Właśnie dostałam telefon od koleżanki z pracy i to dość wzburzony, a mianowicie nasza szefowa wróciła z urlopu i zaczęła swoją tyradę i psucie nerwów, a zaczęło się od tego, że odkąd pracuję termometr jaki mamy jest zepsuty, pokazywał źle temp. czyli widać ewidentnie, że pacjent rozpalony, gorączkujący, a on wesoło pokazuje 36.6 bądź MAKSYMALNIE 37.2 czyli w cały świat.
Teraz historia właściwa -zgubiłam go. W ferworze ciężkiego dyżuru tydzień temu, gdzieś go odłożyłam, może w zabiegowym, może wypadł mi z kieszeni jak nachylałam się nad pacjentem, aby pomóc koleżance która robiła opatrunki, może ktoś go ukradł bo do dyżurki każdy może wejść, a i nikt by nie zauważył bo cały czas latamy ze zleceniami, pacjentami, lekarzami. Trudno. Było, nie ma.
No i dzisiaj szefowa weszła do zabiegowego, stwierdziła, że po tygodniu dalej się nie znalazł i podobnież oje... okrzyczała dziewczyny, że się nie znalazł, że co to ma być, że giną sprzęty, że kosztami obciąży i w cały świat sama siebie nakręcała, a jak to wygląda od naszej pielęgniarskiej strony? A wygląda to tak, że jak debile świecimy oczami przed pacjentami odkąd tu pracujemy mówiąc ewidentnie gorączkującemu pacjentowi i jego rodzinie
- "nieeee... termometr nie pokazuje gorączki... to taki specjalny, szpitalny on inaczej mierzy, ale jest w porządku!"
po czym jak wyjdą podłączamy paracetamol. Nie mówiąc o ciśnieniomierzu, którego rzep czasy świetności widział 3 lata temu na gwarancji, a o monitorach do mierzenia parametrów życiowych nie wspominając.
Realia Polskiego szpitala... masakra jakaś... jeszcze miesiąc i się zwalniam pracować na kasie.
słuzba_zdrowia szpital pielęgniarki
szefowa? W jakim szpitalu jest ktoś taki? Są pielęgniarki oddziałowe i naczelna, jest dyrekcja szpitala, ale szefowa? o.O
Odpowiedzraczej pomysl o zmianie kraju na taki, w ktorym szanuje sie (rowniez finansowo!) prace pielegniarki.
OdpowiedzPopieram, choć i tam piekielności się znajdą
Odpowiedz@BlackAndYellow: wszedzie sa. Ale przynajmniej wynagrodzenie przestanie sie do nich zaliczac.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 października 2017 o 10:27
Miałam podobną przygodę z dzieckiem, dziecko rozpalone, leje się przez ręce, mój termometr pokazuje 39.8C (bezdotykowy z homologacją, dobrej firmy za ponad 200zł) a szpitalny jakiś badziewny z tych najtańszych, widać, że lata świetności ma dawno za sobą pokazuje 37.1C, do tego pani pielęgniarka macha nim po czole podczas pomiaru. I mówi, ze nic dziecku nie jest, że udaje. Trzy letnie dziecko udaje gorączkę? Wygooglowałam instrukcję obsługi ich termometru i jak byk stoi: pomiar w jednym miejscu, na skroni najlepiej na widocznej żyłce! A nie machanie po całym czole! Przyszły znowu więc mówię, dowiedziałam się, że się nie znam, bo one zawsze tak mierzą i wiedzą co robią, poszłam do apteki kupiłam najdroższy jaki mieli w aptece douszny i klasyczny. Teraz miałam trzy, wszystkie trzy moje pokazywały pod 40C! Utwierdziłam się i podałam paracetamol.
Odpowiedz@maat_: No i co? To wszystko? To po co było do szpitala biegać?
Odpowiedz@Armagedon: żeby się utwierdzić xd
OdpowiedzNapisz jeszcze raz, tym razem po polsku, to może zdecyduję się przeczytać.
OdpowiedzZepsuty termometr- każda szefowa ma szefową. Nie wiem jak mogliście ryzykować zdrowiem pacjentów. Zgubione termometr to tym bardziej wasza wina. Macie go na stanie wiec odpowiadacie za niego. Tyle
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 października 2017 o 14:57
Ale to nie są 'polskie szpitale' to jest wasz wdupiemamtowizm. U nas wystarczyło pismo do zaopatrzenia, że ze względu na dużą ilośc rzeczy mogacych zakłócić pomiar na podczerwień (temperatura w sali, spocona skóra, grzywka, wiek pacjenta) prosimy o termometry elektroniczne, dla kontroli. I są.
Odpowiedz"może ktoś go ukradł bo do dyżurki każdy może wejść" - ehe. To czemu ISO albo akredytacja jako główny wymóg podaje brak samodzielnego dostępu osób nieuprawnionych do miejsc przechowywania dokumentacji/leków? Kradzieże to raczej, jeśli termometr się na sali zostawi. Jak u was każdy może niezauważony wejść do dyżurki, to zacznijcie leki liczyć.
OdpowiedzZa treść - plus. Za narrację - minus. W sumie - zero. KOMENTARZ Kiedyś leżałam w szpitalu na wewnętrznym. Była tam też kobieta z cukrzycą, której "ustawiali" insulinę. Kobieta miała swój glukometr i kontrolowała sobie cukier sama. ALE mierzono jej również cukier glukometrem szpitalnym. Różnica w pomiarach była zadziwiająca. To znaczy, glukometr szpitalny poważnie zaniżał wyniki. Pani poinformowała o tym lekarkę. I teraz... UWAGA! - lekarka powiedziała, że o tym wie. Szpital zamówił glukometry tajwańskie, gówno warte, ale za to paski do nich (płaski kawałek plastiku, na który nanosi się kroplę krwi i wsuwa w glukometr) są bardzo tanie. A ona jest zobowiązana uwzględniać wyniki z glukometru szpitalnego. Na tej podstawie pani wyszła ze szpitala z cukrzycą "wyrównaną", czyli z pomiarem 120, 140. W istocie było 160, 200. A zdrowy człowiek powinien mieć 70, 90. Dalej pacjentka (bez żądnego doświadczenia) miała się z ustawieniem insuliny bujać sama w domu. Czyli zwiększać ilość podawanych jednostek na chybił-trafił, czyli "na czuja". PS Insulina obniża poziom cukru we krwi. Jak się "przesadzi" - traci się przytomność i (bez natychmiastowej pomocy) - życie.
Odpowiedz@Armagedon: Ja byłem na oddziale kardiologii gdzie nie posiadali sprawnego cisnieniomierza... A jak jakiś już znaleźli to wpisywali w kartę ołówkiem, a jak nie pasował pomiar to nocą wymazywali i poprawiali...
Odpowiedz@Armagedon: Miałam skomplikowany poród. Nic dziwnego, skoro lekarka na dyżurze stwierdziła, że ma w dupie opinię mojego lekarza prowadzącego o koniecznej cesarce. W pewnym momencie zapadła decyzja o użyciu prużniociągu. Tylko on jakoś nie chciał zadziałać. Najbardziej przeraził mnie tekst jednej położnej do drugiej: " może jak na nim usiądziesz zadziała?". Na szczęście obyło się bez magicznego sprzętu, ale mogło się skończyć tragicznie.
Odpowiedz@LittleM: jak wiadomo póstka w kosmosie to prużnia :D
Odpowiedz@LittleM: a z tym zadziałaniem to kwestia tego że jeden element, taki za każdym razem wymieniany musi być mocno po wymianie dociśnięty żeby podciśnienie się wytworzyło - bynajmniej nie jest to żaden taki element, który ma kontakt z pacjentką. Sama głowica jest tuż przed użyciem wyciągana z jałowego opakowania. Jaką tragedię mogło to spowodować? Najwyżej brak ciągu, ale jak nie ma ciągu to głowicy się nigdzie nie zakłada, zawsze są jeszcze kleszcze wyjściowe. A tekst o siadaniu to takie samo coś jak 'kopnij w komputer to lepiej zadziała". Jak pielęgniarki dwa dni po narodzinach powiedzą, że dziecko spadło z wagi, to też to bierzesz dosłownie?
OdpowiedzNie rozumiem. Macie niesprawny sprzęt i nic z tym nie robicie? Ja bym wraz z koleżankami napisała jedno oficjalne pismo, że nie macie sprawnego sprzętu, jak trzeba to i drugie, trzecie. Do dyrektora też, jest taka a taka sytuacja, zgłoszona wtedy i wtedy, tej i tej osobie z dopiskiem, że nie odpowiadacie za nieprawidłowe pomiary i wszystko to, co się z tym wiąże. Macie sumienie oszukiwać rodziny ciężko chorych pacjentów? Informujecie „nie mamy sprzętu”, chwila moment afera będzie taka, że wszystko się znajdzie. Pracodawcy bardzo często nie dają pieniędzy tym, którzy mają wszystko w nosie. Chyba u was idziecie po najmniejszej linii oporu. Przyjść odwalić, jak nikt sam nie dał to i gęby nie otworzyć, bo po co?
OdpowiedzJak można w ogóle stosować taki pomiar! trzeba było złamać go w pół i wyrzucić do śmieci w tym samym dniu w którym tylko zaczął przekłamywać.
OdpowiedzAlbo wam nie robi taki termometr - jesteś cioty a nie pielegniarji, albo nie umiecie zarządzać odpowiedniego sprzętu w postaci termometru - cioty, nie dorosłe kobiety. Jak możesz biegać z rozwalonym termometrem (już nie xd) i pier Dolic ludziom takie głupoty? Nie wstyd?
Odpowiedz