Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Chcę Wam dziś opowiedzieć historię o ludziach – ani dobrych, ani złych.…

Chcę Wam dziś opowiedzieć historię o ludziach – ani dobrych, ani złych. Każda z opisanych postaci ma swoje dobre i złe cechy. Niektórzy sami sobie byli winni, inni sami doprowadzili do tego, co ich spotkało, niektórzy mieli siłę przeciwstawić się losowi a jeszcze inni – zmienili bieg wydarzeń. Jak to w życiu. Kto wygrał, kto przegrał? Nie znajdziecie w mojej opowieści aniołów i diabłów – tylko zwykłych ludzi, z ich siłą i słabością. Będzie to opowieść o piekielnej sile stereotypów i uprzedzeń – tak silnych, że nie ma na nie wpływu nawet rzeczywistość. To będzie "ludzka komedia".

Historia ta ma korzenie w latach 80-tych ubiegłego wieku.

Po tragicznej śmierci córki i zięcia w wypadku samochodowym, Babcia zdecydowała się wziąć do siebie i wychować dwóch osieroconych wnuczków – 10-letniego Roberta i 2-letniego Maćka. Babcia była osobą bardzo wierzącą, mocno konserwatywną, przestrzegającą przykazań i związaną z kościołem. W takim też duchu wychowywała obu swoich małych wnuczków.

Chłopcy rośli, dorastali i z biegiem czasu uwydatniały się również różnice w ich charakterach i osobowościach.

Starszy - Robert - wyrastał na podobieństwo Babci. Był bardzo konserwatywny, głęboko wierzący, ale przy tym dość apodyktyczny, wierzący, że jego racja jest jedyna i najważniejsza. Najwyższą dla niego wartością była rodzina – ale tylko rodzina stworzona na jego zasadach. Skończył studia, zdobył dyplom inżyniera i uzyskał zatrudnienie – bardzo dobrze płatną, ale ciężką fizycznie pracę. Ożenił się z Joanną – zahukaną, skromną dziewczyną z wielodzietnej rodziny. Joanna wyznawała podobne, co mąż, wartości i z radością podporządkowała mu się bez reszty. Po roku przyszedł na świat ich pierwszy syn.

Maciek był inny – od najmłodszych lat jego charakter był chwiejny i miał skłonności do ulegania wpływom – niestety, zwłaszcza złym. Dopóki pilnowali go Babcia i brat – Maciek uczył się i zdobywał wykształcenie. Bardziej lub mniej chętnie. Siła osobowości Roberta była na tyle duża, że młodszy brat – póki co – podporządkowywał mu się i dzięki temu udało mu się skończyć dość dobry kierunek studiów – również uzyskał dyplom inżyniera, aczkolwiek w innej specjalizacji, niż brat. Gdy Maciek zaczął zarabiać – wpływ brata i Babci wyraźnie osłabł. Maciek imał się różnych zajęć, pracował też zagranicą, zarabiając naprawdę dobre pieniądze. Ale nie odłożył nic. Wszystko szło na bieżące „hulanie”.

Minęło kilka lat.

Joanna urodziła kolejne dziecko - córkę.

Maciek nadal prowadził rozrywkowy tryb życia, pijąc coraz więcej i mając coraz więcej „kolegów”. Właśnie staczał się po równi pochyłej, gdy na drodze jego życia stanęła Marzena.

Marzena była silna. Wyciągnęła Maćka za uszy z kolegów, długów, hulanek. Zawróciła go w pół drogi do alkoholizmu. Zdawała się być kobietą jego życia.

Marzena miała jednak trzy cechy, które z marszu dyskwalifikowały ją w oczach rodziny Maćka. Była sporo od niego starsza, była – o zgrozo! – rozwódką i – o zgrozo! zgrozo! - samotnie wychowywała nastoletniego syna z pierwszego małżeństwa! Babcia i Robert wkroczyli do akcji. Nie liczyło się zawrócenie Maćka ze złej drogi, ani to, że ustatkował się i robił wszystko, żeby zbudować z Marzeną rodzinę. Niechby pił, hulał, grał! To zło, ale... nagle okazało się, że to mniejsze zło niż rozwódka! Niesakramentalny związek! – co to, to nie! Grzech i rozpasanie!

Maciek postanowił zawalczyć o swoje szczęście. Okazało się, że miał jednak jakiś charakter – kilka miesięcy później Marzena, stojąc na stopniach Urzędu Stanu Cywilnego – z mocno zaokrąglonym brzuszkiem – patrzyła roziskrzonym wzrokiem na nowiutką obrączkę błyszczącą na jej palcu. Cztery miesiące później – Marzena i Maciek całowali rączki świeżo narodzonej Julitki.

Marzena była mądrą kobietą. Po pierwszej euforii męża, spowodowanej ślubem i narodzinami Julitki, widziała jak na dłoni, jak bardzo Maciek cierpi z powodu odrzucenia przez Babcię i brata. Jej taktowne zabiegi – o tyle trudniejsze, że ona i Joanna za sobą od początku nie przepadały – sprawiły, że relacje pomiędzy braćmi zostały na nowo nawiązane. Oficjalne i nieśmiałe, ale jednak.

Z Babcią było trudniej. Ale w końcu - Babcia bardzo kochała swoich wnuków - obu wnuków. Babcia szczęśliwie przeprowadziła jakiś skomplikowany proces myślowy, na skutek którego wyszło jej, że jej młodszy wnuk jest niewinną ofiarą szatańskiej przebiegłości. Stopniała wobec wnuka – jako ofiary. Zaczęła znów tolerować jego obecność, ale wobec Marzeny jednak pozostała nieprzejednana. W końcu to ona zwiodła na manowce jej bezbronnego chłopca!

Minęło kilka lat.

Jak to w życiu bywa, ludzie się starzeją (z wyjątkiem niektórych prezenterów i aktorów). Babcia stawała się coraz bardziej niedołężna, słaba, mniej samodzielna. Obaj wnukowie pomagali, jak mogli – robili zakupy, drobne naprawy. Pomagała także Joanna – gotowała, sprzątała, prasowała. Marzena bardzo chciała pomóc – jednak Babcia nie chciała jej widzieć na oczy.

Nadszedł w końcu czas, gdy Babcia fizycznie zaniemogła całkowicie. Potrzebna była jej całodobowa opieka. Oddanie Babci do domu opieki społecznej nie było brane pod uwagę. Wnukowie zostali wychowani w kulcie rodziny. Taka mentalność. Oddanie Babci do domu opieki obaj potraktowaliby niemal jak zabójstwo. Obie rodziny chciały babcię zabrać do siebie, jednak to Robert – jako najstarszy – zadecydował. Babcia zamieszka z jego rodziną. Joanna była wówczas w końcówce trzeciej ciąży. Miała dwoje małych dzieci, teraz doszła jej jeszcze niedołężna babcia, która wymagała karmienia, mycia, przewijania itp. Robert pracował bardzo ciężko, zarabiając na wszystko (Joanna nie pracowała zawodowo).

Joanna wytrzymała pół roku. Robert pracował ciężko po 12 godzin dziennie, aby zapewnić byt swojej rodzinie. Po pracy, wykończony śmiertelnie, chciał tylko dostać coś do zjedzenia i odpocząć. Joanna – opiekując się dwójką przedszkolaków, noworodkiem i niedołężną Babcią – prowadząc dom, robiąc zakupy, gotując, sprzątając, piorąc, zmieniając pampersy i mając na głowie milion rzeczy – stawała się coraz bardziej sfrustrowana. Pomiędzy małżonkami zaczęło dochodzić do awantur. Dostawało się też Maćkowi, który – w miarę swoich możliwości, dzieląc czas na pracę, swoją rodzinę i Babcię – starał się jak najczęściej wpadać, aby odciążyć bratową. Frustracja Joanny sięgnęła szczytu. Robert ustąpił, gdy zdesperowana Joanna zagroziła odejściem. Rozwód nie mieścił się w jego kategoriach światopoglądowych.

Sytuacja mieszkaniowa na ową chwilę przedstawiała się następująco: Babcia miała duże, trzypokojowe, własnościowe mieszkanie, pod jej nieobecność stojące pustką. Robert wziął na kredyt duże, czteropokojowe, wygodne mieszkanie dla swojej rodziny i spłacał kredyt, sam utrzymując wszystko. Maciek, Marzena z dwójką dzieci mieszkali w jej malutkiej klitce (1,5 pokoju), która przypadła jej po rozwodzie.

Na wieść, że ma się przenieść do Maćka i Marzeny, Babcia wpadła w stan przedzawałowy! Do tego domu grzechu ona nie pójdzie! Ona woli umrzeć na ulicy! Porzućcie ją pod płotem, ona umrze, ale do domu rozwiedzionej nie pójdzie! Prędzej do domu mordercy, gwałciciela, złodzieja, ale nie rozwodnika!! Bez ślubu kościelnego żyją!!!

Patową sytuację rozwiązał Robert – zadecydował, że Maciek z rodziną wprowadzą się do dużego mieszkania Babci i tam będą się nią opiekować. O dziwo, Babcia takie rozwiązanie zaakceptowała. Nie będzie mieszkać w domu grzechu, będzie mieszkać we własnym. I zgadnijcie, proszę, kto opiekował się Babcią do śmierci? Kto ją karmił, mył, przewijał, podawał leki itp? Tak. Zgadliście. Robiła to znienawidzona, pogardzana Marzena. Nigdy się nie poskarżyła. Ani mężowi, ani nikomu. Może sama sobie, ale tego nie wie nikt. Odrzucona przez rodzinę cierpliwie spełniała swoją powinność, aż Starsza Pani - 89-letnia - zamknęła oczy na wieki.

Happy endu nie ma. Pozostała kość niezgody - duże, własnościowe mieszkanie Babci. Naturalną rzeczy koleją, powinno być podzielone na pół – na obu wnuków. Nie ma innej rodziny. Jednak Robert uważa, że mieszkanie należy się tyko jemu - bo to on żyje w zgodzie z nauką Babci i Kościoła! Ma ślub kościelny z Joanną i mają troje "po bożemu spłodzonych dzieci". Maciek żyje bez ślubu kościelnego, z pasierbem i małą Julitką zrodzoną w grzechu! Cóż z tego, że Marzena przez ostatnie lata opiekowała się Babcią! Nie można mieszkania dzielić na pół! Ono należy się tylko tym, którzy żyją po katolicku!!!

Robert wyrzucił Maćka i jego rodzinę z mieszkania po Babci. Joanna dzielnie sekunduje mężowi. Maciek nie ma tyle siły, aby wstąpić na drogę sądową przeciwko jedynemu bratu – jedynemu krewnemu, jaki mu pozostał. Marzena zaciska zęby. Wie, jak wielki jest wpływ rodziny na jej męża. Wychowanie wdrukowuje się nam na płytę główną. Cokolwiek się stanie – korzenie pozostają.

I to jest już koniec mojej historii. Dziękuję tym, którzy ją przeczytali.

Katolicka rodzina

by KatzenKratzen
Dodaj nowy komentarz
avatar mijanou
28 32

Historia faktycznie zmuszająca do przemyśleń. Myślę jednak, że wyjaśnienie finału jest bardziej banalne: tam, gdzie w grę wchodzi spadek, tam w wielu rodzinach kończą się wszelkie sentymenty i więzi a włącza pazerność i chęć posiadania. Tu obie rodziny w końcu się tą babcią opiekowały (po kolei). Na logikę więc spadek nalezy się obu wnukom w równej części. I tak zapewne zadecyduje sąd, skoro babcie nie postanowiła inaczej w testamencie bo sąd poglądy starszego wnuka będzie mieć w tak zwanym "poważaniu".

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
14 18

@mijanou: Wiesz, tylko tu nie chodzi o to kto się babcią opiekował, ale kto wyznawał jej zasady. Więc teoretycznie, wg logiki starszego brata, spadek jest jego, bo on żył "po bożemu". Logika lvl master.

Odpowiedz
avatar mijanou
15 17

@mlodaMama23: Starszy może mieć jaką chce logikę ale teraz wyobraź sobie sytuację na sali sądowej podczas sprawy spadkowej jak starszy argumentuje: "Nalezy mi się całość spadku bo mój brat nie żyje po bożemu!". Wiem, że rutynowany sędzia słyszał i widział już na sali rozpraw wiele. Ale tu jest szansa, że brechnie śmiechem :D

Odpowiedz
avatar Eander
12 14

@mlodaMama23: Po pierwsze jeżeli żyje po Bożemu to pomoże bratu który ma ciężką sytuację. Po drugie mieszając spadek i wiarę pokazuje jak wielce "wierzącą" jest osobą. I na koniec już abstrahując od tematu wiary, jeżeli babcia nie zapisała inaczej w testamencie. To starszy brat nie ma nic do gadania i jeśli nie chcę młodszego w mieszkaniu babci musi go spłacić, bo jeżeli młodszy z braci nie odmówił przyjęcia spadku to z automatu staje się właścicielem połowy mieszkania.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
2 2

@Eander: Ja to wiem, wychowanie wychowaniem, chociaż to właśnie pokazuje jak babcia wychowała starszego syna, że najbliższą rodzinę chce oszukać. Natomiast prawo jest prawem, i raczej nikogo nie będzie interesować, czy młodszy żyje z kobietą tylko po cywilnym, czy może na kocią łapę i mają gromadkę dzieci. Spadek się należy jak psu buda, o ile przed śmiercią nie został spisany akt darowizny czy testament. Gdyby nie moja mama ja bym miała problemy z drugą żoną dziadka, bo dziadek spisał testament u notariusza, wykluczył z tego spadku wszystkich, tylko nie żonę. Musiałabym albo ją spłacić, albo oddać należną jej część. Akt darowizny załatwił sprawę. Tu jeśli nie było nic, to jest prawo dziedziczenia i tyle.

Odpowiedz
avatar Eander
2 2

@mlodaMama23: Skoro sama widzisz jak starszy brat został wychowany, czemu sugerujesz że jest on "głęboko wierzący". Przecież to są dwa sprzeczne stwierdzenia?

Odpowiedz
avatar dyndns
1 7

@Eander: Głęboko wierzący gnojek.Bardzo częsty przypadek.

Odpowiedz
avatar Eander
4 4

@dyndns: Osoba głęboko wierząca żyje zgodnie z zasadami swojej wiary, a nie wybiera sobie kiedy i gdzie je stosuje. Nie traktuj kogoś kto chodzi codziennie do kościoła czy stoi na placu i modli się przez megafon, jako głęboko wierzącego. Takie coś nazywa się dewotyzm a nie wiara.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
21 21

No właśnie. Sprawa i tak się chyba musi odbyć i tak. Mieszkanie nie było na nikogo przepisane

Odpowiedz
avatar Eander
14 14

@Day_Becomes_Night: Co więcej wystarczy że młodszy z braci nie zrzeknie się przyjęcia spadku, a automatycznie stanie się właścicielem połowy mieszkania.

Odpowiedz
avatar Cynik
25 25

Na jakiej podstawie wyrzucił go z mieszkania? Do czasu działu spadku obaj bracia mają równe prawa do mieszkania i nie ma znaczenia widzi mi się jednego z nich. Nie ma możliwości pominięcia żadnej ze stron bez postępowania sądowego w sprawie najpierw przejęcia, a potem działu spadku.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@Cynik: prawdopodobnie na podstawie "to jest mój brat, nie będę prać brudów publicznie", albo "skoro mówi, że nie mam prawa, to na pewno ma rację". Jeśli facet tak daje sobą kierować...

Odpowiedz
avatar Habiel
12 34

@KatzenKratzen: Bez obrazy, ale historie czyjegoś życia są prywatną sprawą stron. Nie powinno się ich udostępniać. Założę się, że większość użytkowników podobnych historii zna wiele, ale ich nie publikują z wiadomych względów. I to jest strona, gdzie można oceniać historie i to nie tylko na plus, więc się z tym licz.

Odpowiedz
avatar MonikaTakaja
0 32

Wiesz zauważyłam, że na tym portalu nie można opisywać historii czyjegoś bądź swojego życia, bo spotkasz się z hejtem i najczęściej napiszą: sam sobie winny!! Niestety nie jest to już portal, na którym spotkasz się ze zrozumieniem i empatią!! Ludzie wolą czytać o "ciężarówkach", wrednych babciach czy dziadkach albo o "przyszłych"(niedoszłych) madkach... Ja ze swojej strony dziękuję za wciągającą historię:-) niestety podobne przypadki obserwuje w swoim otoczeniu i jest to cholernie przykre...

Odpowiedz
avatar CatGirl
18 30

@KatzenKratzen: naprawdę liczą się dla Ciebie tylko plusy? Nie interesuje mnie historia czyjegoś życia, znam takich wiele i nie uważam, żeby się nadawały na tę stronę. Mam do tego prawo? Takie zebranie o plusy i oskarżanie minusujacych strasznie mnie drażni.

Odpowiedz
avatar MonikaTakaja
4 22

Myślę, że tu chodzi o ilość słów do przeczytania i długość historii, bo większość internautów nie potrafi skupić się dłużej niż 30 sekund na czytanym tekście;-p

Odpowiedz
avatar mijanou
2 16

@KatzenKratzen: Spokojnie. Mi sie historia bardzo podobała- tak pod względem treści, jak i sposobu opisania. Ale sama wiesz, że opisywane tu historie to nie dolar, nie każdy musi polubić. Jeśli o mnie chodzi to czytam zarówno Twoje historie, jak i komentarze z zainteresowaniem. Bardzo czesto zdarza się nam mieć wspólny punkt widzenia na wiele spraw. I to jest piękne. Pozdrawiam Cię serdecznie.

Odpowiedz
avatar CatGirl
13 17

@KatzenKratzen: Patrząc na ocenę nie tylko ja mam tak niski poziom, niedosięgający do Twojego. I oczywiście, jestem takim tłukiem, że nie jestem w stanie przeczytać dłuższej wypowiedzi, dlatego też uczę polskiego w szkole.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
31 33

@KatzenKratzen: Uh... Ja dałam plusa bo dla mnie historia piekielna, ale ten Twój najazd na ludzi, że śmieli Ci minusa dać i jeszcze później obelga to już dopiero niski poziom...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
24 30

@KatzenKratzen: Nie wiem jak inni użytkownicy, ale ja akurat mam tak, że minusuję prawie wszystkie Twoje historie, bo nie podoba mi się Twój styl pisania i kilka innych istotnych aspektów Twoich wpisów. Niestety, mam prawo do własnego zdania i korzystam z niego. Nie ma w tym żadnej prywaty, ale Twoje historie (w mojej opinii) są... plotkarskie - z braku lepszego określenia. I głupawe. Raz piszesz o tym, że kot Ci się zaklinował w oknie i dodajesz zdanie: "wiem, że to nie historia na ten portal" czy coś w tym rodzaju, innym razem dostajesz spazmów pod moją historią o niepełnosprawnych w szkołach (Twoje argumenty były na poziomie "zamknonć hore dzieci w piwnicach, jesteście nieczółe mendy"), teraz próbujesz namówić użytkowników piekielnych do dawania Ci pozytywnych ocen i nie rozumiesz, że mogą mieć inne zdanie od Ciebie... Moim zdaniem czyjeś życie to czyjeś życie, nie powinnaś tego oceniać. Idź na jakieś warsztaty literackie, załóż bloga, cokolwiek. Bo ewidentnie nudzi Ci się i lubisz pisać, ale niestety piszesz nie na tematy związane z tym portalem. Według mnie potrzebujesz atencji i spędzasz pół dnia na zastanawianiu się, jaką historyjkę dziś dodać na piekielnych i ile będziesz miała plusików. I przy okazji - obgadujesz ludzi ze swojego otoczenia, bo jakoś nie sądzę, że opisani bohaterowie zdają sobie sprawę, że X internautów ocenia właśnie ich sytuację życiową. A takiego zachowania nie lubię.

Odpowiedz
avatar Halasuwa
20 26

@KatzenKratzen: Ojojoj, straszne, zminusowali historię życia! Jako oni mogą, dranie! Przecież to splatające się dobro i zło, telenowela! Też dałem minusa, bo mogę. Zjedz mnie teraz. Co to ma być, że Ty sobie oceniasz historie innych jako prościutkie, codzienne i niewarte uwagi, a na minusy reagujesz jak dziecko na zabranie cukierka? Uważasz, że jak coś się zdarza często to nie jest piekielne, czy ki czort? Tak jak @elfia_luczniczka nie lubię większości Twoich historii. W niektórych próbujesz się wybielać (np. historia z kotem), czasami wywlekasz rzeczy, które nie powinny ot tak po prostu być wywlekane na forum przez osobę, której one nie dotyczą. Ta historia do takich należy. Osobiście nie chciałbym, żeby ktoś pisał o moich prywatnych sprawach tak po prostu, tak jak się pisze o moherowych babciach w autobusach. Poza tym jak się braciszek dał tak po prostu wywalić to jego sprawa, co mnie to obchodzi.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
24 28

@Halasuwa: Historia z kotem była dobrą anegdotką do np. wspomnienia przy kawie z koleżanką, ale według mnie kompletnie nie nadawała się na ten portal. Tak samo, jak i powyższa historia, która jest bezczelnym obmawianiem znajomych lub rodziny za ich plecami. Kolejnym powodem, dla którego uważam, że KatzenKatzen ma nierówno pod sufitem jest kompletny brak zachowania własnej prywatności w internecie. Na szybko przejrzałam jej ostatnie historie. Dowiedziałam się z nich, że: - pracuje przy warszawskim starym mieście (budynki sądów, Plac Krasińskich lub najbliższe okolice) - ma syna w wieku ok. 9-12 lat cierpiącego na autyzm, - niedawno przeprowadziła się do nowego mieszkania. Poprzednio mieszkała na 4 piętrze, teraz mieszka na parterze. - jej mama chorowała na nowotwór spraw kobiecych. - pracowała kilkanaście lat temu w firmie należącej do Japończyków. Przejrzałam tylko pierwszą stronę, dalej mi się nie chce. Dziewczyna powinna się uspokoić z tą masową produkcją dość prywatnych wpisów, bo informacje, które zamieściłam powyżej przy odrobinie chęci i umiejętności bez żadnego problemu pozwalają na namierzenie Ciebie lub Twoich bliskich. Po co? Ja wiem, że każdy z nas dodaje takie rzeczy do internetu, ale ludzie w większości piszą "miasto, w którym mieszkam" lub takie rzeczy utrudniające zorientowanie się czytelnikowi co do szczegółów. Nieroztropność totalna moim zdaniem. Powrócę jeszcze do tematyki historii KatzenKatzen: - obmawianie spraw prywatnych i sytuacji życiowej swoich znajomych/rodziny/osób z otoczenia, - kot zaklinowany w oknie, - dwójka nastolatków nocą pod sklepem z dzieckiem w wózku (żeby jeszcze jakoś zareagowała, ale nie - minęła bez słowa i obgadała w internecie) I taka osoba umoralnia innych NORMALNYCH użytkowników tego portalu i ma czelność uważać historie innych za gorsze.

Odpowiedz
avatar Patrycja0
15 17

Hmm, ja z kolei odnoszę wrażenie, że jesteś bardzo infantylną osobą i twój dziecinny sposób pisania mnie trochę denerwuje...

Odpowiedz
avatar Bevmel
19 21

@KatzenKratzen: Nie ma to jak stwierdzić: "Jak ci się nie podoba to, co piszę, to znaczy że jesteś prymitywny i głupi!". A potem się dziwisz, że dostajesz minusy. Otóż nie, kochana, od tego system ocen ma plusy i minusy, by każdy mógł ocenić historię według swojego uznania. A Twój styl pisania, ani przedstawiane historie nie są obiektywnie doskonałe, by wyzywać każdego, komu się nie spodobają.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
10 12

@KatzenKratzen: #problemypierwszegoświata. Bo nie wszyscy się zachwycają, głaszcząc gwiazdę po główce. Nie jesteś przypadkiem jedynaczką?

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
-4 4

@CatGirl: Przepraszam Cię. To, co napisałam było głupie i niepotrzebne. Wybacz.

Odpowiedz
avatar VAGINEER
0 2

bo to cholernie nudne

Odpowiedz
avatar mokry42
1 5

Życie, ku.wa...

Odpowiedz
avatar Ara
19 21

Juz na wstepie popelnilas ten sam blad, co Hillary Clinton podczas kampanii prezydenckiej. Zwyzywalas polowe ludzi, ktorzy glosuja, a potem sie zdziwilas, ze masz niskie oceny ;)

Odpowiedz
avatar Morog
-2 14

Historia dobrze się zapowiadała, byłem szczerze zdziwiony gdy okazała się kolejnym atakiem katofobicznej nienawiści....

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
-1 13

@Morog: No tak, bo fanatyczni, pazerni, katoliccy hipokryci to taki rzaaaadki widok :D

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
-3 7

@Morog: To nie jest kwestia katolicyzmu. To jest kwestia dwulicowego kato-oszołomstwa. Zauważ, że Babcia nie miała nic przeciwko opiece rozwiedzionej Marzeny - byle w jej własnym domu. Nie w domu grzechu. Czy to nie jest dwulicowość?

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
19 21

@KatzenKratzen: popłynęłaś trochę... Pomimo zarzekania się o bezstronności, byłaś mocno spolaryzowana w przedstawieniu historii. Co więcej, jest ona w typie: "każdy zna kogoś, kto miał podobnie", więc chyba raczej nie stanowi ani novum, ani nie szokuje, więc "mocnych" nie nałapie. A czy o to tu chodzi? I proszę Cię, nie najeżdżaj na innych Piekielnych, że nie podzielają Twojego punktu widzenia, bo maja do tego prawo. A sugerowanie, ze jeśli ktoś się z Tobą nie zgadza, to jest mniej lub bardziej ociężały umysłowo, to już przesada.

Odpowiedz
avatar ja_2
3 3

Myślę, że historia jednak naciągana. Ale nawet załóżmy na chwile, że nie jest koloryzowana. Moim zdaniem wyznanie tutaj nie ma nic do rzeczy. Prawdziwe rozejście się rodziny to nie wyjście z domu i założenie własnych "podstawowych komórek społecznych" ale właśnie ...spadek. A argument "zasad" jest tylko słabym kryciem pazerności. Gdyby obaj bracia byli nawet papieżami to ten starszy podniósłby temat, że jest bardziej siwy czyli bardziej podobny do babci... Nie mieszajmy w to religii

Odpowiedz
avatar tova123
0 2

@ja_2: Niby dlaczego, skoro jedynym argumentem starszego brata, jest to, że on "po bożemu?" To nie my mieszamy w religię, tylko właśnie on. Jak ja nienawidzę takich obłudnych, dwulicowych hipokrytów. Mam jednego w (dalekiej na szczęście) rodzinie. Dokładnie taki sam. I nie przeszkadza mu, że swoje już ukradł 20 lat temu(i nie, nie oddał ani teraz ani dawno temu i nie zrekompensował nikomu.) . Ważne, że teraz chodzi do kościoła. Bo łatwo widzieć drzazgę w oku brata niż belkę u siebie...

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 3

@tova123: Ogólnie rzecz biorąc, cała ta dyskusja powyżej jest czysto akademicka. Obaj bracia, jako pierwsi zstępni (po nieżyjących rodzicach) dziedziczą z urzędu spadek po babce w częściach równych. To co sobie tam pogaduje starszy braciszek można między bajki włożyć. Kto częściej i dłużej opiekował się babcią - nie ma według prawa nic do rzeczy. Kto ma ślub kościelny, a kto nie - sądu nic nie obchodzi. Jeśli tylko młodszy nie da się zmanipulować i nie odrzuci spadku w całości - będą musieli mieszkaniem po babce się podzielić. Bez względu na to kto ile ma dzieci i w jakich warunkach w tej chwili mieszka. Mniemam, że młodszy brat - mimo, że młodszy - jednak dzieckiem już nie jest. I chyba rozumie, że spadek mu się należy jak psu micha. Więc, jeśli - szarpany "wyrzutami sumienia" - z niego zrezygnuje, to będzie cipą, a nie mężem i ojcem.

Odpowiedz
Udostępnij