Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia sama w sobie nie piekielna, a wręcz przeciwnie, ale refleksja, do…

Historia sama w sobie nie piekielna, a wręcz przeciwnie, ale refleksja, do której prowadzi już jak najbardziej wpisuje się w charakter portalu.

Jestem pielęgniarką. Przyszła do mnie kilka dni temu starsza kobieta. Cicha, spokojna, ale bardzo pogodna. Siadłam przy niej, robię co należy, jakieś jej półsłówko zwróciło moją uwagę, dopytałam, czy jest pielęgniarką.
Okazało się: nie pielęgniarką, ale opiekunką. Zaczęła wspominać czasy swojej pracy w szpitalu, z ogniem w oczach, widać było, że ona tym żyła. Zakończyła słowami: Słońce, ja mam osiemdziesiąt cztery lata, ale żeby nie ten kręgosłup, to jeszcze bym do szpitala wróciła.

Kobieta wyszła, ja miałam akurat chwilkę spokoju, więc porządkuję stanowisko i myślę o niej. Że ona w tym wieku miała taki zapał, jak ja zaraz po studiach. I zastanawiam się, gdzie to zginęło? Po dłuższym czasie znalazłam odpowiedź. Niestety, ale w czasie. We wiecznym pośpiechu. Bo przecież nawet ta pani "ukryłaby się" w tłumie szarych ludzi, gdyby nie to, że akurat była sekunda na zamienienie słowa. Bo niestety o wiele częściej wygląda to mniej więcej: tak, dobrze, ale teraz nie czas na wspominki, tylko poproszę imię, nazwisko, pesel, imię ojca, matki, wzrost w kapeluszu, numer buta i godzinę ostatniego podrapania się po nosie, bo muszę wypełnić dokumenty, potem pobrać pani krew, a mam na to - bagatela - trzy minuty. Nie żartuję.

Jakby człowiek nie liczył - na pacjenta (laboratorium) wypada między 3 a 3,5 minuty. W tym czasie trzeba wypełnić dokumenty (około połowa ludzi na pytanie o telefon kontaktowy robi wielkie oczy i zaczyna się poszukiwanie po całej torebce notatnika), pobrać krew, oznaczyć próbki, wyjaśnić sposób odbioru wyników (tak, jest jasno opisany na drzwiach - chyba dla zasady, bo nie wiem, czy ktoś to czyta) i odpowiedzieć na wszelkie pytania. Zarówno tej danej konkretnej osoby, jak wszystkich przechodzących "pani, ja tylko zapytam, pani, ja tylko po wynik". Takie ich niezaprzeczalne prawo, ale czas, wredna paskuda, jakoś na słowo "ja tylko" nie chce zrobić stop.

Przykro mówić, ale w takiej sytuacji, kiedy na korytarzu trzydzieści osób potupuje, przysłowiowe potrzymanie za rękę, czy zamienienie słowa staje się nieosiągalnym luksusem. A jak jest to potrzebne widać po sytuacji mającej miejsce kilka razy dziennie: przychodzi starszy człowiek, siada i z miejsca zaczyna gadać na dowolny temat, gada, gada, jak katarynka, a na delikatną sugestię, że celem naszego spotkania nie są ploteczki reaguje zaskoczeniem i dopiero wtedy otrzymuję skierowanie - czyli mogę zacząć działać. Po prostu ludzie zapominają, po co przyszli, widząc osobę, do której można otworzyć buzię. Tematyka dowolna, wbrew pozorom nie muszą to koniecznie być choroby.
I tak - jestem ta zła, niedobra, której tak ciężko słowo z człowiekiem zamienić. Proszę bardzo, ja mogę rozmawiać, choćby całą dniówkę. A przynajmniej dopóki nie zostanę żywcem zjedzona przez kolejnych pacjentów "Pani, bo ja się spieszę do pracy".

Wiecie, czego ja zazdroszczę kobiecie z początku historii? Że całe życie mogła robić to, co jest jej pasją.

by ejcia
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar KatzenKratzen
12 14

Ejcia, czytałam wszystkie Twoje historie. Z zasady czytam to forum tak, że jak czyjaś historia mnie zainteresuje, to wchodzę na profil tej osoby i czytam wszystko, co napisała. Z Twoich historii bije ten zapomniany już dawno etos pielęgniarek. Nie "piguł". Właśnie pielęgniarek. Może słyszałaś kiedyś o przedwojennej "Warszawskiej Szkole Pielęgniarstwa". Tę właśnie szkołę, jeszcze przed drugą wojną światową kończyła moja babcia (historia mojej babci i jej koleżanek po fachu opisana jest w książce "Pochylone nad człowiekiem"). Wydaje mi się, że Ty właśnie jesteś takim archetypem "pochylonej nad człowiekiem". Chciałabyś nią być, ale okoliczności prozy życia wymuszają na Tobie inne działania. Ode mnie masz wielki plus i szacunek dla tego, co robisz.

Odpowiedz
avatar ejcia
12 12

@KatzenKratzen: Dzięki za miłe słowa. To nie tak, że jestem aniołem, bo adrenalina wyzwalana przez taki tryb pracy mocno przygłusza wszelką chęć "cackania się". Niemniej ile mogę staram się być dla człowieka taka, jak sama chciałabym być potraktowana. Tak jest po prostu fair

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 czerwca 2017 o 23:58

avatar KatzenKratzen
8 10

@ejcia: I tak też właśnie podchodziła do swojej pracy moja babcia ( ponad 45 lat pracy w zawodzie). Wtedy były trochę inne czasy. Obowiązywał szacunek dla osób pracujących "w kitlu". Ale wtedy pielęgniarka była naprawdę "PIELĘGNIARKĄ". Ty chyba też taka jesteś

Odpowiedz
avatar fursik
3 3

A mnie się właśnie podoba, kiedy podczas wizyty u lekarza/pielęgniarki wszystko szybciutko, myk-myk i po sprawie, co miało być zrobione, jest zrobione, następny. Jak chcę pogadać, idę do koleżanki, a nie zajmuję kolejkę na pół godziny.

Odpowiedz
avatar Golondrina
6 6

@fursik: Zapewne jesteś osobą młodą, sprawną, aktywną, masz grono przyjaciół i znajomych, chodzisz do pracy/szkoły i ogólnie jesteś otoczona ludźmi. Takiej osobie pogawędki u lekarza nie są do niczego potrzebne. Starszy człowiek ma pod tym względem dużo trudniej, niestety.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 8

To co opisałaś - brak osoby z którą można porozmawiać, to jest problem wielu osób! Ty znasz ten problem! Masz na niego lekarstwo i nie możesz pomóc ludziom potrzebującym tylko rozmowy! Jak się z tym czujesz? Chcesz o tym porozmawiać? (150/h) ;)

Odpowiedz
avatar Golondrina
5 5

Tak się dzieje obecnie, że coraz większa liczba starszych osób jest samotna - dzieci daleko, współmałżonka być może już nie ma, do pracy się już nie chodzi i naprawdę można całymi tygodniami nie mieć do kogo ust otworzyć. I potem taki człowiek próbuje rozmawiać z dowolną osobą, często nie mając świadomości, że przeszkadza. Współczuję Ci, to musi być trudna sytuacja dla życzliwej, empatycznej osoby.

Odpowiedz
avatar julin685
0 0

@Golondrina: Trochę tego nie rozumiem. Nie muszą chodzić do pracy, mogą sobie zorganizować cały dzień tak jak chcą, więc mają czas na zdobycie znajomych. Mogą skorzystać z ośrodków kultury i zorganizować coś (np. klub szydełkowania), mogą posiedzieć w parku i znaleść inną samotną babcię. Mają czas, który jest luksusem, którego brakuje młodym.

Odpowiedz
avatar burninfire
1 1

Nie bardzo rozumiem. Jakby ktoś pracował w markecie i przyszła do niego znajoma to też powinien wszystko rzucić i z nią pogadać, bo miło byłoby móc zamienić z kimś kilka słów? A jak się dasz niektórym rozgadać to gadają nawet i 20 minut. Czy ktoś chciałby czekać 20 minut na czczo, na pobranie krwi, bo pielęgniarka musi pogadać z pacjentem? Są kluby seniora, są uniwersytety trzeciego wieku, różne zajęcia fitness i można sobie znaleźć znajomych nawet w wieku 80 lat. Trzeba chcieć, a nie zawalać kolejki, bo biedna staruszka nie ma towarzystwa.

Odpowiedz
avatar yersinia
1 1

Między robieniem zakupów w markecie a pójściem na badania laboratoryjne jest jednak różnica. Ejcia nie napisała, że "zawala kolejki", bo rozmawia z pacjentami. Wyraziła tylko żal, że nie ma możliwości rozmowy z pacjentami ze względu na ich nadmiar.

Odpowiedz
avatar yersinia
1 1

Jestem młodziutka, pracuję w laboratorium od ledwie kilku miesięcy, m.in. rejestruję pacjentów i pobieram krew. I doskonale wiem, o czym mówisz. Wobec tego nieuchronnego braku czasu robię tyle, ile mogę, żeby wizyta w pobieralni nie była wizytą w fabryce produkującej probówki z krwią - staram się być ciepła i cierpliwa, nie wprowadzam atmosfery pośpiechu pt. "dawaj skierowanie, siadaj na krzesełku, prostuj rękę w łokciu i milcz", czasami zagadam do pacjenta, pożartuję etc., uważam, że to jest zwyczajnie ludzkie i miłe. I wydaje mi się, że ludzie to doceniają, nawet jeśli zabierze to dodatkowe 20 sekund z ich cennego czasu.

Odpowiedz
Udostępnij