Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jeśli wątpicie, panowie, we friendzone w drugą stronę, zapraszam do lektury. Dwa…

Jeśli wątpicie, panowie, we friendzone w drugą stronę, zapraszam do lektury.

Dwa lata temu poznałam kogoś na… NK. Na tej fikcyjnej jej części. Dla niewtajemniczonych: opisuje się tam różne sytuacje, każdy z perspektywy swojego bohatera, rozwijając stopniowo fabułę. Zawsze lubiłam pisać, za to nigdy nie lubiłam robić tego do szuflady, więc było to dla mnie coś wspaniałego. Powiedzmy.

Dlaczego „powiedzmy”? Ponieważ o rozmówcę na jakimś poziomie (nie tylko zachowana ortografia czy interpunkcja, ale także zwyczajnie pomysły na to, co chciałoby się napisać) naprawdę ciężko.

No i pewnego razu trafił się ON. Doskonale rozumiał moją postać (to były dość sztywne ramy, bo postać pochodząca z kanonu pewnej popularnej sagi), do tego potrafił wykreować własną w taki sposób, że czytałam jego odpowiedzi z szeroko rozdziawioną buzią. Skończyło się na tym, że wyjechałam wtedy na wakacje i… Zamiast się nimi cieszyć, wydałam kilkaset złotych na transfer, byle tylko podtrzymać te konwersacje. Jemu też bardzo na nich zależało, twierdził, że z nikim nie pisało mu się tak dobrze, jak ze mną. Sielanka.

On bardzo strzegł swojej prywatności, początkowo oboje zastrzegliśmy, że nie chcemy przenosić tej relacji w inny wymiar, ale sami wiecie, jak to jest… Wkrótce zaczęliśmy toczyć poza fabułą rozmowy o świecie realnym, choć nie zdradzając sobie imion ani żadnych szczegółów - wymienialiśmy się jedynie ogólnie pojętym światopoglądem.

Całkowicie przypadkiem okazało się, że chłopak jest z pewnego miasta, w którym wkrótce miałam być. Spotkaliśmy się. Po spotkaniu byłam nim zafascynowana jeszcze bardziej niż wcześniej, w realnym kontakcie okazał się równie interesujący, co w tym fikcyjnym. Chociaż dzieli nas wiele kilometrów, zaczęliśmy do siebie dzwonić (z jego nacisku, ja nigdy nie lubiłam rozmów przez telefon), z reguły mieliśmy przegadaną ponad godzinę dziennie. Później spotykaliśmy się jeszcze kilka razy.

Z każdym kolejnym dniem okazywało się, że łączy nas coraz więcej. Oboje jesteśmy dość mocno gorliwymi katolikami, oboje ambitni - na „dobrych” studiach i do tych studiów się przykładający (absolutnie nie chcę wykazać tutaj wyższości nad kimkolwiek, kto nie decyduje się na przykład studiów kończyć, raczej chodzi mi o to, że po prostu bardzo mocno dbamy o swoją edukację, chyba mamy wręcz coś z kujonów - ciężko przeżyć trójczynę, nie mówiąc o niezaliczeniu przedmiotu; kiedy wspomniałam mu, że moja przyjaciółka rzuciła studia... cóż, zareagował z pogardą). Oboje tak samo nie lubiliśmy obnażania się w sieci, wielokrotnie wyśmiewaliśmy po cichutku ludzi wylewających całe swoje życie na tablicę Facebooka.

Jednocześnie uzupełnialiśmy się bardzo w kwestiach, które nas różniły. Podczas gdy ja szybko popadam we wściekłość, on zawsze umiał mnie wyciszyć. Zawsze umiał podnieść moje poczucie własnej wartości (mam z nim pewne problemy, ot, ślady prześladowania z podstawówki), zawsze powtarzał, jak ceni moją „porządność” - wyznawane przeze mnie wartości, intelekt, cnotliwość.

Żeby nie było tak różowo, facet kompletnie nie widział się w związku. Nazywał mnie swoją najlepszą przyjaciółką. Mówił mi, że zwyczajnie nie potrafiłby z kimś dzielić swojego życia, druga osoba tak blisko by go ograniczała. Zwłaszcza, że kiedyś myślał o kapłaństwie, nadal był blisko struktur Kościoła (służba ołtarza) i zwyczajnie pomimo odejścia od decyzji o seminarium, chciał oddać swoje życie Bogu i tylko Jemu.

Jednocześnie był przy mnie emocjonalnie bliżej niż jest jakikolwiek przyjaciel, mówił, że bardzo ciężko mu przeżyć choćby jeden dzień bez kontaktu ze mną itp. Ja za to czułam, że to ten właściwy, że bardziej dopasowanego nie znajdę, po prostu zbyt wiele nas łączyło, na zbyt wiele rzeczy mieliśmy poglądy praktycznie identyczne - a nie było mi nigdy łatwo znaleźć osoby, z którą dzieliłabym choćby dwa-trzy z nich jednocześnie.

Jako, że nie jestem typem, w którym się zakochuje „od pierwszego wejrzenia” (powiedzmy, że nie jestem pięknością), liczyłam, iż po prostu pewnego dnia mój ideał uświadomi sobie, że darzy mnie innym uczuciem, niż mu się wydawało, zwłaszcza, że nie wiedział jeszcze, czym jest miłość.

Niby nie odwzajemniał moich uczuć, ale czasami zdarzały się sytuacje, w których niby przypadkiem przebąkiwał o jakiejś wspólnej przyszłości. Kiedy wspomniałam, że moim dzieciom to tatuś będzie śpiewał kołysanki, padła spontaniczna odpowiedź: „tatuś nic nie będzie śpiewał, wbrew pozorom nie potrafię”. Kiedy śmieszkowałam z markowych bokserek, którymi się zafascynował, a które mnie wydały się okropne, powiedziałam, że jak to złośliwa kobieta, kupię mu takie na noc poślubną, żeby zdenerwować jego wybrankę. Odrzekł, że gorzej, jeśli będę musiała sobie sama takie kupić. Moi znajomi i rodzice śmiali się, że jesteśmy w związku, choć jeszcze o tym nie wiemy.

Wiecie już, gdzie to zmierza?

Mój ideał się zakochał, owszem, ale nie we mnie. Nie mam nawet wiele wiedzy na temat tej dziewczyny, bo nigdy o niej nie wspominał - zanim się związał, trzymał jej istnienie w tajemnicy (podobno bojąc się mnie zranić). On twierdzi, że ona wyznaje podobne wartości jak on. Owszem, jest katoliczką.

Ja mogę wnioskować jedynie po tym, co widzę na jej profilach na Instagramie i Facebooku (na profilach, przypomnę; mój ideał nawet gmaila nie chce używać z obawy o swoją prywatność). A widzę filmiki z imprez w stanie zdecydowanie nietrzeźwym, tatuaż z logo popularnego zespołu metalowego, zdjęcia dokumentujące przebijanie sobie samej wargi wenflonem celem zrobienia kolczyków, co chwilę inny kolor włosów z tematyki wyskokowej (róż, fiolet, pomarańcz itp.). Od niego dowiedziałam się, że rzuciła jak na razie dwa kierunki studiów. Do tego są w związku na odległość (a to była dość istotna przeszkoda dla nas). Co trzeba przyznać - jest ładna.

Na pytanie, jak on to sobie wyobraża, odpowiada, że on nie ma zamiaru zacząć imprezować - najwyżej ona pójdzie na imprezę, a on sobie w domu zmówi różaniec. Nie to go ujęło, a to są jedynie nieistotne elementy. Obrusza się, że chyba mnie nie znał, skoro jestem kimś, kto ocenia kogoś innego po wyglądzie.

A ja… Ja naprawdę go kocham. Zwyczajnie się martwię. Kiedy powiedział, że kogoś ma, przyjęłam to dość spokojnie, bo zależy mi na jego szczęściu. Teraz, kiedy wiem, kogo ma, boję się, że pakuje się w bagno i nic nie mogę z tym zrobić. Wiem, że wszelkie odrady wyglądają jak zazdrość, a… Powiedzmy sobie szczerze, on ją kocha. Widzi ją w samych superlatywach, nie mam możliwości tego zmienić.

Ponadto przekonuje mnie, że przez dwa lata zaznaczał, iż nie odwzajemnia moich uczuć i o ile rozumie, że mi ciężko, o tyle nie ma pojęcia, o co mam do niego żal. Chce, byśmy dalej się przyjaźnili, tak samo, jak wcześniej. Nie widzi powodu, dla którego mielibyśmy traktować się nawzajem inaczej niż dotychczas. Ba, pragnie, bym nadal regularnie doradzała mu w kwestiach w stylu wybór butów czy decyzja, na które egzaminy pójść w przedterminie, a do których posiedzieć dłużej (nie żebym studiowała inny kierunek i i tak doradzała jedynie instynktownie). Nie rozumie, dlaczego mówię, by od tej pory to jej pytał o takie rzeczy. „Ale dlaczego? Przecież mogę ciebie, jesteś moją przyjaciółką”.

A ja… Chyba czas pójść w tango. Dobrze się bawić, olać zastanawianie się nad tym, co jest moralne, przefarbować włosy, być młodą i pełną życia, do tego zrobić coś z wyglądem (nie jestem strasznie brzydka, ale mam nadwagę). Albo strzelić sobie w łeb. Kiedyś miałam ogromne problemy z samooceną i wahało się to na granicy myśli samobójczych, on zapewniał mnie o mojej wartości, ale co to znaczy w sytuacji, w której życie decyduje się spędzić z kimś o cechach, za których przeciwieństwo podobno tak mnie cenił.

Jeśli nawet tacy mężczyźni jak mój ideał wybierają takie kobiety, to już oznacza z całą pewnością, że cnotliwe szare myszki mogą być tylko przyjaciółkami.

by Ascara
Dodaj nowy komentarz
avatar Lynxo
14 16

TL:DR Poznała faceta przez internet ale on już ma inną. _________________________________________ Szare myszki są najfajniejsze. _________________________________________ @Edit Kto jeszcze używa NK?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 3 lipca 2017 o 14:05

avatar Ascara
1 1

@Lynxo: Poznała i kocha go od dwóch lat, on ma inną od dwóch tygodni. To spora różnica. __________ Jasne, jeśli szukasz przyjaciółki. __________ Do fikcji? Chętnie używałabym nadal. Na forach itp. nigdy nie pisało mi się aż tak dobrze. Jedyny powód, dla którego nie widzę w tym sensu - nie znajdę już takiego rozmówcy jak on. Osiem lat tam zaglądałam, ktoś taki trafił się tylko raz.

Odpowiedz
avatar karol2149
2 4

Potwierdzam, cicha woda brzegi rwie :)

Odpowiedz
avatar Lynxo
2 2

@karol2149: Dokładnie ^^

Odpowiedz
avatar Ascara
1 1

@karol2149: Cicha woda od 23 lat jest zawsze tylko przyjaciółką. ;)

Odpowiedz
avatar Lynxo
5 5

@Ascara: Cicha woda która nie była nigdy przyjaciółką i od pierwszej rozmowy nie miałem takich intencji. Błysk w jej oku i już wiedziałem. A ty poprostu nie w jego typie i już. Przyjaźń damsko-męska to zły pomysł. Prawie zawsze kończy się tak samo.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 3 lipca 2017 o 14:33

avatar Ascara
1 1

@Lynxo: No widzisz, a ja jestem idealistką, która sądzi, że to na podłożu przyjaźni pojawia się miłość, a nie człowiek nagle kocha na zabój osobę, o której nic nie wie.

Odpowiedz
avatar Lynxo
2 4

@Ascara: Bo zazwyczaj tak właśnie jest. Nie znając jeszcze mojej uważałem ją za nudziare i nerda. Nadal uważam ją za nerda ale ona jest nienormalna i jak najbardziej nienudna. A co do budowania na przyjaźni już kilka przyjacółek niestety trzeba było wykreślić z grona znajomych. Ja nie uznaje friendzona i poprostu urywałem kontakt. Damsko męska przyjaźń jest prawie niemożliwa. Zawsze któraś strona chce więcej. W obu sytuacjach już byłem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lipca 2017 o 15:10

avatar fat_amy
5 11

Strasznie smutna historia, ale na dobrą sprawę facet ma racje: nie odwzajemniał Twoich uczuć i wiedziałaś o tym od początku.. Bardzo mi przykro, że tak wyszło, ale widocznie nie był to jeszcze ten jedyny :) Istnieje też możliwość, że traktuje Cię jako drugi wybór, jeśli nie wyjdzie mu z kimś innym, ale to wcale nie musi tak być. Jeżeli to naprawdę Twój przyjaciel, to powinnaś moim zdaniem wspierać go w jego nowym związku, a nie się odwracać.. Jedyne co musisz zmienić w sobie, to Twoje nastawienie: każda z nas jest piękna i każda z nas znajdzie pewnego dnia kogoś, kto nas tak będzie widział. Życzę Ci szczerze powodzenia i nie zadręczaj się za bardzo. Poboli i przestanie!

Odpowiedz
avatar Ascara
1 1

@fat_amy: Teoretycznie wiedziałam, praktycznie te "żarciki" pozwalały mieć nadzieję. Mógł sobie na nie nie pozwalać, skoro wiedział, kim dla mnie jest. Ja nie wiem, czy on jest moim przyjacielem. Jeśli zakochał się w kimś, kto ma tak wiele cech, którymi on zawsze otwarcie pogardzał, chyba go nigdy nie znałam. Dziękuję... Postaram się - aczkolwiek wiem, już kiedyś próbowałam z nim zerwać kontakt, żeby wyleczyć się z tej miłości, odpuściłam sobie po miesiącu, kiedy codziennie pierwsza myśl była przy nim. :(

Odpowiedz
avatar fat_amy
1 1

@Ascara: Hej autorko, ciekawa jestem co u Ciebie, odezwij się i daj znać jak tam :)

Odpowiedz
avatar Pomiyunnie
13 15

No ale o co masz żal? Przecież pisał, że z jego strony to tylko przyjaźń. Masz dwa wyjścia - albo to zaakceptować, albo zerwać/ograniczyć kontakt. Mogę zrozumieć, że dla Ciebie to przykre, ale cały ten wywód, że Ty go kochasz, a on ma inną jest jakiś taki... żałosny. Piszesz o ideałach. On jest Twoim ideałem, ale Ciebie za ideał nie uważa. Naprawdę, można kogoś uważać za wartościowego człowieka i równocześnie nie chcieć być z tym kimś w związku. Co ma zrobić, kłamać? Rzucić dziewczynę, na której mu zależy, żebyś poczuła się lepiej?

Odpowiedz
avatar Ascara
1 1

@Pomiyunnie: Chodzi jedynie o to, że zawsze otwarcie pogardzał takimi ludźmi jak osoba, z którą teraz się związał. Każe mi to zrozumieć. Uważasz, że te żarciki to jasne określenie naszej relacji?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lipca 2017 o 14:18

avatar xyRon
13 13

@Ascara: Czym konkretnie pogardzał? Takim wyglądem? Piciem alkoholu? Imprezowaniem? Trochę to chyba nie po katolicku, nie? Żeby kimś gardzić, nie tylko ze względu na prowadzone życie, ale i w ogóle. Wbrew pozorom tatuaż czy kolorowe włosy nie czynią z nikogo złego człowieka. A i napić się można od czasu do czasu. Takie powierzchowne ocenianie kogoś, nie znając go w ogóle jest słabe.

Odpowiedz
avatar Ascara
1 1

@xyRon: A jednak pogardzał. Sama mówiłam mu czasami, że zbyt radykalnie ocenia ludzi. Napić się od czasu do czasu - tak. Ale wrzucanie filmików, na których skrajnie pijanym drze się do kamery, mnie wydaje się o czymś świadczyć. Co do tatuażu, nie bez powodu podkreśliłam to, co on przedstawia. Sama nie lubię tatuaży, ale jak ktoś chce mieć, ok. Mimo to jednak wytatuowanie sobie logo zespołu dla mnie jest dowodem na siano w głowie. :(

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lipca 2017 o 14:32

avatar Ascara
1 1

@xyRon: Najzabawniejsze jest to, że pytał ciągle, jak mogę zadawać się ze swoją przyjaciółką, która lubi czasem wyjść na imprezę i która rzuciła studia. Bo to nie bardzo był ten poziom jego zdaniem.

Odpowiedz
avatar Pomiyunnie
6 6

@Ascara: Uważam, że te żarty powinnaś uznawać za żarty właśnie i za nic więcej, szczególnie jeśli chłopak postawił sprawę jasno. Nie zrozum mnie źle, wiem, że ta sytuacja jest nieprzyjemna, sprawia ból, a w Twojej sytuacji może doprowadzić do spadku samooceny itd., ale nie jest to nic piekielnego. Smutne, dołujące - owszem. Piekielne - według mnie nie. A co do pogardzania jakimiś cechami, pomijając już kwestię wiary, taka pogarda często bierze się z niezrozumienia, albo rodzi się wtedy, gdy coś jest dla człowieka nieosiągalne.

Odpowiedz
avatar xyRon
5 5

@Ascara: Tzn. nie wiem co wg niego (i Ciebie) wyznacza poziom danego człowieka. Praca? Wykształcenie? Zarobki? Religijność? Żeby jakoś nakreślić skalę podaj może wzór człowieka, którego uważasz za będącego na poziomie. U mnie w okolicach dna znajduje się np. Rydzyk, Sobecka czy Stonoga lub Marian Kowalski.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lipca 2017 o 14:57

avatar oszi90
4 4

Czasem się człowiek zakocha w kimś, kto jest daleki od jego ideału. Ja na szczęście jak widzę, że nici z tego, potrafię szybko odkochać, bo mam szacunek do siebie i swojego zdrowia psychicznego, nie chcę za kimś płakać. Olej go, najlepiej zerwij kontakt to ci szybciej ulży. Też wyglądam zwyczajnie, nie maluję się, nie farbuję włosów, nie noszę seksi ciuszków, nie mam tatuaży, ale wierzę ze kiedyś jakaś miła dziewczyna mnie zechce. Nie mam wygórowanych oczekiwań :D Ale też nie oceniaj tamtej po tatuażach i kolorze włosów, bo taka zabawa wyglądem to w sumie nic złego. Może on przestanie być taki pobożny, bo ona raczej się nie zrobi szarą myszką, albo im nie wyjdzie w ogóle.

Odpowiedz
avatar Ascara
1 1

@oszi90: Jak wspomniałam w komentarzu wyżej, sama nie lubię tatuaży, ale jak ktoś chce mieć, ok. Mimo to jednak wytatuowanie sobie logo zespołu dla mnie jest dowodem na siano w głowie. :( Nie chodzi o to, że ma tatuaż, chodzi o to, jaki.

Odpowiedz
avatar tova123
-2 6

Z tego co piszesz wynika, że facet zakochał się w powierzchowności tej dziewczyny. Na dodatek to związek na odległość. To nie sprzyja trwałości związku. Nie chcę Ci dawać złudnej nadziei, ale na Twoim miejscu bym poczekała. Przyjaźniłaś się z nim tyle lat, przyjaźnij się dalej. On być może w końcu zrozumie (gdy kolejna impreza będzie ważniejsza od niego), że tamta dziewczyna nie jest tym o kim marzył. Nie rób mu wyrzutów, ogranicz swoje rozmowy z nim to wspólnych zainteresowań. Kontakty też, odpowiadaj, że przecież ma dziewczynę, więc nie wypada, żebyś się z nim spotykała. Powinien zrozumieć, skoro wyznajecie te same zasady. Rozumiem, że jest Ci ciężko i będzie dalej. Jeżeli uważasz, że warto- bądź przyjaciółką, i nic więcej. Być może poznasz kogoś, kto zmieni Twój sposób myślenia. Jeśli nie, być może warto poczekać. Życzę Ci powodzenia.

Odpowiedz
avatar Ascara
0 0

@tova123: Dziękuję. :)

Odpowiedz
avatar Alien
13 13

To nie wygląda jak zazdrość, to jest zazdrość. Piszesz o tej dziewczynie z jawną pogardą. Jest to cokolwiek zrozumiałe, ale błagam, nie wmawiaj sobie i innym, że kieruje tobą jakaś "troska". I co jest takiego złego w tatuażu przedstawiającym logo zespołu? Bywają tacy oddani fani, co słuchają kogośtam wręcz od dziecka i taki zespół może być dla nich za*ebiście ważny. Ale pocieszę Cię - myślę, że pewnie i tak się zejdziecie, bo oboje mi wyglądacie na okropnych ludzi wywyższających się nad innymi. Ty może trochę mniej, but still.

Odpowiedz
avatar Ascara
0 0

@Alien: Ale tutaj nie o to chodzi, że ja uważam ją za gorszą samą w sobie. Uważam, że jest kimś, kto zwyczajnie do niego nie pasuje. To nie jest styl życia, który go kręci. Sama przyjaźnię się z ludźmi, którzy preferują taki styl bycia. Po prostu... Wydawało mi się, że go znam. Jeśli tak, to zwyczajnie nie wierzę, że będzie potrafił czekać z różańcem w ręku, aż ona wróci na czworakach z klubu.

Odpowiedz
avatar mrkjad
2 4

Wiem, że historia jest całkiem o czym innym i nie mam na ten temat czegokolwiek do powiedzenia, może poza "Przykro mi, że tak wyszło". Ale. Ale! Jest jakaś nisza fan fiction na nk? Po prostu teksty czy fikcyjne profile, które żyją własnym życiem? Powiedz coś więcej, brzmi bardzo ciekawie.

Odpowiedz
avatar Ascara
0 0

@mrkjad: Tak, aczkolwiek ciężko opisać. Tego trzeba samemu spróbować. Można założyć konto postaci fikcyjnej i na grupach takich jak choćby ta - http://nk.pl/#grupa/167430 (jest ich wiele) - można znaleźć odpowiadających sobie rozmówców.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
0 2

To jest po prostu przerąbane. Współczuję Ci serdecznie, Ascaro. Nie wiem, co prawda, dokładnie, co oznacza pojecie "friendzone", bo jestem starej daty (moja młodość przypadała na czasy bez internetów i komórek) ale z kontekstu i znajomości angielskiego wnioskuję, że jest do miejsce dla osoby, która traktowana jest jak przyjaciel a chciałaby być kimś więcej. Poprawcie mnie, jeśli się mylę. Na moje rozeznanie, Ascaro, poparte latami doświadczeń i obserwacji, Twój przyjaciel przeżywa właśnie fascynację innością. Piszesz, że dziewczyna jest zupełnie inna niż Ty i on, wyznaje inne wartości. To przyciąga, kuci i fascynuje, ale nie wróży przyszłości. Teoretycznie mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają, jednak z mojej obserwacji życia wynika co innego. Owszem, przyciągają się, ale nie są w stanie wytrzymać ze sobą zbyt długo. Zakładając, że opisany przez Ciebie system wartości tego młodego człowieka jest prawdziwy i głęboki, pomyśl, jak to będzie wyglądać. Ona na imprezie, on w domu różaniec odmawia. Ona wróci nietrzeźwa. On się zacznie zastanawiać, co ona tak naprawdę na tej imprezie robiła. Po jakimś czasie nie będzie już tak chętnie jej puszczał i jedno z dwojga: nie będzie chciał, żeby ona poszła na imprezę lub będzie jej towarzyszył. I tak źle i tak niedobrze. Będą się męczyć oboje. Ludziom, wyznającym różne systemy wartości życiowych jest bardzo trudno stworzyć stabilny związek. Po prostu zupełnie inne rzeczy są dla nich ważne. Prędzej czy później któreś (lub oboje) będą musieli pewne rzeczy poświęcić na ołtarzu bycia razem a tam, gdzie zaczyna się poświęcenie (nie mam na myśli kompromisu - tylko poświęcenie) tam się kończy zdrowy, partnerski związek. Nie chcę tu już spamować w komentarzach. Jak chcesz na ten temat pogadać - jestem do dyspozycji na PW.

Odpowiedz
avatar Morog
10 10

Skoro uważasz się za "dość mocno gorliwego katolika" powinnaś porozmawiać o tym ze spowiednikiem, bo wybacz w mojej ocenie twoja postawa w tej sytuacji, szczególnie twoja ocena tamtej dziewczyny jest delikatnie mówiąc niezbyt katolicka.....

Odpowiedz
avatar Ascara
0 0

@Morog: Ale tutaj nie o to chodzi, że ja uważam ją za gorszą samą w sobie. Uważam, że jest kimś, kto zwyczajnie do niego nie pasuje. To nie jest styl życia, który go kręci.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
7 7

"oboje zastrzegliśmy, że nie chcemy przenosić tej relacji w inny wymiar" i o jejku jej, nie zakochał się w tobie. Jakie to straszne. Przecież ma obowiązek odwzajemniać twoje uczucia, tak?

Odpowiedz
avatar Crook
6 6

Widać, że lubisz pisać i chcesz pokazywać swoje uczucia, emocje, wahania... tylko co to ma wspólnego z Piekielnymi? Kto tu jest piekielny? On? Niby dlaczego, bo ciebie nie kocha? Ona (ta "druga")? Też chyba nie, bo niby co ona złego zrobiła? To, że chodzi na imprezy i rzuciła studia to jej wybór, a tobie nic do tego. Niestety, coraz częściej mam wrażenie że zamiast opowieści o piekielnych ludziach lub piekielnych sytuacjach czytam narzekania (na pracodawców, na pracowników, na klientów, na obsługę, na pogodę, na rodzinę, na kolegów - na wszystko). Opowieści pod hasłem "ja go kocham, a on mnie nie" mają tylko tyle wspólnego z piekielnymi, że ... same są piekielne.

Odpowiedz
avatar Ascara
0 0

@Crook: Spokojnie, bardziej chciałam zorientować się, co ludzie sądzą o takiej sytuacji. Nie traktowałam tej opowieści jak opowieść na główną.

Odpowiedz
avatar minus25
0 0

@Ascara: adminka/moderatorka i wrzuca historie nie pasujące na ten portal? Polecam rozmowę ze spowiednikiem, znajomej w podobnej sytuacji pomogło

Odpowiedz
avatar omel
4 4

No cóż, bywa. Emocje mają to do siebie że nie są racjonalne:D To dlatego Jedi ich tak nie lubili:P

Odpowiedz
Udostępnij