Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Zdarzyło się tak, że w tym roku mam bierzmowanie. Niesie to za…

Zdarzyło się tak, że w tym roku mam bierzmowanie. Niesie to za sobą taką ilość piekielnych spraw - nie tylko ze strony kościoła, ale także moich rodziców - że postanowiłam się tutaj odezwać.

Nie chcę tego sakramentu. Od dłuższego czasu zwyczajnie nie czuję wiary, uważam, że nie jest mi to do szczęścia potrzebne i ten czas, który poświęcam na przygotowania mogłabym wykorzystać w jakiś lepszy sposób. Moi rodzice się jednak uparli, że bierzmowanie MUSZĘ mieć - nie wiem nawet czemu. Oni sami od wielu lat do kościoła nie chodzą, nie modlą się... A jak mam nakaz robienia każdej z tych rzeczy. Wszyscy mówili, że wiara jest osobistą sprawą i trzeba ją czuć. Widocznie jednak nie.
Szczególnie, że w rodzinie mamy już kilka osób bez bierzmowania właśnie i oni nie wydają się tym faktem jakoś zażenowani, nie żałują też (jak twierdzą moi rodzice).

Lubię mojego księdza i rozumiem, że niektórych rzeczy naprawdę nie idzie obejść. Ale co za wybitny człowiek wymyślił sobie, że mamy w ciągu roku kilka OBOWIĄZKOWYCH wycieczek? W dodatku płatnych? W ich skład wchodzą m.in. kilka pielgrzymek (jedna już się odbyła) i trzydniowe rekolekcje w innym mieście. Większość oczywiście w wolne dni, tj. weekendy i inne majówki.

Dodatkowo musimy mieć udział w przynajmniej pięciu różańcach plus po nich iść jeszcze na mszę. Różańce zaczynają się około 16-17 i wraz z mszą wszystko trwają półtorej godziny. W normalny dzień kończę szkołę po 15. Potrzebuję jeszcze czasu na odrobienie lekcji, nauczenie się tematów, a i chciałabym mieć trochę czasu dla siebie. W niektóre dni też zwyczajnie na ten różaniec iść nie mogę; o szesnastej chodzę na korepetycje i nie mogę się urwać. Niestety, jak będę chodzić na nie tylko w niedziele, to nie ma szans, żebym uzbierała te pięć obecności.

Teraz głupota związana z religią w szkole. Jak wszyscy wiedzą, z tego przedmiotu egzaminu gimnazjalnego się nie pisze. Dlatego właśnie nie rozumiem, czemu mamy dwie godziny lekcyjne w tygodniu, natomiast biologii (którą pisać będę i naprawdę, przydałaby mi się ta dodatkowa lekcja) już jedną.
Nie mówiąc już o tym, że zwyczajnie nie wymaga się od nas znajomości pacierza, tylko wykucia się go na pamięć, byle było tylko w kolejności. I ponownie - tę godzinę, przez którą musiałam się go uczyć, mogłam poświęcić na próbę zrozumienia matematyki, z którą mam większe problemy. A ona będzie mi potrzebna też w dalszej nauce.

Rodzice zwyczajnie nie chcą mnie słuchać. Nie dają przemówić sobie do rozumu żadnymi argumentami, a ja zwyczajnie nie potrzebuję tego sakramentu. Da się coś z tym zrobić, dopóki nie mam jeszcze tego progu osiemnastu lat?

by Hasdiel
Dodaj nowy komentarz
avatar Hasdiel
27 27

@iks: my również mamy do zaliczenia pytania. Pod tym względem nic się nie zmieniło.

Odpowiedz
avatar Naevari
45 55

@iks: Tak, wiemy, za twoich czasów to już jako trzylatek musiałeś wstawać o 4 żeby wypasać dinozaury. Co kogo obchodzi czy poszło o wycieczki czy o 300 pytań, liczy się kupa totalnie bezsensownie straconego czasu z winy rodziców bezmyślnych terrorystów.

Odpowiedz
avatar Gohondieli
28 32

@iks: Cóż, przykro mi, że miałeś tak ciężko w życiu, ale to dlatego, że w końcu chciałeś (a może rodzice kazali?) przystąpić do bierzmowania. Ja na przykład nie musiałam robić kompletnie nic. Swoją drogą widzę, że z historii wyłuskałeś to, co faktycznie jest najważniejsze, nie? W końcu czymże jest zmuszanie do przyjęcia niechcianych sakramentów? Przecież TE WYCIECZKI! Nie rozumiem z jakiej racji osoba, która bierzmowania NIE CHCE ma być do tego zmuszana przez rodziców, a potem brać udział w aktywnościach, które wymyślił ksiądz. Narzucanie swojego światopoglądu nie jest w porządku. Dzieciaki powinny mieć wybór, czy chcą przystąpić do bierzmowania, czy nie. Nie są zabawkami rodziców, służącymi do przyjmowania na ślepo i wyznawania ich wartości. Rozumiem oczywiście, że dla rodziców takie sprawy są ważne, no ale niestety, decydując się na wychowanie dziecka trzeba liczyć się z tym, że dziecko nie będzie takie, jak się rodzicom spodoba - może nie chcieć uczyć się francuskiego, nie lubić baletu, albo nie chodzić do kościoła.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
22 22

@Gohondieli: no tak. Dla autora to nie jest żaden sakrament. To świstek który go ani ziębi, ani grzeje. Ważność zero. A czas zmarnowany i zmarnowane pieniądze mają dość konkretną wartość. Czyli są ważniejsze od bierzmowania, choćby to było pięć złotych.

Odpowiedz
avatar Armagedon
5 11

@iks: No OK. Tak kolekcjonujesz sobie te sakramenty, które generalnie ci zwisają... tylko PO CO? Jeszcze dwa masz do zaliczenia i będziesz mógł być "potencjalnie przyjęty". Ale DOKĄD przyjęty, bo nie kumam? Tym bardziej, że małżeństwo wyklucza kapłaństwo - i odwrotnie. Więc, czy tak, czy śmak - jednego sakramentu zawsze ci zabraknie.

Odpowiedz
avatar Chantall
14 16

@iks: To Ty niezły aparat jesteś jak masz namaszczenie chorych, a małżeństwa nie :P

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
18 28

Logika - poziom mistrz. Moi rodzice też mnie zmusili do tego. Nie wiem po co, bo też od wiary odeszłam. I co było dla mnie dziwne nie znalazłam poparcia nawet u mojego ojca (ateisty). Argumentował on to tym, że nie chce bym kiedyś miała do niego żal o to, że nie zrobiłam. Cóż, wypominam mu do dzisiaj zmarnowany czas. Nie wiem co za geniusz wymyślił, że trzeba na te wszystkie rzeczy chodzić, ale taka jest ta religia i jej prawa. Też musiałam chodzić na wszelkiego rodzaju msze (ale obowiązkowych wycieczek nie było). Ja oszukiwałam system i olewałam wszystkie jakieś nabożeństwa, a na mszę przychodziłam na 5 min przed jej końcem (iść musiałam bo mnie mama prawie z domu wykopywała). Wydaje mi się, że albo możesz szukać dziury w systemie, albo olać to zupełnie (licząc się z ewentualnymi konsekwencjami od rodziców). Jeszcze (skoro mówisz, że masz dobrego ) pogadaj z księdzem. Wyjaśnij sprawę, poproś o pomoc. Może on Ci pomoże to rozwiązać.

Odpowiedz
avatar Innais
25 35

@Imnotarobot: U mnie najważniejszym argumentem było "bo będziesz chciała wziąć ślub kościelny i będzie problem!" Trochę jak z dziećmi - nie chcesz? ale BĘDZIESZ chciała! A później zdziwienie, że tak dużo młodych osób deklaruje ateizm albo unika kościoła jak ognia... Do aktów wiary, sakramentów, nikogo nie powinno się zmuszać.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
16 20

@Innais: Ha, ten argument to faktycznie mama mi mówiła. Ogólnie ludzi nie powinno się zmuszać do wielu rzeczy i decyzję pozostawić zainteresowanym. No ale gdyby to ludzie rozumieli to by nie było problemu. I w sumie zastanawia mnie czemu do ludzi nie dociera, że takie zmuszanie ma efekt odwrotny od zamierzonego. Przecież to nie jest jakaś wiedza tajemna.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 11

@Innais: Ale bierzmowanie możesz wziąc w każdym wieku.... Mój wujek był biermowany jako osoba dorosła inni biorą bierzmowania przed ślubem... Widzę,że księża teraz przeginają...ja miałam bierzmowanie w II liceum, pod koniec prawie w ogóle nie uczyłam się, bo nie miałam czasu ani siły. Codziennie łaziłam do kościoła i inne nabożeństwa, ale żadnych płatnych wycieczek nikt nam nie wymyślał.

Odpowiedz
avatar Habiel
-2 12

@Imnotarobot: Moja mama mi powiedziała, że bierzmowanie mam mieć, a potem mam sobie robić co chcę. Generalnie moja rodzinna miejscowość to taka dziura, że do bierzmowania musieli iść wszyscy, bo "co ludzie powiedzą". Też miałam książeczkę, którą zupełnym przypadkiem wrzuciłam za szafę, w której miałam zbierać podpisy w jakiś durnych ilościach (różańców z 15, mszy można było opuścić 4). I tak do bierzmowania mnie dopuszczono, mimo że tej książeczki nie miałam, bo odpowiedziałam na pytania i proboszcz mnie lubił (wikary za to chciał mnie udupić). Na msze wchodziłam na wieżę chóru, gdzie wraz z koleżanką albo się uczyłyśmy, albo grałyśmy sobie w UNO. I potem schodziłyśmy do kościoła przez chór i po podpis, bo jeśli było się poza kościołem (w sensie budynku) to podpisu też nie było, mimo że na dworze też były ławeczki. Bierzmowanie miałam w 2 klasie gimnazjum. Odkąd je miałam chodzę tylko na wesela i pogrzeby, a tak to kościół omijam szerokim łukiem i planuję w najbliższym czasie dopełnić formalności i wypisać się z tej instytucji :D

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
2 8

@Habiel: No dokładnie... Dla mnie bierzmowanie było oficjalnym pożegnaniem z kościołem. I wszyscy byli tacy zdziwieni, a przecież wszyscy doskonale wiedzieli, że nie chcę tego sakramentu przyjmować. Myśleli, że bierzmowanie ma jakieś magiczne zdolności czy co? W ogóle straszna to była farsa. Może ze dwie osoby tam się faktycznie starały i to czuły. Reszta dzieciaków miała wy*ebane i prawdopodobnie podchodzili zmuszeni przez rodziców jak my. Smutne.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@Imnotarobot: Też przyjmowałam bierzmowanie "bo co ludzie powiedzą". Tym bardziej jak się na wsi mieszka, a ksiądz to jednym słowem dupek. Odkąd przyjęłam bierzmowanie z kościołem się pożegnałam i jestem tylko na ewentualnych chrzcinach, ślubach, pogrzebach. Nie chce toczyć wojny z rodzicami, bo to jednak rodzice, ale ciężko im przetłumaczyć niektóre rzeczy. Z mężem mamy ślub cywilny, a oni liczą na kościelny jeszcze, a mi to nie potrzebne. Jak na razie jest temat uciszony, bo przymierzamy się do kupna mieszkania i trzeba się urządzić itp i jest to dla mnie ważniejsze niż szopka. Ale coś czuje, że razem z mężem pomyślimy nad wypisaniem się z tej instytucji, bo swoich ewentualnych przyszłych dzieci nie mam zamiaru chrzcić, będą chcieli sobie w coś wierzyć to zrobią to świadomie, a nie pod przymusem z którejkolwiek strony.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

@Imnotarobot: P.S. Bierzmowanie ma magiczne zdolności by odwrócić się od kościoła. ;)

Odpowiedz
avatar Arielka
36 36

Bierny opór - nie zdac , nie sprawdzic sie , nie starać sie zdać... stare przysłowie pszczół mówi: " Mozna zaprowadzić konia do wodopoju, ale nie zmusisz go , żeby się napił..."

Odpowiedz
avatar Balbina
39 39

W moich jakże pięknych czasach nie było książeczek z obowiązkowymi wpisami i obecnościami. Religia była w salkach katechetycznych przy kościele i uwierzcie każdy chętnie chodził.Mieliśmy fantastycznego księdza. Na bierzmowanie dostaliśmy spis rzeczy które trzeba było się nauczyć a zdawaliśmy w tempie iście ekspresowym. W seminarium (Wrocław) staliśmy sobie na schodach i wchodziliśmy pojedyńczo do salki w środku. Trzy pytania i wypad,następny proszę. Jak syn przyniósł mi tą książeczkę i zobaczyłam co jest w środku to słabo mi się zrobiło. Te różańce,te majówki,te obowiązkowe podpisy,te codzienne msze więc odpuściłam mu. Jak będzie chciał(np ślub w kościele) to sobie sam zaliczy to w wieku dorosłym.Trwa to krócej i nie ma takich wymogów.

Odpowiedz
avatar Innais
22 24

@Balbina: Wielki plus ode mnie. I faktycznie, "robiąc" sakramenty tuż przed albo i w dzień ślubu trwa to zdecydowanie krócej. Ciekawe dlaczego...

Odpowiedz
avatar Jorn
4 6

@Balbina: Generalnie masz rację, ale nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że każdy chętnie chodził. Wielu – w tym i ja – chodziło tylko dlatego, że rodzice im kazali. Podobnie było z mszami, ale tu było się łatwiej wymknąć i przez kilka lat po prostu wychodziłem w każdą niedzielę na godzinny spacer.

Odpowiedz
avatar Eander
4 4

@Balbina: Zgadzam się że jeśli dziecko nie czuje potrzeby nie powinno przystępować do bierzmowania i nie chodzi tu o to że jako dorosły zrobi to szybciej, ale o to że to powinna być jego świadoma decyzja jako DOJRZAŁEGO CHRZEŚCIJANINA, a nie spęd bydła: wszyscy idą to i ja. Naprawdę jako osoba wierząca nie rozumiem czemu już w kolejnej z rzędu historii nie wierzący rodzice nagle gdy zbliża się bierzmowanie przypominają sobie o przekazaniu wiary dzieciom. Powiedzcie mi tylko gdzie do jasnej ... byli ci rodzice przez te 15 lat do tej pory. Jaki przykład dawali im swoim życiem? Teraz nagle zdziwienie że dziecko nie widzi w tym wszystkim sensu? Czy ktoś mu kiedyś wytłumaczył sens tych wszystkich obrzędów? Po co chodzisz do kościoła? Na czym polega msza i o co w niej chodzi?

Odpowiedz
avatar Balbina
4 4

@Jorn:Ja chodziłam chętnie ale dlatego ze jak wspomniałam mieliśmy fantastycznego księdza.I lekcje religii to nie było tylko klepanie przykazań czy malowanie świętych obrazków ale fajne rozmowy i nie tylko na temat wiary. Pamiętam jak stałyśmy z psiapsiółką w kościele i zamiast słuchać mszy trajkotałyśmy jak najęte(z tyłu) Nagle z tyłu chrumknięcie a tam nasz ksiądz z komentarzem że już wszystko wie o naszych chłopakach,dwójach i pryszczach więc może teraz posłuchamy mszy. A mój mąż robił dokładnie to co Ty. Obchodził kościół z kumplem dookoła.

Odpowiedz
avatar Balbina
1 1

@Eander: Miałam koleżankę która wraz z partnerem miała trzy córki. Nie mieli ślubu kościelnego(cywilnego też) Młode nie były ochrzczone bo nie,bo nie wierzą i takie tam. Przyszedł czas kiedy dzieci z klasy najstarszej córki szły do komunii. i okazało się ona też chce białej sukienki i prezentów. I wtedy na hura wszystkie trzy do ochrzczenia,taśmowo. Rodzice chrzestni z łapanki(no bo jak tu znależć na raz 6 rodziców chrzestnych) I miały sukienki,prezenty.I tylko pytanie.Co dalej?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Jorn: Robiłam tak samo jak nie chciałam iść do kościoła, a mama zmuszała. Ojciec tylko machnął ręką i mówił bym poszła by kłótni w domu nie było. I tak kręciłam się polnych drogach (wieś) i wracałam do domu jak ludzie z kościoła wychodzili.

Odpowiedz
avatar Eander
0 0

@Balbina: I jak tu się później dziwić że dzieciaki nie znają swojej wiary i nie wiedzą o co w tym wszystkim chodzi.

Odpowiedz
avatar ZjemTwojeCiastko
16 22

Chyba jedynym sposobem będzie postawienie rodziców przed faktem dokonanym, czyli nie zaliczyć tych testów i nie podejść do samego sakramentu. Moi rodzice na szczęście nie zmuszali mnie do bierzmowania, choć też padł argument o ślubie. Odpowiedziałam im, że jak będę chciała wziąć ślub to wezmę - cywilny bo tylko taki uznaję. Poszłam do księdza i powiedziałam wprost, że proszę o wypisanie mnie z listy do bierzmowania, gdyż nie jestem wierząca i przyjęcie sakramentu kłóciłoby się z moim światopoglądem. Jeśli należych do odważniejszych osób to zrób tak samo. I absolutnie nie zaniedbuj nauki z powodu przygotowań do bierzmowania!

Odpowiedz
avatar ewunian
4 8

Tylko 5 różańców? Szczęściarze. Ja 10 lat temu musiałam zebrać 10. A rodzeństwo, 4 lata później już 12... :) plus jeden różaniec listopadowy "za zmarłych".

Odpowiedz
avatar KIuska
0 2

@ewunian: Ja miałam 21, oczywiście niedziela się nie liczyła.

Odpowiedz
avatar jass
18 20

@maat_: No niestety, takie konsekwencje musi brać pod uwagę, ale to wcale nie umniejsza wartości tych rad. Bo to chyba jedyne rozwiązanie w tej sytuacji - olać sprawę kompletnie, w końcu rodzice nie mogą jej zmusić żeby sakrament przyjęła. Trzeba się po prostu zastanowić co jest dla niej ważniejsze - pozostać w zgodzie ze swoimi poglądami i zaakceptować ewentualną karę, czy dla świętego spokoju przyjąć sakrament i zmarnotrawić te wszystkie godziny, które można było lepiej spożytkować. Trzeciej opcji nie widzę.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
10 12

@jass: No ja bym ewentualnie wykorzystała dobry kontakt z księdzem (ja takiego "luksusu" nie miałam). Jest szansa, że one może rodzicom wytłumaczyć, że źle robią i nie można dziecka do sakramentu zmuszać, nie o to w wierze chodzi i dziecko musi samo chcieć inaczej to będzie nieważne. Zagranie bardziej pokojowe, ale może się udać. W ostateczności olać to wszystko i przyjąć ewentualną karę na klatę.

Odpowiedz
avatar jass
13 17

@maat_: No nie mogą, nastolatki nikt do spraw związanych z wiarą zmusić nie może, chyba że właśnie karami, a to jednak co innego. A czy będą się mścić za tę decyzję latami - raz że Autorka wspomniała, że jej rodzice ani się nie modlą ani do kościoła nie chodzą, więc bardziej prawdopodobne jest, że jednak po paru tygodniach czy miesiącach im przejdzie. Dwa, jak napisała Imnotarobot - można w sprawę zaangażować księdza i już w ogóle powinno pójść łatwiej. Tekstu o romantycznej wizji z serialu dla nastolatków nie skomentuję, to sobie wystawiasz nim świadectwo.

Odpowiedz
avatar jass
5 5

@maat_: Ale jakie znowu różowo? Przemyślenie wszystkich za i przeciw z uwzględnieniem możliwej kary to różowa, czy też dziecinna, wizja świata? To Ty się głupio upierasz, że na pewno kara będzie nie wiadomo jak straszliwa, chociaż tak samo jak ja nie wiesz nic o Autorce i jej rodzinie. Zresztą tak się składa, że za moją wypowiedzią stoi doświadczenie - co prawda bierzmowana byłam, ale to był jeden z moich ostatnich "kontaktów" z kościołem. Moja rodzina jest dosyć mocno katolicka, dodatkowo ojciec był zarówno cholerykiem, jak i dewotem. Kiedy po latach chodzenia do kościoła wyłącznie dlatego, że wypadało, że rodzina tego oczekiwała, w końcu postanowiłam z tym skończyć, oczywiście że nie obyło się bez awantur ze strony ojca. Przekonywania przez matkę i parę innych osób z rodziny, żeby dla świętego spokoju chodzić do kościoła, albo przynajmniej wychodzić gdzieś w niedzielę w czasie odbywania się mszy i udawać, że byłam właśnie w kościele. Oburzenia ze strony innych członków rodziny, bo jak tak można, bo na pewno szatan mnie opętał czy coś w podobie (co zresztą zabawne bo nie jestem nawet ateistką, po prostu nie uznaję instytucji kościoła i Starego Testamentu i zawsze starałam się im wytłumaczyć, że w Boga wciąż wierzę, ale nic nie docierało). Pamiętam jak na pogrzebach - najpierw dziadka, później ojca - w wiejskich kościołach, gdzie ta pseudoreligijność jest bardzo silna, siedziałam za trumną płacząc i kiedy niemal wszyscy poszli do komunii czułam na sobie te wielce oburzone spojrzenia, bo jako jedyna z najbliższej rodziny do komunii nie poszłam. Przed pogrzebami również słyszałam od mamy i babci że mogłabym się ugiąć i pójść do spowiedzi, w końcu co mi szkodzi. I pewnie - na pewno o wiele łatwiej byłoby zgodzić się na tę hipokryzję, ale w takiej sytuacji trzeba po prostu zdecydować, co jest dla nas ważniejsze, czy godzić się na coś dla świętego spokoju czy jednak pozostać w zgodzie z samym sobą. I chociaż związanych z tym awantur było na pewno sporo, żadnych kar nie pamiętam, więc na pewno nie było to nic dotkliwego, pewnie jakiś zakaz oglądania telewizji czy korzystania z komputera, no istny koszmar... Więc z łaski swojej przestań powtarzać jaką to mam dziecinną wizję świata i jak Autorka na pewno przeżyje piekło jeśli się postawi bo sorry, ale guzik na ten temat wiesz.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 14

@maat_: Nie chciałam bierzmowania, ale rodzice mnie do przyjęcia tego sakramentu zmusili. Mogłam się zbuntować, ale tego nie zrobiłam - poszłam do bierzmowania tylko dlatego, żeby zachować dobre kontakty z rodzicami. I wiesz co? Żałuję. Wolałabym dostać wtedy jakieś kary, ale nauczyliby się, że moje życie jest moim życiem i że to ja mam prawo decydować o swoim światopoglądzie i o swojej przyszłości. Teraz jestem na studiach i dopiero teraz, kiedy zaczęłam się sprzeciwiać, zaczęli szanować moje zdanie.

Odpowiedz
avatar Allice
2 6

U mojego brata (pomijając to że ksiądz mu groził niedopuszczeniem do bierzmowania bo już nie chciał być ministrantem) były tylko cotygodniowe spotkania po mszy plus niedziele oczywiście plus... co poniedziałek spotkania z biskupem. Trwające i do 21 czasem. Parafia wiejska to i niektórzy piechotą mieli powrót kilka kilometrów. Zimą też. Więc...

Odpowiedz
avatar Eander
0 0

@Allice: A mogę się dowiedzieć który to biskup przyjeżdża do waszej wiejskiej parafii co tydzień w poniedziałek na te spotkania?

Odpowiedz
avatar Allice
-1 1

@Eander: wiem, to nie brzmi prawdopodobnie. Pewnie tak samo jak to że ostatnio po odpuście na festynie parafialnym grał znany zespół disco polo. I też bym nie chciała wierzyć gdyby mój brat się tak nie wściekał. Północ kraju. Dodam że chyba już przestał przyjeżdżać (jakoś w dużą frekwencję na tych spotkaniach wierzyć mi się nie chce :D)

Odpowiedz
avatar Eander
0 0

@Allice: Nadal proszę o odpowiedź na moje pytanie który biskup miał tyle czasu by do was co tydzień przyjeżdżać

Odpowiedz
avatar Allice
0 0

@Eander: myślisz że nazwisko pamiętam? diecezja elbląska jak koniecznie chcesz wiedzieć :P

Odpowiedz
avatar Eander
-1 1

@Allice: Skoro bywał u was co tydzień to bym zapamiętał, a jeśli nawet nie to zapytaj brata.

Odpowiedz
avatar mim
7 9

Ah bierzmowanie... Ja miałam lekko, mój starszy brat - nieco gorzej. Należeliśmy do wspólnoty będącej zlepkiem cywilów i rodzin wojskowych. Jeden proboszcz [A] dla cywili, drugi [B] dla wojskowych. W związku z kłótnią pomiędzy [A] i [B] (chyba poszło o koperty zebrane podczas kolędy) parafia została podzielona. Jako rodzina cywilna, zostaliśmy przeniesieni do mikroskopijnego, zabytkowego i nieogrzewanego kościoła, gdzie starszy brat rozpoczął przygotowanie do sakramentu bierzmowania. Po roku stwierdzono, że jednak budynek, w którym mieści się 200 szczupłych osób jest jednak trochę za mały na 15000 parafian. Zdecydowano o rozpoczęciu budowy nowej parafii i przeniesieniu do niej części wiernych. Nowa parafia - nowy proboszcz [A1] - nowe zasady: osoby które rozpoczęły przygotowanie do bierzmowania, mogą sobie wsadzić w but to co do tej pory miały udokumentowane. Rok przygotowań na nic. Proboszcz [A1] długo miejsca nie zagrzał - jakiś rok (miał zapędy pedofila, ale rodzice szybko się połapali i został przeniesiony zanim komukolwiek cokolwiek zrobił). Oczywiście brat przez cały czas grzecznie szykował się do bierzmowania. Nastały czasy kolejnego proboszcza [A2]. Taki stereotypowy co ciągnie kasę na wszystkie strony. Ale oddać mu trzeba - wszystko załatwić potrafi. Oczywiście uznał, że całe poprzednie przygotowanie młodzież może sobie wsadzić w drugi but, żeby im równo ciepło było. Z oryginalnej grupy pozostało około połowy, a w między czasie starszy brat został ojcem chrzestnym. [A2] obiecał, że bierzmowanie będzie niedługo. Młodzież zrobiła się ciut starsza niż się przyjęło, więc wypadałoby temat w miarę szybko skończyć. Z tym, że on nie był pewny czy te wcześniejsze podpisy to nie fałszerstwo, więc uznać ich nie może. Wydał oficjalne oświadczenie: w zamian za to że sakrament będzie szybko, to trzeba będzie się trochę bardziej wykazać: można było ominąć trzy różańce i dwie roraty - na całej reszcie obecność obowiązkowa, wykazywać należy się również sprzątając kościół i pomagając w utrzymaniu terenu zielonego w okół. W indeksy wkradł się też mały błąd - trzeba było zaliczyć o dwie drogi krzyżowe więcej niż to było możliwe ;). Oczywiście "szybko" to pojęcie względne. Taki stan trwał niecałe dwa lata. Na tym etapie większość grupy mojego brata wymiękła. Zostało siedem osób. Wzmocniono ich szeregi o dwa młodsze roczniki - w tym mój. Ostatni etap: normalizacja. Dalej zrobił się standard: podania, przepytywanie z katechizmu, pisanie życiorysu patrona, egzaminy, opłaty, podpisy w indeksie (przy okazji: podpis z innej parafii był nie ważny) itd. Trwało to jakieś siedem miesięcy. Aż w końcu nastał ten wielki dzień i biskup miał zajrzeć w progi naszej parafii! Do ostatniej chwili nie byliśmy pewni czy będziemy mieć bierzmowanie, bo wieczór wcześniej zmarł papież i nie mogliśmy przewidzieć czy w takiej sytuacji biskup nie odwoła wizyty. Podczas udzielania sakramentu było nas tak dużo, że zabrakło dla wszystkich miejsca w kościele i brat stał na schodach. Cała uroczystość trwała jakieś cztery godziny. W sumie brat walczył o ten sakrament przez cztery lata i sześć miesięcy. Od tamtej pory zagląda do kościoła tylko podczas ślubów i pogrzebów. Nie poddał się tylko dlatego, że był już ojcem chrzestnym (do takiego zadania wymagane jest posiadanie bierzmowania lub oświadczenie o tym, że dana osoba się przygotowuje do sakramentu) i nie był pewny czy nie wpłynie to na jego chrześniaczkę.

Odpowiedz
avatar drogowit
4 6

Może najprościej porozmawiaj z księdzem. Powiedz mu, że nie wierzysz, że nie chcesz podchodzić do sakramentu. Wtedy: a) możesz nie dostać jako osoba niewierząca (wtedy rodzice niewiele w tej sprawie zdziałają). b) nawet jeśli ksiądz też będzie chciał przymusić, będziesz mieć czyste sumienie, że zrobiono, co się dało. Ewentualnie najprościej - olej sprawę i nie idź. Sam jestem niewierzący a poszedłem, bo w zamian miałem dostać zastrzyk gotówki.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-4 18

Ja PIER_DO_LE!!! Co to za posrana RELIGIA ten katolicyzm? Bo przecież nie WIARA! Z takim ogromem OTWARTEJ hipokryzji dawno już się nie spotkałam. To jest PRZERAŻAJĄCE! Jeden kościoły omija szerokim łukiem, ALE na pogrzeby i śluby chodzi. Drugi jest niewierzący, ALE pójdzie do bierzmowania, bo inaczej nie zostanie ojcem chrzestnym. Trzecia też jest niewierząca, ALE ślub kościelny przecież musi wziąć. Niewierzący rodzice ZMUSZAJĄ swoje dzieci do praktyk religijnych - bo CO LUDZIE POWIEDZĄ? Jestem ateistą, ale chodzę do kościoła, bo rodzina się gniewa. A rodzina się gniewa, bo - CO LUDZIE POWIEDZĄ? Ześwirowaliście już dokumentnie? A gdzie w tym wszystkim jest BÓG? Nikogo nie interesuje, czego ON sobie życzy? Przecież to jest jakaś paranoja! Tysiące niewierzących popie..alających karnie do kościółka bo ślub, bo pogrzeb, bo chrzciny, bo komunia, bo bierzmowanie... Na religię chodzą, bo ksiądz fajny, zakuwają paciorki i regułki, z których połowy nie pojmują... Młodzi ODCHODZĄ od Kościoła... ale chyba nie bardzo daleko, skoro konkordatowe śluby biorą? WIARA jest w człowieku. Jej się nie można NAUCZYĆ. Albo się ją ma, albo nie. Jeśli nie - to po cholerę udawać, że jest inaczej? Katolicy dzielą się na: wierzących i niewierzących; praktykujących i niepraktykujących; religijnych i niereligijnych... no jajca jakieś. I nawet pominę tu fakt, że sam katolik uważający się za wierzącego WCALE nie wierzy w BOGA, tylko w swój Kościół i jego gusła. A do Pisma Świętego nawet nie zajrzy.

Odpowiedz
avatar Habiel
10 10

@Armagedon: "Jeden kościoły omija szerokim łukiem, ALE na pogrzeby i śluby chodzi." Czuję się wywołana do tablicy. I tak, kościoły omijam szerokim łukiem, jestem niewierząca. Dlatego właśnie nie mogę pożegnać bliskiej osoby, tak jak ona sobie tego życzyła? Czy w imię bycia egoistą powinnam pójść do rodziny zmarłej i zrobić im awanturę, że na pogrzeb nie przyjdę, bo TO BĘDZIE MSZA! Powinnam olać pogrzeb najbliższego wujka, z którym miałam super kontakty, tylko dlatego, że był on wierzący i miał pogrzeb kościelny? I analogicznie moi wierzący znajomi nie powinni przyjść kiedyś na mój pogrzeb, bo będzie ateistyczny? Bo ja sądzę, że w pogrzebach chodzi o to, aby ostatni raz pożegnać osobę, którą się kochało, lubiło i czuło do niej przywiązanie, a nie po to by manifestować swoje religijne za lub przeciw. Rozumiem, że skoro wierzysz w tego jedynego Boga, na pogrzeb swojego potencjalnego znajomego, wierzącego w Potwora Spaghetti się nie udasz, tylko będziesz siedziała w domu. I tak samo ze ślubami i weselami- również będziesz odmawiała, gdy para (lub jeden partner) będzie innego wyznania i postanowi zrobić ślub w obrządku nieodpowiadającym twojej wierze? A katolikiem czyni się już od urodzenia, przez chrzest narzucając swoje wierzenia, zazwyczaj w wieku gdy ty nie potrafisz zakomunikować, że potrzebujesz do toalety, a co dopiero zaprotestować przed przyłączeniem Cię do jakiegoś wyznania.

Odpowiedz
avatar Eander
4 4

@Armagedon: @Armagedon: "Katolicy dzielą się na: wierzących i niewierzących; praktykujących i niepraktykujących; religijnych i niereligijnych... no jajca jakieś." - Nie. Katolik to osoba wierząca w Boga, pozostali to osoby które udają że wierzą bo im tak wygodniej i tyle. "Jeden kościoły omija szerokim łukiem, ALE na pogrzeby i śluby chodzi." - Niektórzy idą na pogrzeb z szacunku dla zmarłego inni żeby się z nim pożegnać, jeszcze inni żeby wesprzeć rodzinę zmarłego w trudnych chwilach. Ty uważasz że to głupota twoja sprawa, ale nie mierz wszystkich swoją miarą ok. Co do ślubów sprawa wygląda tak samo, jaki problem widzisz w tym, że ktoś chce towarzyszyć rodzinie czy przyjaciołom w całej ceremonii bo to na przykład dla młodych ważne? "Odmawiam świadkowania, chrzestnego rodzicielstwa," - Zdziwił bym się gdybyś tego nie robiła bo niewierzący nie może być chrzestnym czy świadkiem na bierzmowaniu, a co do tych osób które tego nie rozumieją to po prostu nie są osoby wierzące. "Wyobrażasz sobie życie bez świąt? Wigilii, choinki, prezentów, baranka, kurczaczka, święconki i śmigusa-dyngusa?" - Jeżeli mówimy o świętach to chyba raczej chodziło ci "Wielkanoc" i "Boże Narodzenie" bo choinka, prezenty, śmigus dyngus itd. to troszkę bardziej folklor niż wiara nie uważasz. A te dni po to są wolne żebyś miała więcej czasu na spotkanie z Bogiem w modlitwie, więc tak wyobrażam sobie życie bez świąt.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
4 6

@Armagedon: WTF... To możesz mi kurka wyjaśnić co ja niby mam zrobić w poniższych sytuacjach: 1. Przyjaciółka jest wierząca, jej chłopak też. Biorą ślub kościelny. Mam jej powiedzieć, że nie przyjdę? Że nie będę w jednym z najważniejszych dni w jej życiu bo ja nie wierzę? Czy może w ogóle mam z plugawymi katolikami kontakt zerwać? 2. Babcia jest wierząca. Kocham moją babcię. Ze względu na wiarę będzie pogrzeb kościelny. Mam się wypiąć i nie pójść bo ja nie jestem katolikiem? To przejaw katolskiej indoktrynacji, że szanuję ich wiarę i wybory czy co?

Odpowiedz
avatar Eander
3 3

@Armagedon: Co do przytoczonych stron niewiem co w ten sposób chcesz mi udowodnić, zdaję sobie sprawę skąd wywodzi się wiele świąt Co do pójścia na ślub czy pogrzeb, tylko ty sugerujesz że ktoś wymaga od osoby niewierzącej by brała czynny udział w modlitwie. Czasem sama obecność wiele dla kogoś znaczy, a czasem msza jest w środku uroczystości. To że ktoś wejdzie do kościoła i usiądzie sobie w ławce na końcu nikomu nie będzie przeszkadzało. Kolejna sprawa chrzestny czy świadek. Po pierwsze osoba wierząca wybierze na taką rolę kogoś kto naprawdę wierzy. Po drugie to że czasem nie znasz kogoś tak dobrze jak ci się zdawało to nie jest twoja wina. Co do sytuacji z twoją koleżanką. To że ktoś jest wierzący nie oznacza że nie popełnia błędów. I na koniec. To że ktoś udaje wierzącego wcale nie oznacza, że nim jest. Każdy może powiedzieć, że w coś wierzy ale o tym czy tak naprawdę jest świadczą jego czyny. Więc jeśli możesz jeszcze raz proszę przestań mieszać wierzących i udających.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
1 5

@Armagedon: No świetnie. Napisałaś o mnie tyle bzdur, że to aż boli jak ktoś może totalnie pojechać po bandzie i nawymyślać o kimś innym. Nie chodzę do kościoła co niedzielę. Tylko sytuacje jak powyżej skłaniają mnie do przejścia progu kościoła a będąc tam po prostu słucham. Nie klękam, nie modlę się, po prostu słucham i np. cieszę się razem z parą młodą lub pogrążam w zadumie na pogrzebie. Więc nie wiem skąd Ty to wszystko wzięłaś. Jak według Ciebie ma to wyglądać? Babcia ma sobie zażyczyć dwóch pogrzebów? Wierząca para dwóch ślubów? No weź się puknij w czoło. To są ich wybory i ich wiara a ja nie zamierzam się na to wypiąć. Oni szanują moje kiedy wydarzenia dotyczą mojego życia. Może jestem dziwna, ale chyba tak powinno być, a nie że jedno sobie wymyśli, że jest ateistą/katolikiem i niech się wszystko wokół nich obraca. Nie wiem, może Ty byś na pogrzeby Swoich wierzących członków rodziny nie poszła, ale ja tam chcę być i chcę ich pożegnać i obraża mnie, że ta chęć jest widziana jako przejaw hipokryzji, idiotyzmu, "bo co co ludzie powiedzą" itp. Gdyby mi zależało na tym "co ludzie powiedzą" to od kościoła bym nigdy nie odeszła i dalej biegała na msze i nabożeństwa, przyjmowałabym księdza itp. Źle myślisz. Jeżeli jest coś co katolska indoktrynacja zrobić umie to właśnie nauka nie szanowania cudzych poglądów.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-5 7

@Imnotarobot: WIARA to nie jest pogląd. Pogląd to ty możesz mieć na temat danej religii i jej wyznawców. I ja właśnie na temat katolików, ich religii, tudzież "wiary" pogląd mam właśnie taki jaki mam. A każdy niech postępuje tak jak mu nakazuje jego sumienie. Napisałam, że "mentalność katolicka pozostaje mentalnością katolicką NAWET jeśli katolik uzna, że już jest niewierzący. NADAL jednak w duszy jest katolikiem." I właśnie twoje wypowiedzi to potwierdzają. Możliwe, że odcięłaś się od wiary, ale nie potrafisz odciąć się od RELIGII, która w tobie siedzi niemalże od pieluch. Wrosła ci w ciało i w umysł. Właśnie na tym polega geniusz kościelnej indoktrynacji. Wiem coś o tym, sama przechodziłam etap "wyrywania korzeni" i zdaję sobie sprawę, jakie to trudne. Trzeba NAPRAWDĘ przewartościować swoje życie, kompletnie zmienić tok myślenia, otworzyć się na inny świat. Wtedy dopiero można poczuć się wolnym. Ale to są lata pracy. Nie tylko nad sobą. Łatwo jest powiedzieć "jestem niewierząca", o wiele trudniej to udowodnić. SOBIE. "...a będąc tam [w kościele] po prostu słucham. Nie klękam, nie modlę się, po prostu słucham i np. cieszę się razem z parą młodą lub pogrążam w zadumie na pogrzebie." Pozwól, że nie uwierzę. Szczególnie na pogrzebie, gdy najbliższa rodzina siedzi w pierwszej ławce. Wszyscy klękają, a ty - siedzisz. Wszyscy wstają - a ty siedzisz dalej... Nie udźwignęłabyś tego. Zresztą, każdemu byłoby niezręcznie. Dlatego właśnie ja do kościołów nie wchodzę. "...obraża mnie, że ta chęć jest widziana jako przejaw hipokryzji, idiotyzmu, "bo co co ludzie powiedzą"..." A co by powiedziała twoja babcia, matka, ojciec, stryjek, bratowa, sąsiadka, kuzyn i ciotka-klotka, gdybyś nie przyszła do kościoła na pogrzeb dziadka? Chciałabyś to usłyszeć? Bez względu na to, czy byłaby to połajanka, ubolewanie, obraza majestatu, czy gorzkie żale? Więc, owszem, robisz to, "bo co ludzie powiedzą?". "...może Ty byś na pogrzeby Swoich wierzących członków rodziny nie poszła..." A kto ci powiedział, że nie chodzę na pogrzeby? Chodzę, tyle, że NIE WCHODZĘ DO KOŚCIOŁA. I tylko wtedy, kiedy zmarły coś dla mnie znaczył. Dołączam do konduktu po mszy i idę na końcu. Potem czekam gdzieś z boku, aż szopka nad grobem się skończy, księżulo zwinie utensylia i pójdzie sobie. Zresztą, najchętniej żegnam zmarłego, kiedy już WSZYSCY sobie pójdą Zaś jeśli chodzi o śluby, WSZYSCY moi znajomi, oraz rodzina, doskonale wiedzą, że na kościelne nie chodzę. A mimo to dostaję zaproszenia, ponieważ na wesela chadzam, a jakże. Spóźniam się więc te pół godziny, a potem staję grzecznie w kolejce "do życzeń". Wręczam kwiatki, buzi buzi, wsadzam tyłek w podwodę i jadę się bawić. Jeśli para wesela nie robi, lub mnie nie zaprosili - wsadzam tyłek w podwodę i jadę do domu. "...jedno sobie wymyśli, że jest ateistą/katolikiem i niech się wszystko wokół nich obraca." W zasadzie - bez komentarza. Ale podoba mi się słowo "wymyśli". No cóż. Nie będę cię ani potępiać, ani oceniać. Po prostu ta katolicka religia zbyt głęboko w tobie siedzi jeszcze.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-5 7

@Eander: Szanuję ciebie i twoje wypowiedzi, ponieważ gołym okiem widać, że jesteś idealistą bez reszty oddanym swojej religii. A o tym, że jest to religia z gruntu fałszywa i zła - nikt cię, zapewne, nie będzie w stanie przekonać. Wielokrotnie próbowałam, ale pozostało mi już tylko jedno stwierdzenie. BŁĄDZISZ. I proszę cię - mów wyłącznie za siebie. "...ktoś wymaga od osoby niewierzącej by brała czynny udział w modlitwie." Owszem, skoro już weszła do kościoła. Nie ma na czole napisane, czy jest wierząca, czy nie. "Jeśli wejdziesz między wrony... itd" - bo inaczej narażasz się na ostracyzm. "To że ktoś wejdzie do kościoła i usiądzie sobie w ławce na końcu nikomu nie będzie przeszkadzało." Będzie. O ile ten "nikt" zauważy, że "ktoś" to znajomy/krewny i siedzi sobie jak na tureckim kazaniu. Katolickie jęzory pójdą w ruch. "Czasem sama obecność wiele dla kogoś znaczy..." Jaka obecność? W tylnej ławce i bez uczestnictwa? Równie dobrze można poczekać przed kościołem. A z ostatnim akapitem się zgadzam. Tyle, że tych "udających" czasem bardzo ciężko rozpoznać. Bo dla mnie, na przykład, ci typowi udający to "moher-komando". Ale oni, w swoich własnych oczach, są wyjątkowo wierzący i religijni. Przekonaj ich, że jest inaczej.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
4 8

@Armagedon: Czy to jest serio takie trudne dla Ciebie, że zamiast napisać "wybacz, pojechałam za daleko, pomyliłam się, nawymyślałam za dużo" zamiast dalej się pogrążać w tym bagnie domysłów, lipnych wniosków i żałosnych wyobrażeń? 1. Skoro już jesteś tak łaskawa i pozwalasz ludziom robić tak jak uważają to może bądź również łaskaw nie gadać o nich głupot i nie obrażać ich? 2. Może Ty tak miałaś. Mój tata jest ateistą, mama nigdy bogobojna nie była. Połowa rodziny to katoliccy hipokryci co widziałam od dawna i był jednym z wielu powodów dla którego chciałam się od tego wszystkiego odciąć. Druga połowa podzielona, lecz żadnych fanatyków, zindoktrynowanych hipokrytów nie uświadczysz. Bo zostałam do bierzmowania zmuszona? No byłam, i co? Tata żałuje, ja również, błędy były, trudno. Tylko co z tego? To też przejaw indoktrynacji na mojej osobie? To chyba coś nieudany skoro doskonale wiedziałam, że nie chcę go przyjąć i pożegnałam się z tym w tamtym dniu. 3. "Pozwól, że nie uwierzę.[...]" - nie mierz wszystkich Swoją miarą. To, że Ty mogłabyś mieć z tym problem nie znaczy, że ja mam. I owszem, albo siedzę z tyłu albo stoję i wisi mi czy komuś to przeszkadza. Może też dlatego, że wiem, że normalnym ludziom to nie przeszkadza. Wyobraź jeszcze sobie, że nie jestem jedyna tak postępująca i jakoś nikt nam z tego powodu problemów nie robił. Możesz sobie nie wierzyć... Tylko też rodzi się pytanie czemu tak łatwo skaczesz do Swojego wyimaginowanego, niczym nie popartego wniosku i traktujesz jako prawdę ostateczną? Zachowujesz się tu jak niejeden fanatyk. 4. Czemu miałabym nie pójść skoro chcę tam być z własnej nie przymuszonej woli, z miłości i szacunku do bliskiej mi osoby? Czy to jest aż takie ciężkie dla Ciebie do zrozumienia? Chcesz wiedzieć co bardziej popaprana część mojej rodziny mówi na to, że żadnego ślubu kościelnego, dziecka (czyli również chrztu) mieć nie będę? Że nie pójdę do kościoła na mszę w niedzielę, nabożeństwo, jajka święcić itd.? Miejsca mi nie starczy. 5. No nikt mi nie powiedział. Tobie też nikt nic o mnie nie powiedział, ale nie przeszkadzało Ci to wysmarować mój szczegółowy profil religijno-psychologiczny i mieć całkowitą pewność co do jego słuszności. Świetnie, że nie chodzisz. Na zdrowie Ci. A ja chcę tam być. Nie boję się kościoła, "szopki" itp. Jestem tam bo Ci ludzie coś dla mnie znaczą i chcę cieszyć się razem z nimi. A Ty robisz z tego problem, indoktrynację, "złamanie ateistycznego prawa" czy cholera wie co jeszcze. Dla mnie to zwykły budynek, ale liczy się dla mnie to co przeżywają bliscy mi ludzie i chcę w ich najważniejszych chwilach uczestniczyć. Podsumowując: albo tak jak Ty chcesz albo ktoś jest słaby, z zakorzenioną religią itd. No ale Ty nikogo nie oceniasz... Jeszcze szkoda, że nie powiesz, że odwiedzenie jakiegoś zabytkowego kościoła to też źle. A bliska tego jesteś. Swoją ocenę i pogardę do mojego "zindoktrynowanego" postępowania zdążyłaś przez ostatnie 2 komentarze wysmarować. Więc mogłaś sobie tę śmieszną wstawkę na końcu podarować.

Odpowiedz
avatar Eander
4 4

@Armagedon: "... gołym okiem widać, że jesteś idealistą bez reszty oddanym swojej religii." - dziękuje ale skoro jestem takim idealistą czemu w moich wypowiedziach znajdziesz całą masę tekstów o tym jakie błędy popełniają katolicy? O tym co jest w kościele złego i czemu należy z tym walczyć? Widzisz kościół to ludzie, a ci czasem popełniają błędy. Ważne żeby wyciągać z nich wnioski i próbować je naprawić. Co do stwierdzenia że BŁĄDZĘ. Na pewno bo nigdy nie uważałem się za kogoś kto nie "zbacza z wyznaczonej drogi". Staram się jedynie na nią wrócić gdy się zorientuje że się zgubiłem. A ty jesteś nieomylna? "Owszem, skoro już weszła ..." - jasne jeśli staniesz na środku i ostentacyjnie będziesz pokazywać jaka to jesteś inna to pewnie spodka się to z taką oceną, jednak to o czym wspominam i ja i @Imnotarobot to coś całkiem innego. Skoro zaproszono mnie na uroczystość, w której chciałbym jak najbliżej towarzyszyć młodym/rodzinie/zmarłemu czemu mam stać na zewnątrz, a nie w środku. "Będzie. O ile ten "nikt" zauważy ..." - tylko powiedz poco się przejmować "NIKIM". Jeśli uważasz, że "stare plotkary" spotkasz tylko w kościele to się grubo mylisz, bo takich osób jest pełno na świecie w każdej odmianie kultur, religii czy światopoglądów. "Jaka obecność?" - Właśnie taka, bo jak sama zauważyłaś to dla tej osoby "większy wysiłek" niż dla pozostałych. Co do zakończenia "moher-komando" to dewoci którzy nie tyle udają co po prostu nie rozumieją o co w wierze chodzi. Udający to dla mnie właśnie wszyscy co pojawiają się w kościele dwa razy do roku lub chodzą bo co ludzie powiedzą, a jeśli chodzi o życie to oni sobie a Bóg sobie. Co do twojej wypowiedzi do @Imnotarobot odnośnie pogrzebu. Na pogrzebie dziadka żony siedziałem przy trumnie bez niej z jej rodzicami (ciąża to nie choroba ale czasem chorować chyba łatwiej), a za mną siedziało jej rodzeństwo cioteczne z wujkiem i ciocią. Obydwoje dzieci ze swoimi połówkami są niewierzące w czasie nabożeństwa siedzieli lub stali kiedy wszyscy wstawali. Nie modlili po prostu okazywali szacunek dla miejsca ważnego dla innych osób i wspierali swoją matkę (teściową) po stracie jej ojca i jakoś nie widziałem by to ktoś później komentował. Powiedz czy nie na tym właśnie polega tolerancja. Dlatego nie oceniaj @Imnotarobot bo nie znasz jej i nie wiesz jak silna jest, oraz czy na pewno by nie podołała.

Odpowiedz
avatar Eander
4 4

@Armagedon: Przepraszam że nie w poprzednim komentarzu ale dopiero to zauważyłem. Zwróć uwagę że dwie osoby o skrajnie różnych poglądach tłumaczą ci wspólnie na czym polega tolerancja pokazując ci te same sytuacje widziane z dwóch różnych perspektyw. Ty zaś z uporem godnym "moher-komando" odrzucasz te wszystkie argumenty bo to przecież niemożliwe by ludzie mogli okazywać sobie nawzajem odrobinę tolerancji.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
4 6

Jeśli naprawdę nie chcesz, idź do księdza i poproś, żeby cię z lekcji religii i przygotowań do bierzmowania "wyrzucił". I powiedz mu wprost, że pod przymusem nic robić nie będziesz, ani się uczyć ani do sakramentu przystępować, ale rodzice cię zmuszają i to właśnie usłyszy biskup, jeśli Ci ksiądz teraz nie pomoże i będziesz zmuszony uczęszczać itd.

Odpowiedz
avatar cassis
4 8

Zależy jak daleko chcesz "depnąć" ale jest co najmniej kilka bomb o niezłej sile rażenia i gwarantowanym sukcesie: - piszesz pismo do kurii, w którym oświadczasz ze rodzice przymuszają coę do podjęcia sakramentu, a ten zgodnie z Kodeksem prawa Kanonicznego jest wtedy nieważny - idziesz sobie na komisariat i mówisz jak wyżej - zgłaszasz się do isby dziecka lub na komisarriat i mówisz, że jesteś przymuszana do praktyk religijnych pod rygorem kar fizycznych i psychicznych - idziesz do pedagoga szkolnego i opisujesz sytuacje z rodzicami, po czym rodzice są wzywani na pogadanke do szkoły i o ile masz dobra szkołe - szkoła każe im się odpierwiastkować od twojego bierzmowania

Odpowiedz
avatar Armagedon
-2 8

@cassis: -idziesz z tym samym problemem do Sądu Rodzinnego, co, najprawdopodobniej, byłoby i szybsze i skuteczniejsze

Odpowiedz
avatar cassis
7 7

@Armagedon: niepełnoletnia osoba nie pójdzie do sądu, ponieważ nie jest zdolna do czynności prawnych wg. kodeksu. Dlatego musi podjąć zgłoszenie na komisariacie, w Izbie Dziecka lub u pedagoga aby osoba pełnoletnia mogła skierować sprawę dalej - na policję, a potem do sądu rodzinnego.

Odpowiedz
avatar kertesz_haz
3 3

Swoje bierzmowanie wspominam bardzo miło. Mieliśmy naprawdę świetnego księdza miał realne wymagania i zdawał sobie sprawę, że mamy szkołę i naukę. Było miło i serdecznie. Gorzej było ze ślubem. Chcieliśmy się pobrać w kościele katolickim, ale księża takie cyrki zaczęli odstawiać (maż jest innego wyznania), że skończyło się na ślubie w cerkwi - załatwienie formalności tam okazało się banalne.

Odpowiedz
avatar KIuska
0 2

@Armagedon: Lepiej miło wspominać bierzmowanie niż tak jak ja swoje. Do bierzmowania chciałam przystąpić naprawdę, cieszyłam się na te wszystkie cuda i co? I nic. Zmarnowany rok łażenia na jakieś durne spotkania. Obecność w kościele przynajmniej 3 razy w tygodniu (co dla mnie oznaczało nieobecność w domu od 7 do conajmniej 18,a zdarzało się, że id o 21, a kolejnego dnia znowu o 7 byłam już w szkole), 600 pytań do zaliczenia, obowiązkowa przynależność do wspólnoty, mnóstwo spotkań w niedziele gdzie my siedzielismy i czekaliśmy, i czekaliśmy na księdza, a on nie przychodził nawet nas poinformować, że spotkania nie będzie. Ale nie narzekałam na to wszystko, cieszyłam się bo Duch Święty, bo tyyle rzeczy zmieni się w moim zyciu. A co się zmieniło? Zaczęłam wątpić w istnienie Boga, a kosciół uważam za pokręcona instytucje. A to wszystko już podczas trwania bierzmowania. Nie bez powodu jest nazywane sakramentem pożegnania z kościołem.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-4 6

@KIuska: Wiesz co? Jeszcze raz przeczytałam swój wpis i doszłam do wniosku, że chyba został on źle zrozumiany. Ja od nikogo nie oczekuję ani religijnej ekstazy, ani mistycznych uniesień, ani dramatycznej powagi chwili. Sama jestem agnostyczką, nie wyznaję żadnej religii, niemniej - istnienia boga nie wykluczam. Moja wypowiedź jest podszyta ironią, której nikt nie dostrzegł. Mówię z pozycji osoby bezwyznaniowej - do osoby wierzącej, dla której, moim zdaniem, wszelkiego rodzaju sakramenty czy eucharystie powinny być ważnym, duchowym misterium. Zwykle nie są. Są tylko wydarzeniem. Miłym, bądź niemiłym. Więc ja taką WIARĘ kwituję krzywym półuśmiechem.

Odpowiedz
avatar KIuska
-1 3

@Armagedon: Twoje wypowiedzi dla mnie brzmią jak wypowiedzi mocno nawiedzonej katolki. Może miałaś inny zamiar, ale tak to odbieram i z tego co widzę po ocenie twoich komentarzy to nie tylko ja

Odpowiedz
avatar Armagedon
-2 4

@KIuska: No, niestety, zauważyłam to zbyt późno, dopiero ilość minusów mnie zastanowiła. Ale najpierw myślałam, że są one właśnie od nawiedzonych katoli, które wyłapały ironię, ale twój komentarz mi uświadomił, że jest inaczej. No cóż, uznałam, że takie określenia jak "ja się, oczywiście, nie znam na tym", lub "pokłady wiary... albo CÓŚ?" - "cóś" sugerują. Okazuje się, że niekoniecznie. Niemniej - zachęcam do przeczytania kilku moich komentarzy powyżej. Mam nadzieję, że rozwieją wątpliwości.

Odpowiedz
avatar Naevari
12 12

Swoją drogą, mam wrażenie, że niektórzy ludzie grają w te religie jak w RPGi. Odhaczyć 21 różańców, 30 zdrowasiek, 15h w kościele, level up! :D

Odpowiedz
avatar Armagedon
3 9

@Naevari: Dokładnie tak! I masz rację, grają w RELIGIĘ. Bo z wiarą w BOGA ma to niewiele wspólnego. Żaden rozsądny, myślący człowiek nie da się przekonać, że Bogu zależy na klepanych bezmyślnie paciorkach, byle klepanych w dużych ilościach, na "zaliczaniu" nabożeństw z obowiązku, nie z potrzeby, na spowiedzi szeptanej do ucha śmiertelnikowi - zupełnie jak by Bóg nie miał dokładnej wiedzy na temat wszystkich grzechów swego wiernego razem wziętych. Wiesz co mi to przypomina? Peerelowski PZPR. Ludzie wstępowali do partii z trzech powodów. - Ze strachu - bo im ktoś kazał i bali się odmówić. Chodzili na zebrania, robili, co kazano, nie przejawiali inicjatywy. - Z wyrachowania - bo chcieli coś tam ugrać. Dostać szybciej mieszkanie, talon na samochód, albo paszport. Udzielali się, owszem, w idee socjalistyczne nie wierząc nic a nic. Typowi hipokryci. - Z przekonania - bo chcieli wszystkich przerobić na swoją modłę, w socjalizm i jego idee wierzyli bardzo. Aktywnie się udzielali, wznosili propagandowe hasła, na demonstracje pierwszomajowe chodzili z potrzeby serca i tępili tych co mieli inne poglądy. Dziś na religię i nabożęństwa latają z tych samych trzech powodów. A powinni tylko z jednego. Z powodu miłości do Boga.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
7 7

@Naevari: i tylko szkoda, że tego RPGa robią z religii księża, którzy przecież powinni wiedzieć lepiej.

Odpowiedz
avatar drogowit
3 3

@Naevari: Niestety, po swoim nie odblokowałem zaklęć kapłańskich nawet na pierwszym poziomie ;<

Odpowiedz
avatar zapomnijomnieszybko
-1 5

Nie wiem czy ktoś to już wcześniej napisał bo przyznaję się nie chce mi się czytać wszystkich komentarzy. Wybaczcie!! :( W tym roku październik ma 5 niedziel. Także ten no... Szach mat :P

Odpowiedz
avatar zapomnijomnieszybko
1 3

@zapomnijomnieszybko: EDIT: przeczytałam wszystkie komentarze, nie linczujcie :D

Odpowiedz
avatar razzk
1 3

Ta cała szopka z podpisami, testami itd dotyczy tylko bieżmowania SZKOLNEGO. Są w społeczeństwie ludzie bez tego sakramentu w różnym wieku i kiedy chcą ten sakrament otrzymać nikt ich nie wysyła po dziesiątki podpisów proboszcza. Jeżeli komuś zależy na sakramencie bez szopki najlepiej zadzwonić do sąsiedniej parafi i poprosić o informacje, kiedy taki sakrament jest organizowany w waszej okolicy. Jest do dość rzadko bo musi go udzielać kapłan z odpowiednim "stopniem", chyba biskup. Oczywiście samo zmuszanie do sakramentu jest bez sensu i jedyne co spowoduje to dalsze odsunięcie od wiary.

Odpowiedz
avatar sonnenstern89
-1 1

Miałam nieszczęście chodzić do szkoły katolickiej. Ale jednak mieliśmy luz jeśli chodzi o bierzmowanie. Ja tego nie chciałam (właśnie dzięki tej szkole jestem ateistką), mojej mamie było obojętne, ale ojciec się uparł. My nie musieliśmy chodzić do "szkolnego" kościoła, wszystko w swoim zakresie. I tu mój ojciec najlepszy- zaznaczam, że sam nalegał na bierzmowanie- mieliśmy książeczkę do podpisów. Chodziłam tylko na msze niedzielne reszte podpisów miałam podrobionych przez ojca właśnie. Nie widział sensu, zebym szła na 6 rano do kościoła w tygodniu, czy w ogóle w inne dni niz niedziela. Przeszło bez problemów. A do tych książeczek czerwonych- jako jedyna nigdy ich nie zaliczyłam. Nie mogłam się ich nauczyc a jak już w ostatnim terminie przyszłam ksiądz (zajebisty człowiek swoją drogą, który często chodził bez sutanny i koloratki po godzinach zajęć) stwierdził, że dostanę 4 tak po prostu. :)

Odpowiedz
avatar LoonaThic
-4 6

Nie wiem czemu ale mam takie wrażenie że Twoja postawa bierze się z rzeczy których do końca nie rozumiesz. Nie czujesz wiary? Czy po prostu nie chcesz? Mam takie nieodparte wrażenie, że coś robisz, brniesz ale do końca tak za bardzo nie wiesz w co brniesz i co robisz. NIE I TYLE. Rozumiem, że nie chcesz bierzmowania bo... nie chcesz? Wiesz do czego jest potrzebne bierzmowanie? Poczytaj co to za sakrament i czemu jest potem ważny - nawet jak teraz tego nie widzisz. Poiem Ci tak - robiłem dokładnie tak samo, I komunie miałem ale bierzmowania już nie. Jak chciałem wziąć ślub z ukochaną - to tu ksiądz bez bierzmowania nie chciał nawet słyszeć. Więc bierzmowanie zrobiłem w wieku 31 lat :) TAK - DA SIĘ! Więc zastanów się nad faktycznym powodem rezygnacji z bierzmowania i nie przejmuj się - sakrament można przyjąć później!

Odpowiedz
avatar Naevari
-1 3

@LoonaThic: Czy poczytałeś o rytuałach wszystkich możliwych religii zanim zdecydowałeś się na bierzmowanie, że sugerujesz koleżance jakieś kaprysy? Czy po prostu się tu urodziłeś i wystarczy? Nie przejmuj się, Amitabha na łożu śmierci wszystko ci wybaczy, nawet bierzmowanie. Ten to jest chociaż serio miłosierny. ; D

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 października 2017 o 21:41

avatar konto usunięte
0 0

Jest kilka sposobów. Pytanie tylko, czy chcesz wojny z rodzicami. Mnie przykładowo ksiądz wyrzucił z religii wraz z koleżanką ze stwierdzeniem, że "szatanów nie wpuszcza". Przyczyna? Koszulki mu się nie podobały. Ja miałam taką popisana markerem (z wielkim Moon na piersi i maleńkim szatanem gdzieś na dole, ot, przezwiska), ona koszulkę Antraxa. Ba, była po tym rozmowa z panią psycholog. Nie masz opcji przesiedzenia religii w bibliotece? U nas robiła tak spora część klasy. Problemu z brakiem godzin to nie naprawi, a i zapewne narazisz się na gniew rodziców, ale religia jest fakultatywna. Ba, jak zbierzesz więcej osób, możecie chcieć etyki.

Odpowiedz
avatar martene
0 0

Zawsze możesz znaleźć w swoim mieście parafię, która jest w porządku i nie robi takich problemów z pójściem do bierzmowania, pójść, przedstawić sytuację i załatwić tam sakrament. I rodzice się odczepią :v

Odpowiedz
Udostępnij