Pracowałam 3 miesiące w Holandii przy obróbce surowego kurczaka. Na prawdę cud, że tyle tam wytrzymałam.
Najbardziej bolało mnie mycie rękawic. Tak, rękawice się myło! Nie wymieniało! I to jak myło! Na 40 pracowników hali było około 8 blaszanych zlewów i 6 niebieskich szczotek. Tymi szczotkami każdy z nas szorował rękawice, później podeszwy butów i podawał szczotkę kolejnej osobie, aby umyła sobie rękawice. Schodziło się na przerwę, ściągało mokre rękawice, rzucało na krzesło, wychodziło się na fajkę. A po powrocie zakładało się rękawice i wracało kroić/układać filety. Nie było obowiązku mycia rąk.
Drugi mój ból to traktowanie mięsa. Jeśli filet spadł, to trzeba było go podnieść i puścić dalej w obróbkę. Żadne mycie, odłożenie na bok. A że tempo było spore, to ten filet leżał sobie na podłodze do przerwy, bo nie było czasu go podnieść. Zwykle jak się go na przerwie podnosiło, to był już zdeptany. Liczyła się waga sprzedanego mięsa, więc nic nie mogło pójść w straty.
Ja na tej hali wytrzymałam miesiąc i awansowano mnie na inny dział za wyższą stawkę, gdzie wytrzymałam kolejne 2 miesiące. Rekordziści rzucali robotę po pierwszej przerwie, czyli o 8 rano pierwszego dnia pracy.
Zoetermeer koło Hagi
Normalne w Holandii. Nawet nie chcesz wiedzieć jak się robi chleb.
OdpowiedzDawaj :) od czego są piekielni :)
Odpowiedz@BlackAndYellow: Chleb wypiekany ze starych kawałków poprzedniego ciasta, chleby BIO które są BIO tylko z nazwy, wszechobecne robactwo i gryzonie, wypieczony i ostudzony chleb trafia do zamrażarki i czeka na lepsze czasy, produkty po terminie. Od 2 lat nie ruszam holenderskich wypieków.
OdpowiedzTo w zakładzie produkującym kosmetyki w naszym kraju było ostre BHP i prawie sterylne warunki... Fajne priorytety.
Odpowiedz@Carima: Trochę zakładów produkujących kosmetyki w Polsce jest, w jednym pracowałem i oprócz czepków na głowę by włosy nie wpadały do kremu to szału z czystością nie było.
Odpowiedz@babubabu89: Zakład zakładowi nierówny. I w sumie najbardziej nagina się BHP na nockach - jak większość BHP-owców smacznie śpi.
Odpowiedz@Carima: A to też się zgodzę ;]
OdpowiedzBez obrazy,ale jak czytam o Holandii, o tych agencjach,o warunkach pracy o tym co ludzie tam odwalają,to dochodzę do wniosku,że ten kraj to jakaś patologia. To trochę jak w UK tuż po otwarciu rynku,świeża emigracja, ale tutaj sytuacja się ustabilizowała.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: dokladnie. Mam takie same odczucia. W dodatku zawsze mam wrazenie, ze do takich fabryk/ farm w Holandii wyjeDzaja najwieksi desperaci. Nie mowie ze tak jest, ale po roznych historiach ktorych sie nasluchalam, po prosty tak mi sie wyobraża
OdpowiedzSorry, ale myślę, że przesadzasz. Przecież to było surowe mięso. I zapewne sprzedawane też jako surowe. Jeśli w domu upadłby ci na podłogę filet to co? Wyrzucisz go do kosza? Bo ja bym wsadziła pod kran, umyła i usmażyła sobie, albo ugotowała. Kupione w sklepie surowe mięso zawsze myję pod kranem, a potem gotuję, smażę, lub piekę. Wysoka temperatura zabija zarazki, więc jeśli mięso jest z legalnego źródła, czyli świnia/krowa/kura była zdrowa - nic mi nie grozi. Lekkim zagrożeniem jest spożywanie surowego mięsa, na przykład tatara. Ale tu też mięso myje się dokładnie i również powinno się umyć jajko (salmonella), gdyż oba te składniki jemy na surowo. Nie wspominam o warzywach rosnących w brudnej ziemi, którym samo mycie musi wystarczyć, bo je się wcina również na surowo (np sałata), a także o owocach, których w ogóle dokładnie umyć się po prostu nie da (maliny, truskawki, poziomki, borówka, jagody), więc musi wystarczyć płukanie.
Odpowiedz@Armagedon: A jeśli ktoś z nas (pracowników) gasi na przerwie butem peta, a później tym butem depcze to mięso? Albo wdepnie za przeproszeniem w gówno podczas przerwy na fajkę? Bo owszem - ja w domu umyję sobie ten filet. A masz pewność, że robią to w restauracjach?
Odpowiedz@wifi: A masz pewność, że jagód, czy poziomek, nie zbierała osoba, która przed chwilą wysrała się w lesie i podtarła sobie dupę palcem?
Odpowiedz@Armagedon: Co daje umycie jajka w skorupce?
Odpowiedz@jass: Dostałam ataku niekontrolowanego śmiechu, aż oplułam ekran :D:D:D
Odpowiedz@wifi: jak nie jesteś pewny punktów zbiorowego żywienia, miesa w sklepach, owoców itd to pozostaje tylko przenieść się na wieś i uprawiać własne owoce i warzywa (najlepiej hydroponicznie), hodować zwierzątka, do tego samodzielnie je zbjać i robić z nich przetwory. Będziesz miał pewność że mięso nie spadło na ziemię, lub czyste warzywa.
Odpowiedz@sutsirhc: Mi nie przeszkadza nieumyte jajko czy poziomka. Bo nie o tym historia.
Odpowiedz@Armagedon: Naprawdę Ci wszystko jedno czy ten kurczak upadnie Ci u Ciebie w domu , gdzie domyślam się ze podłogi masz czyste czy też w miejscu gdzie codziennie przechadza się pewnie z 50 pracowników niezmieniających butów?
Odpowiedz@Yenefer: No co? dodatkowa,tak to nazwijmy,przyprawka. Ośmielę się napisać,że organiczna i naturalna.
Odpowiedz@jass: Na prawdę pytasz? skoro nie wiesz to uświadomię Cie ja. Salmonella znajduje się na skorupce. Żeby było bardziej obrazowo, to kura ma tylko jeden otwór, którym się wypróżnia i znosi jajka. A na fermach drobiu nikt nie przejmuje się "osranymi" jajkami. Mycie jajka, a najlepiej krótkotrwałe sparzenie skorupki zabija bakterie. Nie chciałbyś salmonelli. Jak skorupkę umyjesz to wewnątrz jajka jest sterylnie, póki skorupka cała. wifi: co do tych butów z niespodzianką. W nawiązaniu do jagód, pal sześć osrane palce zbieracza, bo oni często używają zakazanych grzebieni. a zwierzątka? Tak samo jak grzyby, tak i inne leśne "surowce" są narażone na olanie o osranie. i zgrubne mycie często nie usunie wszystkiego, a nie wszystko obramia się termicznie. Poza tym, jeśli sądzisz, że mięso jest idealnie przebadane i całkowicie zdrowe, to obudź się. Nic się nie marnuje. zakażone mięso jest wprowadzane "tylnymi drzwiami" W takiej ilości mięsa nie zauważysz, że jeden zwierzak był chory, napompowany antybiotykami itp...
Odpowiedz@Doombringerpl: samo umycie jajka nic nie da. Trzeba je sparzyć.
OdpowiedzAle wytrzymalas tam tyle bo fizycznie nie dawalas rady, czy z przekonan? Bo tego nie wspomnalas. Niby z produkcji cie wzieli gdzie indziej i chyba tam nie musialas brac kawalkow kurczaka z ziemi?
Odpowiedz@tomatek: Fizycznie padłam ze względu na tempo pracy. Zamiast zatrudnić 10 osób więcej... Tempo było takie, że wycinało się mostek z piersi z prędkością 2 piersi na sekundę. Na prawdę liczyłam. Spuchły ręce. Na drugiej hali za to musiałam dźwigać, a mój niski wzrost nie pomagał w podnoszeniu skrzynek na wysokość 2 metrów. Nogi i kręgosłup odmówiły posłuszeństwa.
Odpowiedz@wifi: hej, dzieki za odpowiedź. czyli wstawka, ile wytrzymalas i ile wytrzymują rekordzisci nie maja znaczenia do historii o zbieraniu miesa z podlogi. Bo na pierwszy rzut oka wygląda, ze każdy się zwalnia, bo widzi syf na produkcji, a prawda jest inna. Pozdrawiam
OdpowiedzW ubojni drobiu, niedaleko warszawy też nic nie idzie na straty (prawie - jeśli coś padnie w transporcie - idzie do utylizacji) ALE - wszelkie niewyględne kurczaki,czyli ze złamanym skrzydłem, nóżką, jakimiś krwiakami itp. trafiają na przemiał - są mielone w całości. Nie na parówki - tylko na karmę dla zwierząt. Bryłka kilogramowa, zmielonego kurczaka kosztuje 2 zł.
Odpowiedz