Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Często rano pijąc herbatkę przeglądam albo Facebooka, albo gazetę. Dziś przeglądając posty…

Często rano pijąc herbatkę przeglądam albo Facebooka, albo gazetę. Dziś przeglądając posty znajomych i obserwowanych osób natrafiłam na długą wypowiedź jednej z blogerek. Kobieta wskazała problem dotyczący zakupów, a mianowicie rozmiary, które są z kosmosu. Dołączyła nawet swoje zdjęcie: normalna figura, która nie mieści się w rozmiar 42 i pytanie dla kogo są to ubrania, bo na pewno nie dla ludzi. Czytając komentarze przypomniałam sobie historię sprzed kilku lat, a konkretnie kiedy byłam w gimnazjum.

Jako dzieciak zawsze byłam patyczakiem (skóra i kości). Zaczynając dojrzewać przybyło mi tu i ówdzie. Zaznaczam, że nie byłam młodym grubaskiem: po prostu mam bardziej kobiecą figurę, jestem zaokrąglona w odpowiednich miejscach i taką figurę miałam już w gimnazjum. Moje koleżanki, co do zasady były ode mnie chudsze: miały mniejsze uda, biust, tyłek. Wtedy to był dla mnie powód do wstydu i nie czułam się zbyt komfortowo. Pomimo narzekań mamy postanowiłam schudnąć.

Zrzuciłam kilka kilo (teraz myślę, że byłam idiotką, bo naprawdę nie było potrzeby) i wybrałam się na zakupy do popularnego sklepu z króliczkiem w logo. Tam po przymierzeniu spodni po prostu popłakałam się w przymierzalni. Okazało się, że pomimo tego, że ważyłam wtedy jakieś 50 kg przy wzroście około 165 nie było rozmiaru, który by na mnie pasował. Możecie sobie wyobrazić jak czuje się nastolatka, która wchodzi w okres dojrzewania, ma kompleksy, schudła i chce dorównać koleżankom. Pani ekspedientka skomentowała ten fakt z politowaniem mówiąc coś w stylu: "Jesteś za duża na nasze ubrania.". Jednocześnie wskazała, że uda i tyłek zawsze będą problematyczne, bo są większe.

Moja mama zabrała mnie do innego sklepu, znacznie porządniejszego i kupiła spodnie w normalnym rozmiarze, ale długo leczyłam się z kompleksu: jestem za duża, a moja dolna partia ciała już w ogóle.

Z biegiem lat zmieniło się moje postrzeganie samej siebie: przyjaciółki zazdroszczą mi figury, faceci chwalą ją, a ja zrozumiałam, że metka to tylko metka i śmieję się z takich sytuacji. Ale doskonale pamiętam co czułam w tamtej przymierzalni.

Dlatego dziwię się producentom, bo skoro nawet nastolatki nie wchodzą w ich ubrania to dla kogo je produkują? Dla wieszaków? Zwracam się też do nastolatek (o ile jakieś to czytają): naprawdę w większości przypadków to nie wy jesteście grube tylko te ubrania są nieprzystosowane. I pamiętajcie, że mając naście lat wasza figura wariuje i z biegiem lat pewnie zgubicie te dwa-trzy nadprogramowe kg. Najczęściej kobiety z brzydkich kaczątek stają się łabędziami.

uslugi zakupy

by no_serious
Dodaj nowy komentarz
avatar InessaMaximova
7 9

Kanał Vox na Youtube zrobił ciekawy dokument o rozmiarówkach, ich historii i jak to się ma dzisiaj. Wszak głównie jest to o USA i nie ma polskich napisów, ale dla mnie jest zrozumiałe. https://youtu.be/7QwlT5f7H1c

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 11

True. W jednym sklepie mam rozmiar 38 w drugim 42. A mówimy tu o UK gdzie bardzo drobne osoby (wyobraźcie sobie filigramową Azjatkę) mają ogromne problemy z kupieniem ubrań. Buty z działu dziecięcego lub junior.

Odpowiedz
avatar no_serious
7 21

@Halasuwa: To nie była nadwaga, sprawdź BMI, to była granica niedowagi i normalnej wagi. I podkreślam w mojej historii skupiam się na piekielności wobec nastolatki: kogoś wrażliwszego, kto chce być jak równieśnicy i dla takiej osoby marka może mieć znaczenie. A potem wszyscy płaczą, że jakiś kult anoreksji i kompleksy. One nie biorą się znikąd.

Odpowiedz
avatar no_serious
7 27

@Halasuwa: Sama ubieram się w lumpeksach, w chińczyku, na bazarze, w galerii.Nie rozumiesz o co mi chodzi więc próbuje raz jeszcze: KOMPLEKS WYNIKAŁ Z FAKTU, ŻE W SKLEPIE DLA NORMALNYCH LUDZI ROZMIARY BYŁY JAK NA KOŚCIOTRUP, A DLA MŁODEJ OSOBY TO MOŻE BYĆ DOBIJAJĄCE KIEDY CZUJESZ SIE GRUBSZA OD KOLEŻANEK( A TO WINA PRODUCENTA I MINI ROZMIARÓW- masz 13 lat i nie wchodzisz w rozmiar 42 mając prawidłową wagę i figurę nieco bardziej zaokrągloną niż koleżanka, która jest patyczakiem), A DO TEGO EKSPEDIENTKA I JEJ NIESTOSOWNY KOMENTARZ WYGŁOSZONY POGARDLIWYM TONEM. I nikt z nikogo się nie śmiał, to prywatne odczucia. To, że Ty masz skorupę jak żółw i nic Cię nie rusza, nie świadczy o tym, że ma tak każdy.

Odpowiedz
avatar mrkjad
10 18

@Halasuwa: Czy byłeś kiedyś nastoletnią dziewczyną? Jeśli nie, to uwierz, że nie masz pojęcia jakie to paskudne uczucie.

Odpowiedz
avatar mrkjad
7 11

@Halasuwa: Nie wiesz czy żadna z twoich koleżanek się nie przejmowała. Z tego co pamiętam ja tez udawałam, że mnie to nie obchodzi (było inaczej). Naturalnie możesz uważać, że to nie problem, ale to nie sprawia, że nie jest to problemem dla zainteresowanych. :) Jeśli powiesz "A tam, ja uważam, że cukrzyca to pierdoła, bo ja nie mam cukrzycy." to nie oznacza, że ludzie powinni przestać się z niej leczyć. If you catch my drift.

Odpowiedz
avatar KIuska
11 21

@no_serious: Jeżu kolczasty! Kobieto, a zastanowiłaś się jak czują się kobiety, które nazywasz kościotrupami, wieszakami, anorektyczkami? No i oczywiście są niekobiece! W tą stronę już można obrażać?

Odpowiedz
avatar KIuska
1 9

@no_serious: Nie masz na celu nikogo obrazić? A to to co "W SKLEPIE DLA NORMALNYCH LUDZI ROZMIARY BYŁY JAK NA KOŚCIOTRUP", "przeciętną nastolatkę, która nie była szkieletem."? Komplementy?

Odpowiedz
avatar no_serious
0 6

@KIuska: Nie wskazanie, że nie tylko drobne osoby są normalne. A co kościotrupów. Niefortunne stwierdzenie, ale w niektóre rzeczy osoby i Twojej postury by się nie zmieściły. I mam wrażenie, że denerwujesz się aż za bardzo patrząc na problem jaki poruszasz.

Odpowiedz
avatar KIuska
4 10

@no_serious: Są osoby chudsze ode mnie i one też chcą się w coś ubrać. Po prostu irytuje mnie płacz osób takich jak ty. Narzekasz na obrażanie grubszych ludzi, ale jednocześnie obrażasz te chude i zupełnie nie widzisz w tym problemu. Taka hipokryzja lvl maks.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 10

@no_serious: może dziecko w bangladeskiej fabryce źle wszyło metki, a wy spazmów dostajecie, że numer zawyżony.

Odpowiedz
avatar KIuska
-2 4

@no_serious: A co powiesz na zawyżanie numeracji w H&M? Na to nie narzekasz. Stwierdzenie jest bardzo niefortunne, po prostu obraźliwe.

Odpowiedz
avatar no_serious
-1 3

@KIuska: Ale kiedy niżej wspomniałam o ujednoliceniu rozmiarów we wszystkich sklepach żeby nie było zaniżonych i zawyżonych to znów masz jakieś pretensje.

Odpowiedz
avatar KIuska
-2 8

@no_serious: Ale to nic nie da. Osoby, które przejmują się rozmiarem nadal będą się nim przejmować. To w tym jest problem, a nie w tym, że producenci zaniżają rozmiarówki. Rozmiarówka po prostu taka jest. Co zmienia to czy nosisz rozmiar 38 czy 40? Nic, to tylko liczba, a jeżeli ktoś myśli, że to wyznacznik jego wartości to powinien pójść do psychologa. I o tym też już pisałam.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@no_serious: Stosowanie BMI do dzieci i nastolatków nie ma sensu, więc nie piernicz że dziewczyna była na granicy niedowagi, bo mogła być np. na środku normy. Ten wskaźnik został wymyślony dla osób dorosłych, ale nawet dla nich bywa bardzo ułomny - w przypadku młodych dziewczyn o drobnej budowie ciała wykazuje niepotrzebnie niedowagę, a w przypadku osób uprawiających na poważnie sporty siłowe pokazuje niezasłużenie nadwagę.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 września 2017 o 23:42

avatar kicius
9 19

Bardzo często widzę takie (lub podobne) historie o tragedii z powodu niedopasowanych rozmiarów w sklepach. Być może to ja jestem dziwna, ale nigdy nie zdarzyło mi się załamanie nerwowe podczas przymierzania jakichkolwiek ubrań. Już dawno wiadomo, że wymiary w danym sklepie są dopasowane do typowych klientów i nie na wszystkich osobach będą leżały jak dopasowane od krawca. Jeśli ubranie/bielizna/buty/dodatki/itp. w danym sklepie nie pasują należy zmierzyć sąsiedni rozmiar i jeśli dalej nie pasuje po prostu iść do innego sklepu. W sieciówkach dla nastolatek rozmiary są mniejsze, bo typowa nastolatka jest szczuplejsza niż dorosła kobieta – sama droga autorko przyznałaś, że twoja figura była inna od koleżanek, bardziej kobieca, stąd oczywistym było że ubrania nie będą pasować. Żeby nie było – ja także mam duże problemy z zakupem ubrań z powodu „nietypowych wymiarów”. Mam mało wystającą piętę, więc bardzo trudno mi kupić baleriny, czółenka, sandałki, które nie spadałyby mi z nóg oraz 100 cm w biuście, 60 cm w talii i 100 cm w biodrach, co czyni zakup dopasowanych koszul, sukienek czy spodni prosto z wieszaka praktycznie niemożliwym. I zupełnie nie rozumiem dlaczego miałabym sobie cokolwiek odchudzać, wycinać czy odsysać tylko dlatego, że nie pasuję do wzoru manekina w większości sklepów.

Odpowiedz
avatar no_serious
6 12

@kicius: Tak, figura różniła się od figur MOICH koleżanek, a nie od figur wszystkich dziewczyn w moim wieku. Fakt, płacz w przymierzalni nie był zbyt dojrzały, ale byłam wtedy młodą, zakompleksioną nastolatką, której było wtedy przykro. Może mniej przejmowałaś sie opinią innych, ale jak sama zauważasz w młodym wieku dla wielu to problem. Dziś podchodzę do tego tak samo jak Ty, wtedy to był mały dramat, który dodatkowo zostawił kompleksy na kilka lat.

Odpowiedz
avatar Etincelle
6 12

@no_serious: ale co proponujesz? Bo ja rozumiem, że mogłaś to przeżyć, nastolatki różnie reagują, ale skoro sklep ma takie ubrania, to widocznie takie się najlepiej sprzedają - przecież nie robią sobie sami na złość. Więc co, mają zaopatrywać się w coś, na czym najwyraźniej nie zarobią tyle, ile mogą, tylko po to, by komuś było miło? Zadaniem sklepów jest zarabianie, a nie dbanie o samoocenę wszystkich ludzi. Poza komentarzem ekspedientki piekielności nie dostrzegam.

Odpowiedz
avatar Etincelle
2 4

@no_serious: nie no, ja rozumiem, że hm, fakt istnienia takich rozmiarów ktoś może uznać za piekielny, ale on nie jest zależny od widzimisię sklepów, tylko od tego, na co jest popyt - a odniosłam wrażenie, że pretensje o to masz do sklepów. Więc albo powinny one być zaadresowane do większości ludzi w danym wieku, których wymiary powodują taki a nie inny asortyment, albo uważasz, że sklep jest piekielny, bo ma to, co się sprzedaje, zamiast - nie wiem - rozmiarówką walczyć z potencjalną anoreksją? Albo może coś źle zrozumiałam, ale w takim razie zapytam wprost: kto w tej historii robi coś piekielnego i dlaczego?

Odpowiedz
avatar no_serious
0 6

@Etincelle: No właśnie większość moich znajomych sama zauważa, że ubrania w sklepie są nieproporcjonalne i bardzo często albo decyduje sie na zakupy w second-handzie( o dziwo tam rozmiary są bardziej ludzkie), albo kupuje coś co nie do końca pasuje, ale z braku laku w czymś chodzić trzeba. Nie mam pretensji do większości ludzi, nie wiem skąd to wyczytałaś.

Odpowiedz
avatar Etincelle
1 1

@no_serious: a ja nie napisałam, że masz - tylko jeśli już, to że powinnaś mieć, bo to oni mają wpływ na to, co się w sklepie znajduje. Dlatego jeszcze raz zapytam: kto w tej kwestii robi coś piekielnego wg Ciebie (poza wspomnianą ekspedientką)?

Odpowiedz
avatar no_serious
-4 4

@Etincelle: W piekielnej historii którą opisałam( czyli z czasu mojego gimnazjum) producenci ubrań młodzieżowych, którzy produkowali ubrania, które były za małe na przeciętną nastolatkę, która nie była szkieletem. Bo wbrew pozozrom nie byłam jedyna. To, że akurat moje najbliższe koleżanki( z którymi się porównywałam) były chudsze ode mnie nie oznaczało, że byłam jakimś wyjątkowym na skalę Polski grubasem i, że jako jedyna miałam z tym problem, bo nie. Wiem, że inne dziewczyny też tak miały. Po prostu niech rozmiar 42( nawet młodzieżowy) będzie na 42 wśród młodzieży. Bo nie powie mi nikt, że dziewczyna 165 i waga około 50 kg to wyjątkowo gruba nastolatka, która powinna ubierać się w sklepie z konfekcją stricte damską. Już wiesz kto jest piekielny?

Odpowiedz
avatar Etincelle
5 11

@no_serious: tak, teraz już wiem, natomiast się z tym nie zgadzam. Producent produkuje to, na czym zarobi. Nie produkuje tego, co mu się nie opłaca. Więc wychodzi na to, że producent powinien zająć się czymś mniej opłacalnym (produkowaniem ubrań w rozmiarach, na które jest mniejszy popyt), żeby nie być piekielnym wg Ciebie - innymi słowy zrezygnować z takiego zarobku, jaki mógłby uzyskać, w imię podnoszenia samooceny nastolatkom. Zgaduję, że nie to po to istnieją firmy i dziwne trochę oczekiwać tego od nich.

Odpowiedz
avatar MyCha
6 6

@no_serious: "Moim zdaniem produkty nie pasujące na przeciętnego człowieka są piekielne, tym bardziej, że tyle się mówi o chorobach typu anoreksja/ bulimia, a takie sytuacje nie pomagają." - To osoby nieprzeciętne mają chodzić nago czy co? Mam prawo otworzyć sklep z ubraniami dla chudych nastolatek które jeszcze nie mają krągłych kobiecych kształtów. Siłą rzeczy rozmiarówka uwzględni takiego klienta i tyle. To działa tak samo jak sklepy z ubraniami dla puszystych. Jako raczej szczupła kobieta zwyczajnie nie mam czego tam szukać i nie mam jakoś o to pretensji. A sprzedawczyni to wredna małpa i tyle.

Odpowiedz
avatar celulozarogata6
3 5

@Etincelle: - przecież nie robią sobie sami na złość.- nie, robia jak najtaniej, jak najlepiej dla nich, KLIENT i tak się zabije o " markowy" ciuszek - na Tajwanie, czy w Chinach czy innym Bangladeszu, gdzie AZJACI z reguly sa drobniejsi od euuropejczykow. Poza tym szyja jak najprościej- nie na okrągłe uda czy biust- bo więcej materiału schodzi i jest to b. skomplikowane, a skoro szyją to nierzadko dzieci, to wykrój nusi byc jak najprostszy. Stąd to parcie na MODĘ zmieniającą się co dwa , trzy miesiące - by ktos kupił ten rozlatujący się po kilku miesiącach badziew. krótko- KASA i ZYSK. Jak idziesz do dobrego butiku, to tam DOPASUJĄ ci ubranie, które kupisz z wieszaka, dodatkowo do Ciebie - zwężą pas czy skrócą spodnie.

Odpowiedz
avatar KIuska
8 10

@no_serious: Wiesz co mnie boli w twoim zachowaniu? Cała twoja historia to narzekanie, że tak małe rozmiary w sklepach sprawiają, że młode dziewczyny się załamują. Ale nie masz żadnych barier żeby obrażać chude kobiety. Ja jestem bardzo drobna (mam 155 cm wzrostu, ważę 47kg, przeważnie noszę xs lub s) i nie jest to efekt żadnej diety, po prostu to genetyczne. Co ja mam myśleć gdy wesoło sobie mnie nazywasz wieszakiem? Tak już można? A waga to nie wszystko, kilogram mięśni i tłuszczu bardzo różni się objętościowo.

Odpowiedz
avatar KIuska
6 8

@no_serious: To, że nie mówisz personalnie nic nie zmienia. Jak powiem, że osoby noszące rozmiar 42 to obrzydliwe grubasy i beczki tłuszczu to też nie mówię tego personalnie, ale to nie zmienia tego, że obrażam takie osoby (oczywiście nie uważam tak, to tylko taki przykład).

Odpowiedz
avatar Etincelle
6 6

@no_serious: Podam Ci przykład. Otwieram restaurację "Zdrowa żywność" ze szwedzkim stołem - płacisz raz, jesz, ile chcesz. Po jakimś czasie zauważam, że nie schodzą sałatki - muszę wyrzucać produkty, nie zwraca mi się nawet za nie, do tego zajmują miejsce na stołach. Rezygnuję z nich, zaoszczędzone miejsce i fundusze przeznaczam na dania podobne tym, które schodzą. Zarabiam więcej, stali klienci zadowoleni, że mają większy wybór. Od czasu do czasu oczywiście pojawia się klient, który brał sałatki - z pretensjami. Twierdzi, że powinno być to i to, żeby każdy był zadowolony. Dodaje, że powinnam zmienić nazwę, bo sałatki są zdrowsze, więc daję zły przykład młodzieży - bo się nauczą, że tłuste mięcha są zdrowe. I co? Mam się dostosować do grupy, dzięki której nie zarabiałam, kosztem zysku? W imię jakiejś dziwnie pojmowanej równości? Nie, nie muszę - liczy się zdanie tych klientów, dzięki którym zarabiam. Nie jednostek, z których zysku nie miałam. Skoro stałym klientom to odpowiada - wszystko zostaje, wszyscy szczęśliwi, poza jednostkami (których wcześniejsze uszczęśliwianie nic mi nie dało). Naprawdę uważasz, że producent/właściciel sklepu powinien zrezygnować z części zysku tylko po to, żeby komuś poprawić humor? Nie rozumiesz, że jeśli o kogoś będzie w ogóle dbał, to o tych, na których zarabia?

Odpowiedz
avatar MyCha
9 9

Są sklepy które sprzedają ubrania dla nastolatek. Tutaj ubrania są mniejsze i nie uwzględniają kobiecych kształtów bo nastolatki jeszcze takich nie mają, a w czymś również chodzić muszą. Są też marki które szyją dla dorosłych kobiet. Tutaj już rozmiarówka jest nieco większa, uwzględnia kobiecie kształty. Dodatkowo często są one lepszej jakości bo dorosłe kobiety bardziej cenią sobie jakość niż chwilowe mody i niskie ceny. Mnie taki podział odpowiada. W Sinsay, House itp nic już raczej nie znajdę. Za to bardzo lubię Orsay, Kapahl no i Mohito. To już wchodząc to tych sklepów od razu rzuca się w oczy kto jest dla nich klientem, a kto nie.

Odpowiedz
avatar Habiel
3 3

@MyCha: Akurat to do jakości ubrań z Mohito jakoś nie jestem przekonana. Kupiłam tam 3 bluzki i cóż, długo one nie wytrzymały. Już paradoksalnie Sinsay lepiej się u mnie sprawdza.

Odpowiedz
avatar MyCha
3 5

@Habiel: W Sinsay sporo koszulek już na wieszaku ma poprzekręcane szwy. Moją jedyną ich koszulkę szlag bardzo szybko trafił po dosłownie 3 praniach. Z resztą sam rodzaj ich ubrań zwyczajnie nie pasuje do mojego życia i potrzeb. Co do Mohito, z ich jakością rzeczywiście bywa różnie. Często niestety po tej negatywnej stronie barykady. Za dużo sztucznych materiałów ich dyskwalifikuje.

Odpowiedz
avatar szafa
0 0

@MyCha: Słuszna uwaga. Ja mam 55 kg przy 165 cm wzrostu (czyli praktycznie tak jak autorka), a NIGDY nie miałam żadnych problemów z kupnem ubrań, więc pewnie kwestia nieodpowiedniego sklepu dobranego do bardziej płaskiego typu figury.

Odpowiedz
avatar victoriee
9 9

Nawet w jednym sklepie potrafią mieć rozmiarówkę kompletnie od czapy :) Podczas ostatnich wyprzedaży, gdy już pozostawały pojedyncze sztuki ubrań, wzięłam do przymierzalni trzy różne pary jeansów, każde w innym rozmiarze. Te w rozmiarze 34 były za duże, 36 z kolei za małe, za to 38 pasowały idealnie :D

Odpowiedz
avatar BlackCat
6 10

W ogóle sieciówkowe rozmiarówki są dziwne. Noszę standardowe M/38, a w większości takich sklepów ledwo mieszczę się w 42...

Odpowiedz
avatar livanir
7 7

Widziałaś kiedyś Chinke? Polskie 38 i Chińskie 38 to dwie rożne rzeczy. Dlatego w jednym sklepie nosi sie rozmiar 38 a w innym 42. +Poparz na modelki- to SĄ w wielu wypadkach bardzo chude, a nie przeciętne osoby.

Odpowiedz
avatar no_serious
2 6

@livanir: Jestem zwolennikiem rozmiarów uniwersalnych, by w każdym skepie były ideantyczne. Ponadto zobacz komenatarz @victoriee, takie rzeczy to już przesada.

Odpowiedz
avatar KIuska
4 8

@no_serious: Jeżeli w każdym sklepie będą identyczne rozmiary to ja jako drobna osoba będę musiała się ubierać w worek po ziemniakach. A nie mam ochoty robić tego tylko dlatego, że jakaś babka płacze bo się nie wcisnęła w taki rozmiar jak chciała. No trudno, żyje się dalej. Ja nie wchodzę do sklepu dla puszystych i nie robię awantur o brak małych rozmiarów.

Odpowiedz
avatar no_serious
3 5

@KIuska: Czepiasz się i nie rozumiesz mojego komentarza. Ja chcę żeby 42 było identyczne np. w Mohito i w Zarze, tak samo inne rozmiary. Po prostu jedna miara na dany rozmiar. A nie w jednym sklepie wchodzę w 36, a w drugim w 44, bo to uciązliwe np przy zakupach internetowych.

Odpowiedz
avatar KIuska
-5 9

@no_serious: A ty nie rozumiesz, że jak 42, w które ty marzysz wchodzić będzie 42 to 34 będzie jak 38, a osoba drobna nie będzie miała ubrań dla siebie. Takie kompleksy leczy się u psychologa, a nie zabierając drobnym ludziom możliwość znalezienia ubrań.

Odpowiedz
avatar Litterka
3 7

@KIuska: Nie. Po prostu w marzeniach fajnie by było, gdyby we WSZYSTKICH sklepach była rozmiarówka uniwersalna, od rozmiaru, powiedzmy, 30 (dla bardzo drobnych osób) do 60, dla osób bardzo grubych. Żeby i jedna i druga osoba mogły kupować w każdym sklepie, a nie tylko w takich, gdzie akurat szyją pasujące ubrania.

Odpowiedz
avatar no_serious
-1 5

@KIuska: Wydaje mi się, że w swojej złości nie rozumiesz co do Ciebie mówię. Ok, kościotrup to niefortunne stwierdzenie, ale nie przesadzaj. I do Twojej wiadomości aktualnie sama wchodzę w S lub XS i mówiąc kościotrup, wieszak mówię także o sobie. I nie byłoby kompleksów, gdyby rozmiary były sensowne: o tym cała historia.

Odpowiedz
avatar KIuska
-3 7

@no_serious: A co niby do mnie mówisz? Masz ból tyłka, bo nie wcisnęłaś się w jakiś tam wymarzony rozmiar i tyle.

Odpowiedz
avatar KIuska
-1 7

@Litterka: Ale to nic nie zmieni. Osoby przejmujące się rozmiarem nadal będą to robić. Nie ważne czy rozmiarówka jest od 32 czy od 30, dla kogoś kto uważa, że noszenie 42 to zło to nadal tak będzie. Nie potrzeba zmieniać rozmiarówki, wystarczy wysłać takie dziewczyny do psychologa. Bo problemu nie ma w rozmiarówce tylko w ich myśleniu o sobie.

Odpowiedz
avatar Litterka
1 9

@KIuska: No, jak widać z historii, nie do końca. Bo teraz wyobraź sobie kobietę, dziewczynę, panią z otyłością. Wzięła się za siebie, restrykcyjnie przestrzega diety, dużo ćwiczy, widzi rezultaty, chce odświeżyć garderobę i wchodzi do takiego sklepu, gdzie ma rozmiar jeszcze większy niż przed odchudzaniem. To niby nic, ale potrafi załamać. Zresztą, każdej kobiecie jest miło, że wchodzi w mniejszy rozmiar i jakoś tak milej i wygodniej się kupuje, kiedy nie musisz mierzyć trzech lub czterech rozmiarów, tylko jeden.

Odpowiedz
avatar KIuska
-3 7

@Litterka: Uwierz, że nie każdej. Nie w każdym sklepie jest rozmiar 32, a jak 34 jest za duże to nie kupujesz nic i miło wcale nie jest.

Odpowiedz
avatar Lynxo
4 4

Mam podobnie. Teraz jak juz nabralem na wadze i mam 180cm/85kg jest fajnie. Jednak jak wazylem 55 kg i bylem patykiem bylo ciezko. To samo mam z butami. Rozmiar 45. Ciezko tu dorwac 45.

Odpowiedz
avatar Agness92
6 6

Ja mam problem jedynie z rozmiarowka butow. U jednego producenta potrafi wie wahac od 40 do 42...

Odpowiedz
avatar Carima
3 3

@Agness92: Ja noszę przeważnie 38. W jednym sklepie przymierzałam kiedyś buty w rozmiarze 36. Były za duże, a to był najmniejszy, dostępny rozmiar... Innym razem buty 39 były za małe. Jakby nie mogli tego zapisywać w centymetrach po ludzku.

Odpowiedz
avatar marcelka
5 9

nawet w jednym sklepie rozmiary się różnią. np sklep o nazwie takiej jak popularny drink - mam stamtąd kilka bluzek, krój/fason podobny, a rozmiary na metce od 32 (wtf?! - do niedawna nie wiedziałam, że taki rozmiar istnieje) do 40. w innych sklepach przeważnie pasuje na mnie 38, czasem 36. ale są też takie, gdzie spodnie nie kupię - po pierwsze, żeby przez stopę i w łydce przeszło, to cud, a jak już przejdzie, to w talii luz na 15 cm... i mówi się trudno, i żyje się dalej, i szuka się sklepu/producenta, którego ciuchy będą pasować do sylwetki. no i ok, może to jest jakieś mentalne samodowartośiowanie "noszę 36 więc jestem taka szczupła, cudna, świetna", ale luuuudzie... grunt, żeby dobrze leżało i żeby się w tym dobrze czuć, nikt oprócz osoby, która ma dane ubranie na sobie na metkę nie patrzy. nie ma szans, żeby wszystkie sklepy ujednoliciły rozmiarówkę. a nastolatki... owszem, wrażliwe to to i podatne na kompleksy, ale nie da się ich uchronić przed całym światem. a do autorki historii - wyobrażam sobie, jak przykro ci było w tamtej przymierzalni. ale może dzięki tamtej sytuacji dziś potrafisz patrzeć na swoją figurę z dystansem? gdybyś wtedy kupiła te "wymarzone" dzinsy i na siłę starała się być klonem koleżanek, to kto wie, do czego by to doprowadziło. może do gorszej rzeczy niż kompleksy...

Odpowiedz
avatar MyCha
3 5

@marcelka: Co jest nie tak z rozmiarem 32?

Odpowiedz
avatar marcelka
3 3

@MyCha: absolutnie nic nie ma do rozmiaru 32 ani do osób, które go noszą. jeszcze nie tak dawno w przeciętnych sklepach spotykałam tylko rozmiarówkę 36-44, no i nie jestem jakąś "drobinką", więc fakt, że bluzka 32 na mnie pasowała był zaskakujący. ale to dobrze, że sklepy mają coraz większy wybór rozmiarów, i jak wspomniałam wcześniej - rozmiar na metce tak naprawdę nie ma znaczenia, jak ciuch lezy ok.

Odpowiedz
avatar paski
4 6

Ja też dosyć szybko nabrałam kobiecych kształtów i akurat gdy rozpoczynałam gimnazjum, w mojej małej miejscowości otworzyli pierwsze mini centrum handlowe a w nim dwie pierwsze sieciówki. Jedna to super-hiper-modna w tamtym czasie sieciówka dla nastolatków, druga typowo kobieca (po pewnym czasie dodali jeszcze dział męski). No więc ja cała w skowronkach biegnę po modne ciuchy, takie jakie noszą moje koleżanki a tu się okazuje, że rozmiarówka to 34-38, przy czym rozmiar spodni 36 jest w tym sklepie poza moim zasięgiem a 38 ledwo się dopina gdy wciągnę brzuch i przestanę oddychać. Bluzy i bluzki dawały radę w zależności od modelu, bo niektóre były opięte w biuście, chociaż wcale nie był wielki. Co ciekawe w tym sklepie była też bielizna dla nastolatek, oczywiście nie dla mnie. Co prawda sklepie obok, tym dla kobiet spokojnie wchodziłam w 36 i 38 ale ja chciałam nosić dżinsy z kolorowymi naszywkami i poszarpanymi kieszeniami a nie jakieś tam klasyczne i proste! Ja chciałam kolorowy stanik sportowy a nie jakieś paskudne koronki z kobiecej sieciówki! Bluzy z fajnymi nadrukami a nie klasyczne koszule! W końcu mama zabrała mnie na zakupy do dużego miasta obok i tam w takiej samej sieciówce znalazłam jakieś pojedyncze sztuki ubrań w młodzieżowej rozmiarówce 40, które na mnie pasowały. Pamiętam jaka byłam wtedy szczęśliwa :P Dlatego doskonale rozumiem Twoje rozterki, po prostu nasze ciała dojrzały znacznie szybciej niż umysły. Mentalnie byłyśmy jeszcze dzieciakami, które chcą nosić to, co rówieśnicy a fizycznie byłyśmy już kobietami. I w sumie jedyne, co mam do zarzucenia tamtej sieciówce to fakt, że w moim miasteczku nigdy nie mieli pełnej rozmiarówki (nigdy nie było rozmiaru 40 chociaż sieciówka taki produkowała), a wiem bo po każdej zmianie kolekcji ja już tam byłam i szukałam, czy może tym razem pojawią się spodnie w moim rozmiarze.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 12 września 2017 o 12:15

avatar mijanou
4 4

Coś z tą rozmiarówką jest nie tak. Wszystkie swoje ciuchy mam szyte ale generalnie mieszczę się w rozmiarze M. I co mnie zdziwiło to sukienka w HM (potrzebowałam sukienki na "po domu"), więc zmierzyłam M-kę i miałam wrażenie, że się w niej utopię. S-ka okazała się w sam raz a przeciez nie zjechałam gwałtownie z wagi. I nawet ta S-ka wydaje się ciut za duża.

Odpowiedz
avatar KIuska
1 3

@mijanou: Z H&M mam tak samo, normalnie noszę spodnie w rozmiarze 36, a w H&M 34 jest za luźna.

Odpowiedz
avatar jelonek
2 2

@mijanou: bo h&m ma taką właśnie odwrotna manierę ale nie w każdej kolekcji. Ja normalnie też nosze M. Ciuchy z H&M mam w przedziale od XS do L. Ba nawet jedna sukienkę kupiłam sobie w rozmiarze 44 ale to dlatego że chciałam żeby jednak zakryła mi tyłek :P osobiście najbardziej lubię tę markę za to że mają stale w sprzedaży jeansy z wysokim stanem i są to jedyne spodnie z tanich sieciowek które leżą na mnie jak powinny :P

Odpowiedz
avatar Bryanka
0 4

Jestem bardzo szczupła z natury, a jednocześnie w stosunku do mojej figury mam dosyć duży biust i zaokrąglone biodra. Zwykle noszę XS/S. Pierwszy raz utknęłam w ciuchu w sklepie Bershka. Oczywiście w biuście. Żeby było śmieszniej to omijam dokładnie te same sklepy, które wymieniła blogerka. Produkują ubrania dla kobiet bez biustów i bioder. Dla odmiany kiedyś w rozmiarze S/XS z sieci Simple prawie utonęłam, więc od skrajności w skrajność.

Odpowiedz
avatar Allice
5 5

Hmm, jeśli myślę o tym samym sklepie to dołów tam nie kupowałam, ale mam swetry, bluzę, miałam koszulę i podkoszulki stamtąd (które uwielbiam). I szczerze mówiąc z rozmiarówką nie mam ani nie miałam problemu, nawet w czasach lekkiej nadwagi. Ja za to stwierdzam problem z rozmiarówkami bielizny/strojów kąpielowych a nawet koszul czy kurtek. Ja wiem że naprawdę wiele kobiet nosi zły rozmiar staników (sama do niedawna zaniżałam), ale nie licząc Cubusa to chyba nie ma w zwykłych sieciówkach rozmiarów większych niż D (a stroje kąpielowe w rozmiarze XL wcale nie są lepsze). Koszule się lubią rozpinać nawet jak są w większym rozmiarze a kurtki w ogóle nie zapinać. Żeby nie było, jak ktoś chce gadać że jak gruba to i się nie dopinają- wagę mam w normie, dziękuję.

Odpowiedz
avatar Carima
-2 4

Ja to chyba w innym świecie żyłam, chociaż mam dopiero nieco ponad 20 lat. Całe życie ubierałam się w kilku zwykłych sklepikach z ubraniami - sieciówki omijałam szerokim łukiem, bo nie cierpię chodzić po galeriach. Obecnie też wolę małe sklepiki, ewentualnie zamawiam w necie, a z 70% szafy mam z lumpa, bo tam są najlepszej jakości ubrania w niskich cenach. Niektóre to nie do zdarcia, prane dziesiątki razy i nic się nie dzieje :D W dodatku mam ogromne szanse, że nikogo na ulicy nie zobaczę w tym samym stroju ;p

Odpowiedz
avatar gggonia
1 9

Ale co tu piekielnego? Fakt że w jakimś sklepie mieli małe spodnie? Ze matka cię wspierała ? Ze masz kobiece kształty? Ze producent spodni nie przewidział że ty jedna na całą klasę maz większy tyłek i nie miescisz się w spodnie? Słaba piekielnosc. Btw. Teraz w sklepach dziecięcych sa tak wielkie ciuchy że znam sporo dorosłych którzy w nich kupują.

Odpowiedz
avatar no_serious
-2 8

@gggonia: BTW. nie miałam wielkiego tyłka, a w normie. Nie tyci, tyci, a normalny. Jeśli nie do końca zrozumiałaś piekielność historii warto zagłębić się w komentarze tam nieco więcej jest wyjaśnione.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

opowiedzcie o tych ciężkich problemach ludziom, którzy szyli te szmaty w rana plaza.

Odpowiedz
avatar Alien
1 5

Ok, nie chciało mi się czytać wszystkiego, ale tak, to jest problem. Po coś ta rozmiarówka powstała, nie? Więc skoro noszę dajmy na to 38, to 38 albo MAX JEDEN rozmiar wyżej/niżej powinien pasować i ch*j. A nie, że się bawimy w loterię i biegamy po całym sklepie albo i kilku. Upierdliwe. A coś z drugiej strony barykady: kiedyś poszłam z facetem kupić mu spodnie (taki mały sklepik z dżinsami, jeśli ma jakąś nazwę, to jej nie pamiętam). On mierzył, mi się nudziło i oglądałam sobie spodnie babskie. Znalazłam całkiem ładne, więc też idę mierzyć, a co tam. Niby spoko, tylko trochę luźne, więc pytam babek czy mają mniejszy rozmiar. Okazało się, że TO był najmniejszy(34)... I komentarze: "ojej, MUSI pani przytyć! Ze 2 kilo! Dużo pączków jeść!". Cóż, dla mnie to było śmieszno-żenujące, bo nie cierpię pączków i się za jakoś bardzo chudą nie uważam, wręcz przeciwnie... Ale jakby trafiło na jakąś zakompleksioną dziewczynkę...

Odpowiedz
avatar no_serious
2 6

@Alien: I właśnie w takich rozmiarach nie wiadomo jakich, nieujednoliconych tkwi problem i piekielność. Ogólnie uważam, że takie komentarze ekspedietnek lub innych klientów w sklepie są zbytecznie: nie pomogą w zakupach a mogą w najgorszym przypadku wkurzyć lub zranić.

Odpowiedz
avatar Alien
1 5

@no_serious: Ktoś wyżej napisał, żeby poszerzyli gamę rozmiarów skoro jest popyt, to wszyscy będą szczęśliwi i ja się z tym zgadzam. A komentarze nie dość, że chamskie, to wprowadzają jeśli nie w kompleksy to w co najmniej w zakłopotanie: co niby miałam im odpowiedzieć? "Tak, już biegnę opie*dolić pudełko pączków, po którym pewnie się zrzygam, więc nie przytyję 2 kg żeby się wcisnąć w wasze zakichane spodnie"? Mogłabym, ale nie mam jaj na to, niestety.

Odpowiedz
avatar boom_boom
2 6

Dziś mały słonik, a jutro wieloryb. :)

Odpowiedz
avatar HamaHamanska
7 7

Byłam pewna że mam rozmiar 36, ale ostatnio na zakupach zwątpiłam. W pewnej popularnej sieciówce przymierzyłam wszystkie rozmiary spodni od 36 do 40 i wszystkie były za małe. W sklepie sieciowym innej marki, znajdującym się dokładnie obok poprzedniego, z kolei 36 było na mnie w sam raz. O co chodzi z tymi rozmiarami?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

Pamietam jak mnie nazywali w podstawowce deska, a potem siup i w gimnazjum najwieksze cycki- tylko, zeby kupic stanik w moim rozmiarze...

Odpowiedz
avatar burninfire
0 2

To jest straszne. Moda na coraz ciaśniejsze spodnie. Jestem niska i bardzo pasowało mi kupowanie małych rozmiarów (nie trzeba było tego skracać), ale one już mi nawet nie przechodzą przez łydkę. Dokąd ten świat zmierza? W tym oku postanowiłam kupić spodenki, ośmieliłam się mieć wymogi, że muszę w to wejść (noszę rozmiar M, więc nie jestem jakaś otyła) i mają być przed kolano. NIE :) Chciałam kiedyś kupić jakiś tani stanik w sieciówce, myślałam, że jak jest np. 75C to jest to rozmiar ściśle zdefiniowany (nie, że jakieś S/M/L). Hehe, nic bardziej mylnego, mniejsze miseczki były za duże, a większe za małe :)

Odpowiedz
avatar Sesil
4 4

W niektórych sklepach rozmiary są przekłamane też w drugą stronę. Mam 1.86 m, zwykle noszę M lub L, a w pewnej bardzo znanej sieciówce kupiłam legginsy XS i sukienkę S, idealnie dopasowane, również na długość. Praktycznie w każdym sklepie istnieje inna rozmiarówka i tak naprawdę nie należy się nią za bardzo przejmować. Aczkolwiek w pełni rozumiem reakcję nasoletniej autorki, moja pewnie byłąby taka sama.

Odpowiedz
avatar patrycja96
1 1

Tymi rozmiarami nie ma naprawdę się co przejmować. Sama mam normalną figurę, 173 cm wzrostu a i tak ciężko było mi kupić normalne spodnie, gdzie nie będzie widać mi połowy dupy, kiedy się schylę czy nie będą odsłaniać kostek. Często, gdy mierzę fajne spodnie to pasują na górze, ale na dole już kończą się poniżej łydki. I to już od 4 lat. Najlepsze kroje spodni (np te w typach przetartych) są na mnie za małe, przez co jestem skazana na to, by kupić najprościej wyglądające.

Odpowiedz
avatar MalaArtystka
0 0

Kwestia dobrania odpowiednich sklepów. Też nie raz się dołowałam, bo są dwie sieciówki gdzie jeśli chodzi o spodnie dobre są na mnie 40 lub 42, a w każdym innym sklepie XS lub 34, sporadycznie 36. Teraz zwyczajnie tam nie wchodzę jeśli mam kupić jeansy. Ale gdy trochę zmądrzałam (doszłam do tego, że rozmiar na metce nie ma aż takiego znaczenia) uznałam, że to ma sens. Każdy ma inny typ figury i gdyby rozmiary miały być wszędzie takie same to każdy sklep by miał ze 30 różnych rozmiarów. To zwyczajnie się nie opłaca

Odpowiedz
Udostępnij