Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracuję w sklepie odzieżowym, mającym w swojej ofercie też artykuły do domu,…

Pracuję w sklepie odzieżowym, mającym w swojej ofercie też artykuły do domu, zabawki, słodycze etc.

Piekielne sytuacje są powodowane głównie przez klientów, którzy nagminnie śmiecą, brudzą i niszczą towar.

1) Zostawienie po sobie "pamiątek". Ulotki, stare paragony, skórki po owocach, brudne chusteczki higieniczne, podpaski upchane w kosze z towarem to norma. Hitem było znalezienie przez nas zamkniętego kubka termicznego z melisą w koszu z majtkami. Ok. Zdajemy sobie sprawę, że to raczej zapomniany fant, pozostawiony przez pomyłkę. Albo ktoś dba o nasze nerwy.

2) Gumy do żucia. Na panelach, w przymierzalni, na meblach, pod meblami. No i oczywiście w koszach z towarem. Na części sklepu mamy wykładzinę. Nagminnie znajdujemy wdeptane gumy, które oczywiście już nie mamy szans wyczyścić.

3) Przymierzanie towaru. Pod przymierzalnią jest metalowa rama z informacją, aby tam odkładać ubrania. Notorycznie ludzie zostawiają naręcza ubrań w przymierzalni, zwinięte w kulkę na taborecie lub leżące na ziemi. Bez wieszaków, wywrócone na lewą stronę, czasami pobrudzone podkładem do twarzy albo jakąś trudną do zidentyfikowania substancją.

Nie dość, że niszczy to odzież, ale też powoduje, że klienci nie chcą wchodzić do przymierzalni, gdyż zastanawiają się, czy to ktoś zostawił i „na chwilę” wyszedł po inny rozmiar. A nam dodaje dodatkowej pracy, gdyż musimy wszystko poodwracać, rozplątać (bardzo często poplątane jest z wieszakami i innymi częściami odzieży) i odwiesić na swoje miejsce.

4) Otwieranie opakowań. Coś, co najbardziej nas denerwuje. I czego naprawdę nie zrozumiem nigdy. Rozrywanie opakowań, żeby pomacać, co jest w środku. Pościeli, rajstop, pudełek z perfumami, świeczek i z reguły wszystkiego, co ma jakiekolwiek opakowanie. Żeby to jeszcze było otwieranie. Opakowania są perfidnie rozrywane, towar wyjęty i pozostawiony rozpakowany, narażony na zniszczenie albo już zniszczony.

Kiedyś mieliśmy rajstopy marki Gatta w bardzo ładnych kartonowych kopertach z przezroczystym okienkiem, przez które widać kolor. Były notorycznie rozrywane, wyciągane na siłę kawałek przez naddarte miejsce i już tak zostawione.

Oczywiście do kasy klienci biorą nowiutkie i nieotwarte. Ciężko było przyłapać kogokolwiek, gdyż każdy klient robił to w momencie, jak nie patrzyliśmy. Dostaliśmy polecenie od centrali aby oznaczyć mebel ekspozytorami z prośbą o nieotwieranie opakowań i oczywiście klientki miały to w nosie.

Przyłapałem raz jedną dziewczynę jak otwierała nowe rajstopy (przypomnę: już kilka opakowań jest otwartych i podniszczonych) i poprosiłem stanowczo aby tego nie robiła. Odpowiedź: „Aaaa nie można? Nie wiedziałam”.

Innym razem mieliśmy pościel na promocji w foliowych przezroczystych torbach na zatrzaski. Jedna klientka nawet się nie chowając zaczęła otwierać je przez rozdarcie opakowania na szwie. Zanim do niej dobiegłem, załatwiła tak trzy.
Naprawdę ciężko jest coś takiego potem sprzedać.

5) Używanie produktów, nie kupując ich. No tutaj cała gama buractwa. Od używania perfum, przez zjadanie słodyczy itd. Jednak mam na myśli jeszcze jedną sytuację. Dzieci puszczone samopas i niepilnowane łapią za zabawki i się nimi bawią. Wiadomo: ciężko się czymś bawić, jak jest w blistrze albo innym opakowaniu. Więc rozrywają opakowania. Rodzice swoje, dzieci swoje. Albo po prostu niszczą, bo kładą na brudną podłogę czy łamią daną zabawkę.

Oczywiście żadna mama czy tatuś nie poczuwa się aby za to zapłacić. Rośnie nam więc kolejna fala ludzi, którzy nie szanują czyjejś własności. Piekielne jest też to, że musimy też uważać, jak zwracamy uwagę takim klientom, gdyż mogą złożyć na nas skargę. Nie spowodują naszego zwolnienia, ale mogą nam lekko nabruździć.

Praca w sklepie nie jest łatwa ale nie utrudniajmy jej sobie. Pozdrawiam wszystkich miłych i życzliwych klientów. Tych na szczęście też nie brakuje. Jeszcze.

by Daro7777
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Aris
17 17

A to nie jest tak, że jak coś zniszczysz tak, że już nie można tego sprzedać (czyli rozerwanie opakowania i jeżdżenie zabawką po brudnej podłodze) to musisz za to zapłacić?

Odpowiedz
avatar Daro7777
17 17

@Aris: W teorii jest, w praktyce wraca to cichaczem na miejsce i nie było problemu.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
16 16

Masakra! To prawda, że Piekielni bawią i uczą. Kiedyś otworzyłam opakowanie z męską koszulą. Nie wiedziałam, czy rozmiar będzie dobry na męża (koszula typu slim a mąż ma szczupłą szyję ale całkiem pokaźny mięsień piwny) - na opakowaniu był tylko rozmiar kołnierzyka ale nie było podanych w cm rozmiarów klatki piersiowej i brzucha. Wyjęłam koszulę, powyciągałam szpilki i zmierzyłam własnym centymetrem. Była za mała. Co ja się potem namęczyłam, żeby odtworzyć stan fabryczny! Powkładałam szpilki z powrotem i zapięłam opakowanie samoprzylepne. Życie jest łatwiejsze, jak kierujesz się dwiema zasadami:"Żyj i daj żyć innym" oraz "Szanuj czyjąś pracę". Naprawdę łatwiejsze.

Odpowiedz
avatar Daro7777
14 14

@KatzenKratzen: Mieliśmy też w ofercie takie koszule :) Takie pakowanie to lekka pomyłka bo akurat koszula należy do produktów, które powinny dokładnie pasować. Nauczyliśmy się je pakować ale cholernie to ciężkie i czasochłonne.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
11 11

@Daro7777: Wiem ;) Bo spakowałam :)

Odpowiedz
avatar themistborn
15 15

Śmieszy mnie podejście centrali. Sprzedawca nie może za ostro zwrócić uwagi klientowi, bo ten się zdenerwuje i złoży skargę. Potem nie ma co się dziwić, że się szerzy buractwo. Klient zaczyna myśleć, że jak napisze skargę to problem z głowy i on może się dalej tak samo zachowywać lub gorzej. Często ludzie z centrali nigdy nie skalali swoich rąk pracą w sklepie.

Odpowiedz
avatar jonaszewski
5 5

@themistborn: A potem zdziwienie, że coraz więcej strat, coraz więcej opakowań rozerwanych, a produktów zniszczonych.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 11

Towar wymacany należy do macanta! Ma to zastosowanie głównie na stoisku warzywa - owoce starsza pani wszystkie pomidorki sprawdzi czy aby twarde są? po niej koleżanka poprawi i z ładnych pomidorków zostaje ketchup !

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 lipca 2017 o 9:03

avatar hatesmog
1 7

Trochę rozbawiło mnie, że praca w sklepie lekka nie jest ;) przypomniało mi się, co my robimy w Tesco (jeżdżenie 50-kilogramowymi wózkami po całej hali, sama ważę niewiele więcej) i wiesz, w porównaniu do tego chodzenie i rozplątywanie ubrań... No ale mniejsza. Historia oczywiście piekielna. Nie rozumiem, po co sklepy trzymają się ciągle tej idiotycznej taktyki "klient nasz pan". Myślę, że jeśli ktoś zachowa się w sklepie jak burak, to też z dużym prawdopodobieństwem do niego nie wróci, bo przecież będzie wiedział, jak się zachował, a burak to nie jest określenie charakteru, ale zachowania. Nieważne, czy go normalnie obsłużą, dogadają mu, wyrzuci go ochrona czy będzie musiał zapłacić za szkody.

Odpowiedz
avatar Daro7777
5 5

@hatesmog: Co prawda rozplątywanie bluzek z wieszaków nie jest naszym jedynym zajęciem, ale tak. Masz rację: nie ma co porównywać mojej pracy z pracą w markecie spożywczym. Napisałem to zdanie raczej dla czytelników, którzy chcieliby zaraz zaznaczyć w komentarzu, że i tak nie mam nic do roboty, że to moje obowiązki, że przecież pierdzimy tam w stołek itd. Co do taktyki o której wspomniałaś, nie oceniam czy jest ona właściwa czy nie, chociaż wiele firm faktycznie przesadza. Dla mnie ważne byłoby, gdyby zarządzający nie patrzyli jednostronnie i dali nam możliwość asertywnego zachowania. Chociaż, jak obserwuje wielu sprzedawców, to zauważam brak tej cechy i zamiast asertywności kierują się wrogością. Niemniej, chciałbym mieć możliwość obrony i spokojnego upomnienia klienta jak coś przeskrobie.

Odpowiedz
avatar hatesmog
0 2

@Daro7777: zdecydowanie nie jest to siedzenie i pierdzenie w stołek. Praca w sprzedaży potrafi być niewiele mniej męcząca od tej czysto fizycznej - z czymże przeważnie emocjonalnie. Tak przynajmniej ja to odczułam, kiedy przez chwilę pracowałam w cukierni. Wiesz, patrzę po sobie i widzę, że jeśli ja zrobię/palnę coś głupiego, co mi się ostatnio kilka razy zdarzało, to już raczej nie wracam do tego sklepu, chyba że spotkam się z czymś więcej, niż tylko oburzonym spojrzeniem - wtedy nawet zazwyczaj przepraszam (nawet jeśli nadal jestem okropnie wkurzona) i czuję się niejako "rozgrzeszona". A jeśli dostanę tylko sztuczny uśmiech, to czuję tylko większy niesmak do całej sytuacji i wszystkich osób w nią uwikłanych, włącznie ze sobą, bo kiedyś przecież złość przechodzi. Nie wiem, może jestem dziwna, ale wydaje mi się, że minimalnie asertywne zachowanie drugiej osoby pomaga rozładować napięcie u obu stron. Oczywiście nie do stopnia "nie obsłużę pana/pani" czy posuwania się do tyrad umoralniających, ale zwykłe "proszę się do mnie nie zwracać tym tonem!" czy "proszę tego nie robić, niszczy pan/pani lokal" chociażby mogłoby już mieć naprawdę niezły skutek. Nie zapominajmy, że te wszystkie buraki zachowują się tak nie bez powodu i czasem wystarczy ich delikatnie przystopować, żeby się opamiętali. Tak wynika z obserwacji mnie, kiedy jestem w stanie "zaraz wszystkich pozabijam" i rodziny.

Odpowiedz
avatar hatesmog
1 1

@Daro7777: nie bez powodu - mam na myśli to, że często są po prostu sfrustrowani czy wkurzeni na coś zupełnie innego (albo po prostu mają tak wysoki poziom stresu, że zaczyna się to z nich wylewać, sama tak miałam niedawno).

Odpowiedz
avatar Daro7777
2 2

@hatesmog: zgadza się.

Odpowiedz
avatar mijanou
0 0

Historia rodem z Rossmana (gdyby nie te ciuchy i przymierzalnie to obstawiałabym, ze Autorka opisuje Ross), czyli: 1. Krem na półce. Po zdjęciu zakrętki fabryczna folia już sprytnie naderwana a w środku ślady paluchów. 2. Psikanie próbne pełnowartościowych produktów w aerozolu (w czołówce dezodoranty) 3. Wykorzystywanie pełnowartościowych produktów z szaf z kolorówką jako testerów (wszystko co niezafoliowane, w peletonie szminki) 4. I na koniec mój osobisty hit: otwieranie żeli pod prysznic/balsamów do ciała celem sprawdzenia zapachu a następnie zamykanie opakowania "klik", pojemnik ląduje na końcu szeregu na półce a brany jest inny (też bez gwarancji, że nie był już testowany względem zapachu).

Odpowiedz
avatar GlaNiK
4 4

@mijanou: Wszystko ok, no ale co do zapachu żelu to ja osobiście też sprawdzam. Jak mi odpowiada to biorę, a jak nie to odkładam. Ale w ten sposób chyba produktowi krzywdy nie robię? Co innego dezodoranty itp., mam swoje ulubione i tych używam, a wody toaletowe/perfumy to albo testery albo wcale.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 lipca 2017 o 14:34

avatar marynarka
1 1

@mijanou: Właśnie z testowaniem zapachów zawsze mam dylemat - oczywiście nie perfum, tylko żeli, szamponów, płynów do prania itp. Jeśli coś występuje w różnych rozmiarach opakowań to spoko - zwykle kupuję najmniejsze "na próbę" i najwyżej użyję 5 razy i więcej nie kupię. Gorzej jak mam kupić np. 2 litry płynu do płukania ubrań i potem przez kilka miesięcy męczyć się otoczona zapachem, który mi nie odpowiada. Zwykle staram się wypatrzeć kogoś z obsługi i zapytać, czy mogę otworzyć do powąchania, albo chociaż pokazać, że to robię kasjerce, jeśli nikogo nie ma w okolicy. Podsumowując, dużoopakowaniowe, pachnące rzeczy bez testerów są moim dylematem od zawsze. Jeśli wiesz w jaki sposób to sprawdzać, żeby nie naruszyć przepisów sklepowych, to będę wdzięczna za podzielenie się taką informacją :)

Odpowiedz
avatar marius
0 2

Towar macany należy do macanta.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Przedstawicieli homo sapiens na Ziemi jest 7 miliardów i ciągle przybywa. Ilu ludzi jest w tym stadzie baranów? 2%? 3?

Odpowiedz
Udostępnij