Czy słyszeliście kiedyś o sezonowaniu komputerów?
Zapewne nie.
Otóż, sezonowanie komputerów było procesem, który odbywał się w mojej podstawówce i gimnazjum. Wbrew nazwie, dotyczył nie tylko komputerów, ale i innych, nowo zakupionych pomocy naukowych. Na czym w skrócie polegał?
Gdy szkoła kupiła nowy sprzęt, zwykle z funduszy unijnych, to przed udostępnieniem go uczniom trafiał do magazynu. Na kilka lat, trzy, cztery, pięć. Po co? Bo jest nowy, żebyśmy nie popsuli. Bo jak zaczniemy używać, to popsujemy, a przecież jest nowy.
Dopiero gdy sprzęt się zestarzał na tyle, że osoba decyzyjna uznała, że już nie kwalifikuje się do kategorii "nowy", był on udostępniany uczniom.
Brzmi absurdalnie, takie w istocie też jest, ale dwie z trzech szkół, które było mi dane dotychczas ukończyć stosowały taki proceder.
szkoła
Logiczne XD
OdpowiedzDebilizm :D
OdpowiedzKażdy projekt unijny ma jakiś CEL - celem zakupu komputerów było zapewne ich używanie w celu dydaktycznym. Jeśli nie były wykorzystywane zgodnie z przeznaczeniem, należało to zgłosić - albo trafiłyby do właściwego (zgodnego z projektem) użytku, albo dofinansowanie zostałoby odebrane.
Odpowiedz@timo: każdy projekt unijny ma ten sam cel - wyciągnięcie kasy. Czasami z jakimś pozytywnym skutkiem ubocznym.
Odpowiedzpewnie bali sie, ze jak z unii to jak dzieci rozwala, nie dostanie szkola nowych ;) ale to durnota, to jak czekaz az sie na komp gwarancja skonczy zeby aczac go uzywac u mnie jak bylam dzieckiem" sezonowany" byl chleb ;) mama kazala isc do cenrum miasta do "taniego sklepu" po swiezy chleb, ale nie mozna bylo takiego chrupiacego swiezego bochenka zjesc, o nie. chleb trafial do chlebaka- bo byl jeszcze 'stary' z poprzedniego dnia i jego nalezalo zjesc najpierw i tak w kolko nigdy swiezego chleba :( bo przeciez nie mozna bylo najpierw skonczyc starego i kupowac swiezy... logika ta sama
Odpowiedz@bazienka: to ty nie wiesz? "Stary" chleb jest wskazany przy chorobach układu trawiennego.
Odpowiedz@sutsirhc: taaaa. bylam dzieckiem-niejadkiem, a swiezy chlab z maselkiem to bylo cos co moglam jest bez ograniczen ale nie. nikt na takie choroby w domu nie chorowal
Odpowiedz@bazienka: U mnie to samo. Kupowanie chleba zeby nie zabrakło na kolecję czy sniadanie i zawsze dojadanie tego z poprzedniego dnia. Na szczęście dość szybko nauczyłam się sama obługiwać nóz i kanapki i w nosie miałam mamine nakazy. Kiedy czyniła mi wyrzuty z niwinnym uśmieszkiem mówiłam, że nie zauważyłam starego- co było prawdą bo nawet nie patrzylam do chlebaka tylko od razu do szafki gdzie ten nowy leżał. Mimo prawie 30 na karku w domu rodzinym nadal tak robię, w swoim własnym nie posiadam chleba.
Odpowiedz@Malibu: no u mnie za cos takiego bylo lanie :/
Odpowiedz@bazienka: Też miałem taki proceder w domu. Nawet zgodne z prawdą uzasadnienie, że więcej zejdzie nie działały, a kończyły się ochrzanem za herezje. Propozycja wstrzymania się z zakupem o pół dnia również nie przeszła. Przez to pieczywa schodziło mniej, a pozostałych rzeczy, naturalnie więcej. To co się jadło z chlebem, to brałem możliwie najmniej, choć świeży by schodził w zdecydowanie większych ilościach. Niektórych praw fizyki urojonej do dziś nie rozumiem.
OdpowiedzU moego lubego w gimnazjum bylo coś podobnego: Dostali komputery, super wypasiona sala informatyczna, gdzie można bylo pracować na komputerach! Szkoda, ze tylko podczas dni otwartych, bo przez resztę czasu sala zamknięta. OT takie okłamywanie przyszłych uczniów.
OdpowiedzKomplety debilizm, ale zapewne w tym szaleństwie jest metoda np kompy kupione z dotacji UE i musza być sprawne 5 lat, z jakiś powodów dyrekcja uważa, ze młodzież zniszczy te kompy w 5 minut, i oni będa musieli wydawac pieniądze na naprawy bo kompy mają działać lub będą musieli w razie kontroli zwrócić pieniądze z dotacji. Więc nie dają ich do użytku przez okres wymagany dotacją
Odpowiedz@maat_: Stwierdzenie typu "nie znam się, więc się wypowiem".
OdpowiedzW mojej podstawówce powstała super wypasiona sala komputerowa (oczywiście jak na tamte czasy). W związku z tym w planie zajęć pojawiły się lekcje informatyki. Na pierwszej z wielką pompą weszliśmy do wspomnianej sali. Nauczyciel pokazał nam gdzie jest monitor, gdzie klawiatura, gdzie się włącza i... zabrał z powrotem do zwykłej sali, gdzie całą wiedzę zapisywaliśmy w zeszycie. I to był ostatni raz kiedy szkolne komputery widzieliśmy na oczy. Sprawy miały się tak we wszystkich klasach przez następne kilka lat, aż te cuda techniki zostały skradzione.
Odpowiedz@LittleM: Ktoś miał potem na sprzedaż nowe, pięcioletnie kompy ;)
OdpowiedzSzkoła się chroni, bo niektóre dzieciaki (nie wszystkie) są operatywne i podmieniają komponenty aby usprawnić swoje własne sprzęty. Nauczyciele informatyki mają takich historyjek na kopy.
Odpowiedz@Dominik: Myślę, że i tak największym wybawieniem nauczycieli informatyki było wprowadzenie myszek laserowych; przed końcem lekcji, nauczyciel zamykał drzwi na klucz, ustawiał uczniów parami po czym przechodził się po sali i sprawdzał, czy każda myszka miała kulkę...
Odpowiedz@phelps: a potem się odwracał i trzech nie było.
Odpowiedz@Dominik: To jak nauczyciel ich pilnuje, że zdążą wyłączyć kompa, rozkręcić go, podmienić części i włączyć system jeszcze raz?
Odpowiedz@Dominik: A to u nas było jeszcze ciekawiej (i chyba normalniej): jako technikum o specjalności "systemy komputerowe" mieliśmy warsztaty z rozkręcania i składania kompów. I na te warsztaty dostaliśmy nowiutkie (wtedy) Pentiumy MMX zamiast prehistorycznych 386 z magazynu. I wiesz co? Żadnego nie popsuliśmy, nic nie zginęło, wszyscy zadowoleni.
OdpowiedzPodobnie jest u mojego ojca. Kupił sobie nowy samochód ale wyprowadza go z garażu tylko do kościoła, żeby się pokazać, a na co dzień tłucze się starym Lanosem.
OdpowiedzHa! To tak jak u mnie z prawem jazdy. Zrobiłam prawko, odebrałam ale ojciec przez jakieś pół roku nie pozwalał mi prowadzić samochodu, bo to za wcześnie. Logiczne przecież, że nie zdobywając doświadczenia zaraz po kursie przez to pół roku będę je miała większe niż gdybym od razu wsiadła za kółko ;)
Odpowiedz@malami1001: Po prostu wolał, żebyś w razie czego rozwaliła inny samochód :) . Mało kto zaraz po zdaniu prawka jeździ dobrze.
Odpowiedz@tuxowyznawca: A skąd ma wziąć ten inny samochód żeby zachować nawyki i umiejętności? ;)
Odpowiedz@Molochor: Jak prawko jest, to i 18 skończone, więc może by tak do pracy i kupić sobie?
Odpowiedz@Molochor: Po trochu zgadzam się z kolegą wyżej :) . Po trochu, bo trochę czasu minie, zanim coś się odłoży a kupowanie rupiecia za mniej jak 5000-10000 zł to bardzo ryzykowna sprawa. Ale jak ktoś na wsi ma rupiecia typu maluch, to nawet i obcy da pojeździć, bo mu nie szkoda.
OdpowiedzTaaa, w ogólniaku gdy już dobrze się na rynku miały windowsy 98 i dopiero co weszły na rynek windowsy 2000 my na zajęciach z informatyki mieliśmy w spadku po magazynowanych w podstawowce komputery, aż jeden z windowsem 95, reszta to windowsy 3.1 i 3.11. Do podstaw, drzewek, zabaw w DOSie czy LOGO wystarczało, a jeśli zaś chodzi o neta... No cóż.
Odpowiedz