Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Na fali historii o kierowcach. Mam w rodzinie Karolinkę, dziewczyna w podobnym…

Na fali historii o kierowcach.

Mam w rodzinie Karolinkę, dziewczyna w podobnym wieku co ja, urodziła się z jakimiś problemami fizyczno-psychicznymi. Nigdy mnie to nie inreresowalo, więc nie wiem co.

W wieku ok 20 lat zapragnęła robić prawo jazdy. Ja na samym początku powiedziałam że nie będzie dobrym kierowca bo nie potrafi podejmować decyzji. (Jeżdżąc trzeba szybko zdecydować czy zmienić pas, hamować itd.) Dziewczyna 15 minut zastanawiała się jaka chce wypić herbatę! (Może więcej, nie klamie)

Prawo jazdy zostało zdane. Za ok 6 razem.
To teraz niech tylko mama kupi auto i ona będzie jeździć!

Doszło do sytuacji kiedy jadąc autem zgasł jej silnik na skrzyżowaniu, w nocy. Pasażerowie się drą włącz awaryjne - a Karolinka nie włączy, bo awaryjne się włącza jak się auto popsuje. Jej się nie popsuło.
Stali tak kilka minut.

Na szczęście po wielu rozmowach dziewczyna nie jezdzi.

Kierowcy

by este1
Dodaj nowy komentarz
avatar yakhub
44 52

Pasażerowie piekielni. Spanikowanej, zestresowanej dziewczynie zgasł samochód na skrzyżowaniu. Zdarza się. Komu nigdy nie zgasł, niech pierwszy rzuci kamień. Z pewnością najlepszy sposób na poprawienie sytuacji, to drzeć się na kierowcę. Na pewno wtedy się szybciej uspokoi i opanuje...

Odpowiedz
avatar aklorak
40 42

Skoro auto zgasło to po kiego drzeć się żeby awaryjne włączała? Powinna odpalić i jechać dalej.

Odpowiedz
avatar este1
-5 29

@aklorak: ale ona spanikowala. Zgasło, a ona zamiast odpalić to stała w tym aucie wiec pasażerowie zaczęli wolac żeby zapaliła te awaryjne bo noc, skrzyżowanie, trasa tranzytowa. Ja myślę że trzeba było podjąć decyzję żeby odpalić, ona tego nie zrobiła ż automatu.

Odpowiedz
avatar healthandsafety
26 36

@este1: To po co ja dodatkowo stresowali? Wystarczylo jakby jedna osoba jej powiedziala, ze ma odpalic znow silnik - na spokojnie. A jak kilka osob na dziewczyne zaczelo wrzeszczec to sie nie dziwie, ze nie wiedziala co ma robic.

Odpowiedz
avatar katem
16 20

@healthandsafety: Dla sprawiedliwości trzeba jeszcze dodać - oprócz swojej przypadłości (chorobliwe niezdecydowanie) brak doświadczenia w jeżdżeniu samochodem. Chyba ludzie, którzy z nią jechali wiedzieli o jej ułomności i powinni zachować się właśnie tak, jak napisałaś.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
2 10

@este1: W samochodzie nie stoi się,tylko siedzi.

Odpowiedz
avatar SaraRajker
22 24

Nierozumiem tego zdrabniania imion chorych dzieciaków. Jak sie urodzi normalne to Zosia i Jaś. A jak chore to zaraz Zosiunieńka i Jaśuniek. Z opóźnionych dzieci robią debili.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
1 23

@SaraRajker: Chyba Jan bo Jaś to już zdrobnienie.

Odpowiedz
avatar Gohondieli
14 24

@Iceman1973: Nie wiem, kto Ci dał pierwszego minusa, ale drugiego dałam ja. Z prostego powodu - imiona dzieci bardzo często się zdrabnia, w przypadku Jana zdrobnieniem jest Jaś, w przypadku Zofii (dziwne, to imię pominąłeś) jest to Zosia. Natomiast imiona dzieci chorych zdrabnia się jeszcze bardziej, niekiedy aż do granicy absurdu. I to miała na myśli SaraRajker. Zanim zdążysz zapytać - zminusowałam również Twój drugi komentarz, dlatego że płacz o każdy minusik uważam za żałosny.

Odpowiedz
avatar Gohondieli
4 10

@Iceman1973: Zarówno SaraRajker, jak i potem ja, pisałyśmy o DZIECIACH. I z całym szacunkiem, ale to Ty przeczytałeś bez zrozumienia komentarz Sary i doczepiłeś się do bzdury. Wytłumaczyłam Ci w bardzo prosty sposób, o co chodziło Sarze (w skrócie: do 5-letniego dziecka raczej mało kto zwraca się "Janie", raczej używa się zdrobnienia "Jasiu", a według Sary, gdyby chłopiec był chory, byłby "Jasiuńkiem". Analogicznie może być w przypadku chorego dorosłego - dla Ciebie chory Jan będzie dalej Janem, a dla rodziny i przyjaciół Jankiem albo nawet, np. dla matki, Jasiem), ale Ty i tak upierasz się, że Twoje spostrzeżenie jest bardziej trafne niż jej.

Odpowiedz
avatar Lynxo
22 30

Jakby ktos na mnie, w moim aucie, zaczal drzec kopare to wyje****ym na srodku drogi niech sobie sam radzi.

Odpowiedz
avatar Malibu
35 39

Co ma piernik do herbaty? Też często długo wybieram herbatę a wybór batonika w sklepie to już w ogole tragedia, mimo wszystko za kółkiem nie mam problemów. Nie do końca widzę piekielność, przekonała się, że nie potrafi i odpuściła. To, ze nie posłuchała zdania jakieś dalekiej kuzynki jeszcze nic nie znaczy.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
10 12

@krzychum4: Instruktor instruktorem, ale w jaki sposób egzamin zdała? Musiała jednak chyba w końcu coś tam umieć. Egzamin nie jest w końcu tak łatwo zdać a każdy uwalony to dodatkowe pieniądze za kolejny egzamin.

Odpowiedz
avatar este1
-2 4

@KatzenKratzen: rodzina obstawiam że egzamin został kupiony do dziewczyna bardzo uparcie chciała zdać a wszystko sfinansowała ciocia. Kosztowny biznes.

Odpowiedz
avatar BlackDragon321
4 4

@este1: Napewno kupiony. Bo dziewczyna nie miała prawa zdać, bo przecież autorka uważa, że nie będzie dobrym kierowcom. Skoro opinia autorki została w jakikolwiek sposób podważona, to napewno stało się to przez mniej legalne sposoby.

Odpowiedz
avatar este1
-2 2

@BlackDragon321: rodzina obstawia* cholerny słownik. Ja uważam, że jeśli 20 latka ma problem z podejmowaniem decyzji i, widziałam, zwykle ktoś ja w tym wręcza to troche nie widze jej za kierownica. 'Mama, a Ty jak myślisz? Mogę wyprzedzać? Co powinnam zrobić?'

Odpowiedz
avatar BlackDragon321
3 3

@este1: Ależ zadałem Ci pytanie w innym komentarzu - co ma porównywanie mało znaczących z punktu bezpieczeństwa decyzji (jak np. wspomniana herbata) do prowadzenia samochodu? Podejmowanie decyzji o bezpieczeństwie to jednak trochę co innego i wtedy mózg reaguje inaczej. Sam wspomniałem, że potrafię się długo zastanawiać nad tym co wypić lub co zjeść, ale za kierownicą czy ogólnie w sprawach bezpieczenśtwa reaguje normalnie. Więc czemu się uparłaś na tę herbatę i na jej podstawie stwierdzasz, ze za kółkiem będzie identycznie? No chyba, że widziałaś jak "Karolinka" w poważnych sprawach też się długo wahała, to zwracam Ci honor.

Odpowiedz
avatar KIuska
3 3

@este1: Mój brat potrafi się pół godziny zastanawiać jaką herbatę wypić, zakupy z nim to koszmar bo przez 2 godziny będzie się zastanawiał czy kupić czy może jednak nie. Jak wybierał specjalizację to rozmawiał też rodzicami, nie rozumiem co w tym złego. A kierowcą jest świetnym. Mój tata za to wszystkie decyzje podejmuje od razu i jeździ jak wariat, ciągle za szybko. Nie rozumiem co wybór herbaty ma do kierowania samochodem.

Odpowiedz
avatar healthandsafety
25 27

Skoro zostala przepuszczona przez lekarza i prawko zdala to widocznie jako tako jezdzic potrafi. A mlody kierowca potrzebuje praktyki za kolkiem, nawet w 100% zdrowa osoba potrafi spanikowac.

Odpowiedz
avatar katem
24 24

@healthandsafety: Dokładnie tak. Na samym początku mojej kariery kierowcy, jadąc z rodzicami ich samochodem uderzyłam w stojący dostawczak (lekko, ale reflektor pękł). Gdy zbliżaliśmy się do niego mój tata zaczął mi mówić, co mam robić i tak mnie skołował, że kompletnie zgłupiałam. Tata lekcję odrobił i więcej się nie odzywał, ale kiedyś jechaliśmy jeszcze z mamą (prawa jazdy nie miała) i ta zaczęła swoje - a to za szybko, a to za wolno, a to za blisko prawej strony jezdni, a to za blisko lewej. Zirytowałam się wtedy, zatrzymałam na środku drogi i kazałam tacie wsiadać za kierownicę, przyrzekając nigdy więcej do ich samochodu za kierownice nie wsiadać. Słowa dotrzymałam, nauczyłam się praktycznie jeździć, gdy kupiliśmy z mężem malucha. A i tak początkowo (zanim poczułam się w miarę pewnie) jeździłam wyłącznie sama. Dziewczyna może i mogłaby opanować jazdę, ale potrzebuje czasu, możliwe że więcej niż przeciętny kierowca.

Odpowiedz
avatar etam
16 16

@katem: Miałam tak jak Ty, może nawet gorzej. Po zdaniu prawa jazdy (kilka lat temu) jeździłam poprawnie, natomiast jeździł ze mną tata i wydzierał się non stop. "Chcesz nas zabić?" po normalnym skręcie w lewo, gdy na horyzoncie był widoczny samochód jadący z naprzeciwka; "Stój!!!" gdy za 100m było czerwone, łapanie za kierownicę na rondzie itp itp. Dzięki niemu nie jeżdżę, mimo że mamy już z mężem własny samochód.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 września 2017 o 14:17

avatar KatzenKratzen
5 9

@katem: Tez mi się tak wydaje. W końcu egzamin jednak zdała, czyli coś umieć musiała. A zdany egzamin to nic innego, jak tylko uprawnienie do dalszej nauki. Ona chyba po prostu potrzebowała więcej czasu na nabranie wprawy. Młodego, niedoświadczonego kierowcę niezmiernie łatwo jest zestresować i zdeprecjonować jego wiarę w siebie. Ona mogłaby nawet z czasem całkiem nieźle jeździć, gdyby nie zrujnowano jej wiary we własne siły.

Odpowiedz
avatar sutsirhc
2 6

@etam: ja na takich "pilotów" mam swoj sposób, "Du Hast" na maxa i jadę dalej. Z zasady aluzje rozumieją wszyscy. Jak żona prowadzi to żonie tylko mówię ile opony kosztują ( lubi przytrzeć kolami o krawężniki i wszystkie studzienki zalicza).

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
8 8

@etam: ja nie umiem jeździć ze swoim facetem. On też ma milion uwag i pouczeń, ale przecież "on chce na dobre". Kiedyś jak mi pozmieniał ustawienia fotelu, kierownicy i lusterek (bo jego zdaniem, ja nie wiem jak mi jest wygodnie) to myślałam, że go pobiję. Z każdym innym jeżdżę bez problemu. Kiedyś woziłam dwóch znajomych do pracy. I jeden kolega też miał "cenne uwagi". Drugi mu przypomniał, że to ja prowadzę a jak coś mu nie odpowiada, to ma sobie sprawdzić, czy kierowcy autobusów miejskich nie jeżdżą lepiej niż ja. I już na zawsze było cicho w tej sprawie :)

Odpowiedz
avatar BlackDragon321
4 4

@KatzenKratzen: Powiem więcej - darcie jap pasażerów w samochodzie i w miarę doświadczonego kierowcę potrafi wyprowadzić z równowagi. A tutaj mowa o młodym kierowcy, a tacy są dużo bardziej wrażliwi. Najgorsze jest to, że dziewczynie wybito z głowy dalsze doskonalenie się. Ciekaw jestem, czy te "mądre" osoby (o ile mają prawo jazdy) też tak odrazu wymiatali na ulicach? No jasne, że nie. Ale łatwo się znęcać nad młodym kierowcom mając swoje prawo jazdy od przynajmniej kilku lat. Jak to mawiała moja instruktorka: "Zapomniał wół jak cielęciem był".

Odpowiedz
avatar BlackDragon321
1 1

@sutsirhc: Ja takim pilotom zawsze mówię: "Chcesz się ze mną zamienić?". Jakoś do tej pory żaden nie skorzystał. Gdyby nawet któryś chciał to bym powiedział, że nie dam swojego samochodu (o ile jadę swoim, ale raczej jak prowadzę cudzy to nikt mi nie komentuje mojego jeźdżenia, bo przysługę robie wkońcu) i jak nie chce wysiąść to niech lepiej będzie cicho.

Odpowiedz
avatar gggonia
0 8

"Prawo jazdy zostało zdane. Za ok 6 razem." najsmutniejsze jest to że to nie jest taki zły wynik, znam zdrowego chłopaka który zdawał ponad 10 razy. Często znajomi którzy świetnie prowadzili nie zdawali od razu bo zbyt pewnie jeździli, typu płynnie włączali się do ruchu, ale dla egzaminatora było to już wymuszenie bo na egzaminie nienaturalnie długo trzeba czekać na praktycznie pustą drogę. A często nie zdawało się też przez jakiś randomowych przechodniów wbiegających na pasy lub rowerzystów. Więc na egzaminie często trzeba mieć też więcej szczęścia niż umiejętności.

Odpowiedz
avatar KIuska
4 6

@gggonia: Na egzaminie przyczepiają się do byle pierdoły. Moja przyjaciółka za pierwszym razem nie zdała, bo była taka ulewa, że na placu aż słupki poprzewracało, a egzaminator nie chciał poczekać chociaż 5 minut. Plac zaliczyła jakimś cudem, ale na mieście zrobiła już błąd. Za drugim razem oblała na parkowaniu, kazał jej zaparkować obok samochodu, który stał na linii. Za trzecim razem oblał ją po 58 minutach (jeździ się godzinę), niby za blokowanie ruchu, a ona po prostu bała się, że jak za wcześnie się włączy do ruchu to ją obleje za wymuszenie. A przechodnie wbiegający przed elki to serio zmora, mi jeden wbiegł na egzaminie, na szczęście to ja pierwsza zahamowałam, a nie egzaminator. Jeszcze facet się oglądał z głupim uśmieszkiem.

Odpowiedz
avatar BlackDragon321
5 5

Najbardziej piekielni są w tej historii pasażerowie. Darcie się kilku osób naraz może wyprowadzić i zdekoncentrować nawet doświadczonego kierowcę, a co dopiero dziewczynę, która dopiero co zdobyła prawo jazdy. No i autorko też się nie popisałaś. Po pierwsze - co do umiejętności jeżdżenia ma fakt, że długo podejmuje mało ważne (z punktu widzenia bezpieczeństwa) decyzje? Ja też się potrafię długo zastanawiać co wypić, co zjeść, co sobie kupić itd., a za kierownicą reaguje odpowiednio szybko i decyzje też szybko podejmuje. Ostatnie zdanie - "na szczęście już nie jeździ". A jaką droga autorko miałaś szkodę z tego, że dziewczyna jeździła sobie swoim samochodem? Bolało cię to, że osoba, która twoim (mało znaczącym warto dodać) zdaniem nie powinna mieć prawa jazdy, jednak je dostała? Skoro zdała egzamin i to za w miarę sensownym razem (serio, znam w pełni zdrowe osoby, które zdawały więcej od niej) to znaczy, że jednak kierowcą może być.

Odpowiedz
Udostępnij