Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Nienawidzę marnowania jedzenia. Nienawidzę i tyle. Z różnych powodów – wpoiły mi…

Nienawidzę marnowania jedzenia. Nienawidzę i tyle. Z różnych powodów – wpoiły mi to babcia, która przeżyła dwie wojny i mama, która z konieczności prowadziła dom bardzo oszczędnie. W końcu - gdy sama zaczęłam się utrzymywać – zobaczyłam, co ile kosztuje i ile czasu muszę na to pracować. Szacunku dla darów bożych uczę również swojego synka, od małego.

Razu jednego byłam w szkole podstawowej w godzinach popołudniowych. Siedziałam na ławeczce przed salą gimnastyczną i czekałam, aż synek skończy trening. Podeszła do mnie pani sprzątaczka i mówi ze zgrozą w głosie: „pani kochana, pani zobaczy, co te dzieci wyrzucają” i podsuwa mi reklamówkę. W reklamówce okrągłe kanapeczki, starannie owinięte każda osobno. Rozwijamy papier – bułeczka z szynką, sałatą, pomidorem, ogórkiem. Dodatki ładnie ułożone, całość świeżutka, mięciutka.

Sztuk 4.

Zabrakło mi słów.

by KatzenKratzen
Dodaj nowy komentarz
avatar healthandsafety
37 45

Nie widze w tym nic dziwnego, dzieciaki tak robily od zawsze. Czesto rodzice nie sluchaja tego co dziecko lubi jesc, a czego nie i robia kanapki jakie im sie podobaja, a nie jakie dziecku smakuja i takie sa konsekwencje. Ja do dzis pamietam okropny zapach szynki w kanapkach w zerowce, tez je wywalalam, wolalam caly dzien siedziec glodna niz to zjesc.

Odpowiedz
avatar juanita
4 22

@healthandsafety: Też dostawałam czasem kanapki, które mi nie smakowały, ale w życiu nie przyszło by mi do głowy, żeby je wyrzucić. Wymieniałam się z koleżankami, albo oddawałam je kolegom. Zawsze jakiś głodomór wśród chłopaków się znalazł. W ostateczności kanapki dostawał jakiś Azor albo Burek.

Odpowiedz
avatar CatGirl
29 31

Ja zawsze brzydzilam się jeść w szkole. Po prostu. Wolałam cały dzień nic nie jeść, niż jeść i patrzeć na innych. Ale w pewnym momencie po prostu mama przestała mi robić te kanapki. Wyrzucanie jedzenia przez dzieci to żadna nowość.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
10 26

Klasyczne "nie znam się to się wypowiem", a powody mogą być różne. Np dziecko otyłe które rodzice zmuszają do jedzenia, i które walczy jak może by jednak schudnąć.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
22 24

@bloodcarver: Dokładnie, sama miałam taką znajomą z podstawówki. Przychodziłam po nią, bo miałam po drodze do szkoły, ledwo opuściłyśmy jej dom, a ona już przy najbliższych "blokowych" śmietnikach wieszała woreczek ze swoim drugim śniadaniem, które z uporem wciskała jej mama. Mało higienicznie, ale ale może jakiś bezdomny by zjadł to, czego ona nie chciała.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@bloodcarver: ale mozna te kanapke komus oddac, ja tam zawsze chetnych kolegow znalazlam mozna oddac jakiemus bezdomnemu po drodze mozna jak znajoma Pattwor- woreczek powiesic w dostepnym miejscu a nie wywalic do smieci

Odpowiedz
avatar livanir
15 19

W sumie... To nie wina dzieciaków, one w podstawówce nie zawsze myślą jeszcze, a widać rodzice nie nauczyli, że jak nie masz ochoty na śniadanie to zostaw koło śmietnika wracając lub coś. W szkole tyle pewnie głodnych dzieci, że szkoła(lub sprzątaczka widząc ile dzieci wyrzucają) sama mogłaby zorganizować miejsce, gdzie dzieci nie chcące śniadanie mogły by je dać. Jakies inne dziecko mogło by potem taką kanapkę ukradkiem wziąć. Ale teraz jak masz obraz sytułacji możesz sama wyjść z taką akcją, skoro ci to przeszkadza ^^

Odpowiedz
avatar Balbina
33 37

Mój syn robił dokładnie to samo ale nie dlatego że mu nie smakowało tylko jeden ma pączka,drugi słodką bułkę a trzeci kupuje w sklepiku tonę cukierków i tym się zapycha. No zazdrościł im. Tłumaczyłam że już lepiej by było jak by ptakom rzucił. Można wieczorem dodać sera i zrobić tosta. Raz kanapki za łóżkiem spleśniałe,drugi,trzeci. Się wkurzyłam i przestałam robić. To nagle on w szkole głodny jest,myśleć nie może z tego głodu. No to sobie sam rób,wstawaj wcześniej albo wieczorem. Jak zaczął robić to i okazało się ze można też zjeść.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
19 19

@juanita: Nie mam pojęcia do czego pijesz, przecież nawet Balbina przyznała, że jej syn marnował jedzenie. Tak, dzieciakom się zdarza wyrzucać śniadanie, którego nie chcą.

Odpowiedz
avatar Balbina
5 11

@juanita: Jestem też wychowana w czasach gdzie jedzenia się nie marnowało a z jednego kurczaka robiłam obiady na 4 dni. Jak ....dzieści lat temu stało się w kilometrowych kolejkach po cokolwiek to inaczej się do tego podchodzi. Mąż się śmieje że jest glonojadem bo wyjada wszystkie resztki z lodówki.

Odpowiedz
avatar Rollem
0 4

@Balbina: Jednego kurczaka to ja sam na obiad bym pożarł ;) To nie kwestia jak się podchodzi do marnowania jedzenia, a ile się je.

Odpowiedz
avatar singri
-1 5

@Balbina: Z jednego kurczaka na cztery dni? Na ile osób? U mnie wygląda to mniej więcej tak: Rozbieram kurczaka, korpus i ćwiartki idą na rosół, potem obieram mięso i robię krokiety/pierogi/chińszczyznę. Z jednej piersi robię cztery niewielkie kotlety (dla mnie i córki, na dwa dni), drugą zamrażam... Albo: Na korpusie i skrzydełkach - pomidorowa. Ćwiartki dzielę na pół i duszę - dwa obiady. Piersi marynuję i zamrażam na potem.

Odpowiedz
avatar Balbina
2 2

@Rollem: Jeżeli masz do tego ziemniaki i surówkę plus piersi z kurczaka to jest to normalny obiad.

Odpowiedz
avatar Balbina
1 3

@singri: Witaj w klubie.A jeszcze mięsko obrane z cebulką i otoczone w cieście z ziemniaków(tzw pyzy) mniam,mniam. Tylko niestety trzeba trochę więcej czasu poświęcić. A pomidorowa na korpusie.Mniam. Jeszcze czasami mam taki cug że 3-4 ziemniaki,dwa jajka plus co tam jeszcze trzeba do tych 3 marchewek z wywaru i robi się sałatka jarzynowa(No nie sama)

Odpowiedz
avatar singri
3 3

@Balbina: 3-4 ziemniaki? 3 marchewki? Dwa tygodnie bym tę sałatkę jadła :-( U mnie jarzynowa jest tylko na święta... Jak mama zrobi, to się podzieli :-) Pyzy? Muszę zrobić... No narobiłaś mi smaka! Ale ciasto ziemniaczane z młodych nie najlepsze...

Odpowiedz
avatar Balbina
2 2

@singri: U mnie więcej sępów do tej sałatki.Mąż.córka,syn a na końcu ja he he no rodzicom też podrzucam. Teraz role się odwróciły i ja im takie smakołyki robię.

Odpowiedz
avatar Bastet
4 4

@Balbina: Też jestem wychowana w tych czasach, a kanapki wyrzucałam. Nie dawałam im rady po prostu, za dużo tego dla mnie było. Zresztą gdy wychodziłam normalnie z domu, tzn. gdy mama rano była, to dawała nam jabłko, małą kanapeczkę gdy miałyśmy więcej lekcji - i to było dla nas OK. Ale gdy wypuszczała nas rano babcia, to dostawałyśmy po 2, 3, 4 ogromne, grube kromki. My, które jadłyśmy bardzo mało, jakaś owsianka na śniadanie czy jajko wystarczało nam do obiadu. Moja siostra wymiotowała po zjedzeniu połowy śniadania, które próbowała w nią babcia wmówić.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 czerwca 2017 o 21:24

avatar Windowlicker
0 0

@Balbina: Może robi takie, jak mu pasują? :)

Odpowiedz
avatar Balbina
0 0

@Windowlicker: Robił z tego co było w lodówce. Więc dokładnie takie same jak mu robiłam.Głód go przycisnął więc fochy się skończyły. U mnie nie było koncertu życzeń.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

@singri: ja podobnie- rozbieram i 1. noga kurza 2. filety z piersi 3. jakas chinszczyzna, spaghetti, makaron z sosem, potrawka itp. 4. zupa na resztkach i kosciach licze na 2 osoby, bo dzieci nie mam

Odpowiedz
avatar myscha
26 26

Często wyrzucaniu jedzenia winni są sami rodzice. "Zrobiłam ci kanapkę, to masz ją zjeść, ja się poświęcam, pracuję na twoje jedzenie, dzieci w Afryce głodują, a ty nie jesz." Żołądka mama nie sprawdzi, ale teczkę może, więc lepiej wyrzucić. Mojemu synowi zawsze kanapkę robiłam do szkoły, ale mówiłam, że jeżeli jej nie zje, to ma przynieść do domu. Zawsze ktoś zje ją na kolację, a kanapka sie nie zmarnuje. Wściekałam sie tylko, gdy zapomniał jej z plecaka wyjąć

Odpowiedz
avatar lady0morphine
7 13

@myscha: Pamiętam to z własnego dzieciństwa. Moja mama była mistrzem w robieniu paskudnych kanapek- warstwa masła tak gruba, że aż mdliło + tłusta szynka. Milion razy prosiłam o kanapki z sałatą albo z jakąś rzodkiewką czy ogórkiem, proponowałam, że sama będę je sobie robić, ale nie, mam przestać wymyślać i jeść to co mam. Jak przynosiłam kanapki z powrotem do domu to była nieziemska awantura i musiałam zjeść te kanapki na kolację, powstrzymując odruch wymiotny. W końcu zaczęłam wywalać kanapki "dla ptaszków" i albo siedziałam na lekcjach głodna, albo przy odrobinie szczęścia któraś z koleżanek użyczała mi swoje śniadanie.

Odpowiedz
avatar oszi90
1 3

@lady0morphine: było szynką ściągnąć trochę masła, wywalić to do kosza, i zjeść z samym masłem :D

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@myscha: no takie wmuszanie jedzenia to katastrofa bylam niejadkiem i mam opcje- jak zglodnieje, to poprosi/zje dopoki nie zglodnieje, lamentowac i wmuszac nie ma sensu

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
7 11

Wiecie.. Ja właśnie o tym mówię - przynieść do domu, ktoś z domowników zje. Oddać koledze/koleżance. Mój syn zawsze przynosi do domu niezjedzone kanapki. Zjada je na kolację lub ja to robię...

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@KatzenKratzen: serek dodajesz i masz cieplutki tost <3

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
10 10

JA też w podstawówce byłam strasznym niejadkiem a od mamy obrywałam po uszach jak kanapki wróciły w moim plecaku w nienaruszonym stanie. Pewnie to będzie piekielne dla wielu właścicieli psów ale dokarmiałam wszelkie okoliczne moimi kanapeczkami :D

Odpowiedz
avatar oszi90
9 13

1. Jak zjesz wszystko co masz w lodówce to i tak głodującemu to nic nie pomoże, tak samo jak zużywasz malutko wody pod prysznicem, to w Afryce nie skończy się susza. 2. Nie "darów bożych", tylko darów rolników, piekarzy, jeżeli jesz mięso to ofiara ze zwierzęcia, jemu okaż szacunek. 3. Może to dziecko nie lubiło np. szynki, a rodzice je szantażowali, że jak nie będzie jadło to mu nie kupią słodyczy. Sama całe dzieciństwo wyrzucałam szynkę, a w domu po cichu kotlety przez okno. Dla mnie w historii nie ma nic piekielnego.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
-1 9

@oszi90: Dla mnie jest, dlatego ja opisałam. Mój syn od małego wie, że jeśli nie zje kanapki w szkole to bez względu na przyczyny ma ją przynieść do domu (jeęli nie odda koledze/koleżance). Jeśli nie zjadł, bo było za dużo - zje na kolację. Jeśli nie zjadł bo nie smakuje mu dodatek - zjem ją ja lub tata a na drugi raz dostanie kanapkę z czymś innym. Jeśli nie widzisz piekielności w marnowaniu jedzenia - chyba wciąż jesteś na garnuszku rodziców i nie masz pojęcia, ile czasu się pracuje na bochenek chleba czy pół kilo szyneczki..

Odpowiedz
avatar healthandsafety
2 8

@KatzenKratzen: Ja od kilka lat utrzymuje się sama i u mnie w domu niestety sporo jedzenia idzie do śmieci, ale nie będę z tego powodu rozpaczać czy się zadręczać. Kanapki do pracy raz się zje, raz nie. Czasem człowiek nie ma apetytu i nic na to nie poradzisz. A nie będę jeść nieświeżych kanapek wieczorem, więc jak nie zjem w ciągu pracy to wywalam i rano robię sobie nowe. PS. na bochenek chleba pracuje 15min, więc nie przesadzaj z tym "ile czasu się pracuje...". Ludzie mają różne priorytety.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
-5 9

@healthandsafety: Bardzo możliwe. Nie neguję Twojego podejścia do życia. Na bochenek chleba pracujesz 15 min, na masło/margarynę do niego 10 min, na szynkę/kiełbasę/kabanos/parówkę/ser kolejne 10 min, pomidor, ogórek.cebula 5 min itp. Policz sobie w skali miesiąca ile swojej pracy wywalasz do kosza. A potem policz w skali roku. A potem jeszcze pomyśl ilu głodnych (naprawdę głodnych, nie zbierających na piwo) zjadłoby to, co Ty wyrzucasz. Ale kto tam bogatemu zabroni.

Odpowiedz
avatar healthandsafety
2 4

@KatzenKratzen: Wiec uwazasz, ze powinnam ze starymi kanapkami chodzic po miescie i proponowac ludziom? A ludzie glodni (naprawde) maja pomoc od panstwa, paczki z caritasu, jadlodajnie itd. Jak ktos chce to moze nie miec grosza i sie najesc, tylko trzeba o to zadbac. Chyba, ze mowisz o ludziach w Afryce, tam moje kanapki by nawet nie zdazyly dojsc przed pokryciem sie plesnia ;)

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 1

@healthandsafety: nie, ale np. oddac bezdomnemu po drodze, psu powiesic w siateczce na plocie, zostawic na plaskiej powierzchni zeby ktos glodny mogl wziac a nie grzebac w smietniku

Odpowiedz
avatar singri
9 9

Moja koleżanka kiedyś dziwiła się, jak to jest, że mi wolno przynosić kanapki do domu. Jej rodzice zmuszali ją do jedzenia, bo miała zdiagnozowaną anemię. Efekt tego był taki, że w szkole rozdawała kanapki, a w ostateczności wyrzucała. A ja przynosiłam do domu, robiłam sobie herbatę i zjadałam na spokojnie. Poza tym moja matka słuchała, co do niej mówię. Gdy zaczynały się upały i nie miałam apetytu, zamiast kanapek dostawałam owoce...

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
3 7

@singri: Ty, singri, jak zwykle masz rację. Odkąd tylko pojawiła sie kwestia "kanapek do szkoły" uważnie słuchałam synka. od najmłodszych lat wiedział, że jeśli czegoś nie zje (i nie odda komuś) to ma przynieść i podać przyczynę. Jeśli nie zjadł, bo za dużo - zjadł spokojnie na kolację. Jeśli nie zjadł, bo nie smakuje - zjadłam ja lub mąż a synek dostał coś innego. W upały nie miał apetytu - jak większość ludzi - dostał kabanosa, jako zaprzysięgły mięsożerca :). Kabanos był zjedzony zawsze.

Odpowiedz
avatar singri
3 3

@KatzenKratzen: "Ty, singri, jak zwykle masz rację" Nie. Proszę Cię! Czuję się, jakby ten komentarz pisała moja sześcioletnia córka! Jest bardzo wiele przypadków, w których nie mam racji. Jest też wiele rzeczy, co do których zmieniłam zdanie po poznaniu punktu widzenia innych osób. Ale dziękuję za miłe słowo :-)

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
2 2

@singri: Czytuję komentarze i zwracam uwagę , kto jest autorem :) Zazwyczaj się zgadzam z Twoim zdaniem. Ergo - masz rację ^^

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 czerwca 2017 o 20:26

avatar LittleM
9 9

Kanapki do szkoły to dla mnie koszmar dzieciństwa. Mama robiła mi 3, albo 4, a ja byłam w stanie zjeść jedną. Pozostałe wyrzucałam. Przyniesienie ich do domu (kilka razy się zapomniałam) kończyło się awanturą i dotkliwą karą (np. zarekwirowanie ulubionej zabawki na tydzień). Pozbycie się kanapek w inny sposób nie wchodziło w rachubę, bo byłam przyprowadzana i odprowadzana do szkoły dopóki nie poszłam do liceum.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
4 6

@LittleM: Tutaj akurat wina leży po stronie Twoich rodziców. Ty nie nie miałaś/-eś na to wpływu. Ja wypowiadam się z pozycji rodzica.

Odpowiedz
avatar maktalena
2 2

@LittleM: 4 kanapki dla dziecka? O matko! Ja tyle robiłam mężowi, jak szedł do pracy na budowę.

Odpowiedz
avatar asmok
0 8

Ale czemu brak słów? Nie rozumiem. Ty nienawidzisz wyrzucania jedzenia, ale inni nie widzą w tym problemu. Że niby ty nienawidzisz to myślisz że cała reszta świata też? Mnie raczej zszokowało że przyszło wam do głowy wygrzebywać ze śmieci kanapki i sprawdzać z czym były. Myślałem że takie zachowania to tylko w kawałach, a tu proszę :) Co do mięsa to się zgodzę, jakieś zwierze musiało umrzeć. Ale pieczywo i warzywa? Mamy nadprodukcję. Ceny na skupach niskie. Niech sobie ludzie zarobią. Kupię więcej. No bo jak to tak, jeść na siłę? W imię zasad? Ani to zdrowe, ani mądre. Same sobie tych kanapek nie zrobiły. Rodzice wpychają na siłę.

Odpowiedz
avatar juanita
0 6

Czytam wasze komentarze jestem przerażona. Co Wy macie/mieliście za rodziców? Psychopatów jakichś? Jak można pchać w dziecko na siłę jedzenie i karać za niezjedzenie czegoś? Ja normalnie mówiłam mamie, że coś mi nie smakuje i nigdy nie robiła problemu. Albo dostawałam coś innego, albo nie jadłam wcale. To, co opisujecie to zwykła przemoc i znęcanie się nad dzieckiem. Nie wiem skąd to przekonanie, że w dzieci trzeba wmuszać jak najwięcej jedzenia.

Odpowiedz
avatar Bastet
1 1

@juanita: No niestety tak bywa :) Mnie zmuszała babcia i kończyło się moim i siostry kombinowaniem jak kanapek się pozbyć. Na szczęście częściej mama była w domu niż ona. Ale pamietając własne doświadczenia nigdy nie zmuszałam dzieci. Tyle, że w razie niezjedzenia - musiały te kanapki wyjąć z tornistra - zazwyczaj przy kolacji już była bitwa, kto je odgrzane w tosterze zje.

Odpowiedz
avatar Pytajnik
8 8

Jako niegdys [za czasow podstawowki] notoryczny wyrzucacz kanapek, podpisuje sie pod tym co napisali inni - nie robilbym tego, jakby mama sluchala tego co mowie. Przyniesienie z powrotem do domu tez nie wchodzilo w gre, szybko sam widok kanapki w folii napawal mnie wstretem, wyrzucenie bylo mniej problematyczne. Bylem typowym bardzo szczuplym niejadkiem, nie chcialem znowu przechodzic rozmowy o jedzeniu, plus po co nosic jak mozna nie nosic. Zreszta jedzenie to jeszcze pol biedy, bardzo duzo ubran wywalilem w ten sposob. Niestety za czasow kiedy mama mi jeszcze wybierala ciuchy wygladalo to tak ze ignorowala moje "niewygodne, nie podoba mi sie" i po dluuugiej rozmowie w sklepie mialem dosc i wychodzilismy z nowym ciuchem, ktory po paru miesiacach dyskretnie wywalalem (ubierajac go poza ta sklepowa przymiarka 1-2 razy). Sensu takiej upartosci nie widze i nie widzialem, bo przeciez nie uwierze iz nie widziala ze nosze moze 50% swoich rzeczy jakie "mam". Dumny z tego nie jestem ale nie zaluje, taka byla koniecznosc, bez tego mialbym szafe zawalona symbolami wciskania mi czegos na sile. Kasy pewnie poszlo tak na zmarnowanie masa, ale to nie moj budzet i ja sie o to nie prosilem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 27 czerwca 2017 o 23:31

avatar Pytajnik
1 1

@Pytajnik: I mhm, dodam jeszcze ze to naprawde nie bylo dla mnie mile. Owszem, dla wielu pewnie bylem niepowaznym dzieciakiem co wywala zarobione pieniadze rodzicow do smietnika zamiast oddac do domu dziecka albo do kontenera dla biednych. Moze troche racji w tym jest. Co nie zmienia faktu ze takie dyskretnie pozbywanie sie symboli narzucenia mi czegos sila bylo po prostu ciezkie na poziomie emocjonalnym. Wiele bym dal by bylo inaczej gdyz teraz blizej mi do 30 niz 20 a dalej zle mi na to wspomnienia, plus mam problemy z zakupami - strasznie sie boje dokonac nieudanego zakupu, abym nie mial nic niepotrzebnego.... Dramat, kazda rzecz w szafie ktora mi jednak nie pasuje w 100% i nie nosze na codzien boli mnie wrecz fizycznie.

Odpowiedz
avatar omel
-2 4

Nienawidzę wyrzucać jedzenia:D Do tego stopnia że nawet jak coś jest troszkę zepsute to staram się coś z tym zrobić. Dobrze że babcia ma kury:D

Odpowiedz
avatar Hideki
3 3

Dlatego ja mówiłem, że nie chce kanapek i ich nie dostawałem.

Odpowiedz
avatar dorota64
1 1

Mam już swoje lata, ale np pierwsze wspomnienie z przedszkola to pani która zmusza mnie do zjedzenia czegos tam, a ja po tym wymiotuję. Potem podobnie choc nie tak drastycznie na stołówce szkolnej. I to mi zostało. Oczywiście z kurszaka mozna zrobić kilka obiadów, gotawać taniej, ale jak zostanoie mi cos na talerzu to wyrzucam.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

mama mi takie kanapeczki robila do klasy maturalnej <3 i nie, nie przez moje wygodnictwo, tylko przez jej upor kochanie przez gotowanie kolezanki zazdroscily nieznani sprawcy podkradali te kanapki robily szal- buleczka, salata lub kapusta pekinska, szyneczka, ogorek, pomidor, czasem rzodkiewka, szczypiorek, papryka... az lzy w oczach staja na mysl, z ektos moze wyrzucic takie dobro aczkolwiek jesli nawet by komus nie smakowalo, zawsze mozna oddac bardziej glodnemu koledze, osobie, ktorej rodzice nie pakuja sniadania ( zawsze sie taka znajdzie, ja swego czasu dostawalam dodatkowa bulke dla kolezanki w takiej sytuacji), ale WYRZUCAC?! nigdy

Odpowiedz
Udostępnij