Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Na fali historii pracowych, przypomniał mi się mój krótki epizod z piekielnym…

Na fali historii pracowych, przypomniał mi się mój krótki epizod z piekielnym szefem. Szukałam pracy, trafiłam do mikrofirmy (jednoosobowa działalność gospodarcza), gdzie miałam zostać zatrudniona. Na początek 3 miesiące zlecenia, a - jeśli będzie chemia - umowa o pracę.

To były "wesołe" trzy miesiące.

[Sytuacja nr 1]
Przyszłam do pracy w drugiej połowie miesiąca (coś koło 20.). Pierwszego, ani drugiego, ani trzeciego dnia nie dostałam umowy. Później dopominałam się już codziennie, ale ciągle było coś. Na koniec miesiąca dowiedziałam się, że już nie ma sensu podpisywać umowy, a kasę dostanę pod stołem. A piekielny [S]zef zaoszczędził na składkach :)

[Sytuacja nr 2]
Po 1,5 tygodnia mojej pracy S poszedł na 4-tygodniowy urlop, zostawiając mnie z klientami, projektami i wszystkim jak leciało. Wyłączył telefon i nie odbierał maili. Miał mi udostępnić plik z bazą wszystkich danych... i zapomniał :)

[Sytuacja nr 3]
Ponieważ nie miałam informacji ile produktów możemy sprzedać, trochę się nudziłam czekając na powrót bossa z urlopu i chciałam się wykazać na początek (wiadomo), obdzwoniłam wszystkich klientów, do których dotarłam. Po powrocie z wakacji szef zorientował się, że sprzedałam 130% tego, co mieliśmy. Na szczęście niewielkim kosztem mogliśmy ze 100% zrobić 130% nie tracąc na jakości, a zysk o 25% przewyższał oczekiwania. Kilka dni później dowiedziałam się, że dostanę umowę o pracę, ale niestety nie na kwotę, na jaką się umawialiśmy, bo sytuacja finansowa firmy jest trudna :D Jeszcze w tym samym miesiącu szef zmienił auto na nowe klasę wyżej.

[Sytuacja nr 4]
Moja poprzedniczka sprzedała naszemu Złotemu Klientowi pewien produkt na wyłączność za naprawdę duże pieniądze. Informacje o wyłączności nie zostały włączone do umowy, ale opierały się na dobrych relacjach z klientem, które moja poprzedniczka wypracowała. Dziewczyna zostawiła mi taką notatkę na służbowym komputerze, który po niej odziedziczyłam.
Pewnego dnia zadzwonił do mnie przedstawiciel konkurencji Złotego Klienta, również zainteresowany produktem. Odmówiłam, wiedząc o wyłączności. Szef usłyszał rozmowę, zaświeciły mu się dolary w oczach i powiedział "chwila, chwila, nie spławiajmy ich!". Moje tłumaczenia na nic się nie zdały, szef uznał, że tym będziemy martwić się później. Oczywiście Złoty Klient dowiedział się o sytuacji i zadzwonił do mnie z pytaniami co to ma znaczyć. Uznałam, że skoro była to decyzja szefa, to on powinien się tłumaczyć. Przekazałam słuchawkę szefowi, który wyszedł rozmawiać na korytarz. Ponieważ wcześniej wszystkie rozmowy prowadził przy mnie, uznałam, że coś nie gra. Pod byle pretekstem również wyszłam na korytarz i usłyszałam szefa mówiącego "Mówiłem Ani, że macie wyłączność, jest u mnie jeszcze nowa, musiała zapomnieć. Porozmawiam z nią, bo takie rzeczy rzeczywiście są niedopuszczalne. Jeśli to się nie zmieni, zwolnię ją, bo nie potrzebuję takiego pracownika".
Doprowadziłam do konfrontacji i powiedziałam, że słyszałam tę rozmowę. Szef odparł, że na pewno coś źle zrozumiałam :D

Postanowiłam, że skończę co zaczęłam. Ukończyłam 3-miesięczny projekt i rzuciłam pracę w dniu, w którym umowa zlecenie miała mi przejść na umowę o pracę (na zaniżoną, niż pierwotnie się umawialiśmy, kwotę). Mina szefa gdy powiedziałam mu, że odchodzę ze skutkiem natychmiastowym - bezcenna :D

mała firma

by aniampm
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar WilliamFoster
15 15

Masz plusa, bo szef iście z piekła dla Januszów byznesu rodem. Ale błagam, bo zżera mnie ciekawość, udziel jednej informacji: jaki produkt można cudownie rozmnożyć o 30% bez utraty jakości?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 12

@WilliamFoster: alkohol rozwadniali.

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
6 6

To wtedy trzeba dolać glikolu, żeby dalej kopało. Ale to się sprawdza głównie w przypadku francuskich win. ;0)

Odpowiedz
avatar aniampm
4 6

@WilliamFoster: tu mnie masz ;) Nazwałam to produktem, ale chodziło o usługę. Tutaj akurat wszystko koncentrowało się na tym, że miałam dużo więcej pracy, co akurat szefowi nie przeszkadzało a ja byłam jeszcze na etapie "nie szkodzi, wykażę się" :)

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
1 3

OK :-). Teraz wszystko jasne.

Odpowiedz
avatar KurkaRurka
9 9

Ehh to ja nie mam tyle cierpliwości, choć rozumiem że dobre serce masz. Ja bym nie zawitała w progi firmy w momencie jak "szef" poszedł na urlop i wyłączył telefon. Raz że olał pracownika, a dwa swój interes. Także skoro jemu nie zależy, to co się przejmować, tym bardziej że tam formalnie nie pracowałaś.

Odpowiedz
avatar MarcinMo
5 5

Ja lubię takich szefów, tak ten z pierwszego punktu. Co prawda raz mi się to tylko zdarzyło, ale dostałem wypłatę 2 razy. Raz pod stołem, a raz sądownie. Jednak wychodzę z założenia, że oszukać oszusta to wręcz dobry uczynek ;)

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 3

@MarcinMo: mistrz zla ;) dziala, ale tylko jak nie wiazesz wiekszych nadziei z ta firma ;)

Odpowiedz
avatar MarcinMo
3 3

@bazienka: A ktoś wiąże nadzieje z firmą, której właściciel jest oszustem?

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

@MarcinMo: nie zawsze oszust, kiedys dostalam umowe dopiero po 20 dniach- dzialala od dnai podpisania, reszte dostalam pod stolem ale w miejscu pracy byly kamery i mialam swiadkow na prace tam, wiec spokojnie moglam wyegzekwowac pieniadze mowie tez o sytuacjach, gdzie jednak potrzebujesz jakiejkowliek pracy chociaz na te 3 miesiace, rozne sa sytuacje ale pomysl masz zacny, bede rozpowszechniac ;)

Odpowiedz
avatar MarcinMo
3 3

@bazienka: Ale gdybyś się wtedy rozchorowała, albo złamała nogę w pracy, to szef by się szybko wyparł. Brak umowy od pierwszego dnia pracy jest oszustwem w każdym przypadku. Nawet jak ostatecznie wszystko zapłaci.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 4

i bardzo dobrze zrobilas! chcialabym widziec mine szefa

Odpowiedz
avatar Tilian
4 4

Powinnaś, dziewczyno, prowadzić kursy panowania nad sobą i samokontroli, bo jakby mi się zdarzyło z takim januszem pracować to po tygodniu bym się zwolnił. Serio.

Odpowiedz
Udostępnij