Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mam psy, kocham je, lubię ludzi, którzy lubią zwierzęta. Lubię też ludzi,…

Mam psy, kocham je, lubię ludzi, którzy lubią zwierzęta.

Lubię też ludzi, którzy myślą i szanują cudzą własność. A mimo mojej przyjaźni ze zwierzakami, uważam je za moją własność, nie za dobro publiczne, dlatego też niezmiernie irytują mnie ludzie, którzy bez pytania pchają się do nich z łapami.

Jeśli to, co opiszę, wydaje się mało piekielne, pozamieniajcie sobie psy na dzieci (no, mniej więcej, fragmenty o zakładaniu kagańca i podobne można pominąć :>), wszystko dotyczy tej samej kategorii ludzi.

Mam psa, który miał bardzo kiepskie dzieciństwo i, mimo że z nami mieszka od lat, traumy mu pozostały. Zupełnie nie akceptuje obcych ludzi, w domu reaguje na nich agresją, na szczęście nauczył się ignorować przechodniów na ulicy, o ile ktoś go nie zaczepi (zawsze chodzi na smyczy i w kagańcu).

Ma niestety pecha być wyjątkowo ładnym okazem kundla, co sprzyja zaczepianiu go. I o ile ktoś stanie w rozsądnej odległości i pozachwyca się nim, zapyta o rasę etc. - spoko.

Ale zdarzyło się kiedyś, że siedzieliśmy na ławce w pewnej nadmorskiej miejscowości, pies leżał uwiązany tuż za nami do drzewa, w cieniu. Nagle podszedł do nas jakiś nieznany mężczyzna z aparatem, minął ławkę, usiadł przy psie i bez żadnego pytania zaczął mu robić zdjęcia... Pies był chyba w takim samym szoku, co my, bo zazwyczaj ktoś, kto podszedłby do niego znienacka tak blisko, musiałby się liczyć ze śladami po pazurach na rękach (po zębach nie, ze względu na kaganiec).

Inny mój pies spędził całe życie w wiejskim schronisku z łatką agresora. Faktycznie jest z niego złośnik, ale w sumie lubi ludzi, o ile szanują jego przestrzeń i pozwolą mu się najpierw poznać. Często jeździ ze mną komunikacją miejską (znów - na smyczy i w kagańcu), uwielbia to, całą drogę macha ogonem i wygląda przez szybę w drzwiach. Ten z kolei za ładny nie jest, ale pocieszny, a jeszcze z tym merdającym ogonem i uśmiechem na pysku wzbudza sympatię. I całą masę komentarzy, ludzkich uśmiechów, jakiegoś ciumkania.

I znowu - spoko, to nawet miłe, że stary kundelek może wzbudzić tyle pozytywnych reakcji.

Któregoś razu wsiedliśmy do autobusu, ustawiłam się w miejscu z daleka od ludzi, tym bardziej, że miałam ze sobą jeszcze walizkę i trudniej mi było pilnować psa. Na siedzeniu kawałek od nas siedziała jakaś kobieta, bardzo podekscytowana. Gdy kierowca obok niej zaczął zmieniać tablicę, zaczęła mu opowiadać, że właśnie wróciła z Francji, jaka to różnica, jaka tam kultura...

Kierowca skwitował jej wywód stwierdzeniem, że u nas się przynajmniej nie wybucha i poszedł dalej. Kobieta przez chwilę wydawała się zmieszana, po czym zauważyła nowy cel - mojego psa. Nagle zerwała się (dosłownie, na tyle gwałtownie, że nawet ja się wzdrygnęłam) ze swojego siedzenia i wyleciała do niego z łapami. Ot, kultura.

Pies, po swojemu, zdenerwował się, próbował kłapnąć zębami. Na moją uwagę, że wypadałoby zapytać najpierw, czy można psa pogłaskać, kobieta znowu zaczęła swój wywód o zagranicy, i że kto to pomyślał, żeby pytać, czy można psa pogłaskać, bo w sumie to ona nawet nie chciała go głaskać...

Kilka przystanków dalej, wysiadamy. Pies wyskoczył pierwszy, ja dźwigam walizkę, przez chwilę nie zwracam na niego uwagi. Odwróciłam się w ostatniej chwili, żeby go odsunąć, bo kolejna amatorka cudzych piesków leciała do niego z łapami. Nie zważając w dodatku na to, że włazi w drogę ludziom próbującym wysiąść...

Tak jest nieustannie, gdy wychodzę z psami na spacer. A jak jeszcze mam szczeniaki (przyjmuję czasem psy na dom tymczasowy)... Olać babę na końcu smyczy, lecieć z łapami do szczeniaczka, bo przecież szczeniaczki od tego są, żeby je macać…

A jeszcze lepiej, zachęcić swoje dziecko do macania. I o ile moje psy krzywdy nie zrobią - bez kagańca chodzą tylko te łagodne - o tyle czy tym ludziom naprawdę nie przychodzi na myśl, że właściciel może być nieodpowiedzialny, że może puszczać luzem psa z problemami? No nie, to się przecież nie zdarza, przecież nikt nigdy nie został przez psa pogryziony...

Naprawdę rozumiem, że można bardzo zwierzaki lubić, też uśmiecham się do psiaków na ulicy, czasem spytam, czy mogę pogłaskać. Naprawdę nie mam nic przeciwko temu, żeby ludzie głaskali moje psy - mam też takiego, który kocha ludzkość i któremu absolutnie nie przeszkadza, że w ogóle nie zna ręki, która go głaszcze. Ale są też psy z problemami, są psy z traumami, są psy aspołeczne, są psy w trakcie szkolenia, są w końcu psy-przewodnicy (zdarzało mi się widzieć, jak ludzie zaczepiają takie, mimo ostrzeżeń na noszonych przez nie kamizelkach).

Tak jak nie każdy z nas lubi interakcje z obcymi ludźmi, tak nie każdy pies to lubi. Sam właściciel też nie musi lubić, gdy nieznane mu osoby dotykają jego zwierzę, a zapytanie o pozwolenie naprawdę nie ujmuje na honorze.

no na pewno nie we Francji...

by popielica
Dodaj nowy komentarz
avatar tova123
5 5

Nie wyobrażam sobie żebym miała pchać się z łapami do obcego psa. Może wyglądać najniewinniej w świecie, może być małym szczeniaczkiem, ale nigdy nie wiadomo, co wcześniej przeżył i jak zareaguje. Zdarza mi się, że pozachwycam się psem na ulicy, ale jeśli chcę go dotknąć to zawsze pytam właściciela. Na szczęście córka nie garnie się do obcych zwierząt, poza tym zawsze jej tłumaczymy, że trzeba pytać.

Odpowiedz
avatar Mavra
-1 3

Jestem psiarą i w największym brzydalu znajdę coś co mnie rozczuli ale nigdy nie glaskam psa o ile wlaściciel nie pozwoli lub sam psiak nie daje sygnałów, ze chce być poglaskany. No coż juz tak mam, że wiele obcych psów do mnie lgnie. tylko jedno mi się nie podoba w tym co napisałaś "uważam je za moją własność". To nie wlasność a członek rodziny. Dla wielu moje poglady będą pewnie głupie ale tak własnie uważam. Gdyby wiecej osob tak samo myslało nie byłoby az tylu porzuconych zwierzaków

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
0 2

Nie jestem w stanie pojąć, jak można pchać się z łapami do czyjegoś zwierzaka. Nigdy mi się to nie zdarzyło a synka uczyłam od najmłodszych lat pytania właściciela o zgodę, bo łapki mu się same wyciągały do piesków. To nie dotyczy tylko psów. Ja mam kotkę. Kotka jest przepiękna ale wybitnie aspołeczna. Nie lubi ludzi, nie lubi być dotykana. Jak ma ochotę na pogłaskanie, sama przychodzi ale tylko do nas - domowników. Nie toleruje nikogo, kogo nie zna. Często przesiaduje na balkonie (parter). Dzieci podchodzą i pytają grzecznie czy można pogłaskać kotka. Całe szczęście, że pytają. Przy próbie pogłaskania jej przez kogoś obcego, ten ktoś miałby szramy na rękach chyba do kości.

Odpowiedz
avatar mijanou
0 0

@KatzenKratzen: moja kocia część rodziny udaje, że ich nie ma gdy przychodzi kuzynka z dziećmi. Są nieobecne i nie do znalezienia. Niestety, dzieci kuzynka nie nauczyła, że zwierzę to nie zabawka i nie wolno ciągać za uszy i ogony. Raz nawet pokłóciłyśmy się bo w czasie jej wizyty dzieci na siłę chciały się z kotami "bawić". Nie, no ja rozumiem, że dzieci to dzieci, nie wszystko rozumieją ale z drugiej strony ja dorastałam w domu pełnym zwierząt, więc w traktowaniu ich po prostu naśladowałam rodziców a im chyba nikt nie wytłumaczył że do zwierzaka trzeba z szacunkiem. Tak, czy inaczej od tamtej pory moje koty boją się dzieci i są niedostępne (nie do znalezienia), gdy jacyś znajomi przychodzą z dzieckiem.

Odpowiedz
avatar Lynxo
-5 5

Macanie cudzych psow powinno byc karane gryzem w dupsko. Nasza sasiadka miala kiedys kotka. Miala. My wtedy mielismy 60 kg miesa i zebow. Grzeczny i milusi, ale na widok kota zmienial sie w morderce. Mowilismy sasiadce aby jej kot nie wchodzil do nas na posesje. O jezu co na mto przeszkadza, czepiamy sie. Nam nie przeszkadza. Kota jej oddalismy w 3 czesciach.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 sierpnia 2017 o 10:14

avatar mijanou
-1 1

@Lynxo: szkoda kota. Kot, jak kot, lubi łazikować ale skoro to była posesja to obowiazkiem sąsiadki było dopilnować, żeby kot nie przełaził (zawsze można zrobić dla kota wolierę w ogrodzie. Koszt nieduży). Ja mam kocią wolierę na balkonie (niewielkim) i jestem spokojna, że koty nie spadną i nie przejdą balkonem do sąsiada, który ma psa nielubiącego kotów i stale ma żal, że moje koty są na moim własnym balkonie bo denerwują jego psa bo pies szczeka i warczy a to z kolei jego denerwuje :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

Pomimo, ze popoeram przyjmowanie misiaczkow ze schroniska itp. to nazywanie je wlasnoscia juz nie bardzo, sa to istoty zywe, a nie rzeczy- jak sama zauwazylas sa podobni do dzieci.

Odpowiedz
avatar mijanou
-1 1

Ja jestem kociarą ale mam też psa. Nie policzę już, ile razy ktoś się pchał z łapami do głaskania bez pytania. Fakt, mój pies nie ma złych doświadczeń z ludźmi, potencjalnego włamywacza zapewne zalizałby z miłości ale przytoczę jedną sytuację, która powinna uświdomić potencjalnym głaskaczom, że pies to pies: Ktoregos dnia szłam z nim na smyczy, jak zwykle. Z naprzeciwka szła jakaś kobieta. Ani psa nie wołała, ani nie zaczepiała, ani w ogóle nie zwracała na niego uwagi. Nagle mój pies (miłosnik ludzi, innych psów i kotów) bez ostrzeżenia obnażył zęby, zawarczał i gdyby nie smycz to przypuszczam, że najnormalniej rzuciłby się na tę kobietę. To był jednostkowy przypadek, którego do dziś nie umiem wyjaśnić. Ale wszystkim ta sytuacja powinna jedno uświadomić: każdy pies ma potencjał żeby ugryźć. I jeśli głaszcze się i zaczepia nieznajomego psa to potem bez pretensji, że pies ugryzł. Za każdym razem, gdy słyszę: o, jaki śliczny piesek, idź pogłaskaj to się dziwię bo ja po to wychodzę z psem na smyczy, żeby uchronić i psa i postronnych ludzi przed potencjalnie groźną sytuacją.

Odpowiedz
Udostępnij