Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Czytając historie o nierównym traktowaniu dzieciaków podczas konkursów szkolnych przypomniała mi się…

Czytając historie o nierównym traktowaniu dzieciaków podczas konkursów szkolnych przypomniała mi się sytuacja, która miała miejsce ładnych parę lat temu.

Na wstępie muszę zaznaczyć, że mam o 5 lat starszą siostrę (A), obydwie jesteśmy obdarzone niemałym talentem plastycznym. Kiedy zapaść musiała decyzja w sprawie szkoły rodzice stwierdzili, że poślą mnie do tej samej placówki co ona, był to taki typowy moloch (szkoła podstawowa 4-6, plus gimnazjum 1-3), tak więc kiedy ja chodziłam do 4 klasy, ona była w 3 gimnazjum. Wszystkie konkursy w szkole były dzielone na gimnazjum i podstawówkę.

Jeden z tematów pracy plastycznej odnosił się do ulubionego filmu, a że wtedy była "faza" na Shreka, A odtworzyła grafikę, zapewne wielu Wan znaną, jak to Shrek z Osłem uciekają przed smokiem. A przyłożyła się konkretnie do pracy, ta zawisła na ścianie w szkolnej galerii, wszyscy zadowoleni.

Minęło trochę czasu, siostra poszła do szkoły średniej, ja kończyłam podstawówkę. Był to czas po egzaminie szóstoklasisty, lekcje trochę luźniejsze, więc po naszych namowach nauczycielka zgodziła się, abyśmy w ramach godziny wychowawczej mogli pooglądać rozdanie nagród w jednym z konkursów dla gimnazjalistów.

Jakież było moje zdziwienie, kiedy jedna z dziewcząt dumnie trzymała pracę mojej siostry - niezmienionej, w tej samej ramce, w której zawisła w galerii. Można się domyślić, dziewczyna zajęła pierwsze miejsce, a że na koniec gimnazjum nagrody były lepsze, to i z wiadomych przyczyn uśmiech nie schodził jej z twarzy. Nie powiem, dobiło mnie to trochę, już miałam się odezwać, kiedy za rękę wyprowadziła mnie jedna z nauczycielek plastyki.
- Paukenz, bo X jest taka biedna, wychowuje ją tylko mama, nie powinnaś się odzywać w tej sprawie. Wy już i tak macie nagrodę w postaci talentu, to po co wam dodatkowe...

Zaniemówiłam, móżdżek od najmłodszych lat szpicowany informacjami, że nauczyciel ma zawsze rację, pozostałam więc cicho. Tylko siostry mi żal, bo ona dostała przysłowiową figę z makiem, a X cieszyła się statuetką, nowym kompletem przyrządów plastycznych i torbą słodyczy.

szkoła

by paukenz
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
34 48

Umiecie z siostrą rysować dlatego, że spędziłyście kupę czasu nad kartką i ołówkiem. Talent to nie jakaś wrodzona cecha, tylko masa pracy. Zbyt wiele osób uważa, że to to pierwsze, przez co przestaje się czegokolwiek podejmować, bo "nie ma talentu". A nauczycielka...cóż, szkoda słów. Dziewoja miała trochę trudniej w życiu, więc nauczmy ją kłamać i kombinować, super.

Odpowiedz
avatar MyCha
19 25

@bluszczyk_kurdybanek: To wytłumacz dlaczego moja koleżanka z podwórka już w przedszkolu rysowała dużo lepiej ode mnie? Dlaczego ja już w przedszkolu nauczyłam się liczyć do dwudziestu podstawowe działania w pamięci, a ona opanowywała to do prawie końca pierwszej klasy? Dlaczego ona ucząc się tej matmy więcej ode, chodząc na korepetycje zawsze miała gorsze wyniki? Czemu to ją przyjęli do szkoły muzycznej, a mnie nie ze względu na predyspozycje? Na prawdę sądzisz, że coś takiego jak talent nie istnieje? A słuch absolutny to co? Usain Bolt w swoje złote medale nie zdobyłby samą ciężką pracą. Bo ciężka praca może pozwoliłaby mu jechać na igrzyska ale to talent dał mu złoto.

Odpowiedz
avatar Shineoff
22 22

@bluszczyk_kurdybanek: Przepis na sukces to talent + ciężka praca. Jedno bez drugiego nie zapewni sukcesów.

Odpowiedz
avatar burninfire
5 5

@Arcialeth: Nie, jest coś takiego jak wrodzona chęć do wykonywania pewnych czynności. Jeżeli chodzi o plastykę to też jest połączone z zapamiętywaniem obrazów i zauważaniem szczegółów. Oczywiście, ciężką pracą, ale totalnym brakiem talentu też da się osiągnąć jakiś tam poziom, ale osobie, która to "czuje" przyjdzie to szybciej, naturalniej i przyjemniej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
26 30

Właśnie dlatego uważam, ze nauczycielki to zło. Nie wszystkie ale mnóstwo. Bo właśnie nie kierują się uczciwością, honorem i prawdą a ckliwym krótkowzrocznym pseudowspółczuciem które u nich bez problemu owocuje kłamstwem. To dziecko zostało nauczone, ze można kłamać w żywe oczy, tego nauczyła je szkoła i panie pedagog. Pokazano mu, ze mozna.

Odpowiedz
avatar paski
27 27

W sumie szkoda, że nie powiedziałaś o niczym rodzicom i siostrze. Sama rysuję hobbystycznie, głównie portrety i krajobrazy i wiem, ile czasu można spędzić nad dopieszczaniem szczegółów jednego rysunku. Nie mówiąc już o tym, ile kosztują dobrej jakości przybory a nawet kartki odpowiednie do danej techniki. Poza tym nie mieści mi się w głowie, jak nauczyciele mogli pozwolić na to, aby dzieci uczyły się kraść. Bo to była zwykła kradzież, przywłaszczenie cudzej pracy. Zresztą pewnie wielu uczniów widziało ten obrazek wywieszony w galerii zanim został obrazkiem "konkursowym" i nauczyciele swoim cichym przyzwoleniem na kradzież obrazka pokazali innym dzieciom, że podpisywanie się pod nieswoim dziełem jest ok.

Odpowiedz
avatar paski
29 29

Jeszcze dodam, że bardzo podoba mi się zdanie "Wy już i tak macie nagrodę w postaci talentu, to po co wam dodatkowe". Można go użyć, zamawiając coś u jakiegoś artysty albo np. grafika komputerowego. Dej pan za darmo, przecież pan masz już talent to po co panu piniądze :)

Odpowiedz
avatar paukenz
23 23

@paski: Dokładnie! Przecież to hobby, jak można za to brać pieniądze! :D

Odpowiedz
avatar iks
26 28

Dlatego po zakończeniu szkoły należy odbierać swoje prace.

Odpowiedz
avatar Alien
24 24

A potem wszyscy będą bardzo zdziwieni jak dziewczynka zacznie oddawać żywcem przekopiowaną Wikipedię jako wypracowania...

Odpowiedz
avatar wystraszony
20 20

@Alien: A potem dziewczynka zapewne zdziwiona, że jednak są ludzie, którzy nie będą jej tak pobłażać w życiu.

Odpowiedz
avatar livanir
22 22

Ja naprawdę rozumiem, że z powodów rodzinnych można naciągnąć ocenę niedostateczną na dwóje. Rozumiem, ze ze względu na problemy psychiczne można przymknąć oko na nieobecności... Ale na takie coś? Przecież konkurs nie jest jej do niczego potrzebny. Zresztą ładne obrazki można narysować samemu techniką odrysowania i zmianą paru szczegółów, lub połączeniem paru... to już coś gorszego niż plagiat :/

Odpowiedz
avatar burninfire
4 4

@livanir: A ja nie. Potem taki ktoś ma 2 z matmy, czyli w ogóle nic nie umie liczyć, ale jednak idzie dalej i dalej nie umie. Polskie szkolnictwo tutaj zawodzi. Lepiej byłoby kogoś, kto i tak nic nie przyswaja do 18 roku życia uczyć pisać, liczyć i jakiejś podstawowej wiedzy o świecie, niż na siłę pchać dalej. A potem są w internecie takie "spszedam ułeczko"/"mam horom curke", czy ludzie na studiach twierdzący, że Hiszpania jest wyspą. I po co to? A pewnie taki osobnik ma wykształcenie podstawowe (w ostatnim przypadku to nawet średnie).

Odpowiedz
avatar singri
18 18

Boże, widzisz i nie grzmisz... "Ona taka biedna, wychowuję ją tylko mama..." No jakby o moim dziecku ktoś tak powiedział, usprawiedliwiając w ten sposób JAWNE OSZUSTWO zrobiłabym awanturę jak stąd na księżyc i z powrotem. Nie po to się wysilam nad jej wychowywaniem, żeby mi ją potem jakaś nauczycielska (biiip) deprawowała! Fakt faktem, moje dziecko by na to nie pozwoliło (chyba...). Ale tu wkraczamy już w sferę piekielności matki. Nie zapominajmy, że na pewno miała mało czasu dla córki (A w tym temacie to polecam psa - spacery we troje to świetna okazja do rozmowy, bo w domu zawsze jest coś do roboty)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

@singri: Szacun! Bardzo dobrze powiedziane!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 8

@singri: bardziej myślę, że ten rysunek był wypłakany przez tę dziewczynkę. Nie obraź się, ale są kobiety które wykorzystują to, że są samotnymi matkami i wyłudzają różne rzeczy wjeżdżając na czyjeś sumienie. W taki sposób jedna taka chciała wyciągnąć koszulkę dla swojej córki od mojej siosy. Potem te kobiety uczą tego samego swoje dzieci.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-2 14

Dlaczego wszyscy udajecie, że wierzycie w tę historię? Przecież jest tak naciągnięta, że aż trzeszczy. Już sam fakt, że klasa z podstawówki wyraziła życzenie oglądania wręczania nagród w jakimś tam konkursie gimnazjalnym i że odbywało się to AKURAT na godzinie wychowawczej - wydaje się mało wiarygodny. Ale, niech tam. A dalej. Siostra autorki, będąc w ostatniej klasie gimnazjum, wykonała pracę plastyczną, która na tyle się podobała, że powieszono ją w galerii szkolnej, na dodatek w ramce, i tam sobie ta praca wisiała czas jakiś. Oczywiście, nie wiadomo jak długo. Może miesiąc, może rok? A potem ją zdjęto i trafiła do... no nie wiem... magazynu prac uczniowskich? A może przez całe dwa lata wisiała w galerii? (W czasie opisywanych wydarzeń - koniec podstawówki - siostra autorki musiałaby już zaliczać drugą klasę szkoły średniej.) Następnie jest tak. Gimnazjum organizuje (doroczny???) konkurs plastyczny. Nauczyciele typują sobie dziewczynkę, która ma ten konkurs wygrać, ale wiedzą, że nie wygra - bo jest za słaba. W związku z tym wpadają na pomysł, żeby zdjąć ze ściany wiszący tam i "oblukany" dokładnie przez wszystkich obrazek siostry autorki (albo wygrzebać go z jakiegoś magazynu, pamiętając, że taki śliczny był), przekonać tę dziewczynkę, by wzięła "na siebie" jego autorstwo i zapewnić ją, że ta właśnie praca na pewno wygra. Czyli, z góry musieli uknuć cały misterny plan, by biednemu dziecku móc wręczyć statuetkę, torbę słodyczy, i "przyrządy plastyczne" bliżej nieokreślonej wartości, żeby sobie dziecko mogło je sprzedać na Allegro, bo przecież i tak rysować/malować nie umie. Bo gdyby umiało CHOĆ TROCHĘ - jego praca I TAK mogłaby wygrać. Co komu do tego jaki bohomaz najbardziej przypadnie do gustu "komisji konkursowej"? Wygląda na to, że - w ogóle - cały ten konkurs był WYŁĄCZNIE pretekstem dla obdarowania ubogiej stertą "wypasionych" prezentów. Dwa lata wcześniej, oczywiście, albo takiego konkursu w ogóle nie było (a pracę siostry autorki powieszono w galerii, bo ładna była), albo nie przewidziano w nim żadnych nagród. Ciekawe, czy zwycięski obrazek oszustka mogła sobie zabrać do domu na pamiątkę, czy znów zawisł on w galerii, tylko pod innym nazwiskiem? A może, tuż po uroczystości, odebrano go "zwyciężczyni" i trafił z powrotem do pudła w "magazynie"?

Odpowiedz
avatar livanir
4 4

@Armagedon: Możliwe, ze jak KTOKOLWIEK się buntował, tak jak chciała atuorka, to ta nauczycielka doprowadzałą go do pionu. A reszta miała to w nosie. Sama wygrałam kiedyś konkurs literacki. Oceniały 2 bibliotekarki i 2 nauczycielki z polskiego. Inne nauczycielki nie zainteresowały sie pracami(wiem, bo jedną z nich pytalam co myśli- moją ówczesną nauczycielke), więc jakby ten konkurs prowadziły teraz inne osoby to też mogły by nie zauważyć. Chodziłam do mojej szkoły 3 lata, a nie wiem co wisiało na gazetkach itp.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@Armagedon: ale ty wiesz, że mówimy o szkole? Miejscu gdzie wszystko jest możliwe a stukniętych nauczycieli jest bez liku? Jak się poskarżysz to na 100% będziesz mieć przewalone?

Odpowiedz
avatar paukenz
3 3

@Armagedon: spieszę z wyjaśnieniami. Otóż owa szkoła szczyci się "profilem artystycznym", co i tak w rzeczywistości g*wno daje, ot dwie godziny plastyki lub muzki więcej w tygodniu, co owocowało właśnie takimi konkursami raz do roku. "W ramach godziny wychowawczej", wychowawczynią była nauczycielka polskiego, akurat mieliśmy z nią lekcję, a że oceny już wystawione (wyniki konkursów były przedstawiane po wystawieniu ocen, co by nie faworyzować laureatów, ot taka hipokryzja) nie miała nic przeciwko, abyśmy akurat wybrali się na rozdanie nagród, a język polski odbębnili na lekcji wychowawczej, która to odbywała się bodajże na drugi dzień (często tak robiliśmy, bo w planie polski na ostatniej lekcji, z tego co pamiętam, przypadał po dwóch godzinach w-f, więc nauczycielka szła nam na rękę, gdy byliśmy bardzo zmachani wuefem). Czy istniało coś takiego jak magazyn prac uczniów? Szczerze nie wiem. Był za to kantorek pani od plastyki, do którego nie można się było nawet zbliżyć. Jako że istniały klasy artystyczne, wystawki zmieniały się przynajmniej raz w miesiącu, a że były w mało atrakcyjnym miejscu (centralnie pod pokojem nauczycielskim), to mało kto tam zaglądał. Zazwyczaj przychodzili ludzie, na zasadzie "o zmieniło się, dobra idziemy dalej biegać po korytarzu". Uff, mam nadzieję, że rozwiałam wątpliwości...:P

Odpowiedz
avatar paukenz
3 3

@Armagedon: uprzedzę następne pytanie... Szkoła nawet nie miała statusu "profilowanego", kadra nauczycielska wymyśliła sobie, żeby zaszczepić w uczniach jakaś wrażliwość na sztukę wszelkiej maści, więc za zgodą rodziców zorganizowane dwie dodatkowe godziny w tygodniu. Co działo się potem, nie wiem, jak się każe dziecku z pewnością siebie -1000 siedzieć cicho, to siedzi cicho i nie drąży tematu.

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

@paukenz: u mnie byly w podstawowce tzw apepe samorzadowe, polegalo to na tym, ze w danym miesiacu jedna klasa organizowala serie konkursow i na tych apelach wreczano nagrody i niewazne, czy ktos mial w tym czasie polski, matematyke czy inna lekcje- szlo sie na apel a lekcja przepadala

Odpowiedz
avatar minutka
3 3

Skądinąd (chociaż tutaj jest trochę inna sytuacja, bo tematem był film) zastanawiam się, jaki sens ma na konkursach plastycznych ocenianie skopiowanych rysunków/ilustracji na równi z ilustracjami z wyobraźni młodych twórców?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Kradzież pospolita dla przyrządów i torby słodyczy.Ech... szkoda gadać.

Odpowiedz
Udostępnij