Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O tym, jak sami sobie kręcimy sznur na szyję i hodujemy złe…

O tym, jak sami sobie kręcimy sznur na szyję i hodujemy złe nawyki.

Remontujemy z mężem dom, ja jestem niestety uziemiona w domu, mam problemy z kręgosłupem, jestem w ciąży i muszę zajmować się starszym dzieckiem.

Słowem wyjaśnienia, teściowa pracowała w służbie zdrowia. Gdy byłam po porodzie, dzień naszego wypisu z dzieckiem ,mąż przyszedł z ogromną siatką wypełnioną słodyczami z górnej półki i kawkami. Powiedział, że matka mu kazała dać położnym i lekarzowi za opiekę. Kazałam mu to zabierać, nie miałam żadnej pomocy od położnych, nawet z przystawieniem małego do piersi a lekarz źle mnie zszył, cały poród w ogóle nie interesował go chociaż powinien, bo był ciężki. Nie posłuchał mnie a ja nie miałam siły na pilnowanie go. Machnęłam ręką.

Teraz budżet mamy mocno ograniczony, jak nigdy. Nie zgodziłam się na kolejną łapówkę dla położnych, gdy byłam w szpitalu, dopilnowałam tego. Mija jakiś czas. Babcia dostała się na operację oka i próbuje pożyczyć od nas pieniądze.

Pytamy więc na co jej. Mamy wyliczone nawet na jedzenie. A ona mówi, że musi dać lekarzowi za operację. Kwota już nie jest istotna, ale dla nas jednak duża, biorąc pod uwagę fakt remontu i czekające mnie w tym miesiącu rehabilitację, bym mogła jako tako funkcjonować. Wyjaśniamy z nią później sprawę na spokojnie,pytamy po cóż jej była ta gotówka, skoro zabieg refundowany. Bo "mama" (teściowa) powiedziała, że tak wypada podziękować.

Ręce nam opadły.

Wspólnie zgodziliśmy się z mężem nie popierać takich zwyczajów, obiecał, że już nawet ze słodyczami nie przyjdzie.

Nfz łapówka lekarze służba zdrowia

by Daeneris94
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Wuadek
24 24

@htmzor: W pewnym momencie tym, którzy płacą podatki, a głownie przedsiębiorcom, budżet przestanie się dopinać i cały ten system się wysypie...

Odpowiedz
avatar majkaf
29 39

@htmzor: a może budżet mają tak wyliczony ze względu na remont? Ale widać na piekielnych jak tylko przyznasz się do posiadania dzieci to już jest nagonka.

Odpowiedz
avatar mijanou
32 32

@htmzor: Nie ona jedna przecież żyje z ołówkiem w ręku i zapisuje każdą wydaną złotówkę. W większości polskiego społeczeństwa trzeba, niestety, wyliczać na jedzenie.

Odpowiedz
avatar lady1990
21 33

@majkaf: No nie wiesz? Przecież wg niektórych użytkowników idealny człowiek to bezdzietny (no bo przecież madki i nie można rozpieszczać dziecka ani nawet posiadać bo przecież wtedy jest że lecisz na 500+), pracujący fizycznie po 14 godzin w korpo o wielkim rygorze i okrutnym szefie za 5 zł na godzinę najlepiej i mimo wszystko dającym radę i umiejącym odłożyć na to i tamto! Broń Boże chcieć kolejne dziecko albo nie poświęcać się bez reszty dla pracy tylko po prostu wykonywać ją bardzo dobrze i jak należy bez siedzenia po godzinach a mimo to chcieć godnie zarabiać i mówić o tym wprost :) a jak taka autorka ma chwilowe problemy finansowe i musi zacisnąć pasa przez remont to przecież nie ma prawa planować dziecka! Nic, że problemy miną bo to remont je chwilowo generuje i na drugie dziecko też będzie :) a nawet jakby nie było - może po prostu wpadli i tak wyszło? No zdarza się, czasem się nie planuje i przez to trzeba zacząć oszczędniej żyć i np. wyliczać na jedzenie. Nie nam to oceniać, każdy ma swoje życie i pokażcie mi chociaż jedną osobę, która przez całe życie wszystko miała idealnie i wszystko z precyzją zaplanowane i zawsze wszystko jej szło super hiper i bezproblemowo. Nie ma takiej osoby. Zastanawia mnie jedno. Czemu tak ciężko akceptować kogokolwiek, kto ma inne poglądy niż ja. Każdy z nas ma tak naprawdę rację w swoim punkcie widzenia, ale nie oznacza to, że druga osoba tej racji nie ma, bo np. są inne okoliczności które sprawiają, że postępuje tak a nie inaczej. Pozdrawiam!

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 września 2017 o 12:52

avatar lady1990
18 20

@Wuadek: No i widzisz. i ciebie by nie bylo a ona jest. Inna osoba, inaczej myśli, ale nic ci nie robi, więc po co złośliwość. Nie każdy ma ochotę wyjechać. Niektórzy myślą jeszcze o komforcie psychicznym, że cała rodzina blisko i przyjaciele. Wolą żyć skromniej ale nie tęsknić i mieć np. z kim dziecko zostawić albo w kim się spotkać. Ja np. rozumiem i tych co chcą skromnie żyć w Polsce i tych co wyjeżdżają. Ci co wyjechali na pewno tęsknią, owszem budują życie za granicą, ale nie jest też jakoś kolorowo, choćby dlatego, że brakuje bliskich. Ale to indywidualny wybór każdego człowieka. Wszystko ma swoje plusy i minusy, każda decyzja ma swoje uzasadnienie i pozytywy oraz negatywy.

Odpowiedz
avatar jass
22 24

@htmzor: @Shineoff: Ależ łatwo jest oceniać innych... I remont i rehabilitacja mogą być nie efektem planów, a wypadków losowych, ale przecież zamiast pomyśleć lepiej zjechać kogoś jak burą sukę bo jakiś mądrala z internetu na pewno wie lepiej, jak obcy ludzie powinni żyć.

Odpowiedz
avatar lady1990
15 15

@Shineoff: też masz rację, jechanie po kimś kto nie ma dzieci i dlatego go stać na więcej też jest chore. no ale to działa w dwie strony - jeśli ktoś chce dzieci to niech ma i to jego budżet, będzie żył skromniej. a jeśli ktoś chce niech nie ma dzieci i niech ma więcej kasy dla siebie. czy tak ciężko zrozumieć, że wszyscy jesteśmy inni i nie każdy ma te same pragnienia? nie rozumiem gadania, że "zniszczymy sobie życie" jak już będzie na to kasa, bo nie sądzę, że dzieci to niszczenie życia. i nie rozumiem też ubolewających mamusiek, że tak biednie i pomóżcie mi wszyscy, wszędzie mogę pierwsza wejść do lekarza itp bo ja jestem matką, nie mogę pracować bo mam dziecko, nic, że Brajanek ma już 10 lat i też poczeka w kolejce i chwilę jak zostanie na świetlicy nim mama wróci z pracy :) po prostu żadne przesadzanie nie jest fajne. a autorka w historii nie przesadza - po prostu nie ma kasy przez remont i rehabilitacje. no czasem trzeba zacisnąć pasa i tyle. nigdzie nie płacze,że nie ma na dziecko, z tego co zrozumiałam sytuacja chwilowa poprzez remont i kręgosłup, pewnych rzeczy nie przewidzisz w końcu jak np. leczenie.

Odpowiedz
avatar jass
12 12

@SunnyBaby: Oczywiście że tak - pęknięta rura, naprawa dachu, mnóstwo jest takich sytuacji, w których coś walnie tak, że chcąc nie chcąc nagle trzeba skądś wytrzasnąć pieniądze na nieplanowany remont. Jeśli taki remont wymaga potężnej kasy a nie ma się dużych oszczędności to siłą rzeczy trzeba zacisnąć pasa. Zresztą i przy planowanym remoncie mogą wyniknąć dodatkowe, niewzięte wcześniej pod uwagę wydatki. A stwierdzanie że ktoś "całe swe życie przejedzie na "wypadkach losowych"" na podstawie aż DWÓCH wypadków... No to jest dopiero nie halo, nie sądzisz?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 września 2017 o 14:54

avatar mijanou
13 13

@Wuadek: wiesz co? Moje życie uplywa między Polską a UK i muszę Ci powiedzieć, że pomimo w miarę godziwych zarobków ludzie też tak bezmyślnie nie rozwalają kasy na żarcie i raczej robią zakupy u Marksa i Spencera niz u Fortnuma i Masona. A i sklepami "za funta" też nie gardzą. Bo po prostu wyliczają i nikogo ten fakt tam nie oburza ani nie jest powodem do wstydu.

Odpowiedz
avatar mijanou
4 6

@Wuadek: W kwestii systemu: A to inna sprawa. I tu też nie ma się co krzywić, że ludzie się oburzają, że rząd rozdaje cudze pieniądze komuś bo każdy powinien mieć tyle dzieci, na ile go stać, bez oglądania się na darmowe.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 września 2017 o 15:10

avatar mijanou
5 7

@Alien: Każdy ma inne priorytety i oczekiwania wobec życia. Osobiście nie zamierzam mieć dzieci ale rozumiem, że dla kogoś to priorytet. Nie lubię jedynie, gdy ktoś najpierw funduje sobie dziecko a potem się zastanawia, z czego to dziecko utrzyma, wychowa i wykształci.

Odpowiedz
avatar Daeneris94
6 6

@Shineoff:to nie jest tak, że nie stać nas na dzieci, bo budżet mamy dobry, mąż dobrze zarabia. Ja również mam fach w ręku, zamierzam wrócić do pracy. Nie zamierzamy się gnieździź dłużej z rodziną i chcemy mieć swój dom. Czy to zła postawa? Nie uważam w naszym światopoglądzie nic złego. Niektórzy przepijają pieniądze i zaniedbują dzieci, lub wszystko przepuszczają na kino i zabawy, a w domach syf i malaria że aż strach wejść. Moi rodzice mieszkanie systematycznie odświeżali, co jakiś czas trzeba było zaciskać wtedy pasa,ale co z tego? Żyjemy. Niczego nam nie brakuje. A mieszkanie nie jest norą obitą boazerią.

Odpowiedz
avatar Daeneris94
6 6

@htmzor: podkreślę jeszcze raz. Nie mamy złej sytuacji finansowej i nie jest to tak, że nas nie stać na dzieci. Remont, GENERALNY remont z wymianą wszystkiego i robieniem odwodnienia, wbrew pozorom kosztuje majątek. I każdemu może w pewnym momencie zabraknąć gotówki. Moja rehabilitacja również pochłania jakiś % budżetu.

Odpowiedz
avatar weron
2 2

@mijanou: Marks and Spencer to akurat wg mnie 'burżujski' sklep. W Sainsburys (który i tak jest drogi) jabłka za 2 funty a w Marks and Spencer te same za cztery funty. Ale każdy kupuje gdzie mu sie podoba ;) poza tym, a żyję w Anglii już siedem lat, mam wrażenie, że Anglicy nie mają 'poczucia' pieniądza. Roz%^&* kasę z zasiłków na początku miesiąca a potem płacz, bo oni nie mają i są biedni. Mam sąsiadów, kobieta ma coś z kręgosłupem, a ostatnio wymyśliła sobie raka (https://www.thesun.co.uk/archives/news/1204437/she-shaved-her-head-jeremy-kyle-guest-accused-of-faking-cancer-effects-as-bitter-ex-grabs-wig-in-explosive-row/ - to moja sąsiadka, zgoliła sobie głowę i nosi dziwne peruki, fioletowe, czerwone a la Michał Wiśniewski, w dodatku, o dziwo, włosy odrastają mocne, a inna sąsiadka po chemii miała taki meszek), jej mąż niby ma depresję (kurna, no chciałabym być taka zadowolona jak on podczas depresji) i od państwa wyciągają niemałą kasę. Panna chodzi o lasce albo jeździ na skuterku dla niepełnosprawnych, ale jak nikt 'niezaufany' nie widzi, to i biegać potrafi i po drabinie wchodzić, żeby umyć okna. Anyway, obkupują się codziennie w żarcie, że aż się zastanawiam, kto to wszystko je, jak jest ich dwoje. Mają tv na pół ściany, co chwila nowe meble. Potrafią czekać na północ w dzień ich 'wypłaty' i jechać TAKSÓWKĄ do supermarketu całodobowego zamiast jak ludzie w dzień. mieli cienko, jak zaleźli jednej z sąsiadek za skórę i ta zgłosiła pannę do DWP (coś jak ZUS), że symuluje i wcale tak źle u niej nie jest, skoro niby chodzić nie może a po drabinie wlazła na wysokość pierwszego piętra i myła okna (zrobiła jej dyskretnie fotkę), wtedy był płacz, bo za co oni będą żyć. Na szczęście już nie mam z nimi kontaktu, bo dowiedziałam się od paru osób, że z przejęciem opowiadali, że oni zajmują się młodym (czasem posiedział u nich godzinkę albo go z przedszkola odbierali, sami proponowali zresztą), bo ja pracuję jako prostytutka i czasem mam klientów jak już młody jest w domu... a co do rozdawania cudzych, angielski rząd ukrócił rodzinne do pierwszej dwójki dzieci. I dobrze, bo walnie sobie ktoś siódemkę dzieci i już nie ma potrzeby iść do pracy, bo państwo mu da tyle, że spokojnie utrzyma się z tego i jeszcze na wakacje pojedzie. Moja była sąsiadka na zioło miała, a jej córka latała jeść po sąsiadach.

Odpowiedz
avatar gggonia
7 7

Ta dyskusja nie ma sensu. Autorka nie żali się że nie ma pieniędzy bo ma dzieci i ktoś powinien jej współczuć. Zdecydowali się na 2 dzieci, akurat mają gorszy okres finansowy (i można mieć taki będąc osobą bezdzietną, serio :O) a tu jeszcze jakaś dziwna praktyka haraczu wkręcana przez teściową synkowi i babci jako coś oczywistego. I nie wam oceniać ich życiowe wybory, skoro sami na to pracują. Niedługo będzie jakiś społeczny zakaz posiadania 2 dzieci bo nie daj boże ktoś dostanie jakiś pieniężny dodatek na to 2 dziecko, bo jak wiadomo każdy polak zagląda drugiemu do portfela i wie kto skąd ma pieniądze i na co je wydaje. Normalnie jak na jakiejś zapadłej prl-owskiej wsi :/.

Odpowiedz
avatar Daeneris94
2 6

@gggonia: dokładnie. Już mi szkoda słów i czasu odpisywać na te bzdurne komentarze. Ciąża i ślub jako kataklizm...(?)i jako patologia. Jakoś nie czuję się w żadnym wypadku gorsza. Przynajmniej mogę urodzić te dzieci bez in vitro i nie mając 40stki na karku. Patologia i żerowanie na państwie to według mnie gdy oboje nie pracują, dzieci robią i nic poza tym.mąż uczciwie pracuje, ja zamierzam wrócić do pracy. Nie mamy 16 lat na boga a traktujecie nas jak gwiazdorów z butlami % i bez perspektyw. Ciekawa jestem czy wam NIGDY nie zdarzyło się coś za co mógłby ktoś was skrytykować. Takim ludziom krzyż na drogę i powodzenia. Nie rozmnażajcie się, bo wasze pokolenie też będzie równie głupie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@htmzor: Huhuhu ależ wywołałem gównoburzę :)

Odpowiedz
avatar fawaszi
0 0

Najmniej tolerancyjni wobec innych są ci, którzy każą innym tolerować ich widzimisię.

Odpowiedz
avatar mrsrtg
24 24

Jeśli jesteś naprawdę wdzięczna za pomoc to symboliczne słodycze czy kwiaty są naturalnym odruchem, ale właściwie wystarczy szczere podziękowanie. Ja mam zawsze problem z tzw. "wdzięcznością" za przysługę - pieniędzy nie biorę nigdy ale ciężko odmówić np.wlasnej roboty przetworom czy nalewce a także symbolicznym czekoladkom. Wolę zwykłe serdeczne "dziękuję". Natomiast dawanie czegokolwiek, bo tak się przyjęło jest bez sensu i popieram twoją postawę, niezależnie od sytuacji materialnej

Odpowiedz
avatar Daeneris94
8 8

@mrsrtg: ja również nie mam problemu z podziękowaniem. Ale nie zamierzam dziękować komuś kto mi jeszcze napsuł nerwów, to chyba właściwa postawa...

Odpowiedz
avatar aka
6 20

O ile nie rozumiem dawania czegokolwiek przed operacją/zabiegiem, to np. czekoladki po nim są po prostu miłym podziękowaniem, ale wiadomo, że podziękowanie powinno być dobrowolne- wtedy, gdy czujemy, że zostaliśmy otoczeni dobrą opieką/troską i chcemy o za to podziękować. Jak ktoś nie chce (mówię o dobrej opiece), to też spoko, ale nie widzę powodu by tego nie robić, jeśli ktoś chce w ten sposób wyrazić wdzięczność. Tak samo zachowuję się wobec kelnerki i napiwków, wobec informatyka w serwisie, który z własnej woli zrobił mi coś ponad i do pani w urzędzie, która mi pomogła, mimo że to nie jej dział, więc nie wiem, czemu w szpitalu jest to nagle traktowane jak łapówka.

Odpowiedz
avatar weron
23 23

@aka: no właśnie, coś ponad ich obowiązki. A obowiązkiem lekarza/pielęgniarki jest opieka nad chorymi. Gdyby rzeczywiście pomagała jakoś nadprogramowo, to tak, ale, jak widzisz w historii, położne miały autorkę gdzieś, lekarz też, i do tego jeszcze spi$&@%lił szwy. A czekoladki i kawki i tak dostali. Czy dawał(a)byś czekoladki komuś kto schrzanił swoje obowiązki?

Odpowiedz
avatar aka
6 12

@weron: Może nauka czytania ze zrozumieniem? Napisałam, że bym dawała tylko, gdy czuję wdzięczność, więc o co chodzi? Nie napisałam, że osoba z historii powinna dać w tym wypadku, odniosłam się tylko do "Wspólnie zgodziliśmy się z mężem nie popierać takich zwyczajów, obiecał, że już nawet ze słodyczami nie przyjdzie." i "#łapówka", bo nie rozumiem takiego uprzedzenia i zakładania, że cała ochrona zdrowia jest be i podziękowanie w tej czy innej formie też be. Obiecał, że już nawet ze słodyczami nie przyjdzie, mimo że nie wie, jaki personel medyczny spotka w przyszłości. Jak dla mnie to dziecinna postawa.

Odpowiedz
avatar weron
10 12

@aka: chciałam edytować, ale nie szło. Nie odnosiłam się do Ciebie, bo Twoje podejście jest rozsądne. Chodziło mi o matkę autorki, która chyba uznała, że czy się stoi czy się leży czekoladka się należy. co więcej, jeżeli idziesz do lekarza PUBLICZNIE, to lekarz ma już zapłacone za Twój zabieg/operację itepede. Gdybyś szła prywatnie, to i tak płacisz. W taki sposób, płacąc lekarzom podwójnie, robi się krzywdę ludziom, którzy nie będą mieli kasy na czekoladki i 'prezenty' i zostaną potraktowani o wiele gorzej niż ci, którzy dorzucili się lekarzowi do willi z basenem. Mój syn musiał mieć usuwane migdałki. W Anglii nie wchodziło to w grę (lekarz powiedział, że po ósmej anginie ROZWAŻAJĄ, a on nawet jednej nie miał, tylko katar non stop od kiedy zaczął do przedszkola chodzić). Poszłam w Polsce prywatnie do laryngologa który jest ordynatorem laryngologii w szpitalu w moim mieście rodzinnym. Powiedział, że to ostatni dzwonek, bo migdałki już się same nie zmniejszą. Operacja zaplanowana na wakacje, leżymy w szpitalu, z nami jakiś inny dzieciak z matką, pyta mnie, kto operuje mojego młodego, powiedziałam, że ordynator. Ludzie, jak ona się na mnie patrzyła... A ja (wtedy) nie wiedziałam, o co kaman, bo myślałam, że to normalne. Pytałam siostry, czy mama dała lekarzowi jakąś kasę, ale nie wiedziały. Potem mi mama powiedziała, że ona to się bardzo cieszy i powinnam być jej niezmiernie wdzięczna, bo ona 'sfinansowała' cały pobyt młodego w szpitalu. Zapytałam ją wprost, czy dała łapówkę, a ona się zaczeła wykręcać, że to nie to i że chciała być pewna, że wszystko pójdzie sprawnie. Mówię jej, że lekarz już dostał po 150 zeta za obie prywatne wizyty, 50 za jakąś sondę donosową czy jak_jej_tam i dostaje, jako ordynator, pewnie trzy razy wyższą pensję niż ona, jako nauczycielka. I tak nie widziała, w czym problem. Jak jej powiedziałam, że ktoś kiedyś nie będzie miał kasy na 'prezent' i albo go nie zoperują, albo potraktują po macoszemu, bo jest pacjentem gorszego sortu, to stwierdziła, że to nie nasz problem i mam się tym nie przejmować. I jeszcze chciała PRYWATNIE iść na kontrolę pooperacyjną, czy na pewno wszystko jest ok... ale cóż, ludziom z poprzedniego pokolenia nie przetłumaczysz. Kiedyś pewnie tak to wyglądało, że bez łapówki nie ma o czym gadać i tak im zostało.

Odpowiedz
avatar aka
8 8

@weron: To co opisujesz nie powinno mieć miejsca. Masz zdrowe podejście. Średni wiek lekarzy to 53 lata, więc może część z tych ze "starego" systemu się nie przestawiła, ale to karygodne przyjmować łapówkę i trzeba to tępić.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@weron: A może specjalnie byla ta operacja aby wyciągnąć jak najwiecej kasy?

Odpowiedz
avatar weron
5 5

@aka: podejrzewam, że i tak by młodego zoperował jako swojego 'prywatnego' pacjenta, ale wyszedł z założenia, że skoro dają to biorę i tyle. Ale było mi strasznie źle na sercu jak zrozumiałam, czemu mnie matka współpacjenta zabijała wzrokiem. Wtedy myślałam, że chodzi jej o to, że Julek był operowany jako pierwszy (z tego co mi pielęgniarki mówiły, zaczyna się od najmłodszego dziecka, a Julek był najmłodszy, ale matka tego dziecka mogła nie wiedzieć i być zła, że czemu nie jej dziecko jest pierwsze, zwłaszcza, że dziecku, nawet jeśli wie, że nie może pić, jeść itd, ciężko to znieść), ale dopiero jak mama się 'pochwaliła', zrozumiałam. W końcu pewnie ordynator rzadko kiedy wchodzi na salę, bo ma dużo innych rzeczy do roboty. Ale moja mama jest z tych, co uwielbia robić niechciane przysługi i mieć pretensje, że ktoś nie jest jej wdzięczny, a wręcz przeciwnie, zły, bo tego nie chciał ;) no i lubi mieć co człowiekowi wypominać przy każdej kłótni.

Odpowiedz
avatar weron
-1 1

@Day_Becomes_Night: nie, Julek, od kiedy poszedł do przedszkola w wieku dwóch lat, miał katar przez cały rok szkolny (nie miał tylko w ferie, wakacje i inne wolne) Tylko wrócił do szkoły i po dwóch dniach katar powracał, bo w Anglii rodzice wysyłają dzieciaki z gilami do pasa do przedszkola, i, mimo że rozumiem, że praca i tak dalej, to dlaczego moje dziecko ma przez to cierpieć i chodzić cały czas chore? W dodatku to mieszanka dzieci z różnych krajów, każde ma inne wirusy, jemu przejdzie po kilku dniach a inne dziecko będzie cierpiało przez miesiąc. W dodatku panie w przedszkolu nie były chętne nawet żeby dziecku dać chusteczkę i powiedzieć, żeby nos wytarło. A taki dzieciak wytrze ręką/rękawem, pomaca zabawkę, czyjś kubek i voila, wszyscy chorzy. Kiedy tylko widziałam obsmarkanego dzieciaka, dawałam mu chusteczkę, ten wycierał nos i wyrzucał do kosza. Ale ja tam byłam przez 10 minut dziennie, więc nie raz Julek był narażony na nieswoje smarki. Doszło do tego, że słychać było na dole jak 'oddycha' podczas snu, brzmiało jak chrapanie. Poza tym, często miał, nie wiem, czy to prawidłowa nazwa, bezdech senny. Po prostu przez jakieś 10-15 sekund przestawał oddychać i po tych sekundach brał wieeelki oddech. Powróciły moje obawy z jego okresu niemowlęctwa (nie polecam czytania o śmierci łóżeczkowej) i w nocy bałam się zasnąć, bo bałam się, że się udusi. 'Takie uroki przedszkola', 'katar sam przejdzie', 'tak, widać, że migdałki są powiększone, ale my tutaj po ósmej anginie rozważamy usunięcie' - oto teksty lekarzy w Anglii. Kiedy przyjechałam do Polski, zapytałam mamę, co z tym zrobić, bo mi Julka szkoda, że musi non stop przez usta oddychać. Tu należą się jej brawa, bo załatwiła ubezpieczenie zdrowotne przez swoją szkołę (mam nadzieje, że wiesz, o co cho, bo nie wiem, jak to ująć) i mogłam z nim iść do lekarza w Polsce bez obaw, że będzie trzeba płacić. Poszliśmy do laryngologa, walnął młodemu tą kamerkę w nos i powiedział, tak jak pisałam, że ostatni dzwonek, bo już się migdałki same nie skurczą. W wypisie jeszcze czytałam, że migdałki zaczęły już powodować przesuwanie się kostek w uchu i w niedalekiej przyszłości mogło to wpłynąć na słuch. Nie wątpię, że operacja była konieczna, po prostu wkur*** mnie fakt, że np mojej mamie nikt nie płaci extra jak jakiemuś uczniowi załatwi coś 'ponadprogramowo', bo rodzice nieogarnięci i nie widzą, że dziecko ma jakieś problemy. Ale lekarzowi, który przecież robił to, co pokrywa jego pensja, kasę dała.

Odpowiedz
avatar Pani_i_Wladczyni
0 0

@weron: ja nie wiem o co cho. To w końcu byliście prywatnie (2×150zł plus 50zł za kamerkę) czy na ubezpieczenie ze szkoły? Czy chodzi o to, że trzeba mieć ubezpieczenie żeby iść prywatnie? Czy w końcu zabieg był na fundusz, a wizyty prywatne? Bo się w sumie pogubiłam...

Odpowiedz
avatar weron
0 0

@Pani_i_Wladczyni: już wyjaśniam. Tak to jest, jak się pisze na telefonie i nie da rady ogarnąć wzrokiem całości tekstu. Wizyty były prywatnie, żeby sprawdzić, co się dzieje. Kiedy lekarz powiedział, że potrzebna jest operacja, zaczęłyśmy z mamą sprawdzać, czy da się młodego podpiąć pod ubezpieczenie zdrowotne (to z NFZ czy tam ZUS, już nie pamiętam) mojej mamy. Okazało się, że się da, więc laryngolog zapisał młodego do kolejki. Powiedziałam mu, że mieszkam w Anglii i nie bardzo mogę sobie tak o kiedy tylko chcę przyjechać, ale powiedział, żeby czekać na termin, a jak już będę wiedziała, kiedy przylecę, skontaktować się z nim i dać znać, to on, jak będzie miał jakieś odwołane operacje, mlodego przepisze na ten termin, kiedy ja będę mogła. Potem jeszcze przed operacją byliśmy prywatnie, dał receptę na jakieś leki, które trzeba brać przed operacją (między innymi krople do oczu, które ja miałam młodemu wkraplać do nosa ^^ ale na różnych forach wielu ludzi pisało, że też im to laryngolog zlecił) no i operacja na fundusz była. Podejrzewam, że gdybym miała operację robić prywatnie, to bym się do tej pory nie wypłaciła.

Odpowiedz
avatar weron
1 1

@Pani_i_Wladczyni: poza tym, pewnie zamotanie wynika z tego, że nie do końca dokładnie napisałam, że i prywatnie i publicznie zajmował się młodym ten sam lekarz, który 'publicznie' jest ordynatorem na otolaryngologii w naszym szpitalu. Także i na prywatnych wizytach byliśmy u niego i w szpitalu młodego operował. Więc jedna osoba zgarnęła kasę i za prywatne wizyty i 'dofinansowanie' za porządne zajęcie się moim synem.

Odpowiedz
avatar weron
0 0

@Pani_i_Wladczyni: wybacz rozpisanie się, ale czas na edycję już minął. Na wizytę poszłam prywatnie, bo ani Julek nie był wtedy ubezpieczony, ani ja nie miałam możliwości przylatywać na wizytę kiedy tylko mi się podobało.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@weron: Mogła załatwić ubezpieczenie i przy okazji szepnać słówko lekarzowi i mu podmarować. Taka opcja jest możliwa? Choć trochę się wystraszyłam. Dalej mam migdały. Miałam miec usuwane w podstawowce, ale jakoś temat upadł. Może zgłosić się na usuniecie?

Odpowiedz
avatar weron
0 0

@Day_Becomes_Night: o co konkretnie pytasz? Wpisanie członka rodziny do ubezpieczenia ZUS nie jest nielegalne. A z tym szeptaniem słówka lekarzowi, nie rozumiem, o co Ci chodzi. Zwłaszcza, że skoro młody ubezpieczony to jaki sens 'smarowania'? ogólnie z tego, co mówił lekarz i co sama czytałam, trzeci migdał odpowiada u dzieci za odporność. Jeżeli dziecko jest ciągle chore i migdał 'pracuje', powiększając się, to może powiększyć się do takiego stopnia, że już się nie skurczy. Jeżeli dziecko jest zdrowe, to po jakimś okresie (nie pamiętam już dokładnie), migdał się obkurcza i zanika. Oto wskazania do usunięcia migdałków z pierwszego z brzegu forum: "Sami lekarze też nie zawsze są zgodni, co do konieczności zabiegu, a zwłaszcza tego, czy przyniesie to oczekiwane efekty. Są jednak przypadki, w których zdecydowanie zaleca się wykonanie tonsillektomii. Z pewnością należy do nich przewlekłe zapalenie migdałków, a także częste anginy. Jeśli choroba pojawia się kilka razy w roku, a nawet pięć razy w ciągu dwóch lat, warto porozmawiać z lekarzem czy wycięcie nie pozwoli ograniczyć liczby podawanych przy tej chorobie antybiotyków. Migdałki wycina się także przy nawracających ropniach okołomigdałkowych, chorobach odogniskowych, a nawet regularnym nieprzyjemnym oddechu, który spowodowany jest powstawaniem czopów migdałkowych. Wycięcie zalecane jest także przy zaburzeniach snu. Jeśli przerost migdałków zwęża gardło środkowe i powoduje bezdech senny, prowadzący do niebezpiecznych powikłań, lepiej wyciąć migdałki i pozbyć się nie tylko uciążliwego chrapania, ale także ryzyka cięższych następstw." jeśli masz te objawy, to rzeczywiście polecam. Ale podejrzewam, że jako dorosły gorzej przejdziesz zabieg i jego następstwa, a i dłużej się będzie goić. Ale znawcą nie jestem. Wiem tylko po Julku, ze on po kilku dniach już nawet nie pamiętał, że miał operację. Tzn pamiętał, że był w szpitalu, ale jego organizm nie 'pamietał' i wrócił do normy.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
11 11

Będąc ubezpieczonym w normalnej kasie chorych - dawanie łapówek, przekupstwa, drogie podarki, lub wymaganie takowych przez lekarzy, albo służbę medyczną - uważam za podłe, niepotrzebne, śmieszne i niegodne, poprostu trzeci świat. Wstyd i hańba! Owszem każdy chce napewno jak najlepiej być honorowanym finansowo za wykonaną pracę, ale to nie jest sprawa, czy obowiązek, czy powinność pacjenta z kasy chorych, tylko ustalane jest i negocjowane na innym poziomie organizacyjnie-politycznym. Jak ktoś koniecznie chce wciskać łapówki, to sam sobie winien, bo wcale nie musi, a jak ktoś ich wręcz żąda, odmawiając (jeśli się ich nie da) wykonania leczenia, to koniecznie powinno się to jaknajwyraźniej napiętnować i ukarać. Hippokrates pozdrawia wyraźnie. W Niemczech nikt nie daje (i chyba też nie oczekuje, albo wymaga) przekupstw, a wyjątki (jak n.p. niedawna afera z kolejnością do przeszczepu wątrób) tylko potwierdzają regułę.

Odpowiedz
avatar mijanou
7 7

Jeśli ktoś czuje wdzięczność i chce ją okazać za pomocą czekoladek/kwiatów-proszę bardzo. Ale nie jest to żaden obowiązek przecież ani nie muszą to być siaty górnopółkowych słodyczy. Każda przesada, w jakąkolwiek stronę nie jest dobra.

Odpowiedz
avatar Leone
0 2

Przecież to proste. W PRL-u normą było dogadywanie się, kombinowanie, dawanie łapówek. Bez tego nie udało by się kupić niektórych towarów, nie załatwiło by się spraw w urzędzie, u lekarza i tak dalej. System się zmienił, ale nie udało się szybko naprawić tych problemów. I teraz owszem, można nie dać lekarzowi w łapę, ale maleje przez to szansa na szybkie, jak najlepsze leczenie. A na zdrowiu lepiej nie oszczędzać. Tak samo z "prezentami" dla pielęgniarek za "dobrą opiekę" - jeśli nic nie dostaną, następnym razem mogą być gorzej nastawione, pyskate.

Odpowiedz
avatar aka
4 4

@Leone: miałam do tej pory kilka operacji, za każdym razem leżałam systemowe, konieczne trzy dni. W trakcie tych trzech dni z pielęgniarek "powtórzyła" się jedynie oddziałowa. Więc wątpię, by były w stanie mnie zapamiętać ;) I przyspieszymy naprawianie problemów, jak nie będzie ludzi dających na wszelki wypadek.

Odpowiedz
avatar weron
0 0

@aka: pomyśl, ile czekoladek byś musiała sobie przygotować, skoro żadna pielęgniarka się nie 'powtórzyła';) Mi w tym wszystkim, tak jak pisałam, najbardziej szkoda ludzi, którzy najbardziej przez to cierpią - biednych. Bo taki ktoś nie nazbiera nagle pięciu stów, żeby zapłacić za 'opiekę' i będzie traktowany gorzej niż ktoś, kto taką kasę wyłożył.

Odpowiedz
avatar Habiel
11 11

Ja podczas mojej zabawy ze szpitalem przyniosłam kawę i ciasto dla pielęgniarek z oddziału wewnętrznego, bo to były fajne kobiety. Wykonywały dobrze swoją pracę i interesowały się jak się czuję itp. (a warunki miały serio ciężkie). Za to gdy rodzice chcieli dać taki sam pakiecik na chirurgię pielęgniarkom, to ich uświadomiłam, że nie ma za co, bo to były leniwe, mające chorych gdzieś, piguły.

Odpowiedz
avatar Sintra
3 3

Nie rozumiem kompletnie takiego podejścia. O ile jestem w stanie jeszcze pojąć sytuację nagłą, w której pacjent w obawie o swoje albo bliskich zdrowie daje łapówkę bo istnieje realne zagrożenie że bez tego lekarz zaniedba swoje obowiązki, bo jest przestraszony, zdenerwowany, zagubiony, o tyle zupełnie nie rozumiem osób które "na dzień dobry" idą do lekarza z wypchaną kopertą, "bo tak wypada". Które z premedytacją próbują w ten sposób zapewnić sobie lepsze warunki, lepsze traktowanie. Napędza to machinę łapówkarstwa wśród lekarzy, i powoduje gorsze traktowanie pacjentów "drugiego sortu" których nie stać na łapówki bądź są na nie zbyt uczciwi. Spotkałam się z położnymi i pielęgniarkami których troska o pacjenta zdecydowanie przekraczała to co nakazywały im obowiązki służbowe. Które były wyjątkowo empatyczne, i miały świadomość że stan psychiczny pacjenta ma istotne znaczenie w jego procesie zdrowienia. Czasem żałuję że byłam tak zajęta własnym czy dzieci stanem że nie pomyślałam o jakimś dodatkowym "osłodzeniu" im tych starań, i mam nadzieję ze szczere "dziękuję" wystarczyło.

Odpowiedz
avatar bazienka
4 4

a po co dodatkowo "dziekowac"? ci ludzie maja pensje wyplacane za wypelnianie obowiazkow, ktore czasem olewaja zwykle lapownictwo

Odpowiedz
Udostępnij