Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Nowy rocznik studentów. Sama zaczęłam niedawno, bo dopiero w tamtym roku, ale…

Nowy rocznik studentów.

Sama zaczęłam niedawno, bo dopiero w tamtym roku, ale kurde… Wtedy nie było takich akcji, jak teraz na moim wydziale i chyba ogólnie całym uniwerku.

1. Dziewczęta płaczące na korytarzu/w łazienkach. Jedną z rozmów przez telefon zasłyszałam właśnie w toalecie.

„Mamuuuś, i co teraz będzie z nami?! Myślałam, że będę mogła wracać, a mam tu siedzieć od poniedziałku do piątku! I co teraz z Krzysiem?!”.

Dziewczyna aż zanosiła się szlochem, to nie był płacz, tylko histeria. Ja rozumiem, że tęsknota, też tęsknię za P., ale bez przesady... I siedzą w tych kabinach, jedna, druga, trzecia przez całe przerwy między zajęciami, a ty człowieku najlepiej zainwestuj w pampersy.

Ale to jeszcze nie jest piekielne.

2. Kolejki do dziekanatu jakie są - każdy, kto był studentem wie.

Teraz jednak jest jeszcze gorzej, bo o ile część stoi po to, żeby faktycznie coś załatwić (papiery, legitymacja itp.), to większość z ludzi z pierwszego roku idzie zrobić awanturę paniom w dziekanacie, że jakim cudem oni mają siedzieć na zajęciach od 9.00 do 18.00? (Jakby panie miały z tym coś wspólnego).

Ich krzyki słychać na korytarzu i nie są to pojedyncze przypadki. Mistrzostwem był chłopak, który wparował z ojcem. "Bo on ma treningi piłki nożnej! A przez to, że ma środy i piątki zawalone zajęciami, nie może się rozwijać i uczelnia zabiera mu przyszłość!”.

Cóż, pani z dziekanatu zaproponowała, że może lepiej, gdyby chłopak poszedł na AWF. Wszyscy słyszeli krzyki, bo jaśnie pan nawet drzwi nie zamknął za sobą.

Dziwne, jakoś u mnie w grupie są osoby pracujące, rozwijające różne hobby i potrafią podzielić sobie czas na wszystko.

Dziekanat jest otwarty od 9.00 do 13.00 z godzinną przerwą, zatem niektórzy właśnie przez takie kuriozalne sytuacje nie zdążyli ze złożeniem wniosków o np. stypendium (przez internet nie można) i już nie będą mogli tego zrobić.

3. Facebookowy profil wydziału.

Mnóstwo komentarzy, że jakim prawem "uczelnia zabiera im czas", kiedy oni mają "rozwijać studenckie życie", skoro tyle godzin muszą siedzieć na głupich zajęciach. Obrażanie kogoś, kto "wymyślił taki plan" i wszystkich, którzy w komentarzach próbują przemówić im, że studia nie są obowiązkiem.

Mam nadzieję, że te sytuacje się uspokoją, bo mam już serdecznie dość (i nie tylko ja) narzekania zewsząd, jacy to oni nie są biedni, bo muszą iść na zajęcia. Zwyczajnie wku*wia mnie takie zachowanie, a z niektórymi sytuacjami chcąc nie chcąc muszę mieć styczność. Z uczelni zrobił się cyrk.

PS. Z ciekawości przejrzałam te ich straszliwe plany zajęć. Są do wglądu na stronie uczelni. Niektóre grupy mają wolne wtorki, inne mają tylko lektoraty i potem już wolne. Zwykle zaczynają około 9, kończą w okolicach 16, albo zaczynają później i kończą później. Wykłady są nieobowiązkowe, zatem można wyjść duuużo wcześniej. Nic strasznego tam nie zauważyłam, nawet zazdroszczę niektórych dni.

uczelnia studenci

by mabmalkin
Dodaj nowy komentarz
avatar Dziewczynazmarcepanu
28 28

Moje dotychczasowe doświadczenia ze studiowaniem wskazują, że zawsze znajdzie się kilka osób, które mają problemy tego typu - zajęcia za długie, prowadzący śmie czegoś wymagać, ale jak to egzamin na koniec jak oni słyszeli gdzieś, że na obecność. Długo można opowiadać. Najczęściej jednak ci, którzy najgłośniej krzyczą znikają po pierwszym semestrze/roku (zależy jak na danym kierunku jest rozliczenie wyników w nauce - semestralne czy roczne). Czasami jakiś krzykacz się uchowa ale już łatwiej go ignorować.

Odpowiedz
avatar mabmalkin
3 21

@Dziewczynazmarcepanu: Przerabiałam to w tamtym roku, ale teraz jestem przerażona ilością tych osób. Nie przejdziesz przez uczelnię z punktu A do B, nie widząc szlochającej dziewczyny albo nie słysząc głośnego skandowania, że hurr durr zajęcia takie długie, a w LO było inaczej.

Odpowiedz
avatar Rammsteinowa
20 24

@mabmalkin: Jezu Chryste, gdzie ty studiujesz? Ja teraz dopiero zaczynam studia i jakoś nikt nie szlocha, nie marudzi i nie zajmuje kibla przez pół h... Coś mi się zdaje, że jednak wyolbrzymiasz, albo sama nie pamiętasz jak to było jak sama zaczynałaś.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 października 2017 o 13:53

avatar mabmalkin
8 18

@Rammsteinowa: Nie szlochałam w kibelkach (jak już to wieczorami w poduszkę :P) i nie miałam pretensji do całego świata. I już na pewno nie robiłam awantur w dziekanacie, że muszę chodzić na zajęcia :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@mabmalkin: to po co teraz histeria?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

@Dziewczynazmarcepanu: @mabmalkin: czytam sobie tą historię, czytam, dochodzę do fragmentu "jakim cudem oni mają siedzieć na zajęciach od 9.00 do 18.00?" I łapię zwiechę. Bo sam tego nie ogarniam. Tylko 9 godzin i ból dupy? Bo proszę ja ciebie ja też studiuję zaocznie. Teraz, w październiku zacząłem magistra robić. I z racji tego że studiuję zaocznie, a uczelnia ma ambicję robić dokładnie te same zajęcia w tym samym wymiarze godzinowym co na dziennych, a nawet więcej, żebyśmy byli faktycznymi specami, a papier był tego potwierdzeniem, a nie debilami którzy przyszli po papier, to każdy zjazd wygląda tak, że zajęcia zaczynają się punkt 8:00, NAJWCZEŚNIEJ kończą się 20:30, zwykle 21:00, a często siedzimy i do PO 21:30 i nie ma że boli, jak ktoś nie chce potem po tyłach robić. A że nie mam uczelni na miejscu, to w każdą stronę mam jeszcze godzinny pociąg, czyli przy takim planie wygląda to tak, że po 23 w piątek wracam, kilka godzin snu, przychodzi sobota, pobudka 5:00, bo 6:30 pociąg, żeby się nie spóźnić, często do 21:30 zajęcia, koło 22:00 pociąg powrotny, w domu jestem po 23:00... a jutro niedziela i znów pobudka o 5:00. Jedyne co to w piątki zajęcia zaczynają się przed 16:00 i są tylko do 21:00. I odnosząc się do histerii tych dziewczynek- co ja za przeproszeniem mam ku&wa powiedzieć? Rozpłakać się na środku korytarza? Zacząć tupać nóżką? Czy drzeć mordę na te w moim przypadku naprawdę do rany przyłóż panie z dziekanatu, bo "mi uczelnia zabiera czas i możliwość rozwoju"? No bądźmy poważni. Na studia (ponoć) idą osoby dorosłe, które wiedzą czego chcą i wiedzą po co tu są, więc wydawać by się mogło, że osoba dorosła już będzie miała poukładana w głowie, ale widać osoba dorosła i osoba dojrzała to nieraz dwie biegunowo odległe rzeczy. No i potem jest co jest- 20-letnia panna, która zachowuje się jak rozpuszczona gimbusiara.

Odpowiedz
avatar mabmalkin
0 0

@mongol13: Ja też poważnie zastanawiałam się czy iść w ogóle na studia. Ale poszłam, chcę mieć chociaż piep*zony licencjat. Sama chciałam, więc jestem. Czasem z zajęć się zerwę, wiadomo. Siedzę od niedzieli do piątku, narzeczonego widzę w sumie od piątku (okolice 16.00) do niedzieli, również 16.00. On pracuje w tygodniu, więc fizycznie nie da rady się spotkać. Na pierwszym roku miałam lepiej, bo (o dziwo-stacjonarne) a tylko trzy dni zajęć. W tym roku musiałam się "przestawić" i przywyknąć. Tęsknię jak cholera, ale nie zamierzam iść z tego powodu na skargę. Zawsze mogę się przepisać na zaoczne, ale póki co nie chcę. Magistra jak najbardziej zrobię zaocznie. I sama sobie to postanowiłam i sama to realizuję. Dlatego tym bardziej nie rozumiem tych ludzi.

Odpowiedz
avatar aka
16 30

Mam w planie dni, gdzie siedzę na uczelni niemalże ciurkiem od 8 do 20. Niczym dziwnym nie są kolokwia w soboty. Według prawa, po 17 powinny się odbywać tylko studia wieczorowe, to samo tyczy się weekendów. Nie popieram histerii, ale popieram protestowanie przeciwko układaniu planu, który mija się z normami dla studiów dziennych, więc jeśli nowi studenci mają siły by walczyć i zwrócić uwagę na problem- trzymam kciuki.

Odpowiedz
avatar mabmalkin
3 11

@aka: Sęk w tym, że plan aż sama z ciekawości przejrzałam (jest do wglądu na stronie uczelni :)) i wcale nie jest taki straszny, ba, nawet niektóre grupy mają wolne wtorki, albo tylko jedne zajęcia (np.lektoraty). Normalnie, zaczynają czasem 8, czasem 10 i kończą przeważnie w okolicach 16.30. Chyba, że któraś grupa idzie na 11 to wtedy kończą trochę później. Mimo wszystko, nie widzę tam czegoś z czego należy robić taką aferę, normalny plan. Ach, no i wykłady są nieobowiązkowe. Co do układania go, to zgadzam się po części z Tobą, w tym roku też mam dzień, gdzie siedzę od 8 do 19.30, jednak to tylko jeden dzień i nie zamierzam przez to robić protestów pod uczelnią... .

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 października 2017 o 14:01

avatar aka
5 5

@mabmalkin: Ja też nie protestuję, przynajmniej piątek cały wolny :D. Jak przeginają to szybko się na tym przejadą, tylko pań z dziekanatu szkoda... No i tak jak pisałaś, ludzi, którzy chcą coś w tym dziekanacie załatwić.

Odpowiedz
avatar mabmalkin
2 4

@aka: Od początku semestru usiłuję odebrać swój indeks, ale jeszcze nie było mi to dane. Będę walczyć, mam nadzieję, że do lutowej sesji zdążę :D

Odpowiedz
avatar Zmijcia
2 6

@aka: Tylko do 20? Ja swego czasu, na 3 roku studiów dziennych miałam jeden dzień, gdzie zajęcia były od rana do godziny 22:30, ostatni pociąg o 23, 1,5h jazdy a rano trzeba było przed 5 wstać, bo kolejnego dnia zajęcia zaczynaliśmy standardowo od 8 - laborkami nie wykładem... :)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
12 16

Wiem, że studenci są coraz mniej samodzielni i bardziej roszczeniowi. Wiem, że coraz więcej źle znosi rozłąkę z rodziną, chociaż za moich czasów to raczej każdy się cieszył, nowe życie, nowi znajomi, samodzielność, przygoda. Ale żeby aż tyle się zmieniło, że student krzyczy na panią w dziekanacie? Toż to brzmi jak jakaś herezja. W dawniejszych czasach gdyby dać studentowi wybór "walka z zawodowym bokserem albo przeprawa z panią w dziekaniacie" to niejeden zakładałby rękawice.

Odpowiedz
avatar mabmalkin
6 8

@pasjonatpl: Słyszałam o tej legendzie :D Ale u mnie panie z dziekanatu są bardzo miłe, szczególnie dla uczniów z pierwszego roku. Gorzej z sekretariatem, tam to jest paszcza lwa.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 października 2017 o 14:15

avatar Carima
8 8

No patrz. A myślałam że mnie tylko zaskoczyło, że na 1 roku magisterki mam więcej zajęć w tygodniu niż w jakimkolwiek semestrze licencjatu. Planowałam praktyki na pół etatu, ale muszę zaplanować na 1/4 bo nie starczy mi życia na spanie i robienie jedzenia xD. Ba nawet nie miałabym czasu czekać na pizzę. Ludziom się wydaje że studia dzienne to takie 3 dni w tygodniu po 5 godzin i odbębnić tak kilka lat. Mimo tego że mam więcej godzin na uczelni teraz to mam duużo mniej do roboty w domu. Zauważyłam, że szczególnie na kierunkach projektowo-technicznych, gdzie trzeba np. Robić jakieś modele, zarówno namacalne jak i wirtualne w 3D, mechanizmy czy prace graficzne to im mniej w planie godzin tym więcej zapie.... w semestrze. I osoby ucieszone małą liczbą godzin, chodzące przez to na imprezy czy robiące pełne etaty w pracy później zawalają semestr. Trochę zamotałam, ale taka rada: im więcej godzin na uczelni tym więcej wolnego! Serio. Przynajmniej na architekturach/wzornictwach/kierunkach artystycznych. Dlatego plan taki jak mój - codziennie od 7-8:00 do 16-20:00 z jednym dniem tylko gdzie mogłabym upchnąć kilka godzin pracy + weekend wydaje mi się być bardziej "lajtowy" niż 3 dni na uczelni i milion projektów w domu.

Odpowiedz
avatar jass
0 10

"Dziekanat jest otwarty od 9.00 do 13.00 z godzinną przerwą, zatem niektórzy właśnie przez takie kuriozalne sytuacje nie zdążyli ze złożeniem wniosków o np. stypendium (przez internet nie można) i już nie będą mogli tego zrobić." No tu akurat prezentujesz sposób myślenia bardzo podobny do tych opisanych roszczeniowych pierwszorocznych ;) Raz - wnioski o stypendia można składać przez cały rok, tylko jeśli np: złożysz wniosek w listopadzie to dostajesz pieniądze od listopada, bez wyrównania za poprzedni miesiąc. Dwa - wnioski o stypendia można składać bodajże od połowy września, także wystarczy ruszyć tyłek w wakacje i to szybko załatwić, nie wystając godzinami w kolejkach. Trzy - jak się na początku albo końcu roku akademickiego naprawdę chce załatwić jakąś sprawę w dziekanacie to się przychodzi godzinę-dwie przed otwarciem, żeby mieć dobre miejsce w kolejce. Wiadomo że jak się stanie o 9., nie mówiąc już o późniejszych godzinach, to jest spora szansa się nie dostać. No sorry, ale jak się chce coś załatwić to trzeba się nieco poświęcić, w dorosłym życiu nie ma lekko ;)

Odpowiedz
avatar mabmalkin
2 4

@jass: Stypendia to akurat nie moja sprawa, piszę tylko jak było. Mimo wszystko, uważam, że powinni przedłużyć np. do 14 albo 15. No i otwarty jest tylko trzy dni w tygodniu, co też jest głupie moim zdaniem.

Odpowiedz
avatar Carima
1 1

@jass: Ja mam teraz taką śmieszną sytuację - wyniki rekrutacji na magisterkę były 27 września o 12:00. Oficjalne, z pierwszego naboru, a nie z dodatkowych. Każdy się za głowę łapie, jak o tym wspominam. Poszłam dnia następnego do dziekanatu po papiery do medycyny pracy itp. - okazało się, że wysłali pocztą do mojego domu rodzinnego 60km dalej. W weekend udało mi się je przywieźć, do 12.10 muszę je oddać, a terminy w medycynie pracy są na połowę miesiąca i później :D Będzie ciekawie. Jeszcze czynne dla studentów jest miedzy 7 a 8, czyli wtedy, kiedy codziennie mam zajęcia. W czwartek inauguracja, zajęć nie ma - spróbuję wbić z rana "na głupa" do medycyny, jak nie wyjdzie to idę 16-tego. TRUDNO, baba z dziekanatu chyba mnie od razu nie wywali ze studiów :D W każdym razie na załatwienie wszystkiego z papierami od chwili, w której dowiedzieliśmy się, że się dostaliśmy na studia, dostaliśmy oficjalnie całe 14 dni (11 roboczych).

Odpowiedz
avatar jass
2 2

@mabmalkin: Wiesz, to nie jest tak że dziekanat jest otwarty tylko od 9. do 13., w tych godzinach jest otwarty dla studentów. I pewnie że byłoby wygodniej gdyby był dla nich otwarty dłużej, ale skoro na wszystkich uczelniach jest podobnie to najwyraźniej dużo więcej czasu zajmują te inne sprawy, nie te z którymi przychodzą studenci. A pamiętam że na mojej uczelni jeździłam czasem pociągiem z babką z dziekanatu i na uczelni była już przed ósmą (a u mnie czynny był w godzinach 9-12 albo 10-13), a nie zamykali nigdy przed 16., a chyba i koło 18. się zdarzało. @Carima: Wbicie "na głupa" zwykle działa, również w dziekanacie zresztą, wystarczy przyjąć odpowiednio przepraszającą postawę ;) Często tak wchodziłam, również w dni kiedy dziekanat był oficjalnie dla studentów nieczynny ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 października 2017 o 16:08

avatar Carima
2 2

@jass: W dziekanacie nie zadziała. Spryciule zamykają się na klucz od środka ;p

Odpowiedz
avatar jass
1 1

@Carima: Oo :D A jak wykładowcy chcą wejść? U mnie na uczelni ciągle wpadali do dziekanatu jacyś prowadzący zajęcia.

Odpowiedz
avatar SzalonyJez
1 1

Dużo zależy od uczelni, na rektorskie stypendium zazwyczaj możesz złożyć tylko w październiku, we wrześniu nie zbierają żadnych wniosków, również na socjalne - wrzesień to sesje, nie wiadomo, czy ktoś nie będzie miał warunku, a to dyskwalifikuje do składania wniosku o stypendium rektora.

Odpowiedz
avatar jass
-1 1

@SzalonyJez: Nie wiem jak jest z rektorskim, ale socjalne można właśnie od połowy września. A jak się ma kampanię wrześniową można to zrobić jeszcze inaczej - zamiast wystawać na początku października w kolejkach wysłać wniosek pocztą - nawet sam goły wniosek bez żadnych dokumentów, na uzupełnienie braków formalnych są potem bodajże 2 tygodnie i raz, że kolejki są już wtedy mniejsze, a dwa, że z uzupełnieniem wniosku wchodzi się zwykle bez kolejki ;)

Odpowiedz
avatar Carima
2 2

@jass: Przypuszczam, że wchodzą "bokiem" od strony gabinetu prodziekana ds. dydaktycznych (pomiędzy dziekanatem i jego gabinetem są drzwi wewnętrzne). Ale studenta nie przepuszczą tamtędy. Kiedyś tylko na poprzednim wydziale wchodziłam w ten sposób, ale dlatego, że byłam "dyplomantką" z papierami i mieliśmy status vipa na 7 semestrze. A i tam panie w dziekanacie były milsze. Same kazały tak wchodzić. A na moim "nowym" wydziale (zmieniłam kierunek na pokrewny na magisterce) to takie typowe, legendarne "panie z dziekanatu"... PS. dzisiaj wstałam bardzo wcześnie, ustawiłam się w kolejce do medycyny pracy prawie godzinę przed otwarciem rejestracji (miła pani szatniarka wpuściła biednych oczekujących do środka, bo zimno), byłam 5 w kolejce, ale jednak mnie nie przyjęli bo "studentów nie przyjmują tego samego dnia". No cóż, 7:10 stamtąd wyszłam to przynajmniej zdążyłam jeszcze na wykłady. W przyszłym tygodniu (w dzień na jaki jestem zarejestrowana) chyba ustawię się w kolejce o piątej, bo na 8:00 muszę być na uczelni... A z medycyny pracy na wydział się jedzie 30min.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 października 2017 o 15:15

avatar jass
1 1

@Carima: Kosmos... To jest absurdalne że w miejscu, gdzie powinna panować wysoka kultura, tak często zdarzają się urzędasy traktujące dorosłych ludzi jak dzieci i nie szanujące zupełnie ich czasu :/ Na ostatnim roku studiów, kiedy zajęcia miałam tylko dwa razy w tygodniu i to akurat w dni, kiedy dziekanat był dla studentów zamknięty, dostałam raz maila z informacją, że mam się pilnie do dziekanatu stawić. Dojazd na uczelnię zajmował mi półtorej godziny w jedną stronę, więc uznałam, że nie będę bez sensu jechać tylko po to, żeby dowiedzieć się jaka to sprawa i poszłam w dniu, kiedy studentów nie przyjmowali. Akurat była tam najbardziej niesympatyczna babka (swoją drogą - najmłodsza, wyglądała jakby sama niedawno skończyła studia, więc nie wiem, chyba tym swoim podejściem próbowała sobie coś rekompensować) i z miejsca próbowała mnie wyrzucić. Mówię, że dostałam maila że mam się pilnie stawić, na co ona uparcie, że mam przyjść innego dnia. W końcu zapytałam czy mogę się chociaż dowiedzieć jaka to sprawa. Okazało się, że miałam podpisać pewien dokument, wyszukanie tego dokumentu i podpisanie zajęły może z minutę...

Odpowiedz
avatar Garrett
14 14

W tej pierwszej historii Krzyś to synek, tatuś, wujek czy chłopak tej dziewczyny?

Odpowiedz
avatar mabmalkin
-1 1

@Garrett: Wnioskuję, że Krzyś to chłopak. Dziewczyna miała charakterystyczne włosy i raz podjechał po nią pod wydział (stałam patrząc jak koleżanka pali fajkę :D), rzuciła mu się w ramiona, z wcześniejszym "O Boże, Krzysiu!" i całowali się. Więc brat czy tatuś to raczej nie. Chyba że zbieżność imion.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 10

Miałam wykład, który był przeznaczony dla dwóch kierunków - mój kierunek miał go na drugim roku, ten drugi kierunek na pierwszym. Prowadzący stwierdził, że jeśli przyniesiemy mu jakieś porządne notatki tydzień przed kolokwium, to pytania będą z tych notatek. Jedna z moich koleżanek podjęła się zadania ich zrobienia i zaniosła w odpowiednim czasie do prowadzącego. Miała w nich dosłownie wszystko o czym mówił i co było na slajdach, które nam pokazywał. Podzieliła się notatkami z naszym rokiem i tym drugim kierunkiem. Osoby z tego drugiego kierunku miały do niej ogromne pretensje, że dlaczego ona zaniosła takie obszerne notatki, oni chcieli dać swoje! A jakie były te ich notatki? Zawierały tylko podstawy podstaw, a i nawet nie wszystkie - jakby prowadzący je zobaczył, to by tych biednych studentów wyśmiał.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 8 października 2017 o 16:33

avatar Tranquility
3 3

@Marcelinka: Wiem o czym mowisz.. Studiowac trzeba sie nauczyc.. takie powiedzenie krazylo te xx lat temu kiedy studiowalam i widze, ze dalej jest aktualne. Im dalej "w las" tym wiecej ludzi to rozumie i fakt dlaczego na tych studiach sie znalezli. Ci, ktorym ciezko to pojac szybko odpadaja (chociaz to pewnie zalezy rowniez od kierunku).. Tak wiec ten pierwszy rok tez z czasem to zrozumie, ze sam fakt ukonczenia studiow nic nie daje i mozna sie przy okazji pokusic o zdobycie wiedzy ;-)

Odpowiedz
avatar emceflaler
9 9

Studiuje od kilku lat i jakoś nigdy nie widziałam studentów płaczących za rodzicami. Nikt nigdy nie jęczał że chce do domu, rodziców, chłopaka, dziewczyny czy tam kogoś, nie wiem gdzie Ty studiujesz że masz takie dziwne doświadczenia.

Odpowiedz
avatar ocelota
13 13

Ach ta dzisiejsza młodzież! Za moich czasów tego nie było. Kiedy były te moje czasy? Rok temu. Cały rok, dwanaście miesięcy. Przepaść pokoleniowa. Myślę po prostu, że rok temu sama byłaś tak zaaferowana nowością w życiu, że nie dostrzegałaś tych chlipaczek i awanturników z Twojego rocznika. A to, że z roku na rok poziom coraz bardziej kuleje to fakt, bo egzaminu niet i na mniej oblegane kierunki dostaje się każdy. 20 lat temu, proszę jak Ciebie, drugi nabór był na jakiś zupełnie z czapy wziętych kierunkach, o trzecim nikt nie myślał. Student z rodzicem w dziekanacie był na tyle dużym wydarzeniem, że nawet nie wywoływał salwy śmiechu i politowania tylko szczere współczucie, bo musiał być niepełnosprawny albo w jakiś inny dotkliwy sposób poszkodowany. Ewentualnie mamcia załatwiała wstęp gdy córci zabrakło punktu do limitu, co wymaga dużych umiejętności negocjacyjnych lub dużych pieniędzy, których żaden 19-latek nie ma. I tak, wiem, że to cholerne łapówkarstwo. Summa sumarum licytowanie się kiedy student to był student nie ma sensu, bo prawem pierwszorocznego jest zagubienie.

Odpowiedz
avatar MissFuneral
0 0

@ocelota: Dokładnie to samo sobie pomyślałam.

Odpowiedz
avatar mabmalkin
0 0

@ocelota: Nie wiem co było 20 lat temu, bo dopiero wychodziłam z brzucha matki. Nigdzie nie napisałam, że "za moich czasów", tylko zwyczajnie zadziwił mnie zwykły rok różnicy, między mną a obecnie pierwszym rocznikiem. A zważając na to, że zwracają na to uwagę i wykładowcy i starsi ode mnie studenci, to chyba jest coś "nie halo". Jakoś w poprzednim roku był względny spokój. Dużo osób się wykruszyło, ale nie wbijali do dziekanatu z rodzicami.

Odpowiedz
avatar RedRose
6 6

Studiuję zaocznie. Mam zjazdy co dwa tygodnie. Wcześniej miewałam takie plany, że zajęcia zaczynałam od ósmej rano a kończyłam o ósmej wieczorem. Trochę było marudzenia bo czas się ciągnął a zmęczenie pod koniec wysokie, ale jakoś do przeszliśmy. Nikt u nas nie płacze z tęsknoty i nie ma pretensji o byle co. Zawsze to powtarzam: ci ludzie sami z siebie nie są tacy, ktoś ich tak wychował. Skoro ojciec studenta z Twojej historii zgodził się przyjść z synem i towarzyszyć mu w awanturze, to o czymś to świadczy. Jestem przekonana, że niektórzy ponarzekają i przestaną, a inni prędzej czy później zabiorą papiery i pójdą w siną dal. Taka jest kolej rzeczy.

Odpowiedz
avatar digi51
5 11

Bez urazy, ale w pierwszej sytuacji wpieprzasz się w cudze źycie i bezpodstawnie oceniasz obcą osobę, bo usľyszałaś strzępek rozmowy.

Odpowiedz
avatar katem
1 7

@digi51: Przecież się nie wpieprza (nie podała danych mogących kogokolwiek zidentyfikować), tylko dzieli się z nami swoimi spostrzeżeniami odnośnie zjawisk, które ją bulwersują. Ty nikogo nigdy nie oceniasz?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

@digi51: Może to o mnie źle świadczy, ale jak słyszę jakąś rozmowę abo widzę reakcje innych ludzi na jakieś zachowanie, to w mojej głowie automatycznie pojawia się ocena takich ludzi. Co prawda nie mówię swoich myśli na głos i nie traktuję tych myśli z reguły poważnie, bo ciężko ocenić człowieka w ciągu kilku sekund, ale nie potrafię nic poradzić na to, że taka ocena się w mojej głowie pojawia. Moim zdaniem w takich sytuacjach po prostu istotne jest czy nasza ocena będzie się nas trzymać, czy nie.

Odpowiedz
avatar psychotrans
2 6

@Marcelinka: W mojej głowie po tym opisie pojawił się obraz samotnej matki, która bardzo chce studiować, ale problemy się mnożą i nie wiadomo, czy będzie mogła. Bardzo łatwo oceniać.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

@psychotrans: Mówimy o pierwszym punkcie historii, tak? W pierwszej chwili pomyślałam bardziej w kierunku rozhisteryzowanej panienki, która przeżywa, bo z chłopakiem nie będzie się widywać tak często jak by chciała. Później jednak zastanowiłam się, kim jest owy Krzyś i doszłam do wniosku, że nie ma co z góry oceniać, bo właśnie może być tak, że on jest jej synem albo chorym bratem, albo kimś innym, kto nie zrozumie jej nieobecności, a jest dla niej bardzo ważny. Dlatego też pisałam, że - według mnie - nie jest ważne to, co pomyślimy w pierwszej chwili, ale to czy uznamy to za prawdę i będziemy się tego trzymać.

Odpowiedz
avatar digi51
5 5

@katem: jeśli już to tylko w głowie układam sobie możliwy scenariusz, nie opisuję tu kogoś jako piekielnego, bo usłyszałam trzy zdania z czyjejś rozmowy i biorę jeden z możliwych scenariuszy za pewnik. Sorry, ale ze słów tej dziewczyny nie wynika nic, co sprawiałoby, że można ją nazwać.

Odpowiedz
avatar digi51
6 6

@Marcelinka: pomyśleć można wiele, natomiast być przekonanym o nieomylności swojego osądu i z tego powodu śmiać się z obcej osoby w necie to więcej niż pomyślenie sobie czegoś.

Odpowiedz
avatar mabmalkin
-1 1

@digi51: Ja tylko siku chciałam :D Poza tym, co do Krzysia, to napisałam wyżej w komentarzu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

To jak wygląda teraz szkolnictwo wyższe w Polsce woła o pomstę do nieba. Winna jest góra - bezsensowne kierunki, tysiące miejsc na jednym kierunku gdy zapotrzebowanie rynku jest znacznie mniejsze. Brak dobrego sita pozwalającego odrzucić kretynów, półmózgów i wieczne dzieci, które na studia idą tylko po to, żeby się zabawić. Jestem za egzaminami wstępnymi na studia, branie pod uwagę wyników matury to bezsens. Część z absolwentów wykorzysta zdobytą wiedzę (zdobędą pracę w branży lub branży pokrewnej), dla części studia posłużą jako doświadczenie i wejście w dorosłość. A reszta to skończone tłuki, pawiany wypuszczone z dziczy, które nic ze studiów nie wynoszą a wymagania oczywiście mają. Mówię z własnego doświadczenia - skończyłam kierunek, który w ogóle mi się nie przydał w dalszej karierze. I teraz tego bardzo żałuję. Mogłam ten czas spokojnie wykorzystać na samokształcenie się, kursy i inne rzeczy. Studia dały mi tylko tyle, że były kopniakiem w dupę i pozwoliły na ogarnięcie się - już nie ma rodziców, którzy wszystko załatwią. Jestem dorosłą osobą i sama odpowiadam za siebie. Ilu jest takich absolwentów? Ile procent po skończeniu studiów pracuje w zawodzie (albo w jakiś sposób kontunuuje i rozwija wiedzę zdobytą przez te kilka lat na uczelni)? 15%? Uczelnie wysrywają co roku morze nieprzystosowanych do niczego młodych ludzi, którzy później płaczą bo po kierunku X nie ma dla nich pracy. No nie ma, bo praca jest dla 300 osób a uczelnię ukończyło 2000. I nie dotyczy to tylko kierunków typu psychologia czy zarządzanie. Dziwne jest też dla mnie to przeświadczenie, jakoby wykształcenie średnie było czymś wstydliwym. Widać to po wielu ogłoszeniach o pracę. Szukamy pracownika niskiego szczebla, praca nie wymaga specjalnych kwalifikacji. Ale walniemy "wykształcenie: wyższe" bo fajnie wygląda i przecież jak ktoś po studiach to ogarnięty, nie?

Odpowiedz
avatar Naevari
5 5

Trochę śmieszny jest ten wstęp. Nie, ludzie się nie zmieniają tak szybko, a właściwie to mam wątpliwości, czy w ogóle się zmieniają. Sądząc po tym wiecznym jęczeniu ludzi na młodsze pokolenia, ludzkość jest w stanie ciągłego upadku odkąd tylko istnieje. A tak naprawdę to służy do podnoszenia sobie samooceny, taki wspólny wróg, ci niewychowani gówniarze co to cały świat zaorają (rok młodsi). : P Czysty przypadek, na moich studiach na przykład to twój rocznik był tym wyjątkowo leniwym i bezczelnym, że aż dziwili się wykładowcy i inni studenci po równo, a w tym roku znowu pierwszaki zapowiadają się spoko. Różni ludzie się trafiają po prostu.

Odpowiedz
avatar mabmalkin
0 0

@Naevari: Różni, ale nie w tak kolosalnym stopniu. I będąc o rok starsza, nie czuję się jak emerytka, wszechwiedząca wyrocznia. Tak dla jasności.

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 2

1. czemu nie poprosisz pani o zalenie sie gdzie indziej niz na sedesie? 2. takie godziny to luksus, ja mialam 7.30 na drugim koncu miasta, potem wio na moj wydzial i tam do 20 3. strzal w kolano i zero instynktu samozachowawczego... no chyba ze panstwo maja mentalnosc place ( rodzice placa :) ) = wiec wymagam

Odpowiedz
avatar lady1990
-1 1

O matko. Aż nie wierzę w to co czytam. Sama studiowałam dwa kierunki, jeden dziennie, drugi zaocznie, fakt już trochę czasu temu zaczynałam i trochę czasu temu skończyłam ale i na pracę i na życie studenckie czas znalazłam. A zajęcia potrafiłam mieć do 20 w piątek na studiach dziennych i jakoś nikt nie płakał. Normalką były zajęcia na 8 a później dopiero na 15 do 18. I nikt nie płakał jakoś z tego powodu. Nikt nie histeryzował też, że musi wyjechać z domu na studia. Mało tego, my się cieszyliśmy, że możemy prowadzić studenckie życie z dala od rodziców :D :D Nikomu też nie przeszło przez myśl, by komukolwiek (czy pani w dziekanacie, czy wykładowcy) cokolwiek napyskować, a iść z awanturą do dziekanatu? Do którego masz chodzić coś załatwiać kolejne 5 lat i już z góry być na czarnej liście i nie mieć pan z dziekanatu po swojej stronie? Utrudnić sobie życie? Nie do pomyślenia :) Wykładowca też mógł robić pogrom, pamiętam jak dziś, że ze 170 osób przyjętych zostało nas 50 na drugim roku. Autorko czekaj tylko, aż ci sami studenci będą płakać albo przychodzić z rodzicami po niezdanych kolokwiach :) Albo jak profesor nie będzie chciał zaliczyć przedmiotu. To dopiero będą jaja :D Kolejne... Nie wyobrażam sobie... żeby z RODZICEM przyjść na uczelnię? Hm... chyba tylko na obronę magistra, jak mama czekała z kwiatami i gratulacjami na świeżą panią magister lub na odbiór dyplomu :) Może staro zabrzmię, ale nie rozumiem części dzisiejszej młodzieży i studentów, chodzi o tych, co mają takie roszczeniowe nastawienie. Jak się nie podoba, droga wolna, wypad, nikt nie każe studiować. Pewnie przez całe życie się w szkole z nimi cackali, bo rodzice przychodzili z awanturą i teraz wychodzi to na studiach, że nie potrafią sprostać jakimkolwiek wymaganiom i kompletnie nie zdają sobie sprawy, że świat nie krąży wokół nich. No cóż... pozostaje mi tylko napisać, że o ile się nie ogarną, to za rok (o ile nie po semestrze) ich już pewnie nie zobaczysz na uczelni :) Pozdrawiam cieplutko w tą nieładną pogodę :)

Odpowiedz
avatar lady1990
0 0

BTW skomentowałam nawet pod całkiem nową historią o szkole i już pisałam, że póki nauczyciele będą tak traktowani jak są, to w szkole dobrze nie będzie i młodzież będzie rosnąć jaka rośnie. No i proszę, choćby ta historia dowodzi efektów jakie dają roszczeniowi rodzice, roszczeniowe dzieci i jak najmniej wymagań i ciągłe zagłaskiwanie. Ot, ta historia dobrze to ukazuje. A obawiam się, że będzie jeszcze gorzej. Ale... to problem tych osób, oni spadną na d*psko dość boleśnie, bo wykładowca już sobie nie da jak nauczyciel, rodzic tu też nie pomoże :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Każdy student chyba marudzi na plan albo na kogoś kto ten plan wymyślił. Moja grupa nie była lepsza. Na pierwszym semestrze wszystko było ok, ale na drugim było ogólnogrupowe niezadowolenie, bo pomimo że byliśmy dzienni - zajęcia mieliśmy jak jakaś wieczorówka. Np na godz 15 do godz 20. Mieliśmy też znienawidzone poniedziałki, że na uczelni byliśmy od godz 8 do 20, ale dzięki temu mieliśmy wolne każde czwartki i co drugi piątek - więc 4 dni wolnego z 7-o dniowego tygodnia. Także studenci zawsze marudzą i to jest normalne :) Normalne na pewno nie są komentarze w internecie, wyzwiska, płacze po kiblach i ściąganie tatusia czy mamusi, bo oni mają ciężkie życie na uczelni.

Odpowiedz
avatar Molochor
0 0

"że jakim cudem oni mają siedzieć na zajęciach od 9.00 do 18.00?" Ja nie wiem, dziwny może jestem, ale jak dla mnie to całkiem fajny plan - i się wyśpisz, i masz czas jeszcze wieczorem coś zrobić (odpocząć/pouczyć się/iść na piwo). Naprawdę chcę wierzyć że to są jakieś odosobnione i jednostkowe przypadki, bo ani sam czegoś takiego na oczy nie widziałem, ani nawet osobiście nie słyszałem - nie mieści mi się w głowie, żeby dorosły (poniekąd) człowiek miał pretensje o to, że poszedł na studia i miał pretensje że musi chodzić na zajęcia. Albo płakał, bo nie wróci sobie do domu rodzinnego na weekend. Może to 'humaniści' jacyś, wrażliwi nazbyt, czy ki diabeł?

Odpowiedz
avatar madxx
1 1

@Molochor: na 9 się wyśpisz? zazdroszczę!

Odpowiedz
avatar Molochor
0 0

@madxx: Mając na 9 wstaję o 7, po prostu trzeba iść spać ok 8 godzin wcześniej. Element skutecznego studiowania - nauczyć się chodzić spać o odpowiednich porach ;)

Odpowiedz
avatar madxx
0 0

@Molochor: ja jestem typem, który nawet jak pójdzie spać o 20 to o 7 rano cierpi. a jak pójdę spać nad ranem i wstanę o 11 - wyspana jak młody bóg.

Odpowiedz
avatar burninfire
0 0

Mnie też to zawsze irytowało. Studiuję czasochłonny kierunek (praktycznie 0 godzin dziekańskich) i co święta czy inne takie dni wolne to w kółko ryk A NA HUMANIE TO MAJĄ WOLNE TO NIEUCZCIWE (w sensie, że mają godziny dziekańskie, co owocuje np. wolnym na 3 dni przed wigilią, zamiast na 2). Na stwierdzenie, że może iść na humana, albo w ogóle zrezygnować ze studiów i mieć wolne, każda taka jęczybuła się obraża.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

"Cóż, pani z dziekanatu zaproponowała, że może lepiej, gdyby chłopak poszedł na AWF" Z przykrością muszę stwierdzić, że nawet na uczelni promującej sport jaką jest AWF miałby podobne problemy ;) Z przykrością tylko i wyłącznie dlatego że gdyby faktycznie studiował na awfie i trenował, oraz reprezentował swoja uczelnię w zawodach to jego racje miałyby jeszcze jako taki sens (chociaż u nas nikt awantur nie robi a czasami ciężko zaliczyć rok z wyżej wymienionych powodów), w każdym innym przypadku nie mają żadnego :)

Odpowiedz
avatar madxx
0 0

Sama pracuję na uczelni. Dla studentów II stopnia przygotowaliśmy plany po 3 dni w tygodniu, żeby mogli pracować. Środa, czwartek ,piątek. Też dostałam od studenta opiernicz, że źle, bo czemu nie poniedziałek, wtorek, środa :)

Odpowiedz
Udostępnij