Chciałabym przytoczyć tutaj sytuację, która wydarzyła się wczoraj, a swój ciąg dalszy miała dzisiaj. Zdaję sobie sprawę, że mogę zostać zaatakowana tutaj przez obrońców zwierząt, jednak już na początku chcę zaznaczyć, że w tamtym momencie była to jedyna rzecz którą mogłam zrobić, ze względu na brak czasu (spóźnienie do pracy).
Jadę wczoraj do pracy (spóźniona ze względu na przedłużającą się wizytę u dentysty) i patrzą że na skraju drogi (boku, nie poboczu), leży potrącony kot. Zatrzymuję się, sprawdzam, kot nie żyje. Przeniosłam kota na pobocze. O całej sprawie zapomniałam. Dziś ponownie jadę do pracy. A kot cały porozjeżdżany. Wątpię żeby był to inny zwierzak.
Kim trzeba być, żeby rozjeżdżać nieżyjące już zwierzę i to w dodatku leżące na poboczu?? Widać było, że ktoś specjalnie wjechał na zwierzaka. Żaden normalny kierowca by tak nie jechał.
Po co jeszcze raz wrzucasz tę samą historię? Raz została zminusowana to teraz będzie inaczej?
Odpowiedz@Aris: Nie mam co robić to wrzucam. Zabronisz mi?? Uważam,że historia jest piekielna. Chciałabym poznać opinię na temat tego zdarzenia od innych ale jak widać nie jest mi to dane.
Odpowiedz@zapomnijomnieszybko: Moja opinia jest taka, że nikt nie chciał brać na siebie obowiązku utylizacji kota, bo to jest albo kosztowne, albo nielegalne. Ciekawe, co ty byś z nim zrobiła, gdybyś miała więcej czasu? Zakopała w lesie, czy zawiozła do specjalnej spalarni? Osobiście nie rozjechałabym nawet martwego zwierzaka. Bo, faktycznie, to nic przyjemnego. Jeśli to ktoś robił celowo - to nie wiem jak to wytłumaczyć. Ale znowu widok rozkładających się, gnijących na poboczu kocich zwłok - też raczej do przyjemnych nie należy.
OdpowiedzUprzątaniem martwych zwierząt z - tak zwanej - przestrzeni publicznej, zajmują się odpowiednie służby. Wystarczyło "wyguglać" sobie numer telefonu i zadzwonić z informacją.
Odpowiedz@Armagedon: Nie wierzyłabym tak w te służby. Zgłosiłam kiedyś martwego kota, leżącego niedaleko placu zabaw i to latem, a ostatecznie po 2 dniach wyniósł go dozorca z blokowiska obok. I żeby nie było- ziemia i teren należący do gminy, a nie prywatny.
OdpowiedzPiekielne, bo ktos najechal na juz martwego kota? Sadzisz, ze ktos na niego najechal, bo sprawilo mu to radosc? Raczej bym obstawiala, ze ktos jechal w taki sposob, ze na tego kota najechal przez przypadek. Nie wiem, moze akurat wyprzedzal inne auto? Trudno powiedziec. Ale jakos wielkiej piekielnosci tu nie widze.
Odpowiedz@healthandsafety: Była tutaj kiedyś historia, w której kot autora został potrącony i zdechł na drodze. Kiedy autor chciał zebrać kota, zanim zobaczy go jego dziecko, przejeżdżający akurat samochód wykonał manewr, dzięki któremu rozsmarował kota. Także jak najbardziej, zdarzają się takie qrwy.
Odpowiedz@Maszin84: Zawsze moze sie taki zdarzyc - racja. Ale Autorka z gory zalozyla, ze tego kota ktos rozjechal po zlosci. A nie ma zadnej pewnosci.
Odpowiedz