Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Takie spostrzeżenie z podróży - wracałam dzisiaj popularną w wakacje (zwłaszcza w…

Takie spostrzeżenie z podróży - wracałam dzisiaj popularną w wakacje (zwłaszcza w weekendy) trasą, ok. 5h jazdy pociągiem, takim bezprzedziałowym, zapchanym pod korek, ludzie okupowali każdy skrawek korytarza.

Dotąd zawsze myślałam, że jeśli jedzie się gdzieś w zestawie matka + ciotka (niania?) + 5 dzieci, w tym "naręczny" niemowlak i "wózkowy" na oko dwulatek, najstarsze dziecko +/- 5 lat, to:

a) rezerwuje się miejsca z wyprzedzeniem, bo jednak wakacje, niedziela, oblegana trasa, a taka atrakcja ze stadem dzieciarni rzadko bywa nieplanowana;
b) jeśli się nie zarezerwowało z jakichś powodów, to chyba jednak trudno oczekiwać, że nagle w jakimś wagonie ludzie zwolnią znienacka chociaż te 5 miejsc i to obok siebie, prawda? Więc o co pretensja?;
c) jeśli już zdecyduje się siebie, ciotkę, dwa wózki, torby i piątkę dzieci rozłożyć w przejściu obok drzwi wejściowych do pociągu i przy okazji do wc (trójka dzieci siedziała/leżała na podłodze), to jednak zadba się o to, żeby ludzie mogli wejść/wyjść tak do pojazdu, jak i do wc - bez wyrażania pretensji, że to robią;
d) jak bierze się piątkę takich maluchów w pięciogodzinną trasę, to wypadałoby im zabrać chociaż jedną zabawkę, a nie oczekiwać, że wystarczającym zajęciem będzie... zabawa drzwiami do pociągowej toalety i własnymi butami. Serio.

Cóż, pozdrawiam rodzinkę. Zapewniliście niesamowite wrażenia wszystkim pasażerom wagonu :)

W tym samym wagonie jechała babka z trójką dzieci (zgaduję, że 4-8 lat): zarezerwowane miejsca siedzące, dzieci z zabawkami w stylu przeplatanki, sznurki itp., z daleka trudno zauważyć - w ogóle nie było ich słychać, przejechały całą trasę - czyli jednak da się!

by Skarpetka
Dodaj nowy komentarz
avatar CatGirl
12 20

W zeszłym tygodniu przeżyłam dokładnie to samo! Jakaś kobieta z dwulatkiem nie kupiła wcale biletu i zaczęła to robić dopiero, gdy konduktor przyszedł po czym kłócila się, że ona musi mieć miejsce siedzące, bo ona karmi piersią. I zajęła sobie jakieś miejsce (nie wiem czy nikt nie przyszedł na nie, czy po prostu jej ustąpił) i wyjela tego cyca i dwulatka nakarmiła. A sądziłam, że takie dzieci to już same jedzą. Była jeszcze rodzinka babcia, dziadek, wnuk i pies. Siedzieli sobie w kiblu. Babcia na sedesie, pies i dzieciak na podłodze. Jak można być tak bezmyślnym? Jak ma się małe dzieci to się miejsce rezerwuje wcześniej a nie liczy na innych.

Odpowiedz
avatar Ara
18 22

To pewnie ten sam typ osób, który jeszcze nie tak dawno temu na tym portalu udowadniał, że nie da się czasem zarezerwować biletu albo kupić go wcześniej, bo za późno się z pracy wychodzi. A na moją sugestię, że można to zrobić dzień wcześniej, tydzień wcześniej, albo przez internet zostałem zaminusowany. Bo dla niektórych ma się nie dać. I koniec. "Nie da się" to częste wytłumaczenie własnej bezmyślności.

Odpowiedz
avatar Etincelle
5 9

@Ara: ej no, ale czego Ty chcesz? Przecież to nie ich wina, że cały pociąg zapełniony! Skąd niby mieli o tym wiedzieć? Jasnowidzenia się już od ludzi oczekuje czy jak? I... ŻYCIA NIE ZNASZ, TAKIE SYTUACJE MOGĄ SIĘ ZDARZYĆ KAŻDEMU!!!!!!!!11111111!!!!!!!!!

Odpowiedz
avatar vonavi
-1 1

@Ara: Ja co roku zamawiam bilety przez neta z miesiąc przed planowaną podróżą. Po pierwsze wygodniej bo nie trzeba stać w kolejkach do kas, po drugie taniej bo są zniżki za kupione dużo wcześniej bilety, po trzecie nie martwię się o miejsce w pociągu. Ale co tam zawsze się znajdą upierdliwcy, którym nawet taka wygoda przeszkadza.

Odpowiedz
avatar littlemouse
-2 12

Niestety, czasem się zdarza, że wykupi się miejsca, zarezerwuje odpowiednio wcześniej a nasze kochane PKP z jakiegoś powodu postanowi zrezygnować z jednego z wagonów w składzie i mamy bilety i miejscówki w wagonie widmo, którego w ogóle nie ma. I co w takiej sytuacji? Kupować za każdym razem podwójne bilety tak na wszelki wypadek?

Odpowiedz
avatar zojka
-2 4

@littlemouse: dokładnie, w dodatku pociągi na siebie nie czekają, mają opóźnienia i wykupienie miejscówki na przesiadkowy o 12.40 skutkuje jedynie tym, że 2,5 godziny później można albo wykłócać się w okienku o zwrot, albo skorzystać z kolejnego pociągu jadącego w tym samym kierunku. Postępowanie na zasadzie "mam 20 minut zapasu, więc albo zdążę na pociąg przesiadkowy, albo poczekam na autobus" jest po prostu rozsądniejsze niż płacenie PKP z góry.

Odpowiedz
avatar Etincelle
7 7

@zojka: być może ktoś uważa to za rozsądniejsze, ale wtedy nie ma prawa wymagać miejsc siedzących (nieważne, czy wolnych, czy tego, że ktoś ustąpi). Nie powinien też utrudniać podróży pozostałym współpasażerom, którzy podjęli to kolosalne ryzyko i zarezerwowali bilety wcześniej.

Odpowiedz
avatar KoJotP
0 0

@Etincelle: czyli widzisz wypaczenia w pracy naszego pofragmentowanego monopolisty

Odpowiedz
avatar marynarka
9 9

Zawsze denerwuje mnie przyzwolenie społeczne na takie sytuacje. Jakby dziecko było świętością i przepustką do usprawiedliwiania wszystkiego. Zawsze "to tylko dziecko". Pewnie, że tylko dziecko, ale rodzic już jest dorosły i (chyba) myślący. Wyobrażam sobie co by było gdybym sama usiadła na środku przejścia w pociągu i zaczęła nawalać drzwiami do toalety. Jako osoba dorosła muszę wiedzieć, że tak się nie robi, co zresztą bardzo szybko by mi wytłumaczyli współpasażerowie. Rodzice też są dorośli i powinni to wiedzieć, a więc powstrzymać przed tym dziecko i się nim zająć. Czasem mam wrażenie, że ludzie nie lubią swoich dzieci i czują ulgę, kiedy w miejscach publicznych przeszkadzają komuś innemu, a nie im.

Odpowiedz
avatar tova123
1 3

@marynarka: Dokładnie to rozumiem. Mam córkę, obecnie 11 lat, ale nawet jak była mała nigdy nie dopuszczałam do sytuacji, w której mogłaby przeszkadzać innym. Zapewne to kwestia wychowania (jak patrzę na bratanka to się w tym utwierdzam), może charakteru, ale ona zawsze była spokojna. Nawet w sklepie wystarczyło, że jej wytłumaczyłam, że zabawkę kupię jej następnym razem, bo teraz nie mam pieniędzy. Wbrew pozorom, zawsze rozumiała. Nigdy nie miałam awantur z jej strony. Oczywiście dotrzymywałam słowa i sama wybierała zabawki. Nawet gdy chciała jakąś drogą, to rozmowa typu:" zobacz ta jest prawie taka sama, a za resztę możemy iść na lody", odnosiła właściwy skutek. Do tej pory szczerą rozmową i rozsądnymi argumentami więcej u niej wskóram niż zakazami.

Odpowiedz
avatar KoJotP
0 0

@tova123: to tylko częściowo kwestia wychowania, niestety temperament dziecka też ma duże znaczenie, ba, nawet kwestia tego czy danego dnia się wyspało, albo też i pogody, samopoczucia i wielu innych czynników jak masz zabrać tonę zabawek, bo dziecko szybko się jedną nudzi, bo ma żywy temperament i mają się one zniszczyć lub zgubić to już wolisz się przemęczyć

Odpowiedz
avatar Swidrygajlow
1 1

Chyba czytałam identyczną historię... ale z drugiej strony...

Odpowiedz
avatar LoonaThic
4 4

Kilka dni temu na piekielnych była historia jak kobita właśnie wykupiła miejsca, a że pociąg pełny to wszyscy w dupie mieli jej rezerwacje. Zawołała konduktora, konduktor bezradnie rozłożył ręce i poszedł dalej. Także ten, tego...

Odpowiedz
avatar Wciazsiedziwie
-1 3

w zeszłym roku miałam przyjemność podróżować PKP ic z Wrocławia do pily. Z 2,5 rocznymi bliźniętami. PKP ic ma super strone internetowa, mogłam kupic bilet dla siebie, ale dla dzieci juz nie... a próbowałam ze sto razy, bo na podrozy mi zależało, a jechałam, jak wyzej, z dziecmi, a nie w pojedynkę wiec na żywioł. Zostało kupienie biletów w okienku. Pomijam fakt, ze przepiękny dworzec główny PKP we Wrocławiu okienko do kupna biletu na ic miał w miejscu historycznie określonym jako "informacja", co wielu, zwłaszcza starszych ludzi, przyjezdnych, obcokrajowcow wprowadzali w blad. Taka specyfika. Dodatkowo owego dnia można było płacić tylko i wyłącznie karta. A nie, tam tylko taka była opcja (bez wcześniejszego informowania klienta), bo bardzo miła pani sprzedająca nie miała jakiegos fajnego programu do sprzedaży biletu, tylko logowała sie na strone internetowa PKP ic i poprzez ich formularz wykupowała klientom bilety. I wiece co? Nie mogła mi wykupić biletów zerówkowych! Wykupiła bilet dla mnie, a zerówkowych nie. Pociag oczywiście załadowany na maksa, wiec ulokowałem sie w przedziale restauracyjnym aby nikomu nie przeszkadzac. Sumując- bilety dla dzieci kupiłam u konduktora. Trafiłam na bardzo miły zestaw- umożliwili mi podroz w przedziale konduktorskim. Wybrałam ic ze względu na dzieci i dupa. Wiec nie bredzicie, ze matki sa pie***, samolubne i wszystkie cierpia na odpieluszkowe zapalenie mózgu, bo nie jest tak. Czasem to system zawodzi. A propos bezczelnej kobity karmiącej piersią w pociągu- miała isc do małego, mega brudnego kibla? Troche wyobrazni...

Odpowiedz
avatar Alien
1 1

@Wciazsiedziwie: Ostatnie zdanie - w tym wypadku bardziej chodzi o sens karmienia piersią dwulatka, bo młode w tym wieku już jedzą całkiem normalne jedzenie (tak mi powiedziało Google). Czyli nie zaistniała żadna konieczność, ot, pretekst do posadzenia tyłka.

Odpowiedz
avatar Tilian
1 1

Miałem jakieś półtora roku temu podobną historię z dwójką smarkaczy demoujących przedział. Fakt, trochę mnie przy ustawianiu go poniosło, ale na szczęście konduktornia była ludzka.

Odpowiedz
Udostępnij