Mam znajomą, która w naszym kręgu towarzyskim zawsze uchodziła za osobę oszczędną - zarabiała nieźle, ale była mocno zdyscyplinowana jeśli chodzi wydawanie pieniędzy. I fajnie, ja tam nawet podziwiam ludzi, którzy nie wydają kasy na bzdury i potrafią sobie pewnych rzeczy odmówić. U znajomej ta oszczędność ewoluowała w nienormalną chytrość, a potem w bezczelne sępienie, żydzenie i próby dosłownego okradania znajomych.
Ja osobiście ograniczyłam z nią kontakt, gdy próbowała wysępić ode mnie prawie nową lodówkę za darmo, tylko dlatego, że powiedziałam, że w nowym mieszkaniu mamy już lodówkę, którą zostawił nam poprzedni lokator za darmo.
Jakiś czas później ktoś tam z kręgu znajomych robił urodziny. Wiadomo, w takim wypadkach raczej zrzuca się w kilka osób na jeden, porządny prezent. X, wspomniana znajoma, twierdziła, że widziała super prezent, coś tam z elektroniki i może nawet kupić jak się zrzucimy wszyscy. Prośby o wysłanie jakichś informacji, o jaki sprzęt w ogóle chodzi, olewała, w końcu na odczepkę napisała, że chodzi o blender. No nie da się ukryć - solenizantka kilka razy wspominała, że przydałby się w kuchni, ale środków na lepszej klasy sprzęt brak. No dobra, to zrzucamy się w sumie w 5 razem z X, kasę dostała, miała pojechać i kupić.
Możecie wyobrazić sobie ten wstyd, gdy na imprezie solenizantka nie dostała od nas żadnego prezentu, bo X przez dwa tygodnie nie znalazła czasu, aby podjechać do sklepu nie dla idiotów? Kazałam jej oddać kasę i powiedziałam, że sama kupię, a co mi tam. Ale nie, X nie ma przy sobie, poza tym zaraz w poniedziałek pojedzie, kupi i dostarczy solenizantce.
Mijają kolejne dni, X milczy, koleżanka obchodząca urodziny nadal nic nie dostała. W końcu chwali się, że X przywiozła prezent, wysyła zdjęcia, aby się pochwalić. Szlag mnie trafił, bo zamiast luksusowego sprzętu na jaki się składaliśmy otrzymałam zdjęcie taniego blendera z supermarketu. Piszę do X, aby oddała resztę kasy, bo ten szmelc nawet 30% sumy, na jaką się składaliśmy nie kosztował. X najpierw wmawiała, że mi się coś pomyliło, potem bezczelnie stwierdziła, że ja jej nie udowodnię, że wydała mniej niż od nas wzięła, więc mogę się bujać. O ty małpo, dla mnie już nie istniejesz. Reszta znajomych jednak naciskała i końcem końców X, aby nie spalić wszystkich mostów, oddała kasę. Sądzę, że nie wszystko, ale ok, mało ważne. Ja tej osoby do kręgu moich znajomych już nie zaliczam.
Wielu znajomych przekonywało, że X może się pomyliła, że nie powinnam być taka cięta na nią, ale nie dałam się przekonać i kiedyś nawet powiedziałam w towarzystwie, że przez tą swoją chytrość wywinie taki numer, że straci wszystkich znajomych.
No cóż...
Ostatnio koleżanki umówiły się z X na kolację w restauracji, piją, jedzą, X wyjątkowo nie szczędzi sobie, i przystawkę wzięła i kolorowe drineczki i luksusowy deser. Pod koniec wieczoru kelner przyniósł rachunek, każda policzyła po łepkach ile ma do zapłacenia, jedna z nich miała tylko banknot 100 euro przy sobie (sama miała jakieś 30 euro do zapłaty), więc zaproponowała, że zapłaci, a dziewczyny oddadzą, ile tam każda miała do zapłaty. Dwie koleżanki oddały z górką, aby było na napiwek, X wygrzebała 3 euro z kieszeni i mówi, że resztę odda później, bo nie chce jej się portfela szukać. Y, koleżanka, która zapłaciła jeszcze kilkakrotnie prosiła o zwrot pieniędzy, jeszcze przy stole, przy wyjściu, w drodze na przystanek. X marudziła tylko:
- No zaraz, chwila, coś ty taka małostkowa...
Podjechało metro. Dziewczyny wsiadają, idą zająć miejsca, a X... wyskakuje w ostatniej chwili w pociągu!
Dziewczyny dzwonią, pytają, X, no co ty, czemu uciekłaś? Odpowiedzi brak. Dopiero po kilku dniach X napisała do jednej z koleżanek:
- Wysiadłam, bo już mnie Y wk...rwiała tym marudzeniem o kasę, wiadomo, że dobrze zarabia, nie mogła sobie tych głupich 40 Euro odpuścić??
A nie mówiłam...?
ludzie
"Wczoraj umówiły się (...) Dopiero po kilku dniach X napisała do jednej z koleżanek". Także ten...
Odpowiedz@toomex: Sorry, wczoraj usłyszałam o całej akcji, stąd ten błąd ;)
Odpowiedz@digi51: Biorąc pod uwagę, że masz 180 historii na głównej, to chyba jesteś bardziej pechowa niż Chuck Norris niepokonany...
Odpowiedz@toomex: No najwidoczniej
Odpowiedz@toomex: Patrząc na staż, mniej więcej jedna dodana historia na półtora tygodnia. Nic niezwykłego, jeżeli poprzeglądasz typ historii - zdecydowana większość to Allegro kilka lat temu (czyli coś pomiędzy czwartym a ósmym kręgiem piekielnym) i praca w gastronomii, czyli codziennie przynajmniej jeden piekielny klient. Jak już masz szukać bajkopisarzy wśród "niebieskich", jest taki jeden kanar, którego nick kojarzy się z Brazylią, a jego historie w większości są "sytuacjami podobnymi do tych z historii X".
OdpowiedzNa emigracji wzrasta prawdopodobieństwo napotkania róźnych świrów, cebulaków czy patoli. Ot, taki klimat.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Tak szczerze to coś w tym jest.
Odpowiedz@digi51: a ta kobieta ma jakiegoś fagasa? No nie wiem co byście zrobili gdyby wasz partner/ka odwalali takie akcje?
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Uciekli z krzykiem
OdpowiedzCo znaczy wyraz "żydzenie"? Znasz Ty choć jednego Żyda?
Odpowiedz@timka: Znam, nawet wyjątkowego stereotypowego. Takiego, dzięki, któremu "żydzenie" funkcjonuje w języku potocznym jako synonim przesadnego oszczędzania.
Odpowiedz@digi51: Ta jasne od jednej osoby robic stereotyp, przecież wiadomo jak Polacy traktują inne nacje i znajomośc jednej osoby nie ma na nic wpływu..
Odpowiedz@timka: Odkąd współpracuje z izraelskimi grupami wyraz żydzenie przestał mieć dla mnie stereotypowe znaczenie. I nie chodzi o jakieś normalne negocjowanie ceny, czy pytania o rabat. Chodzi o takie zachowania związane z finansami, które po prostu są tak osłabiające, że naprawdę człowiek przestaje dostrzegać stereotyp w słowie żydzenie.
Odpowiedz@timka: ja tego stereotypu nie wymyśliłam, raczej nie pochodzi od jednej osoby.
Odpowiedz@timka: Masz sie czego czepiać. Słowo "żydzenie" funkcjonuje od wielu pokolen i nie sądze by młodsze osoby utożsamiały je z Żydami
OdpowiedzTaka dygresja... Jeżeli przeciwieństwem "żydzenia" ma być beztroskie rozpieprzanie kasy, życie na debecie i zadłużanie się po uszy, to ja już wolę być tym żydem. Nie wiem czy to tylko moda na piekielnych, czy raczej trend młodego pokolenia, ale praktycznie przy każdej historii o zakupach jest wzmianka o kredycie i ratach. Ja rozumiem, że prawie nikt nie ma oszczędności pozwalających na zakup nowego domu, samochodu, ale telefonu i laptopa? Serio??? K.rwa, naprawdę? Dzięki takim tłumokom lichwiarze i tzw. parabanki mają się jak pączki w maśle. I nie zmienią tego żadne ustawy, bo ludzkiej zachłanności, głupoty i pogoni za gadżetami, na które ich nie stać nie zmieni żadne nawet najlepsze prawo.
Odpowiedz@Fomalhaut: Wyobraź sobie, że by wziąć kredyt na mieszkanie samochód potrzebne jest coś takiego jak historia kredytowa. A taką tworzy się właśnie ratami za telefon, laptopa, telewizor i inne rzeczy, które można spłacać terminowo bez większego wysiłku.
Odpowiedz@mskps: Kredyty na mieszkanie (hipoteczne) często są "pod zastaw" tego właśnie mieszkania także wtedy nie jest potrzebna historia kredytowa zrobiona na tosterze, choć może być oczywiście pomocna.
Odpowiedz@mskps: Mylisz posługiwanie się kartą kredytową z zaciąganiem pożyczek w celu kupienia tostera.
Odpowiedz@carollline: no tak, mieszkanie pod zastaw, ale samochód już zazwyczaj na zastaw nie jest i wtedy potrzebna jest jakaś historia kredytowa. Już pomijając takie bzdury jak "nie udzielimy kredytu, ponieważ jest pan/pani w wieku poniżej 25 lat, bez historii kredytowej i z własnym biznesem" - nawet tydzień przed urodzinami, z umową B2B i brakiem historii własnie przez zakupy z oszczędności, nie na raty. @Fomalhaut: Nie wszyscy chcą mieć kartę kredytową, więc akurat raty na laptopa czy telewizor są wtedy lepszym rozwiązaniem.
OdpowiedzMnie tylko szkoda tej dziewczyny od blendera. Szkoda, że znając charakter koleżanki X jej właśnie powierzyłyście zadanie zakupu sprzętu. Nie rozumiem ponadto stwierdzenia "i tak mi nie udowodnicie". Czy nie jest rzeczą logiczna i oczywistą, że gdy kupuje się coś za pieniądze składkowe, przedstawia się pozostałym składających się fakturę lub chociaż paragon?
Odpowiedz@KatzenKratzen: Dokładnie to samo pomyslałam o paragonie. To nie one powinny jej udowadniać, ze mniej wydała a ona. Przyzwoitośc nakazywałaby rozliczyć sie z osobami z którymi sie skladała
Odpowiedz