Moja historia nie jest piekielna, ale doskonale wpisuje się w nurt opowiastek z poczekalni u lekarza.
Nie pamiętam z jakiego powodu, zresztą nie jest to istotne, siedziałam w prawie pustej poczekalni. Na krześle obok mnie usiadła starsza pani dość pokaźnych rozmiarów i swoim biodrem napierała na mnie. W pewnym momencie się odchyliła na zewnątrz i z ukrytego końca przewodu pokarmowego wydała soczyste "prrrryyyttt". Po powrocie do pozycji siedzącej udawała, że nic się nie stało, a ja, nie znajdując żadnych słów, przesiadłam się nieco dalej...
Poczekalnia
Zresztą nie "z resztą"
OdpowiedzDzięki
OdpowiedzMowa wiatrów.
Odpowiedz@Lynxo: Przeminęło z wiatrem. A jak przyjdzie lekarz to mogą nawet nadciągnąć Wichry wojny w kwestii ustalenia kolejności wejść...
Odpowiedz@Lynxo: Mamy chyba tych samych wielbicieli patrząc po głosach. Może nie do końca rozgarniętych, sądząc po rozumieniu tekstu ale za to konsekwentnych.
OdpowiedzA może pachniało przyjemnie, dlatego chyba istnieje określenie - róża wiatrów. A jeśliby ta pani była młodsza i mniejszych rozmiarów i nie opierała się biodrem o nikogo, to też przypuszczalnie mogłaby sobie pierdnąć. Może coś takiego zawsze się zdarzyć, ale trzeba naturalnie przeprosić i otworzyć okno w celu wywietrzenia. Dobrze, że jeszcze nie popuściła w majtki (co też bywa), a wtedy przesiadanie sie nieco dalej niewiele by pomogło. Historia z lekarzami nie ma nic wspólnego, bo mogła zaistnieć wszędzie, n.p. w komunikacji miejskiej, albo urzędzie.
Odpowiedz