Trochę czasu minęło, ale wzięło mnie na oglądanie zdjęć i przypomniała mi się historia o piekielnej pseudowizażystce, której prawie udało się zniszczyć moją studniówkę.
Jako dziewczę niedoświadczone nie umówiłam się na makijaż studniówkowy z odpowiednim wyprzedzeniem, toteż w żadnym z nielicznych studio w mojej mieścinie nie było już wolnych miejsc. Mea culpa, ale od czego jest OLX? Spośród wielu ofert domorosłych wizażystek znalazłam coś, co wydawało się być najbardziej okej- cena dość wysoka, ale pani twierdzi, że zajmuje się makijażem i fryzjerstwem od kilku dobrych lat, ma certyfikaty potwierdzające kwalifikacje itd. Napisałam do pani, ma wolny termin, super! Dla pewności wysłałam jej zdjęcie makijażu, który chcę aby mi zrobiła- no problem, damy radę, co to dla mnie.
Od tamtego dnia spałam spokojnie, aż w końcu nadszedł długo wyczekiwany dzień studniówki.. I, jak się okazało już z samego rana, piekielności ze strony pani makijażystki. SMS- musimy przełożyć na późniejszą godzinę- pani wypadło coś mega ważnego. Już zirytowana, bo przełożyła z 11 na 15, a o 18 musiałam być na miejscu, ale co miałam robić, sama wtedy w makijażu nie siedziałam więc nie byłabym w stanie się pomalować tak, by być zadowoloną. No nic, stawiłam się u pani punkt 15, a tu zonk- pani nie ma, otwiera mi jej mama.
O 15:30 zjawia się pani, zaczyna opowiadać o tym jak to spotkała koleżankę w drodze z biedronki, no i ta fajna promocja była i w ogóle, tyle ludzi na mieście a ona wybrała się spacerkiem bo ładna pogoda. Brewka mi drgnęła, bo malować mnie zaczęła o 16, ale myślę sobie- oddychaj, zdąży, w końcu dwie kreski na oku to nic skomplikowanego... Jakże się myliłam...
Baza- ale po co? Korektory? Mam cerę trądzikową i bez korektora ani rusz? Nieważne! Podkład- drogi i fajny, ale co z tego jak zbyt ciemny? Każę jej poprawić, upiera się, że jest dobrze. No tak, z córki młynarza stałam się soczystą pomarańczką. Ostatecznie zgodziła się rozjaśnić. Ciśnienie rośnie. Przechodzimy do oczu, jej zadaniem było namalować mi kreskę na powiece czarnym eyelinerem i tuż nad nią drugą kreskę- srebrnym eyelinerem. Oho, nie da się! Dlaczego? Pani profesjonalistka certyfikowana nie ma eyelinerów, ma tylko czarną kredkę, ale to chyba to samo, no i co ja wymyślam jakieś srebrne kreski, po co? Ano po to, że tak chcę i podobno miało nie być problemu.
Skończyłam z czarną, krzywą kreską nad samą linią rzęs, bez wyciągniętej jaskółki i odrobiną szarosrebrnego cienia na powiece. Ale, ale. Oczy to też rzęsy i brwi, nieprawdaż? Wg pani wizażystki naturalne brwi to cienkie czarne kreski nad oczami, notabene rysowane tą samą kredką, co kreska na oku, a rzęsy koniecznie muszą być posklejane (zrobiłam sobie zdjęcie na pamiątkę i dla przestrogi innych- trzymam je do dziś). Koniec końców i brwi i rzęsy malowałam sama, a co się nawykłócałam o doklejenie sztucznych rzęs... Chyba bardzo zirytowałam swoją niewdzięcznością biedną panią, bo gdy w końcu mi je przyklejała, to strasznie trzęsła się jej ręka. Szczęście, że nie trafiła mnie w oko bo tak jak makijaż na klauna byłam w stanie poprawić, to czerwonego oka nijak nie mogłabym zatuszować.
Żeby było śmieszniej, pani zażądała zapłacenia sobie 150 zł za makijaż - mój śmiech słyszał chyba cały blok, w którym mieszkała.
makeup pseudoprofesjonalistka
I bardzo dobrze, że nie skuliłaś ogona pod siebie, gdy babka odwaliła żenadę i zażądała takiej zapłaty. Moja koleżanka robiła sobie paznokcie na studniówkę u niewiele starszej koleżanki. Paznokcie wyglądały, jakby robiło je dziecko, które dorwało się do przyborów swojej mamy. Nierówno nawalone przeźroczystego żelu, zalane skórki i na to wszystko pociapane jakimś brokatem, który chyba miał zakryć żel, ale nie wyszło i spod żelu jeszcze prześwitywały naturalne paznokcie. A ta jeszcze za to zapłaciła pełną cenę (100 zł).. tylko po to, żeby potem na szybko szukać profesjonalistki, która jej to poprawiła i oczywiście odpowiednio skasowała.
OdpowiedzJa chyba nigdy nie zrozumiem kobiet jeśli chodzi o kwestię makijażu.
Odpowiedz@Satsu: Ja też.Ile razy chcę być wymalowana to tyle razy zapominam że mam tusz i jak mnie zaswędzi w oku to rękę w piąstkę i do oka. A póżniej łazienka i demakijaż. Jak to dobrze ze wymyślili makijaż permanentny.
Odpowiedz@Balbina:tylko pozazdrościć, chciałabym nie czuć potrzeby noszenia pełnego makijażu nawet po domu
Odpowiedz@chybanie: Zminusowały mnie osoby he he za to ze się nie maluję. Po prostu "duszę się" jak mam makijaż.Mam tylko fluid w domu.Nawet szminki nie posiadam.Córka ma pełny zestaw i jak by co to mnie maluje.I mamy ubaw po pachy wtedy. Zrobiłam sobie brewki i kreski permanentnym i już. Moją bratową jak zobaczyłam bez makijażu to myślałam że jest chora.
Odpowiedz@Balbina: Dostałaś minusy bo piszeszjqkby ktoś kto się maluje był frajerem, a ty nie malująca się nqjlepszq na świecie. Piszesz z taką ogromną wyższością.
Odpowiedz@KIuska: Jak powiedział klasyk- nie chce mi się z Tobą gadać
Odpowiedz@Satsu: Ale nie czego konkretnie nie rozumiesz, może pomogę?
Odpowiedz@Balbina: Płyta ci się zaciela? Przeraża mniw twoje zachowanie. Niby dorosła kobieta, a zachowujesz się jak rozpieszczony 4 latek na fochu. Żalosne.
Odpowiedz@KIuska: Jak ktoś pisze, że zazdrości komuś, że nie czuje potrzeby nakładania tapety na twarz, bo ta osoba czuje taką potrzebę nawet we własnym mieszkaniu, to faktycznie jest frajerem. Rozumiem jeżeli ktoś lubi się malować, ale z wielu wypowiedzi kobiet wynika, że wcale tak tego nie uwielbiają, tylko czują przymus. Czy naprawdę trzeba być geniuszem, żeby wpaść na to, że makijaż nie jest obowiązkiem? NAWET na studniówce (już słyszę te okrzyki niedowierzania, no nie, to naprawdę można się nie umalować, nawet na własny ślub? no f*cking way!). Zapytajcie znajomych facetów jak oni to robią, że jakoś żyją.
Odpowiedz@oszi90: Frajerem to jest osoba bez empatii. To nie jest taki przymus, że ktoś ci kaze i się malujesz. To jest psychiczny przymus spowodowany kompleksami. Normalne jest ze zazdrościmy osobie, która tych kompleksów nie ma. Żyją bo nie panuje przekonanie, że facet bez makijażu jest be i guj bo jest nie zadbany. Jest wręcz odwrotnie, pomqlowany facet to gej i fuj fuj bo jak tak mozna.
Odpowiedz@KIuska: a czy kobieta bez makijażu nie może być zadbana? Jak ma ładną cerę, to po co ma się malować? (Zwłaszcza teraz, kiedy skóra jest muśnięta słońcem). Czasami brak makijażu wynika z braku potrzeby, a nie tylko z braku kompleksów.
Odpowiedz@Agatorek: A czy ja napisalam, ze to ja tak uważam? Nie uważam tak. Sama się nie maluję nawet. Ale taki jest stereotyp, tak wymaga społeczeństwo od kobiet. Kobieta ma być ladna, pomalowana i siedzieć cicho.
Odpowiedz@oszi90 Ja na studniówkę poszłam bez grama makijażu i nikt nie zwrócił na to uwagi, przynajmniej w mojej obecności. I było też kilka innych dziewczyn pomalowanych bardzo delikatnie lub w ogóle, choć większość jednak zdecydowała się na bardzo ostry i wyrazisty make-up. A ja po prostu w makijażu czuję się brzydko i tracę pewność siebie, natomiast lubię swój naturalny wygląd :) I nie jestem jedyna, nikt też się nie oburzał i nie dziwił, a było to całkiem niedawno.
Odpowiedz@KIuska: jest kluska, jest gownoburza
Odpowiedz@Pikselada: A ty znowu. I to niby ja atakuje ludzi? Czy już serio nie mogę dodawać komentarzy na tej stronie bo TY wszystko będziesz uważać za prowokacje?
OdpowiedzJak przejmujesz się każdym słowem napisanym w twoją stronę to się nie dziwię. Tak mają dzieci w wieku 4-15 lat Zresztą nick "Kluska" podpowiada coś w tym kierunku.
Odpowiedz@PiekloDzisModne: Nie no, kolejna. Klusla podpowiada to,że lubię kluski i moja przyjaciółka mówi tak na mnie. Odczepcie się wy od tego nicku, co to za różnica czy nazywam się kluska czy pieklodzismodne? Żadna.
Odpowiedz@KIuska: Z jaką wyższością???? Balbina napisała żartobliwie, że za każdym razem, gdy jest wymalowana, zapomina o tym i się rozmazuje. Gdzie tu widzisz wyższość????? Nie pojmuję. Za krótko na tym świecie żyję?
Odpowiedz@jarzynowa: Fajnie, że jeszcze są takie dziewczyny jak ja i Balbina 20 lat temu :) Szkoda, że jest Was tak mało....
Odpowiedz@KatzenKratzen: Pierwszy komentarz był żartobliwy,z tym się zgadzam. Ale drugi już nie. Chodzi mi głównie o te "he he". Nie zabrzmiało to miło i przyjaźnie.
Odpowiedz@Satsu: ja tez, do dzis nie umiem kreski eyelinerem a jakies podklady i inne cuda to tylko na okazje typu szukanie pracy, zdjecie do dowodu czy czegos tam, jakies sluby znajomych itp. autorke podziwiam, ze za fuszerke nie zaplacila, zazwyczaj siedza jak te ttrusie i nic nie mowia, grzecznie placa a potem zala sie na internetach przy czym nie deprecjonuje dziewczyn uzywajacych makeupu, ja po prostu nie potrzebuje pelnej szpachli na codzien, ale osoby z cera np. traddzikowa lub bliznami juz tak i w pelni rozumiem, o ile nie przesadzaja
OdpowiedzNo jak bym widziała własne dziecię idące na studniówkę. Moja matka mi wszystko narzucała więc do własnej córki podchodzę -chcesz tak? ok- No i na głowie miała loczki Shirley Temple a miały być łagodne loki spływające na ramiona.Jedyny zakład fryzjerski czynny w niedzielę był w galerii. Pan stylista nakręcał jej włosy na metalową lokówkę i wyszły kręcone spiralki.Nawet jej nie uczesał Ale skasował jak za zboże Mnie nie było,tylko ją odbierałam spod galerii.A że dziecię mało asertywne to nic nie powiedziała. Paznokcie to samo co u Paski.Zrobione u kuzynki koleżanki i w dniu studniówki zaczęły odpadać.Ale tu zażądała zwrotu kasy co skończyło się awanturą matki koleżanki jak śmie. Pewnie sama zaczęła w nich dłubać. Nie ma to jak w socjaliżmie he he granatowa spódnica i biała bluzka.
Odpowiedz@Balbina: Były czasy, nie, Balbinka? :) Tez miałam białą bluzeczkę i czarną spódniczkę. Oczywiście żadnych makijaży (przecież i tak byłyśmy piękne! Naturalnie piękne!). Jedyna ekstrawagancja to fryzury - ale wtedy każda chyba dziewczyna umiała uczesać koleżankę to i fryzurki robiłyśmy sobie nawzajem ^^ Ech, łza się w oku kręci :) Pamiętam swój pierwszy "makijaż" : )))) Miałam chyba z 15 lat i szłam na trening. Makijaż był konieczny bo w tym samym klubie trenował też ON! Makijaż - z braku jakichkolwiek utensyliów i kategorycznego zakazu mamy - składał się z pomalowanych ust. Usta zostały pomalowane czerwoną kredką. Taką zwykłą, wyjętą z piórnika. Ołówkową. Poślinioną xDDDDD
Odpowiedz@KatzenKratzen: Jezu ale się uśmiałam.No na to nie wpadłabym. Ale za to pamiętam szminkę "Gerbera" chyba jedyną na rynku. Miałam ją i po lekcjach ustawiały się w kolejce koleżanki i każdej malowałam ust korale.Każda w toczkę tak samo wyglądała. Na studniówkę nakręciłam włosy na wałki. Z przodu cud urody dziewczę a na zdjęciach z boku na środku głowy przyklepane.Masakra. Piękne czasy i komu to przeszkadzało?
Odpowiedz@KatzenKratzen: A dinozaury były jeszcze czy już nie?
Odpowiedz@boom_boom: nie wiem kim jest ON, ale makijaż na trening? chyba że to trening rysowania czy coś xD albo nordik łoking
Odpowiedz@Balbina: A co to była za cudowna szminka "Gerbera"?
Odpowiedz@mijanou: Taka w kolorze bordo-czerwonym,jedyna dostępna na rynku w tych pięknych czasach kiedy Balbina i dinozaury chodziły po świecie. Pamiętam jeszcze zapach "zielone jabłuszko" sprzedawane w drogerii we Wrocławiu w przejściu podziemnym. W takich małych buteleczkach na rzemyku,Masakrycznie długie kolejki i każdy capił jabłkiem zielonym
Odpowiedz@boom_boom: Nie, Czas dinozaurów dopiero miał nadejść. To było wtedy, gdy pierwotniaki zaczynały wypełzać na brzeg i zaczynały im ewoluować kończyny.
Odpowiedz@oszi90: Oj tam oj tam :) Zwykły trening, judo. Ale ON! Najpiękniejszy chłopak na treningu!. Dzięki tej kredce przynajmniej na mnie spojrzał. Co z tego, że z zaskoczeniem i obrzydzeniem ale SPOJRZAŁ! ^^
Odpowiedz@KatzenKratzen: Pamiętam te czasy , pamiętam. Nawet malowałam sobie paznokcie na tych świeżo wyewoluowanych kończynach... wkładem wyciągniętym z mazaka. Najbardziej chodliwym kolorem był neonowy róż. :D
Odpowiedz@Balbina: Hm, chyba czasy w kwestii zapachów nie bardzo się zmieniły. W sumie każdy (prawie) używa tych samych perfum dostępnych w Polsce marek selektywnych. No niby wybór jest ale jak przyjdzie co do czego to pół miasta pachnie tymi samymi perfumami. Ja pamiętam szał na Angela (mi się osobiście kojarzy z domem pogrzebowym) i migreny, jakie u mnie wywolywało wtedy przebywanie w większym damskim skupisku bo każda nadużywała tego Angela ile wlezie. Marki niszowe sa nadal słabo dostępne (głównie przez internet) i drogie jak piorun.
Odpowiedz@KatzenKratzen: @Balbina: dziewczyny, a plulyscie w tusz? moja mama miala taki :) mejkap kredka obcykany, na usta i policzki, ale bardziej za dzieciaka ;) @oszi90: moja byla wspollokatorka nakladala pelna szpachle na silownie ( i to nie szla tam 'pachniec' tylko trenowala crossfit), ale taki full, z doczepianymi rzesami wlacznie po czym po powrocie z silki myla sie dopiero wieczorem i nie, nie korzystala z natryskow na silce
Odpowiedz@bazienka: Mama miała taki tusz.Czasami mi się zdarzyło popluć i trochę podwędzić jak szłam na dyskotekę czyli zabawy proszone do męskiej szkoły.Jak brat się ożenił to wraz z bratową pojawiły się w domu kosmetyki bardziej wypasione. Więc jedną stronę twarzy malowałam na zielono (powieki) a drugą na niebiesko.Tak samo róż jeden taki drugi inny. I latałam z kartką przyłożoną do twarzy pytając się wszystkich która strona ładniejsza. A teraz jak się czasami wymaluję na wyjście to mąż woła Marylin ty żyjesz??!!!
OdpowiedzKiedyś był taki program "Usterka". Chyba powinni powtórzyć go - rozszerzając o usługi fryzjersko-kosmetyczno-stylizacyjno-wizażowe ^^
Odpowiedz@KatzenKratzen: jest już coś takiego, ale obejmuje tylko fryzjerstwo, tytuł to "ostre cięcie" o ile się nie mylę
Odpowiedz@chybanie: to bardziej kuchenne rewolucje przypomina ;). A na salony kosmetyczne też było ale nazwy nie pamiętam
Odpowiedz@chybanie: to nie to samo. W Usterce "fachowcy" nie wiedzą o tym że są oceniani, ani o kamerach (chyba że przypadkiem je zauważą). Celem programu jest pokazanie "fuszerek". Natomiast w Ostrym cięciu właściciele salonów fryzjerskich zapraszają "znanych" fryzjerów, żeby in wskazali błędy, pomogli rozruszać firmę, przeszkolili itp. To takie "kuchenne rewolucje" we fryzjerstwie ;). Ich praca też jest oceniana, ale są to jawne oceny.
Odpowiedz@KatzenKratzen: na fb jest grupa "fryzjer płakał jak poprawiał": https://m.facebook.com/antywlosy/
OdpowiedzPamiętam jak na balu szóstokasisty (stary system) wszystkie moje koleżanki wyglądały wręcz identycznie: niebieskie cienie na powiekach, różowe usta i różowe, niemal czerwone policzki. I wszystkie były takie zadowolone z tego makijażu. Jak kiedyś przeglądałam zdjęcia z tej dyskoteki, to płakałam ze śmiechu.
Odpowiedz@ZjemTwojeCiastko: makijaż na balu szóstoklasisty? Chyba jednak jestem stara bo mnie przeraża to. 12-13 lat i pełen makijaż?
Odpowiedz@Allice: Ósmoklasisty. Źle napisałam, a już nie mogę edytować. :(
OdpowiedzO rany, ja to chyba jakas dziwna jestem bo makijaż studniówkowy zrobiłam sobie sama :D
Odpowiedz@mijanou: A ja to już w ogóle jakieś UFO bo makijażu nie miałam wcale ;)
Odpowiedz@mijanou: gdybym miała wtedy kosmetyki, które mam teraz, nie wspominając o umiejętnościach to też pomalowałabym się sama :D obecnie moje makijaże dzienne wyglądają o niebo lepiej niż to, co stworzyła pani profesjonalistka :D
OdpowiedzTa historia tylko potwierdza jak idiotycznym wymysłem jest ta cała studniówka i powinna zostać zniesiona. Zamiast się uczyć do matury, myśleć o studiach i ogólnie o przyszłości to dzieciaki myślą o sprawach tak wielkiej wagi jak makijaże czy kiecki. A potem zdziwko że tak mało punktów i idą do jakichś badziewnych wyższych szkół gotowania na gazie i płaczą, że w życiu się nie układa. No cóż, priorytety. Skoro wolało się miesiącami biegać za kretyńską kiecką, to się potem za to płaci... (Tak, jestem cynicznym, zgorzkniałym okropnym człowiekiem, wiem).
Odpowiedz@Alien: Można iść na studniówkę, dobrze sie bawić i swietnie zdać maturę. Mozna też nie iść na studniówke bo MATURA, a potem do niej nie podejść nawet bo psychicznie nie dało się rady. Studniówka to dobry czas na psychiczny odpoczynek.
Odpowiedz@Alien: cóż, ja na studniówce byłam, bawiłam się świetnie przez całą noc i następnego dnia na poprawinach, a matury zdałam każdą >80% więc nie rozumiem Twojego bulwersu :D
Odpowiedz@Alien: studniówka to tradycja i powinna zostać zachowana tylko zasady powinny się zmienić. Przede wszystkim powinien obowiązywać jakiś dress code (nie mam tu wcale na myśli białej bluzki i granatowej spódnicy) i ograniczenia finansowe w doborze miejsca i oprawy balu tak, by wszyscy mogli sobie bez problemu pozwolić na udział w studniówce (chyba, że mamy do czynienia z ekskluzywną szkołą dla dzieci VIPów). Za każdym razem, gdy słyszę o próbnych czesaniach i makijażach studniówkowych,kieckach za ileś tam stówek, żelowych pazurach na tę okazję, o wynajmowaniu limuzyn (ze szpanem trzeba zajechać) to się zastanawiam, co to wszystko ma do czynienia ze studniówką, czyli balem ludzi, którzy jeszcze na siebie nie zarabiają i nie są w stanie samodzielnie pokryć choć części kosztów.
Odpowiedz@mijanou: O jeżu kolczasty! Gdzie odbywają się takie studniówkowe cyrki? O limuzynie na studniówkę to jeszcze nie słyszałam! Żelowe pazury u młodych dziewczyn to codzienność. W klasie mam 27 dziewczyn, więcej niż połowa ma takie pazurki. Ja tego nie rozumiem, ale każdy robi to co chce. Tylko jednak większość płaci za to z własnych pieniedzy zarobionych w wakacje lub w weekendy.
Odpowiedz@KIuska: A choćby w Trójmieście.I oczywiście, że każdy robi co chce ale przesada w żadną stronę nigdy nie jest dobra. Tym bardziej, że część ludzi rezygnuje z udziału w balu studniówkowym własnie ze względu na koszty i niemożność dorównania zasobniejszym kolegom/koleżankom w lansie. A chyba nie o to w studniówce chodzi a o wspólną zabawę.
Odpowiedzstrzeliłabyś sobie korektor na twarz trądzikową i byś wyglądała jak człowiek, a nie jakieś brzydkie kreski itp. jak się nie ma do kogoś zaufania to może lepiej nie tapetować się? studniówka to nie bal przebierańców.
Odpowiedz@oszi90: kurcze, chciałabym żeby tak to działało xd brzydkie czy ładne to akurat kwestia gustu, mi się podobały. Fakt, studniówka to nie bal przebierańców ale i nie wieczór w domu pod kocem, wg mnie na takie okazje wypada się przygotować i odpowiednio wyglądać, przyjście na taką imprezę w byle jakiej, pogniecionej sukience i twarzą świecącą na czerwono byłoby nietaktem, tak samo jak przyjście do pracy, w której mamy bezpośredni kontakt z klientem w dresie i z tłustymi włosami.
Odpowiedz@chybanie: tu nie o to chodzi, by przyjść w dresie i kompletnie bez makijażu. Chodzi tylko o to, żeby ze studniówkowym makijażem nie wyglądać jak Hollywoodzka diva/początkująca call girl. Jest makijaż i makijaż. Czy na studniówkę naprawdę już trzeba mieć żelowe pazury, krechy na powiekach i tonę klajstru na twarzy nałożoną przez profesjonalną makijażystkę? Nie wierzę, że nie można się pomalowac samej lub nie można poprosić o pomoc koleżankę.
Odpowiedz@mijanou: cóż, jeśli chciałabym mieć na twarzy to samo co na co dzień, to pewnie pomalowałabym się sama. Dla mnie studniówka to piękne wydarzenie i chciałam czuć się i wyglądać dobrze, czy warstwa dobrego podkładu zamiast zwykłego korektora to cos złego? Nie mówię, że trzeba mieć nie wiadomo jakie makijaże, ten który wybrałam ja nie był ani trochę wyzywający więc nie wyglądałabym jak początkująca call girl :) Poza tym celem mojej historii było ukazanie piekielności kobiety, która była świadoma, że nie umie zrobić tego, o co ją proszę a mimo to udawała, że jest inaczej tylko po to, żeby zarobić.
Odpowiedz@mijanou: btw to proszę, o taki makijaż mi chodziło, strasznie wyzywający, prawda? http://img-ovh-cloud.zszywka.pl/0/0080/4732-zlotoczarna-kreska-.jpg A dlaczego chciałam iść do profesjonalistki, a nie koleżanki? Bo chciałam mieć pewność, że mi nie spieprzy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 lipca 2017 o 16:43
@chybanie: cat eye grubo wypełniony złotym eyelinerem (choć to chyba jednak pigment) to chyba na bal karnawałowy a nie na szkolną zabawę? Nie chcę wyjśc na świętoszkę, swoją studniówkę w sumie miałam nie tak dawno temu ale śmiem twierdzić, że tego typu makijaż oka nie jest adekwatny na studniówkę. No ale co kto lubi.
Odpowiedz@chybanie: kot, dobry podklad to podstawa makijażu i jeśli na czymś nie warto oszczedzać to właśnie na podkładzie, który powinien mieć efekt drugiej skóry. I w to trzeba było zainwestować zamiast płacić ponad stówę makijażystce. Dołożyłabyś drugą i już masz dobry podkład, np MUFE czy Diora. Następnym razem zamiast płacić 100-150 zł kup dobry podkład i ćwicz makijaże. Wtedy masz 100% pewności, że nikt Ci nie spieprzy a makijaż będzie taki, jak chcesz. Zaoszczędzić możesz na różu i mascarze oraz szmince (te można nabyć w pierwszej lepszej drogerii). Inwestuj większą kasę w markowe podkłady i cienie.
Odpowiedz@mijanou: Zastanawiam się jaki twoim zdaniem makijaż byłby ok skoro ten jest zbyt karnawałowy. Niestety, ale żaden nie przychodzi mi do głowy. Taki makijaż jest prawie idealny. Niecodzienny, ale też nie za mocny.
Odpowiedz@chybanie: Jakie to ładne! Naprawdę umiesz takie coś zrobić? Powiesz, jak? <ładnie prosi>
Odpowiedz@mijanou: Zamiast kupować podkład na raz, wolałam iść do kogoś kto się na tym zna. Na co dzień nie nosiłam wtedy makijażu, ot malowałam rzęsy i podkreślałam brwi, na twarzy wolałam mieć jak najmniej żeby nie zapychać porów. Jedyny podkład jaki wtedy byłby w stanie zakryć wszystko to Estee Lauder DW, użyłabym go tylko raz, więc jaki to by miało sens, tym bardziej, że nie umiałabym go nawet dobrze nałożyć? Nie miałam ani bazy, ani gąbeczki czy dobrego pędzla, nie mówiąc o pudrze, który by to utrzymał. Konturowanie tez było mi obce więc narobiłabym sobie tylko plam, a koszta byłyby większe. Ale masz rację, najlepiej samemu coś umieć, dlatego od tamtej pory zaczęłam zgłębiać ten temat i na każdą okazję maluje się sama, zresztą nie tylko siebie :)
Odpowiedz@KatzenKratzen: https://www.google.pl/search?q=double+cat+eye+makeup+tutorial&rlz=1C1AVNG_enPL697PL697&tbm=isch&imgil=kUFxeL_My7qVTM%253A%253B4b7N6jTzq_qyXM%253Bhttps%25253A%25252F%25252Fwww.pinterest.com%25252Fexplore%25252Fsmokey-cat-eye%25252F&source=iu&pf=m&fir=kUFxeL_My7qVTM%253A%252C4b7N6jTzq_qyXM%252C_&usg=__H_srhXkUvKIlfGur7pi7N-czeGY%3D&biw=1366&bih=638&ved=0ahUKEwj2wNiH3IvVAhVFGZoKHeEpCuQQyjcINQ&ei=UURqWbbUJMWy6ATh06igDg#imgrc=y0-kWQ-oqdPIbM: pomijasz krok 5, zamiast tego środek wypełniasz eyelinerem lub pigmentem, żadna filozofia :D
Odpowiedz@mijanou: Moim zdaniem sama kreska, trochę bardziej ekstrawagancka niż zwykła, czarna, nie jest ani trochę przesadzona na imprezę studniówkową... chyba, że do kompletu mamy jakieś jaskrawe usta i doczepiane rzęsy niczym drag queen, to zmienia postać rzeczy :P Na mojej studniówce większość dziewczyn była ubrana dobrze, ale zdarzyły się też takie, które ubrały się i wymalowały jakby szły na imprezę do najgorszej speluny albo na zarobek. Hitem była laska, która włożyła ultra-krótką sukienkę całą w cekiny - rybie łuski czy jak to się tam zwie. Na parkiecie podrapała tą sukienką kilka osób.
Odpowiedz@chybanie: No pewnie, że najlepiej samemu oswoić sztukę makijażu niż wydawac jednorazowo horrendalną kasę za zrobienie makijażu! Tym bardziej, że w sumie nigdy nie ma pewności, co nam "profesjonalistka" zafunduje, nawet jeśli nie jest to znajoma Pani Kasia a profesjonalistka w MACu, która moją koleżanke w dniu ślubu tak urządziła, że dziewczyna z płaczem zmyła to wszystko bo smoky eye to jednak tak nie bardzo do dośc romantycznej, białej sukni. No i generalnie w ogóle nie do jej typu urody. Czasem mam wrażenie, że makijażystki po prostu mają jakiś szablon i "jadą" bez względu na to, czy dany makijaż komuś pasuje, czy nie.
Odpowiedz@chybanie: Najlepiej pigmentem, na mokro, skosnym pędzelkiem a przy krawędziach czystym pędzelkiem do eyelinera. MACowe są idealne, choć zamiast złotego wolę miedziany ale to moja osobista preferencja.
Odpowiedzmijanou: ja pędzle mam w większości z hakuro i kavai, o wiele tańsze ale dobrze się sprawdzają, przynajmniej mi, ale ja makijażem bawię się dopiero kilka miesięcy, właśnie opisana sytuacja mnie do tego popchnęła. No i znalazłam wielką radość w malowaniu koleżanek tak, jak one chcą a nie jak mi się podoba :)
Odpowiedz@chybanie: Pędzle Hakuro to potęga! Też bardzo je lubię. Jedyny pędzel, w który zainwestowałam to MACowy do oczu (ten z półokrągłą główką) bo ten nie ma porównania. A Twoją radość z malowania koleżanek rozumiem bo też to lubię.
Odpowiedz@mijanou: ja czaję się teraz na ten syrenkowy set z limecrime, jest przepiękny :3
OdpowiedzJa poszedłem na studniówkę bez makijażu. :V
OdpowiedzJa miałam studniówkę w zamierzchłych czasach, gdy nie istniało jeszcze gimnazjum.. Pomalowałam się sama, fryzurę zrobiła mi koleżanka, nawet pożyczyła lakier do paznokci. Samej zabawy zasadniczo nie pamiętam, pewnie dlatego, że byłam chora a na dodatek miałam okres i cholernie bolał mnie brzuch, nawet tabletki przeciwbólowe niewiele mi pomogły.
Odpowiedz