Jestem domem tymczasowym dla zwierząt.
Dla niewtajemniczonych działa to na zasadzie takiej, że podpisuje się umowę z wybraną fundacją i bierzesz do domu zwierzaka bądź kilka, w zależności jak komu pasuje. Fundacja pokrywa wszelkie koszty utrzymania takiego stwora, co nie znaczy, że nic to nie kosztuje, bo czas jest jednak cenny. Generalnie świetna sprawa.
Mam przyjemność „tymczasować” koty, przez moje mieszkanie przewinęło się dotychczas 7, z czego 4 są u mnie na chwilę obecną. Idea jest taka, że ja się opiekuję, jeżdżę do weta, robię zdjęcia, karmię, podaję leki (jeśli jest taka konieczność), a fundacja wystawia je w tym czasie do adopcji.
3 miesiące temu oddaliśmy do adopcji małego 2-miesięcznego kocurka. Czarny jak smoła, a wiadomo, że takim najtrudniej dom znaleźć. Kobieta umowę podpisała, dostała termin następnego szczepienia. Niby wszystko spoko, innego kota już ma, myślę, człowiek ogarnięty, będzie spoko. I tu by się mogło to wyznanie skończyć, ale jednak nie!
Bo po co, w życiu nie ma łatwo.
Mijają sobie 2, może 3 miesiące od adopcji, mój czarny jak węgiel kotek wraca z adopcji, bo nagle się nie załatwia do kuwety (gdzie u nas problemu nie było i dalej nie ma), bo coś tam, coś tam.
Piszę koordynatorce, spoko, wezmę (gdzie na tamtą chwilę miałam jego matkę po zabiegu wyjęcia śrutu z uda - swoją drogą piekielność ludzka sama w sobie - plus dwa kocięta z nawrotem kociego kataru).
Kota przywieźli, strzępek nerwów, syczy na wszystko. Tak, wiem, że zmiana miejsca to stres i koty różnie to przechodzą, ale tak zestresowanego kota to jak żyję nie widziałam.
I teraz pytanie. Co do diabła mają ludzie w głowach? Podpisujesz umowę adopcyjną, to chyba się do czegoś zobowiązujesz, czy nie?
Kot nie pojechał nawet na drugie szczepienie, które miał planowane w sierpniu, a przyjechał do mnie w kartonie po butach.
domy_tymczasowe
Poważnie najtrudniej? Zawsze mi się wydawało, że na takie czarnuchy właśnie popyt jest.
Odpowiedz@BlueBellee: Popyt jest raczej na rudzielce, szylkret i biały też szybko pójdzie. Czarnuchy i burasy mają najgorzej.
Odpowiedz@KIuska: Ja mam rudzielca, oddanego bo się dzieciak urodził:(( Z moim czarnym staruszkiem się nie dogadywał, ale było znośnie. Teraz jest sam. No, z psem. A burasy i czarnuchy lubię najbardziej:))
Odpowiedz@Katka_43: Nie mów mi o rudzielcach - moja koleżanka ma i tyle mi już mały ciul krwi utoczył, że szkoda, że nie mogę oddawać ;D Właśnie myślałam, że burasy. Ale czarne też są dość oryginalne, więc myślałam, że akurat u nich kolor nie jest problemem.
OdpowiedzMuszę przyznać, że Cię podziwam. Ja wiem, że nie potrafiłabym być tymczasem, bo nie wypuściłabym żadnego kociego sierścia od siebie. Szczególnie, gdy pomyślę, że mógłby trafić do kogoś takiego jak w historii.
OdpowiedzZe szczepieniem to wina kobiety, ale że stres to kto wie? Może się po prostu z drugim kotem nie dogadał? Czasem tak bywa niestety.
Odpowiedz@bloodcarver: Bywa tak jak się postawi nowego kota przed starym i uważa się to za wystarczające poznanie ich. Trzeba przeprowadzić socjalizację z izolacją. Stopniowo przyzwyczajamy je do siebie i nie będzie problemu.
Odpowiedz@bloodcarver: Miałam kota Kłopota(czarnego),panował w domu niepodzielnie.Nad nami i psem. Przypałętał się mały kotek,więc decyzja -zostawiamy. No niestety Kłopot na każdym kroku tłukł małego łapą. Mały brzuszek na wierzchu w geście pokory-nic z tego. Nie pomagały żadne próby oswojenia jednego z drugim. Kłopot obrażał się i znikał na parę dni,nie wchodził na kolana i prychał. Znależliśmy dom dla małego.Przed podróżą siedział w koszyku wiklinowym to mój kot jeszcze wpychał łapę między pręciki i go "tłukł" Po wyjeżdzie małego od razu położył się na kolanach męża. Zazdrosny był.Pan i władca.
Odpowiedz@KIuska: że czasem działa, zresztą niech ci, że zazwyczaj działa, to jeszcze nie dowód że działa zawsze. Jak widać np po wpisie Balbiny.
Odpowiedz@bloodcarver: Postawiła nowego kota przed starym to jak miało zadziałać? Później jest już gorzej, bo kotu wcale zapach nowego nie kojarzy się z zabawą i jedzeniem (a tak jest przy socjalizacji z izolacją, stopniowo pozwalasz poznać kotom swoje zapachy, stawiasz transportem przykryty kocem z nowym w środku, a starego karmisz i wybawiasz) tylko z wrogiem więc trzeba atakować.
Odpowiedz@KIuska: Ta metoda działa, owszem - ale nie przesadzajmy, że zawsze. Nigdy nie masz pewności, że koty się polubią, nawet jeśli je prawidłowo oswajasz.
Odpowiedz@KIuska: A skad masz pewnosc, ze kobieta nie probowala stopniowo ze soba zaprzyjazniac kotow? Tego nie wiesz i sie nie dowiesz, wiec daruj sobie "madre" pogadanki.
Odpowiedz@KIuska: Łał 'Postawiła nowego kota przed starym to jak miało zadziałać? " Nie wiedziałam że Cię gościłam w swoim domu. Jakoś nie przypominam że by jakaś kluska była w tym czasie jak miałam tego małego kotka. Podziwiać Twoja wiedzę na każde tematy w tak młodym wieku. Inni potrzebują trochę pożyć żeby się móc wypowiedzieć a Ty ot Omnibus!
Odpowiedz@healthandsafety: z tego co ja wiem koty się zaakceptowały, dostałam nawet zdjęcie parę dni po adopcji.
Odpowiedz@Balbina: Ach to obrażanie kogoś za młody wiek. Uwielbiam! Akurat o kotach wiem dużo. Idę na weterynarie to wiedzieć muszę.
Odpowiedz@KIuska: A gdzie Ty widzisz obrażanie? Wydaje mi się że wspomniałam o podziwianiu. No,ale jeżeli jak zwykle wiesz więcej i umiesz odczytywać drugie dno to szacun. Może psychologia raczej?
Odpowiedz@KIuska: Na studia chyba nie idziesz, jako alfa i omega? Może już Ci podrzucić jakieś żyjątko, bo na studia tematyczne idziesz, to wszystko wiesz? Nie zapomnij profesorów poprawiać. I możesz posiadać nawet całą dostępną wiedzę, a i tak jeśli nie byłaś, to nie wiesz jak było / jest u kogoś w domu. Zwierzęta nie są mechanizmami. A jeśli chodzi o wiek, to ja przeciwnie: uwielbiam jak małolaci sądzą, że wszystkie rozumy pozjadali, a "starzy" się czepiają. Nie zawsze starsza osoba jest mądrzejsza - fakt. Głupota nie zna wieku. Ale czasem ręce, cycki i wszystko inne opada, gdy się słucha "najmądrzejszych nastoletnich".
Odpowiedz@KIuska: Proszę, nie gadaj bzdur. Owszem, prawidłowe przedstawienie (najpierw izolacja, potem socjalizacja z budowaniem pozytywnych skojarzeń) nowego domownika jest kluczowe dla zbudowania dobrych relacji między futrami, ale nadal nie daje gwarancji. Konkretny kot może innego konkretnego kota nie cierpieć i tyle, nie poradzisz. Np. moja kocica wszystkie, absolutnie wszystkie tymczasy prała przy pierwszej okazji i dopiero po upewnieniu się, że jej nie podskakują, odpuszczała. Z kolei jej brat wszystkie nowe koty olewał lub polubił - z wyjątkiem jednego, z którym miał problem od początku do końca i tylko z nim jednym ciągle wszczynał bójki... Ogólnie każdy kot ma swój charakter, swoje sympatie i antypatie, nie zmusisz go do polubienia innego, możesz tylko pomóc właściwą socjalizacją. Argument o weterynarii powala :-D. Akurat weterynarze, z całym szacunkiem do ich wiedzy medycznej, często nie mają zielonego pojęcia o behawiorze. I mieć nie muszą, zupełnie nie ich dziedzina. Więc już się tak nie nadymaj, pogłęb swoją wiedzę, to może się dowiesz, jak mało wiesz ;-). Bo serio, im więcej wiesz o kotach, tym mniej znasz na ich temat prawd absolutnych.
Odpowiedz@BlueBellee: Najlepiej to na studia iść nic zupełnie o nich nie wiedząc. Potrafić się tylko podpisać i więcej nie trzeba! Jestem pewna, że gdybym nie napisała wcześniej ile mam lat to takich komentarzy by nie było. I wiem to z doświadczenia, dopóki się nie przyznam to są ochy i achy, a jak powiem ile mam lat to nagle ZAMKNIJ SIĘ GÓWNIARO! Przykre, a na tej stronie takie zachowanie to już osiąga apogeum. A teraz sobie minusujcie do woli.
Odpowiedz@KIuska: Masz 200% racji i szanuję Cię za to, że idziesz na studia i się dokształcasz od razu, a nie tylko po to aby zaliczyć zajęcia i zapomnieć. Nigdy nie musiałam przeprowadzać socjalizacji z izolacją (moje koty od urodzenia były razem), ale z pewnością bym to zrobiła wprowadzając kolejnego. Oczywiście, że nic nie da gwarancji, że koty się polubią (moje np. się niezbyt kochają - ale podobnie jest u ludzkich rodzeństw, że się nie lubią i nie zmusi ich nikt do polubienia), ale socjalizacja z izolacją ma szanse pomóc w ułożeniu kocich relacji. Koty to bardzo delikatne psychicznie stworzenia, nie lubią zmian, taka ich natura. Współczuję Autorce takiej sytuacji. Nic dziwnego, że wymogi adopcyjne są spore, inaczej co drugi kot wracałby z adopcji (bo się dziecko urodzi, domownicy się znudzili, albo bo zachorował i trzeba wydać pieniądze u weterynarza). BTW jak dostałam moje koty z fundacji to nawet nie były zaszczepione. Nawet nikt mi nie powiedział, że powinny, a weterynarz u którego je leczyłam na początku zaszczepił, ale nawet nie wpisał do książeczek. BA, nawet kastracji nie raczył wpisać....
Odpowiedz@KIuska: Na tej stronie jestem od wielu lat i jakoś takich sytuacji nie kojarzę - zawsze wręcz chwalono młodsze osoby. A o Twoim wieku nie wiedziałam nic, dopóki nie przeczytałam Twojego komentarza. Bo na studia, to może iść i sześćdziesięciolatka, ale takie przekonanie o własnej nieomylności mają tylko małolaty. Może i dużo wiesz, ale na studia powinny się wybierać osoby, które coś wiedzą w danym temacie, ale nie i idą tam "zaliczyć", bo wszystko już wiedzą, ale właśnie dowiedzieć się więcej. Póki co stosujesz wiedzę "książkową" z założeniem swojej nieomylności, a bez znajomości sytuacji. Trochę pokory i głodu wiedzy, a będą z Ciebie ludzie i może dobry lekarz weterynarii. Strasznie generalizujesz. Nie sądzisz, że to błąd, gdy trzeba leczyć? A to o minusowaniu, to kolejny gówniarski tekst. Dziękujemy, o pani - inaczej nigdy byśmy na to nie wpadli. A minusy nie bywają merytoryczne nigdy! To tylko Ci źli ludzie się na geniusza uwzięli ;)
Odpowiedz@BlueBellee: to, o czym mówisz to tzw. "efekt Krugera - Dunninga" i dotyka nie tylko małolaty, jak stwierdzasz :)
Odpowiedz@elysiia: poczytałam ;D Dzięki.
OdpowiedzCzarne koty przynoszą pecha, to znana prawda jest. Skąd do biorą jak nie z domu? Tak więc czarny kto to mniej pecha u nas, trzeba zwierza brać. Czemu tego ludzie nie ogarniają?
Odpowiedz@vezdohan: Bierz połowę ;)
Odpowiedzja tam jestem czlowiekiem :) ps. podziwiam
Odpowiedz