Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Prowadzę studio fotograficzne, w swojej ofercie mam również plenerowe sesje foto… Ale…

Prowadzę studio fotograficzne, w swojej ofercie mam również plenerowe sesje foto… Ale do sedna.

Niedawno zgłosiła się pewna pani, pisząc do mnie te słowa (pisownia oryginalna):

"Hej. Szukamy fotografa do sesji brzuszkowej w parku. Zdjęcia zawsze robiła nam nasza znajoma, ale pojechała do anglji i szukamy kogoś obcego. Nie wiem jakie wykonujesz zdjęncia dlatego zapłacimy jak zobaczymy foty po obróbce. jak nam się spodobają to zapłacimy, a jak nie to rozmumiesz że weźmieny tylko zdjęncia. Oczywiście nie chcemy też ich w internecie dlatego na kartce spiszemy że mamy do nich wyłączne prawa i to podpiszemy aby być spokuj. Odpowiedz szybko bo cioża nie trwa wiecznie. Buziaki"

Odpisałem grzecznie, że nie interesuje mnie jej oferta i podziękowałem.

Pomijając błędy, skąd taki brak poszanowania do czyjejś pracy? To pytanie można pozostawić bez odpowiedzi, wiadomo, że zawsze się znajdzie ktoś, kto "musi" mieć wszystko za darmo.

PS: Pomijam tu nieznajomość pojęć praw autorskich - to temat rzeka.

by zet48
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar hungrymodel
43 47

To nie jej wina, ona będzie miała horom curke :)

Odpowiedz
avatar elysiia
22 24

@hungrymodel: jako, że nie jest zdrowa na umyśle to raczej sama już jest czyjąś horom curkom! ...czyli nie tylko sesja za darmo, ale jej jeszcze zapłacić powinni ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
29 31

Jak napisano na demotywatorach. Minister edukacji powinien wystapić w takich przypadkach, o zwrot pieniedzy wydanych na nauczanie takiej osoby. Społeczeństwo robi sie coraz głupsze i to jest przerażające

Odpowiedz
avatar mijanou
11 17

@Day_Becomes_Night: głupim społeczeństwem łatwiej jest rządzić bo wtedy ludzie łykają wszystko jak młode pelikany.I o to chyba w tym chodzi, skoro wystarczy 30% by zdać maturę a wybrany przedmiot (JEDEN) na poziomie rozszerzonym można oblać (dostać 0%, wystarczy tylko przyjśc na egzamin) i już można studiować w przeróżnych "wyższych" szkołach lansu i bansu a potem zapłacić komuś za pisanie prac i już można być nawet magYstrem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 8

@mijanou: Ale co z tego skoro takie wykształcenie zweryfikuje później rynek pracy.

Odpowiedz
avatar mijanou
3 5

@Day_Becomes_Night: A nic. Bedzie siedział na zasiłkach i pięćsetplusach wraz z potencjalną partnerką i tyle. Ja bym się jednak zastanowiła na miejscu ministra edukacji, czy nas stać na dalsza produkcję potencjalnie bezrobotnej inteligencji i czy zatem nie warto by rozwinąć szkolnictwa zawodowego, po którym taki delikwent ma konkretny zawód i potrafi potencjalnie utrzymac się z pracy.

Odpowiedz
avatar Rollem
0 6

@Day_Becomes_Night: Albo z tytułu posiadania tytułu magistra dostanie pracę w urzędzie, gdzie można robić co się chce - np. nic.

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
15 15

Taka oferta... Taka okazja! Jak mogłaś nie skorzystać?! A przy okazji, zgadzam się w całej rozciągłości z @Day, nie tylko zwrot, ale i kara za defraudację! ;0)

Odpowiedz
avatar mijanou
20 20

Jakim cudem niektórym udało się skończyć szkołę podstawową pozostaje dla mnie zagadką. Spędziłam za granicą ładnych kilkanaście lat jako dziecko, miałam bardzo ograniczony kontakt z językiem polskim ale po powrocie do kraju takich błędów nie robiłam.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
5 9

Jak rany, zrozumiałaś ten tekst za pierwszym razem? Czy, tak jak ja, musiałaś przeczytać kilka razy, zanim załapałaś, czego pani chce? :)

Odpowiedz
avatar Allice
1 3

Pomijając inne sprawy: może to być źle sformułowane, ale nie każdy chce żeby jego zdjęcia (w sensie zdjęcia jego osoby) lądowały na fanpejdżach/instagramach/stronach fotografów...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 sierpnia 2017 o 14:16

avatar borsuk
0 2

@Allice: z tego co mówili znajomi o zdjęciach ślubnych, to żeby nie pojawiać się jako reklama, trzeba dodatkowo słono dopłacić.

Odpowiedz
avatar Allice
2 4

@borsuk: czyli krótko mówiąc płaci się fotografowi często niemałe pieniądze za kilka zdjęć i możliwość bycia "modelem" na jego stronach (i nie tylko, widziałam reklamy fotografów na różnych portalach)? Pół biedy moje zdjęcia, półnagie (albo i nagie tylko ustawione odpowiednio) zdjęcia dziecka też (sesje noworodkowe)? Chyba zainwestuję w aparat i zacznę ogarniać jego działanie zanim najdzie mnie chęć na takie sesje...

Odpowiedz
avatar zet48
0 6

@Allice: Wykonanie sesji bez możliwości publikacji w sieci to nie jest żaden problem dla fotografa - oczywiście zakaz publikacji musi obowiązywać obie strony :) Tu jednać Pani chciała ode mnie oświadczenie o tym, że to ona będzie posiadać wszelkie prawa do zdjęć, a to już samo przeczy zapisom ustawy o prawie autorskim.

Odpowiedz
avatar zet48
1 3

@Massai: Zgody na publikację mam zawarte w umowach z klientami i jeśli się nie zgadzają na publikację to oczywiście problemu z mojej strony nie ma ...ale też klient potrzebuje mojej zgody - jako autora zdjęcia - aby móc posługiwać się zdjęciami w szerszej publiczności. To zawsze działa w obie strony. Nie od wszystkich wymagana jest zgoda na publikację wizerunku, wizerunek osób publicznych lub uważanych za powszechnie znane, często nie wymaga zgody na publikację. Hasło o płaceniu by nie trafić na fanpage nie jest moje :) ...ale tu dopowiem, że często jest przewidziana kara finansowa na rzecz fotografa jeśli klient wycofa zgodę na publikację, ale to głownie dotyczy umów tzw TFP.

Odpowiedz
avatar 6kaszalotow
4 4

@zet48: Wszystko zależy od umowy jaką podpiszecie lub od licencji jaką objęte są zdjęcia. Niezbywalne są tylko prawa autorskie, pozostałymi możesz handlować. Co do wizerunku- jeżeli ktoś kupuje sobie u Ciebie jakąś prywatną sesję, to bez jego zgody nie możesz jej publikować, nawet jeżeli to osoba publiczna. Ich wizerunek nie jest 'chroniony' tylko w czasie pełnienia publicznych funkcji

Odpowiedz
avatar czaron
1 1

@Massai: Znając życie w Stanach takie rozprawy były :P

Odpowiedz
avatar Erica_Cartmanez
0 0

@Allice: Ja pod stołem mam wydrukowane zgody na publikację zdjęć na naszej stronie i fanpage'u, jak ktoś chce to popisuje i wtedy podpinam pod umowę, jak nie to nie i spokój :)

Odpowiedz
avatar raj
0 0

@zet48: "ale też klient potrzebuje mojej zgody - jako autora zdjęcia - aby móc posługiwać się zdjęciami w szerszej publiczności". Ale przecież to jest oczywiste, bo wynika wprost z prawa autorskiego. Ty masz prawa autorskie, więc bez twojej zgody nie można zdjęcia opublikować. Tak samo jak z ochrony prawa do wizerunku - jak tu ktoś napisał powyżej - wynika to, że ty nie możesz opublikować zdjęcia bez zgody osoby fotografowanej. @Massai: "Jako klient kupuję majątkowe prawa autorskie do tych zdjęć na wyszczególnionych w umowie polach eksploatacji." Jeżeli nie jest to jawnie zapisane w twojej umowie z fotografem, że kupujesz jakieś prawa, to "domyślnie" kupujesz tylko konkretne fizyczne egzemplarze zdjęć i masz prawo korzystania z nich wyłącznie w ramach dozwolonego użytku osobistego, tak jak to stanowi ustawa o prawie autorskim. Nic więcej.

Odpowiedz
avatar paganscum
0 2

Raz w życiu podjęłam się sesji ciążowej typu "co miesiąc jedno zdjęcie". Nigdy, przenigdy więcej. Wszystko układałam pod jaśnie państwa, istna ekwilibrystyka z terminarzem, często kilkakrotne dojeżdżanie na jedno ujęcie, bo pańcia się źle poczuła albo jej facet nie zauważył, że na zdjęciu jest niebieska koszulka i założył moro... Po każdym ujęciu wysyłałam kilka różnych zdjęć do wyboru, pytałam się, czy wszystko ok (bo zawsze mogę zrobić powtórkę ZA DARMO) etc. Wszystko było wspaniale, ochy i achy, w dodatku tak tanio (po odjęciu kosztów zostawały mi marne grosze, ale nigdy przedtem czegoś takiego nie robiłam i wolałam dać niższą cenę na początek). A zaraz po porodzie apokalipsa! Zdjęcia do kitu! Rozmyte, nieładne, źle wychodzą w druku, amatorczyzna i w ogóle sami by lepsze komórką zrobili! "Piniondze stracone, a cionży sie nie wruci!" Kilka tygodni mnie męczyli mimo wszelkich starań dołożonych z mojej strony, żeby byli zadowoleni (nawet poprosiłam o opinię dwoje znajomych fotografów i każdy przyznał, że zdjęcia są ok, żadnego rozmycia itd. nie ma, zresztą robione ze statywu). W końcu spytałam państwa wprost, czy im przypadkiem nie chodzi o zwrot pieniędzy...i magicznie sprawa ucichła! Tak więc nigdy więcej.

Odpowiedz
avatar timka
-1 1

@paganscum: W większości z tym co napisłaś się zgodzę ale z tekstem, że "pańcia się źle poczuła" to sobie chyba jaja zrobiłaś.. Każdy człowiek nieważne czy jest chory, w ciązy albo i nie, ma prawo odwołać jakiekolwiek umówione spotkanie i to nic dziwnego bo zdarzają się losowe przypadki a Ty piszesz, że jak kobieta miała czelność w ciąży się źle poczuć.. W głowę sie stuknij.

Odpowiedz
avatar paganscum
0 0

@timka: Przyznaję, bez szerszego kontekstu źle to zabrzmiało, a cała sytuacja była dość kompleksowa. Klękło nam wtedy auto, a do studia musiałam dojechać niemalże 30km (sama nie dysponowałam studiem, bo pracowałam w zupełnie innym zawodzie, jedynie dorabiając jako fotograf-freelancer). Dylałam więc stopem / szłam pieszo do sąsiedniego miasta i tam łapałam autobus, bo z mojej miejscowości zlikwidowali. Tak więc całościowo dojazd zajmował mi godzinę lub więcej, w zależności od szczęścia, korków etc. Przyjeżdżałam do tamtego miasta tylko na te cholerne zdjęcia, bo pracowałam w innej miejscowości; ze względu na pracę często zapieprzałam po pracy / weekendami, ustawiając wszystko pod państwa. I kilkukrotnie (jakby to był jeden jedyny przypadek, to bym przymknęła oko) miałam taką sytuację, że zajeżdżam do studia, często przemoczona od łażenia w ulewie, rozkładam manele, mija godzina umówionego spotkania, 10 po, 15 po, właściciel studia już się wkurza... Państwa nie ma. Dzwonię do nich, a wtedy jaśnie pańcia do mnie zasuwa z pretensjami(!), że "ona się źle czuje dzisiaj i zdjęć nie będzie, o co ci w ogóle chodzi!". Aha. A komórki rękę odgryzają przy każdej próbie zadzwonienia albo chociaż napisania SMSa? Żeby dopełnić smaczku: najczęściej po zdjęciach czekałam na autobus powrotny, żeby nie wracać po ciemku stopem (sesje zazwyczaj popołudniami). Zatrzymywałam się wtedy w takim jakby centrum handlowym (ogromny supermarket, a w korytarzu przed nim jakiś sklep typu szmelc mydło i powidło, butik i salonik prasowy), łaziłam po sklepach dla zabicia czasu, czasem sobie kupiłam kawę, jak miałam drobne. I dwukrotnie spotkałam tam jaśnie panią, jak chichocząc z grupą psiapsiółek oddawała się rozkoszom shoppingu. 15 minut po tym, jak przez telefon mnie zapewniała, że dosłownie umiera, rzyga dwunastnicą i krwawi z oczu. Jak mnie mijały, to pani odwracała głowę w drugą stronę i udawała, że mnie nie zna. A ja miałam pół dnia zdezorganizowanego, niepotrzebnie wydane na autobus pieniądze i dzikiego wk*rwa, że ktoś sobie ze mną tak pogrywa.

Odpowiedz
Udostępnij