Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mieszkałam kiedyś w mieszkaniu trzypokojowym z dwiema innymi dziewczynami. O dziwo przez…

Mieszkałam kiedyś w mieszkaniu trzypokojowym z dwiema innymi dziewczynami. O dziwo przez prawie półtora roku wszystko układało się bardzo dobrze, nie było pomiędzy nami większych spięć. Wynikało to pewnie po części z bardzo różnych trybów życia, co powodowało, że nie wchodziłyśmy sobie w drogę. Ja pracowałam w trybie 8-16, druga z dziewczyn była barmanką i studentką, a nasza trzecia koleżanka pracowała na zmiany i prowadziła dodatkowe zajęcia z dziećmi w różnych porach. Nie było też problemów z opłatami, zrzutką na płyn do podłóg czy sprzątaniem. Cudnie, prawda?

Problemy zaczęły się, gdy koleżanka nr 2, ta barmanka poznała faceta. Właśnie przeprowadzał się do miasta i miał się do nas wprowadzić na miesiąc, do czasu aż znajdzie mieszkanie. Okazało się jednak, że jest im ze sobą na tyle dobrze, że postanowili że zostanie z nami na dłużej, o czym nas oczywiście poinformowali (nie zapytali - poinformowali). Okazało się również, iż koszty mieszkania pozostają dzielone na 3 jak do tej pory, bo w końcu zajmują we dwójkę maleńki pokoik. Dobra, o ile jeszcze jestem w stanie zrozumieć argument o opłacie za pokoje, nie za osobę i jakoś z koleżanką na to przystałyśmy, to jednak okazało się wkrótce, że dzielenie na 3 obowiązuje co do każdego z kosztów, czyli koleś nie dorzuca się nawet do głupiego płynu do naczyń, czy papieru, czyli generalnie jest, a udaje, że go nie ma. To już zaczęło powodować pewne spięcia, ale dobra, półtora roku bezproblemowej współpracy, mieszkanie w dobrej lokalizacji – nikt nie chciał sprawy zaogniać.

Wkrótce okazało się czemu „Pan Niewidzialny” jest tak oszczędny, że chętnie pożyje naszym kosztem – był on chronicznym bezrobotnym. Serio, dwudziestokilkulatek, który rzucił studia „bo nie mają sensu”, nie był w stanie utrzymać pracy przez dłużej niż dwa tygodnie. Najpierw pracował w call center jakieś półtora tygodnia, po czym to rzucił. Czemu? Za dalekie dojazdy. Dobra, może 35 minut bezpośrednim tramwajem spod samej kamienicy pod samą pracę to daleko, ale mógłby chociaż zaczekać aż znajdzie coś nowego, a nie z dnia na dzień. Zwłaszcza, że jego dziewczyna znalazła jeszcze pracę biurową, żeby dorobić. Nadeszły trzy tygodnie przerwy, w czasie której całe dnie grał w gry i robił obiadki dla swojej dziewczyny, po których zostawiał syf w całej kuchni, a sprzątał na godzinę przed jej przyjściem.

Potem znalazł pracę w salonie operatora komórkowego. W ciągu pierwszych dwóch tygodni wszedł w konflikt z kierowniczką. Czemu? Jego skromna osoba nie została uwzględniona przy podziale premii. Po mniej niż dwóch tygodniach pracy! Skandal, prawda? Oczywiście nie przedłużyli mu umowy, znowu kilka tygodni przerwy.

W tym czasie ja i trzecia współlokatorka zaczęłyśmy dostawać białej gorączki. Jego dziewczyna całe dnie spędzała poza domem, bo albo w biurze, albo na uczelni, albo w barze, a Tomuś grał w gry, robił syf, a przed nią udawał aniołka. Co gorsza zaczęły nam ginąć rzeczy. A to proszek do prania się kończył jakoś szybko, oczywiście Tomuś nie wie który jest czyj i po prostu się pomylił, a to ketchup nagle okazywał się „wspólny” i kończył po kilku dniach. Plus jego sprzątanie ograniczało się do zmycia garów po obiedzie (jak już swoje odstały oczywiście), zatem w „ich” tygodniu sprzątania łazienka czy podłogi były nietknięte detergentem.

Czara goryczy przelała się kiedy wróciłam kiedyś do domu, chciałam zrobić obiad i odpocząć, ale kuchni nie widać spod stosu garów, poszłam do tego gada, akurat grał w jakąś strzelankę i poprosiłam (naprawdę kulturalnie, ale stanowczo) o pozmywanie, bo też chcę z kuchni skorzystać. O dziwo zrobił to bez problemu, ale chyba potem naskarżył swojej dziewczynie, bo od tej pory stałam się tą najgorszą! Nagle się okazało, że nie wyrzucam śmieci (bzdura), a to po moim sprzątaniu jest plama w przedpokoju (no jak sprzątałam w weekend, a w poniedziałek Tomuś rozlał zupkę idąc do pokoju, to chyba nie moja wina?) i generalnie atmosfera napięła się jeszcze bardziej.

Nasza współlokatorka jak się okazało też już miała dość i po uprzednim wypowiedzeniu, wyprowadziła się do chłopaka. Ja wytrzymałam miesiąc dłużej, spędzając w zasadzie wszystkie popołudnia na poszukiwaniu pokoju. I nagle Tomuś z dziewczyną zostali w prawie pustym mieszkaniu, które co najlepsze – było na nią. Miała taką umowę z właścicielami, my tylko podnajmowałyśmy pokoje. Doszło jej zatem szukanie dwóch osób na „już”, bo koszty. Ale to oczywiście nie ich wina.

współlokatorzy

by konto usunięte
Dodaj nowy komentarz
avatar BlackAndYellow
7 11

Może się ta wasza dawna współlokatorka obudzi i go z mieszkania wyrąbie. Ale mnie ciekawi co on zrobi gdy zajdzie ona w ciąże

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

@BlackAndYellow: Powiem szczerze, nie mam pojęcia jak sobie potem radzili, bo nie utrzymywaliśmy potem kontaktów. Pewnie czuli się zdradzeni, bo nie dałyśmy się wykorzystywać. A sama sytuacja miała miejsce prawie 5 lat temu, a przypomniała mi się, bo spotkałam znajomego z tamtych czasów :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@BlackAndYellow: spierdzieli gdzie pieprz rośnie?

Odpowiedz
avatar mesiaste
9 9

Koleś w typie "Pana na włościach", co wszystkie Panie traktował zapewne jak służące. No i wygodnicki, ale moim zdaniem to z winy takze jego dziewczyny, że pozwalała mu na nic nie robienie, na brak obowiązków, nawet w postaci mycia garów czy szukania sensownej pracy. I sądzę, że koleś był po prostu tak wychowany, "że nic nie musi", a jego dziewczyna go tylko w tym przekonaniu utwierdzała, a reszta świata była "be" i czepiała się o gówno. Może po latach zmądrzała, widząc jak sobie pruje żyły dla "księżniczki".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@mesiaste: Mam znajomego "Pana na włościach". Co prawda pracuje, nawet nieźle zarabia (choć słabo jak na informatyka), ale jego podejście do życia.. Ma prawie 30 lat, mieszka na stancji w pokoju 2os. (zarabia prawie 4k w mieście, gdzie wynajem porządnego mieszkania 3 pokojowego to koszt 1600 zl.), ciuchy brudne wozi matce do prania bo wg. niego wtedy matka czuje się potrzebna i to dla jej dobra, syf panuje niemiłosierny zarówno w pokoju, jak w kuchni i łazience. Czystość to dla niego pojęcie względne. Potrafi się nie myć kilka dni. Jak się już umyje to zazwyczaj wkłada brudne ciuchy, w których chodził kilka dni. Z jakiegoś powodu ma dziewczynę, której nie przeszkadza jego styl życia - on mówi o miłości, a ja myślę, że ona czuje w nim piniądz.

Odpowiedz
avatar mesiaste
3 3

@noddam: nie mnie oceniać co dziewczyna w nim czuje, ale znam ten typ lasek, które wbrew wszelkiej logice, żyją i hodują sobie takie skrzyżowanie pasożyta z Piotrusiem Panem. I niekoniecznie musi chodzi o "mityczne hajsy" - są takie laski, które lubią "mamusiować" czują w tym powołanie albo wydaje im się, że nie stać ich na lepszego faceta na przykład, a taki pomiot to wykorzystuje i nastawia jeszcze swoją kobietę przeciwko ludziom, którzy wskazują palcem jakie to patolskie.

Odpowiedz
avatar Tilian
2 2

Kurde, jakie to życiowe... Szkoda mi Twojej eks znajomej, wygląda na to że dała się omotać najgorszemu typowi buraka. No cóż.

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

Aaa, to pewnie jej się wydawało, że wielka pani, bo umowa na nią i łaskę Wam robi, że wynajmujecie ;)

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 1

ja by, robila foty stosu garow w kuchni i wysylala lasce mmsem za kazdym razem jak chce pasozyta, to niech ma, ale nie waszym kosztem, od czego kontakt z wlascicielem?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@bazienka: o zdjęciach jakoś nie pomyślałyśmy, a właściciel był jej znajomym. Dlatego to mieszkanie miała na siebie i szukała innych osób. Początkowo w ogóle miało nie być wynajmowane, bo było kupione jako inwestycja, żeby przekształcić je później w lokal usługowy, ale że miała "gardłową sytuację" przy poprzedniej stancji, to znajomy jej udostępnił.

Odpowiedz
Udostępnij