Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Natchnienie najwidoczniej czasem pojawia się hurtem. Tak więc kolejny poranek przy kawce…

Natchnienie najwidoczniej czasem pojawia się hurtem. Tak więc kolejny poranek przy kawce – skrobię treść tego wpisu. Wspomnę o niewielkim zgrzycie jaki nastąpił podczas transportu samochodu z Finlandii do Polski. Rzecz wydarzyła się już w Polsce, spotkanie z "fanatykami" marki.

Podróżowaliśmy razem z siostrzenicą. Trzynasty dzień w drodze, popołudnie, więc zmęczenie dawało mi już w kość tego dnia. Łażenie piechotą przez pół dnia i potem pięć godzin za kółkiem zrobiło swoje. Kółkiem nie byle jakim: dostawczak–laweta z autem na pace daje masę całkowitą ponad trzech ton. Nie mając wiele doświadczenia w wożeniu takich ładunków, musiałem być dużo bardziej ostrożny prowadząc.

Powodowało to nieco większe zmęczenie psychiczne. Podjęliśmy decyzję, że czas najwyższy na odpoczynek. Odszukaliśmy w okolicy stację z całodobowym parkingiem, prysznicami i jakimś ciepłym żarełkiem. Plan "jak zwykle", czyli zatankować, zaparkować, popłacić wszystko, umyć się, najeść i kimanie w aucie. W bonusie było nawet sprawnie działające wi-fi.

Po załatwieniu spraw finansowych, staliśmy przy naszym Sprinterze zachwycając się naszym Volvo "Saatana". Spędziliśmy tak kilkanaście minut, prostując gnaty i wspominając kraj rajdów i przekleństw. Wtem zmaterializowało się towarzystwo "fanatyków" marki – w Volvo, a jakże by inaczej. Wyglądali na ojca z synem i jakimś ich wujkiem lub znajomym.

Ojciec zdaje się po pięćdziesiątce, syn około dwudziestu, trzeci gość około czterdziestki. Zaczęło się niewinnie: seria komplementów samochodu, pytania o rocznik i przebieg. Ojciec Fanatyk rozpoczął opowieść o tym, jak to za komuny takiego miał. Opowiedział nawet ciekawą anegdotę podczas której coraz śmielej wtrącał się Wuj (nazwijmy go roboczo).

Tak minęło chyba ze dwadzieścia minut, zanim panowie trochę przystopowali. Moja siostrzenica poleciała do budynku stacji kupić kawę, Syn Fanatyk stwierdził Ojcu Fanatykowi, że on też coś sobie weźmie. Poszli koniec końców z Wujem Fanatykiem we troje. Ojciec Fanatyk zostając sam, przeszedł do ofensywy:

– Bo wie pan, on jeździ, nie?
– Nie specjalnie. Do remontu jest.
– A pali? Bo wie pan, ja się na tym znam... – moja cierpliwość powoli się kończyła, bo przed jego anegdotą już o to pytał.
– Kręci, nie pali... no bo jest do remontu. Przestał w szopie ostatnie pięć lat albo więcej. – powiedziałem zgodnie z prawdą.
– Ja mógłbym z tym panu pomóc, dziesięć lat takim jeździłem!
– Rozumiem, ale nie będzie to konieczne.

Ciągnęło się to w kółko - on swoje, ja swoje. Przepalałem rezerwy cierpliwości. W duchu modliłem się o powrót młodej z kawą i starałem się dać gościowi jakiś sugestywny trop, że nie mam ochoty na dalszą rozmowę. Po dwukrotnym wspomnieniu o późnej porze, chyba go to w jakiś sposób ubodło. Zmienił ton próbując nieco natarczywiej wydrzeć ze mnie więcej informacji. Wróciła moja siostrzenica, dała mi kawę i z niemałą konsternacją obserwowała zajście.

Ojciec Fanatyk zmienił podejście i zaproponował... odkupienie samochodu tak jak stoi, za dość śmieszną kwotę. Odmówiłem. Fala argumentów mających mnie przekonać zawierała: "To jest stary rzęch" i "Wy jesteście młodzi jeszcze, po co wam to", "nie wiecie ile to kosztuje". Na nic zdawały się tłumaczenia, że nam się tak podoba oraz nie jest to jego sprawa co będziemy z tym samochodem robić. Wtrącił się Wuj, dokładając "To wasze najlepsze wyjście i jeszcze na tym zarobicie" i tyradę o ich rzekomym doświadczeniu z tą marką. No tak, przecież za komuny takiego mieli...

I cholera wie czy to nie była groźba jakaś? Skończyło się na tym, że stanowco zadeklarowałem, prawie się na nich wydzierając: "Panowie! Samochód nie jest na sprzedaż!". Dopiero to ich otrzeźwiło.

Na odchodne i tak usłyszałem półgębkiem wymamrotane: "je**ne chamy z Warszawy".

przypadkowi ludzie

by E4y
Dodaj nowy komentarz
avatar Lynxo
13 13

No jak mogles nie oddac auta za bezcen chamie z warszawy?

Odpowiedz
avatar Mavra
6 6

zawsze mnie śmiesza takie typki

Odpowiedz
avatar majkaf
6 6

Z ciekawości - za jaką kwotę facet chciał auto odkupić? Tyle ile Ty zapłaciłeś? Równowartość + paliwo za sprowadzenie? Czy dorzucał coś ekstra może za fatyge?

Odpowiedz
avatar E4y
8 8

@majkaf: Kwota jaką mi zaproponował ledwie pokryła by koszt samego paliwa.

Odpowiedz
avatar majkaf
7 9

@E4y: zawsze mnie zastanawia czy w takim przypadku logiczny argument, że zapłaciłeś tyle i tyle za auto + paliwo + czas i wysiłek, więc kwotą, którą proponuje Ci facet jest po prostu uwłaczająca - nie poskutkowałby? Bo chyba tylko debil by nie zrozumiał.

Odpowiedz
avatar E4y
5 5

@majkaf: Czasem chyba żaden argument nie zadziała. Nadmienię też, że tym gościom żadnych finansowych szczegółów nie zdradzałem. Nie wspomniałem też skąd to auto jedzie więc przypuszczam, że wartość oszacowali z grubsza po tym jak fura wygląda "na oko" w popołudniowej szarówce i tym, że "nie pali" i "nie jeździ". A wyglądała niezbyt efektownie – bo istotnie przestała minimum pięć lat w szopie–graciarni, przywalona całą stertą gratów, starych mebli, wielką ilością jakichś szmat i brezentów, desek – i łódką pychówką z dziurą w dnie. Można też posunąć się o krok dalej i założyć, że nie byli jakimiś całkowitymi tłukami i cośtam w temacie wiedzieli w tym to jaką wartość auto może osiągnąć względnie małym nakładem pracy. To rodzi przypuszczenie, że najzwyczajniej w świecie chcieli spróbować swoich sił bo może ja nie miałem świadomości co wiozę? Całe szczęście, wiedziałem :) A z mojej perspektywy – nawet gdyby kwota była właściwa, sumując wszystkie wydatki, to auto nadal nie było by na sprzedaż, bo kupiłem je w zupełnie innym celu niż tylko sprzedać z zyskiem jak stoi.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 września 2017 o 13:56

avatar majkaf
3 3

@E4y: no i ja to potrafię zrozumieć, ale zaskakuje mnie to, że inni ludzie już nie. Ja chyba bym powiedziała, że auto kosztowało x + paliwo y + laweta z. Do tego dochodzi czas na poszukiwania, transport i dwóch kierowców. Cena wynosiłaby A, więc kwotą, którą panowie proponują jest zupełnie śmieszna. Podejrzewam, że padłby argument o tym, że przepłaciłam, ale to już tylko i wyłącznie moja sprawa. Chociaż pewnie i tak by nie zrozumieli.

Odpowiedz
avatar E4y
6 6

@majkaf: Gdyby ktoś znajomy popisał się taką głupotą i chciał ode mnie za tak absurdalnie małą kwotę auto odkupić – wyprowadził bym go z błędu i uświadomił do którego poziomu "nieogarnięcia" doszedł w swojej dedukcji. W sytuacji na parkingu z obcymi ludźmi, po prostu obawiałem się zdradzać takie informacje. Masz też rację, ludzie często nie rozumieją :) Co do kierowców – u mnie akurat jedynie ja prowadziłem, laweta mnie nic nie kosztowała, ale byłem za ten pojazd odpowiedzialny i podpisaliśmy uprzednio odpowiedni papierek upoważniający jedynie mnie. Umowa to umowa, więc młoda miała kategoryczny zakaz pomimo tego, że może w świetle prawa. Ale gdyby coś się stało, to mnie by męczyło sumienie. Jeszcze kwestia przepłacania. Nie wiem nawet jakbym miał do tego podejść :) Bo wartość przedmiotu nie jest czymś arbitralnym w takiej sytuacji – jeden będzie widział takie auto jako sterta starych części warta nie więcej niż, powiedzmy złoty pięćdziesiąt za kilogram, ale z drugiej strony znajdzie się taki co będzie w tej stercie widział unikalny zabytek w kiepskim stanie i obie wartości będą się znacząco różnić. A ja należę do tego drugiego typu i gotów jestem poświęcić własną krwawicę, aby pewnego dnia ujrzeć go w pełnej krasie :)

Odpowiedz
avatar wampisia
1 1

Z ciekawość: jaki model i rocznik? Może być na PW :) pozdrawiam: współwłaścicielka 940 '93r marząca o Amazonie :)

Odpowiedz
avatar E4y
1 1

@wampisia: W 940 jedynie siedziałem, ale miałem okazję pojeździć 740 i to wystarczyło, żeby się przykleić do szwedzkiego żelaza :) Sedan czy kombi? E: poszło również PW.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 września 2017 o 15:49

avatar sutsirhc
1 1

Tak z ciekawości, masa volvo to około 1350kg. Sprinter to DMC 3000kg, do tego masa lawety. Czy nie było wykroczenia prowadzenia zestawu o masie powyżej 3,5t? Piszesz o małym doswiadczeniu w kierowaniu takim zestawem, ale mimo wszystko gratuluję perełki.

Odpowiedz
avatar E4y
3 3

@sutsirhc: Nie do końca tak, ponieważ to nie był zestaw, tylko laweta na ramie Sprintera standard. DMC tego Sprintera–lawety to 3,5t, masa pojazdu to coś około dwóch ton. Ładunek i 130 kilo "mięsa" wyszło mi poniżej 3,5t, nie miałem się o co martwić :) Dokładnych mas za chiny teraz nie podam bo nie pamiętam.

Odpowiedz
avatar sutsirhc
1 1

To za wygodnie tam nie było. Spać w dwie osoby w szoferce.

Odpowiedz
avatar E4y
2 2

@sutsirhc: Daleko było do hotelowych wygód, jednak nie aż tak tragicznie jakby się mogło wydawać. Zabraliśmy dwa dodatkowe śpiwory, żeby nimi "wyrównać" podłoże. Siostrzenica wcisnęła się w poprzek samochodu między deskę rozdzielczą a siedzenia, a ja na siedzeniach, również w poprzek. Wyglądało to dość komicznie. Cała podróż w ten sposób nie wyglądała. Tam gdzie się dało, nocowaliśmy w bardziej ludzkich warunkach.

Odpowiedz
avatar Israfil
3 5

Ty podły chamie z warszawy! Powinieneś oddać to autko za darmo, a nawet dopłacić żeby Łaskawy Pan miał za co je wyremontować i oczywiście zawieźć mu je na podwórko :) Pozdrawiam :) PS. Jak rodzina siostrzenicy przeżyła wyjazd? Pisałeś ze robili problemy ale jakos wątek sie urwał.

Odpowiedz
avatar E4y
2 2

@Israfil: No! Jeszcze z pocałowaniem ręki :P Sytuacja jest nieco skomplikowana, więc nie mam pojęcia. Obecnie jej najbliższą rodziną jest dziadek (mój tata) i ja. Ze swoim ojcem i bratem (który został u ojca) utrzymuje kontakt, ale chyba tylko dla zasady. A moja siostra znów zapadła się pod ziemię i jedyny kontakt to sms-y. Telefon odebrała raz i chyba tylko po to aby mi powiedzieć, że celowo próbuję jej ograniczyć kontakt z córką (!). Całkowicie przy tym ignorując to, że przez ostatnie dziesięć lat dzieciaki (obecnie już pełnoletnie) wychowywał ich ojciec a odkąd siostrzenica przyjechała do mnie, zjawia się średnio raz na dwa-trzy miesiące na kilka dni najwyżej.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 września 2017 o 9:35

Udostępnij