Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wiele księżyców temu, pacholęciem będąc, chodziłam do pierwszej klasy podstawówki, jak to…

Wiele księżyców temu, pacholęciem będąc, chodziłam do pierwszej klasy podstawówki, jak to się zapewne wielu czytającym zdarzyło.

W szkole była biblioteka, a więc ktoś wpadł na pomysł, żeby zachęcić dzieci do czytania. Pomysł sam w sobie zły nie był. Dzieciaki ze starszych klas urządziły przedstawienie na podstawie Pippi Pończoszanki dla pierwszaków.

Przedstawienie się odbyło, zresztą w sali bibliotecznej, aktorzy się spisali, było całkiem przyjemnie. Na tyle przyjemnie, że zachęcili mnie zdecydowanie do książki.

Następny dzień, moje siedmioletnie ja idzie zdecydowanym krokiem wypożyczyć tę Pippi. Podchodzę do lady bibliotecznej.

- Dzień dobry. Mogę dostać Pippi Pończoszankę?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo to jest lektura do trzeciej klasy, a ty jesteś w pierwszej.

Przeszło dwadzieścia lat minęło, a ja dalej nie ogarniam, po co w takim razie było to przedstawienie i dlaczego ta Pippi była tak straszną lekturą, że uznano, iż mój siedmioletni mózg nie jest jeszcze gotowy na to wstrząsające przeżycie.

Niestety dla pań bibliotekarek rodzice średnio się przejęli ich troską o moją psychikę. Książkę dostałam i przeczytałam. Szkód długoterminowych w mózgu nie zanotowano.

Edit: Pojawiły się komentarze, że pewnie pierwszoklasista blokowałby dostęp do książki trzecioklasistom omawiającym lekturę. Wątpię - to była lektura nadobowiązkowa, której nigdy w szkole żaden nauczyciel nie omawiał.

uslugi

by Akwilla
Dodaj nowy komentarz
avatar Crook
6 22

Sądzę, że bibliotekarka nie dała ci "Pippi", bo mieli mało egzemplarzy i zostawiali je dla uczniów klas III (bo to lektura i muszą przeczytać), a nie dlatego, że w mózgu zrobi ci jakieś szkody. Tylko bibliotekarka była albo głupia, albo wredna (typu "co JA będę dyskutować z gówniarzem") i dlatego ci nie wytłumaczyła powodów odmowy. Wielu dorosłych niestety, nie zniża się do dyskutowania z dziećmi. Ale żeby w szkole...?

Odpowiedz
avatar Akwilla
20 22

@Crook: Tylko, że to była lektura nadobowiązkowa, której żadna nauczycielka nie wybrała. Nikt jej nie przerabiał o X lat. Poza tym po co zachęcać do przyjścia do biblioteki czymś, co z góry wiadomo nie będzie pożyczone.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 sierpnia 2017 o 12:25

avatar Akoi890
12 12

Mi raz bibliotekarka w szkole nie chciała wypożyczyć lektury dla liceum (byłam w 3 gimnazjum, liceum w tym samym budynku). Na początku myślałam, że po prostu niektóre książki są tylko dla liceum, dla porządku w papierach czy coś. W końcu okazało się, że nie chciała mi jej wypożyczyć, bo myślała, że chcę ją dla jakiegoś starszego znajomego z innej szkoły, a mieli takie przypadki, że takie pożyczone komuś książki nie wracały. Książkę chciałam dla siebie, musiałam przeczytać ją na konkurs z polskiego i jak wytłumaczyłam to bibliotekarce, to książkę dostałam.

Odpowiedz
avatar Allice
17 17

Oj, skąd ja to znam... Ja najpierw usłyszałam od bibliotekarki że "pewnie nawet nie umiem czytać"- udało się przekonać, a potem stwierdziłam że książki z półki dla 1 klasy są nudne i była kłótnia o jakieś ciekawsze i trochę grubsze niż 20 stron. Wygrałam :D

Odpowiedz
avatar nasturcja
0 0

@Allice: chciałam w podstawówce wypożyczyć książkę "Uczniowie Spartakusa" ale nieopatrznie powiedziałam, że to dlatego, że lubię historie z motywem starożytnego Rzymu. Pani powiedziała, że to nie są historie Rzymu i schowała książkę. Do dziś nie wiem o czym właściwie jest ta książka aczkolwiek lekko mnie dziwi odmowa wydania książki której nie czytałam z powodu tego, że nie znam jej treści.

Odpowiedz
avatar jass
14 14

Odkąd tylko nauczyłam się czytać regularnie odwiedzałam biblioteki, najpierw szkolne, potem miejskie i do dziś pamiętam jak krótko po nauce czytania wypożyczałam jakąś serię książeczek - nie pomnę, co to było, pamiętam tylko że miały różowe okładki :D Króciutkie, więc raz jak wypożyczyłam taką rano to po kolejną część stawiłam się jeszcze tego samego dnia. I zostałam odesłana z kwitkiem, bo nie można oddać książki i wypożyczyć kolejnej w tym samym dniu. Do dziś nie rozumiem co to za idiotyczna zasada, jak w gimnazjum potrzeba było jakiejś książki na konkretną lekcję to nie było problemu z tym, żeby ją wypożyczyć i oddać jednego dnia.

Odpowiedz
avatar livanir
3 3

Nie ogarniam tej logiki: Dla klas wyższych, więc nie pozwole ci przeczytać... Na szczęście u mnie w szkole nikt nie miał problemu wypożyczyć "Balladna" piątoklasistce .

Odpowiedz
avatar Gabs
9 9

O, miałam podobnie. W drugiej klasie podstawówki, za pośrednictwem mamy (leżałam w domu z końcówką zapalenia oskrzeli) wypożyczyłam ze szkolnej biblioteki "Robinsona Crusoe". Książka mnie wciągnęła, dwa dni później wróciłam do szkoły, a książkę planowałam oddać następnego dnia, bo już niewiele zostało do czytania. Na jedną z lekcji przyszła bibliotekarka, która po przypomnieniu kilku osobom o nieoddanych mimo przekroczonego terminu książkach, kazała mi tego Robinsona oddać. Zdziwiłam się, ale powiedziałam, że oddam jutro podejrzewając jednocześnie, że może czwarte klasy akurat będą omawiać i brakuje egzemplarzy. Nie, kazała mi oddać tego samego dnia po południu, bo, jak sama powiedziała, jestem za mała na tego rodzaju książki.

Odpowiedz
avatar tova123
2 2

@Gabs: Pamiętam, że gdy raz byłam chora, poprosiłam brata, żeby mi wypożyczył książki z biblioteki. Czasem dawałam mu listę, żeby wziął coś, co mnie raczej zainteresuje (jak go znam, to sam wybrał by pierwszą pozycję do której sięgała by mu ręka). A że były to czas sprzed epoki internetu, to listę taką mogłam zrobić jedynie na podstawie podręcznika do polskiego. Pamiętam, że w ten sposób przeczytałam "Przyjaciela wesołego diabła" K. Makuszyńskiego. Pozycję, po którą raczej sama bym nie sięgnęła ( w mojej bibliotece było jakieś wyjątkowo stare wydanie, a byłam w wieku, w którym zwraca się uwagę na wygląd książki i obrazki). Dodatkowo no jak to? Książka o diable? :D Ale nie żałowałam. Do tej pory ją pamiętam mimo, że to naprawdę wczesna podstawówka była. Nie zdarzyło mi się, żeby kiedykolwiek bibliotekarka stwierdziła, że nie da mi jakiejś książki, bo jest dla mnie nieodpowiednia. Z reguły zawsze ucinałam sobie pogawędki z paniami w bibliotece, tak że później same polecały mi jakieś tytuły lub mówiły, że akurat mają ciekawe nowości. Ale to już dużo później...

Odpowiedz
avatar timka
0 0

@Gabs: Ja bym powiedziała dobrze i oddała następnego dnia ;p

Odpowiedz
avatar Artek610
10 10

Wierzę, bo sam miałem taką bibliotekarkę w podstawówce dawno temu. Nauczyłem się czytać dość wcześnie i w 1 klasie czytałem książki przeznaczone dla starszych dzieci. I ze szkolnej biblioteki wypożyczała je dla mnie starsza siostra. Bibliotekarka na moją prośbę o "Dziewczyna i chłopak" Ożogowskiej odmówiła, twierdząc że jest za trudna. Drugi przypadek innej bibliotekarki mądrzejszej od czytelnika spotkałem kilka lat później. Ta znowu odmówiła mi książki Musierowicz (bodajże "Kwiatu Kalafiora"). Według niej była to "książka wyłącznie dla dziewcząt".

Odpowiedz
avatar Balbina
12 12

@Artek610: Widać każdy z nas miał takie przejścia. Mi w piątej klasie podstawówki bibliotekarka nie pozwoliła wypożyczyć Hrabiego Monte Christo.Bo jestem za mała. Nie odpuściłam i przychodziłam co tydzień pytając czy już mogę. Miała mnie chyba dość bo po dwóch miesiącach pozwoliła.

Odpowiedz
avatar tova123
4 4

@Artek610: "Dziewczynę i chłopaka" dostałam w którejś klasie podstawówki w nagrodę, a Musierowiczkę uwielbiałam. A czy istnieje coś takiego jak książka "wyłącznie dla dziewcząt" lub "książka wyłącznie dla chłopców"? Nie spotkałam się nigdy.

Odpowiedz
avatar ziobeermann
10 10

U mnie było całkiem odwrotnie. W czwartej, czy tam piątej klasie podstawówki szkolna bibliotekarka wręcz wcisnęła mi w ręce „Ostatnie życzenie" Sapkowskiego, pierwszy zbiór opowiadań o wiedźminie, lektura zdecydowanie nieodpowiednia dla takiego małolata, jednak zdecydowanie odmienna od „Dzieci z Bullerbyn" czy „Plastusiowego pamiętnika" które zwykłem czytać do tej pory. Zaraziła mnie miłością do fantastyki, za co bardzo jestem wdzięczny.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
0 8

Bo taka jest reguła w bibliotece szkolnej, że wypożyczają tym którzy maja to przerabiać. Żeby dla nich nie zabrakło. A ogólnie przedstawienie to nie było dla was, tylko po to aby ci co mieli je wystawić musieli się naczytać i dobrze przygotować do tego co mają zagrać. - taki tam podstęp edukacyjny. Ogólnie biblioteka szkolna to trumna czytelnictwa. Panie które jak w historii, mają krótki rozum, typu procedura pytanie, odpowiedź. Zawsze brakowało tam ciekawych książek, a jeśli były, to jedna wypożyczona na stałe prze nauczycielkę, a druga przez "super zdolnego ucznia szykującego się do konkursu". Natomiast półki uginały się od tego czego nikt nie chciał czytać: Żeromskiego, Reymonta i głównie nowelek Prusa - bo małe objętościowo to można było natrzaskać w milionowych nakładach, a książka jest książka, sztuka się liczy...

Odpowiedz
avatar Aris
8 8

Miałam tak samo! O:Nie chcieli mi w pierwszej klasie wypożyczyć "Filonka Bezogonka" i nigdy nie zrozumiałam dlaczego. Argument był taki sam - "to lektura do drugiej klasy a ty jesteś w pierwszej". Na moje "no i co? i tak chcę to poczytać" zostałam wyproszona.

Odpowiedz
avatar RedRose
1 1

Na szczęście nigdy nie miałam takich problemów z wypożyczaniem i często udawało mi się zaprzyjaźnić z bibliotekarzami pracującymi w szkołach, do których chodziłam. Ale to, co przeczytałam w tej historii i komentarzach dało mi dużo do myślenia odnośnie realiów bibliotek szkolnych. O ile argument, że może nie starczyć dla danych klas jeszcze mogę zrozumieć, ostatecznie, to nie wypożyczania ze względu na wiek nigdy. A nawet jeśli nie zrozumie, to co? Przyjdzie nakrzyczeć na bibliotekarkę? Poskarży się rodzicom? Sama czytałam wiele książek "powyżej" mojego wieku i nikt mi nigdy wyrzutów nie robił.

Odpowiedz
avatar paski
5 5

Bibliotekarka z mojej podstawowki byla zwykle nieuprzejma, widocznie nie lubila dzieci i wiele razy nawet dzien dobry nie odpowiedziala. ALE gdy ktos poprosil o polecenie jakiejs ciekawej ksiazki... to nagle oczy jej sie zaczynaly swiecic a na twarz wstepowal usmiech. Polecala wiele fajnych pozycji. Nigdy nie powiedziala ani mi, ani kolezankom, ze jestesmy na cos za mlode, wrecz sama nieraz zachecala do czytania coraz trudniejszej literatury, mowila np. ze jakas tam ksiazka jest co prawda bardziej dla 15-16 latkow ale "wy duzo czytacie to sobie poradzicie". W kazdym razie bibliotekarka ta uwazala raczej wiekszosc dzieci za gamonie, ktore pewnie nic w zyciu wartosciowego nie przeczytaja. Wywnioskowalam tak po jednej "lekcji bibliotecznej" w 4 kl. ktora zaczela od dobitnych slow "wiekszosci z was i tak sie to nigdy nie przyda, ale...". Byc moze ta babka miala jakis syndrom niespelnionej misji czytelniczej. Myslala, ze codziennie bedzie miec do czynienia z dziecmi zafascynowanymi czytenictwem a tu proza zycia, do szkolnej biblioteki wiekszosc przychodzi tylko po lektury :P

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

To samo miałem, wg pani bibliotekarki w wieku 7-8 lat nie miałem prawa ogarnąć "Pana Samochodzika".

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

to samo mialam z "Plastusiowym pamietnikiem"...

Odpowiedz
Udostępnij