Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Chciałabym przytoczyć tutaj sytuację, która wydarzyła się wczoraj, a swój ciąg dalszy…

Chciałabym przytoczyć tutaj sytuację, która wydarzyła się wczoraj, a swój ciąg dalszy miała dzisiaj. Zdaję sobie sprawę, że mogę zostać zaatakowana tutaj przez obrońców zwierząt, jednak już na początku chcę zaznaczyć, że w tamtym momencie była to jedyna rzecz którą mogłam zrobić, ze względu na brak czasu (spóźnienie do pracy).

Jadę wczoraj do pracy (spóźniona ze względu na przedłużającą się wizytę u dentysty) i patrzą że na skraju drogi (boku, nie poboczu), leży potrącony kot. Zatrzymuję się, sprawdzam, kot nie żyje. Przeniosłam kota na pobocze. O całej sprawie zapomniałam. Dziś ponownie jadę do pracy. A kot cały porozjeżdżany. Wątpię żeby był to inny zwierzak.

Kim trzeba być, żeby rozjeżdżać nieżyjące już zwierzę i to w dodatku leżące na poboczu?? Widać było, że ktoś specjalnie wjechał na zwierzaka. Żaden normalny kierowca by tak nie jechał.

by zapomnijomnieszybko
Dodaj nowy komentarz
avatar Aris
11 11

Po co jeszcze raz wrzucasz tę samą historię? Raz została zminusowana to teraz będzie inaczej?

Odpowiedz
avatar Bedrana
5 5

@zapomnijomnieszybko: Moja opinia jest taka, że nikt nie chciał brać na siebie obowiązku utylizacji kota, bo to jest albo kosztowne, albo nielegalne. Ciekawe, co ty byś z nim zrobiła, gdybyś miała więcej czasu? Zakopała w lesie, czy zawiozła do specjalnej spalarni? Osobiście nie rozjechałabym nawet martwego zwierzaka. Bo, faktycznie, to nic przyjemnego. Jeśli to ktoś robił celowo - to nie wiem jak to wytłumaczyć. Ale znowu widok rozkładających się, gnijących na poboczu kocich zwłok - też raczej do przyjemnych nie należy.

Odpowiedz
avatar Armagedon
6 6

Uprzątaniem martwych zwierząt z - tak zwanej - przestrzeni publicznej, zajmują się odpowiednie służby. Wystarczyło "wyguglać" sobie numer telefonu i zadzwonić z informacją.

Odpowiedz
avatar Habiel
2 2

@Armagedon: Nie wierzyłabym tak w te służby. Zgłosiłam kiedyś martwego kota, leżącego niedaleko placu zabaw i to latem, a ostatecznie po 2 dniach wyniósł go dozorca z blokowiska obok. I żeby nie było- ziemia i teren należący do gminy, a nie prywatny.

Odpowiedz
avatar healthandsafety
5 5

Piekielne, bo ktos najechal na juz martwego kota? Sadzisz, ze ktos na niego najechal, bo sprawilo mu to radosc? Raczej bym obstawiala, ze ktos jechal w taki sposob, ze na tego kota najechal przez przypadek. Nie wiem, moze akurat wyprzedzal inne auto? Trudno powiedziec. Ale jakos wielkiej piekielnosci tu nie widze.

Odpowiedz
avatar Maszin84
-2 4

@healthandsafety: Była tutaj kiedyś historia, w której kot autora został potrącony i zdechł na drodze. Kiedy autor chciał zebrać kota, zanim zobaczy go jego dziecko, przejeżdżający akurat samochód wykonał manewr, dzięki któremu rozsmarował kota. Także jak najbardziej, zdarzają się takie qrwy.

Odpowiedz
avatar healthandsafety
2 2

@Maszin84: Zawsze moze sie taki zdarzyc - racja. Ale Autorka z gory zalozyla, ze tego kota ktos rozjechal po zlosci. A nie ma zadnej pewnosci.

Odpowiedz
Udostępnij