwe było to, że odrzuciła ją jedynie ze względu na wiek - mimo, że oficjalnie Kasia spełniała wymogi - i w ogóle nie chciała sprawdzić umiejętności dziewczynki. Oraz, że później bez wahania "podpisała się" pod tym, co nie było jej zasługą. Ale, załóżmy, że dyrektor(ka) zażądałaby wtedy na początku, żeby jednak taki test się odbył, a nauczycielka nie chciałaby przyznać się do błędu... To by się nie przyznała. Kasia mogłaby tańczyć ile chce, a Piekielna rzuciłaby "tak, jak mówiłam, pierwszoklasiści nie mają jeszcze dość wyrobionego poczucia rytmu, gimnastyka to nie taniec, widzę tu szkodliwe nawyki, które w ogóle nie wiem, czy da się wykorzenić... Od razu widziałam, że ona się nie nadaje". To by miało Kasi w czymś pomóc? Naprawdę lepiej nie kopać się z koniem.

Odpowiedz
avatar gggonia
2 2

@BlueBellee: Jeśli nie ma z nią lekcji to niekoniecznie.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
0 0

@Naa: Nieładnie jest wyrywać zdanie z kontekstu. Zwłaszcza, że w następnym zdaniu sama zwracam na to uwagę, a na koniec podaję "drobniejszy" przykład. A jeśli już bawimy się w cytaty, to wybacz, ale "nie wszczynając wojny na nieznanym terenie, gdy nie wiedziała, ile właściwie może osiągnąć, i jak daleko jest gotowa posunąć się strona przeciwna, ani kto w razie problemów stanie po jej stronie, a kto opowie się przeciwko niej", brzmi jak opis wojny, a nie zapisywania dziecka do grupy tanecznej i problemów z tym związanych. Fakt, ale z drugiej strony pokazała też dziewczynce, że nie warto walczyć o swoje, a lepiej ustąpić, nawet jak ma się rację. A młoda pewnie chciałaby chodzić z koleżankami ze szkoły do grupy, pewnie były też inne powody chęci zapisania się. Z tym, że akurat jeśli był to jednostkowy przypadek, to moim zdaniem rzeczywiście niezbyt szkodliwy, skoro była alternatywa. Całkowicie zgodzę się też, że to nauczyciel powinien wybierać członków zespołu. I nie jestem wcale bojowa. Nie wiem też, czemu cały czas przyrównujesz zwykłą kwestię wyjaśnienia sprawy (może to choćby brak porozumienia między dyrekcją, a ciałem pedagogicznym) do III wojny światowej...?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

Kolejny przykład na to,że jak chcesz mieć dzieci,lepiej odkładaj hajs. Dzieciak będzie mieć środki na realizację pasji i odpowiedni rozwój.

Odpowiedz
avatar Katka_43
7 7

@Day_Becomes_Night: Mnie to mówisz. Powiem tylko:konie. Konie i zawody. Studnia bez dna.

Odpowiedz
avatar Bryanka
7 7

@Katka_43: Moja matka nie chciała łożyć na moje zawody, bo po pierwszych mistrzostwach stwierdziła, że skoro nie było pierwszego miejsca to nie mam talentu. :P Konia opłacałam z alimentów od ojca i pracy zarobkowej, treningi miałam w pewnym sensie sponsorowane, żeby pojechać na zawody zapieprzałam w innej pracy, rzuciłam studia(nie żałuję). Powiem szczerze, że zazdrościłam innym dzieciakom, że ich rodzice są zainteresowani ich karierami sportowymi. ...teraz kiedy pracuję jako instruktor, mam własne konie i powiedzmy, że odniosłam sukces, to opowiada wszystkim znajomym, że to ona pierwsza zaprowadziła mnie do stajni i "wpoiła" miłość do koni. Nawet się o to już specjalnie nie złoszczę, ale chce mi się śmiać xD Jedno mi wyszło na dobre - potrafię ciężko pracować i mam świadomość, że może rozwój zajmuje mi więcej czasu, ale przynajmniej nie przewaliło mi się w tyłku jak niektórym jeździeckim "gwiazdom", którym rodzice prowadzą fanpejdże.

Odpowiedz
avatar Xynthia
7 11

Po pierwszych zdaniach tej historii miałam wrażenie, że to o mnie i mojej córce... Ale nam się żadna piekielność nie przytrafiła, natomiast chciałam skomentować to pod kątem "profesjonalizmu" pani Piekielnej (tak, ten cudzysłów jest celowo!). Nie wiem jakim cudem ona i jej kółko taneczne odnosi jakiekolwiek sukcesy skoro ona nie potrafi dostrzec talentu ( czy ewentualnie predyspozycji) u dziecka. Ja nie jestem żadną specjalistką w tej dziedzinie, po prostu jako matka dziecka, które uwielbia taniec i uczęszcza na różne zajęcia wiem, że to widać na pierwszy rzut oka - dziewczynki ćwiczące gimnastykę artystyczną, balet, inne formy tańca poruszają się zupełnie inaczej, z pewną gracją, z wdziękiem, no nie wiem jak to nazwać. Wprawne oko takie coś od razu wyłapuje, może nie na zasadzie - "o, z niej to będzie primabalerina" , ale - "ona już coś umie i ma potencjał". Tak że nie ma czego żałować, bo pani Piekielna pewnie tylko żeruje na tym, czego dzieci się nauczyły gdzie indziej i nie dziwi mnie jej chęć przypisania sobie zasług.

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

jesli to byloby prywatnie- wybierasz kogos innego, by mu placic ale SZKOLA ma jeszcze np. dyrektora :) zrobic fote reklamy i interweniowac co do przedstawienia- natychmiast bym wstala jako matka i powiedziala, ze bylaby czlonkiem kolka tanecznego, gdyby ww nauczcielka nie upierala sie, z enie przyjmuje pierwszakow

Odpowiedz
avatar PrincesSarah
1 1

Nic ze szkołą nie ugrasz ale jedyne co możesz to zmienić budynek. Szkoda córce niszczyć marzeń żeby się ze starszą kobietą kłócić.

Odpowiedz
Udostępnij