Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W hotelach, na cateringach, na meczach w strefach vip czy weselach często…

W hotelach, na cateringach, na meczach w strefach vip czy weselach często pracują osoby zatrudniane przez firmy kelnerskie, z którymi dany catering, hotel itp. ma podpisaną umowę. Lubię taką formę pracy - pracować można ile się chce (firma nie zapewnia minimalnej liczby zleceń, ale dobrze to działa w drugą stronę - w sensie są święta/sesja/choroba - nie musisz iść do pracy i nikt nie ma jak na tobie wymusić byś przyszedł), są zmiany różnej długości (od 5 do 16 godzin), można sobie pogadać z kolegami podczas polerowania szklanek itp. Dla studenta, który chce sobie dorobić praca bardzo wygodna.

Normalnie współpracowałam z jedną firmą, z której byłam zadowolona - jednak, że kończyłam 26 lat, co za tym idzie nie mogłam być już ubezpieczona przez rodziców, ze współpracy zrezygnowałam. Była możliwość podpisania umowy zlecenia ze składkami, jednak stawka spadała z 11 zł/h do jakichś 8zł. Studiuję i niestety choruję przewlekle, po prostu bezpieczniej było zrezygnować w ogóle z pracy i ubezpieczyć się na uniwersytecie. Siedziałam tak sobie rok, jednak głupio było mi prosić rodziców o pieniądze na nowe ciuchy, kosmetyki i inne "luksusowe" rzeczy, bo stara już byłam i jednak może już nie wypada. Postanowiłam więc wrócić do pracy. Będąc ubezpieczoną na UW mogłam pracować na umowę o dzieło (nie musiałam wtedy z ubezpieczenia uniwersyteckiego rezygnować, więc byłam bezpieczna, gdyby pojawiła się konieczność hospitalizacji).

W hotelach pracują na jednej zmianie ludzie z kilku firm, postanowiłam pójść do innej, niż dotychczas, tej, o której dużo słyszałam. Była tam możliwość podpisania umowy o dzieło, a stawka wynosiła 12 zł netto za godzinę, przy cateringach 15 zł/h, więc mi zależało.

Piekielność nr 1

Skontaktowałam się z firmą i umówiłam się na rozmowę kwalifikacyjną na piątek na 14.00. Tego dnia, w drodze do siedziby firmy słabo się poczułam, musiałam usiąść i napić się wody, napisałam sms do rekrutera, że będę 5 minut spóźniona. W odpowiedzi dostałam sms, że nikogo w firmie nie ma, bo są na inspekcji w hotelach i zaprasza na rozmowę w poniedziałek. Żyłka mi na skroni wyskoczyła, bo nie wiem po co się umawiać, skoro wiadomo, że nikogo nie będzie w firmie, ale pomyślałam, że może facet źle usłyszał dzień wizyty. Po rozmowie miałam jechać do domu do rodziców, dworzec był po drodze, więc dużo czasu nie straciłam.

Piekielność nr 2

Umowa. Sama w sobie była typowa, jednak składnia niektórych zdań była tak przerażająca, że będąc na 4 roku prawa (jak rozpoznać studenta prawa? Nie musisz, sam ci to powie)wstydziłabym się pod tym podpisać, a pan referent, który ją sporządzał, jakoś się nie wstydził. Konsekwencji tej żenującej umowy jako tako nie było.

Piekielność nr 3

Zlecenia miałam dostawać sms lub miano do mnie dzwonić. Umowę podpisałam w połowie lutego, do trzeciego tygodnia kwietnia nie dostałam żadnego zlecenia, gdy kontaktowałam się by wyjaśnić sytuację dostawałam lakoniczną odpowiedź - "nie ma zleceń".

Piekielność nr 4

26 kwietnia o 21.30 dostałam sms czy mogę iść do pracy następnego dnia na 6.00 rano, odpisałam, że tak. Zadawano mi głupie pytania typu "czy ma pani strój?" (oczywiście, że mam inaczej bym powiedziała, że nie mogę iść do pracy, bo nie miałabym w czym pracować), "czy wstanie pani o 5.00, by zdążyć na 6.00?" (oczywiście, ponownie - powiedziałabym, że nie mogę następnego dnia pracować, gdybym nie była w stanie wstać o tej godzinie). Z dalszej rozmowy wywnioskowałam, że nie kontaktowano się ze mną przez pomyłkę i teraz normalnie będę dostawać zlecenia. Humor mi się poprawił.

Piekielność nr 5

Po przepracowaniu tej jednej zmiany przez kolejne 2 tygodnie nie dostałam żadnego zlecenia. Stwierdziłam, że o kant d... potłuc taką pracę i rozwiązuję umowę. Jak się skontaktowałam z pracownikiem okazało się dodatkowo, że po swoje 120 zł wypłaty mam pojechać do nich do siedziby firmy, bo oni nie robią przelewów na konto. (To po co chcieli mój numer konta? Zresztą co to znaczy, że nie robią przelewów, jakaś januszowa forma oszczędzania w firmie, czy co?) Zmarnowałam więc kolejną godzinę na dojazd + 2 godziny stania w kolejce po wypłatę. Śmieszne. Rozwiązałam umowę zaraz po odebraniu pieniędzy.

Piekielność nr 6

Dwa dni po rozwiązaniu umowy dostaję telefon z tej firmy czy chcę iść do pracy. Odpowiedziałam, że nie, bo już u nich nie pracuję. Kobitka się oburza "to dlaczego ja o niczym nie wiem?". Ekhm, to chyba pytanie do jej współpracowników a nie do mnie? Zanim jednak zdążyłam cokolwiek na to odpowiedzieć, babka się pożegnała i rozłączyła.

Reasumując - pracowałam dla firmy 3 miesiące, zarobiłam 120 zł. Przeniosłam się do starej firmy, zarabiam pensję minimalną, ale przynajmniej wypracowuje pół etatu i nikt ze mną w kulki nie leci. Nikt mi chyba tak czasu nie zmarnował jak w firma, o której jest ta historia.

gastronomia

by mikado188
Dodaj nowy komentarz
avatar katem
0 8

Dałam mocne a tu wcale się licznik punktów nie zmienił - nie trafiłam w gust moderatora ? Czy w niektórych historiach punktacja jest odwrotna - klikasz mocne a na liczniku pojawia się minus ?

Odpowiedz
avatar hatesmog
4 4

@katem: nie, to strona chyba muli po prostu.

Odpowiedz
avatar CatGirl
-2 10

Chyba jednak nie były ci pieniądze potrzebne, skoro przez tyle czasu mogłaś nie pracować.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 7

@CatGirl: Czytanie ze zrozumieniem się kłania. Autorka miała pieniądze na rzeczy niezbędne (jedzenie, rachunki itd.), ale głupio było jej prosić o pieniądze na spodnie/kosmetyki (które można kupić raz na dwa/trzy miesiące, a czasami nawet rzadziej), więc kwestia jak najbardziej zrozumiała, że aż tak ich nie potrzebowała.

Odpowiedz
avatar CatGirl
-1 1

@Marcelinka: doskonale czytam ze zrozumieniem, autorka przez dwa miesiące nie miała żadnych ponadpodstawowych potrzeb? Może i nie, ale jakby chciała faktycznie pracować, to nie czekałaby tyle czasu.

Odpowiedz
avatar mikado188
0 0

@CatGirl: Nie, nie miałam ponadpodstawowych potrzeb. Wiem, że są ludzie, który jak nie wydadzą pół wypłaty na piwo co weekend, to nie mogą funkcjonować, ja do nich nie należę. Rozumiem, że ty lepiej koleżanko ode mnie wiesz czy chcę pracować czy nie? Od kiedy pracuję, czyli od 2012 roku, miałam miesiące, w których pracowałam 1,5 etatu, a w innych nie pracowałam w ogóle. Pracuję jak mam potrzeby, a nie dla samej pracy.

Odpowiedz
avatar xpert17
-3 7

W czym niby zapłacenie składek od umowy zlecenia miałoby przeszkodzić w ubezpieczeniu zdrowotnym do którego dopisał Cię jeden z rodziców?

Odpowiedz
avatar hejter
-1 1

Chyba musisz być naprawdę kiepska, skoro na czwartym roku prawa nie dajesz rady złapać lepszej pracy, niż zmywanie garów. Zresztą, nie ma co się dziwić - twoja składnia też jest przerażająca!

Odpowiedz
avatar mikado188
1 1

@hejter: Łohoho, ale mi pocisnąłeś. Zmywaniem garów zajmują się pomywacze, a nie kelnerki. W jakichś małych knajpach, albo w januszowych sieciówkach rzeczywiście takie rzeczy się dzieją, ale nie w hotelach. Polecam przeczytać akapit pierwszy, jeżeli chcesz się dowiedzieć czemu pracuję w tym zawodzie. Nie znam pracy, w której mogłabym pracować od 6 do 12 i mieć resztę dnia wolnego lub bywać w miejscu pracy tylko 2 dni w miesiącu. A składnie mam w porządku, wystarczająco dobrą, by te dziesięć lat temu reprezentować gimnazjum w olimpiadzie.

Odpowiedz
Udostępnij