Jestem obecnie na pierwszym roku studiów magisterskich. W związku z tym, że za rok obrona, w tym semestrze mieliśmy mieć zajęcia z jednym z profesorów, poświęcone rozmowom na temat naszych prac pisemnych. Nie był on naszym promotorem, po prostu miał nam tylko przekazać wytyczne i pomóc w wyborze tematu. Profesor jest może nie piekielny, ale mieliśmy ciekawe z nim historie.
1. Ludzie nie czytają książek! W tym mogłabym się po części zgodzić, ale wydaje mi się, że obecnie już ludzie sięgają po książki. Profesor uważał, że nikt nic nie czyta, księgarni w wielkich miastach nie ma (nawet empików), tak samo kin (jak mu powiedzieliśmy o Heliosie, Cinema City i Multikinie to był zdziwiony). Uważa, że inteligentni ludzie czytają publikacje naukowe. Nawet jak chcą się odprężyć, ponieważ zwykłe książki czytają tylko osoby, które nie chcą się rozwijać i nie są inteligentni.
2. Rozumiem, że nie można znać się na wszystkim. Profesor jednak uważa, że człowiek powinien orientować się we wszystkim, nie ważne czy to gry komputerowe czy filozofia. W czasie jednych konsultacji kolega rozmawiał z profesorem o swoim temacie. Mówił, że chce pisać o artystach digital painting (graficy, którzy za pomogą tabletu graficznego rysują na komputerach). Profesor kilka razy musiał dopytać się o nazwę a następnie stwierdził, że kolega może poczytać o Duchampie (artysta z początku XX wieku), ponieważ był jednym z przedstawicieli, co było oczywistą bujdą. Gdy zwróciliśmy mu uwagę, to stwierdził, że pomyliło mu się z innym zagadnieniem. Jakim? Nie powiedział.
3. Koleżanka zdecydowała, że będzie chciała pisać u profesora pracę pisemną. Chwalił się on już, że był promotorem tylu prac licencjackich i magisterskich. Koleżanka już miała obgadany temat, chciała już zgłaszać promotora w dziekanacie, a tu nagle zonk. Okazało się, że profesor nie może i nie mógł być promotorem pracy magisterskiej. Czemu? Ponieważ ma tylko tytuł magistra. Cóż, o tym zapomniał nam powiedzieć.
studia
Poziom waszego nieogarnięcia jest bliski nieogarnięcia magistra. Nie wiecie z kim macie zajęcia? Że gościu nie ma stopnia doktorskiego? Przy każdym opisie przedmiotu jest podany stopień lub tytuł naukowy. Na gabinecie wisi też kartka z tą informacją, nie sądzę, by facet nie miał swojego pokoju.
Odpowiedz@Grejfrutowa: nie jest to duża uczelnia, jedynie profesorowie pracowni artystycznych mają swoje własne pracownie, wykładowcy zwykle spędzają czas w dziekanacie
Odpowiedz@misguided: wybacz, dla mnie Twoje tłumaczenie jest nie do przyjęcia. Wystarczy w USOSIe sprawdzić. Nie wiem, jak można nie wiedzieć, z kim ma się zajęcia. Punkty 1 i 2 są ok.
Odpowiedz@Grejfrutowa: Nawet jak nie mają swojego gabinetu tylko jakiś wspólny pokój, to muszą mieć jakieś miejsce urzędowania, gdzie można ich zwykle zastać. Jeśli takim pomieszczeniem jest dziekanat, co wydaje mi się dziwne, to na drzwiach dziekanatu również powinna być tabliczka z wymienionymi nazwiskami i tytułami bądź stopniami.
Odpowiedz@misguided: A w internecie nie było informacji o jakimś dyżurze? Muszą być takie dane: nikt nie sprawdzał, nie chodził? Przecież tam jak byk pisze tytuł naukowy.
Odpowiedz@no_serious: Mówisz, że jak byk PISZE? Ale kto tam pisze? Jak juz to jest napisane.
Odpowiedz@KIuska: Dziękuję za poprawę. Uwielbiam polonistów w internecie.
Odpowiedz@no_serious: A ja uwielbiam osoby, którym nie można zwrócić uwagi. Najlepiej to wszyscy zapomnijmy o zasadach pisowni i piszmy jak debile.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 czerwca 2017 o 22:58
@KIuska: Podziękowałam za uwagę. Nie jestem chamska, nie napisałam nic obraźliwego. Więc proszę się nie spinać! Szkoda zdrowia.
Odpowiedz@Grejfrutowa: nie mam usosa, tylko wewnętrzny system uczelni, na którym nie mamy akurat tego wykładowcy wpisanego.
Odpowiedz@Niamh: nie posiadają czegos takiego. Jest jedynie dziekanat, dla 3-4 profesorów bez pracowni nie będą robić pokoju oddzielnego, zwłaszcza jak przychodą tylko na 2-3 godziny w tygodniu. Obstawiam, ze na uczelniach artystycznych mało na to zwracają uwagi, aby wykładowcy mieli gdzie usiąść albo przyjąć na konsultacje, zwykle konsultacje robione są pod koniec lub na poczatku zajęć. Akurat teoria na takich studiach jest mało ważna, ważniejsze są praktyczne zajęcia, a profesorowie od takich posiadają własne sale
Odpowiedz@Grejfrutowa: No nie wiem. Na uczelniach, które znam zawsze profesory mają bzika na punkcie "tytułolgi". Nie jest dopuszczalnym powiedzenie do magistra profesorze, ponieważ jeśli profesor by to usłyszał to była by z tego "awantura"!
OdpowiedzJakby jeszcze nazywał się Lockheart, to by dopełnił obrazu :)
Odpowiedz@Arielka: Lockhart by nie polecił jakiegoś przypadkowego artysty... Lockhart poleciłby siebie i swoje dzieła. :)
OdpowiedzFragment o czytaniu książek mnie rozbawił. W takim razie jestem głupia jak but bo publikacji naukowych nie czytam prawie wcale (tylko gdy wykładowca wskaże bo się przyda na następne zajęcia). Tym bardziej mnie dziwi taka opinia od osoby będącej wykładowcą na zajęciach w obliczu niskich wyników czytelnictwa Polaków publikowanych przez Bibliotekę Narodową. 2. Klasyczne "nie znam się, ale się wypowiem".
Odpowiedz@RedRose: Nie czytasz prac naukowych będąc w trakcie pisania pracy, czy jesteś na niższym roku?
Odpowiedz@LPP: Jeszcze na niższym roku. Ale niedługo będę pisać licencjat i pewnie będę miała dużo czytania.
OdpowiedzPóźno się za wybór promotorow i tematu zabraliscie
Odpowiedz@Czarnechmury: 1,5 roku przed obroną to mało? Moja praca magisterska nie ma być badawcza, i nie musi być bardzo rozwinięta, oprócz tego robimy pracę artystyczną, nad którą najwięcej mamy posiedziec
Odpowiedz@Czarnechmury: Jeśli robi się drugi stopień (czyli magistra po studiach inżynierskich) to takie studia trwają 1.5 - 2 lata (3- 4 semestry).
OdpowiedzApropo "niskiego poziomu czytelnictwa", to w dzisiejszych czasach już mało kto kupuje papierowe książki czy chodzi do bibliotek. Klasyczne książki zastępowane są przez e-booki, które w dodatku można sobie pobrać za darmo z internetu, więc osoby które tak robią, siłą rzeczy nie są wliczane do statystyk czytelnictwa. Co do punktu 2, to poprostu trafiliście na człowieka głupio-mądrego. Czyli mówi, że zna się na wszystkim a w praktyce - na niczym. Bardzo zakompleksiony typ człowieka. Natomiast jeśli chodzi o zaskoczenie, że prowadzący jest tylko magistrem, to nie rozumiem skąd u was brak takiej wiedzy. Nie robiliście wywiadu ze starszymi rocznikami, nawet nie zajrzeliście na USOS-a? Dziwne.
Odpowiedz@ZjemTwojeCiastko: Czy to nie jest tak, że tylko osoby ściągające nielegalne kopie lub korzystające z wolnych lektur nie są wliczane? W końcu ebooki tez się kupuje w księgarniach, można też wykupić abonament, więc da się jakoś takie osoby dodać do statystyk, prawda? Poważnie pytam, nie wiem, jak tworzone są takie statystyki.
Odpowiedz@Pattwor: Znalazłam taką informację: Badanie zrealizowano na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie 3149 respondentów w wieku co najmniej 15 lat dobranej metodą random route. Wywiady przeprowadzono metodą CAPI (Computer Assisted Personal Interview – wspomaganego komputerowo wywiadu kwestionariuszowego) w domach respondentów. Trzy tysiące osób ma być tą próbką, która jest obrazem całego społeczeństwa? Yyyy... wydaje mi się, że jakoś mało trochę. :/ A tu link do tego raportu: http://www.bn.org.pl/aktualnosci/1338-czytelnictwo-polakow-2016-%E2%80%93-raport-biblioteki-narodowej.html
Odpowiedz@eulaliapstryk: 3000 to wręcz 3x więcej, niż być musi. Tak naprawdę to próba 1000 osób daje wyniki w bodaj 97% odzwierciedlające stan faktyczny.
Odpowiedz@eulaliapstryk: Przy wszelkich sondażach podawanych w TVP, Polsatach, TVNach, Onetach, WP, Interiach i innych takich, "reprezentatywna próba" to ciut ponad 1000 osób. Zazwyczaj wyniki nawet się pokrywają, więc tu przy 3149 osobach też powinno być ok. Choć oczywiście - wydaje się, że to bardzo mało.
Odpowiedz@ZjemTwojeCiastko: pisze się "a propos" i "po prostu". Jak zostało wspomniane; e-book, biblioteka, pożyczanie książek - wszystko można ustalić w statystyce, bo zapewne jest ona tworzona na podstawie ankiet a nie sprzedaży czy ściągnięć. Jak to było o denerwującym typie człowieka, który mówi, ale nie wie o czym (:?
Odpowiedz@eulaliapstryk: Okej, dzięki. Więc tym bardziej format książki nie powinien mieć znaczenia. W końcu raczej nie pytają "ile książek papierowych przeczytał pan w ubiegłym roku", pytają o książki ogólnie, więc nie rozumiem, czemu, według ZjemTwojeCiastko, ebookowcy nie podbijają statystyk czytelniczych.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 czerwca 2017 o 23:35
@Pattwor: to ci wytłumaczę. Bo to debiut ile i mówi o rzeczach o których nie ma pojęcia. Ale mówi. Dokładnie jak "profesor" z opowiastki.
Odpowiedz@Pattwor: Widocznie w ostatnich latach nastąpiły zmiany. Opierałam się o informacje, które słyszałam nie tak dawno, bo jakieś 3-4 lata temu. Było wtedy głośno o miernym czytelnictwie w Polsce i opierano się o statystyki sprzedaży książek w księgarniach oraz wypożyczeń w bibliotekach. Szczególnie narzekano na uczniów, których próżno szukać w zakamarkach bibliotek.
Odpowiedz@ZjemTwojeCiastko: jezuuuu drogi! Na Boga, gdzie takie bzdury usłyszałas? Czy się bronisz bo ci głupio? Jaki sens ma sprawdzanie kto ile przeczytał patrząc na sprzedaż? Nie wierzę, żeby ktokolwiek tak chore statystyki tworzył i publikował. Przyznaję, że chlapiesz ozorem o czymś o czym nie masz pojęcia i tyle.
Odpowiedz@ZjemTwojeCiastko: Dobra, ale nawet jeśli faktycznie by tak było... to dlaczego ebookowcy nie mieliby być brani pod uwagę? Książki elektroniczne przecież tez sie kupuje w księgarniach. Dlaczego, według ciebie, jeśli statystyka miałaby być robiona na podstawie sprzedaży, ebookowców miałoby się nie wliczać?
Odpowiedz@Pattwor: genialne pytanie xddd jesteś super! No dlaczego???
OdpowiedzMagistra nazywacie (albo tylko Ty nazywasz) profesorem? To liceum czy studia? U mnie już na dniach wstępnych, prowadzonych przez jakiegoś doktora, profesora i panią magister - kierowniczkę dziekanatu mówili o tym, że zawsze należy zwracać się odpowiednim stopniem naukowym - nigdy nie nazywać profesora doktorem, bo się obrazi, w drugą stronę aż tak źle nie będzie, ale też unikać, bo przy gorszym dniu różnie może być. Zamiast go nazywać profesorem, a nie chcesz magistrem - zostaje wykładowca, prowadzący (zajęcia), cokolwiek takiego.
OdpowiedzMoże to wynieśli właśnie z LO? Miałam tam babeczkę, która nie reagowała jeśli nie zwróciło się do niej "pani profesor" (była magistrem).
Odpowiedz@TaOZwyczajnymImieniu: U mnie w gimnazjum jedna próbowała tak robić - przyszła na zastępstwo i chciała pokazać jaka to ona ważna. W ciągu jednej lekcji kolega kilkadziesiąt razy zwracał się do niej "pani magister", żeby ją wkurzyć i tego oduczyć. Po tygodniu sobie odpuściła.
OdpowiedzZawsze mnie bawiło jak w historii jest jasno wytłuszczone, że autor jest na, bądź po, studiach a w tekście są błędy ortograficzne (: smaczku dodaje pierwszy akapit o czytelnictwie właśnie (: ja się uśmiałem!
Odpowiedz@piesekpreriowy: Mnie bardziej punkt 2 rozbawił. Rozumiem, że mgr chce być alfą i omegą ale ma poniekąd rację. Na studia idziesz chcąc się rozwinąć w dziedzinie związanej z kierunkiem, stąd powinieneś posiadać wiedzę z branży. Studia to nie szkoła. Studia to samodzielne zdobywanie wiedzy, poszerzanie horyzontów i samorozwój, a prowadzący jest po to by Cie ukierunkować. Szkoła jest natomiast od tego, żebyś przyszedł, usiadł na D i został nauczony przez nauczyciela. O tym zdają się zapominać studenci. Siadają na tyłkach na wykładach oraz ćwiczeniach i czekają aż prowadzący przeleje na nich swoją wiedzę, nie robią nic ponad to co jest na zajęciach, a powinni.
Odpowiedz