Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przepraszam, ale muszę się wygadać, ponieważ przez ostatnie 3 lata związku z…

Przepraszam, ale muszę się wygadać, ponieważ przez ostatnie 3 lata związku z moim narzeczonym spotkało mnie zdecydowanie zbyt wiele niemiłych i bez wątpienia piekielnych sytuacji. I nie, nie mój narzeczony jest temu winny, choć po części może jednak jest. Wszystkiemu winne są jego pieniądze i mój były partner. Także będzie długo, ale naprawdę chcę to z siebie wyrzucić, a to strona będzie do tego chyba najlepsza.


Z moim eks byłam osiem lat, kochałam go i byłam szczęśliwa, do czasu aż stracił pracę. Poznaliśmy się na studiach, przez kilka lat mieszkaliśmy w mieszkaniu, które zmarła babcia przepisała moim rodzicom. My musieliśmy płacić za czynsz oraz oczywiście rachunki i mogliśmy mieszkać, ile chcemy, dla młodych ludzi sytuacja idealna. Niestety, gdy chłopaka zwolnili z pracy, wszystko zaczęło się walić, przynajmniej moim zdaniem, bo według niego było dopiero wtedy wręcz idealnie.

Przez pierwsze pół roku bezrobocia jego rodzice starali się nam pomóc z pokryciem kosztów, ale gdy ich synek dalej nie umiał znaleźć sobie innej pracy, przestali go wspomagać. Zostałam sama z pasożytem, którego jeszcze kochałam. Nie zamierzał iść do "pupy", gdyż jak mówił, dostanie tam zwykłą pracę na zmywaku lub zostanie sprzątaczem, a to uwłaczało jego męskiemu honorowi. Udawał, że czegoś szuka. Prawdopodobnie udawał również, że chodzi na rozmowy kwalifikacyjne. Gdy wracałam z pracy zawsze słyszałam tylko: "Nie oddzwonili" i głupia wierzyłam. Później próbowałam sama mu coś znaleźć, ale jemu zawsze coś nie pasowało. Teraz wiem, że mu było po prostu dobrze. Ja miałam i mam dobrze płatną pracę, nie głodowaliśmy, mieliśmy na utrzymanie mieszkania i wszelkie przyjemności. Lecz gdy ja siedziałam w pracy on jeszcze spał, gdy ja wracałam zmęczona nawet nic dla mnie nie zrobił, czekał aż ugotuję, posprzątam. Do tego im bardziej naciskałam na to, by znalazł pracę, tym coraz częściej słyszałam pewnie dobrze znane niektórym dziewczynom teksty: "Nikt oprócz mnie ciebie nie zechce" "Zobacz jak się spasłaś, kto zechce takiego prosiaka?!" "Nic lepszego ode mnie cię nie spotka", powoli zaczynałam w to wierzyć. Bardzo schudłam w tamtym czasie, nie miałam na nic siły, ale pracowałam, żeby pan książę miał, co zjeść.

Żaliłam się wspólnym znajomym, którzy również próbowali wywrzeć na nim presję, by wreszcie się ogarnął. I niestety żaliłam się również jemu - Aleksowi, mojemu obecnemu narzeczonemu.


Poznałam go, gdy mój eks jeszcze miał pracę, dzięki wspólnym znajomym, z którymi razem chodziłam na wycieczki w góry. Tak się poznaliśmy i zostaliśmy przyjaciółmi, ale nigdy nie zdradziłam z nim chłopaka, Aleks również nigdy nie próbował mnie podrywać, gdyż wiedział, że jestem zajęta. Ale to on pierwszy pomógł mi zauważyć, że mój ówczesny chłopak niszczy mnie fizycznie i psychicznie, byłam tak zaślepiona miłością, że choć widziałam problem, nie umiałam sobie z nim poradzić. Chciał mi pomóc, powiedział, że w jego firmie jest kilka wolnych stanowisk, niech Mariusz spróbuje wysłać CV.


W ten sposób po raz pierwszy zorientowałam się, jak bardzo jestem oszukiwana. Eks-Mariusz wysłał CV, ale nie przyszedł na rozmowę, choć został zaproszony. Wiem, bo tamtego dnia, niczym w Trudnych Sprawach, spróbowałam go śledzić. Mariusz zamiast pojechać do firmy, poszedł z kumplami na piwo kupione za moje pieniądze! Gdy wrócił, powiedział mi, że był na rozmowie, ale raczej nic z tego nie będzie. Wtedy przelała się czara goryczy, zaczęłam krzyczeć, że ma tydzień na znalezienie pracy, albo wynosi się z tego mieszkania i mego życia. Oczywiście nie zrobił nic, nie licząc tego, że ubliżał mi jeszcze bardziej. Nawet nie wiecie, jaki był zdziwiony, gdy po tygodniu, jego rzeczy czekały na niego pod drzwiami, w których wymieniłam zamki. Tak, namówiłam jego kolegów, żeby gdzieś go wyciągnęli na dostatecznie długi okres czasu. I wreszcie po 1,5 roku męczarni byłam wolna. Wszyscy, nawet wspólni znajomi, mówili mi, jak dobrze postąpiłam, że wyglądam znacznie lepiej, a to później oni zaczęli wyzywać mnie od szmat, dzi**k, które lecą na pieniądze, bo cóż...


Gdy odetchnęłam po toksycznym związku i złamanym sercu, zaczęło mnie pchać w stronę Aleksa, który był dla mnie zwykłym facetem, z którym chodziłam na wycieczki. Dopiero gdy już zostaliśmy oficjalnie parą, dowiedziałam się, że w firmie, w której pracuje, jest nie tylko informatykiem, ale także współwłaścicielem. I wtedy zaczęły się kolejne piekielności i to ze strony osób, po których bym się tego nie spodziewała.


Zaczęło się od mojej pracy, gdy Aleks przyjechał po mnie drogim samochodem. Zazdrosne zdziry, z którymi dogadywałam się całkiem nieźle, zaczęły szeptać między sobą, aż w końcu pojawiły się plotki - puszczam się z jakimś starym fagasem, na pewno za pieniądze. Aleks jest dwa lata starszy ode mnie, po prostu tamtego dnia przyjechał samochodem z ciemnymi szybami. Nie było również ważne to, że zarabiam na tyle dużo, że zwyczajnie nie muszę puszczać się za pieniądze. Dlatego uważam, że to zazdrość. Gdy kiedyś kupiłam sobie nowy naszyjnik, jedna z pracownic prosto w twarz spytała, ile razy mu obciągnęłam. Na szczęście mój szef był w porządku i załatwił sprawę szybko. Nie, nie zwolnił mnie, ale zapobiegł dalszym plotkom lub podobnym zachowaniom.


To był jednak początek tego, co mnie czekało. Gdy mój były dowiedział się, że po kilku miesiącach od zerwania, jednak zechciał mnie ktoś inny, w dodatku bogaty i ktoś, kogo znałam, gdy jeszcze byłam z nim, zaczął nastawiać przeciwko mnie naszych wspólnych znajomych (nie zerwę dobrych znajomość, przez jednego idiotę), opowiadając, że na pewno puszczałam się, gdy byłam jeszcze z nim w związku i to oczywiście za pieniądze! W ten oto sposób w oczach znajomych, którzy wcześniej sami próbowali mnie wyciągnąć z tego toksycznego związku, stałam się puszczalską blacharą, która w tak bestialski sposób zostawiła biednego Mariuszka. Od koleżanek usłyszałam prosto w twarz: "Przynosisz zakałę kobietom, przez takie jak ty, później mówi się, że kobiety lecą tylko na pieniądze"

Z ich rozumowania wynikało, że zostawiłam Mariusza dlatego, że nie zarabiał pieniędzy. Tak, to był jeden z ważniejszych powodów, gdyż nie umiałam i wciąż nie potrafię wiązać przyszłości z osobą, która miałaby żyć na moje utrzymanie. Nie miało dla mnie znaczenia, czy będzie zarabiał sto milionów, średnią krajową czy najniższą krajową. Chciałam po prostu widzieć, że ten ktoś chce mi pomóc utrzymać rodzinę, że chce zapewnić jakąkolwiek stabilizację finansową. Owszem z mojej pensji starczało nam na wszystko, ale co gdyby pojawiło się dziecko, co gdyby mnie zwolniono?! To po prostu był przypadek, że mój obecny narzeczony jest bogaty.


Gdy go poznałam nie zaglądałam mu w portfel, a idąc z kimś na wycieczkę w góry trudno ocenić sytuację finansową. Wiem, że kochałabym go nawet gdyby pracował na zmywaku. Nie wykorzystuję również jego pieniędzy, nie proszę o drogie prezenty, gdy chodzimy na randki często płacimy na zmianę. To naprawdę przykre, że w oczach większość społeczeństwa jestem postrzegana jako blachara, jako osoba kochająca pieniądze.


Nawet jego własna matka nie traktuje mnie lepiej. Gdy przyszedł mnie przedstawić, zmierzyła mnie wzrokiem i nawet mnie nie znając oceniła: "kolejna co by pieniędzy chciała!" Przy wspólnych spotkaniach udawała, że nie istnieje, no chyba że zauważyła u mnie drogą błyskotkę, wtedy tylko mruczała: "widzisz synu pieniędzmi kupisz wszystko i piękną biżuterię i pustą kobietę!". Co z tego, że jej syn miał na ręce równie drogi zegarek, który dostał ode mnie na urodziny?! Doskonale o tym wiedziała! Gdy przyszliśmy pochwalić się naszymi zaręczynami, zaczęła krzyczeć, że jej syn chce popełnić mezalians i ona na pewno na ślubie się nie pojawi. A co w tym jest najlepsze? Firma mego lubego jest także firmą jego ojca, który na szczęście jest złotym człowiekiem, a jego żona jest... utrzymanką. Tak, z tego co słyszałam po ślubie nie przepracowała ani jednego dnia. Wolny czas spędza na plotkach z koleżankami lub na wydawaniu pieniędzy. Ograniczyliśmy z nią kontakty do minimum.



I coś z drugiej strony. Gdy pierwszy raz mój narzeczony spędzał święta z moją rodziną pochwaliliśmy się, że zamierzamy wybrać się na wycieczkę w Alpy, czym bardzo zainteresowała się moja samotna ciotka. Gdy tylko ukochany zniknął w toalecie, zaczęła z uznaniem kiwać głową i udzielać mi takich cudownych rad (mimo że minęło kilka lat, doskonale to pamiętam, gdyż byłam w wielkim szoku):

- Ty to dziecko Pana Boga złapałaś za nogi! Nie możesz zmarnować takiej okazji! Zdolne dziecko!
- Nie rozumiem.
- Jak to nie rozumiesz, myślisz, że nie wiem po co ten cały wyjazd?! Słuchaj ciotki młoda. Bogaty rzadko się trafia, to złap go, nim ucieknie! Zajdź szybko w ciążę, to już alimenty ci z rąk nie uciekną! A kto wie, może jeszcze ślub weźmiecie!

Byłam z nim wtedy dopiero kilka miesięcy, a genialna ciotka biznesmenka próbowała namówić mnie do zajścia z nim w ciążę, gdy powiedziałam jej dość dosadnie co myślę o takim postępowaniu, usłyszałam, że jestem głupia, gdyż mój facet na pewno prędzej czy później mnie zdradzi lub zostawi, w końcu jest bogaty to stać go, na każdą laskę, a ja nawet ładna nie jestem.

Cóż, urody mi nie przybyło, a Aleks jeszcze nie zwiał z inną, a ja nie złapałam go na dziecko i robić tego nigdy nie zamierzam, ale co najciekawsze, ciotka nie była jedyną osobą, która próbowała przekonać mnie do złapania go na ciążę. Niektóre koleżanki dość poważnie pytały mnie po co ja pracuję, skoro mój facet mógłby mnie utrzymać, jeszcze inne zastanawiają się, jak mogę chodzić na zakupy bez chłopaka, bo przecież nie może wtedy zapłacić za moje potrzeby. Na szczęście (lub nie) tych osób, jest zdecydowanie mniej, niż tych, dla których byłam i pewnie wciąż jestem blacharą.


Kolejnym problemem byli znajomi mego Aleksa. Może nie próbowali wmówić mu, że lecę na jego hajsy, ale próbowali za to, przekonać go, że z jego pieniędzmi może mieć każdą, więc po co wiązać się z jedną?! Przecież codziennie może mieć inną dziewczynę! Żadnych zobowiązań! Żyć nie umierać! Co z tego, że ją kochasz?! Co z tego, że ona kocha ciebie?! Przecież miłość można kupić!


Także, podsumowując, przez pieniądze Aleksa oboje straciliśmy sporo znajomych, ale nie żałujemy, przynajmniej poznaliśmy prawdziwe twarze wielu osób i cóż, przez jego pieniądze nie jesteśmy zbyt mile postrzegani przez społeczeństwo, dlatego zastanawiam się, czy bogaty mężczyzna nie może spotkać normalnej kobiety, która zakocha się w nim? Czy kobieta musi żerować na swym bogatym facecie i sama nie powinna się realizować? Czy kobieta musi być z facetem, który żeruje na niej, i obawiać się, że jak od niego odejdzie, usłyszy, że leci tylko na pieniądze? I czy bogaty facet musi zdradzać swą partnerkę, bo ma pieniądze? Oczywiście, że nie. Ale to naprawdę przykre, że wiele osób uważa, że tak musi być. To też jest przykre, że pisząc listę gości na ślub musiałam wykreślić stamtąd wiele osób, które kiedyś były mi bliskie oraz matkę mego przyszłego męża. A wszystko przez pieniądze.


Tak źle i tak nie dobrze. Ulżyło mi.

by Assi
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
23 33

Dobrze ze odcięliście się od tych zazdrosnych, zakłamanych ludzi. Nie nazywaj ich kolegami ani koleżankami bo nimi nie są. To są zakały i prostaki z amebą zamiast mózgu.

Odpowiedz
avatar burninfire
36 42

Robisz to źle. Wyrzucaj te żale ludziom prosto w twarz. Owszem, też Cię nie będą lubić, ale przynajmniej nie dasz się obrażać i nabierzesz pewności siebie. O ile to w ogóle prawda, bo opisane jest jakby było scenariuszem Trudnych spraw.

Odpowiedz
avatar BlackAndYellow
-2 6

Mi się to skojarzyło właśnie coś z tym, ale to nie Trudne sprawy a bardziej może to było ukryta prawda

Odpowiedz
avatar paski
26 36

Jeśli u boku dobrze sytuowanego mężczyzny pojawi się kobieta, to choćby była drugą matką Teresą i tak zostanie posądzona o "lecenie na kasę". Co ciekawe w drugą stronę to nie działa, ciekawe czy gdy Twój były siedział sobie na Twoim utrzymaniu to znajomi też tak surowo go oceniali, że "jest z Tobą tylko dla kasy", czy po prostu kiwali główkami jak się żaliłaś i tyle. W społeczeństwie panuje przekonanie, że kobieta sama na siebie nie jest w stanie zarobić, zawsze musi przyczepić się jakiegoś faceta i go doić. Przeglądając czasem instagramy śmiem twierdzić, że to przekonanie szybko nie zniknie.. więc lepiej posłuchaj komentarza burninfire, dobrze radzi :)

Odpowiedz
avatar gggonia
24 24

@paski: w drugą stronę też działa a nawet powiedziałbym że jest o wiele gorzej. Nie rzadko słyszałam rozmowy: że jak facet zarabiał mniej niż kobieta lub miał niższe stanowisko, to nie ważne jaki był powód, od razu jest życiowym nieudacznikiem i dupą wołową. Myślę że ludzie źle odbierają zerwania gdy słyszą "bo on nie miał pracy" bo wierzą że para powinna się wspierać w trudnych okresach, ale na dłuższą metę nie spotkałam się z sytuacją że ktoś jest na przedłużającym się bezrobociu a ludzie by temu przyklaskiwali- sama autorka wspomina że chcieli ją uwolnić z toksycznego związku. Ba nawet jak para zdecyduje że np. Kobieta będzie w domu wychowywać dzieci to wielu patrzą na nią jak na jakaś dziwną i co chwila pyta "to kiedy wracasz do pracy" A jakby to facet miał się zajmować dziećmi (co było nawet ostatnio w jednej historii tutaj) to mało brakuje egzorcyzmy są gotowi nad nim odprawiać.

Odpowiedz
avatar Carima
13 15

Co do pierwszego typa - byłam w związku z takim "czymś", tylko zamiast kolegów miał gry. Na szczęście niecałe pół roku, później też go wywaliłam. Niestety takie podejście znajomych/rodziny o leceniu na kasę jest częste. Nie przetłumaczysz, lepiej faktycznie ograniczyć kontakt dla świętego spokoju.

Odpowiedz
avatar este1
10 10

No coz, jedyne co mogę Ci powiedzieć, ż autopsji, to zaczekaj i 'wspólni' znajomi sami zobacza jaki jest Twoj byly i ze nie taki krysztalowy.

Odpowiedz
avatar tomatek
7 7

@este1: jeśli rodzice nie wrócili z pomocą, to musiał znaleźć jakąś pracę, by się utrzymać (no chyba że przygruchal sobie znowu kobietę, która go utrzymuje). To wtedy znajomi nie dowiedzą się o jego nieskazitelnosci

Odpowiedz
avatar kojot_pedziwiatr
14 14

Ludzie są nieszczęśliwi bo porównują się do innych. A nieszczęśliwi potrafią być prawdziwym wrzodem na dupie tych szczęśliwych.

Odpowiedz
avatar razzk
15 15

Sam mam mało znajomych. Jestem typem samotnika/domatora i cholernym pragmatykiem. Najlepiej mi w czterech ścianach z drugą połówką. Nie żyję na bezludnej wyspie, ale nie odczuwam potrzeby wyjścia gdzieś co weekend. Za to ci nieliczni znajomi, których mam, są pewni. Tego typu historie nazywam "weryfikacją" znajomych i widzę sporo korzyści z nich płynących. Właśnie przestaliście tracić czas na ludzi, z którymi nie warto go spędzać. Teraz wymyślcie jak ten czas spożytkować w sposób, który najbardziej Was ucieszy :)

Odpowiedz
avatar Eander
8 8

Jeśli chodzi wspólnych znajomych to poczekaj. Minie trochę czasu, ci którzy są choć trochę inteligentni zauważą że nasz biedny Mariuszek chyba jednak coś kręci, a pozostałymi się nie przejmuj i tyle. W kwestii rodzin do mamuśki narzeczonego i twojej cioteczki to dziwisz się ich podejściu? Ja nie. Przecież każdy mierzy swoją miarą, a z twojej historii jasno wynika że dla nich to musi chodzić o pieniądze. Nic ponad to co zrobiliście nie możecie zrobić bo co byście nie mówili nie przekonacie ich że nie mają racji. Ewentualnie czas może zweryfikować ich poglądy (chociaż wątpię). Co do innych znajomych (twoich i jego) potraktujcie to jako dar od losu, wiecie z kim nie warto znajomości pogłębiać i na kogo "rady" uważać. Podsumowując tak jak już nieraz pisałem na tym portalu. Nie ma nic za darmo bo wszystko ma swoje wady i zalety. W waszej sytuacji udało się wam bo macie i miłość i pieniądze, a to budzi zazdrość (polecam puentę skeczu Kabaretu Młodych Panów i Smile – Terapia :) ). Ludzie którym naprawdę na was zależy będą się z wami cieszyć waszym szczęściem pozostałymi nie przejmujcie się i tyle.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 19

Po pierwsze jeśli ktoś traci pracę i jest w domu to z automatu przejmuje wszystkie obowiązki domowe, to jest uczciwe, utrzymujesz mnie więc masz poprane, poprasowane, posprzątane i ugotowane, wtedy każde z partnerów dokłada się do Waszej egzystencji jak może: jedno finansowo, drugie zajmując się domem. To jest uczciwe. Tutaj tego nie było. Postąpiłaś słusznie wystawiając walizki. Po drugie zazdrosnych nigdy się nie pozbędziesz, należy olać. Wszelkich rady teoretyków chwytania Pana Boga za pięty są warte mniej niż funt kłaków ze starego kota. Właśnie takie postępowanie gwarantuje, że osoba zamożna rzuci Cię w diabły, takich panienek czy panów osoby zamożne spotkały w swoim życiu dziesiątki i są na maksa wyczulone na takie zachowania, więc od razu ich alarm samozachowawczy wyje na maksa. Wszelkie te rady to mentalność chłopka roztropka, jak w tym kawale: Zapytano rosyjskiego chłopa pańszczyźnianego co by zrobił jakby został carem Rosji, a ten odpowiedział: nażarłbym się ile wlezie, ukradł co się da i uciekł. I tu to samo, nachapać się jak świnia, a gdy osoba zamożna mająca dość robienia za bankomat Cię rzuci cieszyć się, że się nażarłeś przez chwilę. Tak myślą ludzie głupi i z niską samooceną. Nie wierzą w to, że ktoś zamożny mógłby chcieć się z nimi związać. Osoba, która ma poczucie własnej wartości myśli inaczej i właśnie takich osób i takiej mentalności poszukują osoby zamożne. Te wszystkie rady należy traktować jako podręcznik "Jak nie postępować". Po trzecie jestem zwolenniczka jasnych sytuacji, również finansowych. W biznesie różnie bywa, warto przy zawieraniu małżeństwa zabezpieczyć intercyzą przyszłość rodziny. Sama mam intercyzę i wiem, że jeśli coś nam nie pójdzie to nie stracimy wszystkiego, nie wylądujemy na bruku. Potem się ogląda programy w telewizji, gdzie ludzie płaczą, że przez np błąd urzędu skarbowego stracili dorobek życia i są bez dachu nad głową, mądry człowiek nigdy do tego nie dopuści. Intercyza ratuje w takiej sytuacji rodzinę, a do tego daje poczucie bezpieczeństwa osobie zamożniejszej, że nie chodzi w tym małżeństwie o korzystny rozwód i oskubanie jej z pieniędzy. A takie coś to wielki gwarant zaufania. Człowiek zamożny, który do tej pory spotykał tylko pasożyty na swojej drodze doceni kogoś komu chodzi o niego a nie o jego czy jej portfel. PS Generalnie intercyza zawsze jest dobra niezależnie od stanu posiadania. Jeśli nagle małżonkowi odbije i narobi długów to nie musisz ich spłacać, nigdy nie zlicytują Twojej właśności, mieszkanie kupione na spółkę zawsze w połowie będzie Twoje, nigdy nie pójdzie całe pod młotek, tak samo samochód czy cokolwiek innego. A rozwód z ewentualnym pasożytem też jest o wiele łatwiejszy bo nie ma darcia kotów o podział majątku, bo nigdy nie powstałą wspólnota majątkowa. Wszelkie sprzęty kupujesz na fakturę imienną i bez problemu wiesz co jest Twoje. Większość ludzkich kłopotów bierze się z braku perpektywicznego myślenia i chodzenia w chmurach, w ogóle nie postrzega się ślubu jak czynności cywilno prawnej jest to kretyńskie i dziecinne myślenie. Ślub to nie białą sukienka i ceremonia, ślub stworzenie zależności prawnej, podatkowej itd, ślub to zjawisko prawne a nie sercowe. ludzie tego nie rozumieją w ogóle, a potem płaczą

Odpowiedz
avatar bloodcarver
4 6

@maat_: Nie "intercyza", bo taka umowa może zawierać różne zastrzeżenia, a "rozdzielność majątkowa" - która wcale nie musi być intercyzą zagwarantowana.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@bloodcarver: Kompletne bzdury opowiadasz. Intercyza to nazwa potoczna pochodząca z dawnego nazewnictwa. W obecnych przepisach takie pojęcie nie funkcjonuje istnieje jedynie pojęcie umowy majątkowej przedmałżeńskiej. Także nie filozofuj i nie zmyślaj głupot, jak nie wierzysz odsyłam do wikipedii. Naoglądałeś się amerykańskich filmów i używasz tych pojęć tak jak one funkcjonują w amerykańskim prawodawstwie a nie w polskim Używam nazwy "intercyza" w znaczeniu przedmałżeńska umowa majątkowa, jest krótsza. Samo pojęcie intercyza w polskim prawodawstwie nie występuje. Więc nie wiem skąd Ci się to idiotyczne rozróżnienie wzięło. Chciałabym zobaczyć notariusza który Ci sporządzi intercyzę. Tak to jest jak się nie zna a się pisze

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 października 2017 o 19:47

avatar tomatek
1 5

@maat_: no jak Ty widzisz ślub, jako zjawisko prawne, a nie sercowe, to współczuję Twojemu wybrankowi. Owszem, można prawnie zabezpieczyć swój majątek, ale sprowadzanie ślubu do poziomu jedynie notarialnie spisanej umowy handlowej jest dla mnie jakimś nieporozumieniem

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 7

@tomatek: Puknij się, oczywiście, ze chęć zawarcia związku małżeńskiego to zjawisko sercowe, ale sam ślub to zjawisko również prawne i ludzie własnie tego nie pojmują. Dorosły człowiek mysli o wszystkim i o miłości i o aspekcie prawnym. A u nas ciągle zaścianek i wstyd być praktycznym i przewidującym.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 października 2017 o 22:40

avatar tomatek
0 2

@maat_: zawsze mnue bawi nazywanie wszystkiego zasciankiem. A czy wiesz, że to właśnie za czasów zascianka slub sprowadzali do twojej ulubionej umiwy handlowej? "A ile to Kowalowa krów w posagu przyniesie?" A na odchodne - sama się puknij

Odpowiedz
avatar Khira
8 8

Ja dla mojego faceta wyprowadziłam się do innego kraju. Zostawiłam wszystko, karierę, rodzinę, przyjaciół. To i tak dowiedziałam się, że w jego rodzinie się mówi, że powinnam go po stopach całować, bo dobrą pracę i zapewnia mi dobre życie. Teraz mamy dziecko i nie pracuję (moja pensja i tak szła by na żłobek itp) to i tak że super się ustawiłam. A to że po całym dniu z maluchem nie wiem jak się nazywam to szczegół. Jeszcze będąc w ciąży jego mama powiedziała mu, że złapałam go na dziecko. Też szczegół, że on chciał a mi całe życie lekarze powtarzali że nie będę mieć dzieci.

Odpowiedz
avatar All4You
2 4

Współczuję. Skupcie się na sobie, bo w takim otoczeniu może być wam na prawdę ciężko utrzymać dobrą relację. A koleżankami się nie przejmuj. Pewnie nawet kulawi i garbaci nie chcą ich podrywać i mają ból tyłka, że masz bogatego i przystojnego faceta. Kobieta kobiecie najgorszym wrogiem niestety... sama mam koleżankę na studiach, która wszystkiego mi zazdrości, więc wiem jak to jest. Powodzenia i wszystkiego dobrego na nowej drodze życia ;)

Odpowiedz
avatar bazienka
6 10

czyli klasycznie- smieci wyniosly sie same :) przezylam cos podobnego do zwiazku z twoim ex, jestem dumna, ze udalo ci sie z tego wyjsc

Odpowiedz
avatar Eruaniel
14 14

Miałam bardzo podobną sytuację. Facet 6 lat ode mnie starszy, poznaliśmy się jak miałam 19 lat. Zerwałam z nim po 2 latach. Tysiące razy błagałam go żeby zaczął coś robić ze swoim życiem. Udawał, że poszedł do szkoły w Warszawie, ale jeździł do koleżanki. Wtedy studiowałam on (25 potem 26 lat) bez studiów i pracy. Był takim wesołkiem, którego wszyscy lubią. Siedział w moim rodzinnym mieście i zawsze miał czas na piwo z naszymi wspólnymi znajomymi. Opowiadał, że będę miała taki dobry zawód, że on nic nie będzie musiał robić. Po tym jak się rozstaliśmy dowiedziałam się, że na tym piwku nie raz obgadywał mnie. Do tego opowiadał dziwne historie jaka to ja nie jestem niby oziębła seksualnie itd. Czy mnie zdradzał nie wiem. Za to kiedy poznałam (dość szybko) mojego nowego faceta okazało się, że 90% moich znajomych nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Dlaczego? Jestem wymagającą oziębłą suką, która na 100% miała tego faceta już wcześniej. Odcięłam się od znajomych i jestem szczęśliwa.

Odpowiedz
avatar miramakota
5 5

Powiedzenie, że "przyjaciół poznaje się w biedzie" jest po części prawdziwe, ale ja też przekonałam się, że poprawa sytuacji życiowej, szczególnie materialnej, mocno weryfikuje znajomości. Wiem, że to przykre, ale tak jest z ludźmi, że nie każdy pogodzi się sukcesem osoby, której przedtem współczuł.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 10

Skąd ja to znam? Gdy poznawaliśmy się z mężem, zaczynaliśmy się spotykać, być razem to mój mąż był świeżo po obronie inżyniera. Zarabiał zawrotne 1600 zł i wynajmował kawalerkę. Jeździł Clio II :) Rozwijał się jednak zawodowo i po kilku latach ma dobrze prosperującą firmę, dobre auto i mieszkamy we własnym domu. Też nieraz słyszałam, że poleciałam na jego kasę:D odpowiadam wtedy, że owszem, a mój mąż poleciał na mój fajny tyłek. Taka transakcja wiązana. Ludzie zawsze będą gadać. Przykre to czasem jest. Ale cóż. Olać to.

Odpowiedz
avatar mad987
3 3

Ludzie niestety są zazdrośni. Sama straciłam parę osób które uważałam za przyjaciół. Powód? Za łatwe życie. Bo kto to widział żeby mieć fajnego faceta z świetnym zawodem, studiować wymarzone dość prestiżowe studia i jeszcze mieć własne mieszkanie! Na studiach! Dobrze ze sami przestali się odzywać...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 5

Koleżanki myślały, że podjechał po Ciebie "stary fagas", bo nie było go widać przez przyciemniane szybu samochodu, tak? W Polsce ściemnianie przednich szyb jest nielegalne. No chyba, że księciunio siedział z tyłu, a za kierownicą był szofer. Sorry, ale trochę powiało Malinową.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

@recaptcha: Przednie szyby, zarówno czołowa jak i boczne, musi mieć dobrą przepuszczalność (powyżej 70%). Żadna folia tego nie zapewnia. Nowe samochody jednak mogą mieć fabrycznie przyciemnione przednie boczne szyby. Wtedy spełniają warunki i nikt dowodu rejestracyjnego nie zabierze.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
4 4

"Pieniądze szczęścia nie dają, dopiero zakupy." Marilyn Monroe A pasożytów się odcina od żywiciela. Raz, bezwzględnie i bez najmniejszych szans na ponowne przyłączenie.

Odpowiedz
avatar fenek
-4 4

Ha! Chciałbym mieć takie problemy xd

Odpowiedz
avatar Nimfetamina
0 0

U mnie z kolei było tak, że mój ex, z którym spotykałam się 7 lat, jest rozpoznawalnym człowiekiem w pewnym półświatku, czasami też w TV występował w filmikach dokumentalnych. Do tego miał kasę i był tyranem psychicznym i fizycznym. Bliżsi znajomi o tym wiedzieli i się dziwili, że z nim jestem, doradzali mi odejście, bo traktował mnie koszmarnie. W końcu zebrałam się w sobie i odeszłam. Od momentu zerwania nawet raz żadne z nich się nie odezwało, skończyły się nawet głupie lajki na FB. Za to z nim i jego nową (no teraz już nie taką nową, bo trochę czasu minęło) panną, z którą mnie zdradzał, imprezują do dziś, bo przecież taka sława, poza tym zawsze wszystkim stawia chlanie. Do d... z takimi znajomymi.

Odpowiedz
avatar Spyro
0 0

Cieszę się, że podsumowałaś to należycie, mianowicie że poznaliście prawdziwe twarze wielu osób. Aż się przypomina jedno z przesłań zawartych na końcu drugiej części K-PAXa, że problemem są pieniądze same w sobie. Czy istnieje jakiś problem, który w taki czy inny sposób nie wiązałby się z pieniędzmi ?

Odpowiedz
Udostępnij