Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Polska służba zdrowia. Mój syn jest wcześniakiem. Urodził się ponad 2 msc…

Polska służba zdrowia.
Mój syn jest wcześniakiem. Urodził się ponad 2 msc przed terminem. Dla potrzeb dalszej historii zaznaczam, że rodziłam w małym prywatnym szpitalu, który ma tylko oddział noworodków, porodówkę i ginekologię, z poradni to jedynie ginekologiczna, do której chodziłam przez całą ciążę. Kiedy opuściliśmy oddział zaczęła się jazda bez trzymanki. Masa skierowań, masa zaleceń. Dostaliśmy skierowanie do lekarza na usg mózgu no i do okulisty z takich ważniejszych, które, jak nam powiedziano w szpitalu, można załatwić od reku w poradni neonatologicznej. Więc telefon w dłoń i dzwonię w celu ustalenia terminu. W przychodni rejonowej po długiej rozmowie z kobietą dowiaduję się ze najbliższy termin dla mnie to 10 msc. USG trzeba było wykonać w przeciągu 10 dni od wyjścia ze szpitala. Pytam o co chodzi, czemu tak długo. I wywiązał się dialog. J-ja R-rejestratorka
J: czemu trzeba tak długo czekać?
R: wie pani, dużo ludzi, terminy odległe, no co ja poradzę
J: ale to jest poradnia dla noworodków. dla niemowląt. czy ludzie jak planują ciążę to już rejestrują się do przychodni?
R: ale co ja pani poradzę, chce pani ten termin?
J: chcę, ale do 10 dni a nie 10 msc.
R: ja w takim terminie nie mogę pani zarejestrować
J: bo?
R: bo pani w naszym szpitalu nie rodziła! i to nie jest nasz problem co pani sobie z tym dzieckiem zrobi i gdzie! trzeba było u nas rodzić to by może nie musiała pani po poradniach latać.

Na to rzuciłam słuchawką. Poszliśmy prywatnie i do okulisty i do ortopedy, na usg główki i na rehabilitacje tez chodziliśmy prywatnie...
A teraz hit z przed godziny. Syn skończył 18 msc. Od lekarza który prowadzi naszą rehabilitację dostałam skierowanie do poradni psychologicznej z podejrzeniem zaburzeń integracji sensorycznej. I dzwonię. termin jest, już za miesiąc z drobnym hakiem. Super, biorę. ale co dalej? Pani w rejestracji mówi, ze ona mnie do logopedy i psychologa rejestruje, ale te zaburzenia sensoryczne to muszę gdzieś indziej prywatnie, bo na NFZ to mogę dopiero w mieście wojewódzkim.
Miej tu problem człowieku

by bajkowa92
Dodaj nowy komentarz
avatar Agness92
2 8

Baba z poradni neonatologicznej powinna wylecieć za ten tekst...

Odpowiedz
avatar Shineoff
5 7

Przecież to jest norma w tym kraju. Nie wiem czego się spodziewałaś, że dziecko zapiszą na jutro? Problem jest bardzo złożony, a najprostszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie (nawet minimalnych) opłat za wszystkie wizyty i tyczy się to zarówno wizyt z dziećmi, jak i wizyt dorosłych osób. Nie wiem czy można zapisać nieistniejące jeszcze dziecko do specjalisty, ale wiem że mnóstwo ludzi zapisuje się gdzie się da, bo ma na to ochotę i nic to nie kosztuje.

Odpowiedz
avatar marynarka
3 5

@Shineoff: Oj tak, ludzie nie szanują, bo nie rozumieją, że to wcale nie jest za darmo, że wszyscy się wspólnie zrzucamy na tę wielką frajdę, jaką jest NFZ. Poza tym, sam system jest paskudny. Kiedyś chodziłam do specjalisty na regularne wizyty w jednej przychodni. Raz tak się złożyło, że wypadło mi coś ważnego i chciałam odwołać wizytę. Dodzwonić się nie dało przez cały tydzień, więc poszłam osobiście z samego rana. Zaledwie po 45 minutach stania w kolejce pani powiedziała, że ona zapisuje tylko do lekarza ogólnego, a Pani od specjalistów będzie za 2 godziny... I tak zmarnowałam wolny termin do specjalisty, z którego ktoś mógł skorzystać.

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
11 15

Co robisz z tym całym czasem zaoszczędzonym dzięki pisaniu "msc" zamiast "miesiąc"? A tak swoją drogą, jeśli już koniecznie musisz używać skrótów, to "miesiąc" skraca się inaczej.

Odpowiedz
avatar thayil
0 0

@KoparkaApokalipsy: Dokładnie! Wszędzie widzę ten błędnie używany skrót. MSC to skrót od słowa 'miejsce', a nie 'miesiąc'.

Odpowiedz
avatar Zunrin
0 6

Pomijając piekielność braku szybkich ścieżek dla takich przypadków, to jest tu jeszcze jedna piekielność. Prywatny sektor służby zdrowia, który z całego systemu wygrzebuje sobie smakowite kąski. Proste czynności i zabiegi, a drogimi badaniami czy powikłaniami niech zajmie się publiczna służba zdrowia. Klasyczne "zyski nasze, koszta wasze".

Odpowiedz
avatar Shineoff
3 3

@Zunrin: Ale to wynika wyłącznie z tego, że publiczny sektor służby zdrowia kuleje poważnie i opiera się na jakichś nierealnych zasadach. Dopóki tak to będzie wyglądało to nic dziwnego, że ludzie chodzą do lekarzy prywatnie. Ja też chodzę prywatnie, bo nie mam ochoty wstawać w środku nocy, kłócić się z emerytami w kolejce i do tego mieć usługę wątpliwej jakości.

Odpowiedz
avatar Zunrin
0 0

@Shineoff: Nie to miałem na myśli. Czytając wpis bajkowej przypomniało mi się jak przez spory czas funkcjonowała podobna placówka w moich rodzinnych stronach. Prywatna klinika, gdzie w dobrym tonie było rodzić (i słono bulić za to). Ginekolog, prowadzenie ciąży, poród. Znaczy się poród do momentu wystąpienia powikłań. Wtedy rodzącej pozbywano się podrzucając do publicznego szpitala. Czy nie brzmi to trochę znajomo? Nie mam nic przeciwko lekarzom prowadzącym prywatną praktykę. Tylko że to tylko część sektora prywatnego. A przy porodach najlepiej widać jak jego inna część wykraja sobie najlepszy kawałek tortu. Taki żeby się nie narobić, a zarobić i nie ponosić żadnej odpowiedzialności. Dziecko wcześniak? Sorry, my zajmujemy się wszystkim do porodu. Zapłacono, usługa wykonana, a teraz niech resztą zajmie się kto inny.

Odpowiedz
avatar Etincelle
0 0

@Zunrin: ale co w tym złego? Prywatne praktyki to po prostu firmy. A ludzie prowadzą firmy po to, żeby zarobić.

Odpowiedz
avatar Shineoff
0 0

@Zunrin: Masz rację. W prywatnych klinikach nie zawsze są sprzęty niezbędne do ratowania życia przy wystąpieniu jakichś większych komplikacji. To firma, która musi na siebie zarobić, więc nie kupią więcej sprzętów niż to konieczne. Ale patrząc na publiczne standardy opieki okołoporodowej to się nie dziwię, że kobiety chcą rodzić w klinikach prywatnych. Sama zdecydowałabym się wyłącznie na taką. W państwowych szpitalach personel bywa chamski, warunki sanitarne często urągają ludzkiej godności, wyżywienie jest tragiczne, no i przeludnienie na salach. Gdyby w szpitalach państwowych dbano o jakość opieki, o jedzenie, o to żeby tynk nie sypał się ze ścian na łóżka szpitalne, a na salach nie leżało po 5 osób, każda rodziłaby w szpitalu państwowym. Tylko niestety tak nie jest...

Odpowiedz
avatar Morog
0 0

OCHRONĘ zdrowia, służbę miała szlachta.

Odpowiedz
Udostępnij