Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O tym jak aplikowałem na stanowisko lektora języka angielskiego w pewnej "szkole…

O tym jak aplikowałem na stanowisko lektora języka angielskiego w pewnej "szkole językowej".

Skończyłem filologię i postanowiłem poszukać pracy związanej. Trafiłem na rozmowę do czegoś, co nazywało się błędnie szkołą językową. Dlaczego błędnie? Wyjaśnię pod koniec.

Przychodzę, wita mnie wytapetowana i bardzo lubiąca solarium pani, zadaje kilka standardowych pytań, po czym daje do rozwiązania test ze znajomości języka. Tu pierwszy raz zadałem sobie pytanie - gdzie jestem? Na rozmowie o pracę, czy na lekcji w gimnazjum? Pytanie stąd, że test był na poziomie gimnazjum. Rozwiązałem go w 5 minut, z wynikiem 100%. Następnie pani zajrzała do mojego CV i mówi:
- Napisał pan, że interesuje się historią. Konkretniej?
- XX wiek, Polska i Europa.
- To proszę mi powiedzieć od czego zaczęła się druga wojna światowa.
- Od prowokacji gliwickiej [tu opisuję pokrótce].
- Dobrze - cieszy się pani - większość mówi, że od ataku na Westerplatte. Dobrze!
Myślę sobie - o, znowu w szkole jesteśmy? No ale ok... Zrobiłem pozytywne wrażenie, może być tylko lepiej. A tu niespodzianka. Pani wyciąga mikrofon.
- Będziemy śpiewać?
- Nie. Wylosuje pan temat, na który się pan będzie wypowiadał przez dwie minuty. Nagranie przeanalizuje nasz metodyk i podejmie decyzję.

No dobra. Losuję karteczkę i... "Co lubisz robić w wakacje?" Serio? W liceum i na studiach dyskutowaliśmy o polityce, religii, gospodarce, mówiliśmy po angielsku równie swobodnie jak po polsku, a ona mi teraz każe przez dwie minuty mówić na temat rodem z drugiej klasy podstawówki, który wyczerpuje się w 20 sekund? No nic, próbuję. Tak jak spodziewałem, wyczerpałem temat w niecałe pół minuty. Pani niezadowolona:
- Przecież pan nie zna angielskiego!
- Znam. Ogólnie to byłem przygotowany na to, że cała rozmowa będzie po angielsku i będziemy rozmawiać o czymś bardziej sensownym niż co lubię robić w wakacje.
- Jak pan chce rozmawiać po angielsku, jak pan nie zna angielskiego?! - prychnęła nerwowo.
- No to spróbujmy.
- Nie! - krzyknęła - Pan nie zna angielskiego!
- Skoro tak pani mówi...

Kto nie zna, ten nie zna, ale to ja chciałem rozmawiać po angielsku, a ona nie. Minęło kilka sekund, ochłonęła trochę i mówi:
- MIMO WSZYSTKO wyślę nagranie do metodyka.
O dzięki ci za łaskę. Wiedziałem już, że mnie nie przyjmą, a i mnie zmalała ochota na pracę u nich, ale chciałem pociągnąć tę farsę do końca.
- Proszę mi powiedzieć, jak wygląda praca u państwa? - pytam.
Spodziewałem się tego, co w każdej szkole językowej, czyli grupy, plany zajęć, itd. O ja naiwny.

Tutaj się zbliżamy do tego, dlaczego firma ta była szkołą językową tylko z nazwy. Otóż praca polegała na tym, że oni znajdują mi klienta na terenie całego województwa, ja do niego jadę, on im płaci, a oni za godzinę lekcyjną płacą mi 20 zł. Czyli takie pośrednictwo przy korepetycjach.
- Jak mam dojeżdżać do klienta?
- Ma pan samochód - stwierdziła pani.
- Na jakiej zasadzie są rozliczane zwroty za paliwo?
- Nie ma zwrotów.
- Czyli państwo znajdują mi klienta w dowolnym miejscu na terenie województwa, ja mam do niego jechać i wrócić na własny koszt, a państwo mi zapłacą 20 zł za godzinę lekcyjną?
- Tak to u nas wygląda.
- To nie musi pani wysyłać tego nagrania do metodyka.

Pani prychnęła, ja wyszedłem.

szkoła praca

by ~MXM
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Jaladreips
15 17

Dziwne, że nie kazała ci dopłacać za możliwość pracy u nich. Chociaż jeżdżąc, powiedzmy na przykładzie województwa Śląskiego, z Katowic do Częstochowy (~80 km w jedną stronę) byś na przejazd wydał 3 razy tyle co zarobił, więc i tak byś dokładał do tego interesu i to niemało.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
-2 4

@Jaladreips: To już zależy od tego, jak "szkoła" sobie dobrze rozlokowanych ma nauczycieli. Jeżeli mieści się w np. w rzeczonych Katowicach, ale ma kilku współpracujących nauczycieli w Częstochowie, czy innych miastach i miasteczkach na Śląsku (czy innym województwie), to problem z dojazdami znika. Może ma sens prowadzenie tego typu biznesu, jeżeli polegałby on na kojarzeniu ucznia i korepetytora z danego miasta i umawiania za pośrednictwem "szkoły" na korepetycje.

Odpowiedz
avatar kitusiek
1 3

@rodzynek2: Myślisz, że taka "szkoła" bawiłaby się w logistykę - skoro pojawił się uczeń w Częstochowie, to damy mu nauczyciela z Częstochowy? Pewnie daliby mu nauczyciela, który akurat ma mniej godzin, czyli gdzieś spod Białegostoku - w nosie z tym, że to całkiem inne województwo, masz godziny to nie marudź.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
1 1

@kitusiek: To taka "szkoła" nie miałaby prawa bytu z braku pracowników, chyba, że uczciwie rozliczałaby wyjazdy nauczycieli, a wg historii raczej na to się nie zanosi,

Odpowiedz
avatar Bevmel
17 17

Tak gwoli ścisłości, to prowokacja gliwicka była jednym z czynników wybuchu II WŚ ale nie momentem jej wybuchu. To, co historia nazywa Drugą Wojną Światową rozpoczęło się 1 września 1939 roku od agresji Niemiec na Polskę.

Odpowiedz
avatar Armagedon
9 13

@Bevmel: O, to to! Ciekawa byłam, czy ktoś o tym wspomni?

Odpowiedz
avatar Xirdus
-5 11

@Bevmel: różne kraje różną datę przyjmują. W Polsce to wrzesień 1939, we Francji maj 1940, w ZSRR był to czerwiec 1941.

Odpowiedz
avatar Bedrana
6 8

@Xirdus: Bredzisz!

Odpowiedz
avatar Iceman1973
1 3

@Xirdus: Trollujesz celowo czy serio jesteś głupi?

Odpowiedz
avatar kertesz_haz
11 15

Wygląda na to, że pewna szkoła językowa z moich czasów studenckich ciesząca się wśród nas "odpowiednią renomą" w dalszym ciągu ma się dobrze. Wtedy ograniczali się do wysyłania tylko po mieście, w którym się mieszkało mieli dużą rotację, bo jak ktoś tylko połapał lepszą fuchę to rezygnował więc brali wszystkich jak leci. Zasady rekrutacji te same tylko nikt nie rzucał tekstem o wysyłaniu nagrania do metodyka, bo pewnie studenci anglistyki zabiliby panią rekruterkę śmiechem. Dwie rzeczy, które mnie zaskoczyły w twojej historii - za moich czasów płacili więcej i niestety fakt, że jako absolwent filologi angielskiej nie jesteś w stanie odpowiedzieć nawet na proste pytanie przez dwie minuty. To, które dostałeś było idealne, żeby się wykazać.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 września 2017 o 16:01

avatar Armagedon
5 23

@kertesz_haz: Słuchaj, a jak ktoś w wakacje lubi łowić ryby, albo byczyć się na plaży czytając książki, albo nawet zwiedzać... To o czym, do cholery, ma opowiadać przez dwie minuty? Wbrew pozorom to jest dość długo. Ja ci w jednym, krótkim zdaniu napisałam, co można LUBIĆ robić w wakacje. Ale może miałoby to wyglądać tak? "Ja w wakacje bardzo lubię wyjeżdżać na wycieczki zagraniczne. Byłem już w... (tu wymieniasz). W podróżach towarzyszy mi zwykle narzeczona i pies. Latamy samolotami, albo jeździmy autokarami, albo pociągiem, albo własnym samochodem. W Turcji zwiedziłem to i to i to i to i to. W Hiszpanii to i to i to i to. We Francji jadłem żaby i ślimaki. W norweskim hotelu pogryzły mnie pluskwy. Najfajniejszy basen był w Portugalii, najlepsze jedzenie we Włoszech, a najtaniej wyniosła nas Chorwacja. Tu i tu odwiedziliśmy plażę naturystów, a tam i ówdzie zgwałcili mi narzeczoną." Tyle, że to już jest opowieść o prywatnych sprawach dorosłych ludzi i guzik to kogoś powinno obchodzić.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
18 22

@Armagedon: Opowieść o prywatnych sprawach dorosłych? Dobre. Naprawdę, czy niektórzy nie rozumieją, że przy takich pytaniach nikogo nie obchodzi, jak faktycznie wyglądają wasze wakacje? Jeśli ktoś spędził wakacje na grze w LoLa, a opowie o polowaniu na yeti to nikt tego nie będzie weryfikować. Serio, tu chodzi tylko o lanie wody, znajomość słownictwa pasującego do tematu, kreatywne myślenie, formowanie wypowiedzi itp. Wszyscy maja gdzieś, jak wyglada twoje życie naprawdę. Tak samo na maturze (do której podchodzą osoby dorosłe). Nikt nie oczekuje od ciebie szczerych odpowiedzi. Egzaminatorów obchodzi tylko, czy umiesz odnieść się do tematu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 23 września 2017 o 17:09

avatar PaniPatrzalska
2 6

@Armagedon: Opowieść o prywatnych sprawach? A co jest bardziej neutralnego niż luźna pogawędka o wakacjach? Ale problem, rzeczywiście. Następnym razem, kiedy ktoś zapyta o wakacje, można zawsze powiedzieć tak: "Ja to w ogóle nie lubię wakacji, bo najbardziej lubię pracować jako nauczyciel w szkołach językowych. Ale mam znajomego, który bardzo lubi wyjeżdżać na wycieczki zagraniczne. Był już w... (tu wymieniasz). W podróżach towarzyszy mu zwykle narzeczona i pies. Latają samolotami albo jeżdżą autokarami, albo pociągiem, albo własnym samochodem. W Turcji zwiedzili to i to i to i to i to. W Hiszpanii to i to i to i to. We Francji jadł żaby i ślimaki. W norweskim hotelu pogryzły go pluskwy. Najfajniejszy basen był w Portugalii, najlepsze jedzenie we Włoszech, a najtaniej wyniosła ich Chorwacja. Tu i tu odwiedzili plażę naturystów, a tam i ówdzie zgwałcili mu narzeczoną." Proszę bardzo. ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 6

@PaniPatrzalska: Hmm, akurat taka odpowiedź jest raczej nieprawidłowa. W końcu nie odpowiada na pytanie "co [TY] lubisz robić w wakacje?"

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 września 2017 o 18:51

avatar kertesz_haz
6 6

@Armagedon: Tak jak już inni zauważyli celem pytania jest sprawdzenie umiejętności języka, nikogo nie interesuje jak jest naprawdę. O wiele łatwiej zabłysnąć przy takim pytaniu niż poważnym temacie. (mnóstwo możliwości wyrażenia preferencji, idiomy czasowniki frazalne - naprawdę można tutaj wrzucić całą masę fajnych rzeczy) Anglista raczej nie powinien mieć z tym problemu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 września 2017 o 18:53

avatar PaniPatrzalska
2 4

@Pattwor: Na maturze bym tak nie napisała. W sytuacji przytoczonej w historii jak najbardziej mogłabym się w tym stylu wypowiedzieć. I jeśli ktoś próbowałby się przyczepić i zmuszać do opowiadania o sobie, to chyba rzeczywiście musiałoby mu zależeć na wścibianiu nosa konkretnie w moje życie. Byłoby to dziwne i nieprofesjonalnie, o ile moja wypowiedź miałaby ręce i nogi i bezpośrednio odnosiła się do tematu. Którym tu są zajęcia wakacyjne. A czy moje, czy nie moje, to kij z tym. Pod względem poziomu gramatyki i słownictwa mówienie w pierwszej lub trzeciej osobie wychodzi na to samo. Zresztą podałam to tylko jako pierwszy z brzegu przykład, jak można wybrnąć z tematu, na który nie do końca chce się odpowiadać. Wystarczy odrobina kreatywności. Ale ja jestem z poprzedniej generacji, która nie zdawała matury według klucza...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 7

@PaniPatrzalska: Spoko, tylko taką odpowiedzią pokazuje się (oprócz oczywistej znajomosci języka), że nie rozumie się prostego pytania. Według mnie taka odpowiedz nie wchodzi w grę ani na maturze, ani tutaj. Z dwojga złego już lepiej "przywłaszczyć sobie" te wakacyjne doświadczenia i mowić w pierwszej osobie. Jako nauczyciel w takiej szkole, można trafić na uczniów liceum. Jak oczekiwać od takiego nauczyciela uczenia licealistów umiejętności odpowiadania na pytania z arkuszy maturalnych, skoro udowodnił, że sam tego nie potrafi?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 września 2017 o 19:19

avatar Wilczyca
2 6

@Armagedon: jeśli ktoś nie potrafi przez 2 minuty opowiadać o czymś co LUBI robić, to pozostaje mu tylko współczuć.

Odpowiedz
avatar Jaladreips
-4 6

@PaniPatrzalska: ty masz tunel powietrzny między uszami?

Odpowiedz
avatar kertesz_haz
3 3

@Armagedon: To naprawdę nie chodzi o prywatne sprawy tylko o sprawdzenie znajomości języka. W poprzednim komentarzu wyjaśniałam trochę na jakich zasadach odbywa się matura ustna w obecnej wersji. Autor miał pracować w szkole gdzie nauka to najczęściej korepetycje w tym także dla uczniów szkół średnich. Jak więc będzie ich dobrze przygotowywać do matury, skoro nie ma jednej z umiejętności wymaganych na egzaminie dojrzałości? Naprawdę pytania na obecnej maturze potrafią być banalne. Żeby dostać jednak maksymalną liczbę punktów (4)za zakres trzeba trochę poowijać w bawełnę.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
-2 6

@Wilczyca: Najpierw Cię zacytuję: "jeśli ktoś nie potrafi przez 2 minuty opowiadać o czymś co LUBI robić, to pozostaje mu tylko współczuć". A teraz wyciągam wielkie działo. Brutalnie! Odpowiadam, że "lubię dupczyć". I co teraz? Opowiadać przez dwie minuty ze szczegółami? ;)

Odpowiedz
avatar katzschen
7 23

Ja też nie rozumiem jak można wyczerpać temat wakacji w pół minuty :o przecież tu można płynąć przez godzinę! W tym momencie to nie dojrzałością się wykazałeś ("chcę rozmawiać tylko na poważne tematy"), a arogancją. Piekielne w tej sytuacji jest raczej wysyłanie do METODYKA - ten nie ocenia przecież poziomu językowego, a sposób nauczania, którego nijak nie dało się przy tym zadaniu sprawdzić ;)

Odpowiedz
avatar PaniPatrzalska
8 10

@katzschen: "Bo ja umiem się wypowiadać tylko na poważne tematy!" :D W takich zadaniach nie chodzi przecież o trzymanie się prawdy, bo nikogo nie obchodzi, co kandydat robi w wakacje, a o sposób wypowiedzi i formułowania myśli. "Omów zagrożenia dla gospodarki w państwach Afryki Subsaharyjskiej" byłoby poważnym tematem, ale chyba mijałoby się z celem i do sprawdzenia płynności językowej tak z biegu raczej się nie nadaje.

Odpowiedz
avatar TakaFrancuska
9 15

@katzschen: może autor jest z tych osób, które na temat wakacji jest w stanie powiedzieć w jakim miejscu był i czy było ok czy nie... i nie mówie tutaj o poziomie języka, tylko o przywiązywaniu wagi do takich rzeczy. Ja też jak się mnie ktoś pyta jak Ci minął dzień... odpowiadam "Normalnie"... Jakbyś opisała tego człowieka ?? " Ma głowe, rece, nogi..." i tyle no bo cóż i więcej można powiedzieć o człowieku. To kwestia percepcji. Co innego tematy polityczne, w których ktoś może się już jakoś wypowiedzieć.. przedstawić swój punkt widzenia itd..

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 10

@katzschen: Mam to samo zdanie. Takie proste pytanie jest idealne do podzielenia się swoją znajomością ciekawego słownictwa, formułowania wypowiedzi, kreatywności itp. Pamietam, jak w liceum mielismy czasem zadania w stylu "gadaj przez minutę o wylosowanym wyrazie", a wyrazami były na przykład okno, czapka itp. Poza tym, do takich szkół zapisują się ludzie z rożna znajomością języka, czy autor oczekiwałby od uczniów na poziomie A1/A2 dyskusji o IIWŚ lub światowej gospodarce?

Odpowiedz
avatar PaniPatrzalska
6 10

@TakaFrancuska: No to trudno, taki kandydat ma minusa. :) Umiejętność improwizacji może się w zawodzie nauczyciela bardzo przydać. Jeśli ktoś nie potrafi popłynąć z łatwym tematem, to co dopiero z trudniejszym? Chodzi o to, żeby wypowiedzieć się na każdy temat, a nie tylko ten, który Ci leży. A o człowieku można powiedzieć mnóstwo rzeczy: ma sympatyczny uśmiech; zawsze chciałam mieć taką fryzurę; po minie widzę, że chyba boli go żołądek; w dzieciństwie musiał mieć złamany nos (może spadł z trzepaka?); nad taką sylwetką pewnie musi dużo pracować (albo i nie), wygląda trochę jak mój wujek Czesiek, którego nigdy nie lubiłam, bo... I ani się obejrzysz, a czas się skończy. I kogo obchodzi, że tak naprawdę Twój wujek ma na imię Albert, a Ty nigdy nie chciałaś być łysa?

Odpowiedz
avatar kertesz_haz
3 7

@Taka Francuska: Od ucznia, który zdaje maturę ustną z języka obcego w obecnej formie wymaga się rozbudowanych wypowiedzi w zasadzie od pierwszego zadania czyli rozmowy wstępnej, gdzie pytania są bardzo banalne po ostatnią cześć zadania trzeciego, gdzie musi on odpowiedzieć na 2 pytania egzaminatora. Uczniowi, który udziela, krótkich wypowiedzi nie można przyznać maksymalnej liczby punktów za zakres. Szkoła, w której miał rozmowę autor jest chyba najgorszą szkołą na rynku - natomiast samo proste pytanie i oczekiwanie dwuminutowej odpowiedzi na nie mnie nie dziwi - bo autor powinien uczyć dłuższych wypowiedzi swoich uczniów jeśli ci byliby w szkole średniej.

Odpowiedz
avatar Armagedon
0 10

@kertesz_haz: Do ciebie i do innych. Chyba się nie rozumiemy. Autor uważa, że odpowiedź na pytanie "CO lubisz robić w wakacje?" może zająć góra pół minuty. I MA RACJĘ, ponieważ WYMIENIENIE czynności, które w wakacje lubi się robić nie powinno zająć więcej czasu. OPISYWANIE, zaś, tych czynności - nie jest odpowiedzią na pytanie. Widocznie autor jest precyzyjny w myśleniu. A założywszy, że ktoś nie lubi podróżować, albo nie stać go na to - chyba nie będzie zmyślał historyjki o tym, jak to go zaatakował w oceanie rekin, albo lew na safari, czy też, jaki piękny był krajobraz w Austrii - bo o tym TEŻ trzeba mieć jakieś pojęcie. Jeśli kandydat ma mówić przez dwie minuty o czymkolwiek - to niechże mówi o czymkolwiek, o czym wie cokolwiek, bo nie każdy potrafi zmyślać na biegu i to jeszcze w obcym języku. Więc chyba najprościej by było nawiązać z kandydatem kilkuminutową rozmowę PO ANGIELSKU na dowolny, w miarę neutralny temat, lub nawet kilka tematów. Zaś co do prywatnych spraw dorosłych ludzi. Jeśli ktoś opowiada o sobie - słuchacz nie wie, czy ten ktoś mówi prawdę, czy konfabuluje. Nie wiedziałaby tego ani pani rekruterka, ani pan metodyk.

Odpowiedz
avatar Bedrana
4 6

@Armagedon: Ty to się chyba, koleżanko, za bardzo szczegółów czepiasz. Przecież w wakacje można robić byle co. Na przykład - czytać książki. Oczywiście, że odpowiedź "w czasie urlopu lubię czytać książki" nie wyczerpuje tematu. Ale można jeszcze powiedzieć: Lubię czytać kryminały, powieści z kluczem, psychologiczne, obyczajowe, detektywistyczne, biograficzne, sensacyjne, podróżnicze, katastroficzne, science fiction, historyczne, chrześcijańskie, fantasy, dramaty, baśnie, poezję, romanse, nowele (...) Lubię czytać książki zniszczone, w dobrym stanie, nowe wydania, stare wydania, w małym formacie, w dużym formacie, w miękkich okładkach, w twardych okładkach, wydania kieszonkowe, oprawne w skórę, z drobnym drukiem, z dużym drukiem, ilustrowane, nieilustrowane, szyte, klejone, na papierze kredowym, na papierze gazetowym (...) A dalej możesz rozwinąć temat już nieco nadprogramowo. "Czytam książki w domu, w kawiarni, w autobusie, przy stole, w pociągu, w przeciągu, na drągu, w wannie, na kiblu, pod prysznicem, w łóżku, w fotelu, u fryzjera, w tramwaju, w parku, na stojąco, na kucąco, na siedząco, na przystanku, na plaży, na basenie, w lesie, na grzybach, na rybach, w kolejce, u lekarza, w kinie, przy rodzinie, na spacerze, na rowerze, na leżąco i na śpiąco. Jak jeszcze trochę pomyślisz i będziesz mówić nie za szybko - to taki monolog może ci zająć te dwie minuty. Będzie idealnie na temat, o sobie powiesz niezbyt wiele, potencjalny pracodawca nie powinien się czepić... A co do podróży - też można. "Lubię jeździć samochodem, rowerem, pociągiem, autokarem, mini-busem, samolotem, kamperem (...) w góry, na Mazury, nad morze, na pustynię (...) w szortach, sandałach, boso (...), no, jest w czym wybierać. Wcale nie musisz zaraz opisywać gdzie byłaś, z kim, jak długo, co zwiedziłaś i ile razy puściłaś się z tubylcem.

Odpowiedz
avatar unaragazza
4 4

Podaj nazwę tej 'szkoły'

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
0 2

Ale ta pani prychnęła na pożegnanie niewątpliwie po angielsku, nawet może z akcentem czysto oksfordzkim, a ty nawet nie przeliczyłeś, jak ogromną kwotę w funtach nazarabiałbyś u nich, rezygnując pochopnie z propozycji nie do odrzucenia. Twoja WIELKA (he,he) strata. Dwie dychy (złotych) piechotą nie chodzą i odpowiadają trochę mniej niż połowie godzinnych ustawowych zarobków minimalnych dla nawet pracowników bez jakichkolwiek kwalifikacji (w Niemczech).

Odpowiedz
avatar lektorkaaa
0 0

Brzmi jak rekrutacja do Moose :)

Odpowiedz
avatar WolverineX
5 5

Hehehe, przypomniała mi się zdalna rekrutacja do jednej z firm, w innej dziedzinie. - Jak Pan stoi z angielskim? - Dobrze, możemy porozmawiać. - Eeeee, nie trzeba.

Odpowiedz
Udostępnij