Mam krótką historię rowerową.
Jadę sobie dzisiaj do pracy na rowerze wzdłuż bardzo ruchliwej ulicy: po trzy, miejscami cztery pasy w jedną stronę.
Po obu stronach ulicy jest ścieżka rowerowa. Po mojej (prawej) stronie jest starsza, z kostką brukową, po której trochę trzęsie, ale na pewno da się jechać komfortowo na przeciętnym, miejskim rowerze. Patrzę, obok śmiga ulicą, między autami zjeżdżającymi w prawo, rowerzysta. Taki na ultralekkim i cieniuteńkim jak karteczka rowerze, w ciasnych gatkach. Myślę sobie: ale palant, tak ryzykować tylko dlatego, że ścieżka nie jest asfaltowa. Ale nic, jadę dalej.
Pięćset metrów dalej jest bardzo duże skrzyżowanie. Chcąc jechać prosto, można je ominąć górą przez wiadukt albo stać na dole na światłach. Co robi kolarz? Oczywiście pcha się na wiadukt. Ograniczenie w tym miejscu to 80 km/h, którego nikt nie przestrzega i auta jadą średnio 100.
Kierowcy trąbią, on nic sobie z tego nie robi, bo przecież tak szybko jedzie, że jest prawie jak motocykl i na pewno nikomu nie wadzi. Chyba nie wziął pod uwagę, że ultralekki rower ma też swoje wady: na przykład że jest podatny na podmuch powietrza od tira. Tak, przewrócił się. Nie, nic mu się poważnego nie stało, bo przykleił się do tej barierki wiaduktowej.
Nie można za to powiedzieć tego samego o rowerze, który został rozjechany przez kolejny nadjeżdżający samochód większych gabarytów.
komunikacja_miejska
"Patrzę, obok śmiga ulicą, między autami zjeżdżającymi w prawo, rowerzysta" Obaj śmigaliście ulicą. Tylko ty ścieżką rowerową, on jezdnią.
Odpowiedz@Jorn: Dzięki, będę wiedziała na przyszłość :)
Odpowiedz@Jorn: mylisz się. Obaj znajdowali się (najprawdopodobniej, bo ścieżka rowerowa niekoniecznie) w pasie drogowym. Ale droga dla rowerów to nie ulica.
Odpowiedz@timo: tak, podobnie jak droga która nie jest w mieście to też nie ulica.
OdpowiedzCóż... Sam sobie winien. Jeżeli jest droga dla rowerów - powinien nią jechać, nie jezdnią.
Odpowiedz@bronksiu: Problem w tym, że to była droga dla rowerów górskich, a nie szosowych.
OdpowiedzBardzo dobrze.
OdpowiedzKierowca rozjechał mu rower? Oczywiście musiał za niego zapłacić?
Odpowiedz@MtthSkyy: W tej sytuacji nie ma żadnych podstaw żeby żądać odszkodowania od kierowcy tira.
Odpowiedz@Jorn: @MtthSkyy: Nie mam zielonego pojęcia jak się sprawa rozwiązała. Rozeznałam się w sytuacji po dojechaniu do skrzyżowania, które on próbował pokonać, jadąc wiaduktem. Samochody stały, błyskawicznie zaczął się tworzyć korek, a facet na miękkich nogach złaził z wiaduktu, ciągnąc za sobą pognieciony rower. Jak stałam na światłach, to jakiś, żądny sensacji, starszy pan mi zrelacjonował wydarzenia.
Odpowiedz@MtthSkyy: jedziesz bezprawnie tam gdzie cię nie powinno być, stwarzasz zagrożenie, na koniec "wrzucasz" swój rower pod koła pojazdu, - jesteś sprawcą kolizji; to raczej będziesz liczył się z mandatem karnym, kosztami obitego lakieru, przebitych opon i zerwanych chlapaczy. zatem co mówiłeś, że kto ma niby za rower płacić?
Odpowiedz@MtthSkyy: Nie. To raczej rowerzysta powinien zapłacić kierowcy za zdarty lakier w tej sytuacji bo to on stworzył tę sytuację plus zagrożenie na drodze.
OdpowiedzTo szybka karma.
Odpowiedz