Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jak już kiedyś wspominałam jestem matką, przynajmniej staram się być. Dzieci sztuk…

Jak już kiedyś wspominałam jestem matką, przynajmniej staram się być. Dzieci sztuk 2, obie płci męskiej. Wspominałam też kiedyś, że moje relacje z rodzicami są dość napięte jeśli można to nazwać w taki sposób.

Młodszy syn urodził się 2 miesiące przed terminem. Większość przykrych sytuacji wynikających z wcześniactwa nas ominęło, mały chodzi, widzi, słyszy. Na pierwszy rzut oka wszystko super, normalne dziecko. Tyle, że potrzebuje więcej uwagi. Wymaga rehabilitacji o określonych porach dnia (drze się przy tym jak nieboskie stworzenie) i niestety musimy przestrzegać restrykcyjnej diety bo młodego obdarowano alergią pokarmową i wziewną(ponoć minie). Tyle słowem koniecznego wstępu.

W weekend z przyczyn od nas niezależnych musieliśmy odwiedzić moich rodziców. I głupia dałam się namówić na wizytę u swojej babci, czyli prababci moich chłopaków. Kobieta upierdliwa, acz nieszkodliwa (przynajmniej tak mi się wydawało), lat 70 kilka. Babcia w pełni sprawna. Siedzieliśmy na ogrodzie, mały na buzi ma chustkę (zawsze zakładam w nowym miejscu, żeby nie kusić losu, nie wiem przecież co ktoś ma w ogrodzie posadzone). Widzę, że z małym wszystko w porządku, to zabezpieczenie zdejmuję i słyszę MAMA AM.

Zawsze mam torbę pełną jedzenia dla dzieci, staram się nie podawać młodszemu niczego innego, niż to co sama przygotowałam. Wyjmuję banana i mu podaję na co [B]abcia:

B: Po co banan? Ja mam świeże jabłka.
[J]a: Babciu, jemu nie wolno jabłek (alergia ponoć najrzadziej spotykana).
B: Pewnie tych sklepowych nie może, ja mam tu wszystko niepryskane, samo zdrowie - i wciska dziecku kawałek jabłka do ręki.

Zareagowałam nieco ostrzej, babcia ustąpiła, myślałam, że temat się skończył. Młody zjadł banana i poleciał się bawić. Siedzimy w większym gronie, dzieci było dużo więcej. Rozmawiając, zerkałam co chwilka na małego, który chodził po trawniku pod czujnym okiem starszego brata. Nagle słyszę krzyk starszego, że mały się dusi, nad młodym stoi babcia z jabłkiem, młody zaczyna sinieć, zbiegła się rodzina. Ja w popłochu szukam zastrzyku, mąż dzwoni po pogotowie. A babcia stoi i mówi, że teraz te dzieci takie delikatne, kiedyś tych alergii wszystkich nie było i się jadło co było i nikt nie umierał.

Zastrzyk znalazłam, zrobiłam, pogotowie przyjechało, zabrało nas na SOR, w szpitalu spędziliśmy 3 dni. Dopiero dzisiaj udało nam się dotrzeć do domu, mały ma zapalenie oskrzeli na tle alergicznym. Gdyby nie starszy synek, młodszy mógł umrzeć przez głupotę starej baby, która chyba chciała udowodnić, że wie lepiej niż cały sztab lekarzy.

W poniedziałek, kiedy mąż był przy synku w szpitalu pojechałam do niej powiedzieć, co zrobiła, że wiedziała jak to się może skończyć i zapytałam czy chciała zabić to niewinne dziecko. Usłyszałam, że chciała dobrze, że kiedyś młody się musi uodpornić... Na usta ciśnie się tylko KUR....

by bajkowa92
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar gggonia
-5 35

Jak czytam tego typu historie to zawsze sobie myślę że kiedyś będę stara i też się będę pukać w czoło na metody wychowawcze/zalecenia żywieniowe bo w końcu "za moich czasów robili tak i wszyscy żyją i są zdrowi". Tak było, jest i pewno się nie zmieni tak samo jak narzekania że za naszych czasów było lepiej a teraz ta młodzież taka zepsuta. Babcia chciała dobrze, i robiła to z myślą o dobru dziecka, ale jej nie wyszło, powinna była przeprosić. Pewno nadal nie widzi w tym swojej winy, niestety. Nie usprawiedliwiam jej, powyższy tekst to takie moje przemyślenia. Postąpiła źle i powinna po interwencji to zrozumieć. Współczuje autorko stresujących dni w szpitalu :(. Dużo zdrowia dla was.

Odpowiedz
avatar timka
-1 1

@gggonia: hej nie wiem dlaczego Cię zminusowano bo wg mnie masz 100% racji

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 17

To chyba musiało byc coś naprawdę pilnego, że pojechaliscie do rodziców. Inaczej nie rozumiem utrzymywania kontaktu

Odpowiedz
avatar bajkowa92
1 7

@Day_Becomes_Night: tak, było to pilne. rodzice mieszkają o rut beretem od jednego z lepszych jak nie najlepszego ośrodka ortopedycznego w południowej Polsce. miałam umówioną wizytę z synkiem u ortopedy ze względu na koślawość kolan, całe szcęście lekarz twierdził, że minie z czasem :)

Odpowiedz
avatar Armagedon
-2 10

@bajkowa92: No, ale chyba ta wizyta u ortopedy nie doszła do skutku ze względu na trzydniowy pobyt dziecka w szpitalu? Bo, jak zrozumiałam, incydent miał miejsce w weekend poprzedzający wizytę? A byłaś już wcześniej u innego ortopedy? To on stwierdził, że koślawość kolan minie z czasem? Ale mu nie uwierzyłaś i zamówiłaś termin w najlepszym ośrodku ortopedycznym w kraju?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

@bajkowa92: ale co ma wizyta u ortopedy do wizyty. Musieliscie przenocować tam czy co?

Odpowiedz
avatar bajkowa92
8 10

@Armagedon: wizyta miała miejsce w sobotę rano w prywatnym gabinecie, wiec całe szczęście się odbyła, a nocowaliśmy u rodziców ponieważ wizyta była umówiona o 8 rano i musielibysmy wyjechać z domu ok 4 nad ranem żeby zdążyć na spokojnie przejechać te 300 km. Dla dobra dzieciaków zdecydowalismy sie na weekend u rodziców. cała sytuacja z synem miała miejsce w niedziele. syn opuscił szpital w środę po południu.

Odpowiedz
avatar KIuska
14 18

@Day_Becomes_Night: Komentarze są głupie do granic możliwości to zebrały minusy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 6

@KIuska: A dlaczego ty napisalas słowo "minus" a ja nie mogłam?

Odpowiedz
avatar KIuska
7 9

@Day_Becomes_Night: A skąd mam wiedziec? To nie ja jestem twórcą tej strony.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 5

@Day_Becomes_Night: moze skrypt dziala tak, ze w odpowiedziach na komentarze przechodzi ;)

Odpowiedz
avatar mijanou
26 30

No starszemu człowiekowi nie wytłumaczysz bo zawsze będzie wiedział lepiej. Ja tam dzieckiem dawno nie jestem ale mam uczulenie na seler (nie jakieś zagrażające życiu ale pojawia się swędzaca wysypka i czerwone placki, tez swędzące tak, że można się podrapać do krwi). Niedawno byłam z koleżanką u jej babci (w sumie to robiłam za kierowcę), wizyta zapowiedziana więc też zostałam zaproszona na późne śniadanie. Gdy wjechały sałatki spytałam, czy nie ma w nich selera. No ale skąd! Nie ma! No to zjadłam po troszkę z każdej i się zaczęło. Szczęściem moją sprawę załatwiła końska dawka wapna. Koleżanka: Babcia, no to dałaś seler do tych sałatek? Babcia: Ale tylko troszkę a Mija przecież nie zjadła dużo. Co ona dziwna jakaś, czy co? No tak. Dziwna.

Odpowiedz
avatar Lolitte
6 10

@mijanou: Na takich ludzi najlepsza byłaby alergia z brudnym skutkiem natychmiastowym - jakbyś jej zwymiotowała na stół to może zrozumiałaby swój błąd :P

Odpowiedz
avatar PanBydzia
10 10

@mijanou: Zawsze mnie zastanawia skąd bierze się u ludzi twierdzenie, że jak czegoś jest mało to tego niema... Nieraz miałem okazję się z tym spotkać.

Odpowiedz
avatar nasturcja
18 24

Życie alergika przypomina ukrywanie się przed skrytobójcą. Nigdy nie wiesz kto następny spróbuje cię zabić a każdy posiłek przygotowany przez kogoś innego to potencjalna trucizna. Szczęśliwy ten kto na czas nabawi się paranoi.

Odpowiedz
avatar jonaszewski
7 9

@nasturcja: To jest fascynujące jak wielu ludzi bagatelizuje alergie. Owszem, kiedyś było ich znacznie mniej (alergii, nie ludzi, chociaż ludzi w sumie też) i dziś powszechność może dziwić, ale żeby wprost próbować kogoś oszukać?... Może to podejście na zasadzie "jedno piwo to nie alkohol, panie władzo"?

Odpowiedz
avatar pawcio1212
7 9

@jonaszewski: Alergii było zawsze tyle samo tylko mniej osób dożywało późniejszego wieku. Nie wiedziano jak sobie radzić z czymś takim oraz też zachowanie ludzi było inne. Niektórzy wolą(woleli) powiedzieć, że zakrztusił się owocem niż, że miał uczulenie, "bo co by inni ludzie pomyśleli".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@nasturcja: Najgorsze że taką postawę wobec alergii prezentują nie tylko starsze osoby, ale także zupełnie młodzi ludzie, nawet tacy przed 30-tką. Opisywałem tu już kilka razy jak ludzie kompletnie mi nie wierzą że jestem na coś uczulony i dosypują mi tego po cichu do jedzenia. Dopiero nagła reakcja i konieczność wzywania karetki uczy ich że jednak alergia na świecie istnieje i to nie jest głupi wymysł. Wrrrr...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 sierpnia 2017 o 19:21

avatar KatzenKratzen
4 6

Starsi ludzie chyba naprawdę tego nie rozumieją. Kiedyś chyba nie było alergii a przynajmniej nie tak często i nie takie nietypowe. Dla niech to fanaberia i wydelikacenie, czemu winni są rodzice trzęsący się nad pociechą. Całe szczęście,że nie skończyło się gorzej...

Odpowiedz
avatar nasturcja
18 20

@KatzenKratzen: podejrzewam, że ludzie od tego rodzaju alergii po prostu umierali. Rodzice myśleli, że skoro się dusił to pewnie zakrztuszenie i nikt nie drążył głębiej.

Odpowiedz
avatar PanBydzia
6 8

Z tego co zdarzyło mi się czytać, to macie po połowie rację. Z jednej strony było tego mniej, ale było, a z drugiej diagnozowanie tego było bardzo małe, bo wiedza lekarzy w tym zakresie była mała, a dodatkowo do lekarza chodziło się dopiero w sytuacji naprawdę poważnej.

Odpowiedz
avatar Meliana
10 10

Współczuję przeżyć i życzę zdrowia dla synka. Z drugiej strony, jestem niemalże pewna, że babcia nie chciała z premedytacją doprowadzić do rozstroju zdrowia Twojego dziecka. Niestety, sporo starszych ludzi jest "zakonserwowanych" w swoich małych światkach, opartych na wiadomościach zdobytych pół wieku temu, co czyni ich rozumy zamkniętymi na wszystko, co nowe, nieznane i niespotykane "za ich czasów". Obawiam się, że tłumaczenia nic nie dają w tym przypadku - przecież "kiedyś było inaczej", a Ty "młoda jesteś, życia nie znasz". Żeby wytłumaczyć to bardziej obrazowo, wyobraź sobie, że jesteś w jej wieku, przychodzi do Ciebie wnuczka, niosąc duży, polny kamień i mówi "trzymaj babcia mocno, bo inaczej odleci". Co robisz? Kiwasz ze zrozumieniem głową i obiecujesz pilnować kamienia, czy też cmokasz z politowaniem, no bo grawitacja przecież nie przestała nagle istnieć, odpowiadasz "co ty pleciesz dziecko, kamienie nie fruwają" i na poparcie swoich słów puszczasz kamień? Widzisz, Twoja babcia wybrała opcję drugą, z tym, że "kamień", ku jej zaskoczeniu, wziął i poszybował w stronę zachodzącego słońca. Na Twoim miejscu, ograniczyłabym kontakty do minimum, bo jak wierzę w nieświadomość babci, tak też podejrzewam, że prawie na pewno zrobi coś podobnego drugi raz.

Odpowiedz
avatar jonaszewski
4 4

@Meliana: No dobrze, ale jak już odleciał, to chyba powiesz "kurczę, miałaś rację"? Dzieciak się mało nie udusił, a babcia twierdziła, że musi się uodpornić. Kiedy, w szóstym życiu?

Odpowiedz
avatar timka
1 1

@jonaszewski: tyle, że babcia autorki ma 70 lat i skoro nie dotarło do niej to, że dziecko ma alergię i nie wolno dawać mu czegoś do jedzenia to jest w 90% pewne, ze zrobi drugi raz to samo z czymś innym bo przecież to nie jest jabłko..

Odpowiedz
avatar Iceman1973
-2 8

Jako inne, młodsze pokolenie wkurzasz się na nią ale w pewnym sensie kobieta ma rację. Kiedyś tego wszystkiego nie było. a przynajmniej nie tyle. Biegało się od świtu do zmierzchu po podwórku, w słońcu, deszczu, pyle, jadło co wpadło w łapy i nic się nie działo. Teraz dziecko się schyli zawiązać but i przez przypadek wciągnie trochę pyłu z ulicy w nozdrza i dostaje siedmiu różnych ataków.

Odpowiedz
avatar KurkaRurka
3 5

Babka ma rację, że dzieci teraz, są delikatniejsze. Kiedyś takie po prostu umierały. Przeżywali najsilniejsi.

Odpowiedz
Udostępnij